środa, 29 kwietnia 2015

książki dla dzieci propozycje wydawnictwa Egmont

Zaczynam od książeczki dla najmłodszego dziecka.



To niezwykła publikacja, która może okazać się ciekawą zabawką dla naszego małego szkraba. Słoneczko, gdy przerzucamy poszczególne strony zmniejsza się, staje się coraz mniejsze i mniejsze... Czy na ostatniej stronie już go nie ma? Czy zapada zmrok?

Rymowanki stworzył Zbigniew Dmitroca, całość należy do serii Akademia Mądrego Dziecka. Ilustracje są barwne, a wierszyki interesujące. Wspólnie ze słoneczkiem zwiedzamy łąkę, na której pasie się krowa, wyruszamy do Wietnamu, gdzie na polach dojrzewa ryż. Wąchamy też kolorowe kwiaty, które  również potrzebują słońca. W Indiach urządzamy sobie kąpiel wspólnie ze słoniem, a w Afryce gramy w piłkę i wcale nie dokuczają nam ostro przypiekające promienie. Wreszcie lądujemy na plaży, gdzie powstają babki z piasku i znajdujemy muszelki. Książeczka jest naprawdę pięknie wydana, dopracowana w każdym szczególe. Poszczególne strony są wykonane solidnie i małe rączki na pewno nie zniszczą ich nawet przy wielokrotnym przeglądaniu. Publikacja zapozna malucha z bliskimi mu miejscami, ale i tymi, o których wcześniej nie miał pojęcia. Zabawny tekst nie pozwoli dziecku na nudę. Bohaterowie wzbudzą jego sympatię, a zmniejszające się ze strony na stronę słoneczko przykuje jego uwagę i zainteresuje go szczególnie. Moja Zuzia jest właśnie tym słonkiem najbardziej zafascynowana. Książeczka rozwijająca wyobraźnię, naprawdę serdecznie polecamy wspólnie z moją czterolatką. Lub jak kto woli pięciolatką, bo w sierpniu Zuza skończy 5 lat.

Kolejna z książek skierowana do dziecka odrobinę starszego, to Wielka księga przygód, część 3 o Basi. Wielokrotnie pisałam, że moja najmłodsza latorośl uwielbia tę rezolutną i przesympatyczną bohaterkę stworzoną przez Zofię Stanecką, zaś narysowaną przez Mariannę Oklejak.




Wszystkie jej przygody rozśmieszają całą naszą rodzinę, nie sposób nudzić się w towarzystwie tej pięciolatki! Dzięki takim właśnie lekturom nasze dzieci z radością słuchają czytania, zaznajamiają się ze światem literatury, odkrywają go, a następnie czytają samodzielnie. Ostatnio na dobranoc Kamil przeczytał Zuzi calutką opowieść o Basi z serii Czytam sobie:




Niby siedziałam w swoim pokoju, niby nie słuchałam, jak czyta, ale byłam tak dumna z niego i taka zadowolona, jak nigdy wcześniej. Kiedyś zamartwiałam się przecież, czy Kamil będzie czytał, sam z siebie sięgnie po jakąkolwiek książkę. A tu niespodzianka! Na każdego jest sposób, tylko trzeba go znaleźć. Ja wyszukuję naprawdę ciekawe, pełne przygód propozycje literackie, które przypadają do gustu mojemu wybrednemu siedmiolatkowi. 
Ale wracając do Basi... 

Trzeci tom, podobnie jak dwa poprzednie, napisany został specjalnie dla dzieci, które czytają już samodzielnie. To seria książeczek z większą czcionką, by ułatwić właśnie im składanie słów i zdań literka po literce. Moja Zuza jeszcze sama nie potrafi czytać, więc na mnie spada ten przyjemny obowiązek. Czytam jej, ale przy okazji i ja świetnie się bawię, bo Basia właśnie taka jest, niesłychanie sympatyczna. Nikt przy zapoznawaniu się z jej przygodami nie zachowa powagi, nie może być o tym mowy! 

Tym razem Basia zastanawiać się będzie, skąd się biorą pieniądze, co oznacza słowo gratis, zostanie również poruszony problem słodyczy i tego, że warto zachować umiar nie tylko w  jedzeniu. Czekać nas będzie wizyta u stomatologa, pobawimy się z Dziadkiem, poszukamy odpowiedzi na pytanie, czy można żyć bez telefonu? Ostatnia historyjka związana będzie z modą. Doskonała zabawa gwarantowana! Polecamy! 


Jeżeli mowa o Basi, przy okazji chciałabym pokazać Wam Wielkie kolorowanie.
Basia. Gdzie jest Kajetan?





Tutaj dziecko będzie miało pole do popisu, bo w środku znajdziemy moc atrakcji. Będziemy oczywiście poszukiwać  Kajetana, ale przy okazji możemy się przecież dobrze bawić, prawda? Basia naszykowała mu już liść  kapusty pekińskiej, pokroiła w plasterki marchewkę, zerknęła pod łóżko, gdzie znalazła mnóstwo zakurzonych i niepotrzebnych przedmiotów, ale po żółwiu nie było tam ani śladu. Zajrzała nawet za kaloryfer, pod dywanik, odsunęła pudło na klocki, poszła szukać go w łazience. W kuchni także go nie znalazła.
Jeżeli chciał się z nią bawić w chowanego, postanowiła, że włączy się do tej zabawy.  I tak narysowała plan. Plan zoo, bo może tam wybrało się to zwierzątko?
Wielkie kolorowanie to publikacja, w której spotkamy ptaki, ryby, słonie. Będziemy mogli użyć wyobraźni i stworzyć tak barwne i zaskakujące zwierzęta, jakie tylko nam się zamarzą. Dzieci będą na pewno usatysfakcjonowane! 



A teraz Basia i piłka nożna. Może i chłopcy zainteresują się tą książeczką? 
W każdą środę męska część rodziny Basi oglądała  mecze. Bywało, że i Mama towarzyszyła im w kibicowaniu. Tata ekscytował się szczególnie, wrzeszczał, zrywał się z kanapy i tańczył Dziki Taniec Zwycięstwa. Oj, wyobrażam sobie, jak zabawnie musiało to wyglądać. Futbol musi jednak budzić emocje. Tylko czy musi też stać się powodem kłótni i scysji  pomiędzy członkami tej niebanalnej rodziny? 

Jak zawsze opowieść o Basi bawi nas i uczy jednocześnie. Pomaga dziecku zrozumieć świat, otaczającą go rzeczywistość. Pokazuje, w jaki sposób można poradzić sobie w niełatwych sytuacjach. Polecamy zdecydowanie! 

I przyszedł czas na Maszę i Niedźwiedzia. 

Zapoznałyśmy się z Zuzią z Wielką kolekcją bajek o przygodach Maszy i Niedźwiedzia. W pięciu opowiadaniach występuje mała dziewczynka o niespożytej energii, która zawsze i wszędzie chce być w centrum wydarzeń. Bardzo często wpada w tarapaty, ponieważ najpierw działa, a dopiero później zastanawia się nad konsekwencjami tychże działań. 
Niedźwiedź zamieszkuje domek w lesie, gdzie wiedzie spokojny i poukładany żywot. Kiedyś co prawda był cyrkowcem, teraz cierpliwie i z sercem podchodzi do spraw związanych z Maszą. Jego przyjacielem jest Zając, który z wielkim entuzjazmem włącza się w zabawy zainicjowane przez dziewczynkę. Nie zważa na to, że mogą się z tym wiązać jakieś problemy. Uwielbia podkradać z misiowego ogródka marchewki. W historyjkach tych występują także: Jeż, Wiewiórka, Wilki, Prosiak, Panda czy Święty Mikołaj. Masza zabierze nas w niezapomnianą podróż, pełną atrakcji, będziemy się czuli jak na karuzeli. 



W Skarbczyku filmowym z kolei znajdziemy mnóstwo naklejek i zadań do wykonania. Będziemy liczyć banany, jabłka i pomarańcze, łamać tajny szyfr, liczyć, rozwiązywać krzyżówki, odgadywać, jaki to zawód, układać puzzle, bawić się w artystę  malarza, wychodzić z labiryntu, odnajdywać ukryte wyrazy. 


Ostatnia książka, o której chciałabym wspomnieć, skierowana jest do dziecka nieco starszego. 




Miałam przyjemność nie tylko zapoznać się z twórczością Ewy Nowak, ale również przeprowadzić z nią wywiad. Pisze dla młodszego i dla starszego dziecka. Jej książki skierowane do nastolatków poruszają ważne problemy dosłownie wyjęte z ich życia. Opisuje ich rozterki, zmagania z codziennością, kłopoty, które często my, dorośli, bagatelizujemy. Publikacje te są potrzebne, by pomóc dziecku, ale i nam, rodzicom, w zrozumieniu świata naszej dorastającej przecież pociechy. 
Bohaterka tej historii naprawdę niechętnie chodzi do szkoły. Nie ma łatwego charakteru i nie jest skora do nauki. Wiele mogłaby nauczyć się od Łukasza, który jest jej zupełnym przeciwieństwem. Jest inteligentny, dobrze się uczy. Gdy Ola go poznaje, od razu wie, że nigdy nie znajdzie z nim wspólnego języka. Czyżby? 

