„Czytelnik jest
najważniejszy. Pisząc, zawsze myślę o osobach, które będą czytały moją książkę.”
Kasia Bulicz-Kasprzak wywiad
Kasia Bulicz-Kasprzak ma za sobą jak dotąd jeden tytuł.
Zadebiutowała w roku 2012 za sprawą konkursu literackiego organizowanego przez
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, wygrała go. Nie dziwi to jednak, ponieważ już od pierwszych
stron powieści „Nie licząc kota, czyli kolejna historia miłosna”, po prostu
znakomicie bawimy się z tą lekturą. W związku z tym, że 14 sierpnia pojawi się
druga książka Kasi zatytułowana „Nalewka zapomnienia, czyli bajka dla nieco
starszych dziewczynek”, postanowiłam przybliżyć jej osobę szerszemu gronu
czytelników. Autorka zgodziła się odpowiedzieć na kilka moich pytań.
Kasiu, pierwsze pytanie, jakie ciśnie mi się na usta, to:
Dlaczego nie zadebiutowałaś wcześniej? Twoja książka „Nie licząc kota…” to
rewelacyjna powieść, jest zabawnie, ciekawie, inaczej, nie ma oklepanych
tematów, nudy, wymuszenia. Po prostu nie mogę doczekać się kolejnej książki! A
wracając do pytania, czy pisałaś od dziecka, czy ta pasja obudziła się w Tobie
dopiero niedawno? Jak to było z tym Twoim pisaniem? Zgłosiłaś się do konkursu
sama, czy ktoś ci to podpowiedział?
Książki były moją
pasją od zawsze. Czytam nałogowo. Książki to moje hobby. Interesuje mnie
historia literatury i badania literackie, sięgam po biografie pisarzy. Jednak
do momentu ogłoszenia konkursu przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia, nie myślałam
o pisaniu. To był taki moment zwrotny. Przeczytałam o konkursie i nagle
zapragnęłam napisać książkę. Pewnie dlatego, że byłam gotowa, wewnętrznie
dojrzałam do pisania. Jednak nie wiem, czy by mi się to udało, gdyby nie
wsparcie mojego męża i mamy. Wzmacniali mnie i bardzo pomogli organizacyjnie,
bo zabrałam się za pisanie dosłownie w ostatniej chwili i miałam mało czasu.
Teraz znacznie lepiej sobie wszystko planuję. Jestem poukładana i pracuję
regularnie.
Skąd pomysł na tytuły, i jeden, i drugi powoduje uśmiech na
twarzy, jest co prawda dosyć długi, ale też wesoły, zabawny?
Tytuł "Nie
licząc kota" powstał prawie na samym początku pisania. Jedną z moich
ulubionych książek jest "Trzech panów w łódce, nie licząc psa".
Postanowiłam nawiązać do tego tytułu, zresztą nie ja pierwsza, wcześniej
zrobiła tak Connie Willis. W drugiej części tytułu szczerze informuję
czytelnika, że jest to książka o miłości. I że nie jest pierwszą taką historią,
podobne już na pewno kiedyś czytał.
Z drugą książką
było trudniej. Tytuł powstał dopiero, kiedy powieść była już gotowa. Jedną z
moich ulubionych postaci w tej książce jest Pelagia Śliwowa - wiejska zielarka,
specjalizująca się w nalewkach. I tak powstał tytuł. Ponieważ "Nalewka
zapomnienia" nie jest w stu procentach powieścią realistyczną,
postanowiłam ją również opatrzyć podtytułem. Ta mieszanina rzeczywistości z
fantastyką i specyficzne zakończenie sprawiają, że nie można tej książki nazwać
inaczej, niż bajką.
Cieszę się, że
uznałaś tytuły za zabawne. Staram się, żeby w moich książkach były elementy
humorystyczne. Moja ukochana babcia potrafiła na świat patrzeć z przymrużeniem
oka i złe rzeczy obracać w żart. To pomogło jej przetrwać wiele trudnych chwil.
Staram się mieć do siebie taki dystans, jaki ona miała.
O czym opowiada Twoja nowa powieść? Czy podobnie, jak w
pierwszej książce, poznamy kobietę z problemami, z demonami przeszłości?
W obu książkach
podejmuję temat przeszłości, która ma wpływ na człowieka. Bohaterka "Nie
licząc kota" miała trudną młodość - rodzice zostawili ją pod opieką ciotki
i wyjechali za chlebem. Dlatego Asia boi się, że ukochany też ją zostawi.
