▼
sobota, 8 lutego 2014
Zorkownia Agnieszka Kaluga premiera 20.02.2014
Nie miałam tej powieści w planach. Szczerze mówiąc, boję się takich historii. Swego czasu o śmierci myślałam bardzo dużo. Gdy byłam nastolatką zmarł mój tata, siedemnastoletni kolega zginął w wypadku, później sama otarłam się o śmierć...
"Zorkownia" to przemyślenia kobiety, która prowadzi blog: http://zorkownia.blogspot.com/. Jest to skrawek jej życia, lecz również zapis losów innych ludzi, znajdujących się często na granicy. Nigdy nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle uda im się wygrać walkę z chorobą. Często są to ich ostatnie chwile na ziemi. Dlaczego nasza bohaterka decyduje się na uczestniczenie w tej traumatycznej drodze? Jak sobie z tym radzi? Czy dla niej to forma terapii? Czy można temu podołać psychicznie?
Wolontariat w hospicjum nie jest nigdy łatwym i prostym zadaniem, ale osoba, która decyduje się pomagać innym w ten sposób zawsze musi być kimś wyjątkowym, kogo powinniśmy szanować i doceniać. Czy my sami podołalibyśmy takiej trudnej funkcji? Ja na pewno nie.
Agnieszka angażuje się bardzo. Myśli o osobach, które poznała, stara się sprawić im choć odrobinę radości, ale sama też wiele zyskuje, otrzymuje coś ważnego w zamian. Daje im ciepło, serdeczność, wyciąga do nich pomocną dłoń, traktuje jak ludzi, a nie pacjentów placówki. Każdy, kto się tu znajdzie może liczyć na jej dobre słowo, ale nie narzuca się, po prostu jest wtedy, gdy czuje się potrzebna, delikatnie daje do zrozumienia o swojej obecności i gotowości niesienia pomocy. Nie wszyscy jednak tej pomocy potrzebują, oczekują. Z niektórymi trudno się porozumieć, inni natomiast nawet we wspólnym z nią milczeniu odnajdują to, czego poszukiwali, co było im w danym momencie niezbędne. Cztery lata ocierania się o śmierć, przebywania w jej pobliżu, obcowania z nią, to naprawdę wiele. Ludzkie twarze, z którymi musiała się pożegnać, tragedie rodzin, które muszą pozwolić odejść komuś bliskiemu, chore dzieci, osoby starsze, młode, dopiero wchodzące w dorosłość, mające przed sobą przyszłość, jeszcze do niedawna. Zazwyczaj z hospicjum się już nie wychodzi, nie o własnych siłach, ale autorka może opowiedzieć o przypadkach ludzi, którym się udało, którzy przeżyli, wygrali walkę. Dzisiaj przyjaźnią się z nią, spędzają wspólnie czas, rozmawiają. Agnieszka znajduje piękne sposoby na pożegnanie się ze światem, pogodzenie z nieuchronnym. Pomysły ma naprawdę niezwykłe. Przynosi uśmiech, pogodę ducha, wnosi odrobinę słońca, promyk nadziei. Szczególnie zapadł mi w pamięć list matki, która osieroca małe dziecko. Znowu na samą myśl o tym wilgotnieją mi oczy... a przy czytaniu tej pięknej książki wzruszałam się wielokrotnie. Czułam się wyjątkowa, mogąc poznać historie tych wspaniałych ludzi, często zagubionych, smutnych, niedoskonałych, którzy zmieniali się diametralnie pod wpływem czekającej ich ostatecznej podróży, nie wszyscy byli na nią gotowi. Rozsądni, do końca radośni, pogodzeni z losem, bo i tacy znaleźli się tutaj, wzbudzali we mnie jeszcze więcej sympatii i współczucia. Czego potrzebowały te wszystkie osoby? Po prostu bycia tuż obok, przebywania z drugim człowiekiem, by nie czuli się samotni i opuszczeni. Pokora, nadzieja, ogromne cierpienie, wszystko to i o wiele więcej zawarte jest w tej książce. Ona po prostu jest piękna, tak jak piękne jest nasze życie.
Blog Agnieszki powstał cztery lata temu, pierwsze słowa napisała w roku 2010. To był jej sposób na to, by poradzić sobie z ogromem traumatycznych doświadczeń, bólu, z własnymi emocjami, ale i z dramatami innych osób.
Autorka oszczędna jest w słowach, nie szasta nimi na prawo i lewo. Pisze wprost o tym, co zaprząta jej myśli, z czym nie zawsze potrafi się pogodzić. To historie napisane przez życie wielu ludzi, prawdziwych, z krwi i kości. Styl Agnieszki Kalugi jest lapidarny, zwięzły, oryginalny, ale bije z niego ciepło i wiara. Ona nie musi pisać długich, rozwlekłych zdań, by wyrazić to, co czuje. Wie, że ludzie przebywający w hospicjum potrzebują obecności drugiej osoby, nie litości. Chcą, by traktowano ich normalnie. Autorka książki żyje dla innych, a to najlepsze, co jeden człowiek może zrobić dla drugiego. Za sprawą jej słów te osoby, które już odeszły nadal żyją, w jej wspomnieniach, we wspomnieniach swoich bliskich.
Jest niebywale wrażliwą i wartościową kobietą. Rzadko zdarzają się takie w naszym świecie i dlatego warto o niej mówić, głośno i wyraźnie. Wielki szacunek, ogromna sympatia dla autorki książki.
"Zorkownia" to literacki zapis najważniejszego. Choć mamy dopiero początek roku już teraz wiem, że będzie to jedna z tych książek, które zrobiły na mnie największe wrażenie, tak w tym roku, jak w ogóle w całym moim czytelniczym dorobku.
Agnieszka Kaluga sama straciła dziecko, ale obiecała tej maleńkiej, dziesięciodniowej zaledwie kruszynce, że sobie poradzi. Pozwoliła jej spokojnie przejść na drugą stronę...brak mi słów... mnie, wiecznie rozgadanej, której "gęba" się nie zamyka naprawdę zabrakło istotnego elementu, by napisać o tej wyjątkowej kobiecie to, co powinnam. Dlatego lepiej będzie, jeżeli ja zamilknę, a Wy sami sięgniecie po ten tytuł, bo naprawdę, naprawdę, naprawdę WARTO.
"Zorkownia" Agnieszka Kaluga, Wydawnictwo Znak, premiera: 20.02.2014
Okładka taka wiosenna,że tylko dla niej chce się siegnąć po książkę w pierwszej kolejności. U mnie dziś właśnie wiosna!
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Teraz raczej nie będę rozglądać się za tą książką, może kiedyś...
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do odwiedzania mojego bloga :)
Czytam, ale boje się czytać dosłownie...
OdpowiedzUsuń