Aleksandra Seghi
wywiad
Aleksandra Seghi mieszka w miejscu, które wielu z nas
chciałoby choć raz odwiedzić. Słoneczna, klimatyczna, urokliwa Toskania stała
się jej domem. Z wykształcenia jest filologiem włoskim, więc zapewne od lat
marzyła o zamieszkaniu w Italii. Pracuje w lokalnym radiu, tworzy drewnianą
biżuterię. Jest autorką kilku książek kulinarnych, prowadzi blogi, spełnia się
na wielu płaszczyznach. Kiedy znajduje czas na to wszystko? Czy bywa zmęczona?
I o czym jest jej najnowsza publikacja, która swoją premierę miała wczoraj, 11
czerwca? Na te i inne pytania postaram się uzyskać od Aleksandry Seghi
odpowiedź.
Kiedy pojawiła się Twoja miłość do włoskich klimatów?
Zachwyt Rzymem przyszedł z pewnością wraz z lekcjami
historii w liceum. Zawsze pasjonowały mnie Pompeje. Potem mogłam wszystko
obejrzeć na własne oczy, podziwiać. Lubiłam też śpiewność języka włoskiego.
Zdecydowałam się więc na studiowanie Italianistyki.
Czy literatura zawsze była Ci bliska? Jakie są Twoje
ulubione tytuły?
Jak najbardziej, literatura jest mi bliska. Kiedyś czytałam
dużo książek. Lubię opowieści w stylu Susanna Tamaro, Isabelle Allende czy
Paulo Coehlo. Uwielbiam książkę Alberto Angela pt. Una giornata nell'antica
Roma (tłum. Jeden dzień w antycznym Rzymie).Obecnie cierpię na kompletny brak czasu i ograniczam się do bardzo ścisłej dziedziny. A mianowicie chodzi o kulinaria, oczywiście nie chodzi o same przepisy, ale przede wszystkim interesują mnie teksty traktujące o historii i tradycjach kulinarnych we Włoszech.
Jak się żyje Polsce w tak kolorowym, zupełnie innym
kraju? Czy ciężko było się zaaklimatyzować?
Włosi są życzliwi, otwarci, lecz
„stwarzają” pewien dystans pomiędzy sobą a obcokrajowcami. Nie mówię o turystach,
tylko o tych, którzy we Włoszech się osiedlili. Przez lata media przyczyniły
się do tego niezbyt optymistycznego podejścia do tzw. stranieri (tłum. obcokrajowcy).
Bo to oni zabierają Włochom pracę. Kiedy jest jakiś rozbój, kradzież, napad, to
zawsze chodzi o inną niż włoska narodowość. Poza tym istnieją silne
przeświadczenia takie jak np. Albańczycy czy Rumuni to złodzieje, Polacy,
Rosjanie piją wódkę, prostytutki pochodzą z krajów Europy Wschodniej, itd. Nasz
wizerunek ratuje Papież Jan Paweł II, którego Włosi bardzo kochali i kochają.
Obcokrajowcy mieszkający we Włoszech muszą ciągle udowadniać, że są
pełnowartościowymi, wykształconymi ludźmi (niejednokrotnie o wiele więcej niż
Włosi), znawcami kilku jezyków obcych, doświadczonymi osobami również na polu
zawodowym. Poza tymi „niuansami” we Włoszech żyje się bardzo milo. Dotykanie
historii, zabytków na każdym kroku, mieszkanie w kamienicach z XV wieku wprawia
w zachwyt. Tu stare zlało się z nowym, którego tak naprawdę nie jest dużo.
Centra historyczne są nietknięte, tu z nowoczesności wprowadzili tylko wi-fi.
Kiedy pomyślałaś, że warto byłoby wydać książkę? Ktoś Ci
ten pomysł podsunął, czy wyszedł on całkowicie od Ciebie?
Moim marzeniem było wydanie książki. Ot tak, takie marzenie.
Smaki Toskanii wysłałam do kilku wydawców i od razu dostałam trzy propozycje.
Nie wierzyłam własnym oczom. Od tamtej pory na rynku wydawniczym pojawiły się
cztery pozycje mojego autorstwa. Zrealizowane marzenie przekształciło się w coś
więcej.