Podróż do przeszłości pozwala jej uporać się z tym i inaczej spojrzeć na
siebie. Książką "Nie licząc kota" chciałam wyrazić swoje przekonanie,
że każdy ma prawo do miłości.
Doświadczenia
życiowe Jagi są jeszcze bardziej traumatyczne. Dlatego zamyka się ona na
uczucia. "Nalewka zapomnienia" mówi, że samotność i szczęście to
sprawa osobistego wyboru człowieka. Jeśli się otworzymy, zawsze znajdzie się
ktoś, kto zechce się z nami zaprzyjaźnić.
Lubisz bohaterów, których stworzyłaś? Żyjesz ich życiem
podczas pisania? Przywiązujesz się do nich? Którą postać darzysz szczególnym
sentymentem?
Tu jest trochę
tak, jak w życiu - jednych ludzi lubimy, innych nie. To, jakim ktoś jest
człowiekiem w dużym stopniu zależy od tego, co przeżył i ja się właśnie do tych
życiowych doświadczeń odnoszę. Dla mnie za każdą osobą stoi jej opowieść.
Angażuję się w
swoje książki i kiedy piszę jakąś historię, jej bohaterowie stają się dla mnie
bardzo ważni. Dużo o nich myślę.
Obie książki
powstały w narracji pierwszoosobowej. To poważne wyzwanie, bo trzeba uważać,
żeby nie przekroczyć granicy, która dzieli bohatera od autora. Dlatego staram
się dopracować najdrobniejsze szczegóły, nawet takie, których nie ma w
powieści. Zastanawiam się na przykład, jaka pastę do zębów wybrałaby Joasia z
"Nie licząc kota", a jaką Jaga z "Nalewki zapomnienia".
Lubię swoich
bohaterów. Wydaje mi się, że jest to warunek konieczny do tego, żeby polubili
ich również czytelnicy. Oczywiście jedni są mi bardzo bliscy, inni mniej.
Bardzo lubię Dorotę z "Nie licząc kota" i Śliwową z "Nalewki
zapomnienia".
Ciekawym
doświadczeniem była dla mnie rozmowa z czytelniczką, która wychwalała
postać, za którą ja nie przepadam.
Bardzo mnie to ucieszyło, bo oznaczało, że stworzyłam postać, której nie da się
jednoznacznie zinterpretować.
Czy lubisz kontakt z czytelnikiem? Słuchasz tego, co ma do
powiedzenia?
Czytelnik jest
najważniejszy. Pisząc, zawsze myślę o osobach, które będą czytały moją książkę.
Kiedy pisałam "Nie licząc kota" przez cały czas wyobrażałam sobie
młode kobiety, siedzące w kawiarnianym ogródku i rozmawiające o mojej powieści.
Zastanawiałam się, co mają do powiedzenia.
Prawdziwi
czytelnicy okazali się dużo fajniejsi, niż wymyśleni. Nie spodziewałam się
takiej serdeczności i życzliwości. To było zachętą do dalszej pracy, nadało jej
sens.
Sama też jestem
czytelnikiem. Lubię czytać książki, których autorzy mnie szanują. Dlatego z
dużym szacunkiem traktuję swoich czytelników. Nie chodzi tu o to, by schlebiać
gustom, żeby się podobać. Nie ma szans, żeby moje książki spodobały się
wszystkim. Książka to specyficzna rozmowa, w której czytelnik i autor są
równoprawnymi partnerami. Każdy z nich ma prawo do własnych sądów i opinii.
Książka to przestrzeń, w której przemyślenia jednego i drugiego się spotykają i
każdy wychodzi z tego spotkania bogatszy.
A co z krytyką? Pojawiła się jakaś w ogóle? Co myślisz na
ten temat, może być ona budująca, czy raczej niszczy początkującego pisarza?
To, w jaki sposób
krytyka wpływa na człowieka, zależy od jego charakteru. Dla mnie jest bardzo
ważna. Wiedzą to moi najbliżsi i to od nich usłyszałam najwięcej uwag. Krytyka
pozwala dostrzec własne błędy, wyciągnąć wnioski. To jest pewna wartość, na
której można coś budować, czegoś się uczyć. Jest równie ważna jak pochwały,
które wpływają stymulująco i bardzo wzmacniają. "Nie licząc kota"
miało bardzo dużo dobrych recenzji i jestem za nie z całego serca wdzięczna.
Kiedy mam chwilę zwątpienia wracam do tych opinii. Czytam je, analizuję. To
jest dla mnie zawsze potężna dawka pozytywnej energii.
Jaka jest Twoja ulubiona pozycja literacka? Lubisz
polskich, czy może zagranicznych autorów?
Ulubionych książek
mam wiele. Wśród tych najważniejszych są: "Onitsza", "Przeminęło
z wiatrem", "Autostopem przez galaktykę", "Ulica Czarnych
ptaków", "Wodnikowe Wzgórze", "Porwanie Jane E." czy
"Wszystko jest iluminacją".
Najważniejsi dla mnie pisarze to Janusz A. Zajdel, Tomasz Pacyński,
Thomas Berger, Iris Murdoch, Margaret Atwood, Esther Vilar. Od lat wracam do
dramatów Shakespeare'a.
Nie kategoryzuję
autorów na polskich i obcych. Kryterium jest dla mnie to, czy autor ma mi coś
do powiedzenia, czy nie. Inna sprawa, że polska literatura jest dla mnie
szczególnie ważna, bo to właśnie ona podejmuje tematy z naszego podwórka i mówi
o nich w naszym ojczystym języku. Czytam książki polskich pisarzy współczesnych
chętnie i w dużych ilościach. Otwarcie przyznaję, że jestem wielbicielką
polskiej fantastyki, ale nie stronię od kryminału i obyczajówki.
Jak wygląda środowisko pisarzy „od kuchni”, czy jeden
pisarz może przyjaźnić się z drugim?
Pisarze, których
poznałam, to serdeczni, mili ludzie. Zawsze mają coś ciekawego do powiedzenia.
Pisarze nie tylko mogą się przyjaźnić, ale to robią. Ja jestem szczególnie
blisko z Iwoną Grodzką-Górnik, autorką "W niebie na agrafce". Często
do siebie dzwonimy, spotykamy się. Rozmawiamy o dzieciach, mężach i gotowaniu,
czasem o pisaniu. Iwonka to urocza osoba, bardzo miła, wrażliwa, serdeczna. Z
niecierpliwością czekam na jej kolejną książkę.
Wiele
serdeczności okazały mi też inne osoby, zajmujące się pisaniem. Wszystkim
jestem bardzo wdzięczna i wszystkim serdecznie dziękuję.
Przy okazji pytania
o środowisko poruszę inną kwestię. Stan czytelnictwa w Polsce jest zasmucający.
My pisarze to widzimy i walka z tym stanem rzeczy bardzo nas jednoczy, tu nie
może być mowy o osobistych sympatiach, czy antypatiach. Bardzo podoba mi się
zaangażowanie blogerów w popularyzację czytania. Bo przecież książki są częścią
naszej historii i naszej tożsamości.
Kasiu, jaka jesteś prywatnie?
To pytanie
powinno być skierowane do moich bliskich.
Staram się być
dobrym człowiekiem. Ważne są dla mnie małe dobre uczynki. Ludziom się często
wydaje, że coś dobrego musi być spektakularne. Tymczasem wystarczy na przykład
podarować książkę bibliotece. Wierzę, że takie małe dobro posłane w świat
powróci do mnie, kiedy będę go potrzebowała.
Czym zajmujesz się poza pisaniem? Czytałam na Twojej
stronie internetowej: http://pisarkapotencjalna.pl
o tym, że biegasz? Skąd pomysł na tak
aktywne spędzanie czasu?
Poza pisaniem
zajmuje się domem. Dbam o rodzinę. Dużo czytam. Od pięciu lat biegam. To nie
był pomysł, to był przypadek. Mój synek zrobił na zajęciach plastycznych medal,
który był nagrodą w wyścigach samochodzików. To była wtedy jego ulubiona
zabawa. Kiedy medal się zniszczył, poprosił mnie o prawdziwy. Ponieważ jestem
dobrą matką, postanowiłam taki zdobyć i wystartowałam w biegu. To był maraton.
Pokonałam go bardziej wysiłkiem woli niż siłą mięśni. Było warto, ponieważ nie
tylko zdobyłam medal, ale też przekonałam się do biegania. Jest ono dla mnie
bardzo ważne. Mam wtedy czas na poukładanie swoich myśli, wewnętrzne
uspokojenie. Najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy właśnie podczas biegania.
Regularne treningi wprowadziły w moje życie porządek. Nauczyłam się
systematyczności. Łatwiej mi też poradzić sobie ze stresami, jakie przynosi
życie. Zachęcam wszystkich do regularnego uprawiania jakiegoś sportu.
Masz wybujałą wyobraźnię, czy przeszkadza Ci to w życiu
codziennym?
Nie. Moim zdaniem
wyobraźnia pomaga, zwłaszcza w trudnych chwilach. Zawsze, kiedy jest mi źle,
uciekam w świat książek. Sięgam po ulubioną historię i staram się oderwać od
rzeczywistości, odprężyć się. Dzięki czytaniu nabieram dystansu do siebie i
świata. Pisanie również ma moc terapeutyczną. Dlatego zachęcam wszystkich do
sięgania po pióra i pisania.
O czym marzysz?
O niczym
osobistym. Mam takie uniwersalne pragnienie spokoju, stabilizacji,
bezpieczeństwa.
Dziękuję za rozmowę.
KONKURS
W związku z tym, że za dwa dni, 14 sierpnia, we wtorek jest premiera drugiej powieści Kasi zatytułowanej "Nalewka zapomnienia czyli bajka dla nieco starszych dziewczynek" zapraszam do udziału w zabawie. Konkurs rozpoczyna się dzisiaj, 11 sierpnia i potrwa do 18 sierpnia, do godziny 24:00. W zabawie mogą brać udział wszyscy, którzy mieszkają na terenie Polski.
Organizatorem konkursu jestem ja, nagrodę ufundowało wydawnictwo Nasza Księgarnia.
W ciągu trzech dni pojawią się wyniki, ale raczej prędzej niż później, do 21 sierpnia na pewno.
Pytanie, na które odpowiedź należy zostawić pod tym postem to: Jaką książkę lubisz najbardziej?
Czekam na Wasze komentarze, pod tym postem, poproszę też o
pozostawienie adresu e-mailowego, ponieważ tylko w ten sposób będę mogła
skontaktować się ze zwycięzcą konkursu. Można polubić moją stronę na
facebooku, jak też dodać mój blog do obserwowanych, nie jest to wymóg,
ale będzie mi bardzo miło :) Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie!
Zapraszam też do mojej recenzji pierwszej książki Kasi: http://asymaka.blogspot.com/2013/08/nie-liczac-kota-czyli-kolejna-historia.html.
Och, co za okropne pytanie! Mam wybrać tylko jedną książkę… To chyba niemożliwe. Przeczytałam ich tak wiele, choć i tak za mało. A gusta zmieniają mi się z chwilą, gdy w moje ręce trafia kolejna doskonała pozycja. Ale ostatnio moim numerem jeden, książką, do której wracam i o której często opowiadam jest „Bez mojej zgody’ Jodi Picoult. Takiej przejmującej opowieści nie czytałam dawno.
OdpowiedzUsuńHistoria Anny i jej chorej na ostrą odmianę białaczki siostry jest... bolesna. (Tak, to chyba odpowiednie określenie.)Otóż, Anna została poczęta w sztuczny sposób, tak by jej organizm wykazał pewna zgodność z organizmem siostry. Narzucona jej rola dawczyni zaczyna dziewczynie przeszkadzać. Nie chce być więcej postrzegana przez pryzmat tego, co robi dla siostry, chce wżyć własnym życiem. Mogłoby się zdawać, że to bardzo mało. W przypadku tej rodziny, to nie tyle za dużo, to wręcz wyrok śmierć dla siostry.
Przerażające jest fatum ciągnące się jak cień przez tę książkę, która pokazuje, że w życiu nie mam tak naprawdę nic pewnego. Kiedy rodzina Anny myśli, że już wszystko zaczyna się układać, dostaje kolejny, bardziej bolesny policzek od losu. Straszne, ale prawdziwe, życiowe.
Troszkę się rozpisałam :) Pozdrawiam serdecznie
i jeśli można zapraszam na mojego – dopiero co otwartego – bloga: nieidentyczne-polki.blogspot.com
można, można, książka rzeczywiście bardzo ciekawa, nie czytałam jej, ale po Twoim opisie postaram się to nadrobić, poproszę jeszcze o adres e-mail
Usuńmój email to: zuniek@onet.pl
Usuńteraz zgłoszenie przyjęte :)
UsuńMnie akurat "Nie licząc kota.." nie zachwyciło, ale trudno żeby wszystko każdemu się podobało ;-) Generalnie jednak lubię serię "Babie lato" - każdy w niej może znaleźć coś dla siebie.
