Cykl nazywa się Siedem pytań do pisarza, ale autorce tak bardzo przypadły do gustu Wasze pytania, że wybrała ich aż trzynaście i na tyle odpowiedziała.
Joanna Kruszewska pochodzi z Białegostoku. To tam mieszkała jako dziecko i nastolatka, uczęszczała do szkoły podstawowej i średniej. Studiowała w Warszawie na Wydziale Pedagogicznym, ale po ukończeniu studiów wróciła w rodzinne strony.
Zadebiutowała w 2009 roku tytułem "Aby do mety". We wrześniu ukaże się Jej kolejna powieść, pod moim patronatem.
1. Skąd
bierze Pani pomysły na książki? Z podpatrywania rzeczywistości? No i kto
wymyśla tytuły? Dla mnie są wręcz genialne. "Awaria uczuć", po której
następuje "Miłość raz jeszcze?", by w końcu w naszym życiu mogło
zagościć "Szczęście spod igły".
Z podpatrywania rzeczywistości… W pewnym sensie tak, bo
wyobraźnia może mi podpowiedzieć ogólny zarys przedstawionej historii, ale
szczegóły są często z „życia wzięte”. Jakaś zasłyszana anegdota, czyjś
zapożyczony fragment przeszłości, coś co da się przekształcić, ubarwić, wplatam
w całość czasami zupełnie nieświadomie, dopiero po jakimś czasie zawodna pamięć
podsuwa mi konkretne osoby, których to dotyczy. To jedna ze znajomych zderzyła
się niefortunnie ze sklepową szybą, to ojciec mojej przyjaciółki w dzieciństwie
lepił z popiołu placki… trochę tego się znajdzie:).
Są też rzeczy, które chcę opisać, bo drażnią w pewien
sposób, bulwersują i sprawiają, że czuję się bezsilna. Ot, taki mój prywatny
sposób na pozbycie się frustracji.
2. A mnie
interesuje pani warsztat pracy. Pisarza w trakcie pracy wyobrażam sobie
siedzącego za biurkiem, na którym znajduje się sterta papierów i maszyna do
pisania oraz kilka kubków po kawie. W nogach jakiś kocur...To tak pewnie z
jakichś starszych wiekiem lektur mam takie skojarzenia... Jak wygląda Pani
otoczenie podczas tworzenia, co Pani lubi mieć, co przeszkadza itp.?
Tyle w kwestii daleko sięgającej wyobraźni, bo rzeczywistość
przenosi mnie do mojej własnej, małej kuchni, gdzie zamiast biurka jest
niewielki stół, gra cicho radio, za ścianą zamiast kocura tupta w swoim kółku
chomik, a jedynym oknem na świat jest monitor laptopa.
Jeżeli mam pomysł, a w głowie historia jest już praktycznie
”napisana”, wtedy nic mi nie przeszkadza, pakuję się bezceremonialnie w życie
swoich bohaterów, zaczęte wątki ciągnę do szczęśliwego, jakżeby inaczej,
zakończenia i niewiele jest rzeczy, które mogłyby stanąć mi na przeszkodzie. Między
innymi dlatego też, nauczona doświadczeniem, nie wstawiam już niczego na gaz,
bo niejeden gulasz, zapomniany, przystał sobie do garnkowego dna.
Aha, a kubki po kawie i z kawą są. W dużych ilościach.
3. Może mało
oryginalne będzie pytanie, ale ciekawi mnie, co skłoniło Panią do pisania?
Najpierw były pamiętniki. Dużo grubych zeszytów, zapisanych
skrupulatnie kratka po kratce, później były pliki w komputerze, a na samym
końcu pojawiło się pytanie mojego męża – skoro tak lubisz pisać, to może spróbowałabyś
się w jakimś artykule? Początkowo pomysł wyśmiałam, no bo jak to, z jakiej
racji właściwie mam się brać za coś, czego kompletnie nie potrafię. Ja, pedagog
z wykształcenia mam się zmierzyć z dziennikarstwem? Niedorzeczność. Ale rzucone
mimochodem pytanie nie dawało mi spokoju, uwierało i pojawiało się w zupełnie
nieoczekiwanych momentach pomysłem na artykuł. Dlaczego nie? Napisałam,
wysłałam do trzech lokalnych gazet i jedna z nich, ku memu ogromnemu zdumieniu
odpowiedziała propozycją współpracy. Okazało się jednak, że krótkie formy
wypowiedzi nie są tym, w czym czuję się najlepiej. Coraz głośniej więc zaczęłam
marzyć o tym, co kołatało mi się po głowie już od dzieciństwa – może książka…?
Udało się:).
4. Czy można
domowym sposobem uszyć sobie szczęście?
Wydaje mi się, że tak…:) Potrzebne są tylko wyjątkowo grube
nici cierpliwości, bela kompromisu, no i skrawki codzienności, w których
powinno się znaleźć zrozumienie, dystans do siebie i otoczenia, a przede
wszystkim radość z życia. Taki mniej więcej jest mój wzór i sposób, a czy się
udaje? Oczywiście z różnym skutkiem, czasami podpatruję u innych, sprawdzam,
może mają pomysł na lepszy ścieg niż mój, staram się korzystać z ich rad i nie
trwać uparcie przy swoim. I chociaż szczęście to ulotna sprawa, bo nici bardzo
często się przerywają w zupełnie nieoczekiwanych momentach, a chwilami po
prostu brakuje materiału, nie
poprzestaję w wysiłkach krawieckich, bo… warto:)
5. Szczęście to pojęcie względne, dla jednych to zdrowie
bliskich, dla drugich dobry samochód i pokaźna suma na koncie, dla trzecich
dobra praca.. A czym dla Pani jest to szczęście? Czymś konkretnym? Stanem
długoterminowym? Czy raczej (jak dla mnie) zlepkiem wielu momentów,
niepowtarzalnych, wywołujących uśmiech na twarzy, pełnych radości..? Czy można
być szczęśliwym ciągle?
Wszystko jest możliwe…:) zależy od tego jak kto postrzega to
szczęście. Dla mnie jest czymś, co nie podlega żadnej, ściśle określonej
definicji. Może być chwilą… nikt mi nie zabierze pierwszego spojrzenia i
uśmiechu mojej córki, czy było to dla mnie szczęście? Ze spokojnym sumieniem
mogę powiedzieć, że w najczystszej postaci. Może też być chwilą refleksji,
swoistym podsumowaniem i docenieniem tego co się posiada i czego los nam
łaskawie raczył oszczędzić. Czy można być szczęśliwym ciągle… nie wiem… i nie
mogę zdecydować czy właściwie chciałabym…
6. Z jakim pisarzem lub pisarką się Pani
utożsamia i mogłaby się Pani porównać? mówimy o stylu, doświadczeniach,
ideałach..
Bardzo ciężko zdobyć się na obiektywizm w stosunku do
własnej twórczości, dlatego nie jestem w stanie porównać się do nikogo. Czasami
czytając jakąś książkę podziwiam styl autora, lub autorki i łapię się na
pobożnych, cicho wyrażanych pragnieniach pisania w chociaż odrobinę przybliżony
sposób, budowania takich pięknych, okrągłych zdań, wyrażania jasno swoich
myśli. Ale podobieństw nigdzie nie znajduję.
7. Gdyby mogłaby Pani zamienić się na 1 dzień w jakąś część
garderoby to co by to było:)?
A to zależy jaki byłby to dzień:), czy upalny, słoneczny,
czy mroźny, zimowy… Pierwsze jednak co przyszło mi do głowy to sweter. Niewinnym
pytaniem wywołała Pani lawinę wspomnień:) i takim swetrem, granatowo – białym,
otulającym ciepło w mroźny dzień w górach, chciałabym być.
8. Czy przywiązuje się pani do bohaterów pani książek?
Przywiązałam się do trzech przyjaciółek z „Na trzy sposoby”
i „Szczęście spod igły”, może dlatego, że najdłużej z nimi byłam i miałam
okazję najbardziej je poznać i polubić? Zdążyły przybrać już całkiem konkretne
kształty w mojej wyobraźni, do tego stopnia, że widząc u kogoś jakieś
zachowanie, czy gest, notowałam w pamięci – o, tak mogłaby zrobić Iwona, albo
Anita… Ale ze spokojnym sumieniem mogę przyznać, że reszta postaci też jest mi
bliska, mniej lub bardziej, ale jednak…
9. Gdyby miała się Pani znaleźć w jednej ze swoich książek,
to w której i dlaczego akurat w tej?
Wyobrażona rzeczywistość niech taką pozostanie:), ale… ja
właściwie w pewnym sensie cały czas jestem w swoich książkach, zwłaszcza w
tych, które opisują już białostocką codzienność. Chodzę tymi samymi ulicami co
moi bohaterowie, w parku siadam na tej samej ławce co Iwona, Martyna, czy
Justyna… zamawiam najchętniej te same smaki lodów. Fikcja więc przeplata się z
faktami, a kto wie, może niejednokrotnie byłam całkiem blisko rzeczywistego
odpowiednika swojej bohaterki…?
10. Czy pisząc książkę jest Pani jak malarz, który nie
pozwala nawet zerknąć na zarys obrazu dopóki go nie skończy? Czy jednak chętnie
podsuwa Pani część tekstu bliskim, aby wysłuchać ich sugestii?