W przypadku powieści Ewy Nowak wiadomo z góry, że czytanie to będzie nie lada przyjemność. Miło spędzimy czas, zastanawiając się, jak sami postąpilibyśmy w tej czy innej sytuacji. Lekki styl autorki sprawi, że książkę połkniemy, z żalem odkładając ją po zbyt szybkim przeczytaniu. Poruszony akurat w tej publikacji problem kiełkującego między dziećmi uczucia wzruszy nas i przypomni, jacy sami być  może byliśmy przed laty. Dzięki temu może łatwiej będzie nam zrozumieć własne potomstwo? Polecam. 

Siedem pytań do pisarza. Gabriela Gargaś.




Gabriela Gargaś ma na swoim koncie już kilka powieści obyczajowych, które czytelniczki pokochały bezwarunkowo. Potrafi pisać wprost o sprawach codziennych, o rzeczach trudnych, o ludziach, którzy popełniają błędy i nie zawsze postępują fair. Każda kolejna historia, jaką dzięki niej poznaję zachwyca mnie na równi z poprzednią. Tym razem w cyklu Siedem pytań do pisarza sympatyczna pisarka na stałe mieszkająca poza granicami naszego kraju. Wrażliwa, pełna empatii i zrozumienia dla innych inicjatorka projektu "Każdego dnia". Matka, żona, przyjaciółka. Ekonomistka pełna paradoksów-z jednej strony marzycielka, z drugiej kobieta twardo stąpająca po ziemi. Czytałam już cztery spośród Jej książek: "Trudną miłość", "Namaluj mi słońce", "Pośród żółtych płatków róż" i "Drogę do domu". Na okładce ostatniej znalazł się fragment mojej recenzji, przedostatniej miałam zaszczyt patronować medialnie. Twórczość Gabrieli polecam wszystkim, warto powalczyć też o Jej najnowszą powieść!


SIEDEM PYTAŃ DO PISARZA:

1. Zabawa zaczyna się dzisiaj, 29 kwietnia i potrwa do 6 maja do godziny 23:00.
2. Każdy z Was może zadać autorce jedno pytanie, w formie komentarza dopisując oczywiście swój adres e-mail.
3. Autor najciekawszego pytania zostanie nagrodzony egzemplarzem "Drogi do domu", którą to książkę ufundowało wydawnictwo FILIA i Gabriela Gargaś.
3. Spośród wszystkich pytań autorka wybierze SIEDEM, na które odpowie na moim blogu.


A tutaj linki do recenzji i wywiadów, jakie miałam przyjemność przeprowadzić z autorką:

http://asymaka.blogspot.com/2015/04/droga-do-domu-gabriela-gargas-premiera.html
http://asymaka.blogspot.com/2013/08/trudna-miosc-gabriela-gargas.html
http://asymaka.blogspot.com/2015/01/posrod-zotych-patkow-roz-gabriela-gargas.html
http://asymaka.blogspot.com/2014/01/namaluj-mi-sonce-gabriela-gargas.html
http://asymaka.blogspot.com/2014/01/gabriela-gargas-wywiad-przy-okazji.html
http://www.empik.com/wywiad-z-gabriela-gargas-wywiady-empikultura,94350,a



Siedem pytań do... Grażyny Kamyszek. Wyniki.




1.                                      Iwona Pietrucha
Dzień dobry:) Chciałabym zadać Pani dwa pytania. Domyślam się, co może oznaczać tytuł książki. Czy Pani udało się kiedykolwiek w życiu "zobaczyć iskry"? I drugie: czy wykształcenie, jakie Pani posiada pomaga w kreowaniu fabuły literackiej czy raczej to wyłącznie kwestia wyobraźni?
Pozdrawiam
Tytuł książki  jest symboliczny, odnosi się do  małej  drobinki , zarodka ognia, który odpowiednio podsycany i właściwie skierowany, może dać człowiekowi  dużo energii, otuchy i optymistycznego spojrzenia na otoczenie.  Główna bohaterka, Renata, traci pracę i desperacko poszukuje jakiegokolwiek zajęcia, aby nie słyszeć uszczypliwych uwag ojca, domowego despoty i złośliwca. Uważa on, że indolencja córki jest porażająca, że powinna tak  intensywnie biegać od instytucji do instytucji, od biura do biura w poszukiwaniu pracy aż  będą iskry sypały się spod butów. Renata czuje się głupia, niepotrzebna i ma bardzo mizerne mniemanie o sobie. Jej przyjaciel, Maciek, nie zgadza się z jej  niską samooceną. W dniu wyjazdu Renaty do pracy do Niemiec, Maciek wręcza jej mały płaski kamień ( znowu kłania się symbolika) i prosi, aby rzuciła nim na niemieckim bruku wtedy, gdy dostrzeże sens życia w tym obcym kraju. Ma rzucić kamieniem tak mocno, żeby dostrzegła sypiące się  iskry. Czy Renata spełni prośbę Maćka, musi się Pani o tym przekonać sama. Zachęcam przy okazji do przeczytania drugiej części, która jest kontynuacją i nosi tytuł „Zatrzymać iskry”.
Mnie nieraz udało się „zobaczyć iskierki nadziei”, kiedy wydawało się, że już nic dobrego nie może mnie spotkać. Zawsze działo się to za sprawą życzliwych mi ludzi. Mogłam się o tym przekonać niedawno, kiedy bliskie  osoby kazały „ zobaczyć mi  iskierki” w realizacji marzeń. Chodziło oczywiście o wydanie książki. Nie ukrywam swojego wieku i jestem dumna, że jeszcze udało mi się zobaczyć iskry, symbol ( w moim odczuciu) spełnienia marzeń i nadziei.
Myślę, że w moim przypadku kreowanie fabuły literackiej to głównie zasługa wyobraźni. W obu powieściach wyobraźnia podpowiada mi, jak poprowadzić wątek, aby zainteresować czytelnika. Nie ukrywam, że zasłyszany gdzieś przypadkowo epizod potrafię rozbudować do rozmiarów powieści. Tak było w przypadku mojej głównej bohaterki. Usłyszałam kiedyś podczas pobytu w Niemczech lakoniczną opowieść o pewnej dziewczynie, do której przez przypadek uśmiechnął się los. Wtedy zrodziła się myśl o napisaniu książki, a jeszcze doszły problemy, które dotknęły moją dawną szkołę i miałam w głowie gotowy materiał , który należało mozolnie  przelać na komputer. Myślę, że każdy z nas ma w sobie pokłady iskier, tylko należy je ożywić.

2.    Anna Kulawiak  
Jestem emigrantką, tak jak bohaterka Pani powieści. Czy pisząc swoją powieść czerpała Pani z doświadczeń znanych sobie osób i co sądzi Pani o emigracji zarobkowej Polaków?

Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszy mnie, że odezwała się do mnie  emigrantka. Szkoda, że nie wiem skąd i szkoda, że nie możemy swobodnie porozmawiać o odczuciach towarzyszących Polakom po opuszczeniu kraju. Z pewnością Pani przemyślenia wzbogaciłyby moją wiedzę o emigrantach. Może kiedyś nadarzy się taka okazja...  
Zanim zaczęłam pisać powieść, udało mi się posiąść pewną wiedzę na temat rozterek, które towarzyszą wielu  Polakom na obczyźnie. Akcję powieści umieściłam w Zagłębiu Ruhry, konkretnie w Gelsenkirchen, ponieważ tam, odkąd przeszłam na emeryturę, ale także i wcześniej, byłam częstym gościem. Jest to specyficzne miejsce ze względu na skupisko emigrantów z Polski. Spotkałam wielu rodaków w różnym wieku, o różnym stosunku do naszego kraju. Często byli to przypadkowi ludzie na parkowej lub cmentarnej  ławce, w tramwaju i w pociągu. Szczególnie w pamięci utkwiła mi rozmowa z pewną kobietą, która bolała nad tym, że nie mogła w kościele katolickim poświęcić koszyczka wielkanocnego, aby podtrzymać tradycję wyniesioną z polskiego domu. Rozmowy z nimi pozwoliły mi zobrazować ich stosunek do kraju i ludzi. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że  napiszę książkę i do dziś żałuję, że na bieżąco nie zapisywałam w formie np. pamiętnika -  treści rozmów z nimi. Dopiero po latach, odkurzyłam  niektóre opowieści  i Renatę, główną bohaterkę, wyposażyłam w  cechy, które przekazali mi przypadkowi  rozmówcy. Uczyniłam z niej osobę  tęskniącą za krajem, nie mogącą zasymilować się w pełni ze środowiskiem, w którym przyszło jej żyć. Renata cierpi z tego powodu i sprawia, że jest uciążliwa dla otoczenia. Wiem, że takie  rozchwiane emocjonalnie osoby żyją w wielu środowiskach emigracyjnych.  Myślę, że tęsknota jest wpisana w emigrację i dobrze, jeśli nie zapominamy o  ludziach i miejscach bliskich naszemu sercu. Niedawno wrócili z Kanady moi dobrzy znajomi. Mieli dobrą pracę i dorobili się pięknego domu , ale nostalgia nie pozwoliła im na trwałe  zapuszczenie korzeni. Znam także i takich, którzy nie chcą pamiętać o Polsce z różnych powodów.
 Nie mam nic przeciwko emigracji zarobkowej. Przyszło nam żyć w trudnych czasach i my, szaraczki, nie mamy na to wpływu. Przykre jest to, że sytuacja ekonomiczna zmusza wielu Polaków do wyjazdu, przykre, że tak zastraszająco wyludnia się nasz kraj. Mnie osobiście wszystko to bardzo boleśnie dotyka. Jeśli jednak nadarza się okazja, żeby podreperować budżet domowy lub spłacić kredyt, należy z tego korzystać, ale nie zapominajmy, gdzie są nasze korzenie.
3.  Bąblowa mama
Cy można drugiej osobie pomóc zobaczyć iskry, kiedy sama ich nie potrafi dostrzec...?
 Każdy ma w sobie pokłady iskier tych wypalonych i takich, które czekają na uwolnienie, żeby się roziskrzyć. Jeśli uwierzymy, tak jak główna bohaterka, Renata, w niski poziom swoich możliwości i umiejętności, nigdy nie zobaczymy iskier. Będziemy grzebać bez sensu  w popiele, a niewiara uczyni z nas ludzi smutnych i sfrustrowanych, od których będzie odsuwało się otoczenie, widząc jedynie aurę toksyczności zarażającą jak wirus. Wtedy musi pojawić się ktoś, taki  jak Maciek lub stary prawnik Martin,  kto  potrafi wskazać światełko w tunelu, kto pomoże roziskrzyć nikłe ogniki. Posługuję się tu metaforą, którą z pewnością Pani odczytuje, zadając powyższe pytanie. Można pomóc drugiej osobie zobaczyć iskry, nawet trzeba je wskazać i podtrzymywać, aby nie zgasły, ale musi zrobić  to ktoś zaufany, komu wierzymy .
4.    Anonimowy (Beata)
Dzień dobry.
Zapytam o Ustkę, czy można ją faktycznie nazywać Letnią Stolicą Polski? Co urzekającego jest w Ustce? Czy kocha Pani to miasto, jeśli tak to za co?
Chyba każdy ma swoje ulubione miejsca, do których chętnie wraca i które kocha. Dla mnie takimi ważnymi miejscami są i zawsze będą dwa miasta – Sztum, gdzie się urodziłam, wychowałam i uczęszczałam do szkoły,  gdzie mieszkałam przez 25 lat, no i oczywiście Ustka. W Ustce mieszkam 40 lat. Tu realizowałam się jako żona, matka i nauczycielka, głównie jednak jako bibliotekarka, tu spędziłam swoje młode lata i tu powitała mnie emerytura, tu zawsze otaczali mnie i nadal otaczają życzliwi ludzie. Wielu z nich wspiera mnie dobrym słowem w moich „pisarskich poczynaniach”. Czyż można nie kochać takiego miasta?   Widziałam, jak w ciągu 40 lat , Ustka zmieniała się. Powstawały nowe osiedla, przybywało ulic i domów, wypiękniała promenada – mogłabym długo wymieniać walory Ustki, ale najlepiej samemu się o tym przekonać i przyjechać do naszego miasta. Ja  ciągle odkrywam coś nowego i nieraz ze zdziwieniem  cytuję słowa Marii Dąbrowskiej :”tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia”.  Nie miałabym nic przeciwko temu, aby Ustka na stałe uzyskała miano Letniej Stolicy Polski.
5. Danuta

"...Jest autorką scenariuszy i wieczorów poetyckich..."
Czy czyta Pani polską poezję współczesną? Jaka ona jest dla Pani?
Pozdrawiam gorąco :) Również urodziłam się w Sztumie i tam też się uczyłam. Piękna niewielka miejscowość :) 
Sztumianko miła! Cieszę się, że odezwał się ktoś z mojego rodzinnego miasta, gdzie się urodziłam i spędziłam młodość. Mówią, że wilka ciągnie do lasu, a mnie zawsze ciągnęło i będzie ciągnąć do miejsc bliskich sercu, do parku, w którym rozbijali obóz Cyganie, do jezior, nad które uciekało się na wagary, do budynków,  a także do  ludzi,  których już, niestety,  nie ma. Coraz częściej spotykam się z bliskimi przy ulicy Nowowiejskiego lub na Parlecie, żeby ze zdziwieniem szepnąć – o mój Boże, ona, on też? Pani zapewne wie, o jakie miejsca chodzi. Ale takie jest życie i może w takich momentach warto sięgnąć po tomiki poezji. Ja tak robię. Wycisza mnie, przekazuje dobrą energię. Przyznam, że najbardziej lubię poezję śpiewaną, ale o tym szerzej w następnym pytaniu, bo nie chciałabym się powtarzać. Mam nadzieję, że będę miała okazję Panią poznać osobiście w Sztumie, ponieważ planuję spotkanie z czytelnikami w sztumskiej bibliotece, pod warunkiem, że Panie Bibliotekarki wyrażą na to zgodę. Mam jeszcze takie jedno ciche marzenie. Chciałabym spotkać się z moimi dawnymi uczniami w Postolinie, gdzie stawiałam pierwsze, nieudolne kroki  w zawodzie nauczycielskim. Na pewno kojarzy Pani tę miejscowość. Jest to wieś odległa 5 km od Sztumu. Tylko, czy mnie jeszcze ktoś tam pamięta ...? Serdecznie pozdrawiam.
6. Ewa 
Jak przekonać młodzież do czytania poezji ?
To nie takie proste. Proszę nie myśleć, że ja od najmłodszych lat byłam fanką poezji. Pamiętam, że w dzieciństwie uwielbiałam  rymowanki i próbowałam później naśladować J. Tuwima, J. Brzechwę czy L.J. Kerna. Nie przepadałam za  analizą wierszy na lekcjach języka polskiego i tak jak wielu, krzywym i nudnym okiem patrzyłam na wszystko, co wierszem. I któregoś dnia „oberwałam w głowę” tekstami poetyckimi podpartymi muzyką, a zaczęło się od Ewy Demarczyk, do której miłość niezmiennie trwa do dzisiaj. Odkryłam jej przepiękną interpretację utworów poetyckich J. Tuwima, M. Białoszewskiego, M. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, K.K. Baczyńskiego, później był Cz. Niemen, E. Stachura w interpretacji Starego Dobrego Małżeństwa itd. Odkryłam przy okazji, że rozumiem, o czym oni śpiewają. Nie wiem, kim Pani jest, jeśli nauczycielką, próbującą przekonać młodzież do polubienia i czytania poezji radzę sięgnąć po poezję śpiewaną. Wieczory poetyckie, które kiedyś organizowałam z młodzieżą, wyzwalały  w uczestnikach wiele emocji i były inspiracją do prezentowania własnej twórczości, do komponowania muzyki.  Proszę mi wierzyć, że dobry tekst i akompaniament gitary może zdziałać cuda. Życzę powodzenia.

7. Edyta
Trzeba odwagi, aby wygrzebać z dna szuflady swoje teksty i pokazać je światu. Jakie emocje Pani towarzyszyły, gdy "Zobaczyć iskry" wylądowały w Pani dłoniach, takie świeżutkie i pachnące drukiem? :) Obawiała się Pani reakcji czytelników?
 Wydanie książki było rzeczywiście  dużym aktem odwagi z mojej strony. Mam chyba trochę z charakteru mojej bohaterki, nie wierzę tak do końca w swoje umiejętności, a spora doza samokrytycyzmu tkwiąca gdzieś w głębi powoduje  niską samoocenę.  Zanim książka trafiła do wydawnictwa, podjęłam próbę jej „domowego wydania” . Została wydrukowana na domowej drukarce, luźne kartki zawiozłam do introligatora, wymyśliłam przy okazji okładkę, na której widniał bruk sfotografowany na dziedzińcu zamku w Gniewie i uwolniłam moje dzieło, dając do przeczytania kilku osobom. Sądziłam, że na tym zakończę pisarską przygodę, urzeczywistniając marzenie o napisaniu i wydaniu powieści dla niezbyt licznego grona, ale stało się inaczej. Rodzina i znajomi namawiali mnie, abym  wydała powieść w profesjonalnym wydawnictwie, że powinna zatoczyć szerszy krąg odbiorców.  Dość długo się miotałam, w końcu zdecydowałam się na konkretne wydawnictwo i któregoś dnia do moich rąk trafiły egzemplarze mojej powieści. Co czułam?  Radość, niedowierzanie, dumę, że jeszcze za życia udało mi się coś osiągnąć, ale też ogromny lęk przed miażdżącą  krytyką. To ostatnie uczucie w znacznym stopniu niwelował szelest kartek, zapach farby drukarskiej i myśl,  która kłębiła się w skołowanej głowie, że właśnie dla tych aspektów warto było zaryzykować. Przecież, tłumaczyłam sobie - nie wszystkim musi podobać się ta sama  twarz, nogi czy sukienka. Podobnie jest z moją książką. Życzę wszystkim młodym pisarzom,  aby spotkali na swojej drodze takich życzliwych czytelników, jakich spotkałam ja. Właśnie dla nich napisałam drugą część powieści „Zatrzymać iskry”. Trzecia i ostatnia, której nadałam roboczy tytuł "W cieniu iskier” rodzi się  w komputerze. Myślę, że jeśli  ujrzy światło dzienne, długo poleży w przysłowiowej szufladzie – niech  dojrzewa razem ze mną...

Dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w konkursie „ Siedem pytań do pisarza .” Egzemplarz książki, a także gadżety od Wydawnictwa „Białe Pióro” otrzymuje pani Iwona Pietrucha. Pozdrawiam serdecznie Grażyna Kamyszek

Dzień z książką. Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci" fragment piąty, ostatni

Dzień z książką. 
Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci" 
Przypominam jeszcze na czym polega ten mój wtorkowy cykl:
Książka dnia.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka. 
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Fragment piąty, ostatni.
"-Mam tylko księdza, tylko ksiądz mnie może zrozumieć, bo... Bo ja cię kocham!-krzyknęła wtedy.
Jeszcze próbował tłumaczyć Krysi, że on nie może, że nigdy nie zazna ziemskiej miłości, ale ona go nie słuchała, tylko pokrywała pocałunkami jego dłonie, potem twarz, aż w końcu powiedział jej słowa, które wcześniej tylko matce, a potem Jezusowi mówił.
-To najcięższy grzech, jaki dźwigam. Byłem z kobietą...
-Co się z nią stało?-spytała, patrząc na swojego wuja, jakby go widziała po raz pierwszy w życiu.
-Zginęła przeze mnie...-wyznał.-Wymogłem na niej obietnicę, że już nie wróci do walki, pójdzie do domu, do schronu i tam już zostanie.
-Skąd wiesz, że zginęła?-rzuciła Ewa.-Przepraszam, to chyba głupie pytanie.
-Snajper... Prosto między oczy...Nie strzelił we mnie, tylko w nią, a szliśmy razem. Niepojęte dlaczego...Trzymałem jej ciało w ramionach i kołysałem, modląc się do Boga, od którego wcześniej się odwróciłem, żeby do mnie też strzelił. Ale Bóg się nie ulitował. Zaczęły spadać bomby, snajperzy strzelali, ja kopałem grób gołymi rękoma, a nie miałem nawet draśnięcia. To była kara za ten grzech. Ona zginęła, a ja zostałem..."


wtorek, 28 kwietnia 2015

Dzień z książką. Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci" fragment czwarty

Dzień z książką.
Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci"
Przypominam jeszcze na czym polega ten mój wtorkowy cykl:
Książka dnia.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka. 
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Fragment czwarty.
"-Ona była w ciąży, rozumiesz?-krzyczała Ania do funkcjonariusza.-Co jej zrobiliście, że teraz umiera?! Co?! To jakaś pomyłka, ona nie jest żadną studentką!
-Proszę się uspokoić, bo panią też zamkniemy-milicjanci przemawiali do niej i spokojnie, i z krzykiem, ale nie odpuściła, póki nie dowiedziała się, że Ewę przewieziono w końcu do szpitala wojskowego na Szaserów.
Na korytarzu Ania i Michał spędzili kilka godzin, podczas których Michał z jednej strony usiłował się dowiedzieć, skąd Ania wiedziała, gdzie szukać Ewy, z drugiej-każdego przechodzącego lekarza pytał o stan córki. Patrzył na rozczochraną, patrzącą przed siebie nieobecnym spojrzeniem kobietę siedzącą koło niego i zastanawiał się, jak to się mogło stać, że 'wyczuła' niebezpieczeństwo grożące córce i wreszcie-skąd wiedziała o ciąży zarówno Ewy, jak i Basi. Na koniec zapytał, kim był tajemniczy człowiek ze zdjęciem w portfelu. Ania nie odpowiadała na żadne pytania, tylko kiwała się do przodu i do tyłu jak dotknięta chorobą sierocą."

Dzień z książką. Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci" fragment trzeci

Dzień z książką.
Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci"
Przypominam jeszcze na czym polega ten mój wtorkowy cykl:
Książka dnia.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka. 
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Fragment trzeci.
"Odetchnęła z ulgą.
-Wie pan, że moja babcia i babunia też się urodziły 26 czerwca? To znaczy babcia tego dnia, a babunia dzień później, chociaż są bliźniaczkami, jak my z siostrą. A dlaczego nie było wiadomo, że siostra będzie miała bliźniaki?-spytała.-To jest możliwe? Ona przecież jest lekarzem, a szwagier... Ma teściów lekarzy. W ciąży opiekował się nią profesor...
-Bardzo panią przepraszam-przerwał wywody Julian.-Ale muszę zająć się pacjentkami, a pani... A pani mi przeszkadza.
Wyglądała na urażoną, ale kiwnęła głową, mając na twarzy trochę zdumienia przemieszanego ze szczyptą podejrzliwości.
-Ja tu przyjdę jutro rano. Do pana.-Wycelowała w niego palec.-Niech pan powie siostrze, że wszystko będzie dobrze.
A potem wymaszerowała z oddziału, pozostawiając po sobie delikatną woń wody toaletowej, chyba zagranicznej, a w myślach Juliana nadzieję, że dotrzyma słowa i naprawdę wróci."

Dzień z książką. Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci" Fragment drugi.

Dzień z książką.
Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci"
Przypominam jeszcze na czym polega ten mój wtorkowy cykl:
Książka dnia.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka. 
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Fragment drugi:
"-Proszę pani, proszę natychmiast stąd wyjść! Tu nie wolno przebywać rodzinie!
-Niech się pan ruszy, mówię!-wrzasnęła tamta, strącając rękę Kalinki jak uprzykrzoną muchę.-Nasza babcia umarła przy porodzie!
-Proszę pani!-Niezrażona Kalinka pociągnęła tamtą mocniej, a Julian wstał i powiedział pojednawczym tonem, że już idzie i wszystko będzie dobrze. Naprawdę nie miał ochoty na słuchanie wrzasków, nawet z ust tak pięknych jak te należące do krzyczącej. Na szczęście zdążył zjeść, bo najwyraźniej na porodówce działo się coś, co mogło zająć mu ładnych parę godzin. Podniósł ręce w uspokajającym geście i przeklinając w duchu wyż demograficzny, skierował kroki ku sali porodowej, dając znak siostrze, żeby wyprowadziła nieproszonego gościa. Kalinka próbowała przynajmniej usunąć dziewczynę z drogi doktora, ale ta stała jak wbita w podłogę. Siostra pociągnęła ją jeszcze raz, gniewnie przypominając, że tym razem to ona utrudnia pracę doktorowi i położnym, którzy zamiast zająć się pacjentkami, poświęcają czas na przepychanki z rodzinami. Dziewczyna odwróciła się i ponownie odsunęła gniewnie Kalinkę od siebie, ale tym razem położna stanęła jak wryta i zagapiła się pełnym uwielbienia wzrokiem na rudą.
-To pani? Naprawdę pani?-wykrztusiła."

Dzień z książką. Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci"



Dzień z książką.
Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych, tom trzeci"
Fragment pierwszy.
"Jak wiele zależy od jednego, pozornie mało znaczącego wydarzenia, przekonał się doktor Julian Czerwiec na sobotnim dyżurze 26 czerwca 1971 roku. Z samego rana zadzwonił do niego kolega, informując, że niestety utknął na działce na Zegrzu i nie przyjedzie zmienić Juliana na dyżurze w szpitalu na Wrzesinku w Pruszkowie. Prawdę mówiąc, doktor Czerwiec nie był zdziwiony tym telefonem, bo kolega słynął z lenistwa, a na dodatek był szwagrem ordynatora oddziału ginekologii i położnictwa, na którym Julian pracował. Bywało więc, że pozwalał sobie na niekoleżeńskie poczynania wobec innych lekarzy. Pogoda była przepiękna, zalew, nad którym kolega miał domek, aż się prosił, żeby spędzić tam całą sobotę i niedzielę.
Julian poniekąd rozumiał więc kolegę, ale nie chciał się poddać bez walki. To byłaby jego druga doba w szpitalu, a noc miał ciężką i marzył tylko o tym, żeby wrócić do domu i położyć się do łóżka. Sarknął zatem ze zniecierpliwieniem i powiedział do słuchawki, że zaraz wychodzi ze szpitala i lepiej by było, żeby doktor Marek Taneczny jednak się pofatygował i wypełnił swój obowiązek. Kolega mu przerwał, mówiąc, że nawet gdyby chciał, to niestety nie może, gdyż jego samochód rozkraczył się i właśnie to jest powodem owego 'utknięcia'.
-Przykro mi, stary-rzucił jeszcze, zanim odłożył słuchawkę i wrócił na plażę.
-Akurat ci przykro, chamie jeden...-mruknął do siebie Julian. Potem ze złością przekręcił gałkę radia tranzystorowego, w którym Wojciech Młynarski właśnie śpiewał... jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach..."

czwartek, 23 kwietnia 2015

Mała Lotta i renifery. Holly Webb Wanda Chotomska Wiersze. Bawię się w kształty i kolory.



Książeczki Holly Webb uwielbiają miłośniczki zwierząt, ale nie tylko takie małe czytelniczki. Autorka zawsze ciepło i ciekawie przedstawia swoje historie, ucząc dzieci empatii, wrażliwości, dobroci. Tym razem w serii Zaopiekuj się mną poznamy tytułową Lottę. Dziewczynka chciałaby zaprzyjaźnić się ze zwierzętami zupełnie innymi niż pieski czy kotki, ona kocha renifery! Uwielbia też słuchać opowieści swojej prababci Eriki, która wspomina swoje dzieciństwo. I ona marzy o spotkaniu z ukochanymi zwierzętami... czy uda się spełnić to marzenie?

Wiele dzieci mogłoby zazdrościć dziewczynce niezwykłych przygód, na szczęście dzięki tej książce i one mogą wybrać się w ciekawą i jakże fascynującą podróż. Przeżywać wraz z Lottą niesamowite przygody, świetnie się bawiąc. To historia o bohaterstwie, odwadze, prawdziwej przyjaźni. Piękna i jakże sympatyczna książeczka dla fanów twórczości Holly Webb.

Autorka ma interesujące pomysły, a ponieważ jej historyjki wzruszają, bawią i uczą jednocześnie, każdy rodzic bez wahania kupuje jej powieści. Skierowane są do dziecka, które potrafi już samodzielnie czytać, w wieku szkolnym. Polecam. Mamy już pokaźny zbiór tych opowiastek, a jednak ciągle cieszą moje dzieci i często do nich wracamy.

Dla młodszego dziecka idealne będą wierszyki Wandy Chotomskiej.


Moja Zuzanka uwielbia rymowane historyjki, te jej nie nudzą, a ciekawią i bawią. Świetnym pomysłem jest też wstążkowa zakładka, bo dzięki niej nie gubimy się i nie zapominamy, gdzie skończyłam czytać mojej czterolatce. Piękne wydanie, w twardej oprawie, śliczne, kolorowe ilustracje, zabawne i pouczające wiersze, wszystko to przyciąga uwagę naszej pociechy.

A z jakimi rymowankami mamy tutaj do czynienia? W lesie stoi dziesięciu bałwanków, poznamy też fokę i królika. I misia, i lwa, i konia, i słonia, którzy nie mają zamiaru fikać na trapezie. Z chęcią wysłuchamy ballady o krasnoludkach, odwiedzimy biuro rzeczy znalezionych, znajdziemy odpowiedź na pytanie, dlaczego cielę miele ogonem? Czy się mu nudzi, a może jest głodne? Dziury w serze i w moście pooglądamy, przymierzymy kapelusz, zmagać się będziemy z "r", odtańczymy mazurka, zajrzymy do pana Bałagana, otrzemy łzy pannie fontannie, wstąpimy na moment do urzędu o zadziwiającej nazwie Piegozbyt. Wreszcie ułożymy się na poduszkowcach i będziemy życzyć innych dobrej nocy.

Książeczka, która jest naprawdę warta uwagi. Zebrano w niej i te znane, i te mniej popularne wiersze poetki, zachwycające baśnie. Dzięki nim dziecko rozwinie wyobraźnię, oswoi się ze światem literatury, zapozna ze światem niezwykłym i jakże fascynującym.

Ostatnia moja propozycja skierowana do naszych milusińskich:




To gra, która zachwyciła moją Zuzię, ale i mnie również, ponieważ ona nie tylko pozwala dziecku dobrze się bawić, ale też uczyć. Dołączono do niej książeczkę, która pozwala naszym maluchom rozpoznawać kształty i kolory. To idealny pomysł na to, by oswoić naszą pociechę z edukacją. Zapewnić jej lepszy start. Nie należy jednak zapominać, że nauka ma być dla dziecka przyjemnością, dlatego też powinniśmy aktywnie uczestniczyć w edukacji, pomagać naszemu potomkowi, grać z nim, czytać mu, pobudzić wszystkie jego zmysły, ale także wyobraźnię. Możecie również namówić starsze dzieci do wspólnej zabawy, my tak zrobiliśmy.

Na samym początku moja Zuzia dopasowywała kolory do przedmiotów widniejących na obrazku. Wiedziała, że krokodyla należy połączyć z zieloną kredką, śliwkę z fioletową, a ser żółty z dziurami z żółtą kredką. Nie sprawiło jej to zadanie żadnych trudności. Troszeczkę trudniejsze okazało się dopasowanie opisów figur z trójkątem, kołem, prostokątem i kwadratem, ale przy mojej drobnej pomocy udało się wykonać i to zadanie. Dziecko dostanie również do pokolorowania obrazki, połączy przedmioty z odpowiednimi kształtami, wyszuka w parku poszczególnych figur geometrycznych, obrysuje kredką wszystkie przedmioty występujące na danej kartce w tym samym kolorze. Będzie łączyło kropki, tak, by powstał obrazek. Ćwiczeń jest całkiem sporo i moja Zuzia jeszcze wszystkich nie wykonała, ale też nie pospieszam jej i nie zmuszam do tego. Na samym końcu dziecko otrzyma Dyplom dla Mistrza Kształtów i Kolorów.

Gra edukacyjna składa się z planszy i puzzli. Przeznaczony jest dla dziecka co najmniej czteroletniego. Puzzle należy rozłożyć tak, by obrazki były zakryte, uczestnik zabawy odkrywa dwa spośród nich i dopasowuje je do świata z plakatu, odnajdując na nim parę do swojego obrazka. Wygrywa osoba, która uzbiera jak najwięcej par. Dziecko rozwija zdolności manualne, uczy się szybkości i refleksu, spostrzegawczości. Polecamy wspólnie z Zuzą gorąco! Z chęcią rozejrzymy się też za innymi grami z tej serii.


Agnieszka Stelmaszyk Tajemnica gwiezdnego jeziora



Autorka szalenie popularnej serii "Kroniki Archeo", które zachwyciły również i mnie powróciła z nową powieścią. Czy znowu będzie ekscytująco, zajmująco? Czy żądne przygód i emocji dzieci znajdą tutaj coś dla siebie? Czy będą ukontentowane, zachwycone?

"Terra Incognita" zapoczątkowana "Tajemnicą gwiezdnego jeziora" to idealna propozycja literacka dla starszych dzieci i młodzieży. Agnieszka Stelmaszyk to osoba, która jeździ w miejsca, które chce opisać, musi je poznać, by przedstawić je swoim czytelnikom w sposób rzetelny i profesjonalny. Pisać dla dzieci, w dodatku tak, by naprawdę je zainteresować, wcale nie jest łatwo, a jednak tej autorce się udało. Przybywa miłośników jej twórczości, staje się coraz bardziej popularna i lubiana przez młodych ludzi.
Tym razem zabierze nas na Czarny Ląd. Do Afryki. To przecież nieznany nam, zupełnie obcy, egzotyczny kontynent. Dzikie zwierzęta, bezkresne przestrzenie, sekrety, bez których nie byłoby tak fascynująco, pasjonująco, ciekawie. Tajemnica kryje się na dnie tytułowego jeziora. W to miejsce trafimy za sprawą publikacji Stelmaszyk. Tutaj będziemy szukać przygód, odważnie podążać śladami naszych bohaterów. Zespół naukowców z całego świata, z klimatologiem Ewą będzie przemierzał Afrykę, badając zarówno okoliczności przyrody, jak i poznając egzotyczne zwierzęta. Pewnego dnia zaginą. Przepadną, jak kamień w wodę! Kto podejmie się niebezpiecznej podróży, w poszukiwaniu zaginionych? Oczywiście dzielni członkowie rodziny Ewy: Alicja, Malina, Zosia i Michał. Czy uda im się odnaleźć mamę całą i zdrową?

Całość czyta się bardzo szybko, z wypiekami na twarzy. Każdy młody człowiek z pewnością zachwyci się "Tajemnicą gwiezdnego jeziora". To naprawdę bardzo ciekawie opowiedziana i przemyślana, dopracowana w każdym szczególe powieść przygodowa. Rewelacyjnie pisze Stelmaszyk, i dla młodszych, i dla starszych dzieci. Polecam!



Recenzja książeczek z serii Czytam sobie.

Recenzja książeczek z serii Czytam sobie.




Kiedy jakiś czas temu na rynku wydawniczym pojawiła się seria „Czytam sobie” byłam zachwycona, ponieważ właśnie takich publikacji potrzebowałam. Chciałam zachęcić mojego syna do czytania, samodzielnego składania literka po literce wyrazów, których znaczenie znałby i rozumiał. Poziom pierwszy jest idealnym rozwiązaniem dla dziecka, które dopiero próbuje czytać, poznaje świat literatury powoli i krok po kroku oswaja się z nim, na spokojnie i w formie zabawy.
Cała seria składa się z trzech etapów i ja ze swoimi dziećmi poznałam już każdy z nich.
Poziom  pierwszy charakteryzuje się tym, że tekst jest krótki, zawiera od 150 do 200 wyrazów, zdania są również krótkie, można ćwiczyć głosowanie i poznać 23 podstawowe głoski.
Wojciech Widłak w tej serii zaproponował nam opowieść o „Marcie i zagadkowym pojeździe”. Autor w swoich publikacjach chętnie wyrusza w podróże w czasie i ten czas właśnie tak bardzo go zadziwia. Jest bowiem pełen sprzeczności, z jednej strony istnieje, a z drugiej wiecznie go ludziom brakuje. Wpadł zatem na pomysł, by stworzyć pojazd, za pomocą którego będzie można się przenosić. Przenosić w czasie oczywiście!
W tekście znajdziemy takie słowa jak „wynalazca”, „zegary” czy „problem”. Dowiemy się, jak nazywał się wujek naszej tytułowej bohaterki. I czym ów krewny się zajmował w swoim laboratorium. Marta okazała się niebywale ciekawskim dzieckiem, zwabiona interesującym wynalazkiem, ale nie można mieć jej tego za złe, bo każdy byłby zafascynowany pojazdem służącym „do wypraw w odległe miejsca i krainy”[1]. Czy uda jej się go uruchomić i polecieć w przeszłość albo w przyszłość?

Nasi mali czytelnicy z wypiekami na twarzy będą śledzić losy Marty. Z dumą samodzielnie zapoznają się z tekstem, który ich zainteresuje i przekona, że nauka czytania wcale do trudnych nie należy. Na samym końcu książeczki dzieci znajdą Dyplom sukcesu, jak też sześć ślicznych i kolorowych naklejek z takimi napisami, jak: „Jestem super!” czy „Brawo!”. Nie mogę nie wspomnieć także o kolorowych i nieszablonowych ilustracjach wykonanych przez Ewę Poklewską-Koziełło.
Całość polecam zdecydowanie. I dzieci, i rodzice będą ukontentowani.
Anna Grzyb

[1] „Marta i zagadkowy pojazd” Wojciech Widłak, Wydawnictwo Egmont, 2015, s. 5




Druga z serii Czytam sobie, również należąca do pierwszego etapu publikacja to „Basia i kask”. Samą Basię poznaliśmy już wiele miesięcy temu, bo to o niej Zofia Stanecka stworzyła cały cykl książeczek, które moja czterolatka uwielbia. Bohaterka to pięcioletnia dziewczynka, która właśnie zaczyna czytać i w związku z tym trafiła do serii Czytam sobie. Jej starszy brat dostał nowy kask, dlatego Basia również postanowiła sobie takie nakrycie głowy sprawić. Jej kask był z pudełka, ale nie podobał się jej wcale, bo lepił się od kleju i zabrudził się. Ten nowy Janka był o niebo lepszy! Co takiego wymyśliła nasza rezolutna bohaterka, by dorównać bratu?
 Basia i kask to przezabawna historyjka z ciekawym zakończeniem. Dziecko nie będzie się nudzić, a nauczy się z niej wiele dobrego. Całość wciąga, bawi i edukuje zarazem, a to chyba najlepsza rekomendacja. Rysunki barwne, sukienka Basi idealnie do niej pasuje. Dla ilustratorki, Marianny Oklejak, wielkie brawa.

Chyba nie ma dziecka, które po spotkaniu z Basią nie zacznie darzyć jej sympatią i nie będzie chciało poznać wszystkich jej przygód. To seria książeczek aktualnych, niebanalnych, dowcipnych, sensownych i ważnych. Dziewczynka bywa wesoła, zatroskana, poważna, rozbrykana, jak to dziecko. 


Recenzje pojawiły się również na portalu:




środa, 22 kwietnia 2015

Moje prawa ważna sprawa! Kołysanki dla Zuzanki Mój tato szczęściarz.




Zacznę od książeczki "Moje prawa, ważna sprawa!". Napisana została przez Renatę Piątkowską i Annę Czerwińską-Rydel. Te dwie niezwykłe pisarki poruszyły tu temat niebywale istotny, a mianowicie: praw dziecka.

Publikacja ta pokazuje dzieciom, że i one mają prawa, przywileje, ale też obowiązki. Na pewno o wielu z nich nie miały w ogóle pojęcia, z innymi zagadnieniami być może miały już wcześniej do czynienia. Najważniejsze, by wiedziały o nich i pojmowały, na czym one polegają.


Autorki na szczęście nie postanowiły w nudny i niezrozumiały sposób opowiedzieć o prawach dziecka, nie posługiwały się oklepanymi frazesami, nie poszły utartymi szlakami, nie cytowały przepisów, a w ciekawy sposób przedstawiły naszym małym szkrabom, za pomocą sytuacji z codziennego życia, zastosowanie Konwencji o Prawach Dziecka. Dzięki temu zabiegowi młody człowiek nie przestraszył się, a z zainteresowaniem czytał, zapoznawał się z poszczególnymi przypadkami, bo pisarki wytłumaczyły wszystko dogłębnie, za pomocą ust swoich bohaterów, rodziców, dziadków. Przesłanie każdej z historii jest tak jasne, że nie trzeba zbyt wiele głowić się nad nim. 

Książeczka mówi o poważnych sprawach, ale w sposób idealny dla młodego czytelnika. Bez przymuszenia, zbędnego patosu, ale i bez lekceważenia, z szacunkiem, ale i z uśmiechem na ustach będziemy poznawać prawa dziecka i uświadamiać go, poszerzać jego wiedzę. Świetna zabawa gwarantowana, przy okazji edukacji. 




Dowiemy się, jak w obcych językach brzmi słowo: DZIECKO i co tak naprawdę oznacza. 

Poruszony zostanie tu temat telefonu komórkowego. W tym rozdziale przekonamy się, że i dorośli popełniają czasem błędy i być może warto, by w niektórych przypadkach słuchali własnych dzieci. Druga historia opowiada o trzecim dziecku, a raczej o tym, dlaczego nasza pociecha czasami uważa, że traktujemy ją jak niewolnika. Czy uda nam się wytłumaczyć jej, że każdy z nas ma jakieś obowiązki, które musi wypełniać rzetelnie i odpowiedzialnie? 



Jako kolejny, został poruszony temat informacji pochodzących z internetu. Czy naprawdę uważamy, że wszystko, co pojawia się w sieci jest prawdziwe, wiarygodne? Można tu znaleźć sporo rzetelnych informacji, owszem, ale poza tym spotkamy tu mnóstwo błędów, pomyłek, informacji niesprawdzonych. Dzieci zaglądają na strony ze streszczeniem lektury, by ułatwić sobie sprawę, bo po co czytać książkę? Idą na łatwiznę. Czy to jednak droga na skróty nauczy nas czegoś? Powieści wcale nie są nudne, warto dać im szansę! I znaleźć na nie czas. 




Zabawne opowieści, barwne ilustracje, całość doprawdy ważna społecznie. Warto sięgnąć po "Moje prawa ważna sprawa!". Serdecznie polecam. 

Kolejna publikacja również szalenie przypadła mi do gustu. Także poruszono w niej niebywale istotny temat. 




Tata jest dla dziecka bardzo ważny. Asia i jej braciszek swojego uwielbiają! To on opowiada im ciekawe historie,  oprowadza po znajomych miejscach, czasem mówi ze smutkiem, czasami z radością. Dzięki niemu dowiadują się tak wiele o Powstaniu Warszawskim, a przede wszystkim o tym, dlaczego tata miał szczęście. 


Joanna Papuzińska zabrała nas na spacer niezwykły. Zaczęliśmy wyprawę od Starego Miasta, przez plac Krasińskich, gdzie znajduje się pomnik Powstańców Warszawy, przez ulicę Miodową, szliśmy Krakowskim Przedmieściem, obok Pałacu Prezydenckiego, bramy Uniwersytetu Warszawskiego, przez Nowy Świat, by dotrzeć do ulicy Wareckiej. Nasza przygoda nie będzie jednak dotyczyć tylko miejsc, przeniesiemy się w czasie, w przeszłość. Do wspomnień. W tych okolicach kiedyś, przed wieloma laty, wydarzyły się rzeczy ważne, dramatyczne, straszne, które doprowadziły jednak do tego, że my teraz żyjemy w wolnym kraju. 



Przedstawiona zostanie nam mapa, która uzmysłowi nam, jaką drogę przebył tata Asi. 


Opowie nam on o prawdziwym życiu, nie będzie to fikcja, bajka, a świat, który wcześniej był całkiem przyjemny, z bezami, napoleonkami, babeczkami śmietankowymi i teatrzykiem z przedstawieniem dla dzieci nawet. Jednak wszystko się zmieniło. Z dnia na dzień. Wybuchła wojna. Tata walczył w Powstaniu. Był zły na Niemców, przez których stracił bliską osobę. 



Nigdy nie był jednak takim prawdziwym żołnierzem, w czasie I wojny światowej był sanitariuszem, w czasie II pomagał dzieciom, szukał dla nich opieki, schronienia, żywności. 



Książeczka napisana w sposób przystępny i przemyślany, zrozumiały dla młodego czytelnika. Za jej sprawą dziecko może poznać temat wojny, bez zbędnej brutalności. Warto czytać ją wspólnie z naszym potomkiem, tłumaczyć i odpowiadać na nasuwające się pytania. Po zapoznaniu się z tą jakże wartościową lekturą wybrać się na spacer w miejsca, o których opowiada autorka. Publikacja ta może stać się idealnym pretekstem do rozpoczęcia rozmowy o historii naszego kraju. 
Poruszająca i naprawdę ciekawie napisana, polecam z całego serca. 


Ostatnia propozycja literacka, o której chciałabym Wam opowiedzieć to "Kołysanki dla Zuzanki". To zbiór skierowany do dziecka młodszego. 







Tutaj zaznajomimy się z wierszykami, kołysankami, rymowanymi tekstami Wandy Chotomskiej. Dowiemy się, jakie bywają parasolowe sny, co to są poduszkowce, dlaczego kolejowy bilet podróżuje samodzielnie od Piły, po Łóżkowice? Będziemy też mieli do czynienia z Kołysanką zgadywanką, z rymowanką o dwóch autach, zapytamy, która jest godzina, poznamy wiosenną usypiankę, porozmawiamy z gąską, zatańczymy na paluszkach w świetle księżyca, spotkamy duchy spod poduchy, zobaczymy też śpiące owieczki, uśpimy baranka, żabę i zawędrujemy do Ślimakowa. Wyprawy te będą niezwykłą przygodą, z wypiekami na twarzy będziemy przemierzać krainy i wymyślone miejsca, za sprawą których pobudzona zostanie nasza wyobraźnia i kreatywność. Moja Zuzia jest zachwycona tą książeczką. Zasypia dopiero w Bańkowicach Mydlanych, gdzie kończy się nasza niecodzienna podróż. 
Śliczne, kolorowe ilustracje, zabawne rymowanki, które bawią, uczą i cieszą już najmłodsze z naszych dzieci. polecamy wspólnie z Zuzanką zdecydowanie! 




Stulecie Winnych Ci, którzy wierzyli. Tom III sagi. Ałbena Grabowska. I siedem pytań do pisarza. Konkurs.



To już niestety ostatni tom sagi. Z żalem rozstajemy się z rodziną Winnych. Z łezką w oku, bo czujemy się niemalże jak członkowie tej familii, jak jej część...

Stuletnia opowieść dobiega końca. Czy losy współczesnych Winnych są mniej pasjonujące? Czy historia była mniej burzliwa pod koniec wieku dwudziestego i na początku dwudziestego pierwszego?

Rodzinę Winnych poznaliśmy w momencie wybuchu I wojny światowej, drugi tom opowiadał o II wojnie, część trzecia toczy się w drugiej połowie ubiegłego stulecia i w czasach nam współczesnych. Osobiście najbardziej pokochałam "Tych, którzy walczyli", bo i okres, w którym przyszło żyć ówczesnym Winnym jest najbliższy memu sercu. Autorka poprzedni tom zakończyła tak samo, jak i pierwszy. W najciekawszym momencie, zostawiając nas, czytelników, rozbitych i zagubionych. Z wielką niecierpliwością czekaliśmy na kolejną część sagi.

I wreszcie doczekaliśmy się.
W ostatnim tomie poznajemy kolejne pokolenie Winnych. Ponownie, po raz trzeci, rodzą się w tej rodzinie bliźniaczki, córki Barbary-Ula i Jula. Warunki, w jakich przyszło im dorastać są być może bardziej komfortowe, bo nie ważą się losy świata, ale na ich oczach toczy się walka o kraj. Polska wygląda marnie, szaro i brak w niej jakichkolwiek perspektyw, panuje wszechobecny kryzys, ciężko zdobyć cokolwiek do jedzenia czy ubrania. Sen z powiek patriotów spędza marzenie o wolnym, niepodległych państwie. Na naszych oczach rodzić się będzie nowa rzeczywistość, jak zawsze przez Grabowską opowiedziana w piękny, niepowtarzalny i niesztampowy sposób.

Bliźniaczki przychodzą na świat tego samego dnia i w tym samym szpitalu, co chłopiec o imieniu Jeremy. Razem uczęszczać będą do przedszkola, a i w późniejszym czasie wielokrotnie będzie o nim mowa w tej książce. Z jakiego powodu?

Saga ta wiele razy wywołała we mnie silne emocje. Martwiłam się, jak potoczą się losy tej czy innej bohaterki, kibicowałam rodzinie Winnych, chciałam, by wszystko układało się po ich myśli. Największą sympatią obdarzyłam najpierw Bronię, a następnie Anię, ale i Stanisławowi kibicowałam i darzyłam go głębokim szacunkiem. Każda z postaci stworzonych przez pisarkę była niebanalna, jedyna w swoim rodzaju, rewelacyjnie wykreowana i przedstawiona. Targały nimi wielkie emocje, popełniali błędy, błądzili, mieli całe mnóstwo problemów, dylematów. Jakże pasjonująca i wciągająca to lektura. Każda z części, choć autorka bawiła się formą i narracją, tempem powieści, urzekła mnie w równym stopniu. Każdy dialog, opowiadane historie zainteresowały mnie i zafascynowały. Nie można przejść obok tej trylogii obojętnie. W żadnym wypadku.

Grabowska udowadnia, że potrafi doskonale operować słowem. Pogmatwane fikcyjne losy ludzkie, wplecione umiejętnie w historyczne wydarzenia dziejące się na przestrzeni dziesiątek lat, bolesne, dramatyczne, nie stanowią dla niej żadnego kłopotu, świetnie i ciekawie nam je przedstawia, intryguje i wciąga swoją nietuzinkową fabułą. Winni są ludźmi niezwykle silnymi, twardymi, charyzmatycznymi. Dzięki temu tak chętnie sięgamy po kolejny tom, oni uzależniają nas od siebie. Tak autentyczni, normalni w swych działaniach, różnorodni i wyraziści, są dla nas jakże fascynujący i intrygujący.

Ałbena Grabowska stworzyła sagę ambitną, merytoryczną i spójną, dopracowaną w każdym szczególe. Epicka opowieść o familii Winnych, tak wielowątkowa, niejednoznaczna, poruszająca, to moim zdaniem fenomenalna lektura. Nie mogę jej nie polecić, ale i nie muszę chyba nikogo specjalnie namawiać do sięgnięcia po nią. Kto choć raz zapoznał się z magnetyczną twórczością pisarki, nie będzie mógł o tym zapomnieć i będzie chciał więcej. Polecam, podobnie jak "Coraz mniej olśnień", jak "Lady M", jak "Lot nisko nad ziemią", jestem przekonana, że wszystko, co wyjdzie spod pióra autorki, będzie równie znakomite i warte uwagi!

Dla mnie to mistrzostwo świata! Tyle w temacie!

SIEDEM PYTAŃ DO PISARZA:

W moim środowym cyklu tym razem Ałbena Grabowska.
Każdy z Was może zadać autorce jedno pytanie, zostawiając je w komentarzu pod tym postem wraz z adresem e-mail. Proszę nie zadawać co tydzień tych samych pytań.
Zabawa zaczyna się dzisiaj, 22 kwietnia i potrwa do 29 kwietnia, do godziny 22:00.
Spośród wszystkich pytań wybranych zostanie SIEDEM, na które autorka odpowie na moim blogu. Osoba, która zada najciekawsze pytanie, zostanie nagrodzona egzemplarzem ostatniego tomu Stulecia Winnych. Zapraszam do zabawy w dniu premiery książki, wydanej pod moim patronatem medialnym!







wtorek, 21 kwietnia 2015

moja powieść

Najprawdopodobniej na jesieni pojawi się na rynku wydawniczym moja debiutancka powieść. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie, jak też tym, którzy wyrazili chęć przeczytania książki. Dziękuję :) 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Siedem pytań do Joanny Svennson. Wyniki.