Pasje kulinarne narodziły się w Tobie…
bardzo dawno temu, w czasach podstawówki. Zawsze mnie to
pociągało :) Eksperymenty w kuchni
doprowadzają do „paru” kilo więcej w bioderkach. Miedzy wydaniem jednej książki
a drugiej przechodzę na dietę, ale przygotowanie coraz to nowych potraw jest
ode mnie silniejsze. Często zapraszam znajomych do domu, by próbowali moich
dań. Sąsiadki blokowe przyzwyczajone są do moich częstych odwiedzin z talerzem
pełnych pyszności. Raz idę na drugie piętro, a raz na parter. Bo trochę mi
głupio, że tak często :)
Czym jest dla Ciebie ekologia?
Ochrona środowiska, tego, co
jeszcze zostało w nim nienaruszonego. Mój mąż założył Gas a Modo Bio – grupę,
która wspólnie kupuje eko-produkty spożywcze. Staramy się jeść wszystko to, co
naturalne. Chociaż nie jest to do końca możliwe (wyjście do baru, restauracji,
pizzerii, jedzenie poza domem). Popieramy eko-rolników, pomagamy w organizacji
eko targów. Zajmujemy się segregacją śmieci, pijemy wodę ze źródła
oligoceńskiego, dzięki czemu nie produkujemy dodatkowych odpadków plastikowych
(używamy zawsze i te samych szklanych butelek). Na zakupy chodzimy z własnymi
torbami, co również obniża produkcję odpadów w rodzinie. Staramy się
recyclingować, np. skrzynki z pomarańczami, które przychodzą od rolnika z Sycylii,
dajemy rolnikowi toskańskiemu, który w każdy czwartek przywozi do nas warzywa.
Reklamy papierowe w formie gazetek, które codziennie zapychają nasze skrzynki
pocztowe, zbieramy dla Claudii, gdyż wykorzystuje je do robienia papierowych
koszy, pudelek, zabawek itd. Za małe już
ubranka po dziecku trafiają do osób potrzebujących lub takich, które z czystej
zasady nie kupują nowych rzeczy. I tak mogłabym jeszcze wymieniać...
Co dają Ci spotkania autorskie? Czy kontakt z
czytelnikiem jest potrzebny autorowi?
To chyba jeden z najważniejszych
momentów w życiu autora, nagroda za miesiące pisania (w moim przypadku po
nocach), tworzenia. Szkoda, że takich momentów jest bardzo mało. Na promocję
książek nie przeznacza się wystarczająco dużo czasu. Czasem w ogóle się o tym
nie myśli. Wiec jak czytelnik może dowiedzieć się czegoś więcej o książce lub o
autorze? Spotkania autorskie dają mi wielką energię, a jednocześnie są sprawdzianem.
Bo czytelnicy to wymagająca publiczność. Oczekują od nas przygotowania w każdej
dziedzinie, odpowiedzi na każdy temat. Jeśli mogę się zwierzyć, to wolę pisać
niż mówić. Ale to chyba większość autorów tak ma :D Uwielbiam pełną salę ludzi,
ale z drugiej strony jestem trochę zawstydzona i czuję jak z minuty na minutę
moje policzki robią się coraz bardziej czerwone.... Fantastyczne są spotkania
autorskie połączone z przedstawieniem jakiejś potrawy, a następnie wspólną
degustacją.
Jaka jest ta toskańska kuchnia? Czym się wyróżnia na tle
innych?
Kuchnia toskańska oparta jest na bardzo prostych składnikach.
Nie jest bardzo wyszukana i w tym tkwi cały sekret. Większość przepisów wywodzi
się z wiejskiej kuchni: to co kiedyś chłop zdołał uprawić na polu, to z tego
mógł przyrządzić swoje potrawy. Z oliwek robił oliwę, kasztany zbierał, a potem
przerabiał je na mąkę. Fasolę suszył, musiała starczyć mu przez całą zimę.