O nie! Ja mam problem z tymi, którzy chcieliby ewentualnie
rzucić okiem i podsunąć jakieś ciekawe pomysły:), bo absolutnie nie miałabym
nic przeciwko. A na poważnie, mam przyjaciółkę, która zawsze jest na bieżąco,
znajduje czas na przeczytanie tego co akurat „tworzę” i nie skupiając się na
roboczej wersji, jest w stanie wyłapać ogólny sens i podesłać parę
konstruktywnych uwag.
11. Co takiego jest w Białymstoku, że postanowiła Pani do
niego powrócić ? jakie są ulubione Pani miejsca i jak one wpływają na Pani
twórczość ?
Uwielbiam Warszawę, nawet teraz przejeżdżając znajomymi
ulicami czuję lekką nostalgię. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, z tego, że to
tutaj, w Białymstoku czuję się jak w domu. Warszawa świetnie nadawała się na
czas studiów, szybka, hałaśliwa. Białystok jest dla mnie przystanią, w której czas
płynie wolniej, a dzięki temu mam go więcej dla swojej rodziny, znajomych. Tu
mama woziła mnie wózkiem, mam zdjęcia jako osesek pod tą samą fontanną, pod
którą teraz ja trzymam w objęciach swoją córkę. Kontinuum:)
12. Ja się będę powtarzać :). Czy kończąc pisać książkę
odczuwa Pani pustkę? Czy czuje Pani że coś Pani zabrano? Czy jest może wręcz
przeciwnie i nie ma Pani oporów przed "oddaniem" danej książki światu,
czytelnikom? Wiadomo, że oddaje Pani część siebie i chodzi mi o to czy lekko to
następuje.
Lekko nie:). Czuję ulgę, że kolejną rzecz udało mi się
doprowadzić do końca, że kolejni bohaterowie znaleźli rozwiązanie życiowych
problemów, których sama im przecież namnożyłam. No i smutek – matko kochana,
przecież napisałam już wszystko, niczego nowego nie będę w stanie wymyślić.
Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, że oddaję część siebie… myślałam tylko
o tym, że jeżeli ktoś podczas czytania się uśmiechnie, wzruszy, będzie to dla
mnie wyjątkową gratyfikacją. I z tą nadzieją wysyłam zawsze „propozycję
wydawniczą” do Repliki.
13. Jak to się dzieję, że Pani książki
czytają nie tylko kobiety? Czy jest to taki zamiar by dawać intrygujące tytuły
by zachęcić także panów. Pisząc książkę zastanawia się Pani nad grupą
odbiorców? P.S Od czasu do czasu lubię zerkać na książki które ma żona na
nocnym stoliku ;)
Co do tytułów – wydawnictwo odpowiada za większość. A czy
mężczyźni czytają, tego nie wiem, wiem tylko o jednym, który przeczytał moje
książki:). Nie zastanawiam się nad grupą odbiorców, może chwilami coś mocniej
ocenzuruję, ale to wszystko. Gdzieś, kiedyś padła sugestia – napisałabyś coś
dla facetów, to bym przeczytał. Na co zwięźle i krótko odpowiedziałam – jestem
kobietą, więc piszę jak kobieta, ale czy tylko dla kobiet…? Czy jest w ogóle
coś takiego jak książki dla kobiet i mężczyzn?
Wszystkim dziękuję za interesujące pytania, nagroda książkowa czyli egzemplarz "Szczęścia spod igły" trafi do Moniki, za zabawne i niebanalne pytanie dotyczące uszycia szczęścia. Pozdrawiam i przypominam, że w tym tygodniu mamy w cyklu Siedem pytań do pisarza autorkę książeczek dla dzieci, Pani Renata Piątkowska zgodziła się odpowiedzieć na zadane przez Was pytania. Gdybyście chcieli wygrać ciekawą książeczkę dla swoich dzieci, zapraszam: http://asymaka.blogspot.com/2014/08/siedem-pytan-do-pisarza-renata.html.
Fajnie się czyta "nasz wywiad " :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pani Joannie za odpowiedzi na nasze pytania i gratuluję Monice.
OdpowiedzUsuńJa dziękuję za pytania, które, nie powiem, kazały mi się chwilę dłużej zatrzymać przy pewnych rzeczach i na nowo je sobie uświadomić:)
OdpowiedzUsuńdziękuję
a zwycięzcę naprawdę trudno było wyłonić, tym bardziej dołączam się do gratulacji
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Kruszewska
gratulacje dla Moniki. Pani Joannie dziekuje za odpowiedx i życzę dalszych płynnych słów :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad, dziękujemy za wszystkie odpowiedzi :) Pytanie Moniki podobało mi się już, kiedy je dodała :) Ciekawe i niebanalne, gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńFajny wywiad :)
OdpowiedzUsuńSuper wywiad wyszedł z tych pytań;)
OdpowiedzUsuń