To miała być wspaniała weekendowa wyprawa na narty z rodziną i przyjaciółmi. Los jednak zrządził inaczej.
W jednej chwili kończy się życie szesnastoletniej Finn, gdy samochód jej rodziców wypada z ośnieżonej drogi i stacza się po zboczu góry. Zawieszona między światami dziewczyna patrzy bezsilnie, jak jej najbliżsi walczą o przetrwanie.
Podjęte wtedy decyzje i wybory będą prześladować wszystkich uczestników wypadku. Nie potrafiąc opuścić bliskich, Finn wciąż czuwa. Tymczasem jej rodzina i przyjaciele zmagają się z rozpaczą i wyrzutami sumienia. Ojciec szuka zemsty na jedynej osobie, którą może obwiniać – poza sobą. Najlepsza przyjaciółka Finn, Mo, odważnie docieka prawdy, kiedy historia ich wypadku zostaje cynicznie przekłamana. Siostra, Chloe, jest gotowa dołączyć do Finn, a matka, która uratowała ich wszystkich, zmaga się z konsekwencjami swoich decyzji. Finn musi odejść, ale jak ma zostawić rodzinę w rozsypce?
Książka zaskakująca i budząca w czytelniku mnóstwo różnorodnych odczuć. Najpierw niedowierzanie, bo jakże to tak! Ta historia dopiero się zaczynała. Miało być tak pięknie! Wspólny rodzinny wyjazd. Może nie rodziny idealnej, może nie do końca szczęśliwej, ale jednak rodziny. To powieść nie tylko pokazująca nam, jak kruche jest życie, jak przewrotny bywa los i jak niczego w życiu nie możemy być pewni. To również książka o tym, że przyjaciel nie zawsze okazuje się przyjacielem, a młody, zdawałoby się nieodpowiedzialny i niedojrzały jeszcze człowiek prędzej zachowa zimną krew i wykaże się odwagą, roztropnością i pomysłowością, niż rzekomo stateczny i mądry dorosły. Pozory mylą.
Weekendowa przygoda zamienia się w mrożącą krew w żyłach traumę. Czy wszystkim uda się wyjść cało z opresji? Czy wszyscy przeżyją? Niestety nie!
Już na samym początku dowiadujemy się o tym, że jedna z nastolatek nie żyje. To ona opowiada nam o tym, co dalej dzieje się z jej rodziną i przyjaciółmi. Miała przed sobą całe życie, a wszystko skończyło się w jednej chwili! Nie ma już przed nią żadnej przyszłości. Nie ma już dla niej żadnej nadziei.
Autorka pokazała nam różne ludzkie charaktery. I te jednoznacznie dobre, i te jednoznacznie złe, i te znajdujące się pomiędzy nimi. Jak sami byśmy się zachowali, gdyby to nam by się przydarzył ten okropny wypadek? Czy bylibyśmy w stanie myśleć racjonalnie, czy ogarnęłaby nas panika, czy myślelibyśmy wówczas o sobie, o swoich bliskich, czy o wszystkich, szczególnie o tych, którzy są bezbronni, którym trzeba pomóc, którzy są ranni, nieprzytomni...
Suzanne Redfearn stawia przed nami wiele pytań, nie daje gotowych odpowiedzi. Uczy nas pokory, zmusza do myślenia, do chwili zadumy. Po zakończonej lekturze długo nie mogłam się pozbierać. Dojść do siebie. Wielokrotnie wracałam myślami do tej historii, analizowałam ją, zastanawiałam się...
"W jednej chwili" to historia wyjątkowa, obok której nie sposób przejść obojętnie. Pokazuje nam różne oblicza moralności, naturę ludzką ze wszystkimi jej zaletami, ale i wadami. Czy wszyscy mają wyrzuty sumienia? Jak silne są więzi międzyludzkie? Wola życia i przetrwania za wszelką cenę?
Całość zainspirowana została wydarzeniem, które miało miejsce, gdy autorka była dzieckiem.
Dlaczego tak często powierzamy to, co najważniejsze-nasze dzieci-innym ludziom? Dlaczego obdarzamy ich tak wielkim zaufaniem? Zastanawialiście się nad tym kiedykolwiek?
Jak zachowaliby się ci opiekunowie naszych dzieci, gdyby doszło do jakiegoś wypadku? Czy zajęliby się nimi jak własnymi? I z drugiej strony, jak sami byśmy się zachowali, gdyby to na nas ciążyła opieka nad dziećmi innych? Czy w momencie wypadku bylibyśmy gotowi im pomóc?
Finn, która opowiada nam powyższą historię to postać odważna, inteligentna, dobra. Od pierwszych chwil zaczynamy darzyć ją wielką sympatią i ogarnia nas żal, że przed nią nie ma już przyszłości. Że nie pójdzie na szkolny bal ze swoim wymarzonym chłopakiem.
Naprawdę polecam "W jednej chwili". Z całego serca. Warto!