Chleb wypiekało się raz w tygodniu: był on ogromnych rozmiarów, musiał wyżywić
całą rodzinę. Jego charakterystyką jest brak soli. Bo za dawnych czasów chłopa
nie było stać na nią. Chleb jest bardzo szanowany, stąd wykorzystuje się go
nawet wtedy, gdy jest czerstwy. Robi się z niego nawet ciasta (suchy chleb
namacza się w mleku). W kuchni toskańskiej znajdziemy również potrawy nieco
bogatsze, nie tylko złożone z samych warzyw czy roślin strączkowych. Ze względu
na obszary leśne dużo tu przepisów na dziczyznę: makarony z zającem, dzikiem,
potrawki z różnych rodzajów mięs. To tak w skrócie :)
Opowiedz nam w kilku słowach o wydanych przez siebie
książkach. To nie tylko publikacje kulinarne, prawda?
W każdej książce mowa jest o jedzeniu. W związku z tym czytając
je lepiej mieć coś pod ręką, gdyż w miarę przesuwania stron stajemy się coraz
głodniejsi.Smaki Toskanii to książka z przepisami. Może stanąć na półce kuchennej, a nie w salonie lub oszklonej biblioteczce:) Przepisy są łatwe, proste i przyjemne, stad często wykonywane przez czytelników. To książka, która często się otwiera :)
Słodkie pieczone kasztany czyli toskańskie opowieści ze smakiem to tak naprawdę opowieść o moim życiu: od początku, kiedy wyjechałam do Włoch, aż po dzień dzisiejszy. Historie przeplatają przepisy, które wykonuję w mojej kuchni. Toskańska kuchnia przeplata się z włoską. Apetyczne zdjęcia nasilają w czytelniku chęć wykonania danej potrawy z książki.
Zielona Toskania to opis życia toskańskiego zgodnego z naturą. W książce znajdziecie oczywiście przepisy (świetne rysunki młodej ilustratorki oraz apetyczne zdjęcia kulinarne), ale również wywiady ze znajomymi, którzy postawili na eko-życie. Dodatkowo przedstawiam jedna z gmin toskańskich i ciekawostki, które w niej wprowadzono. Mowa jest o panelac fotowoltaicznych, nowej formie mieszkania i pomagania sobie nawzajem.
A najnowsza, zatytułowana „Domowa kuchnia włoska”, co o
niej nam powiesz?
To największy zbiór moich
przepisów. Książka podzielona jest na dwadzieścia rozdziałów, każdy opowiada o
innym regionie. Wstępy do przepisów wprowadzają nas w atmosferę danego miejsca,
mapka pomaga w zidentyfikowaniu obszaru, w którym w danym momencie się
znajdujemy. Przepisy są łatwe, a co najważniejsze możliwe do wykonania. Bez
problemu składniki znajdziemy w sklepie i wykonamy każdą potrawę. Wspaniałe,
kolorowe zdjęcia Marty Król zaostrzą apetyt oraz pokażą czytelnikowi, jak dana
potrawa wygląda tuż po przyrządzeniu. Dodatkowo książka została wydana w
twardej okładce, co nadaje jej elegancji i może stać się wspaniałym prezentem
dla znajomych, przyjaciół czy kogoś z rodziny.
O czym marzy Aleksandra Seghi?
Może zabrzmi to banalnie, ale marzy mi się dom z ogrodem. Brakuje
mi tego, że nie mogę poleżeć sobie na leżaczku, posiedzieć przy tarasowym
stole. Mimo, że blok, w którym mieszkam jest bardzo mały (tylko 6 mieszkań), to
brak mi intymności, którą z kolei zapewnia dom jednorodzinny. W bloku wszyscy
wiedzą o wszystkich, a raczej wszyscy wiedzą o mnie. Otwieram okna, a za mną
otwierają się pozostałe...
Jaką jesteś mamą?
Myślę, że jestem mamą-kumpelką.
Nie mogę patrzeć na matki, które krzyczą na swoje dzieci, dają polecenia, które
muszą być wykonane jak na jakimś poligonie, a co gorsze: czasem używają przemocy.
Poza tym nie możemy traktować dzieci jak małe istotki, które bez nas
sobie nie poradzą, czy niczego nie wiedzą. Dzieci są wspaniałymi obserwatorami
świata i niejednokrotnie zaskakują nas swoimi, bardzo dorosłymi wypowiedziami.
Wiedzą i widzą więcej od nas.
Dziękuję za rozmowę. To była dla mnie przyjemność.
