1. Pisze Pani książki dla dzieci, młodzieży i dla
dorosłych. Jak Pani to robi, że dzieci, jak i dorośli nie odchodzą od książki, dopóki nie przeczytają ostatniego rozdziału? Jak mogłaby Pani scharakteryzować
Swoją twórczość?
Z racji swojego
wieku, doświadczeń życiowych mogę swobodnie rozmawiać zarówno z dziećmi, jak i z
dorosłymi czytelnikami. Pracowałam przez wiele lat z ludźmi dużo od siebie
młodszymi i zawsze miałam z nimi dobry kontakt. Moją twórczą drogę rozpoczęłam
od książek dla dzieci, chcąc dać czytelnikom do ręki nową, polską opowieść,
zgodną z duchem współczesnych czasów. Czy mi się to udało, nie wiem. Po kilku
latach pracy, doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że rynkiem wydawniczym
również rządzi pieniądz.
A ja, jakby na przekór trendom, staram się
pisać zgodnie z własnym widzeniem świata. Pogodnie, bez patosu, ale też mądrze.
Uważam, że sztuka jest nierozerwalnie połączona z misją niesienia głębszych
wartości, które mają pozwolić nam żyć w świecie lepszym, przyjaznym dla
człowieka.
Nigdy nie lekceważę czytelników, bo oni
przecież zawsze mają rację. Słucham krytycznych głosów i starannie je rozważam.
Piszę jednak tak, jakbym pisała dla samej siebie, dlatego może moje książki
uważane są za interesujące. Opowiadane historie muszą mnie porwać. Kiedy tworzę, nie mogę się nudzić lub męczyć. To jest chyba najlepszy przepis na sukces.
Staram się używać języka zrozumiałego dla przeciętnego, nawet nieprzygotowanego
czytelnika, ale moja polszczyzna musi być poprawna i łatwa w przyswajaniu.
Chcąc scharakteryzować swoją twórczość,
powiem krótko:
piszę o
codziennych, może mało ważnych sprawach. Zawsze staram się odnaleźć dobre
strony tego naszego, trudnego przecież, istnienia. Im mniej ciężkich do
pokonania przeszkód mają moi bohaterowie, tym lepiej dla nich. Nie chcę nikogo
pouczać, naprowadzać na jedyne, dobre rozwiązania. Pokazuję ludzi z ich
rozterkami, wadami i wspaniałymi cechami, które niekiedy długo muszą czekać na
zaprezentowanie się światu. Przyjmujemy różne postawy wobec otaczającej nas
rzeczywistości, ale każda z nich może być wartościowa. Tworzę bohaterów
uwikłanych w codzienne problemy, mocno osadzonych w realiach współczesnego
świata, ale potrafiących cieszyć się małymi, codziennymi sukcesami.
2. Czy
urodziła się Pani z myślą: tak będę pisarką, czy też może odkryła Pani swój
talent z późniejszym czasie?
Zdecydowanie niektóre talenty posiadam od
urodzenia. Wewnętrzny strach, skromność czy może zwykła niewiara we własne siły
sprawiły, że chociaż całe swojej życie tworzyłam w głowie rozmaite opowieści,
nigdy nie doczekały się one zapisania i udostępnienia czytelnikom pod ocenę.
Prowadziłam normalne życie, starając się ukrywać wewnętrzną potrzebę pisania.
Pokonanie samej siebie uważam za największy mój sukces. Piszę! Moje książki są
wydawane i trafiają do rąk czytelników… To jest piękne. Czasem myślę, że
powinnam przełamać się szybciej, ale widocznie tak musiało być. Do pisania,
które traktuję bardzo poważnie, należało dorosnąć. Dojrzewałam powoli, ale
udało mi się. Talent, doświadczenie, praca nad stylem i własnymi emocjami dają
mi możliwość ciągłego tworzenia, a to teraz jest całe moje życie.
3. Powiem szczerze, że swoją przygodę z Pani
twórczością zaczęłam od "Berżeretki", później przeczytałam "Ty to
głupia jesteś" i z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę dla
dorosłych, na którą musiałam chwilę czekać i w związku z tym mam pytanie: czy
tworzenie książek w Pani przypadku jest takie, że od pomysłu do finalnego
zakończenia musi upłynąć więcej czasu, czy raczej takie, że książka powstaje w
przysłowiowej minucie?
Bardzo mi miło, że jest Pani moją wierną
czytelniczką. Dziękuję za zainteresowanie napisanymi przeze mnie książkami.
Polecam jeszcze „Gotowe na zmiany” J.
Dwie książki powstały bardzo szybko. Każdą
z nich pisałam mniej więcej około jednego miesiąca, ale teraz żałuję
niepotrzebnego pośpiechu. Z natury jestem osobą bardzo niecierpliwą i działającą
pod wpływem chwili. Dlatego pierwsze napisane książki chciałam od razu widzieć
w rękach czytelników. Teraz już wiem, że wszystko musi jakiś czas we mnie
dojrzewać. Identyfikuję się z bohaterami, poznaję ich. Znam historie ich życia,
motywy kierujące ich postępowaniem. Nie wszystko umieszczam w powieści, ale
sama lepiej rozumiem, co i dlaczego chcę opisać. „Kochanek pani Grawerskiej”
powstawał dwa i pół roku i myślę, że dzięki spokojnemu przyglądaniu się
wymyślonym przeze mnie postaciom, mogłam w pełni oddać kierujące ich
postępowaniem motywy. Fabuła pisała się sama, a ja jedynie dopracowywałam jej
szczegóły, a to jest misterna, długo trwająca praca. Delektuję się teraz
pisanymi opowieściami, pieszczę je, dokładam kolejne zdania, całe akapity.
Jestem pewna, że pośpiech źle wpływa na ostateczną formę powieści. Piszę wolno,
ale za to ciągle, dzięki czemu nadal mam co robić.
4. Jak zachęci Pani mnie do przeczytania
swojej książki? Jakichciał argumentów Pani użyje? Ciekawi mnie
"Kochanek",ale mam kilka innych pozycji...Po którą sięgnąć?
Tyle książek ukazuje się każdego dnia, że
od tego natłoku może zakręcić się nam w głowie. Dziś pisać wszyscy mogą i wielu
z tej możliwości skrzętnie korzysta. Wybrać wartościową lekturę, odpowiadającą
naszym wymaganiom intelektualnym i estetycznym jest naprawdę trudno.
Pomogę Pani ;).
Jeżeli lubi Pani opowieści współczesne,
dziejące się tu i teraz (dziś w Polsce), mówiące o tematach omawianych we
wczorajszych dziennikach – proszę przeczytać „Kochanka pani Grawerskiej”.
Jeżeli interesuje się Pani polityką,
śledzi pani na bieżąco wszystkie wydarzenia i ma swoich ulubionych partyjnych
liderów – zapraszam do przeczytania „Kochanka pani Grawerskiej”.
Jeżeli lubi Pani ciekawe, nietuzinkowe
opowieści obyczajowe, z wielowątkową akcją, gdzie poznajemy ludzkie postawy w
sytuacjach codziennych i tych bardzo wyjątkowych, w trakcie których trzeba zdać
egzamin z wytrwałości, lojalności, miłości i mądrości – serdecznie polecam „Kochanka
pani Grawerskiej”.
Jeżeli lubi Pani sensacyjne wydarzenia,
szybką, trzymającą nas w napięciu akcję i pełną emocji opowieść – proszę
prześledzić losy bohaterów „Kochanka pani Grawerskiej”.
Jeżeli marzy Pani o wielkich porywach
serca lub przeżywa Pani wspaniałą miłość i chce Pani poznać, zgłębić podobne
uczucia, którym poddają się inni ludzie – proszę sięgnąć po „Kochanka pani
Grawerskiej”.
Jeżeli w Pani małżeństwie coś się nie
układa, a próby porozumienia spełzają na niczym – proszę zajrzeć do „Kochanka
pani Grawerskiej”.
Jest jeszcze kilka powodów, ale myślę,
że już wystarczy wyliczania.
Chciałam przekazać czytelnikom dobrze
napisaną, starannie skonstruowaną powieść o zawiłości ludzkich losów, o
uczuciach, które nie bacząc na nasze nastawienie potrafią owładnąć nami bez
reszty. Stawiając bohaterom przeszkody, kładąc im pod nogami kłody, i pchając
ich w przepaść zadaję im pytania o granice zwykłej ludzkiej przyzwoitości.
Pokazując codzienne życie i demaskując wyidealizowane środowiskowe przywileje
starałam się uświadomić czytelnikom, że blichtr i władza nie każdemu dadzą
szczęście. Nie potępiając swoich bohaterów, usprawiedliwiając ich postępowanie
drobnymi lub większymi wadami wynikającymi z niezrozumienia rządzących światem
praw, stworzyłam galerię postaci odzwierciedlających nasze społeczeństwo. A
wszystko bez patosu, napuszonej, wydumanej stylistyki, tak, żeby nie
zastanawiać się, co też chciał autor powiedzieć.
W „Kochanku pani Grawerskiej” każdy
znajdzie coś dla siebie. Trochę polityki, trochę sensacji, trochę miłości,
trochę obyczajowości, trochę humoru, ot tak… Zwykłe życie.
Nie wiem, czy Panią zachęciłam, czy
zniechęciłam…
Dziękuję za zadanie mi tego pytania.
Serdecznie pozdrawiam i zachęcam do
lektury.
5. Kochanek, romans, zdrada... te
słowa są nacechowane negatywnie, od razu oceniamy ewentualnych
"złoczyńców". A czy Pani sądzi, ze czasem zdrada może być usprawiedliwiona...?
Chociaż częściowo?
Oczywiście, że może być
usprawiedliwiona. Problem jest bardzo szeroki i na pewno nie uda mi się go tu
rozwinąć. Powiem jednak, jakie są moje poglądy w tej sprawie.
Życie czasem płata ludziom
nieprzyjemne figle. Miłość przychodzi w chwilach bardzo nieoczekiwanych. Nigdy
nie będę usprawiedliwiała zwykłej, perfidnej zdrady. Żadne zauroczenia,
zapatrzenia i tym podobne brednie nie mogą pozwolić jednemu człowiekowi
upokarzać i niszczyć drugiego. Prawdziwa, zdarzająca się bardzo rzadko, miłość,
ta, nad którą nie można zapanować, która uszczęśliwiając niszczy ludzi
usprawiedliwia nawet zdradę. Pytanie o przyzwoite wybrnięcie z takiej sytuacji
jest jak gwóźdź do trumny. Tu kończą się logiczne argumenty.
Zdradę fizyczną można wybaczyć, z czasem
może zapomnieć. Prawdziwego uczucia, którym partnerka, partner obdarzył inną
osobę nie można zlekceważyć. Po takiej (przecież wcześniej usprawiedliwionej
przeze mnie) zdradzie, nie ma już powrotu do normalności.
Miłość to okropne uczucie. Uskrzydla nas
i zabija jednocześnie. Wiem, co mówię. Emocje związane z miłością, zdradą,
rozpadem małżeństwa są mi znane z autopsji. Udało mi się również przeżyć
wielkie, szczęśliwe uczucia.
Moja Marta Grawerska dużo w życiu
przeszła (piszę o tym w drugiej części książki, która właśnie powstaje). Jej
zdrada nie jest zwykłą zemstą, a ma ona podstawy aby mścić się na mężu. Ona
znajduje człowieka, którego kocha bezgranicznie i którego jedynym sensem życia
staje się miłość do niej. Pani Grawerskiej i jej kochankowi życzę jak
najlepiej.
Nienawidzę zdrady! Nie
cierpię krzywdzić ludzi!
6. Pisanie
książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych?
Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy
widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
W moim wieku
powrót to szkolnych wspomnień jest już wyłącznie widzeniem jak przez mgłę, ale
to akurat pamiętam. Z nauką nigdy nie miałam kłopotów, a język polski był
zawsze moją najsilniejszą stroną. Chodziłam do wielu szkół, często zmieniałam
miejsca zamieszkania lecz każda moja polonistka zawsze dostrzegła we mnie tę
lekkość w pisemnych i ustnych wypowiedziach. Wiele anegdot z życia szkolnego
mogłabym Pani opowiedzieć. Na moim talencie żerowały koleżanki i koledzy. Już w
pierwszej klasie liceum pomagałam czwartoklasistom w przygotowaniach do matury.
Pod każdym moim wypracowaniem klasowym pani profesor umieszczała taką notatkę:
„Krystyna, będziesz pisarką. Czekam na twoją pierwszą powieść”.
W darowany mi
talent tylko ja nie wierzyłam. Całe lata musiałam sama siebie przekonywać, że
potrafię.
Piszę, bo to
lubię. Wydaję, bo są ludzie, którzy uważają, że warto we mnie zainwestować.
Niektórzy nawet czytają, to co napisałam. To kocham!
7. Jest
Pani autorką książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Czy zdarzyło się Pani
porzucenie jakiegoś pomysłu na książkę lub też jakiegoś jej wątku z innych
powodów niż banalność, miałkość? Czy są tematy, których nigdy Pani „nie tknie”,
jeśli tak to jakie i dlaczego?
Uważam, że w
ogólnie rozumianej sztuce nie ma dziś tematów nowych, świeżych. Kwestia polega
na podejściu do problemu i przedstawieniu go w mniej lub bardziej artystyczny
sposób.
Nigdy nie mówię
„nigdy!”. Tego nauczyłam się od życia. Są tematy, których nie chciałabym
opisywać i póki będę mogła, nie zrobię tego. To na przykład narkomania,
alkoholizm, holokaust, wydarzenia historyczne oraz sprawy, o których nie mam
najmniejszego pojęcia.
Nie lubię
fantastyki. Tu odniosę się do porzuconych projektów… Mam taki. Jest nim właśnie
opowieść fantastyczna dla młodzieży. Myślę, że jednak uda mi się ją kiedyś
dokończyć. Ciągle we mnie dojrzewa. Już (tu znów banalność się nam kłania)
kilkakrotnie zmieniałam tok akcji, jej wymowę, i nadal poszukuję tej
najbardziej odpowiedniej drogi.
Nie uznaję
również epatowania okrucieństwem i tego też nie chciałabym robić.
Ale jak już
powiedziałam, nigdy nie mówię „nigdy!”.
I jeszcze
jedno… Unikam wszelkich wątków autobiograficznych, chociaż opisuję wiele
autentycznych wydarzeń. Moje „wnętrzności” chcę mieć na swoim miejscu, a
oczyszczania się przez pisanie nie pochwalam. Pisanie cudzej biografii uważam
za bezczelność.
Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za
zadane mi pytania.
Autorka pytania wyróżnionego kolorem fioletowym wygrywa. Gratuluję i zapraszam do kolejnych konkursów.