sobota, 16 sierpnia 2014

SIEDEM PYTAŃ DO PISARZA Wasz wywiad z Joanną Kruszewską.




Cykl nazywa się Siedem pytań do pisarza, ale autorce tak bardzo przypadły do gustu Wasze pytania, że wybrała ich aż trzynaście i na tyle odpowiedziała. 

 Joanna Kruszewska pochodzi z Białegostoku. To tam mieszkała jako dziecko i nastolatka, uczęszczała do szkoły podstawowej i średniej. Studiowała w Warszawie na Wydziale Pedagogicznym, ale po ukończeniu studiów wróciła w rodzinne strony.
Zadebiutowała w 2009 roku tytułem "Aby do mety". We wrześniu ukaże się Jej kolejna powieść, pod moim patronatem. 




A tymczasem zapraszam na Wasz wywiad z Joanną Kruszewską.

1. Skąd bierze Pani pomysły na książki? Z podpatrywania rzeczywistości? No i kto wymyśla tytuły? Dla mnie są wręcz genialne. "Awaria uczuć", po której następuje "Miłość raz jeszcze?", by w końcu w naszym życiu mogło zagościć "Szczęście spod igły".
 Niestety, pod autorstwem… tytułów, przynajmniej tych wymienionych, nie mogę się podpisać:(. Wydawnictwo wykazuje się wyjątkową inwencją…
Z podpatrywania rzeczywistości… W pewnym sensie tak, bo wyobraźnia może mi podpowiedzieć ogólny zarys przedstawionej historii, ale szczegóły są często z „życia wzięte”. Jakaś zasłyszana anegdota, czyjś zapożyczony fragment przeszłości, coś co da się przekształcić, ubarwić, wplatam w całość czasami zupełnie nieświadomie, dopiero po jakimś czasie zawodna pamięć podsuwa mi konkretne osoby, których to dotyczy. To jedna ze znajomych zderzyła się niefortunnie ze sklepową szybą, to ojciec mojej przyjaciółki w dzieciństwie lepił z popiołu placki… trochę tego się znajdzie:).
Są też rzeczy, które chcę opisać, bo drażnią w pewien sposób, bulwersują i sprawiają, że czuję się bezsilna. Ot, taki mój prywatny sposób na pozbycie się frustracji.


2.  A mnie interesuje pani warsztat pracy. Pisarza w trakcie pracy wyobrażam sobie siedzącego za biurkiem, na którym znajduje się sterta papierów i maszyna do pisania oraz kilka kubków po kawie. W nogach jakiś kocur...To tak pewnie z jakichś starszych wiekiem lektur mam takie skojarzenia... Jak wygląda Pani otoczenie podczas tworzenia, co Pani lubi mieć, co przeszkadza itp.?
 Bardzo dobre skojarzenia. Ja do tego kocura, sterty papierów i kubków po kawie dodaję jeszcze biurko ustawione przy wielkim oknie, z którego widok obowiązkowo rozpościera się na las, albo małe jezioro… w zależności od aktualnego widzimisię.
Tyle w kwestii daleko sięgającej wyobraźni, bo rzeczywistość przenosi mnie do mojej własnej, małej kuchni, gdzie zamiast biurka jest niewielki stół, gra cicho radio, za ścianą zamiast kocura tupta w swoim kółku chomik, a jedynym oknem na świat jest monitor laptopa.
Jeżeli mam pomysł, a w głowie historia jest już praktycznie ”napisana”, wtedy nic mi nie przeszkadza, pakuję się bezceremonialnie w życie swoich bohaterów, zaczęte wątki ciągnę do szczęśliwego, jakżeby inaczej, zakończenia i niewiele jest rzeczy, które mogłyby stanąć mi na przeszkodzie. Między innymi dlatego też, nauczona doświadczeniem, nie wstawiam już niczego na gaz, bo niejeden gulasz, zapomniany, przystał sobie do garnkowego dna.
Aha, a kubki po kawie i z kawą są. W dużych ilościach.


3.  Może mało oryginalne będzie pytanie, ale ciekawi mnie, co skłoniło Panią do pisania?
Najpierw były pamiętniki. Dużo grubych zeszytów, zapisanych skrupulatnie kratka po kratce, później były pliki w komputerze, a na samym końcu pojawiło się pytanie mojego męża – skoro tak lubisz pisać, to może spróbowałabyś się w jakimś artykule? Początkowo pomysł wyśmiałam, no bo jak to, z jakiej racji właściwie mam się brać za coś, czego kompletnie nie potrafię. Ja, pedagog z wykształcenia mam się zmierzyć z dziennikarstwem? Niedorzeczność. Ale rzucone mimochodem pytanie nie dawało mi spokoju, uwierało i pojawiało się w zupełnie nieoczekiwanych momentach pomysłem na artykuł. Dlaczego nie? Napisałam, wysłałam do trzech lokalnych gazet i jedna z nich, ku memu ogromnemu zdumieniu odpowiedziała propozycją współpracy. Okazało się jednak, że krótkie formy wypowiedzi nie są tym, w czym czuję się najlepiej. Coraz głośniej więc zaczęłam marzyć o tym, co kołatało mi się po głowie już od dzieciństwa – może książka…? Udało się:).