To ja dziękuję za zaproszenie do rozmowy. Pozdrawiam
czytelników Twojego bloga.Zapraszam na stronę internetową Autorki: http://aleksandraseghi.com/
KONKURS:
Zabawa zaczyna się dzisiaj, 13 czerwca i potrwa do 20 czerwca, do godziny 24:00. Pytanie autorki, na które należy odpowiedzieć pod tym postem brzmi: Jakie dania powinny się znaleźć według Was na romantycznej kolacji w restauracji włoskiej? Nie zapomnijcie podać adresu e-mail, bym mogła się skontaktować ze zwycięzcą.
Widzę, że pytanie konkursowe pisarki sprawia Wam pewną trudność, dlatego dodam do wyboru drugie: Czy chętnie jadacie pizzę? Macie jakieś ulubione dodatki do pizzy? Czego nie może Wam w niej zabraknąć? Osobiście najchętniej zajadam najprostszą, tak jak moje dzieci.
Fundatorem nagrody-egzemplarza najnowszej publikacji Aleksandry Seghi jest Wydawnictwo SBM.
Wygrać można też jeden z dwóch egzemplarzy książki zatytułowanej "Słodkie pieczone kasztany", ufundowanych przez Wydawnictwo Świat Książki. Bardzo dziękuję.
Powodzenia i trzymam za Was kciuki. Jestem ciekawa Waszych odpowiedzi, już się rozmarzyłam... Za wszelkie udostępnienia, polubienia, dodanie bloga do obserwowanych z góry dziękuję.
Bardzo interesujący wywiad. Przeczytałam go z prawdziwą przyjemnością. Gratuluje.
OdpowiedzUsuńzapraszam do konkursu, dodałam go dopiero dzisiaj :)
UsuńŚwietny wywiad :) też mi brakuje tej intymności.. W moim bloku wszyscy wszyscy wiedzą lepiej od nas samych ;/ Również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtak chyba jest wszędzie, a już najgorzej w małych mieścinach ;)
UsuńAniu, dziekuje za wywiad :) Goraco pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńto była dla mnie przyjemność, pozdrawiam i ja serdecznie :)
UsuńNabrałam apetytu na "Słodkie pieczone kasztany".
OdpowiedzUsuńzatem zapraszam do udziału w zabawie :)
UsuńKoniecznie pyszna lazania, do tego butelka mocno schłodzonego wina i tiramisu :) Właściwie to wino i lazanię mogę sobie darować i przejść od razu do tiramisu :))
OdpowiedzUsuńa to dobre :)
Usuńgrillowane dobrze doprawione bakłażany, smażone kwiaty cukinii (nigdy dotąd nie próbowałam), jakaś dobra pasta z sosem ze świeżych pomidorów, deska z serami i szynką Prosciutto owiniętą wokół melona i dużo ziół – całe bukiety tymianku, bazylii, rozmarynu, oregano, rukoli – tak, by skubać sobie dla smaku :) a na deser domowe lody cytrynowe ukręcone w specjalnej maszynce :) do picia – wino albo (w moim przypadku, bo jeszcze karmię) – lemoniada! :)
OdpowiedzUsuńa mój adres: maginst@wp.pl
UsuńA co do pizzy – uwielbiam z zielonymi dodatkami!!! Rukola albo bazylia i... duuuuużo szczypiorku!!! :) przepadam też za pizzą z karczochami... :))))
Usuńnabrałam apetytu po przeczytaniu tego komentarza :)
UsuńOlu - gratulacje! jesteś fantastyczna, jak Ty wszystko ogarniasz.
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńInteresujący wywiad, bo bohaterka jest szczególną osobą :) bywam na blogu Pani Oli regularnie :)
Na kolację w stylu włoskim chętnie bym zjadła: zupę Minestrone, Cannelloni z mięsem, a na deser: babkę Panettone. Koniecznie przystawki: oliwki i suszone pomidory, które uwielbiam :) oczywiście wino, najlepsze, które wybrałby mój Pan :)
Ważną jest sceneria, najlepiej na powietrzu w otoczeniu zieleni, kwiatów, które kocham ;)
Pozdrawiam serdecznie i smacznie :)
To tak, jakbys napisala, ze chcesz zjesc rosol a po nim zupe pomidorowa. Zarowno minestrone, jak i cannelloni to pierwsze dania.Poza tym panettone jada sie w Boze Narodzenie, wiec trudno byloby jesc na powietrzu, a tym bardzie w otoczeniu kwiatow. Radze przemyslec to menu... Ala
UsuńA dlaczego ktoś nie może zjeść po rosole pomidorówki? Jeżeli ma ochotę niech wcina do woli. I to, że we Włoszech coś się jada na Boże Narodzenie, nie znaczy wcale, że Polka nie może tego zjeść w innym czasie. Ja typowo wigilijne potrawy gotuję w ciągu roku, jeżeli mam na nie smaczek.
UsuńPytanie bylo: Jakie dania powinny się znaleźć według Was na romantycznej kolacji w restauracji włoskiej? a nie: co Polka chcialaby zjesc... Ala
Usuńz tym, że mój blog czytają Polacy i to chyba logiczne
Usuńkochani, piszcie, co chcecie, to ma być Wasza kolacja, romantyczna i wymarzona, nieważne, czy chcecie zjeść kluski z makaronem, czy makaron z kluskami :)))))
Usuńmnie zdziwiło, że w Italii do spaghetti podają bułkę, ale widocznie tak lubią ;)
Gratuluję autorce wydanych książek, owocu intensywnej pracy, ale połączonej z pasją. Tylko wtedy osiągamy sukces w życiu, kiedy podążamy za pasją, tak jak w przypadku pani Aleksandry Seghi. Książka pani Aleksandry Seghi to na pewno wspaniałym przewodnikiem po kuchni włoskiej, chętnie wezmę udział w konkursie i zawalczę o wygraną:
OdpowiedzUsuńNa romantyczny, letni wieczór zamawiam: fetuccine z pomidorami i z małżami albo krewetki z kwiatami dyni, lampkę białego Lugano, a na deser lody zatopione w kawie czyli cafe affogato. Basta cosi.
Serdecznie pozdrawiam z Veneto.
Ciekawy wywiad. Ale w konkursie udziału nie wezmę, życzę powodzenia innym.
OdpowiedzUsuńJa opowiadam się za pierożkami ravioli z serem ricotta i szpinakiem. Dla mnie to prawdziwe afrodyzjaki. A na deser panna cotta z jeżynami.
OdpowiedzUsuńSylwiam720@gmail.com
Romantyczna kolacją tylko u mojej drugiej połówki ;). Przekornie sprawdziłabym czy jest coś na śniadanie :D (np.ciabatta i pomidory) Przecież zamierzam zostać do rana i śniadanie można zjeść w łóżku. A na kolację może być sałatka caprese później pizza z tuńczykiem (bo lubię) ,którą można jeść palcami. A na deser lody czekoladowe. Do tego wino,świece,muzyka. :)
OdpowiedzUsuńewaudala77@op.pl
Uwielbiam bajkę ''Zakochany kundel'' nie raz płakałam oglądajac to z dziećmi i nie mogłoby na takiej romantycznej zabraknąć makaronu z klopsikami,potem owoce morza i winko czerwone do tego,lubię głównie czerwone.Dodam minestrone bo jadłam raz w życiu i nie mogę zapomnieć wrażenia z tej knajpki i zapachów wydobywających się z kuchni i oto pora na deser jako,że mamy sezon na czereśnie to wybieram do tego zestawu crostata z czereśniami lubię jeść i chyba mój żołądek pomieściłby wszystkie te smakowitości...Ela.
