wtorek, 4 marca 2014

Tajemnica Niny Monika Siuda






Okładka i opis wydawcy sprawiły, że zainteresowałam się tym dosyć obszernym tomiskiem, chociaż nazwisko autorki było mi całkowicie obce i niczego mi nie mówiło. Do debiutantów podchodzę ostatnimi czasy raczej ostrożnie i szczerze mówiąc obawiałam się tej książki. Myślałam, że mnie nie poruszy, że znajdę w niej masę niedoróbek i niedopracowanych wątków. Nic bardziej mylnego! Historia tak mnie wciągnęła, że zapomniałam o wszystkim innym i po prostu musiałam wiedzieć, jak się zakończy! Ta debiutancka powieść to coś godnego polecenia, co niniejszym czynię i zachęcam Was do przeczytania jej. Namawiam do zapoznania się z tą ciekawą, tajemniczą, choć pierwszą, propozycją literacką autorki.
Monika Siuda, o której więcej możemy dowiedzieć się dzięki jej stronie autorskiej: http://www.monikasiuda.pl/ mieszka w Knurowie z dwoma kotami. Nie lubi powielania wątków, tematów, które już pojawiły się w literaturze, daleka jest od naśladownictwa. Stara się pisać codziennie. Obecnie pracuje nad kolejną fabułą.
"Tajemnica Niny" to opowieść o dzieciach, które muszą z pomocą dorosłych stawić czoła złu. Początek historii nie zapowiada wcale dramatycznych przeżyć czy sekretów ukrywanych przez lata. Wszystko to ujawnia się w trakcie czytania. Z każdą kolejną stroną będzie coraz mroczniej i bardziej emocjonująco. To historia, która  nie pozwala czytelnikowi na nudę, ziewanie i zasypianie. To książka z dreszczykiem, na pograniczu kryminału i thrillera. Trzymająca w napięciu i interesująca w każdym calu.

Poznajemy w niej mieszkańców pewnego Domu dla sierot. Przebywa tu gromadka dzieci powyżej dziesiątego roku życia i czwórka opiekunów tychże dzieci. Czternastoletni Edi i jego siostra bliźniaczka zaczynają śnić ten sam koszmar, budzą się z niego pokiereszowani i przerażeni. Co jest przyczyną tego, że właśnie oni cierpią z powodu nocnych lęków?
Chłopcy postanawiają zrobić porządek wokół zamieszkiwanego przez nich domostwa, oczywiście nie całkiem bezinteresownie, chcą ugrać w ten sposób coś dla siebie. Wraz z dwójką opiekunów zaczynają sprzątanie, co bardzo nie podoba się Ninie, naszej tytułowej bohaterce. Do tego stopnia, że nie potrafi opanować gniewu i wrzeszczy na swoich podopiecznych widząc poukładane sterty śmieci do wywózki. Dlaczego budzi to w niej tak skrajne emocje? Co ukrywa ta zrównoważona i zdawałoby się, odpowiedzialna, kobieta?
Marta i Tomasz, wychowawcy, z którymi młodsi bohaterowie książki wzięli się za porządki, odkrywają w czasie sprzątania album ze starymi  fotografiami. Okazuje się, że pierwsze osierocone dzieci mieszkały tu już przed wieloma laty, w 1910 roku. Na pierwszych zdjęciach jest ośmioro dzieci i czwórka opiekunów. Na kolejnych brakuje dwójki sierot. O co w tym wszystkim chodzi?
Niebywale realistycznie oddane emocje zarówno młodszych, jak i starszych postaci występujących w tej powieści. Czujemy ich strach, obawy, myśli, śnimy wraz z nimi koszmary, współuczestniczymy w wydarzeniach, które mają tu miejsce. Zastanawiamy się, główkujemy... Historia intryguje, ciekawi, niepokoi.
Czyta się ją bardzo szybko, a początkowa niechęć mija bezpowrotnie i to już po kilku stronach. Przekonałam się, że warto dać szansę mało znanym i raczej niszowym wydawcom. Coś tam na początku zgrzytało mi w stylu autorki, choć nie potrafię dokładnie określić, co to było. Zapomniałam o tym po pewnym czasie i nie zwracałam już później  na to najmniejszej uwagi, nie doszukiwałam się dziury w całym, tak pochłonęła mnie ta opowieść. Ona naprawdę potrafi wciągnąć i już po chwili jesteśmy tak zaabsorbowani tajemniczą scenerią, otoczeniem, bunkrem, parkiem, tym dziwnym domostwem, że nie możemy wrócić do naszej własnej rzeczywistości tak łatwo. Od pewnego momentu napięcie zdaje się stale rosnąć, a wyobraźnia podsuwa nam coraz dramatyczniejsze scenariusze i możliwe zakończenia tej lektury. Polecam naprawdę gorąco, szczególnie biorąc pod uwagę, iż jest to debiut. Moim zdaniem udany i zaskakujący. Okładka dobrana idealnie, co wcale nie zdarza się często, klimatyczna.


20 komentarzy:

  1. Podoba mi się już to, że okładka jest wizytówkę treści co dzisiaj nie często się zdarza.

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie go nie znam... Poligraf

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem jakoś tematyk tej książki nie do końca mnie przekonuje, więc nie będę się zmuszać.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no zaciekawiłaś mnie książką :) Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. podchodziłam do niej raczej sceptycznie na początku, dziwne też wydawało mi się to, że na lubimy czytać zbiera same pozytywne opinie, ale naprawdę jest ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w trakcie lektury i ze strony na stronę wciąga coraz bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do debiutantów podchodzę ostatnimi czasy raczej ostrożnie ....
    Oj....a z czego to wynika Aniu?
    Recenzja świetna i zachęca do przeczytania. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, dostaję codziennie mnóstwo próśb, bym przeczytała jakiś tekst, ostatnimi czasy wszyscy chcą pisać i to trochę przytłaczające, biorąc pod uwagę, że czytać chce bardzo mało osób...

      Usuń
  8. Okładka piękna. Zwłaszcza ta stara fotografia. A skoro zapewniasz, że cała książka jest pasjonująca, to na pewno tak jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super, że książka interesująca, będę mieć ją na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nic dziwnego,że komentarze są pozytywne, skoro widziałem tu jakieś na pierwszy rzut oka sensowe negtywne i zostały usunięte.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam za komentarz powyżej, jest on nieprawdziwy i wynika z pomyłki - chciałem to napisać przy innym wątku na innym blogu!!

    OdpowiedzUsuń