4.   Czy można domowym sposobem uszyć sobie szczęście?
Wydaje mi się, że tak…:) Potrzebne są tylko wyjątkowo grube nici cierpliwości, bela kompromisu, no i skrawki codzienności, w których powinno się znaleźć zrozumienie, dystans do siebie i otoczenia, a przede wszystkim radość z życia. Taki mniej więcej jest mój wzór i sposób, a czy się udaje? Oczywiście z różnym skutkiem, czasami podpatruję u innych, sprawdzam, może mają pomysł na lepszy ścieg niż mój, staram się korzystać z ich rad i nie trwać uparcie przy swoim. I chociaż szczęście to ulotna sprawa, bo nici bardzo często się przerywają w zupełnie nieoczekiwanych momentach, a chwilami po prostu brakuje materiału,  nie poprzestaję w wysiłkach krawieckich, bo… warto:)

5. Szczęście to pojęcie względne, dla jednych to zdrowie bliskich, dla drugich dobry samochód i pokaźna suma na koncie, dla trzecich dobra praca.. A czym dla Pani jest to szczęście? Czymś konkretnym? Stanem długoterminowym? Czy raczej (jak dla mnie) zlepkiem wielu momentów, niepowtarzalnych, wywołujących uśmiech na twarzy, pełnych radości..? Czy można być szczęśliwym ciągle?
Wszystko jest możliwe…:) zależy od tego jak kto postrzega to szczęście. Dla mnie jest czymś, co nie podlega żadnej, ściśle określonej definicji. Może być chwilą… nikt mi nie zabierze pierwszego spojrzenia i uśmiechu mojej córki, czy było to dla mnie szczęście? Ze spokojnym sumieniem mogę powiedzieć, że w najczystszej postaci. Może też być chwilą refleksji, swoistym podsumowaniem i docenieniem tego co się posiada i czego los nam łaskawie raczył oszczędzić. Czy można być szczęśliwym ciągle… nie wiem… i nie mogę zdecydować czy właściwie chciałabym…

6. Z jakim pisarzem lub pisarką się Pani utożsamia i mogłaby się Pani porównać? mówimy o stylu, doświadczeniach, ideałach..
Bardzo ciężko zdobyć się na obiektywizm w stosunku do własnej twórczości, dlatego nie jestem w stanie porównać się do nikogo. Czasami czytając jakąś książkę podziwiam styl autora, lub autorki i łapię się na pobożnych, cicho wyrażanych pragnieniach pisania w chociaż odrobinę przybliżony sposób, budowania takich pięknych, okrągłych zdań, wyrażania jasno swoich myśli. Ale podobieństw nigdzie nie znajduję.

7. Gdyby mogłaby Pani zamienić się na 1 dzień w jakąś część garderoby to co by to było:)?
A to zależy jaki byłby to dzień:), czy upalny, słoneczny, czy mroźny, zimowy… Pierwsze jednak co przyszło mi do głowy to sweter. Niewinnym pytaniem wywołała Pani lawinę wspomnień:) i takim swetrem, granatowo – białym, otulającym ciepło w mroźny dzień w górach, chciałabym być.

8. Czy przywiązuje się pani do bohaterów pani książek?
Przywiązałam się do trzech przyjaciółek z „Na trzy sposoby” i „Szczęście spod igły”, może dlatego, że najdłużej z nimi byłam i miałam okazję najbardziej je poznać i polubić? Zdążyły przybrać już całkiem konkretne kształty w mojej wyobraźni, do tego stopnia, że widząc u kogoś jakieś zachowanie, czy gest, notowałam w pamięci – o, tak mogłaby zrobić Iwona, albo Anita… Ale ze spokojnym sumieniem mogę przyznać, że reszta postaci też jest mi bliska, mniej lub bardziej, ale jednak…

9. Gdyby miała się Pani znaleźć w jednej ze swoich książek, to w której i dlaczego akurat w tej?
Wyobrażona rzeczywistość niech taką pozostanie:), ale… ja właściwie w pewnym sensie cały czas jestem w swoich książkach, zwłaszcza w tych, które opisują już białostocką codzienność. Chodzę tymi samymi ulicami co moi bohaterowie, w parku siadam na tej samej ławce co Iwona, Martyna, czy Justyna… zamawiam najchętniej te same smaki lodów. Fikcja więc przeplata się z faktami, a kto wie, może niejednokrotnie byłam całkiem blisko rzeczywistego odpowiednika swojej bohaterki…?