OdpowiedzUsuńeluchi1974@o2.pl
Jeśli chodzi o pizzę to u mnie w domu pojawia się dość często zawsze robię tyle by starczyło na dokładkę pod wieczór. U nas króluje taka na grubszym spodzie z kolorowymi dodatkami: kukurydza, biały ser, brokuły, suszona żurawina i pomidory a na górę oczywiście ser :) Ta kompozycja ma świetny smak i jest bardzo kolorowa (co ma znaczenie jeśli dzieci też jedzą) u nas nie może zabraknąć kukurydzy :)
OdpowiedzUsuńIza Buryło,
izabela.burylo@gmail.com
Asia Szarańska trafiła idealnie swoim wyborem w mój gust :)
OdpowiedzUsuńW takim razie ja wypowiem się na temat pizzy :)
Nam najbardziej przypadła do gustu ta, którą robię sama, w domu. Ciasto smaruję sosem do spaghetti lub zwykłym koncentratem pomidorowym, na wierch szynka, pomidory, pieczarki, czasem kukurydza i duuużo sera. Pizza powinna mieć dużo sera :D Oczywiście jeszcze przyprawy oregano, majeranek, czosnek granulowany lub po prostu zioła prowansalskie. Odkąd je z nami córeczka odpuściliśmy sobie pieczarki, ale i tak jest pycha (wcale się nie chwalę :P)
no i zapomniałam o podaniu adresu e-mail:
Usuńkasziko@onet.pl
Uwielbiam włoskie klimaty:) Dlatego też z przyjemnościa przeczytałam Twój wywiad z autorką, Aniu:) "Słodkie pieczone kasztany" czekają w kolejce. Włoska kuchnia to poezja smaku i niebo w ustach:) Mogę jeść i jeść;) Ale najbardziej chyba smakuje mi Parmigiana - zapiekanka zbakłażana, pomidorów, sera i szynki - i to najchętniej zjadłabym podczas romantycznej kolacji w jakimś włoskim urokliwym miasteczku:) A pizza - zdecydowanie z tuńczykiem i kaparami:) Pozdrawiam serdecznie pisarke i autorke bloga:) Iwona067@gmail.com
OdpowiedzUsuńMnie pytanie autorki szalenie zaciekawiło, szczerze mówiąc...nie znam niestety kuchni włoskiej! Poza tym, że głównie makarony i pizza - nie wiem nic! A chyba nieuczciwe i właściwie bezsensowne byłoby wyszukanie nazw włoskich specjałów w internecie i spisanie ich tutaj. Dlatego tez może napiszę tylko, że jeśli romantyczna, to wino i świece! Chociaż to nie potrawy.. No cóż, może mi się poszczęści i będę miała możliwość nadrobić zaległości? :)
OdpowiedzUsuńAcha, jeszcze o pizzy miało być :) Średniej grubości ciasto, na nie dodatki - kiełbasa salami, szynka, kukurydza, pieczarki i ogromna ilość sera, aż ociekająca ;)I do tego ketchup. A i tak najlepsza robi moja mamusia :)
Usuńannabachor@o2.pl
Bardzo ciekawy wywiad. :))
OdpowiedzUsuńMówiąc szczerze, mnie pytanie autorki zaciekawiło do tego stopnia, że zaczęłam szperać po internecie w poszukiwaniu potraw włoskich i na tej podstawie oraz swojej, póki co, podstawowej wiedzy o kuchni włoskiej - stworzyłam jadłospis na romantyczną kolację we włoskiej restauracji dla mnie i męża. :))
To kolacja w restauracyjce gdzieś na uboczu, gdzie siedząc na zewnątrz przy stoliku - możemy podziwiać piękne włoskie krajobrazy, ciesząc się nie tylko jedzeniem, ale również widokami, zapachami - by poczuć ten klimat w każdy możliwy sposób. :))
Na przystawkę zjemy sałatkę caprese - wykupiłam nam kiedyś weekendowy pobyt we wspaniałym hoteliku nad polskim morzem z okazji 7 rocznicy ślubu. To był nasz pierwszy i jedyny jak dotąd samodzielny wypad bez 10-letniej córeczki, a teraz na pewno prędko się nie powtórzy, bo mamy drugie, dwumiesięczne cudo. ;) Sałatkę zamówiłam na przystawkę do obiadu i była wprost cudowna. Nie zapomnę tego smaku i tych chwil.
Zupka to koniecznie włoska zupa pomidorowa. Dla nas obojga rarytasik taka zupka przecierana. :))
Drugie danie to spaghetti bolognesse – oboje je lubimy, a ponad to taki długi makaronik kojarzy mi się z obrazkiem z bajki "Zakochany kundel", gdzie dwa pieski "dzielą się" jednym makaronem. I te ich piękne, zakochane wielkie oczyska. ;D
We wszystkich potrawach świeże zioła: moja ukochana bazylia - afrodyzjaczek, oregano, tymianek, czosnek nie koniecznie we wszystkim – napewno zaś w niezbyt dużej ilości dodany do spaghetti. ;D
Do obiadu koniecznie szlachetne, czerwone, włoskie winko. Nie znam się na nich, ale to zostawiam na głowie restauratorów. ;D
Na deser Panna Cotta waniliowa z owocami lasu, którą też miałam okazję próbować kiedyś w górach. Tyle, że tam była taka malutka porcyjka, a my byśmy pocieszyli swe żołądki taką Panna Cottą w wersji choć 5 razy większej. Ech... (westchnienie).
