Wznowienie debiutanckiej powieści Ałbeny Grabowskiej skłoniło mnie do zapoznania się z tą właśnie lekturą. Już wcześniej chciałam ją przeczytać i dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy otrzymałam jej egzemplarz na zeszłorocznych targach książki.
Powieści Ałbeny chłonę niczym gąbka i jestem wielką fanką tej autorki od kilku już ładnych lat. Jej książki stoją na mojej półce i zawsze chętnie sięgam po nie, jak też polecam je innym, bo naprawdę warto. To jedna z nielicznych polskich pisarek, która ma własny, niepowtarzalny styl i wie doskonale, o czym chce napisać i co przekazać czytelnikowi.
"Tam, gdzie urodził się Orfeusz" to książka opowiadająca o korzeniach Ałbeny Grabowskiej. Część jej rodziny pochodzi z Bułgarii, a historia ta została spisana specjalnie z myślą o jej trójce dzieci. Szybko jednak okazało się, że nie tylko rodzina chętnie zapozna się z tą lekturą.
To niezwykła podróż do krainy Orfeusza, poznajemy w niej zwyczajnych ludzi, którzy wcale tacy zwyczajni nie są, zwyczajne miejsca, które okazują się doprawdy niezwykłe. To także podróż kulinarna z prawdziwymi przepisami na smaczne dania bułgarskie, które możemy wypróbować w naszej polskiej kuchni, w naszym własnym domu. Rozsmakujmy się w tych egzotycznych smakołykach, przyjmijmy zaproszenie od Ałbeny Grabowskiej, by dowiedzieć się o różnicach, ale może i podobieństwach pomiędzy naszymi krajami? Zachęcam, ponieważ to historia o wspaniałych ludziach z krwi i kości, którzy żyli naprawdę... A może za sprawą tej właśnie lektury zapragniecie odwiedzić Bułgarię, by na górskim szlaku spotkać uroczą, piękną kobietę o bułgarskich korzeniach?