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w konkursie - ja udziału tym razem nie biorę.
oczywiście, że nie może nam się podobać to samo za każdym razem, póki co ja na Nalewkę czekam niecierpliwie :)
UsuńPytanie bardzo trudne, ponieważ wiele książek bardzo lubię i nie potrafię wybrać tej jednej jedynej. Mogę natomiast napisać, która książka wywarła na mnie w ostatnim czasie największe wrażenie, czyli ,,Nella.Piękno nieoczekiwanego''. Jest to prawdziwa historia, w której główna bohaterka rodzi dziecko z zespołem Downa. Bardzo mną wstrząsnęły perypetie Kelle i może to zabrzmi egoistycznie, co teraz napisze, ale dziękuję Bogu, że dał mi zdrowe, cudowne dzieci, gdyż wiem, że jestem zbyt słaba psychicznie, aby móc dźwigać TAKI krzyż. Po przeczytaniu tej lektury zaczęłam bardziej doceniać swoje życie i przestałam wreszcie zrzędzić nad wszelkimi niedogodnościami losu. Zrobiłam się bardziej pokorna i wdzięczna za każdą radosną chwilę, jaką otrzymuje od życia.
OdpowiedzUsuńWięcej na temat tej książki w linku:http://cyrysia.blogspot.com/2012/07/zrozumiec-inne-zycie.htm
Pozdrawiam.
krysia2304@buziaczek.pl
Cyrysiu, jeżeli chodzi o mnie, czytałam, znam ten tytuł, i na mnie zrobił ogromne wrażenie :)
UsuńMyślę,że to bardzo trudne pytanie/wbrew pozorom/dla każdego "mola książkowego". Książek czytam na prawdę bardzo dużo i o różnorakiej tematyce.Moim ukochanym gatunkiem jest na pewno saga i romans historyczny.Taką bardzo "polubioną"książką ostatnio jest "Podróż do miasta świateł"Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk.To cudowna podróż do cudownego miasta jakim jet Paryż z ludżmi o wielkich talentach i nie zawsze kryształowych charakterach.
OdpowiedzUsuńjolunia559@wp.pl
a ja jeszcze nie czytałam niestety :(
Usuńprzymierzam się jednak, by wreszcie poznać twórczość pani Małgosi, której blog podczytuję i bardzo lubię :)
Czy mi się wydaje, czy u Ciebie ostatnio konkurs za konkursem :-) Szkoda że ostatnio mam tak mało czasu by brać w nich udział...
OdpowiedzUsuńmasz rację, dzieje się, dzieje, ale to chyba dobrze???
Usuńmam nadzieję, że w którymś uda Ci się wziąć udział, jeszcze niejeden będzie :)
Jest wiele książek, które przeczytałam, które darzę ogromną sympatią, a nawet miłością.
OdpowiedzUsuńJednak gdy przeczytałam książkę Pani Renaty L. Górskiej pt. "Cztery pory lata" nie mogłam o niej i nie mogę aż do tej pory zapomnieć. Dlaczego? Dlatego, że utożsamiłam się niemalże w całości z jej bohaterką, jesteśmy podobne do siebie z charakteru oraz tak samo reagujemy na pewne sytuacje. Czytając książkę myślałam, że czytam o sobie, dlatego byłam pod tak jej wielkim wrażeniem :)
Serdecznie pozdrawiam,
Ola.
ali30-188@o2.pl
ale numer!
Usuńwyobraź sobie, że przed chwilką dowiedziałam się, że wygrałam ten tytuł w konkursie :)
pozdrawiam równie serdecznie i życzę powodzenia :)
Jak wybrać tę jedną, jedyną spośród tak wielu? To się zmienia w miarę jak czytam kolejne książki Co innego mnie zachwycało, gdy byłam dzieckiem, co innego teraz. Czy ulubiona książka z dzieciństwa jest mniej ulubiona, niż ulubiona z dorosłości? Czy ulubiona dwa miesiące temu jest gorsza od ulubionej od zeszłego tygodnia? nie mam takiej książki, do której wracam (jako dorosły człowiek, jako dziecko miałam takich kilka), cały czas czytam coś nowego, odkrywam nowe pozycje, nowych autorów. Moją ostatnią ulubioną książką jest "Intruz" Stephenie Meyer, tej od sagi Zmierzch. W tej książce urzekło mnie to, że na początku wszystko wydawało mi sie czarno-białe - kto jest dobry, a kto nie. Kto powinien zostać, a kto odejść (dwie osobowości w jednym ciele - oryginalna właścicielka Melanie i "pasożyt" Wagabunda). Ale w miarę wczytywania się w historię traciłam tę pewność, a na końcu byłam rozdarta zupełnie. A autorka stanęła na wysokości zadania i rozwiązała ten węzeł gordyjski w zupełnie nieprzewidziany przez mnie sposób. Lubię takie książki, bo pokazują mi zupełnie inny sposób myślenia i otwierają mnie na nowe rozwiązania.
OdpowiedzUsuńmonika.olasek@gmail.com
wiem, wiem, nie czytałam tej książki, ale mam na nią wielką ochotę, bo Zmierzch podobał mi się bardzo :)
Usuńzaciekawiłaś mnie i przypomniałaś o Intruzie :)
Aniu, naprawdę warto. I nie zniechęć się samym początkiem (nieco ciężki był, choć może dlatego, że czytałam ledwo przytomna w towarzystwie trzylatka, który nie chciał za nic zasnąć :) ).
UsuńJaką książkę lubisz najbardziej?
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię książkę, którą właśnie zaczynam.
Lubię uczucie kiedy wyprawiam się w nowy świat z nowymi bohaterami. Przeżywać z każdą przeczytaną literką emocje które autor tak kunsztownie przekazuje,czasem zapłakać z bohaterem, czasem śmiać się do rozpuku tak,że domownicy zerkają na mnie z zainteresowaniem. Lubię zwiedzać nowe miasta, wioski.Bywać na herbatce, czasem ciasteczku u bohatera.A nawet sama upiec ciasto na które jest w książce przepis.
Dlatego właśnie najbardziej lubię te książki, które są przede mną.
Pozdrawiam Ewa.
bardzo interesująca, zupełnie inna odpowiedź :)
Usuńi na wszelki wypadek zostawiam adres e-mail
Usuńewa_mackowiak@autograf.pl ,bo chyba pominęłam:D
dziękuję za uzupełnienie :)
Usuńsuper odpowiedź- mam podobne podejście do książek :P
UsuńJa po prostu uwielbiam Kubusia Puchatka A.A. Milne.
OdpowiedzUsuńJest on moim drogim przyjacielem od wielu lat i wcale się tego nie wstydzę. Zawsze poprawia mi humor i pomaga przy ciężkim dniu. Zarówno Kłapouchy jak i Prosiaczek swoją filozofią życiową rozbrajają mnie totalnie, Przy moich próbach odchudzania misiowe co nieco zmniejsza mi kompleksy i wyrzuty sumienia, przy chwilach depresji pomaga Kłapouchy 'Nie bardzo się mam – odpowiedział Kłapouchy. – Już nie pamiętam czasów, żebym jakoś się miał. " czy" Kiedy spytają cię, jak się masz, odpowiedz po prostu, że wcale."A jak ktoś mnie totalnie wkurzy z reguły w pracy to sobie mówię - ,Są tacy, co mają rozum, a są tacy, co go nie mają, i już. ..i jak tu Kubusia nie kochać... pozdrawiam serdecznie, pyzikenator@gmail.com
I ja, i moje dzieci zgadzamy się z tym, Kubuś Puchatek to jest to!
UsuńDawno temu przeczytałam książkę, którą na pewno każdy zna, ale ja ją pokochałam na zabój - o rudowłosej dziewczynce, która potrafiła każdego rozbawić swym optymizmem...chodzi o "Anię z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery...od tamtej pory minęło wiele wiosen i niejedną książką się zachwyciłam, ale nadal pozostaję wierna Ani swą dziecięcą miłością i o niej mówię "ulubiona".
OdpowiedzUsuńPłakałam razem z bohaterką, gdy ona czuła się samotna, niechciana, bezradna…
Śmiałam się w głos, gdy szczęśliwa biegała po ukochanym Zielonym Wzgórzu, wdzięczna losowi za to, że trafiła do Mateusza i Maryli.
Oczy mi płonęły ekscytacją, gdy Gilbert kolejny raz pociągnął ją za rude warkocze, a ona dąsała się i złościła, choć w głębi serca rodziło się już głębokie młodzieńcze uczucie.
Zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdyby to mi włosy przybrały kolor zielony po nieudanej próbie ich pofarbowania.
Krzyczałam: „Nie rób tego, to się źle skończy!”, gdy Ania kolejny raz pakowała się w tarapaty.
Drżałam z obawy o nią, gdy ciemną nocą szła przez las, aby nieść pomoc chorej na krup siostrze przyjaciółki.
I tak przeżywałam każdą stronę, każdą przygodę dziewczynki…Chciałam być taka jak ona! Co z tego, że ciągle pakowała się w tarapaty, przecież zawsze potrafiła wyjść z nich obronną ręką, budząc tylko u mnie większą sympatię i podziw. Bo jak jej nie pokochać, gdy czytamy:
„– Czyż to nie cudownie, Marylo, że jutro następuje nowy dzień, w którym nie uczyniłam jeszcze żadnego głupstwa?
– Jestem pewna, że popełnisz niejedno – rzekła Maryla. – Pod tym względem nikt ci nie dorówna.
– Wiem o tym – przyznała Ania żałośnie. – Ale czy Maryla zauważyła u mnie ten pocieszający objaw? Nigdy dwukrotnie nie popełniam tego samego błędu!
– Niewiele na tym zyskujesz, jeśli wymyślasz coraz to nowe.
– Ależ Marylo. Chyba musi być granica dla błędów, jakie jedna osoba może uczynić, więc kiedy popełnię już wszystkie, musi przecież nastąpić koniec. Jest to stanowczo myśl bardzo pocieszająca.” ;D
Pozdrawiam
edyta.cha@wp.pl
Ania jest i moją ukochaną bohaterka, a ostatnio zaraziłam miłością do niej moją najstarszą córeczkę :)
UsuńMoją ulubioną książką, a właściwie książkami są "Alibi na szczęście" i "Krok do szczęścia". Chociaż to potężne tomiska, to przeczytałam wszystko na jednym wdechu! Czeka na mnie jeszcze trzecia część i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo nie wyobrażam sobie, że nagle historia z Hanią i Mikołajem się kończy. Jest to piękna historia o miłości, która jest niezwykle trudna do zdobycia, ale wytrwałość i dążenie do celu sprawi, że w końcu ją zdobędziemy. Książki zapewniły mi szeroki wachlarz uczuć: od śmiechu po łzy. Jest to cudowna powieść pełna emocji, wzruszenia a przede wszystkim o tym, że nic nie jest przypadkiem a przeznaczeniem. Długo nie mogłam spać, kiedy skończyłam je czytać- ciągle o nich rozmyślam, a to chyba dobrze! Nie wiem Aniu, czy je czytałaś, ale jeśli nie to koniecznie sięgnij, bo na pewno się nie zawiedziesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Mój e-mail: elementarz90@gmail.com
Mam całą półkę ukochanych książek. To trudne podać jeden tytuł, ale spróbuję. Ostatnio oczarowała mnie absolutnie wyjątkowa rzecz. Powieść Magdy Szabo "Zamknięte drzwi". Historia szczególnej relacji dwóch kobiet - pisarki i jej gosposi. Dodam - niezwykle specyficznej i tajemniczej gosposi. Opowieść wciąga, uwodzi mądrością spostrzeżeń, zaskakuje szybką i zwrotną akcją. Skłania do refleksji, często wzrusza. Porywa i rzuca na kolana...Pokochałam bohaterki i ręczę, że jeśli sięgniesz po tę pozycję - też je pokochasz, zwłaszcza Emerenc :-)
OdpowiedzUsuńZapomniałam podać email. Oto on:
OdpowiedzUsuńdejotka@onet.pl
Pozdrawiam serdecznie
Zaintrygowała mnie ta książka, więc i ja stanę w szranki :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest przyjacielem człowieka, dlatego lubię każdą. Ale jest kilka, które darzę uczuciem wyjątkowym a na czele tej grupki stoi wciąż niezdetronizowany "Władca pierścieni". Książka o sile i słabości, o dobru i złu, miłości i nienawiści. Książka wyjątkowa, mądra, piękna i uniwersalna. Książka dla czytelnika w każdym wieku. Książka, której autor był niebywale skromnym i mądrym człowiekiem. "Władca pierścieni" to książka, która zostawiła w mojej duszy trwały ślad.
beataalfa@wp.pl
Pozdrawiam cieplutko!
O to wyzwanie , która ma być tą wybraną. Poprzeczka postawiona wysoko, książkę którą cenię ponad wszystko jest "Ania z Zielonego wzgórza". Zmieniła moje spojrzenie na świat jako nastolatki pokazała, że nie trzeba być super modelką żeby odnaleźć sens życia, należy szukać tego co się pragnie, mieć marzenia, bo obe pokazuja naszą drugą stronę, ta gdzie zawsze jesteśmy dziećmi. Mogłabym jeszcze wymienić parę tytułów, choćby książka "Zakazane gry"Malwina Kowszewicz zmieniła mnie już jako dwudziestoletnia dziewczynę patrzącą przez różowe okulary na świat. Ale to inna bajka ;-)
OdpowiedzUsuńkasia-16101@wp.pl
Pozdrawiam serdecznie :-)
zaciekawiłaś mnie tym drugim tytułem, nie znam go :)
UsuńJa zaś nie mogę wybrać jednej książki ulubionej. Dlatego, że takiej nie mam. W każdej książce znajdę coś dla siebie. Jedna podoba mi się bardziej, druga mniej. Ale nie można żadnej dyskwalifikować, bo gdy pomyślę ile autor/ka włożyła trudu w jej napisanie. Tak sobie myślę, że ja bym nie umiała.
