Jak stać się szykowną i stylową kobietą?
"Lekcje Madame Chic. Opowieść o tym, jak z szarej myszki stałam się ikoną stylu." to lekko i z rozmysłem napisany poradnik dla osób, które chcą być lepsze, mądrzejsze, piękniejsze, wyrobić sobie styl, dowiedzieć się czegoś o Francuzkach, ale i o samych sobie. Właściwie to książka, po którą może sięgnąć każda kobieta, bo chyba wszystkie mogą tu znaleźć coś dla siebie. Osobiście nie przepadam za długimi dyskusjami na temat kosmetyków, czy ubioru, ale tutaj nie raziło mnie to zbytnio, wręcz przeciwnie, autorka potrafi z zainteresowaniem, ciekawie opisywać poszczególne tematy dotyczące cery, dbania o siebie, zastanawiania się nad tym, jak wyglądamy, czy szanujemy siebie, jak się prezentujemy, jak widzą nas inni po prostu. Dowiadujemy się też wiele na temat zwyczajów Francuzów, skąd biorą energię kobiety we Francji, czym się kierują, do czego przykładają większą uwagę, a co jest dla nich mało istotne.
Studentka wyjeżdża na wymianę, mieszkanka Kalifornii próbuje odnaleźć się w zupełnie nowym świecie, szkoli język, którym na początku posługuje się raczej słabo. Przygląda się rodzinie, u której mieszka, zauważa, jak bardzo różnią się jej rodacy od Francuzów. Tutaj jada się w spokoju, razem, celebruje posiłki, nie ma pośpiechu, stresu, nikt się nie odchudza, choć jedzenie nie należy do niskokalorycznych. Chadza się do restauracji, nie je się w biegu, wszystko ze smakiem i gustem. Jak można pomieścić wszystkie swoje ubrania w maleńkiej szafie, do której wejdzie może 10 sztuk ubrań? Francuzi są przecież tacy eleganccy! To niewiarygodne, ale naprawdę wystarcza im wspomniana przed chwila ilość odzienia. Czy my potrafilibyśmy tak żyć?
Książka odpowiada na masę intrygujących odpowiedzi, uczy tego, że podjadanie jest nie na miejscu, że warto pić spore ilości wody, że trzeba mieć poczucie własnej wartości i pewność siebie, nawet, jeśli zdarzy nam się popełnić gafę, można to zbyć śmiechem, żartem! Starać się wyglądać jak najlepiej, by inni oglądali się za Tobą, by dostrzegali urodę, czy inne walory, zadbaną cerę, niebanalną fryzurę, inteligencję, czy oczytanie. To przecież lektura nie tylko o kosmetykach, o tym, jak zrobić makijaż i nadal wyglądać naturalnie, autorka zachęca nas również do chodzenia do teatru, kina, do oglądania filmów, czytania gazet, książek, do rozwijania umysłu, do poznawania nowych słów i korzystania z nich, do rozwijania swoich pasji, do tego, by nigdy nie zaniedbywać się intelektualnie!
" Czytaj jak najwięcej. Ja staram się czytać jedną lub dwie książki tygodniowo. Czytanie to świetna gimnastyka umysłu, która rozwija wyobraźnię i przynosi o wiele większą satysfakcję niż oglądanie telewizji. Im więcej czytasz, tym większego apetytu nabierasz na kolejne lektury."*
*cytat pochodzi z książki
Poradnik, który właściwie poradnikiem nie jest, przynajmniej nie takim typowym, nudnym, z suchymi informacjami. Autorka ciekawie oprowadza nas po swoich zwyczajach, opowiada nam, jak zachowywać się i jak myśleć, by żyło nam się lepiej, łatwiej, wygodniej, by postrzegano nas jako osoby tajemnicze, elokwentne, mądre i modne, mające własne zdanie i własny styl. Ważne, by we wszystkim zachować umiar, pozostać mimo wszystko sobą, cokolwiek robimy. Książkę polecam, warta uwagi, czyta się ją szybko, jest zabawna, niebanalna, ciekawa.
"Lekcje Madame Chic." Jennifer L. Scott, Wydawnictwo Literackie, 2013
Na koniec dodam kilka moich zdjęć z Paryża, jakoś tak mnie ta książka nastroiła na wspomnienia związane z tym miastem :) To była cudowna wyprawa i z chęcią jeszcze raz bym tam pojechała...
piątek, 30 sierpnia 2013
"Przewrotność dobra" Jolanta Kwiatkowska
Cienka nić granicy między dobrem a złem...
Poznanie twórczości Jolanty Kwiatkowskiej rozpoczęłam od "Przewrotności dobra" i uważam, że to był wybór idealny. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, wstrząsnęła mną i wyczerpała mnie emocjonalnie. Nie da się przejść obok niej obojętnie i każdy czytelnik powinien ją przeczytać, zrozumieć i polecać swoim znajomym, by jak najwięcej osób mogło poznać tragiczną historię naszej Dorotki. Tytuł trafiony w stu procentach, a zawartość powieści daje do myślenia, pobudza nasze szare komórki. To nie jest lekka, łatwa i przyjemna lektura, ale naprawdę jest to kawał świetnej literatury!
"Przewrotność dobra" to doskonale napisana historia młodej dziewczyny, bardzo samotnej i zagubionej. Od dziecka los jej nie szczędził, nie dawał taryfy ulgowej i właśnie to jej traumatyczne dzieciństwo określiło, jaka stanie się będąc dorosłą kobietą. Odcisnęło na niej swe piętno, wywarło wpływ na jej postrzeganie świata, zatarło granicę między dobrem a złem. Dorotka przestała widzieć między nimi różnicę.
Mamy tu tak wnikliwą analizę postaci, przedstawiona jest ona w sposób znakomity, zaczynamy ją rozumieć, nie oceniamy, a kibicujemy jej, litujemy się nad nią, bo w gruncie rzeczy nie jest to do końca zła, pozbawiona sumienia kobieta. Raz Dorotka, raz Dorota, pielęgnuje w sobie z zadziwiającą precyzją tak dobro, jak i zło, miesza te dwa składniki w taki sposób, że czasem nie wiemy już, co było dobrem, a co złem, co było bielą, a co czernią. Idealnie wykreowana bohaterka, przemyślana, dopracowana, mamy tu istne studium psychologiczne, trudną do oceny postać Doroty. Do samego końca nie wiadomo, jak skończy się ta historia, co będzie dobrym zakończeniem, co da jej szczęście i spokój, co mogłoby jej pomóc.
Dorotka znalazła jedyny z możliwych sposobów na to, by poradzić sobie w sytuacji, w jakiej się znalazła. Nic innego nie przyszło jej do głowy, nie miała w nikim oparcia, nikt nie chciał jej pomóc, więc musiała sobie jakoś radzić. Biedne, małe dziecko, jakich niestety nie brakuje tuż obok nas, zagubione, zalęknione... wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć...niestety...
W dorosłym życiu to dziecko pozostało w niej, nie odeszło, pomimo wielu prób ta mała, zastraszona dziewczynka, ta dobra Dorotka nie zniknęła. Czy teraz, gdy już stała się pełnoletnia, uwolniła się od duchów przeszłości, czy było to możliwe? Dodatkowo, pomimo dojrzałości nadal natrafiała na osoby pozbawione skrupułów, po prostu chore, koszmar trwał.
Czasem musiałam głośno odetchnąć i przerwać lekturę, bo jak dla mnie było to zbyt wiele, wyobraźnia szalała, emocje nie dawały mi spokoju, targało mną wiele uczuć.
Książka powinna robić wrażenie. Jeżeli jesteśmy w stanie tak bardzo się w nią wczuć, że zapominamy o otaczającej nas rzeczywistości, to trafiliśmy idealnie. Powoduje gęsią skórkę, włosy jeżą się nam na głowie, nie jesteśmy w stanie tak po prostu o niej zapomnieć, przejść nad tym, co przeczytaliśmy do porządku dziennego, bo jak to możliwe? Los bywa niesprawiedliwy, wokół nas zapewne jest niejedno okaleczone dziecko w skórze dorosłego człowieka, oby jednak było takich osób jednak jak najmniej.
Kluczowe słowo w tej historii to manipulacja. Nasza bohaterka uczy się jej od lat dziecięcych, poddawana jej jest każdego dnia, by wreszcie sama stać się jej mistrzynią. Tworzy rzeczywistość tak, by wyszło to na dobre tylko jej samej. Wielka to sztuka, bo nikt nie jest w stanie zorientować się, jaka naprawdę jest nasza bohaterka, kreuje się bowiem na osobę miłą, sympatyczną osobę. A jaka jest prawda? Czy Dorota to ucieleśnienie zła?
"Przewrotność dobra" to powieść, którą po prostu trzeba przeczytać. Dzięki niej możemy dowiedzieć się wiele o samych sobie. Odpowiedzieć na pytania, których nigdy nie zadawaliśmy. Przemyśleć znaczenie słowa "dobro" w odniesieniu do wielu różnych sytuacji, jak też zastanowić się nad tym, co było złe w naszym życiu, z czego to wynikało, skąd się wzięło? Polecam całym sercem.
"Przewrotność dobra" Jolanta Kwiatkowska, Wydawnictwo Dobra Literatura, 2012
Za możliwość poznania losów Dorotki z całego serca dziękuję autorce, proszę o więcej takich historii :)
Poznanie twórczości Jolanty Kwiatkowskiej rozpoczęłam od "Przewrotności dobra" i uważam, że to był wybór idealny. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, wstrząsnęła mną i wyczerpała mnie emocjonalnie. Nie da się przejść obok niej obojętnie i każdy czytelnik powinien ją przeczytać, zrozumieć i polecać swoim znajomym, by jak najwięcej osób mogło poznać tragiczną historię naszej Dorotki. Tytuł trafiony w stu procentach, a zawartość powieści daje do myślenia, pobudza nasze szare komórki. To nie jest lekka, łatwa i przyjemna lektura, ale naprawdę jest to kawał świetnej literatury!
"Przewrotność dobra" to doskonale napisana historia młodej dziewczyny, bardzo samotnej i zagubionej. Od dziecka los jej nie szczędził, nie dawał taryfy ulgowej i właśnie to jej traumatyczne dzieciństwo określiło, jaka stanie się będąc dorosłą kobietą. Odcisnęło na niej swe piętno, wywarło wpływ na jej postrzeganie świata, zatarło granicę między dobrem a złem. Dorotka przestała widzieć między nimi różnicę.
Mamy tu tak wnikliwą analizę postaci, przedstawiona jest ona w sposób znakomity, zaczynamy ją rozumieć, nie oceniamy, a kibicujemy jej, litujemy się nad nią, bo w gruncie rzeczy nie jest to do końca zła, pozbawiona sumienia kobieta. Raz Dorotka, raz Dorota, pielęgnuje w sobie z zadziwiającą precyzją tak dobro, jak i zło, miesza te dwa składniki w taki sposób, że czasem nie wiemy już, co było dobrem, a co złem, co było bielą, a co czernią. Idealnie wykreowana bohaterka, przemyślana, dopracowana, mamy tu istne studium psychologiczne, trudną do oceny postać Doroty. Do samego końca nie wiadomo, jak skończy się ta historia, co będzie dobrym zakończeniem, co da jej szczęście i spokój, co mogłoby jej pomóc.
Dorotka znalazła jedyny z możliwych sposobów na to, by poradzić sobie w sytuacji, w jakiej się znalazła. Nic innego nie przyszło jej do głowy, nie miała w nikim oparcia, nikt nie chciał jej pomóc, więc musiała sobie jakoś radzić. Biedne, małe dziecko, jakich niestety nie brakuje tuż obok nas, zagubione, zalęknione... wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć...niestety...
W dorosłym życiu to dziecko pozostało w niej, nie odeszło, pomimo wielu prób ta mała, zastraszona dziewczynka, ta dobra Dorotka nie zniknęła. Czy teraz, gdy już stała się pełnoletnia, uwolniła się od duchów przeszłości, czy było to możliwe? Dodatkowo, pomimo dojrzałości nadal natrafiała na osoby pozbawione skrupułów, po prostu chore, koszmar trwał.
Czasem musiałam głośno odetchnąć i przerwać lekturę, bo jak dla mnie było to zbyt wiele, wyobraźnia szalała, emocje nie dawały mi spokoju, targało mną wiele uczuć.
Książka powinna robić wrażenie. Jeżeli jesteśmy w stanie tak bardzo się w nią wczuć, że zapominamy o otaczającej nas rzeczywistości, to trafiliśmy idealnie. Powoduje gęsią skórkę, włosy jeżą się nam na głowie, nie jesteśmy w stanie tak po prostu o niej zapomnieć, przejść nad tym, co przeczytaliśmy do porządku dziennego, bo jak to możliwe? Los bywa niesprawiedliwy, wokół nas zapewne jest niejedno okaleczone dziecko w skórze dorosłego człowieka, oby jednak było takich osób jednak jak najmniej.
Kluczowe słowo w tej historii to manipulacja. Nasza bohaterka uczy się jej od lat dziecięcych, poddawana jej jest każdego dnia, by wreszcie sama stać się jej mistrzynią. Tworzy rzeczywistość tak, by wyszło to na dobre tylko jej samej. Wielka to sztuka, bo nikt nie jest w stanie zorientować się, jaka naprawdę jest nasza bohaterka, kreuje się bowiem na osobę miłą, sympatyczną osobę. A jaka jest prawda? Czy Dorota to ucieleśnienie zła?
"Przewrotność dobra" to powieść, którą po prostu trzeba przeczytać. Dzięki niej możemy dowiedzieć się wiele o samych sobie. Odpowiedzieć na pytania, których nigdy nie zadawaliśmy. Przemyśleć znaczenie słowa "dobro" w odniesieniu do wielu różnych sytuacji, jak też zastanowić się nad tym, co było złe w naszym życiu, z czego to wynikało, skąd się wzięło? Polecam całym sercem.
"Przewrotność dobra" Jolanta Kwiatkowska, Wydawnictwo Dobra Literatura, 2012
Za możliwość poznania losów Dorotki z całego serca dziękuję autorce, proszę o więcej takich historii :)
czwartek, 29 sierpnia 2013
"Trudna miłość" Gabriela Gargaś
A miało być tak pięknie…
Nazwisko autorki obijało mi się o uszy już wielokrotnie, ale
„Trudna miłość” to pierwsze moje spotkanie z twórczością Gabrieli Gargaś.
Pisarka należy do optymistek i marzycielek, wierzy w miłość, ale jak kot chadza
własnymi dróżkami. Ma na swoim kącie trzy powieści, „Trudna miłość” to
najnowsza z książek wydanych przez nią.
Ten tytuł wzbudził we mnie wiele skrajnych emocji, zaskoczył
mnie niejednokrotnie, oburzył, wzruszył, dał do myślenia. Poznajemy tu „kurę
domową”, która jest nieszczęśliwa, niespełniona w roli matki i żony, czegoś w
jej życiu brakuje. To historia jednej z nas, dotyczy problemów, z jakimi boryka
się mnóstwo kobiet, jest o naszej codzienności i próbie wyrwania się z niej.
Znudzona, prawie 40-letnia Natalia potrzebuje zmiany, radykalnej, takiej, która
pomoże jej wyrwać się z nudnej rzeczywistości. Radzi sobie z tym wszystkim tak,
jak potrafi, zaczyna spotykać się z Nieznajomym, mężczyzną tajemniczym, o
którym nie chce wiedzieć zbyt wiele, właściwie tyle, co nic… Czuje się
doceniana, lubi ten dreszczyk emocji, a nowo poznany człowiek zdaje się być
spełnieniem jej pragnień i marzeń. Czy naprawdę tak jest? Do czego może posunąć
się kobieta potrzebująca odmiany? Czy zniszczy to wszystko, co latami budowała
z własnym mężem?
„Trudna miłość” to książka pełna emocji, skomplikowanych
relacji, niełatwych uczuć. Życie Natalii ulegnie diametralnej zmianie, tylko
czy o to jej chodziło, czy warto było marzyc o inności? Całe jej życie zostanie
wywrócone do góry nogami, ale dzięki temu wreszcie zrozumie, co jest ważne, jak
żyć. Stanie się kobietą silną i nareszcie zacznie się spełniać w wymarzonej
pracy, nabierze szacunku do samej siebie.
Ciekawą postacią w tej powieści jej przyjaciółka głównej
bohaterki, Małgosia. Relacja, jaka panuje między kobietami jest trwała i
prawdziwa, budowana przez lata, oparta na szacunku i przyjaźni, której nikt i
nic nie będzie w stanie zniszczyć. Może nie zawsze jednej i drugiej układa się
w związkach z mężczyznami, ale na pewno mogą liczyć na siebie nawzajem w każdej
sytuacji.
Gabriela Gargaś zaskoczyła mnie, spodziewałam się taniego
romansu, a okazało się, że to powieść idealna dla mnie. Powodowała wzruszenie,
zadziwienie, bohaterowie wykreowani przez autorkę są świetnie nakreśleni, a
sytuacje możliwe w prawdziwym życiu. Różne oblicza miłości przedstawione przez
pisarkę wielokrotnie wzbudzały we mnie skrajne uczucia, skłaniały do refleksji
i zadumy. Z chęcią przeczytam wszystko, co wyszło spod pióra Gabrieli Gargaś, a
„Trudną miłość” polecam jak najbardziej.
Trudna miłość Gabriela Gargaś, Wydawnictwo Damidos, 2013
Za ten tytuł dziękuję Wydawnictwu Damidos, jak również portalowi DlaLejdis.pl, z którym tym właśnie tekstem kończę współpracę trwającą kilka miesięcy. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie Paulinę, współpracowało mi się z Tobą rewelacyjnie :)
Miseczka szczęścia Aneta Rzepka
Uwierzyć w siebie, iść dalej do przodu i mieć nadzieję, na lepsze...
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Anety Rzepki było bardzo ciekawym i zaskakującym doświadczeniem. Nie wiem dlaczego byłam przekonana, że to debiutująca autorka, podczas, gdy może ona poszczycić się już kilkoma udanymi publikacjami. Pisarka ukończyła filologię polską, marzy o drewnianej chatce w górach, choć mieszka w stolicy. Debiutowała w roku 2010 tytułem "Tohańska branka".
"Miseczka szczęścia" to doskonała propozycja dla osób, które szukają w literaturze miłości, chcą pomarzyć, przenieść się w inną rzeczywistość, wczuć się w losy bohaterki powieści. Bynajmniej życie Patrycji nie jest usłane różami, boryka się ona z prozaicznymi problemami, dotykającymi wielu polskich rodzin. Stara się z całych sił, ciężko pracując, zdobywając wiedzę i nabierając doświadczenia, wyjść z tej niewesołej sytuacji, by uwolnić się od toksycznej rodzicielki. Jak to się zakończy? Czy uda jej się być szczęśliwą?
Nie wierzy w siebie, uważa, że nie może spotkać jej nic dobrego, że nikt nigdy jej nie pokocha, a jeśli się myli? A może los chce jej spłatać nie lada figla, może czeka na nią niespodzianka w postaci przystojnego, choć także poturbowanego życiowo mężczyzny? Czy tych dwoje ma szansę na udany związek, pełen szacunku, zaufania, miłości?
Jest i Renata, matka dwóch dziewczynek, która po wielu upokorzeniach i cierpieniach, po tym, co znosiła przez lata, nie skarżąc się i nie prosząc nikogo o pomoc, postanawia nareszcie się uwolnić. Zaczyna i ona składać swoje życie na nowo, składać w całość porozrzucane po kątach fragmenty swojej życiowej układanki. Znajduje pracę, poznaje Piotra, który początkowo zachowuje się co najmniej dziwnie, ale i on jest okaleczony przez los i dlatego nie zawsze bywa wesoły czy miły i skory do żartów.
Jak rozwinie się znajomość jednej i drugiej pary, czy dane im będzie poczuć się choć przez chwile wyjątkowo, cudownie, zachłysnąć się szczęściem? Napić się z tej miseczki odrobiny napoju, zamoczyć choć usta?
"Miseczkę szczęścia" czyta się wyjątkowo szybko, można tu spotkać wiele ciekawych wątków, bohaterów z krwi i kości, jak najbardziej prawdopodobnych, z prawdziwymi emocjami, kłopotami, opisanych interesująco i zajmująco. Książka przemyślana, szczegóły dopracowane, całość utrzymana w dobrym stylu, zasługuje na uwagę czytelnika. Autorka udowadnia nam, że każdy zasługuje na szansę, że nie jest ważne, z jakiej rodziny pochodzimy, w jakich warunkach byliśmy wychowywani, że to nie przesądza, jakim staniemy się człowiekiem, jacy będziemy w dorosłym życiu. Tak wiele zależy przecież od nas samych.
"Miseczka szczęścia" pokazuje nam różne sytuacje, jakie mogą nas w życiu spotkać, wskazuje drogę, daje nadzieję, jak w życiu: w niektórych momentach możemy się śmiać, w innych rozpaczać, ale nie należy się nigdy poddawać. Warto być optymistą, czerpać, ile się da i wierzyć w to, że po burzy wychodzi słońce.
Aneta Rzepka dobrze przygotowała się do tematu, zanim stworzyła tę powieść. Osadziła ją mocno w realiach naszych czasów. Jak teraz radzą sobie ludzie, którzy mają problemy? Szukają osób, z podobnymi, jak oni kłopotami, w internecie, na blogach, czy częściej, jak w tym przypadku na forach internetowych. Nawiązane w ten sposób znajomości przeradzają się czasem w przyjaźń, czasami nawet w miłość, choć innym razem mogą okazać się niebywale niebezpieczne, nigdy nic nie wiadomo. We wszystkim warto zachować umiar i rozsądek.
Z wielkim zainteresowaniem chłonęłam poszczególne strony tej historii, napisanej lekko i bez wymuszenia. Polecam.
Miseczka szczęścia Aneta Rzepka, Wydawnictwo Replika, 2013.
Za mój egzemplarz "Miseczki szczęścia" dziękuję autorce. Wygrałam go w konkursie :)
Recenzja bierze udział w konkursie:
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Anety Rzepki było bardzo ciekawym i zaskakującym doświadczeniem. Nie wiem dlaczego byłam przekonana, że to debiutująca autorka, podczas, gdy może ona poszczycić się już kilkoma udanymi publikacjami. Pisarka ukończyła filologię polską, marzy o drewnianej chatce w górach, choć mieszka w stolicy. Debiutowała w roku 2010 tytułem "Tohańska branka".
"Miseczka szczęścia" to doskonała propozycja dla osób, które szukają w literaturze miłości, chcą pomarzyć, przenieść się w inną rzeczywistość, wczuć się w losy bohaterki powieści. Bynajmniej życie Patrycji nie jest usłane różami, boryka się ona z prozaicznymi problemami, dotykającymi wielu polskich rodzin. Stara się z całych sił, ciężko pracując, zdobywając wiedzę i nabierając doświadczenia, wyjść z tej niewesołej sytuacji, by uwolnić się od toksycznej rodzicielki. Jak to się zakończy? Czy uda jej się być szczęśliwą?
Nie wierzy w siebie, uważa, że nie może spotkać jej nic dobrego, że nikt nigdy jej nie pokocha, a jeśli się myli? A może los chce jej spłatać nie lada figla, może czeka na nią niespodzianka w postaci przystojnego, choć także poturbowanego życiowo mężczyzny? Czy tych dwoje ma szansę na udany związek, pełen szacunku, zaufania, miłości?
Jest i Renata, matka dwóch dziewczynek, która po wielu upokorzeniach i cierpieniach, po tym, co znosiła przez lata, nie skarżąc się i nie prosząc nikogo o pomoc, postanawia nareszcie się uwolnić. Zaczyna i ona składać swoje życie na nowo, składać w całość porozrzucane po kątach fragmenty swojej życiowej układanki. Znajduje pracę, poznaje Piotra, który początkowo zachowuje się co najmniej dziwnie, ale i on jest okaleczony przez los i dlatego nie zawsze bywa wesoły czy miły i skory do żartów.
Jak rozwinie się znajomość jednej i drugiej pary, czy dane im będzie poczuć się choć przez chwile wyjątkowo, cudownie, zachłysnąć się szczęściem? Napić się z tej miseczki odrobiny napoju, zamoczyć choć usta?
"Miseczkę szczęścia" czyta się wyjątkowo szybko, można tu spotkać wiele ciekawych wątków, bohaterów z krwi i kości, jak najbardziej prawdopodobnych, z prawdziwymi emocjami, kłopotami, opisanych interesująco i zajmująco. Książka przemyślana, szczegóły dopracowane, całość utrzymana w dobrym stylu, zasługuje na uwagę czytelnika. Autorka udowadnia nam, że każdy zasługuje na szansę, że nie jest ważne, z jakiej rodziny pochodzimy, w jakich warunkach byliśmy wychowywani, że to nie przesądza, jakim staniemy się człowiekiem, jacy będziemy w dorosłym życiu. Tak wiele zależy przecież od nas samych.
"Miseczka szczęścia" pokazuje nam różne sytuacje, jakie mogą nas w życiu spotkać, wskazuje drogę, daje nadzieję, jak w życiu: w niektórych momentach możemy się śmiać, w innych rozpaczać, ale nie należy się nigdy poddawać. Warto być optymistą, czerpać, ile się da i wierzyć w to, że po burzy wychodzi słońce.
Aneta Rzepka dobrze przygotowała się do tematu, zanim stworzyła tę powieść. Osadziła ją mocno w realiach naszych czasów. Jak teraz radzą sobie ludzie, którzy mają problemy? Szukają osób, z podobnymi, jak oni kłopotami, w internecie, na blogach, czy częściej, jak w tym przypadku na forach internetowych. Nawiązane w ten sposób znajomości przeradzają się czasem w przyjaźń, czasami nawet w miłość, choć innym razem mogą okazać się niebywale niebezpieczne, nigdy nic nie wiadomo. We wszystkim warto zachować umiar i rozsądek.
Z wielkim zainteresowaniem chłonęłam poszczególne strony tej historii, napisanej lekko i bez wymuszenia. Polecam.
Miseczka szczęścia Aneta Rzepka, Wydawnictwo Replika, 2013.
Za mój egzemplarz "Miseczki szczęścia" dziękuję autorce. Wygrałam go w konkursie :)
Recenzja bierze udział w konkursie:
Małgorzata Warda "Jak oddech"
To moje drugie spotkanie z twórczością Małgorzaty Wardy. Pierwsze odbyło się przy okazji książki, która nadal tkwi w mojej pamięci głęboko, która poruszyła mnie do głębi, a mowa o "Dziewczynce, która widziała zbyt wiele" KLIK do mojej recenzji>. Dzięki tej właśnie powieści postanowiłam przeczytać wszystko, co wyszło spod pióra autorki.
"Jak oddech" to najnowszy tytuł pani Wardy, który czytałam w formie nowoczesnej, za pomocą czytnika, choć nie jestem w pełni przekonana do takiego poznawania książki. Szczerze mówiąc wolę tradycyjne, papierowe wydanie, głównie z tego powodu, że w wersji elektronicznej nie mogłam poczuć klimatu, zagłębić się w tę historię tak, jak bym chciała, ponieważ po każdym rozdziale pojawiał się komunikat, że mam nie kopiować, nie rozpowszechniać, i tak dalej, wraz z moim imieniem i nazwiskiem. Czułam się co najmniej dziwnie, gdyż po pierwsze nie rozdaję e-booków, po drugie nie sprzedaję egzemplarzy recenzenckich. Czytam, piszę i recenzuję, jak też prowadzę blog dla własnej i wątpliwej, ale może jednak, czytelników przyjemności, na pewno nie dla pieniędzy.
Po tej historii już nic nie będzie takie samo...
"Jak oddech" to książka, obok której nie można przejść obojętnie, potrafi wzbudzić w czytelniku niebywałe emocje, wyzwolić w nas ogromne wzruszenie i prawdziwe uczucia. We wstępie pisarka wyjaśnia nam, skąd wziął się pomysł, by opisać losy zaginionej osoby, by poruszyć właśnie taki temat, trudny, bolesny, ale na pewno potrzebny, ponieważ stale aktualny i wciąż dotykający tak wiele rodzin. Nie jestem w stanie nawet sobie wyobrazić ogromu cierpienia, bólu, niepokoju, lęku, wszystkiego tego, z czym borykają się bliscy osoby zaginionej, porwanej, poszukiwanej. To ponad moje siły. Szczerze podziwiam ludzi, którzy wyszli bez szwanku z tak dramatycznej sytuacji, którym udało się odzyskać całą i zdrową ukochaną córkę, syna, czy innego poszukiwanego, o którego się zamartwiali, odchodząc od zmysłów i rwąc sobie włosy z głowy. Nie jestem w stanie pojąć tego, co musieli przeżyć, bo to naprawdę wielka trauma.
Ta historia opowiedziana jest przez Jasmin, to ona zaznajamia nas ze swoją mamą, przedstawia nam też Staszka i jego rodzicielkę Alicję, którzy muszą uciekać w środku nocy. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie możemy do końca pojąć powagi tej sytuacji, wybudzona ze snu młoda dziewczyna wraz z mamą pędzą na ratunek przyjaciółce i jej synowi. Co się stało, dlaczego zostawiają dwuletnie swoje życie daleko za sobą, by schronić się gdzieś, by przeczekać? To Jasmin wyjaśnia nam krok po kroku relacje panujące między tymi dwiema dorosłymi kobietami, między dziećmi, to ona przedstawia nam po kolei poszczególne fakty, oprowadza nas po zakamarkach niezbyt wesołych wspomnień, swoich, swojej mamy, lecz również Alicji i Staszka. Powoli zaczynamy rozumieć, o czym jest ta powieść, że nie będzie tu lekko, łatwo i przyjemnie, że odkrywane po kolei tajemnice zadziwią nas, zaskoczą, spowodują żal, gniew, bunt, będziemy mieli ochotę krzyczeć, że to niesprawiedliwe, że tak być nie może, iż to nie powinno mieć miejsca. W trakcie czytania niejednokrotnie otrzemy łzę, będziemy poruszeni, przejęci, targać będą nami ogromne emocje, bo Małgorzata Warda nie oszczędzi czytelnika, nie pozwoli, by czytał obojętnie, bez poczucia czegokolwiek. Jej język, jej styl, będzie tak obrazowo, tak realistycznie, dogłębnie, prawdziwie do bólu...
Poczujemy się jak Jasmin, przeżyjemy wraz z nią całą historię, przejdziemy jak ona wyboistą drogę, niejeden raz się potykając, upadając, otrzepując się, wspierając, czym popadnie, by dalej brnąć w zagmatwaną i pełną sekretów opowieść. Jak można przeżyć dzieciństwo pełne trosk, patologii, smutku i samotności bez szwanku? Czy możliwe jest, byśmy znali kogoś przez całe życie i jednocześnie tak niewiele o nim wiedzieli?
Jasmin i Staszek od zawsze są sobie bliscy, połączeni niewidzialną, trudną do rozerwania więzią. W dzieciństwie przyjaźnią się, by jako młodzi, dorośli już ludzie stać się sobie najbliższymi osobami na świecie. Kochają się, chcą na zawsze być razem, ale pojawiają się problemy niełatwe do przeskoczenia, czy ominięcia. Po pewnym czasie Staszek znika, wychodzi z domu, do pracy i ... niestety nie wraca. Co się z nim dzieje, czy uda się go odnaleźć, czy pojmiemy o co w tym wszystkim chodzi?
Jasmin zrobi wszystko, by tylko dowiedzieć się prawdy, nawet gorzkiej i trudnej do przełknięcia, ona po prostu musi wiedzieć, co stało się z jej jedyną prawdziwą miłością. Nie spocznie, nie zawaha się, spróbuje wszelkich dostępnych metod, nie tylko tych racjonalnych.
Małgorzata Warda rewelacyjnie stopniuje napięcie, umiejętnie odsłania nam kolejne fragmenty układanki, pokazuje, że nic nie musi być jednoznaczne i z góry pewne, że może nam się tylko wydaje, iż jest tak, a nie inaczej? Muszę przyznać, że choć książkę tę czytałam już jakiś czas temu nadal targają mną silne emocje, gdy tylko zaczynam o niej myśleć. I znowu czuję się dziwnie, nieswojo.
Ta książka pozostawi Was z tyloma pytaniami, uczuciami, niedopowiedzeniami, poczujecie tak wiele i tak mocno, skrajnych i trudnych emocji. Przekonacie się, że autorka nie usiadła i nie napisała o czymś, do czego nie była przygotowana, czego nie rozumiała i w co nie wczuła się całą sobą, co potraktowała bez należytego szacunku, bez znajomości tematu, po macoszemu. Tu wszystko ma znaczenie, dopięte jest na ostatni guzik, nawet wnikliwy czytelnik nie znajdzie w tym tekście niedociągnięć czy błędów, to historia pełna przemyślanych, dopracowanych szczegółów.
Mnie najbardziej zainteresowała w tej powieści skomplikowana relacja matki i syna, ponieważ Alicja wydała mi się tu jedną z najbardziej zadziwiających postaci, niezwykle trudna do oceny, popełnia bowiem masę błędów, zbyt wiele zrzuca na barki dziecka, przy czym naprawdę mocno je kocha i nie chce skrzywdzić w żadnym stopniu.
Kolejna po "Dziewczynce, która widziała zbyt wiele" książka, która nie zawiedzie, a wstrząśnie, poruszy, pobudzi do myślenia, polecam całym sercem!
" -Nie mogłem jej pomóc -odzywa się cicho. - Naprawdę nie mogłem.
-Wiem.
-Czas w takich momentach biegnie wolniej, Jasmin. To zupełnie inny rodzaj czasu. Miliardy rzeczy dzieją się w jednej chwili, która innego razu mija jak pstryknięcie palcami. Ale kiedy dzieje się coś strasznego, ta chwila nie mija, tylko trwa całe wieki..."*
* cytat pochodzi z książki
"Jak oddech" Małgorzata Warda, Wydawnictwo Prószyński i spółka, 2013
Za możliwość przeczytania e-booka dziękuję Wydawnictwu Prószyński i spółka.
"Jak oddech" to najnowszy tytuł pani Wardy, który czytałam w formie nowoczesnej, za pomocą czytnika, choć nie jestem w pełni przekonana do takiego poznawania książki. Szczerze mówiąc wolę tradycyjne, papierowe wydanie, głównie z tego powodu, że w wersji elektronicznej nie mogłam poczuć klimatu, zagłębić się w tę historię tak, jak bym chciała, ponieważ po każdym rozdziale pojawiał się komunikat, że mam nie kopiować, nie rozpowszechniać, i tak dalej, wraz z moim imieniem i nazwiskiem. Czułam się co najmniej dziwnie, gdyż po pierwsze nie rozdaję e-booków, po drugie nie sprzedaję egzemplarzy recenzenckich. Czytam, piszę i recenzuję, jak też prowadzę blog dla własnej i wątpliwej, ale może jednak, czytelników przyjemności, na pewno nie dla pieniędzy.
Po tej historii już nic nie będzie takie samo...
"Jak oddech" to książka, obok której nie można przejść obojętnie, potrafi wzbudzić w czytelniku niebywałe emocje, wyzwolić w nas ogromne wzruszenie i prawdziwe uczucia. We wstępie pisarka wyjaśnia nam, skąd wziął się pomysł, by opisać losy zaginionej osoby, by poruszyć właśnie taki temat, trudny, bolesny, ale na pewno potrzebny, ponieważ stale aktualny i wciąż dotykający tak wiele rodzin. Nie jestem w stanie nawet sobie wyobrazić ogromu cierpienia, bólu, niepokoju, lęku, wszystkiego tego, z czym borykają się bliscy osoby zaginionej, porwanej, poszukiwanej. To ponad moje siły. Szczerze podziwiam ludzi, którzy wyszli bez szwanku z tak dramatycznej sytuacji, którym udało się odzyskać całą i zdrową ukochaną córkę, syna, czy innego poszukiwanego, o którego się zamartwiali, odchodząc od zmysłów i rwąc sobie włosy z głowy. Nie jestem w stanie pojąć tego, co musieli przeżyć, bo to naprawdę wielka trauma.
Ta historia opowiedziana jest przez Jasmin, to ona zaznajamia nas ze swoją mamą, przedstawia nam też Staszka i jego rodzicielkę Alicję, którzy muszą uciekać w środku nocy. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie możemy do końca pojąć powagi tej sytuacji, wybudzona ze snu młoda dziewczyna wraz z mamą pędzą na ratunek przyjaciółce i jej synowi. Co się stało, dlaczego zostawiają dwuletnie swoje życie daleko za sobą, by schronić się gdzieś, by przeczekać? To Jasmin wyjaśnia nam krok po kroku relacje panujące między tymi dwiema dorosłymi kobietami, między dziećmi, to ona przedstawia nam po kolei poszczególne fakty, oprowadza nas po zakamarkach niezbyt wesołych wspomnień, swoich, swojej mamy, lecz również Alicji i Staszka. Powoli zaczynamy rozumieć, o czym jest ta powieść, że nie będzie tu lekko, łatwo i przyjemnie, że odkrywane po kolei tajemnice zadziwią nas, zaskoczą, spowodują żal, gniew, bunt, będziemy mieli ochotę krzyczeć, że to niesprawiedliwe, że tak być nie może, iż to nie powinno mieć miejsca. W trakcie czytania niejednokrotnie otrzemy łzę, będziemy poruszeni, przejęci, targać będą nami ogromne emocje, bo Małgorzata Warda nie oszczędzi czytelnika, nie pozwoli, by czytał obojętnie, bez poczucia czegokolwiek. Jej język, jej styl, będzie tak obrazowo, tak realistycznie, dogłębnie, prawdziwie do bólu...
Poczujemy się jak Jasmin, przeżyjemy wraz z nią całą historię, przejdziemy jak ona wyboistą drogę, niejeden raz się potykając, upadając, otrzepując się, wspierając, czym popadnie, by dalej brnąć w zagmatwaną i pełną sekretów opowieść. Jak można przeżyć dzieciństwo pełne trosk, patologii, smutku i samotności bez szwanku? Czy możliwe jest, byśmy znali kogoś przez całe życie i jednocześnie tak niewiele o nim wiedzieli?
Jasmin i Staszek od zawsze są sobie bliscy, połączeni niewidzialną, trudną do rozerwania więzią. W dzieciństwie przyjaźnią się, by jako młodzi, dorośli już ludzie stać się sobie najbliższymi osobami na świecie. Kochają się, chcą na zawsze być razem, ale pojawiają się problemy niełatwe do przeskoczenia, czy ominięcia. Po pewnym czasie Staszek znika, wychodzi z domu, do pracy i ... niestety nie wraca. Co się z nim dzieje, czy uda się go odnaleźć, czy pojmiemy o co w tym wszystkim chodzi?
Jasmin zrobi wszystko, by tylko dowiedzieć się prawdy, nawet gorzkiej i trudnej do przełknięcia, ona po prostu musi wiedzieć, co stało się z jej jedyną prawdziwą miłością. Nie spocznie, nie zawaha się, spróbuje wszelkich dostępnych metod, nie tylko tych racjonalnych.
Małgorzata Warda rewelacyjnie stopniuje napięcie, umiejętnie odsłania nam kolejne fragmenty układanki, pokazuje, że nic nie musi być jednoznaczne i z góry pewne, że może nam się tylko wydaje, iż jest tak, a nie inaczej? Muszę przyznać, że choć książkę tę czytałam już jakiś czas temu nadal targają mną silne emocje, gdy tylko zaczynam o niej myśleć. I znowu czuję się dziwnie, nieswojo.
Ta książka pozostawi Was z tyloma pytaniami, uczuciami, niedopowiedzeniami, poczujecie tak wiele i tak mocno, skrajnych i trudnych emocji. Przekonacie się, że autorka nie usiadła i nie napisała o czymś, do czego nie była przygotowana, czego nie rozumiała i w co nie wczuła się całą sobą, co potraktowała bez należytego szacunku, bez znajomości tematu, po macoszemu. Tu wszystko ma znaczenie, dopięte jest na ostatni guzik, nawet wnikliwy czytelnik nie znajdzie w tym tekście niedociągnięć czy błędów, to historia pełna przemyślanych, dopracowanych szczegółów.
Mnie najbardziej zainteresowała w tej powieści skomplikowana relacja matki i syna, ponieważ Alicja wydała mi się tu jedną z najbardziej zadziwiających postaci, niezwykle trudna do oceny, popełnia bowiem masę błędów, zbyt wiele zrzuca na barki dziecka, przy czym naprawdę mocno je kocha i nie chce skrzywdzić w żadnym stopniu.
Kolejna po "Dziewczynce, która widziała zbyt wiele" książka, która nie zawiedzie, a wstrząśnie, poruszy, pobudzi do myślenia, polecam całym sercem!
" -Nie mogłem jej pomóc -odzywa się cicho. - Naprawdę nie mogłem.
-Wiem.
-Czas w takich momentach biegnie wolniej, Jasmin. To zupełnie inny rodzaj czasu. Miliardy rzeczy dzieją się w jednej chwili, która innego razu mija jak pstryknięcie palcami. Ale kiedy dzieje się coś strasznego, ta chwila nie mija, tylko trwa całe wieki..."*
* cytat pochodzi z książki
"Jak oddech" Małgorzata Warda, Wydawnictwo Prószyński i spółka, 2013
Za możliwość przeczytania e-booka dziękuję Wydawnictwu Prószyński i spółka.
środa, 28 sierpnia 2013
Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek Kasia Bulicz-Kasprzak
Autorkę "Nalewki..." poznałam dzięki jej debiutanckiej powieści " Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna": http://asymaka.blogspot.com/2013/08/nie-liczac-kota-czyli-kolejna-historia.html Przeprowadziłam też wywiad z Kasią i zorganizowałam konkurs, w którym można było wygrać nową powieść: http://asymaka.blogspot.com/2013/08/wywiad-z-kasia-bulicz-lasprzak-i.html
Dostrzec to, co naprawdę ma znaczenie...
Wiedziałam już po pierwszym spotkaniu z pisarką, że "Nalewka..." na pewno mnie nie zawiedzie, że będzie zabawnie, zaskakująco, będą emocje, ciekawa fabuła, że będzie się działo!
Na samym początku niezbyt przypadła mi do gustu osoba głównej bohaterki, najchętniej sprałabym ją na kwaśne jabłko. Na szczęście powoli schodziły z jej oczu klapki i zaczęła się zmieniać, kruszeć. Z dnia na dzień zrozumiała, co powinno być dla niej ważne, że udawanie twardej jak skała i niedostępnej kobiety, z obawy przed zranieniem i odrzuceniem, nie pomoże jej ustrzec się przed zupełnie naturalnymi, ludzkimi odczuciami, że to nie ma sensu.
Agnieszka, która od kilku lat każe na siebie mówić Jaga ma świetną pracę, jest szanowana, a raczej budzi strach, nie respekt, nie liczy się z nikim i niczym, po trupach, byle do celu, to jej zasada. Jest samotna, tak bardzo, jak to tylko możliwe, nie ma nikogo, kto interesowałby się nią, kto by ją kochał... a może tylko jej się tak wydaje? Wszystko się zmienia w ułamku sekundy, zupełnie niespodziewanie. Po prostu bierze udział w zawodach i nagle słabnie. Za sprawą informacji, jaką uraczył ją lekarz w szpitalu postanawia zmienić diametralnie swoje życie. Nagle wszelkie szczyty w korporacji, najwyższe stanowiska przestają być ważne, teraz nareszcie Agnieszka zaczyna oddychać pełną piersią, żyć pełnią życia! W warunkach bardzo skromnych, żeby nie powiedzieć wręcz sprzed wieków, ale zdobywa przyjaciół: gadającego psa, kota i mysz. Nie dziwcie się, w tytule było ostrzeżenie, że to bajka! Jak to w bajce bywa jest i książę, królewicz, czy inny weterynarz. Jest i niezwykle dziwna osoba, staruszka, która dostrzega więcej, niż inni.
Czy Jaga faktycznie nie ma nikogo, kto chciałby jej pomóc, kto interesuje się nią? A ojciec, jego żona, brat? Czy trudne relacje, jakie przez lata panowały w tej dalekiej od normalności rodzinie, właśnie teraz mogą ulec zmianie?
Pełna humoru, ciekawie napisana, z intrygującymi postaciami, zaskakującymi wątkami, gadającymi zwierzętami, które okazują się może nieco ekscentryczne, ale na pewno mądrzejsze od niejednego człowieka, książka, którą po prostu trzeba przeczytać. Autorka szybko i umiejętnie wprowadza nas w wykreowany przez siebie świat, może troszkę przeszkadza nam brak łazienki, to, że za potrzebą musimy biegać na dwór, z saperką, ale tak naprawdę to nic nieznacząca chwila, w porównaniu z tym, że wreszcie możemy poczuć, że żyjemy! Całą sobą, odetchnąć pełną piersią, dostrzec uroki prostego życia, bez wygód, bez luksusów, bez telefonów, internetu, bez zbędnego balastu. Szkoda tylko, że Jaga odkrywa to wszystko tak późno, za późno?
"Nalewka zapomnienia..." to powieść, po którą warto sięgnąć, pośmiać się do bólu brzucha, popłakać, wzruszyć się w wielu momentach. Polecam, a sama z niecierpliwością czekam na kolejny tytuł pisarki "Inna bajka, czyli dziewięć miesięcy przed długo i szczęśliwie".
"Nalewka zapomnienia, czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek", Katarzyna Bulicz-Kasprzak, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 14 sierpnia 2013
wtorek, 27 sierpnia 2013
Niespodziewany trup Małgorzata Kursa
Dobrze się bawiąc rozwiązać kryminalną zagadkę, jakby mimochodem, przy okazji.
Najnowsza książka tej niesamowitej autorki jak zawsze rozbawiła mnie i poprawiła humor. To już moje trzecie spotkanie z Małgorzatą Kursą, koniecznie muszę przeczytać wszystko, co napisała, ponieważ stałam się jej zagorzałą zwolenniczką.
Uśmiech nie schodzi z ust, gdy czyta się powieść autorki. Sytuacje przez nią opisane są zabawne, a fabuła wciągająca i napisana lekko, bez wymuszenia. To ciekawa i godna polecenia niezobowiązująca lektura dla tych, którzy chcą po prostu świetnie się bawić, trochę pogłówkować, ale i amatorzy romansu również znajdą tu coś dla siebie, wymyślone tak, jak tylko Kursa potrafi, utrzymane w jej stylu i nie pozbawione sporej dawki humoru.
Poznajemy prowincjonalną dziennikarkę Luizę, której właściwie nikt nie lubi. Były mąż cieszy się nieziemsko, że nie musi dzielić już z nią codzienności, koleżanki i koledzy z redakcji również woleliby jej unikać, właściwie nie ma osoby, która mogłaby powiedzieć o niej dobre słowo. Podsłuchuje rozmowę dwóch przyszłych bandytów, którzy planują napaść na bank. Nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała ugrać w tym wszystkim czegoś dla siebie, tylko czy to rozsądne, czy nie okaże się niebezpieczne?
Jest też Anusia, fryzjerka, która jest świadkiem owego napadu, jej pięcioletnia córeczka Ewa, która bez porozumienia z matką poszukuje kogoś, kto zostanie jej tatą, w sklepie. Blond aniołeczek jest uroczym i mądrym dzieckiem, w mig potrafi rozpoznać, kto się nadaje, a kto nie:
"Chyba się nie nadajes - stwierdziło z wyraźnym żalem (dziecko). - Nie słysys, co się do ciebie mówi."*
I tak, jak zapowiada okładka, jeżeli jesteś ponurakiem, wiecznie niezadowolonym, szukającym dziury w całym człowiekiem, lepiej odpuść sobie ten tytuł, bo jeszcze mógłbyś się roześmiać i poprawić sobie samemu swój wisielczy nastrój.
Moim zdaniem kawał dobrej, polskiej powiastki, jak sama autorka mówi: humorystyczne czytadło. Nie doszukujmy się w nim drugiego dna, ukrytych prawd, wielkich mądrości, to książka, która ma nas rozśmieszyć, rozbawić, z którą mamy miło spędzić czas. Czyta się niebywale szybko, jedno wynika z drugiego, szczegóły są dopracowane, a całość interesująca i wciągająca.
Zapraszam też do wywiadu, jaki miałam zaszczyt niedawno przeprowadzić z pisarką, do wygrania był egzemplarz recenzowanej tutaj książki: http://asymaka.blogspot.com/2013/08/magorzata-j-kursa-wywiad-i-konkurs-z.html
Oto fragment wywiadu:
„Osobiście uważam, że jestem uczciwa w tym, co robię – na każdej książce jest ostrzeżenie, żeby odbiorca nie nastawiał się na wielką literaturę, lecz na chwilę rozrywki. Śmiechu nigdy za wiele.”
* fragment pochodzi z książki "Niespodziewany trup"
Niespodziewany trup Małgorzata Kursa Wydawnictwo Prozami 2013
Najnowsza książka tej niesamowitej autorki jak zawsze rozbawiła mnie i poprawiła humor. To już moje trzecie spotkanie z Małgorzatą Kursą, koniecznie muszę przeczytać wszystko, co napisała, ponieważ stałam się jej zagorzałą zwolenniczką.
Uśmiech nie schodzi z ust, gdy czyta się powieść autorki. Sytuacje przez nią opisane są zabawne, a fabuła wciągająca i napisana lekko, bez wymuszenia. To ciekawa i godna polecenia niezobowiązująca lektura dla tych, którzy chcą po prostu świetnie się bawić, trochę pogłówkować, ale i amatorzy romansu również znajdą tu coś dla siebie, wymyślone tak, jak tylko Kursa potrafi, utrzymane w jej stylu i nie pozbawione sporej dawki humoru.
Poznajemy prowincjonalną dziennikarkę Luizę, której właściwie nikt nie lubi. Były mąż cieszy się nieziemsko, że nie musi dzielić już z nią codzienności, koleżanki i koledzy z redakcji również woleliby jej unikać, właściwie nie ma osoby, która mogłaby powiedzieć o niej dobre słowo. Podsłuchuje rozmowę dwóch przyszłych bandytów, którzy planują napaść na bank. Nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała ugrać w tym wszystkim czegoś dla siebie, tylko czy to rozsądne, czy nie okaże się niebezpieczne?
Jest też Anusia, fryzjerka, która jest świadkiem owego napadu, jej pięcioletnia córeczka Ewa, która bez porozumienia z matką poszukuje kogoś, kto zostanie jej tatą, w sklepie. Blond aniołeczek jest uroczym i mądrym dzieckiem, w mig potrafi rozpoznać, kto się nadaje, a kto nie:
"Chyba się nie nadajes - stwierdziło z wyraźnym żalem (dziecko). - Nie słysys, co się do ciebie mówi."*
I tak, jak zapowiada okładka, jeżeli jesteś ponurakiem, wiecznie niezadowolonym, szukającym dziury w całym człowiekiem, lepiej odpuść sobie ten tytuł, bo jeszcze mógłbyś się roześmiać i poprawić sobie samemu swój wisielczy nastrój.
Moim zdaniem kawał dobrej, polskiej powiastki, jak sama autorka mówi: humorystyczne czytadło. Nie doszukujmy się w nim drugiego dna, ukrytych prawd, wielkich mądrości, to książka, która ma nas rozśmieszyć, rozbawić, z którą mamy miło spędzić czas. Czyta się niebywale szybko, jedno wynika z drugiego, szczegóły są dopracowane, a całość interesująca i wciągająca.
Zapraszam też do wywiadu, jaki miałam zaszczyt niedawno przeprowadzić z pisarką, do wygrania był egzemplarz recenzowanej tutaj książki: http://asymaka.blogspot.com/2013/08/magorzata-j-kursa-wywiad-i-konkurs-z.html
Oto fragment wywiadu:
„Osobiście uważam, że jestem uczciwa w tym, co robię – na każdej książce jest ostrzeżenie, żeby odbiorca nie nastawiał się na wielką literaturę, lecz na chwilę rozrywki. Śmiechu nigdy za wiele.”
* fragment pochodzi z książki "Niespodziewany trup"
Niespodziewany trup Małgorzata Kursa Wydawnictwo Prozami 2013
Wywiad z Grażyną Jeromin-Gałuszką i KONKURS z książką "Magnolia" do wygrania.
„Mam pomysły na wiele
kolejnych książek. Przydałoby się trochę czasu.”
Grażyna Jeromin-Gałuszka –wywiad
Grażyna Jeromin-Gałuszka zadebiutowała w roku 2007 powieścią
zatytułowaną „Złote nietoperze”. Poza pisaniem zajmowała się pracą w księgarni.
Ukończyła bibliotekoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim oraz scenopisarstwo w
Łodzi. Tworzeni przez nią bohaterowie, jak w przypadku „Magnolii” są wyraziści,
nieprzerysowani, mają wady i zalety. Książka zmusza do refleksji, do myślenia,
do zastanowienia.
Zacznę banalnie, ale zawsze ciekawi mnie, jak autor zaczyna pisać, czy to
impuls, chwila, sięga się po kartkę, czy raczej siada przed klawiaturą i stuka
wymyślając świat i bohaterów powieści? Jak staje się pisarzem?
Myślę, że pisarzem zostaje
się podobnie jak malarzem, czy muzykiem. Coś tkwi w środku i w pewnym momencie
wychodzi po prostu na wierzch. Najpierw są jakieś próby i chyba zawsze
niepewność, czy aby na pewno można podzielić się tym ze światem. Ale jeśli jest
odrobina talentu, to chyba zawsze warto.
O czym opowiada książka o zadziwiającym tytule „Złote nietoperze”? Do
jakiego czytelnika jest skierowana w szczególności?
O tym, że dwie kompletnie
różne kobiety są w stanie się prawdziwie zaprzyjaźnić. Wystarczy, że jedna
zaakceptuje odmienność drugiej. To opowieść o tolerancji i szukaniu swego
miejsca na ziemi. Jedni je odnajdują, inni nie, jak to w życiu.
Czy zawsze marzyła Pani, by pracować wśród książek? Studia sugerują, że
tak…
Zawsze kochałam książki,
ale pracować wśród nich zaczęłam przez przypadek. I tak już na długie lata
zostało.
Obserwuje Pani ludzi, szuka inspiracji w rzeczywistości, która Panią
otacza?
Życie to suma pewnych
doświadczeń, wiedzy ze zdarzeń i kontaktów z innymi ludźmi. To wszystko wcześniej
czy później, świadomie bądź podświadomie uzewnętrznia się na kartach moich
powieści. Oczywiście bardzo ważna przy tym wszystkim jest wyobraźnia, której
jak dotąd mi nie brakuje. I oby tak zostało.
Lubi Pani swoich bohaterów, któregoś szczególnie?
Bardzo lubię swoich
bohaterów. Z niektórymi chętnie bym się zaprzyjaźniła, usiadła przy kawie, czy
czymś mocniejszym i pogadała o tym i tamtym. Ale czy któregoś szczególnie- chyba nie.
Czy powstanie kontynuacja "Magnolii"?
No właśnie tu jest
problem, bo dotąd byłam przeciwniczką kontynuacji. Nie mogę się jednak od tej
Magnolii uwolnić. Wróciłam więc do niej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Skąd wziął się pomysł, by napisać książkę o mężczyźnie, pozornie
szczęśliwym, zadowolonym z życia, a w rzeczywistości raczej samotnym?
Nie jestem w stanie jakoś
rozsądnie odpowiedzieć, skąd mi się biorą pomysły na to czy na tamto. Po prostu
przychodzą. Czasem oczywiście z premedytacją zakłada się, że coś będzie takie,
a nie inne. W tym konkretnym przypadku Filip Spalski zrodził się w mojej
wyobraźni w miejscu, które zainspirowało mnie do napisania tej książki, od
samego początku właśnie taki. Dopiero potem „stworzyłam” wszystkie kobiety,
które go otoczyły (albo osaczyły).
Czy ma już Pani plan, jak będzie wyglądała kolejna powieść?
Tak, ale z doświadczenia
wiem, że to może się pod wpływem jakiegoś impulsu w każdej chwili zmienić. Mam
pomysły na wiele kolejnych książek. Przydałoby się trochę czasu. I może trochę
więcej życia.
Czy słucha Pani uwag innych? Czy jest ktoś, kto czyta Pani powieści przed
premierą, kto podpowiada, pomaga, radzi?
Słucham uwag i potrafię
wyciągać z nich wnioski. Często konsultuję się w sprawach, o których mam małe
pojęcie, ale tylko w przypadku pierwszych dwóch powieści dałam komuś maszynopis
do przeczytania – mąż, koleżanki. Teraz już tylko praca z wydawnictwem.
A jak to jest z krytyką? Zdarzają się opinie niezbyt pochlebne?
Czy uwagi takich osób mogą pomóc, bywają budujące? Czy raczej podcinają skrzydła?
Czy uwagi takich osób mogą pomóc, bywają budujące? Czy raczej podcinają skrzydła?
Krytyka uczy pokory i
mobilizuje do pracy. Oczywiście są osoby, którym nie podobają się moje książki.
Na początku ciężko było to przełknąć, ale teraz już nie mam problemów. Różne są
gusta. Lubię kolor granatowy, a ktoś inny może go nie znosić.
Na szczęście więcej jest pozytywnych opinii
dla tego, co robię.
Jaka prywatnie jest Grażyna Jeromin-Gałuszka?
Różna, ale chyba w miarę
normalna. Nie znoszę chamstwa, arogancji i fanatyzmu. Może jeszcze o czymś
zapomniałam, ale z innymi ludzkimi wadami jestem w stanie sobie poradzić, tak
jak inni radzą sobie z moimi.
O czym Pani marzy?
O tym, żeby ludzi mi
bliskich nigdy nie spotkała krzywda.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Ja również dziękuję.
Zapraszam do zapoznania się z moją recenzją http://asymaka.blogspot.com/2013/07/magnolia-grazyna-jeromin-gauszka.html
KONKURS
Mam dla Was egzemplarz książki i postanowiłam zorganizować konkurs, w którym do wygrania będzie tytuł "Magnolia". Jak zawsze wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie, pod tym postem, dodając swój adres e-mail, bym mogła skontaktować się ze zwycięzcą. O czym jest ta historia można przeczytać w mojej recenzji, moim zdaniem to naprawdę dobra propozycja dla czytelników.
Konkurs rozpoczyna się dzisiaj, 27 sierpnia i potrwa do 3 września, do godziny 24:00. W zabawie mogą brać udział wszyscy, którzy mieszkają na terenie Polski.
Organizatorem konkursu jestem ja, nagrodę ufundowało wydawnictwo Prószyński i spółka. Za pomoc dziękuję bardzo Pani Annie :)
W ciągu trzech dni pojawią się wyniki, ale raczej prędzej niż później.
Pytanie, na które odpowiedź należy zostawić pod tym postem to: Który bohater literacki jest Ci szczególnie bliski i dlaczego?
Można polubić moją stronę na facebooku, jak też dodać mój blog do obserwowanych, nie jest to wymóg, ale będzie mi bardzo miło :) Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie!
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Wyniki czyli kto wygrał "W imię miłości" Katarzyny Michalak
Nadrabiam zaległości, zaczęłam zatem od sprawy niecierpiącej zwłoki, czyli wyników. Wybór był trudny, ponieważ zgłosiło się naprawdę sporo osób, a tym razem to ja decydowałam, kto otrzyma najnowszą powieść Katarzyny Michalak. Mamy dwie zwyciężczynie, które podały takie odpowiedzi:
Czasami nie znając kogoś czujemy, że jest między nami dużo podobieństw, łączy nas więź z tą osobę jak z najlepszą przyjaciółkę, a nawet nigdy się nie spotkałyśmy. Takie mam odczucia w stosunku do pani Katarzyny Michalak. Dopiero poznaje jej twórczość, szukam o niej informacji, czytam wywiady...i jestem przekonana, że to nie będzie chwilowy zapał. Nie próbowałam nigdy pisać wierszy, opowiadań, a już na pewno nie podjęłabym się pracy nad powieścią (tak mi się obecnie wydaje;)), ale gdybym potrafiła pisać, to wydaje mi się, że próbowałabym stworzyć książkę na wzór pani Michalak. Czytam je z lekkością, bardzo angażując się w to, co się przytrafia bohaterom, a gdy muszę przerwać czytanie, wprawdzie robię coś innego, ale cały czas myślę: "Co będzie dalej?", "Czy Lila i Alex będą razem?", "Dlaczego ona jest tak bezmyślna?". Odejmowałam sobie godziny snu, gdy nie miałam czasu czytać w dzień...a bardzo rzadko mi się to zdarza. Wynika z tego, że chyba wszystko urzeka mnie w jej książkach: wyrazistość bohaterów, przekazywane emocje, opisy sielankowych miejsc jak z marzeń, różnorodność tematów, nagłe zwroty akcji, kwiecisty język, poczucie humoru z dużym wyczuciem, chwytliwe tytuły, zachęcająco piękne okładki...A jakie mam refleksje po kolejnej książce?...Że muszę mieć wszystkie na swojej półce :D
Edyta Chmura, gratuluję!
Dla mnie najbardziej urzekający w książkach Katarzyny Michalak jest świat przedstawiony – tematyka prosta a zarazem trudna do przedstawienia, akcja trzymająca czytelnika za fraki od pierwszej literki do ostatniej kropki i wciąż odnosi się wrażenie, że jeszcze tych literek było za mało, fabuła intrygująca, zakończenie przewrotne, świetnie wykreowane postaci, ukazywanie ludzkich zakrętów życiowych i sposoby wyjścia na prostą, paleta uczuć, żonglerka słowna, ogromna dawka poczucia z humorem, plastyczne opisy, miłość do zwierząt i przyrody, a także do literek. To wszystko zmusza czytelnika do przemyślenia pewnych rzeczy, zastanowienia się nad sobą i swoim życiem czy nawet człowieczeństwem. To też nadzieja, że po burzy zawsze wychodzi słońce! A poza tym za styl – lekko się czyta, a właściwie pochłania książki Kasi Michalak. I to niezależnie od gatunku!
Zaczęłam od "Poczekajki" i pamiętam, że dusiłam się pod kołdrą ze śmiechu, by nie obudzić innych!
i Martucha180 za to czytanie pod kołdrą, by nie budzić innych :) Gratuluję!
Wszystkim bardzo dziękuję, zapraszam do brania udziału w kolejnych konkursach, które już niebawem, jak też do czytania wywiadów z pisarzami, które miałam przyjemność przeprowadzić :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Czasami nie znając kogoś czujemy, że jest między nami dużo podobieństw, łączy nas więź z tą osobę jak z najlepszą przyjaciółkę, a nawet nigdy się nie spotkałyśmy. Takie mam odczucia w stosunku do pani Katarzyny Michalak. Dopiero poznaje jej twórczość, szukam o niej informacji, czytam wywiady...i jestem przekonana, że to nie będzie chwilowy zapał. Nie próbowałam nigdy pisać wierszy, opowiadań, a już na pewno nie podjęłabym się pracy nad powieścią (tak mi się obecnie wydaje;)), ale gdybym potrafiła pisać, to wydaje mi się, że próbowałabym stworzyć książkę na wzór pani Michalak. Czytam je z lekkością, bardzo angażując się w to, co się przytrafia bohaterom, a gdy muszę przerwać czytanie, wprawdzie robię coś innego, ale cały czas myślę: "Co będzie dalej?", "Czy Lila i Alex będą razem?", "Dlaczego ona jest tak bezmyślna?". Odejmowałam sobie godziny snu, gdy nie miałam czasu czytać w dzień...a bardzo rzadko mi się to zdarza. Wynika z tego, że chyba wszystko urzeka mnie w jej książkach: wyrazistość bohaterów, przekazywane emocje, opisy sielankowych miejsc jak z marzeń, różnorodność tematów, nagłe zwroty akcji, kwiecisty język, poczucie humoru z dużym wyczuciem, chwytliwe tytuły, zachęcająco piękne okładki...A jakie mam refleksje po kolejnej książce?...Że muszę mieć wszystkie na swojej półce :D
Edyta Chmura, gratuluję!
Dla mnie najbardziej urzekający w książkach Katarzyny Michalak jest świat przedstawiony – tematyka prosta a zarazem trudna do przedstawienia, akcja trzymająca czytelnika za fraki od pierwszej literki do ostatniej kropki i wciąż odnosi się wrażenie, że jeszcze tych literek było za mało, fabuła intrygująca, zakończenie przewrotne, świetnie wykreowane postaci, ukazywanie ludzkich zakrętów życiowych i sposoby wyjścia na prostą, paleta uczuć, żonglerka słowna, ogromna dawka poczucia z humorem, plastyczne opisy, miłość do zwierząt i przyrody, a także do literek. To wszystko zmusza czytelnika do przemyślenia pewnych rzeczy, zastanowienia się nad sobą i swoim życiem czy nawet człowieczeństwem. To też nadzieja, że po burzy zawsze wychodzi słońce! A poza tym za styl – lekko się czyta, a właściwie pochłania książki Kasi Michalak. I to niezależnie od gatunku!
Zaczęłam od "Poczekajki" i pamiętam, że dusiłam się pod kołdrą ze śmiechu, by nie obudzić innych!
i Martucha180 za to czytanie pod kołdrą, by nie budzić innych :) Gratuluję!
Wszystkim bardzo dziękuję, zapraszam do brania udziału w kolejnych konkursach, które już niebawem, jak też do czytania wywiadów z pisarzami, które miałam przyjemność przeprowadzić :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
niedziela, 25 sierpnia 2013
Świat w mroku Pamiętnik ojca DZIEWCZYNKI W ZIELONYM SWETERKU Ignacy Chiger
Obejrzałam jakiś czas temu film "W ciemności", nominowany do Oscara, stworzony przez wspaniałą reżyserkę Agnieszkę Holland, która wcześniej reżyserowała między innymi "Tajemniczy ogród", uwielbiany przeze mnie. Pod wpływem "W ciemności" zapragnęłam poznać książkę napisaną przez małą dziewczynkę, która wraz ze swoimi rodzicami i młodszym bratem, jak również z innymi Żydami ukrywała się w kanałach przez czternaście miesięcy. Było to dla mnie niebywałe, wzruszające, przejmujące...
Uratowane dziecko to Krystyna Chiger, a tytuł książki to "Dziewczynka w zielonym sweterku". Przy okazji dowiedziałam się o powstaniu powieści z tego samego okresu, czasu niewoli widzianej oczami jej ojca, którą właśnie tutaj chciałabym zaprezentować.
Dzisiejszy dzień w większości spędziłam wśród jedenastu żydowskich uciekinierów z lwowskiego getta, byłam tam tylko przez jedną niedzielę i było mi ciężko, bardzo trudno to znieść, więc nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak oni byli w stanie wytrzymać tam ponad rok? Dla mnie każda z tych osób to bohater, nie tylko ci, którzy pomagali im tam przetrwać, lecz także ONI, ci, którzy mieszkali w tych trudnych, nieludzkich warunkach, za przyjaciela mając szczury. Większość tej historii przepłakałam, obgryzłam też wszystkie paznokcie, świat obok mnie przestał istnieć, były tylko te wojenne lata i kanały...
Ignacy Chiger, jak inni Żydzi był człowiekiem zamożnym, wykształconym, szczęśliwym, do czasu. Miał żonę i dwójkę malutkich dzieci, córeczkę Krystynę, którą zwał Krzysią i synka Pawełka. Urodził się jednak w "złym" momencie, nie w tym czasie, co trzeba. Musiał zamienić dostatnie życie na warunki niegodne człowieka, getto, a po nim ciemność, strach, ból, wycieńczenie, smród, głód, niepewność o przyszłość swoją i swoich najbliższych. Cudem ocaleli, dzięki pracownikom kanałów, którzy pomagali im przetrwać w tych nieludzkich warunkach, którzy przynosili im jedzenie, narażając życie swoje i swoich rodzin. Jednym z nich był przestępca i złodziej, Polak Poldzio Socha, który zlitował się nad "kanią z pisklętami", jak mawiał o żonie Ignacego i ich dzieciach, stał się ich Aniołem Stróżem.
Książka jest naprawdę niezwykła, pozostanie w moim sercu i myślach, cieszę się, że i takie historie się zdarzały, wiem, były wyjątkami, ale jednak były. Czy my potrafilibyśmy z narażeniem własnego życia chronić życie innych, obcych nam zupełnie ludzi? Czy w naszych czasach kogokolwiek stać na ludzkie odruchy, czy panuje powszechna znieczulica i przestępcy chodzą wolni i beztroscy ulicami miast?
Na koniec cytat:
"Gdy wracałem z pracy, żona i dzieci cieszyły się, że mnie widzą żyjącego - ja zaś cieszyłem się, że zastałem przy życiu rodzinę. Tak mijał dzień po dniu w lęku o siebie nawzajem."
To naprawdę piękna opowieść, w dodatku oparta na historii prawdziwej, smutnej, ale kończącej się szczęśliwie. Polecam ją całym sercem, napisało ją samo życie.
Ze swojej strony bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Wydawnictwu Naukowemu PWN, a sama zabieram się za "Dziewczynkę w zielonym sweterku".
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Wyniki konkursu z Kasią Bulicz-Kasprzak
Jak ja się cieszę, że to nie ja musiałam wybrać tę jedną, jedyną osobę! Kasia po uważnym przeczytaniu wszystkich Waszych zgłoszeń wybrała to:
Świetne pytanie! Zważywszy,że mam niespełna dwie godziny czasu na odpowiedź, a rozmyślam już nad nią dosyć długo...Jaką książkę lubisz najbardziej? To jakby pytać- którą część ciała wolałabyś oddać? Jak mam odpowiedzieć, skoro lubię wszystkie? :P
Porównanie nie jest przypadkowe. Lubię książki, które uderzają w tkliwą strunę mego serca. I takie, które tłuką się pod czaszką wiele dni po przeczytaniu. Szczególnie jestem fanką takich chwytających za szyję i zapierających dech. Nie gardzę takimi, dzięki którym mam "krew na rękach", chociaż wolę iść w ślad za tropiącym zbrodniarzy. Nie uważam,że najlepsze są te jeszcze nieczytane. Zawsze mam wtedy obawę,że mi się nie spodoba i nie dotrwam do końca. To jakoś nie fair wobec Autora... Może właśnie na ostatniej stronie znajdę coś wartościowego, oryginalnego, niebanalnego- może tam znajdę moje motto na resztę życia? Dla dobrej książki mogę wypłakać oczy, albo przymknąć na niedociągnięcia. Tylko przy typowych romansach nieco mi ręce opadają- nie robi na mnie wrażenia jak ona go strasznie kocha, a on jej tak okrutnie nie chce, a w ogóle to na przeszkodzie stoją rodzice, krewni, tajemnicza przepowiednia i brak posagu. Póki co przekonałam się do "obyczajówek", które poza nieco mdlącą warstwą rozmemłania emocjonalnego :P potrafią celnie ukazać rozterki ludzi w różnym wieku, pozycji i w różnorodnych okresach swego życia. Łatwiej znieść swoje problemy czytając o kryzysach jakie dosięgają innych. Więc co lubię najbardziej? Sama nie wiem.Raz potrzeba rozrywki, a czasem wzruszenia, czy chwili wspomnień jak przy rudej Ani S. Jednej nocy drżenia na każde skrzypnięcie przy lekturze mrożącej krew w żyłach, a innym razem wybuchów śmiechu jak przy czytaniu Chmielewskiej lub Kursy. Każdy dzień jest nieco inny, ja też mam różne nastroje... Dziś mam ochotę na zwłoki, ale jutro...chętnie się zatopię w "Nalewce zapomnienia "
Wysłałam Kasi wszystkie zgłoszenia anonimowo, bez podpisów, spodobało jej się najbardziej to, które jest powyżej, ale:
"Chciałabym jednak przyznać nagrodę specjalną od siebie dla odpowiedzi numer 10 - bo ja też kocham Magdę Szabo.
Pozdrawiam.
Kasia"
Gratuluję zatem Jantarek, wszystkim dziękuję za udział i zapraszam do czytania bloga, ponieważ już niebawem kolejne wywiady i konkursy!
A jeszcze chciałam się pochwalić. Właśnie przed chwilą skończyłam czytać "Zamek z piasku" Magdaleny Witkiewicz. Premiera na Targach Książki w Krakowie 24-27 października :)
Już teraz mogę napisać, że warto przeczytać, przemyśleć, zastanowić się... Miłość nie zawsze bywa tak mocna i silna, jak nam się wydaje, czasem może zniszczyć ją byle podmuch, choć z mozołem budujemy nasz Zamek z piasku nigdy nie możemy być pewni, jak długo potrwa nasze szczęście...
Zapraszam też do czytania przedpremierowej, pierwszej recenzji Łatwopalnych :) http://asymaka.blogspot.com/2013/08/recenzja-przedpremierowa-atwopalni.html
Świetne pytanie! Zważywszy,że mam niespełna dwie godziny czasu na odpowiedź, a rozmyślam już nad nią dosyć długo...Jaką książkę lubisz najbardziej? To jakby pytać- którą część ciała wolałabyś oddać? Jak mam odpowiedzieć, skoro lubię wszystkie? :P
Porównanie nie jest przypadkowe. Lubię książki, które uderzają w tkliwą strunę mego serca. I takie, które tłuką się pod czaszką wiele dni po przeczytaniu. Szczególnie jestem fanką takich chwytających za szyję i zapierających dech. Nie gardzę takimi, dzięki którym mam "krew na rękach", chociaż wolę iść w ślad za tropiącym zbrodniarzy. Nie uważam,że najlepsze są te jeszcze nieczytane. Zawsze mam wtedy obawę,że mi się nie spodoba i nie dotrwam do końca. To jakoś nie fair wobec Autora... Może właśnie na ostatniej stronie znajdę coś wartościowego, oryginalnego, niebanalnego- może tam znajdę moje motto na resztę życia? Dla dobrej książki mogę wypłakać oczy, albo przymknąć na niedociągnięcia. Tylko przy typowych romansach nieco mi ręce opadają- nie robi na mnie wrażenia jak ona go strasznie kocha, a on jej tak okrutnie nie chce, a w ogóle to na przeszkodzie stoją rodzice, krewni, tajemnicza przepowiednia i brak posagu. Póki co przekonałam się do "obyczajówek", które poza nieco mdlącą warstwą rozmemłania emocjonalnego :P potrafią celnie ukazać rozterki ludzi w różnym wieku, pozycji i w różnorodnych okresach swego życia. Łatwiej znieść swoje problemy czytając o kryzysach jakie dosięgają innych. Więc co lubię najbardziej? Sama nie wiem.Raz potrzeba rozrywki, a czasem wzruszenia, czy chwili wspomnień jak przy rudej Ani S. Jednej nocy drżenia na każde skrzypnięcie przy lekturze mrożącej krew w żyłach, a innym razem wybuchów śmiechu jak przy czytaniu Chmielewskiej lub Kursy. Każdy dzień jest nieco inny, ja też mam różne nastroje... Dziś mam ochotę na zwłoki, ale jutro...chętnie się zatopię w "Nalewce zapomnienia "
Wysłałam Kasi wszystkie zgłoszenia anonimowo, bez podpisów, spodobało jej się najbardziej to, które jest powyżej, ale:
"Chciałabym jednak przyznać nagrodę specjalną od siebie dla odpowiedzi numer 10 - bo ja też kocham Magdę Szabo.
Pozdrawiam.
Kasia"
Gratuluję zatem Jantarek, wszystkim dziękuję za udział i zapraszam do czytania bloga, ponieważ już niebawem kolejne wywiady i konkursy!
A jeszcze chciałam się pochwalić. Właśnie przed chwilą skończyłam czytać "Zamek z piasku" Magdaleny Witkiewicz. Premiera na Targach Książki w Krakowie 24-27 października :)
Już teraz mogę napisać, że warto przeczytać, przemyśleć, zastanowić się... Miłość nie zawsze bywa tak mocna i silna, jak nam się wydaje, czasem może zniszczyć ją byle podmuch, choć z mozołem budujemy nasz Zamek z piasku nigdy nie możemy być pewni, jak długo potrwa nasze szczęście...
Zapraszam też do czytania przedpremierowej, pierwszej recenzji Łatwopalnych :) http://asymaka.blogspot.com/2013/08/recenzja-przedpremierowa-atwopalni.html
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA „Łatwopalni” Agnieszka Lingas- Łoniewska
„Łatwopalni” Agnieszka Lingas –Łoniewska RECENZJA
PRZEDPREMIEROWA
NAJTRUDNIEJ JEST WYBACZYĆ SAMEMU SOBIE
„Bo nie jest sztuką
żyć na granicy, obarczać siebie i wszystkich dookoła winą, szukać zapomnienia w
alkoholu, ryzykować, tropić własną przeszłość i rozpamiętywać ją wciąż i wciąż,
bez końca. To każdy potrafi, bo to jest takie proste, idziesz za swoimi
emocjami i dajesz im sobą zawładnąć. Ale sztuką jest po prostu… żyć. W
równowadze. Żyć tak, aby nie patrzeć w przeszłość z nienawiścią. Aby dostrzec w
niej wszystko to, co było dobre i piękne. Żyć tak, aby uświadomić sobie
wszystkie błędy, które się popełniło i starać się już więcej nie iść tą błędną
drogą.”*
„Łatwopalni” to historia, w której poznajemy Jarka,
mężczyznę, jakiego pragnie każda kobieta: przystojnego, wykształconego,
inteligentnego, jednak żyjącego przeszłością. Nie potrafi on się uporać z tym,
co go spotkało, co mu się przydarzyło. Bolesne przeżycia nie pozwalają mu żyć
normalnie, na jego twarzy nie pojawia się uśmiech. Mężczyzna stale zmienia
miejsce pobytu, zamieszkania, pracy. Niczego nie czuje, nigdzie nie zagrzewa
miejsca, aż do momentu, w którym spotyka JĄ.
Ona to Monika, kobieta mająca masę swoich własnych problemów,
sekretów, demonów przeszłości. Czy tych dwoje ma szansę na spokojny związek, na
prawdziwe uczucie, na życie szczęśliwe, z dala od tego, co było? Czy uda im się
zostawić to, co minęło daleko za sobą, uporać się z tym, czego nie mogą już
zmienić?
Autorka porusza tu masę problemów, które przydarzają się
ludziom od wieków, które mogą dotyczyć każdego z nas. Uczula nas na to, co
ważne, istotne, wskazuje drogę, którą warto kroczyć, byśmy byli szczęśliwi,
zadowoleni, kochani. W sobie tylko znany sposób umiejętnie przeprowadza nas
przez tę opowieść, odsłaniając sekrety i tajemnice, nie tylko naszej dwójki
bohaterów. Jest tu i subtelna namiętność, rozpalająca zmysły i pobudzająca wyobraźnię,
a wszystko idealnie skrojone i doskonale uszyte na miarę naprawdę niebanalnej,
arcyciekawej historii.
Mamy tu do czynienia z wieloma fascynującymi, pełnymi emocji
sytuacjami, pisarka nie pozwala nam złapać tchu, spokojnie przejść z jednego
elementu fabuły, w kolejny. Wciąż dzieje się coś godnego uwagi, wywołującego
silne uczucia w nas, czytelnikach. Agnieszka Lingas - Łoniewska umiejętnie
operuje akcją, jej postaci są wyraziste, prawdziwe, postępują w sposób nieoczekiwany. Naprawdę nie można
przewidzieć, co za chwilę się wydarzy, a już zakończenie… Jest niebywale
zaskakujące i podobało mi się
szczególnie.
Nie jest to książka, o której możemy szybko zapomnieć,
odłożyć ją na półkę i nie myśleć o niej. Wzbudzi w nas wiele uśpionych emocji,
może wspomnień? Pomoże zrozumieć, poukładać sobie wszystko, wyjaśni i wytłumaczy
wiele tajemniczych zachowań. Może i my postanowimy za jej sprawą naprawić błędy
przeszłości, odezwiemy się do kogoś, z kim mamy niewyjaśnione sprawy, a może
sami sobie mamy coś do zarzucenia, do naprawienia, do wybaczenia?
Najtrudniej jest
wybaczyć samemu sobie, ale na pewno warto próbować, bo życie jest tylko jedno i
lepiej być szczęśliwym, niż samotnym…
Dla miłośników Dolnego Śląska będzie to naprawdę nie lada
kąsek, ponieważ autorka to tam umiejscowiła akcję powieści. Mamy tu i Wrocław,
i Wałbrzych, i Zamek Grodno, jest Palmiarnia w Lubiechowie i wiele innych ciekawych
miejsc. Podobały mi się też piosenki, przy jakich tworzona była ta książka,
jest tu moja ulubiona wokalistka, Anita Lipnicka i jej „Mosty”.
Agnieszka Lingas – Łoniewska w swojej najnowszej powieści
pokazuje nam, jak trudna i bolesna może być miłość, jak skomplikowane bywają
relacje międzyludzkie, jak ludzie potrafią sami sobie utrudniać życie, jak się
nie rozumieją, nie rozmawiają ze sobą, nie radzą sobie z emocjami, ze
wspomnieniami. Żal i złość, pretensje do samych siebie, nieumiejętność wybaczenia
samym sobie, to wszystko możemy znaleźć w tej powieści. Nie będzie to lektura
prosta, łatwa i przyjemna, ale dająca do myślenia, powodująca
zadumę, zmuszająca do refleksji.
Ciężko jest zrozumieć, jak ktoś, kto kocha, może nas tak
bardzo zranić, spowodować, że wszystko traci sens, że może zawieść nasze
zaufanie, zniszczyć to, co razem tworzyliśmy z mozołem i trudem. Niestety,
gdybyśmy nie kochali, strata nie bolałaby nas tak mocno, nie czulibyśmy się aż
tak bardzo zranieni, skrzywdzeni, sponiewierani.
Polecam całym sercem.
*cytat pochodzi z książki
„Łatwopalni” Agnieszka Lingas- Łoniewska, Wydawnictwo Filia,
premiera 25 września 2013
Za możliwość poznania "Łatwopalnych" bardzo dziękuję autorce i wydawnictwu Filia.
niedziela, 18 sierpnia 2013
Bransoletka. Ewa Nowak. RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
Bardzo lubię czytać książki przeznaczone dla młodzieży, ponieważ dzięki temu zaczynam lepiej rozumieć moją dorastającą córkę, widzę świat jej oczami, jej problemy stają się o wiele bardziej poważne i istotne, bliższe mi, niż wcześniej mogłoby się wydawać.
Ewa Nowak to osoba, której powieści czytuję z wielką chęcią, mam za sobą już kilka tytułów, takich jak: "Drzazga", "Lisia", "Drugi" i wiele innych. Za każdym razem zazdroszczę współczesnym nastolatkom, że mogą czytać o swoich kłopotach, utożsamiać się z bohaterkami historii opowiadanych przez pisarkę, że niejednokrotnie daje im to siłę, pomaga przetrwać. Nie są pozostawione same sobie, w tym trudnym dla nich okresie buntu, zmian w dziecka w kobietę, autorka uczy je wielu wartości, wprowadza w nieznany świat, pozwala, by zaczęły mówić o tym, co czują, co myślą, by mogły zrozumieć swoje zachowanie i samą siebie.
Czy człowiek zawsze jest taki, jakim my go widzimy?
Poznajemy piętnastoletnią Weronikę, która nie potrafi dogadać się z ojcem, z bratem, nawet z własnym psem. Mama dziewczyny niby jej słucha, ale nie słyszy tego, co mówi jej córka. Nastolatka wprowadza nas do swojego świata szybko i lekko, wiele dowiadujemy się o jej przyjaciółce Magdzie, z którą również nie potrafi się porozumieć w ostatnim czasie, jest też pewien Łukasz z innej klasy. To za jego sprawą nasza bohaterka wyjeżdża na warsztaty teatralne w okresie ferii zimowych. Czy dzięki tym zajęciom coś zmieni się w jej życiu? Może kogoś pozna, coś zrozumie? Czy to pozwoli jej nawiązać zdrowe relacje, spojrzeć na siebie z dystansem, bez emocji? Czy dostrzeże to, co ważne, najważniejsze? I co ma do tego tytułowa bransoletka?
Pierwsza miłość, skomplikowane relacje z rodzicami i rodzeństwem to nieunikniona kolej rzeczy, coś, co trzeba po prostu przeżyć. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej, jedni buntują się, inni niczym nie przejmują. Czasem wchodząca w życie młoda osoba mało ważne sprawy zaczyna postrzegać jako to, co może wszystko zmienić, jako coś, od czego zależy całe jej jestestwo, drobna na pozór błahostka urasta do rangi tragedii, z którą nie potrafi sobie poradzić samodzielnie. Dobrze mieć wtedy przy sobie kogoś, kto wskaże drogę, wyprowadzi na prostą, spojrzy obiektywnie.
Dlaczego tak szybko i łatwo osądzamy innych? Coś, co widzimy na własne oczy, co zdaje nam się mówić wszystko o kimś, kogo w ogóle nie znamy, kogo widzimy po raz pierwszy daje nam prawo do wyciągania często zbyt naiwnych i prędkich opinii? Jak można pod wpływem jednej sytuacji oceniać człowieka, o którym tak naprawdę nic nie wiemy?
Pisarka porusza w tej książce wiele istotnych problemów, pokazuje nam, jak trudne bywają niektóre relacje i z jakimi kłopotami borykają się często nastolatki. Niezwykle wnikliwie i bardzo ciekawie opowiada nam o świecie dojrzewających, dopiero wchodzących w dorosłe życie młodych ludzi. Jest doskonałą obserwatorką tych dużych dzieci, wie, jak z nimi rozmawiać, jakim językiem pisać, by był on wiarygodny. Idealnie orientuje się w czytanych przez młodzież lekturach, dzięki czemu jest jeszcze bardziej przekonująca w tej roli. Polecam i stwierdzam jednoznacznie, że takie książki są niebywale potrzebne, dzięki nim młody człowiek może wiele zrozumieć, dużo więcej da taka lektura, niż krzyki, awantury, bicie, kary, bo nie ma tu przymusu, jest spokój, a wnioski czytelnik wyciąga sam, samodzielnie czyta, rozumie, zastanawia się, uczy i zmierza do tego, co powinno mieć dla niego największą wartość.
"Bransoletka" Ewa Nowak, Wydawnictwo Literackie, premiera 11.09
W okolicach dnia premiery zapraszam na mój blog, będę miała do wygrania dwa egzemplarze książki i bransoletkę ze zdjęcia powyżej, być może uda mi się również przeprowadzić wywiad z pisarką?
Ewa Nowak to osoba, której powieści czytuję z wielką chęcią, mam za sobą już kilka tytułów, takich jak: "Drzazga", "Lisia", "Drugi" i wiele innych. Za każdym razem zazdroszczę współczesnym nastolatkom, że mogą czytać o swoich kłopotach, utożsamiać się z bohaterkami historii opowiadanych przez pisarkę, że niejednokrotnie daje im to siłę, pomaga przetrwać. Nie są pozostawione same sobie, w tym trudnym dla nich okresie buntu, zmian w dziecka w kobietę, autorka uczy je wielu wartości, wprowadza w nieznany świat, pozwala, by zaczęły mówić o tym, co czują, co myślą, by mogły zrozumieć swoje zachowanie i samą siebie.
Czy człowiek zawsze jest taki, jakim my go widzimy?
Poznajemy piętnastoletnią Weronikę, która nie potrafi dogadać się z ojcem, z bratem, nawet z własnym psem. Mama dziewczyny niby jej słucha, ale nie słyszy tego, co mówi jej córka. Nastolatka wprowadza nas do swojego świata szybko i lekko, wiele dowiadujemy się o jej przyjaciółce Magdzie, z którą również nie potrafi się porozumieć w ostatnim czasie, jest też pewien Łukasz z innej klasy. To za jego sprawą nasza bohaterka wyjeżdża na warsztaty teatralne w okresie ferii zimowych. Czy dzięki tym zajęciom coś zmieni się w jej życiu? Może kogoś pozna, coś zrozumie? Czy to pozwoli jej nawiązać zdrowe relacje, spojrzeć na siebie z dystansem, bez emocji? Czy dostrzeże to, co ważne, najważniejsze? I co ma do tego tytułowa bransoletka?
Pierwsza miłość, skomplikowane relacje z rodzicami i rodzeństwem to nieunikniona kolej rzeczy, coś, co trzeba po prostu przeżyć. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej, jedni buntują się, inni niczym nie przejmują. Czasem wchodząca w życie młoda osoba mało ważne sprawy zaczyna postrzegać jako to, co może wszystko zmienić, jako coś, od czego zależy całe jej jestestwo, drobna na pozór błahostka urasta do rangi tragedii, z którą nie potrafi sobie poradzić samodzielnie. Dobrze mieć wtedy przy sobie kogoś, kto wskaże drogę, wyprowadzi na prostą, spojrzy obiektywnie.
Dlaczego tak szybko i łatwo osądzamy innych? Coś, co widzimy na własne oczy, co zdaje nam się mówić wszystko o kimś, kogo w ogóle nie znamy, kogo widzimy po raz pierwszy daje nam prawo do wyciągania często zbyt naiwnych i prędkich opinii? Jak można pod wpływem jednej sytuacji oceniać człowieka, o którym tak naprawdę nic nie wiemy?
Pisarka porusza w tej książce wiele istotnych problemów, pokazuje nam, jak trudne bywają niektóre relacje i z jakimi kłopotami borykają się często nastolatki. Niezwykle wnikliwie i bardzo ciekawie opowiada nam o świecie dojrzewających, dopiero wchodzących w dorosłe życie młodych ludzi. Jest doskonałą obserwatorką tych dużych dzieci, wie, jak z nimi rozmawiać, jakim językiem pisać, by był on wiarygodny. Idealnie orientuje się w czytanych przez młodzież lekturach, dzięki czemu jest jeszcze bardziej przekonująca w tej roli. Polecam i stwierdzam jednoznacznie, że takie książki są niebywale potrzebne, dzięki nim młody człowiek może wiele zrozumieć, dużo więcej da taka lektura, niż krzyki, awantury, bicie, kary, bo nie ma tu przymusu, jest spokój, a wnioski czytelnik wyciąga sam, samodzielnie czyta, rozumie, zastanawia się, uczy i zmierza do tego, co powinno mieć dla niego największą wartość.
"Bransoletka" Ewa Nowak, Wydawnictwo Literackie, premiera 11.09
W okolicach dnia premiery zapraszam na mój blog, będę miała do wygrania dwa egzemplarze książki i bransoletkę ze zdjęcia powyżej, być może uda mi się również przeprowadzić wywiad z pisarką?
"Ballada Lili K" Blandine Le Callet
Z okładki zerka na nas biedna, smutna dziewczyna, a opis sugeruje traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, ale nie ma ani słowa o tym, że wszystko to dzieje się w przyszłości. Mamy rok 2100, tak mniej więcej, ponieważ nasza Lili i wspomina, i opowiada o tym, co dzieje się teraz w jej życiu.
Autorka urodziła się w roku 1969, ukończyła studia w Lyonie, jak dowiadujemy się z okładki książki, od 10 roku życia marzyła o tym, by zostać pisarką, jak widać udało się jej to pragnienie spełnić. Pierwszy tytuł opublikowany w 2006 r. to "Tort weselny". Obecnie autorka jest mężatką, ma trójkę dzieci, tak jak ja, mieszka koło Paryża.
Czytamy o tytułowej Lili, małej dziewczynce, która zostaje brutalnie rozdzielona z ukochaną matką. Przebywa teraz w Centrum, miejscu dla ludzi nieprzystosowanych, gdzie dochodzi do siebie dzięki pomocy pewnego lekarza, a później jego następcy. Marzy tylko o tym, by znowu być z rodzicielką i przypomnieć sobie to, co się działo w jej życiu "przed Centrum", niestety niewiele pamięta i nie jest to takie proste, jakby chciała... Wreszcie wychodzi na wolność, choć boi się ludzi, tłumów i skupisk ludzkich. Jest bardzo dzielna i szczerze ją podziwiam, że tak wspaniale radzi sobie w społeczeństwie.
"Ballada Lili K." opowiada w gruncie rzeczy o miłości, wielkiej, bezsprzecznej miłości dziecka do rodzica, której nie potrafią zniszczyć bezduszni pracownicy Centrum, której nic nie jest w stanie zachwiać ani zburzyć. Odkrywamy z każdą kolejną stroną tej niesamowicie ciekawej, tajemniczej historii prawdę, krok po kroku dowiadujemy się, jakie było dzieciństwo Lili i stosunek jej matki do niej samej. Czy kochała swoje dziecko, czy świadomie robiła mu krzywdę? Czy coś takiego można wybaczyć, czy istnieją jakieś okoliczności łagodzące?
Trudna to lektura, ponieważ miejscami niezwykle traumatyczne, dramatyczne opisy, pobudzają naszą wyobraźnię, zmuszają do tego, by myśleć i czuć się jak ta maleńka, niewinna istotka, biedna, brudna, zjadająca zawartość puszki przeznaczonej dla kota i oblizująca się ze smakiem po tym "posiłku"... i do tego mieszkająca w garderobie... miejscu ciemnym, ciasnym... a jednak to jej ukochany dom, jej ukochana matka... czy można to zrozumieć???
I na dodatek to wszystko nie dzieje się w naszych czasach, tylko w przyszłości... wszystko jest tam inne, nowe, nieznane nam...
I wyobraźcie sobie coś jeszcze, to, że w tych przyszłych czasach książka, prawdziwa, papierowa jej forma to ... przeżytek, tak!!! Na koniec ciekawy fragment dotyczący książki właśnie, taki tekst dotyczący środków ostrożności, jakie należy zachować przy dotykaniu papierowej lektury:
"Zadrukowany papier może zawierać substancje toksyczne i mikroorganizmy, które u osób wrażliwych mogą wywołać reakcje alergiczne, w tym zmiany chorobowe na skórze i zaburzenia oddychania. Zachować ostrożność. Nie zostawiać w zasięgu dzieci..."
I co o tym myślicie??? Czy kiedyś naprawdę tak będzie... ?
Wyniki czyli kto wygrał Niespodziewanego trupa Małgorzaty Kursy.
Zgłoszeń było trzynaście, wiele rozbawiło mnie i przyznaję, że dla mnie byłaby to ciężka sprawa, wybrać jedną osobę. Jak to jednak zazwyczaj u mnie bywa zwycięzcę wyłoniła sama autorka, anonimowo wybierając najzabawniejszą, a może najciekawszą odpowiedź. Bardzo ucieszyła się, że ta akurat osoba chciałaby zostać jej synową, choć byłby z tym chyba większy problem, gdyż pani Kursa nie posiada syna :)
Wygrywa zatem Monika:
Pokochałam Panią Małgorzatę Kursę!!! Miłością bezwzględną! Jeśli jest jakaś szansa, by została moją teściową, jestem do wzięcia;)
Nie znam twórczości Pani Małgorzaty i pojęcia nie mam, dlaczego! A dlaczego chciałabym poznać? Zacznę od po drugie: wychowana na Agacie Christie, uwielbiam lekkie kryminały. A po pierwsze: coś mi się wydaje, że mamy taki sam poziom/gatunek/rasę poczucia humoru:) A uwielbiam książki sprawiające wrażenie, że nie napisałabym inaczej!
Wszystkim dziękuję za udział, przypominam, że do dzisiejszego wieczora, do 24:00 można brać udział w konkursie z Kasią Bulicz - Kasprzak, do wygrania jej książka, która miała premierę 14 sierpnia czyli "Nalewka zapomnienia...": http://asymaka.blogspot.com/2013/08/wywiad-z-kasia-bulicz-lasprzak-i.html
Monika wygrywa
Za pomoc dziękuję Pani Małgosi Kursie, jak też wydawnictwu Prozami.
Wygrywa zatem Monika:
Pokochałam Panią Małgorzatę Kursę!!! Miłością bezwzględną! Jeśli jest jakaś szansa, by została moją teściową, jestem do wzięcia;)
Nie znam twórczości Pani Małgorzaty i pojęcia nie mam, dlaczego! A dlaczego chciałabym poznać? Zacznę od po drugie: wychowana na Agacie Christie, uwielbiam lekkie kryminały. A po pierwsze: coś mi się wydaje, że mamy taki sam poziom/gatunek/rasę poczucia humoru:) A uwielbiam książki sprawiające wrażenie, że nie napisałabym inaczej!
Wszystkim dziękuję za udział, przypominam, że do dzisiejszego wieczora, do 24:00 można brać udział w konkursie z Kasią Bulicz - Kasprzak, do wygrania jej książka, która miała premierę 14 sierpnia czyli "Nalewka zapomnienia...": http://asymaka.blogspot.com/2013/08/wywiad-z-kasia-bulicz-lasprzak-i.html
Monika wygrywa
Za pomoc dziękuję Pani Małgosi Kursie, jak też wydawnictwu Prozami.
sobota, 17 sierpnia 2013
"Żona tygrysa" Tea Obreht
Zanim zaczęłam czytać tę książkę nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Byłam pewna tylko tego, że musi być niezwykła, skoro autorka pomimo młodego wieku jest porównywana do "Wielkich" literatury.
Przenosiłam się w świat młodej lekarki niebywale szybko i zaskakująco lekko. Po prostu nie byłam obecna we własnym domu, pełnym moich cudownych dzieci, lecz powróciłam za sprawą tej utalentowanej pisarki do swojej podróży po Chorwacji, którą odbyłam wraz z moim mężem nie dalej jak dwa miesiące temu. Miała być to wycieczka pełna słońca, spokoju, wypoczynku, a zapamiętałam z niej przede wszystkim budynki z wielkimi dziurami po kulach, zniszczone pożarem ogromne przestrzenie i opuszczone domy, popadające w ruinę.
Mam przed oczami też obraz bardziej optymistyczny, ciekawe doznania smakowe po rakii, w lodówce słoiczki z pysznym ajvarem, dżem z fig z orzechami, piękne muszelki. Nie zapomnę również widoku oleandrów, są prześliczne, a historia o ich trujących właściwościach występuje i w tej książce, dotyczy dziadka naszej bohaterki.
Wiedziałam zatem o czym pisze autorka, co próbuje nam nakreślić słowami, z czym nas chce zapoznać, widziałam to wszystko oczami wyobraźni, rozumiałam poniekąd temat wojny i jej następstwa. Jednego jednak kompletnie nie mogę zrozumieć, jak mogą tam być po tylu latach tereny zaminowane? Ostrzeżenia o minach widziałam na własne oczy!
Tea Obreht opowiada nam historię swego dziadka, pełną tajemniczych, nie do końca zrozumiałych zdarzeń, uwielbiającego od dzieciństwa "Księgę dżungli", ale wplata też wątki baśniowe, mamy tu tygrysa, prawie Shere Khana, i jego tytułową żonę, których łączy pewnego rodzaju więź, trudna do zrozumienia dla mieszkańców małej wioski. Jest też temat śmierci, głęboko osadzony w realiach wojny domowej, ale nie tylko. Nawet teraz, po skończeniu tej książki mam w sobie jej magnetyczną, nierealną wręcz, potrzebę spojrzenia za siebie, czy tuż obok nie czai się na wpół dziki tygrys, czy zagadkowy nieśmiertelnik...
"W ziemi wciąż są miny przeciwpiechotne, nawet tam, wysoko w górach, gdzie była kiedyś wioska. Większość rozbrojono, ale o tych, które zostały dowiadujemy się, kiedy ktoś na nie nadepnie. Pasterz, albo chłop, albo jakieś dziecko, które biegło na skróty. Niechętnie się o tym mówi."
"Człowiek dorosły umiera w lęku(...) Bierze od ciebie wszystko, czego potrzebuje, a ty jako lekarz musisz mu to zapewnić, bo na tym polega twoja praca, musisz dodawać mu otuchy, trzymać za rękę. Ale dzieci umierają tak, jak żyły - pełne nadziei. Nie wiedzą, co się dzieje, niczego się nie spodziewają, nie proszą cię, byś je trzymała za rękę i ostatecznie to ty potrzebujesz, by wzięły za rękę ciebie. Z dziećmi jesteś zdana tylko na siebie. Rozumiesz?"*
*fragmenty pochodzą z książki
Za możliwość przeniesienia się w ten mocno nierealny świat "Żony tygrysa" dziękuję pięknie pani Oli i wydawnictwu Drzewo Babel!
Recenzja pochodzi z mojego bloga, z 22 listopada 2012 r. KLIK
Zdjęcia są robione przeze mnie, z mojej wycieczki do Chorwacji.
piątek, 16 sierpnia 2013
Dziewczynka w zielonym sweterku. W CIEMNOŚCI. Krystyna Chiger Daniel Paisner
Czternaście miesięcy we lwowskich kanałach oczami dziecka.
"Jestem ostatnią żyjącą z naszej grupy ocalonych, uważam, że mam obowiązek opowiedzieć, co się z nami działo. Jeśli nie ja, to kto? Jeśli ja tego nie upamiętnię, kto to zrobi? Jeśli historia naszego przetrwania w kanałach odejdzie nieopowiedziana wraz ze mną, przyszłe generacje mogą uwierzyć, że Holokaust nigdy się nie wydarzył, był mitem, wymysłem."*
To tematyka, która zajmuje w moim sercu szczególne miejsce, historie tragiczne, traumatyczne przejścia napisane przez samo życie zawsze będą o wiele bardziej ciekawe niż wydarzenia nieprawdziwe, wymyślone. Warto pamiętać, o tych wszystkich, którzy żyli odważnie, bohatersko, umierali zbyt młodo, przedwcześnie, zupełnie bez sensu... Im więcej o tym czytam, tym bardziej nie mogę pojąć, ogarnąć tego, co się zdarzyło, jak mogło do tego dojść?
"Pamięć to zabawna rzecz. Taka sprytna gierka, którą toczymy sami ze sobą, by podtrzymać związek z tym, kim byliśmy, co myśleliśmy, jak żyliśmy. Poprzerywana jak sen, powraca w okruchach i fragmentach. Jest odpowiedzią na zapominanie."*
Krystyna Chiger opowiada o swoim życiu, o tym, co zapamiętała mała Krzysia z okresu: przed wojną, w czasie wojny i po wojnie. Wcześniej byli normalną rodziną, dobrze sytuowaną, niczego im nie brakowało. Krzysia miała piękne ubranka, zabawki, nic nie martwiło jej i nie smuciło. W późniejszym okresie musiała opiekować się młodszym braciszkiem, ukrywać się wraz z nim w ciasnych miejscach i czekać na powrót rodziców, choć pewności, co do tego powrotu nigdy nie miała. Zbyt wielki to był ciężar dla dziecka, przerażonego, zagubionego małego człowieka, który powinien mieć zapewnione bezpieczeństwo, powinien w spokoju, miłości i zrozumieniu dorastać, nie bać się każdego dnia o życie swoje, młodszego brata i całej swojej rodziny. Mała dziewczynka nie powinna widzieć śmierci, być tuż obok, gdy inni umierali, nie powinna cierpieć głodu, zimna i na pewno nie powinna ukrywać się w nieludzkich warunkach, wśród szczurów, bez dostępu do powietrza i wody, chyba, że nie było innego wyjścia, a nie było niestety. To prawdziwe bohaterstwo, że udało im się przeżyć w kanałach, przetrwać tam 14 miesięcy, dla nas to nie do wyobrażenia, prawda??? A jednak to nie tylko książka, to nie tylko film znany ("W ciemności"), to prawdziwe życie, to wszystko działo się we lwowskich kanałach.
Czytałam wcześniej relację ojca Krystyny Chiger, ciekawym doświadczeniem było skonfrontowanie tego, co on zapamiętał, z tym, co ona dostrzegła i co rozumiała. Była dzieckiem niezwykle mądrym i inteligentnym, spostrzegawczym i pomocnym w wielu sytuacjach. Nie skarżyła się i naprawdę dobrze znosiła całą tę trudną walkę o przetrwanie, miała wybujałą wyobraźnię i wciągała w ciche zabawy też braciszka.
Dziewczynka w zielonym sweterku była jedną z jedenastu ocalonych przez kanalarzy lwowskich Żydów, którzy uciekli z getta, dosłownie w ostatniej chwili, gdy było już ono likwidowane. Plan ucieczki przygotowywany był już od jakiegoś czasu, ale gdyby nie pomoc Poldka Sochy i jego kolegów, nigdy nie przeżyliby tak długo w takim miejscu. To oni dostarczali im pożywienie, dbali i opiekowali się nimi, codziennie przychodzili. Najbardziej przywiązany do ocalałych był jednak Socha, szczególnie polubił mamę Krzysi, o jej rodzinie mówił " Kania z pisklętami", nie bacząc na zagrożenie, z narażeniem własnego życia starał się chronić ich.
Książka pokazuje, że warto mieć nadzieję, że mimo traumatycznych wydarzeń, mimo tego, że ludzie zachowywali się czasem jak krwiożercze zwierzęta, byli i tacy, którym należy się szacunek i pamięć. Sięgnijcie po ten tytuł, bo naprawdę warto.
Obok Dziennika Anny Frank, "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej, jedna z najlepszych powieści, jaką napisało samo życie. Polecam całym sercem.
Moja recenzja książki Ignacego Chigera "Świat w mroku" jest tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2013/02/swiat-w-mroku-pamietnik-ojca.html. Zapraszam.
* fragmenty pochodzą z książki
Dziewczynka w zielonym sweterku. W CIEMNOŚCI. Krystyna Chiger Daniel Paisner, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011
"Jestem ostatnią żyjącą z naszej grupy ocalonych, uważam, że mam obowiązek opowiedzieć, co się z nami działo. Jeśli nie ja, to kto? Jeśli ja tego nie upamiętnię, kto to zrobi? Jeśli historia naszego przetrwania w kanałach odejdzie nieopowiedziana wraz ze mną, przyszłe generacje mogą uwierzyć, że Holokaust nigdy się nie wydarzył, był mitem, wymysłem."*
To tematyka, która zajmuje w moim sercu szczególne miejsce, historie tragiczne, traumatyczne przejścia napisane przez samo życie zawsze będą o wiele bardziej ciekawe niż wydarzenia nieprawdziwe, wymyślone. Warto pamiętać, o tych wszystkich, którzy żyli odważnie, bohatersko, umierali zbyt młodo, przedwcześnie, zupełnie bez sensu... Im więcej o tym czytam, tym bardziej nie mogę pojąć, ogarnąć tego, co się zdarzyło, jak mogło do tego dojść?
"Pamięć to zabawna rzecz. Taka sprytna gierka, którą toczymy sami ze sobą, by podtrzymać związek z tym, kim byliśmy, co myśleliśmy, jak żyliśmy. Poprzerywana jak sen, powraca w okruchach i fragmentach. Jest odpowiedzią na zapominanie."*
Krystyna Chiger opowiada o swoim życiu, o tym, co zapamiętała mała Krzysia z okresu: przed wojną, w czasie wojny i po wojnie. Wcześniej byli normalną rodziną, dobrze sytuowaną, niczego im nie brakowało. Krzysia miała piękne ubranka, zabawki, nic nie martwiło jej i nie smuciło. W późniejszym okresie musiała opiekować się młodszym braciszkiem, ukrywać się wraz z nim w ciasnych miejscach i czekać na powrót rodziców, choć pewności, co do tego powrotu nigdy nie miała. Zbyt wielki to był ciężar dla dziecka, przerażonego, zagubionego małego człowieka, który powinien mieć zapewnione bezpieczeństwo, powinien w spokoju, miłości i zrozumieniu dorastać, nie bać się każdego dnia o życie swoje, młodszego brata i całej swojej rodziny. Mała dziewczynka nie powinna widzieć śmierci, być tuż obok, gdy inni umierali, nie powinna cierpieć głodu, zimna i na pewno nie powinna ukrywać się w nieludzkich warunkach, wśród szczurów, bez dostępu do powietrza i wody, chyba, że nie było innego wyjścia, a nie było niestety. To prawdziwe bohaterstwo, że udało im się przeżyć w kanałach, przetrwać tam 14 miesięcy, dla nas to nie do wyobrażenia, prawda??? A jednak to nie tylko książka, to nie tylko film znany ("W ciemności"), to prawdziwe życie, to wszystko działo się we lwowskich kanałach.
Czytałam wcześniej relację ojca Krystyny Chiger, ciekawym doświadczeniem było skonfrontowanie tego, co on zapamiętał, z tym, co ona dostrzegła i co rozumiała. Była dzieckiem niezwykle mądrym i inteligentnym, spostrzegawczym i pomocnym w wielu sytuacjach. Nie skarżyła się i naprawdę dobrze znosiła całą tę trudną walkę o przetrwanie, miała wybujałą wyobraźnię i wciągała w ciche zabawy też braciszka.
Dziewczynka w zielonym sweterku była jedną z jedenastu ocalonych przez kanalarzy lwowskich Żydów, którzy uciekli z getta, dosłownie w ostatniej chwili, gdy było już ono likwidowane. Plan ucieczki przygotowywany był już od jakiegoś czasu, ale gdyby nie pomoc Poldka Sochy i jego kolegów, nigdy nie przeżyliby tak długo w takim miejscu. To oni dostarczali im pożywienie, dbali i opiekowali się nimi, codziennie przychodzili. Najbardziej przywiązany do ocalałych był jednak Socha, szczególnie polubił mamę Krzysi, o jej rodzinie mówił " Kania z pisklętami", nie bacząc na zagrożenie, z narażeniem własnego życia starał się chronić ich.
Książka pokazuje, że warto mieć nadzieję, że mimo traumatycznych wydarzeń, mimo tego, że ludzie zachowywali się czasem jak krwiożercze zwierzęta, byli i tacy, którym należy się szacunek i pamięć. Sięgnijcie po ten tytuł, bo naprawdę warto.
Obok Dziennika Anny Frank, "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej, jedna z najlepszych powieści, jaką napisało samo życie. Polecam całym sercem.
Moja recenzja książki Ignacego Chigera "Świat w mroku" jest tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2013/02/swiat-w-mroku-pamietnik-ojca.html. Zapraszam.
* fragmenty pochodzą z książki
Dziewczynka w zielonym sweterku. W CIEMNOŚCI. Krystyna Chiger Daniel Paisner, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011
środa, 14 sierpnia 2013
"Kadisz dla Ruth" Kurt Witzenbacher
Chciałabym tym razem zapoznać Was z książką niezwykłą, opowiadającą
o przyjaźni małego niemieckiego chłopca z żydowską dziewczynką. Akcja
toczy się na terenie Niemiec przed II wojną światową, czasy są więc
niebezpieczne, podobnie jak ta niecodzienna znajomość. Z dnia na dzień
staje się coraz bardziej jasne to, co czeka Żydów mieszkających w tym miejscu, widać nieprzychylność najbliższych sąsiadów, słychać wyzwiska
typu "śmieci" w stosunku do rodzin żydowskich, szerzy się antysemityzm.
Ta dwójka dzieci nie może bawić się przed domem, ale świetnie się czuje w swoim towarzystwie i na szczęście może liczyć na przychylność ze strony obu rodzin.
Kadisz oznacza modlitwę do Boga z nadzieją na zbawienie. Ruth ma dziesięć lat, całe życie przed sobą, a jednak nie dane jej będzie dorosnąć, nie doczeka przyszłości. Zginie w Auschwitz - Birkenau.
Wspomnienia autora, choć przecież tak odległe wydają się nam bliskie, jakby to, co opisał działo się wczoraj i nie zatarł tego czas. Przybliża nam on religię żydowską, prowadzi do synagogi i do mieszkania państwa Rosenberg w czasie ważnych dla nich świąt. Nie jest to książka opisująca tak drastyczne sytuacje, z jakimi mamy do czynienia na przykład w Dzienniku Anny Frank czy w "Dziewczynce w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej, dlatego myślę, że mogą ją przeczytać również osoby unikające cierpienia i starające się o nim nie myśleć.
II wojna światowa to według mnie najciekawszy okres w literaturze i chętnie czytam publikacje dotyczące tej tematyki. Często też zastanawiam się jaka bym była, gdyby przyszło mi żyć w tych okropnych czasach. Mam nadzieję, że nie miałabym się czego wstydzić i nigdy nie miałabym wyrzutów sumienia, ponieważ postępowałabym uczciwie. Uważam, że choć tyle jesteśmy winni ludziom, którzy oddali życie za to, byśmy my żyli w wolnym kraju, powinniśmy o nich czytać, pisać, pamiętać. Tym bardziej cieszę się, że mogę oglądać serial "Czas honoru", który teraz, gdy historii w szkole jest tyle, co nic, pomaga nam zaznajomić się z tamtymi latami.
"Opłakuję Ruth. To za nią odmawiam kadisz tego wieczoru. Pojawia się przede mną jej twarz: długie, ciemne włosy, ciemnobrązowe oczy i ten zawsze nieco łobuzerski uśmiech na ustach, jej cichy i czasami perlisty śmiech. Jest w moich myślach tak bliska, niemalże na wyciągnięcie ręki, a jednak tak niedosięgle daleka."*
fragment pochodzi z książki
Za możliwość przeczytania "Kadisz dla Ruth" z całego serca dziękuję wortalowi granice.pl tutaj wygrałam właśnie tę książkę w konkursie!!!
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://asymaka.blog.interia.pl/ z dnia 21 listopada 2012 r.
Ta dwójka dzieci nie może bawić się przed domem, ale świetnie się czuje w swoim towarzystwie i na szczęście może liczyć na przychylność ze strony obu rodzin.
Kadisz oznacza modlitwę do Boga z nadzieją na zbawienie. Ruth ma dziesięć lat, całe życie przed sobą, a jednak nie dane jej będzie dorosnąć, nie doczeka przyszłości. Zginie w Auschwitz - Birkenau.
Wspomnienia autora, choć przecież tak odległe wydają się nam bliskie, jakby to, co opisał działo się wczoraj i nie zatarł tego czas. Przybliża nam on religię żydowską, prowadzi do synagogi i do mieszkania państwa Rosenberg w czasie ważnych dla nich świąt. Nie jest to książka opisująca tak drastyczne sytuacje, z jakimi mamy do czynienia na przykład w Dzienniku Anny Frank czy w "Dziewczynce w czerwonym płaszczyku" Romy Ligockiej, dlatego myślę, że mogą ją przeczytać również osoby unikające cierpienia i starające się o nim nie myśleć.
II wojna światowa to według mnie najciekawszy okres w literaturze i chętnie czytam publikacje dotyczące tej tematyki. Często też zastanawiam się jaka bym była, gdyby przyszło mi żyć w tych okropnych czasach. Mam nadzieję, że nie miałabym się czego wstydzić i nigdy nie miałabym wyrzutów sumienia, ponieważ postępowałabym uczciwie. Uważam, że choć tyle jesteśmy winni ludziom, którzy oddali życie za to, byśmy my żyli w wolnym kraju, powinniśmy o nich czytać, pisać, pamiętać. Tym bardziej cieszę się, że mogę oglądać serial "Czas honoru", który teraz, gdy historii w szkole jest tyle, co nic, pomaga nam zaznajomić się z tamtymi latami.
"Opłakuję Ruth. To za nią odmawiam kadisz tego wieczoru. Pojawia się przede mną jej twarz: długie, ciemne włosy, ciemnobrązowe oczy i ten zawsze nieco łobuzerski uśmiech na ustach, jej cichy i czasami perlisty śmiech. Jest w moich myślach tak bliska, niemalże na wyciągnięcie ręki, a jednak tak niedosięgle daleka."*
fragment pochodzi z książki
Za możliwość przeczytania "Kadisz dla Ruth" z całego serca dziękuję wortalowi granice.pl tutaj wygrałam właśnie tę książkę w konkursie!!!
Recenzja pochodzi z mojego bloga http://asymaka.blog.interia.pl/ z dnia 21 listopada 2012 r.
Subskrybuj:
Posty (Atom)