10. Czy pisząc książkę jest Pani jak malarz, który nie pozwala nawet zerknąć na zarys obrazu dopóki go nie skończy? Czy jednak chętnie podsuwa Pani część tekstu bliskim, aby wysłuchać ich sugestii?
O nie! Ja mam problem z tymi, którzy chcieliby ewentualnie rzucić okiem i podsunąć jakieś ciekawe pomysły:), bo absolutnie nie miałabym nic przeciwko. A na poważnie, mam przyjaciółkę, która zawsze jest na bieżąco, znajduje czas na przeczytanie tego co akurat „tworzę” i nie skupiając się na roboczej wersji, jest w stanie wyłapać ogólny sens i podesłać parę konstruktywnych uwag.

11. Co takiego jest w Białymstoku, że postanowiła Pani do niego powrócić ? jakie są ulubione Pani miejsca i jak one wpływają na Pani twórczość ?
Uwielbiam Warszawę, nawet teraz przejeżdżając znajomymi ulicami czuję lekką nostalgię. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, z tego, że to tutaj, w Białymstoku czuję się jak w domu. Warszawa świetnie nadawała się na czas studiów, szybka, hałaśliwa. Białystok jest dla mnie przystanią, w której czas płynie wolniej, a dzięki temu mam go więcej dla swojej rodziny, znajomych. Tu mama woziła mnie wózkiem, mam zdjęcia jako osesek pod tą samą fontanną, pod którą teraz ja trzymam w objęciach swoją córkę. Kontinuum:)

12. Ja się będę powtarzać :). Czy kończąc pisać książkę odczuwa Pani pustkę? Czy czuje Pani że coś Pani zabrano? Czy jest może wręcz przeciwnie i nie ma Pani oporów przed "oddaniem" danej książki światu, czytelnikom? Wiadomo, że oddaje Pani część siebie i chodzi mi o to czy lekko to następuje. 
Lekko nie:). Czuję ulgę, że kolejną rzecz udało mi się doprowadzić do końca, że kolejni bohaterowie znaleźli rozwiązanie życiowych problemów, których sama im przecież namnożyłam. No i smutek – matko kochana, przecież napisałam już wszystko, niczego nowego nie będę w stanie wymyślić. Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, że oddaję część siebie… myślałam tylko o tym, że jeżeli ktoś podczas czytania się uśmiechnie, wzruszy, będzie to dla mnie wyjątkową gratyfikacją. I z tą nadzieją wysyłam zawsze „propozycję wydawniczą” do Repliki.

13. Jak to się dzieję, że Pani książki czytają nie tylko kobiety? Czy jest to taki zamiar by dawać intrygujące tytuły by zachęcić także panów. Pisząc książkę zastanawia się Pani nad grupą odbiorców? P.S Od czasu do czasu lubię zerkać na książki które ma żona na nocnym stoliku ;) 

Co do tytułów – wydawnictwo odpowiada za większość. A czy mężczyźni czytają, tego nie wiem, wiem tylko o jednym, który przeczytał moje książki:). Nie zastanawiam się nad grupą odbiorców, może chwilami coś mocniej ocenzuruję, ale to wszystko. Gdzieś, kiedyś padła sugestia – napisałabyś coś dla facetów, to bym przeczytał. Na co zwięźle i krótko odpowiedziałam – jestem kobietą, więc piszę jak kobieta, ale czy tylko dla kobiet…? Czy jest w ogóle coś takiego jak książki dla kobiet i mężczyzn? 

Wszystkim dziękuję za interesujące pytania, nagroda książkowa czyli egzemplarz "Szczęścia spod igły" trafi do Moniki, za zabawne i niebanalne pytanie dotyczące uszycia szczęścia.  Pozdrawiam i przypominam, że w tym tygodniu mamy w cyklu Siedem pytań do pisarza autorkę książeczek dla dzieci, Pani Renata Piątkowska zgodziła się odpowiedzieć na zadane przez Was pytania. Gdybyście chcieli wygrać ciekawą książeczkę dla swoich dzieci, zapraszam: http://asymaka.blogspot.com/2014/08/siedem-pytan-do-pisarza-renata.html

7 komentarzy:

  1. Fajnie się czyta "nasz wywiad " :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję pani Joannie za odpowiedzi na nasze pytania i gratuluję Monice.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja dziękuję za pytania, które, nie powiem, kazały mi się chwilę dłużej zatrzymać przy pewnych rzeczach i na nowo je sobie uświadomić:)
    dziękuję
    a zwycięzcę naprawdę trudno było wyłonić, tym bardziej dołączam się do gratulacji
    Pozdrawiam serdecznie
    Joanna Kruszewska

    OdpowiedzUsuń
  4. gratulacje dla Moniki. Pani Joannie dziekuje za odpowiedx i życzę dalszych płynnych słów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawy wywiad, dziękujemy za wszystkie odpowiedzi :) Pytanie Moniki podobało mi się już, kiedy je dodała :) Ciekawe i niebanalne, gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super wywiad wyszedł z tych pytań;)

    OdpowiedzUsuń