OdpowiedzUsuńOdkąd pamiętam to czytam. Czytam bardzo dużo. Od kilku lat namiętnie współczesną literaturę polską, a i tak jeszcze dużo zostało mi do przeczytania. Dodam, że pracuję z książkami, a dokładnie w bibliotece.
Teraz mogę odpowiedzieć na pytanie i podać choć przybliżoną tematykę. Nie mam tytułu, ale tak jak wcześniej napisałam będzie to nasza rodzima literatura obyczajowa i romansowa oraz książki historyczne, gdyż z zamiłowania jestem historyczką [zresztą histeryczką też po trosze ;-)] :-)
Pozdrawiam.
anetasamulik@op.pl
i ja przepadam za polską literaturą :)
UsuńWitam. Zastanawiam się nad odpowiedzią na to pytanie i nie potrafię na nie odpowiedzieć. Czytanie to proces ktory trwa i trwa i dopóki będę czytać, ta najważniejsza i którą lubię przede mną. Za każdym razem, gdy zaczynam nową, mam nadzieję, iż to ta...Kilka być może w ogólnym rozrachunku się nimi okaże, może to Imie róży, może Martin Eden, może... dużo by wymieniać. Bo przecież i Kubuś Puchatek, i Mały Książę...i Ania z Zielonego Wzgórza, i Wichrowe Wzgórza...długo i dużo by wymieniać. Pozdrawiam serdecznie wszystkich nalogowych czytaczy.
OdpowiedzUsuńmatkabloguje@gmail.com
pozdrawiam równie serdecznie :)
UsuńŚwietne pytanie! Zważywszy,że mam niespełna dwie godziny czasu na odpowiedź, a rozmyślam już nad nią dosyć długo...Jaką książkę lubisz najbardziej? To jakby pytać- którą część ciała wolałabyś oddać? Jak mam odpowiedzieć, skoro lubię wszystkie? :P
OdpowiedzUsuńPorównanie nie jest przypadkowe. Lubię książki, które uderzają w tkliwą strunę mego serca. I takie, które tłuką się pod czaszką wiele dni po przeczytaniu. Szczególnie jestem fanką takich chwytających za szyję i zapierających dech. Nie gardzę takimi, dzięki którym mam "krew na rękach", chociaż wolę iść w ślad za tropiącym zbrodniarzy. Nie uważam,że najlepsze są te jeszcze nieczytane. Zawsze mam wtedy obawę,że mi się nie spodoba i nie dotrwam do końca. To jakoś nie fair wobec Autora... Może właśnie na ostatniej stronie znajdę coś wartościowego, oryginalnego, niebanalnego- może tam znajdę moje motto na resztę życia? Dla dobrej książki mogę wypłakać oczy, albo przymknąć na niedociągnięcia. Tylko przy typowych romansach nieco mi ręce opadają- nie robi na mnie wrażenia jak ona go strasznie kocha, a on jej tak okrutnie nie chce, a w ogóle to na przeszkodzie stoją rodzice, krewni, tajemnicza przepowiednia i brak posagu. Póki co przekonałam się do "obyczajówek", które poza nieco mdlącą warstwą rozmemłania emocjonalnego :P potrafią celnie ukazać rozterki ludzi w różnym wieku, pozycji i w różnorodnych okresach swego życia. Łatwiej znieść swoje problemy czytając o kryzysach jakie dosięgają innych. Więc co lubię najbardziej? Sama nie wiem.Raz potrzeba rozrywki, a czasem wzruszenia, czy chwili wspomnień jak przy rudej Ani S. Jednej nocy drżenia na każde skrzypnięcie przy lekturze mrożącej krew w żyłach, a innym razem wybuchów śmiechu jak przy czytaniu Chmielewskiej lub Kursy. Każdy dzień jest nieco inny, ja też mam różne nastroje... Dziś mam ochotę na zwłoki, ale jutro...chętnie się zatopię w "Nalewce zapomnienia " :P
pozdrawiam i polecam "Nie licząc kota"-jeśli ktoś jeszcze nie czytał!
toporek@poczta.onet.eu
Jantarku, bardzo interesująca odpowiedź :)
UsuńNie licząc kota czytałam, również polecam! Teraz doskonale się bawię z Jagą z Nalewki :)