▼
poniedziałek, 22 września 2014
Siedem pytań do pisarza: Katarzyna Enerlich
Spod pióra Katarzyny Enerlich wyszły między innymi: "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu", "Studnia bez dnia", seria Prowincji: "Prowincja pełna marzeń", "Prowincja pełna gwiazd", "Prowincja pełna słońca", "Prowincja pełna smaków", "Prowincja pełna czarów", "Prowincja pełna szeptów". Każda z książek napisanych przez autorkę jest ciekawa i niebanalna. Opowiada o pięknych okolicznościach przyrody, głównie tych otaczających pisarkę w życiu codziennym. Kocha swoją prowincję i naprawdę umiejętnie nam ją przedstawia.
A teraz czas na Wasze pytania:
1. W kilku Pani książkach pojawia się motyw mazurski...Dlaczego akurat ten zakątek naszego pięknego kraju?
Bo jestem stąd. Bo to są moje korzenie. Ród Enerlichów pochodził z Prus Wschodnich. Miłość do tej ziemi mam więc w krwiobiegu. Chcę pisać o tej ziemi, bo tu wyrosłam i tu jest moja mała ojczyzna. Co nie znaczy, że tylko mazurska prowincja jest piękna i pełna magii codzienności. Nie. Te zalety ma każda prowincja. Ja tylko prowokuję do tego, by zagłębić się w magię swojej własnej prowincji i i w niej znaleźć piękno i historię.
2. Pani Katarzyno ... pani książki są pełne czarów i aromatów ... pachnące ziołami i sielanką okładki... nie miałam okazji zapoznać się z pani twórczością, ale trochę podczytuję bloga i bardzo podoba mi się to, co czytam ... wypróbowałam pani przepis na chleb i wszyscy byli zachwyceni :) Bardzo bym chciała przeczytać którąś z pani książek.
Moje pytanie to: Skąd pani czerpie tę siłę spokoju i magii, jaka od pani bije ?
Jeśli tak Pani o mnie myśli, to jest to bardzo miłe. Jestem doprawdy zwykłą kobietą, borykającą się z codziennością podobnie, jak inne kobiety wokół mnie. I nie zawsze bywam spokojna. Ilekroć jednak jest mi z czymś trudno, myślę, że stało się to potrzebnie i po coś. Na przykład był taki czas, gdym była zagoniona i zmęczona. Pracowałam ciężko codziennie, również fizycznie. Uporczywie myślałam o tym, że nie mam nawet kiedy przeczytać książki. Nie mówiąc o jej napisaniu. Rozpoczęty rozdział świecił pustą stroną pliku. I wtedy zdarzyła mi się taka sytuacja. Coś ciężkiego spadło mi na stopę. Potrzebny był zabieg chirurgiczny. Zatrzymałam się, bo nie mogłam ani chodzić, ani biegać. Zabrałam laptopa do łóżka i napisałam pół powieści. Doczytałam zaległe książki. Zwolniłam. A mogło się na początku wydawać, że to co się stało było niepotrzebne. Dziś myślę, że mi się to przydało, mimo cierpienia, jakie musiałam znieść. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, myślę, że świat pokiwał mi palcem. No i przyjęłam to ostrzeżenie. Na wszystko z czasem patrzymy inaczej, jakby widnokrąg naszej świadomości nieco się pochylał.
3. Co musi mieć w sobie historia, którą decyduje się Pani opisać w swojej powieści?
Taka historia musi mi się sama ułożyć w głowie. Najlepiej, jeśli ma jeszcze miłość w tle, bo na wątku miłosnym pięknie się plotą ludzkie losy. Lubię, kiedy wątek jest prawdziwy. Jeśli go nie ma, biorę historię kogoś innego i splatam. Wyplatający kosze też wie, która wiklina będzie dobra, która zła. Z której uda się zrobić kosz. To zupełnie to samo.
4. Kocha Pani swoją prowincję, to widać zresztą w książkach. Czy, gdyby zaistniała taka konieczność i musiałaby Pani zamieszkać w mieście - które miasto mogłoby to być i dlaczego? Czy potrafiłaby się Pani w nim odnaleźć?
Mogłabym się odnaleźć nad brzegiem morza. Lubię słoność nadmorskiego powietrza i lubię twarze zesmagane tamtejszym wiatrem i słońcem. Mogłabym mieszkać w jego pobliżu. Coś jest w morzu takiego, co mnie mami i niepokoi. Lubię góry. Chodzę po nich, często samotnie. Onieśmielają mnie swoją magią. Jednak to właśnie morze jest tym miejscem.
Paradoks mojej miłości do morza polega na tym, że nie umiem pływać, więc nie jest ono dla mnie miejscem, powiedzmy, użytkowym, wręcz utylitarnym. Jest dla mnie miejscem wyłącznie duchowym.
5. Kasiu, wkleiłaś na swojego WALLA motto Margaret Atwood: "Interesować się życiem pisarza ponieważ polubiło się jego książkę, to tak jakby interesować się życiem gęsi po zasmakowaniu w pasztecie z gęsich wątróbek". Jesteś jedną z nielicznych pisarek, które szczerze i otwarcie pokazują kawałeczki swojego życia w Necie. Jak rozumiesz cytat z Atwood i jakie są tego pokazywania siebie blaski i cienie?
Dzięki Facebookowi mogę być blisko Czytelników. Jak najbliżej. Zacierają się granice między państwami, poglądami, emocjami. Jednak dzielę się tylko tym, co uważam, że jest ważne. Niespecjalnie lubię zaglądanie w sfery bardziej intymne, prywatne. Może dlatego, że sama nie komentuję, nie zajmuję się życiem innych, nie czytam kolorowych pism i wiem kto z kim jeszcze, a kto już nie. Nie interesuje mnie tak zwany wielki świat. Myślę wówczas: świat? Po co mi świat? Mam wystarczający świat w sobie i wcale nie muszę wyruszać w długą podróż, by go znaleźć.
Poza tym... uważam, że życie pisarza polega na tym samym rzemiośle, co życie szewca. Po prostu robi się to, co trzeba zrobić. Wykonuje swoją pracę. Nikt jednak nie ekscytuje się życiem szewca.
6. Wyobraźmy sobie sytuację. Pewnego letniego dnia w Twojej wsi zjawia się grupa /około 20 osób/ wielbicieli książek Katarzyny Enerlich. Każda z tych osób spędza wakacje na Mazurach, w Mrągowie lub w pobliżu i postanowiła odwiedzić Prowincję opisywaną w powieściach Kasi, zobaczyć jak to jest w rzeczywistości. Wspomniane osoby się nie znają, ale zbieg okoliczności (?) sprawia, że są w tym samym dniu i w tym samym czasie przed domem Kasi. Pytanie: co pocznie Kasia...czy zabierze ich na spacer...czy smakowicie przyjmie...czy może zaproponuje podstawy jogi...albo... no właśnie... co? Nie ma przypadków....a marzenia się spełniają.
Podobne sytuacje już mi się zdarzyły. Raz zajechał nawet autokar z uczestnikami pewnej literackiej imprezy z całej Polski. Ledwo wykręcił na moich zakrętach i ścieżkach, przecinających łąkę, na której zbudowałam swój dom. Sąsiedzi patrzyli na to wszystko, bo był to pierwszy autokar, jaki wjechał na tę drogę. Wysypało się z niego ponad 40 osób chcących poznać moją prowincję i pewnie trochę mnie. Na szczęście byłam powiadomiona o tym zdarzeniu i w porę zdążyłam podać ogródkowe truskawki, napój z mięty i kwiatów czarnego bzu i ciasto z jabłkami.
Innym razem przyjechała pani z Warszawy na herbatę Ludmiły z mojej Prowincji. Albo mało znane mi osoby na zajęcia jogi. No i dobrze.
Wolę jednak być powiadamiana niż zaskakiwana. Każdy z nas ma bowiem jakiś plan na nadchodzące godziny czy dni oraz swój obszar intymności, na przykład pokazywanie się w piżamie czasem jest kłopotliwe. Każdy z nas może być na swoim podwórku w opalaczu i skoro nie poszedł na plażę, by się w owym opalaczu publicznie pokazać, to znaczy, że wolał zostać u siebie i być sam ze sobą. Parokrotnie byłam w ten sposób zaskoczona. Umorusana, z motyką i w gumiakach, pewna tego, że nie muszę w danej chwili być pisarką, a mogę być kobietą z prowincji, nie zawsze mam ochotę na nagłą zmianę roli. Tak jak się przebieramy, tak samo zmieniamy się w zależności od okoliczności. A gdy wezmę jeszcze pod uwagę moje skłonności do wewnętrznej emigracji... Trudno. Tak już mam. W podobny sposób nie lubię zaskakiwać nikogo swoją obecnością.
7. Prowincja- to seria opowieści. Co rośnie w pisarce i co prowokuje do drugiego członu tytułów? Czy najpierw pojawia się tytuł, a za nim przychodzi historia, czy może na odwrót, że to historia wyłania tytuł?
U mnie często pojawia się tytuł. Nie tylko w przypadku książek z cyklu Prowincji, ale również w przypadku innych powieści. Mam tytuł i układam powieść. To pewnie odwrotnie niż w przypadku innych autorów. Tak myślę. Ale ja już mam tak. Wiem, o czym chcę napisać, jaką historię opowiedzieć. I samo się potem plecie.
Blog Katarzyny Enerlich: http://prowincjapelnamarzen.blog.pl/
A nagrodę w postaci książki otrzymuje autorka ostatniego pytania-Ewa.
Za wszystkie dziękuję serdecznie, przypominam, że w cyklu Siedem pytań do pisarza macie szansę na zadanie pytania kolejnej pisarce, a już w środę następna autorka i możliwość wygrania kolejnej powieści.
Bardzo mądry wywiad! Cenię ludzi za ich lokalny patriotyzm, miłość do swego miejsca na ziemi i za to, że potrafią dzielić się tym z innymi, a jeszcze na dodatek uczą nas dostrzegania tego piękna u siebie, w swej własnej "prowincji"- to wartość bezcenna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani Mariolu za dobre słowo. Serdeczności posyłam. Katarzyna Enerlich
UsuńCiekawe pytania gwarantują interesujący wywiad. Gratuluję Pani Ewie :)
OdpowiedzUsuńCudowny wywiad ... dziękuje za wyczerpującą odpowiedź również na moje pytanie :)
OdpowiedzUsuńGratuluje zwyciężczyni i Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo dziękuję Autorce za wyczerpujące odpowiedzi, a pani Ewie gratuluję wygranej :).
OdpowiedzUsuńDziękuję. I za przeczytanie, i za zadawanie pytań. Arcyciekawych! Serdeczności posyłam wszystkim. Kasia Enerlich
OdpowiedzUsuńCzekałam na niego od jakiegoś czasu i nie zawiodłam się :)Bardzo ciekawy wywiad! Bardzo mądra Kobieta, godna podziwu.
OdpowiedzUsuńBuzia mi się cieszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wywiad.
Pani Kasia pisze obłędnie!
Serdeczności zostawiam.Ewa Maćkowiak.