▼
poniedziałek, 29 września 2014
Pejzaże metropolii śmierci Rozmyślania o pamięci i wyobraźni Otto Dov Kulka
Autor niniejszej publikacji przyszedł na świat w 1933 roku w Czechosłowacji. Stał się jednym z naocznych świadków dramatycznych wydarzeń związanych z II wojną światową. Jako dziecko posługiwał się językiem czeskim i niemieckim. Trafił najpierw do getta w Terezinie, a później do Auschwitz. Po wojnie, w roku 1947 pełnił rolę świadka w procesie przeciwko nazistom. Od wielu, wielu lat mieszka w Izraelu.
To ceniony historyk, którego głównym tematem prac i artykułów jest tak zwana kwestia żydowska.
"Pejzaże metropolii śmierci. Rozmyślania o pamięci i wyobraźni" to książka niewielkich rozmiarów, ale jakże ważna i trudna. Już pierwsze zdania napisane przez autora wywołują ogromne emocje, smutek i żal. Wybieramy się wraz z nim w podróż. Podróż do przeszłości. Przekraczamy pewne granice. Wcześniej Otto Dov Kulka w swoich publikacjach historycznych pokazywał nam tylko i wyłącznie prawdę historyczną, z dystansem, bez prywatnych wtrąceń, bez emocji. Teraz chciałby opowiedzieć w zasadzie o tym samym, jednak nie bez dygresji. Nie omija własnych doświadczeń i odczuć. Wspomnienia z tego traumatycznego okresu swojego życia chce nam przedstawić takimi, jakie je zapamiętał będąc małym przecież jeszcze chłopcem. To obraz bardzo osobisty, przepełniony smutkiem tak wielkim, że aż trudnym do udźwignięcia. Nie zapomina opowiedzieć nam o bezimiennej poetce, dziewczynie dwudziestoletniej, która przed śmiercią trzy swoje dzieła zapisane na kartkach przekazała ojcu autora, tym samym ocalając je od zapomnienia. Dzięki temu i my możemy poznać te zapiski, wzruszające, przepełnione bólem i rozgoryczeniem, "sprzed drzwi komór gazowych"[1].
Ilu było takich bezimiennych poetów, pisarzy, artystów, którym nie dane było rozwinąć swoich pasji, którym nie dane było przeżyć...
"My, martwi, oskarżamy!
Nie, na naszych grobach nie gniją krzyże
Ani nagrobki się nie kłonią,
Nie, nie ma tam wieńców ani kutych krat,
Aniołów z głową pochyloną,
Wierzby ni wieńca z nitką złotą,
Świeczki, co nigdy nie zgaśnie.
Gnijemy w dołach, wapnem zasypani,
W kościach nam szeleści wiatr,
Zbielałe czaszki beznadziei
Na drutach kolczastych się chwieją,
Nasz popiół się niesie we wsze strony
z tysięcznych urn trwoniony (...)" [2]
Niezwykła książka. Bardzo osobista, inna. Zmusza nas do myślenia, wzbudza ogromne emocje. Wiele stron przepłakałam, wyobrażając sobie daną sytuację. Tylko czy naprawdę potrafimy sobie to wszystko wyobrazić? Czy jesteśmy w stanie zrozumieć, co przeżyli ludzie w Auschwitz. Co widzieli, czego byli świadkami? Ciągle, na każdym kroku ocierając się o śmierć...
Mimo wszystko próbowali żyć, nie poddawali się.
Całość zaczyna się wspomnianą wcześniej podróżą. To podróż w trudną i dramatyczną przeszłość. Jest rok 1978 i Otto Dov Kulka pojawia się w Polsce na konferencji naukowej. Staje się to pretekstem do wyjazdu do Auschwitz. Jeszcze przed osiągnięciem celu podróży autor wyraźnie zaczyna czuć się inaczej. Rozpoznaje zatarte zdawałoby się w pamięci obrazy, pejzaże, krajobrazy. Podróżuje wstecz, po wielu, wielu latach trafia do miejsca, w którym działy się rzeczy straszne, niewyobrażalne, najgorsze z możliwych.
Krok po kroku, odbywając wraz z nim podróż w przeszłość, próbujemy zrozumieć. Pojąć ogrom tego, co miało tam miejsce, ogarnąć to wszystko umysłem, jednak czy można zrozumieć ludobójstwo? Brak sumienia, bestialstwo, psychiczne i fizyczne znęcanie się nad drugim człowiekiem, poniżanie go?
Otto Dov Kulka stworzył prawdziwy obraz obozu. Jasny i rzetelny, bo choć był w tamtym czasie jeszcze dzieckiem, przez wiele, wiele lat studiował i pogłębiał swoją wiedzę na temat "kwestii żydowskiej". Jego spostrzeżenia trafiają w samo sedno, zaskakująco dobrze opisał nam poszczególne obrazy, sytuacje, jakie miały tam miejsce. Tłumaczy językiem ciekawym, oszałamia nas i nie daje nam wytchnąć. Nie pozwala na odpoczynek. Czujemy, że to coś niezwykłego, jego przemyślenia, refleksje są dla nas czymś nowym, wyjątkowym.
"Jak to jest nie żyć? Czy tak właśnie jest, kiedy się nie żyje? W końcu widzę świat jako taki i stoi on przede mną otworem. Wprawdzie unoszę się w powietrzu, ale nic się nie zmieniło!
Zagadka, która, bez najmniejszego związku ze śmiercią, z metropolią śmierci, z krematoriami, dręczyła mnie od czasu, gdy miałem pięć czy sześć lat, nagle została rozwiązana. Śmierć nie jest śmiercią-świat się nie zmienia; widzę świat i przyswajam go." [3]
Kulka stworzył książkę poruszającą do głębi. Nie tylko przedstawił nam prawdę historyczną, ale przede wszystkim pokazał, w jaki sposób można funkcjonować, mając za sobą tak straszliwe przeżycia. Próbował zrozumieć, dlaczego kazano mu śpiewać w chórze pieśń o wychwalaniu radości, w miejscu całkowicie pozbawionym jakiegokolwiek poczucia szczęścia. Starał się przyswajać wiedzę nawet tam, w obozie, leżąc w bloku szpitalnym słuchał opowieści innego więźnia. Herbert, bo tak miał na imię podarował mu egzemplarz "Zbrodni i kary", mówił o kulturze, informował o wybitnych pisarzach, poetach, kompozytorach.
Rozstanie z matką to jedna z najtragiczniejszych obozowych traum autora niniejszej publikacji. Długo nie mógł zrozumieć dlaczego rodzicielka nie odwróciła się, by spojrzeć po raz ostatni w jego stronę. Ta zagadka została rozwiązana, gdy jedna ze współtowarzyszek niedoli matki opowiedziała mu, jak było naprawdę. Jakimi pobudkami kierowała się matka.
Lektura to trudna, pełna metafor, refleksji. Niełatwo powrócić do naszej codzienności po zakończeniu czytania. Przenika nas na wskroś, zmienia. Cząstka nas samych pozostaje w tej historii, kawałek naszego serca jej oddajemy, tak, jak część autora pozostała tam, w Auschwitz, na zawsze.
[1] fragment pochodzi z książki "Pejzaże metropolii śmierci. Rozmyślania o pamięci i wyobraźni." Otto Dov Kulka, wydawnictwo Czarne, 2014 strona 81
[2] tamże, strona 82
[3] tamże, strona 60
"Pejzaże metropolii śmierci. Rozmyślania o pamięci i wyobraźni" Otto Dov Kulka
czytając samą recenzję, miałam łzy w oczach.. Przy fragmencie o odchodzącej matce nie wytrzymałam...
OdpowiedzUsuńTakie książki są na pewno ważne i potrzebne, sama "chętnie" je czytam, coraz częściej i więcej. Ale tak, jak pisałaś - coś w nas zmieniają, są trudne, bolesne...
Doceniamy chyba bardziej to, co mamy i że żyjemy w takich czasach, w jakich żyjemy...
Przeczytam na pewno!!!
Z tym nazwiskiem spotkałam się poraz pierwszy w Pradze. Będąc tam trafiłam na wystawę o obozach. I autor miał mieć spotkanie z mieszkańcami Pragi. Niestety ja musiałam wracać do domu. Żałuję,ze nic z tego nie wyszło. A na książkę będę polować
OdpowiedzUsuńJa muszę jeszcze trochę poczekać. W tym momencie nie jest to lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńA ja już słyszałam to nazwisko, gdzieś w radio przy okazji audycji o obozie w Terezinie. Dziękuję Ci, Aniu, za tę recenzję. To tragiczna tematyka, bardzo przeżywam każda taką książkę ale paradoksalnie ciągnie mnie do tych swoistych wojennych pamiętników. Ku pamięci, ku przestrodze.....
OdpowiedzUsuń