Zapomniałam o adresie e'mail: 3dytka@vp.pl
Usuń1. Na romantyczną kolację a'la italiana,
OdpowiedzUsuńktóra może trwać do rana
proponuję:
- mozzarellę z pomidorem, które różnią się kolorem,
- spaghetti z warzywnym confetti,
- a na deser, rany boskie, będą orzechy...
włoskie! ;-)
2. Pizza - czemu nie! Lubię taką na średnim spodzie z duuuużą ilością składników, a nie tak, że trzeba z lupą szukać skrawka kurczaka czy plasterka pieczarki. Preferuję bez oliwek, nie przepadam za sosem czosnkowym.
W wersji domowej - robię taką, na którą przepis znalazłam kiedyś w ulotce z Biedronki. Pyszna. Szybka. Daję sporo podsmażonych wcześniej pieczarek.Kukurydza. Ser - to podstawa. Kiełbaska/szynka- opcjonalnie.
Oj, zgłodniałam...
I zjadłam adres.
Usuńagn.grabowska@autograf.pl
Kuchnia włoska jest mi niestety zupełnie obca, ba, ja nawet polskiej nie znam zbyt dobrze. Uczę się gotowania, szukam pomocy u doświadczonych członków rodziny albo w internecie, a potem modlę się, aby dało się to przełknąć ;) Gdybym więc została zaproszona na romantyczną włoską kolację poprosiłabym kelnera, aby podał mi ich tradycyjną potrawę, czyli zdałabym się na los, licząc że będę zachwycona :)
OdpowiedzUsuńJeśli zaś los postawiłby przede mną pizzę, nie miałabym mu tego za złe, bo myślę, że ta prawdziwa włoska pizza w niczym nie przypomina tych gniotów serwowanych w polskich pizzeriach. Przynajmniej w moim mieście nie można znaleźć naprawdę dobrej pizzy, a taką jadłam będąc raz na Słowacji - ciasto nieco grubsze, mocno spieczone, o chrupiących brzegach, wypełnionych żółtym ciągnącym się serem, sos o smaku świeżych pomidorów (a nie najtańszego ketchupu z Biedronki), miękkie i soczyste mięso z kurczaka (a nie chrząstki w ilości trzech rozrzuconych przypadkiem na dużej pizzy), jako dodatek brokuły...no pychota! Taką potrawę to ja rozumiem :)
No dobrze, wystarczy, bo o tej porze nie mogę sobie pozwolić na głód ;)
Pozdrawiam!
edyta.cha@wp.pl
Z kuchni włoskiej spośród wielu różnych przysmaków uwielbiam makarony, które z różnymi dodatkami świetnie sprawdzają się jako smaczne dania na różne okazje. Dlatego na romantyczną kolację wybrałabym coś lekkiego i oczywiście z afrodyzjakiem, czyli tagliatelle z krewetkami, z dodatkiem aromatycznych ziół i białym winem. A na deser pyszną, kremową, dobrze schłodzoną panna cottę z musem z truskawek... :)
OdpowiedzUsuńCo do pizzy, uwielbiam z serem pleśniowym i szpinakiem lub mieszanką różnych gatunków sera, no i oliwki muszą być. :)
Pozdrawiam
aggnieszka@vp.pl
Na romantyczną kolację konieczne jest spaghetti. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam scenę, w której Zuzia i Hultaj (obecnie Lady i Tramp) z "Zakochanego kundla" jedli razem tę samą nitkę makaronu, kawałek po kawałku, by, w końcu, zetknąć się pyszczkami. Być może nie jest to nic wykwintnego, ani wymyślnego, ale czy do szczęścia potrzeba wiele? Wystarczy jedna nitka makaronu :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
milena_zaremba@tlen.pl
Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuń