▼
wtorek, 1 grudnia 2015
Uwikłani Pokusa Laurelin Paige
Wczoraj wieczorem dodałam na FB taki post na temat tej książki:
Dostałam książkę, której nigdy w życiu bym nie kupiła, ani tym bardziej zamówiła do recenzji. Nie moja tematyka. W żadnym wypadku. Wiele razy zastanawiałam się, na czym polega fenomen tych historii. Dlaczego tyle kobiet kupuje i czyta takie książki? Postanowiłam przekonać się na własnej skórze. Nie po raz pierwszy zresztą, ale wszystkie poprzednie próby były kompletnie nieudane. Jak jest tym razem? O tym jutro na blogu.
Przyznaję szczerze, że nie przepadam za powieściami, które epatują seksem. Kobiety traktowane gorzej niż źle, bite i poniżane, komu mogą podobać się tego typu historie? Czym przyciągają do siebie odbiorców? Czy czytelnicy takich książek mają problemy we własnym związku? Różnie próbowałam tłumaczyć sobie, dlaczego ludzie sięgają po takie lektury. Po zapoznaniu się z tą publikacją mogę powiedzieć, że chyba wreszcie wiem, na czym polega popularność tego typu historii.
Zgodzę się z tym, że prawdziwe życie do zbyt interesujących nie należy i przegra zawsze z jakże pasjonującą, wyimaginowaną egzystencją, jaką wiodą bogaci właściciele klubów czy czego tam jeszcze. Tylko czy naprawdę chcemy o tym czytać? Zachwycać się opowieścią o poniżaniu, braku szacunku, czy takie książki przykuwają naszą uwagę, fascynują nas i rozpalają nasze zmysły? Mogą doprowadzić do obłędu? Gusta są różne i faktycznie może lepiej nie dyskutujmy o nich.
Postanowiłam, że przeczytam "Pokusę" od początku do końca choćby nie wiem co się działo. Czy byłam zniesmaczona, przerażona, zagniewana? Tak. Byłam. Młoda dziewczyna, która ubiera się wyzywająco, nie szanuje samej siebie i... i kończy studia! Dobrze, pomyślałam, zaraz na pewno spotka księcia z bajki...
I oczywiście tak było! Spotkała. Mężczyznę przystojnego, bogatego, i tak dalej...
Facet niestety nie potrafi kochać i na tym polega właśnie fenomen tej historii.
Pomimo ogromnej dawki przewidywalności i banalności, zaczęłam z prawdziwym zainteresowaniem czytać o tym, jak toczyły się losy tej specyficznej dwójki bohaterów. I ona, i on skrywali w sobie jakieś tajemnice, grzeszki z przeszłości, mniej lub bardziej wstydliwe i dla nich samych istotne. Alayna spodobała mi się w momencie, gdy nie pozwoliła matce Hudsona zmieszać się z błotem, potrafiła odeprzeć atak, przygotowała się do walki i wygrała pierwszą rundę, warto podkreślić, że
z godną siebie przeciwniczką. Trafiła kosa na kamień, zdecydowanie.
Pomijając tak zwane sceny książkę czytało mi się całkiem przyjemnie, zaintrygowała mnie bajkowa historia tej dwójki i autentycznie wciągnęła do tego stopnia, że może nie z niecierpliwością, ale jednak będę czekać na kolejną część. Co takiego urzekło mnie w tej publikacji? Emocje czyli to, czego zazwyczaj szukam w książkach i dzięki czemu polecam bądź odradzam czytanie tej czy innej lektury. Znalazłam w tej powieści prawdziwe emocje, dowiedziałam się, dlaczego Hudson ma tak wielki problem z okazywaniem uczuć i ten wątek całości faktycznie mnie zaciekawił.
Ogólnie książkę czyta się szybko i chociaż nie są to moje klimaty, polecam ją osobom, które nie boją się tematów tabu.
Chętnie się skusze na "Pokusę" :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy w wygrywajce http://popoludniezksiazka.blogspot.com/2015/12/wygrywajka.html
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, choc to faktycznie i nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńZamówiłam sobie tę książkę i pewnie w piątek będzie już u mnie. Szczerze, nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuń