niedziela, 4 marca 2018

Ałbena Grabowska Tam, gdzie urodził się Orfeusz



  


Wznowienie debiutanckiej powieści Ałbeny Grabowskiej skłoniło mnie do zapoznania się z tą właśnie lekturą. Już wcześniej chciałam ją przeczytać i dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy otrzymałam jej egzemplarz na zeszłorocznych targach książki.


Powieści Ałbeny chłonę niczym gąbka i jestem wielką fanką tej autorki od kilku już ładnych lat. Jej książki stoją na mojej półce i zawsze chętnie sięgam po nie, jak też polecam je innym, bo naprawdę warto. To jedna z nielicznych polskich pisarek, która ma własny, niepowtarzalny styl i wie doskonale, o czym chce napisać i co przekazać czytelnikowi.

"Tam, gdzie urodził się Orfeusz" to książka opowiadająca o korzeniach Ałbeny Grabowskiej. Część jej rodziny pochodzi z Bułgarii, a historia ta została spisana specjalnie z myślą o jej trójce dzieci. Szybko jednak okazało się, że nie tylko rodzina chętnie zapozna się z tą lekturą.


To niezwykła podróż do krainy Orfeusza, poznajemy w niej zwyczajnych ludzi, którzy wcale tacy zwyczajni nie są, zwyczajne miejsca, które okazują się doprawdy niezwykłe. To także podróż kulinarna z prawdziwymi przepisami na smaczne dania bułgarskie, które możemy wypróbować w naszej polskiej kuchni, w naszym własnym domu. Rozsmakujmy się w tych egzotycznych smakołykach, przyjmijmy zaproszenie od Ałbeny Grabowskiej, by dowiedzieć się o różnicach, ale może i podobieństwach pomiędzy naszymi krajami? Zachęcam, ponieważ to historia o wspaniałych ludziach z krwi i kości, którzy żyli naprawdę... A może za sprawą tej właśnie lektury zapragniecie odwiedzić Bułgarię, by na górskim szlaku spotkać uroczą, piękną kobietę o bułgarskich korzeniach?

Tajemnice starego domu Ilona Gołębiewska





Recenzja tomu pierwszego: klik.

Tom drugi jest równie obszerny jak pierwszy. Nieszczególnie przepadam za kontynuacjami, ponieważ najzwyczajniej w świecie zapominam, o czym była mowa w pierwszej części, ale też nie zawsze pamiętam poznanych kilka miesięcy wcześniej bohaterów. Tym razem dosyć szybko przypomniałam sobie, kim jest główna bohaterka stworzona przez Ilonę Gołębiewską. Alicja, bo tak ma na imię, mieszka w miejscu, które pamięta z dzieciństwa. To tutaj czuje się szczęśliwa, tu rozwija się jej miłość, nie tylko do mężczyzny, ale również do dziecka, dla którego chce być matką. Niestety, z uwagi na tytuł powieści, pojawią się sekrety i tajemnice, które zburzą pozorny ład, porządek i spokój. Czy to możliwe by ta dojrzała kobieta naprawdę miała siostrę, której nie zna?

Jak wiele potrzeba czasu, by zniszczyć to, co z mozołem budowano przez wiele, wiele lat? Jak łatwo można zniszczyć szczęście drugiego człowieka? Dlaczego kolejne pokolenie musi płacić za błędy poprzedników?


Lektura całkiem przyzwoita. Czyta się ją szybko, z zaciekawieniem i zaintrygowaniem. Jak zawsze najbardziej interesował mnie wątek związany z II wojną światową, ale i inne były równie wciągające. Można się było za sprawą tej książki nie tylko doskonale bawić, ale też zastanowić się nad wieloma sprawami. To dobra lekcja życia mówiąca wiele o przebaczeniu, o miłości, o przeszłości i o tym, by wsłuchać się w swoje wewnętrzne ja, bo dzięki temu możemy poznać prawdę o sobie. Polecam!

piątek, 2 marca 2018

Anna Sakowicz Na dnie duszy




Znam tylko i wyłącznie pierwsze książki Anny Sakowicz i nieszczególnie byłam zainteresowana najnowszymi propozycjami literackimi tej pisarki, ale ta powieść w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób przyciągnęła mnie do siebie. Z pewnych względów obawiałam się tej historii. Bałam się jej jak cholera. Teraz, po zakończonej lekturze wiem, że obawy te były bezpodstawne, a to, co ciągnęło mnie do niej to oczywiście związek z II wojną światową.


Ostatnio rzadko kiedy naprawdę się wzruszam przy czytaniu. Bardzo rzadko. Tutaj łzy leciały po mojej twarzy ciurkiem. Co prawda styl autorki jest szorstki i nigdy nie nazwałabym go ciepłym, przyjaznym, ma w sobie coś niezwykłego. Nietuzinkowego. Plastycznego. Coś, dzięki czemu obrazy malujące się przed naszymi oczami są wyraźne, zbyt wyraźne wręcz. Nie pozwalają nam bowiem o sobie zapomnieć.


Początek historii nie powalił mnie na kolana. Czułam się rozczarowana, bo znowu pogrzeb. Znowu spadek... To już było tyle razy! A jednak nie! Autorka miała własny, niesztampowy pomysł na powieść. Bohaterka, którą stworzyła, miała w sobie charyzmę, poczucie humoru i, co najważniejsze, potrafiła przyznać się do błędów.

Książka wciągnęła mnie w momencie, gdy poznawałam dzieciństwo Donaty. Zaintrygowana czekałam, jak potoczą się jej dalsze losy. Chciałam ją przytulić, pocieszyć, a jej matką potrząsnąć. Jakoś do niej przemówić.

"Na dnie duszy" to historia, która wzbudziła we mnie szereg różnorodnych emocji. Czytało się ją jednak bardzo trudno, bo przepełniona była smutną rzeczywistością. Oczywiście znalazłam w niej i fragmenty bardziej radosne, ale jeżeli szukacie lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej to ta taka na pewno nie jest. To powieść, która intryguje, wstrząsa, w sposób zupełnie odmienny uświadamia, co w życiu ważne, a czym nie należy zawracać sobie głowy. To coś innego, a jak wiadomo w naszym świecie znaleźć prawdziwy unikat jest bardzo, bardzo trudno. Właśnie dlatego warto sięgnąć po powieść "Na dnie duszy". Polecam!