Autorka na sześć pytań udzieliła odpowiedzi pod postem konkursowym, podaję link: http://asymaka.blogspot.com/2015/04/siedem-pytan-do-joanna-svensson-konkurs.html


Wyróżniła natomiast to pytanie i na nie udzieliła odpowiedzi tutaj:


Witam serdecznie, na stronie zamieściłam już sześć odpowiedzi na wybrane przeze mnie pytania. Została odpowiedź na jeszcze jedno pytanie. Jednocześnie jest to pytanie, które chciałabym wyróżnić, gdyż wydaje mi się najbardziej interesujące. Jest to pytanie

Ani Mani

Każdy ma swojego mentora, autorytet, za którym podąża. Poezja ma to do siebie, że pisząc ją autorzy wylewają cały swój życiorys, ukryty pod pozorem, przenośnią, bo nikomu nie jest łatwo mówić wprost. Poezja pozwala nam się "wyżalić", podziękować, wyrazić skruchę, ale nadal pod przykrywką. Sumiennie kolekcjonujemy wszystkie inspiracje, "spijamy najlepszy nektar dziejów", by samemu stać się wieszczem. A Pani skąd czerpie, kto jest Pani inspiracją i mentorem, kogo Pani stawia za wzór?

Moja odpowiedź:
Nie ma takiej osoby, która byłaby moim mentorem i na nikim się nie wzoruję. Źródłem mojej inspiracji są osobiste doznania, otoczenie i poznani przeze mnie ludzie. Myślę, że zostałam obdarzona szczególną wrażliwością, wyobraźnią i widzeniem świata w szczególny sposób, co staram się wykorzystywać w swojej twórczości. 

Pozdrawiam
Joanna. 




Zapraszam też na blog autorki: http://joannasvensson.pl/



Kolejny patronat medialny i "polecanka".

Chyba zła passa minęła i w moim życiu wreszcie zaświeciło słońce. O wielu projektach mówić głośno jeszcze nie mogę, ale kilkoma podzielę się z Wami już dzisiaj. Ten poniedziałek jest bardzo zabiegany, ale takie właśnie chwile kocham!

Dotarły do mnie egzemplarze promocyjne "Stulecia Winnych", części trzeciej, niestety ostatniej. Patronuję tej książce medialnie.




Niebawem konkursy!!!






Jakby tego było mało, otrzymałam jeszcze książki z moją "polecanką" na okładce:




I na portalu Czas dzieci, z którym właśnie odnowiłam współpracę, pojawiły się recenzje dwóch przeczytanych przeze mnie książeczek dla dzieci:
http://czasdzieci.pl/ksiazki/ksiazka,2483186-marta_zagadkowy_pojazd.html
http://czasdzieci.pl/ksiazki/ksiazka,24841ab-basia_kask.html

Życzę i Wam równie udanego początku tygodnia. Pozdrawiam i pamiętajcie, że po burzy ZAWSZE wychodzi słońce!



Coś dla dzieci. Marcin Przewoźniak. Polscy autorzy. Parauszek i przyjaciele. Martynka.



Co chciałabym polecić naszym małym szkrabom? A mam w zanadrzu kilka ciekawych propozycji dla młodszego czytelnika.

Dla dziecka czteroletniego krótkie, acz treściwe wierszyki:



Polscy autorzy tworzyli i tworzą nadal cudowne rymowanki. wiersz, który znamy wszyscy-"Lokomotywa" Juliana Tuwima jest ponadczasowy i ciągle popularny.
"Na kanapie" Ludwika Jerzego Kerna to zabawny tekst o śpiącym na kanapie piesku. Jan Brzechwa próbuje przekonać najmłodsze pokolenie do zapoznania się z wierszykami o innych zwierzątkach, jak "Żółw", "Żubr", "Lis", "Dzik" czy "Wilk". Dorota Gellner opowie nam w sposób interesujący i pouczający o "Smoku Beksa-Lali".



Dzięki Wandzie Chotomskiej dowiemy się, "Co słychać na wsi". Z Marcinem Przewoźniakiem będziemy szukać bałwana, z Janem Brzechwą poznamy poszczególne dni tygodnia, potańczymy z igłą i nitką, dowiemy się, jakie troski trapią psa i kto do kogo się przykleił za pomocą kleju oczywiście.

Moja Zuzia pokochała wiersz "Mamo!" Ireny Suchorzewskiej i wiele razy już mi go recytowała.



Zarówno teksty rymowane, jak i te dłuższe, pisane prozą zostały rewelacyjnie dobrane do wieku dziecka uczęszczającego do przedszkola. Moja najmłodsza córka jest nimi doprawdy zachwycona, słucha ich z prawdziwym zainteresowaniem, nie nudzą jej, a ciekawią, bawią,  powodują, że zadaje tysiące pytań. Na uwagę zasługuje również moc barwnych i ślicznych ilustracji. Czterolatek pozna nie tylko pory roku, okoliczności przyrody, ale także wiele się z tych utworów nauczy, rozwinie emocjonalnie, pobudzi wyobraźnię i kreatywność, stanie się wrażliwy, pełen empatii. Serdecznie polecam.


Martynka co prawda jest związana z zimową aurą, ale mogę opowiedzieć o niej i wiosną. Nie wiem, czy komukolwiek trzeba przedstawiać tę rezolutną i uroczą dziewczynkę, która ma niesamowite pomysły i naprawdę wybujałą wyobraźnię. Kocha zwierzęta, stara się pomagać mamie w opiece nad młodszym bratem, uwielbia się dobrze bawić i dzieci na pewno spędzą cudownie czas z każdą książeczką z serii o Martynce. Rysunki są tak piękne, wyjątkowe, chyba w żadnej innej publikacji nie widziałam tak wspaniałych ilustracji, a czytam przecież naprawdę wiele propozycji literackich.



Oprócz zabaw na śniegu, wspólnego czytania z rodzicami, znajdziemy tutaj inspirujące pomysły. Warto zaopatrzyć się w tą książeczkę przy okazji następnych Świąt Bożego Narodzenia. 




Parauszka uwielbiają dzieci, które oglądały bajkę o nim. Moja Zuzia, gdy zobaczyła okładkę, od razu rozpoznała go i cieszyła się bardzo z tego, że poczytam jej historyjki o tym niezwykłym bohaterze. 




"Parauszek i przyjaciele. Najlepsze przygody z Naszego Lasu" to osiem opowiastek zabawnych, ciekawych i pouczających, skierowanych do młodszego czytelnika. Poruszane w nich tematy są aktualne, mówią o emocjach, uczuciach. Dzieci będą mogły oswoić się z takimi pojęciami, jak wytrwałość, cierpliwość, poczucie wartości, szacunek, przyjaźń, akceptacja, odwaga. To książeczka idealna dla mniejszego dziecka, bo nie ma w niej przemocy, a bohaterowie opisani w niej są przyjaźnie nastawieni, sympatyczni. Dzięki nim nasz szkrab nauczy się pokonywać każdą przeszkodę, jaka stanie mu na drodze, nabierze wiary we własne siły, przeżyje cudowne przygody. 




Chciałabym jeszcze opowiedzieć o książeczkach dla nieco starszego moim zdaniem dziecka, z serii Centrum Edukacji Dziecięcej. Cały ten cykl jest godny uwagi i chętnie go polecam. Tym razem opiszę Wam pokrótce dwie publikacje: Poradnik małego patrioty i Poradnik małego hobbysty. Obie propozycje literackie stworzył Marcin Przewoźniak. 


Seria ta ma zapewnić dziecku lepszy start, przybliżyć mu ważne społecznie, aktualne tematy. Pierwsza z nich mówi o tym, jak szalenie istotne jest bycie patriotą. Należymy przecież do niezwykle walecznego i odważnego narodu. Mamy za ojczyznę kraj, który walczył wytrwale i zawzięcie o odzyskanie niepodległości, o wolność. Nasza historia była burzliwa, dlatego też powinniśmy się z nią zapoznać i nie zapominać o bohaterach, dzięki którym żyjemy w miejscu wolnym. Bo tak wielu oddało życie za Polskę. Mamy także nietuzinkowe tradycje, które przetrwały dziesiątki lat. Wszystko to może być niesamowitą przygodą dla naszej pociechy, doskonałą formą nauki. Kto to jest patriota? 
W przystępny i ciekawy sposób opowiada o tym autor na łamach niniejszej publikacji. 



Któż z nas nie pamięta wierszyka, którego uczył się z dzieciństwie?

"Kto ty jesteś? Polak mały!"
Znamy go wszyscy, potrafimy w całości wyrecytować. Czy w momencie, gdy po raz pierwszy zetknęliśmy się z nim, pomyśleliśmy z oburzeniem, że wcale nie jesteśmy mali? Za mali, by kochać 
swoją ojczyznę? Nie jesteśmy, nikt nie jest. I o tym przekonuje nas Marcin Przewoźniak. Książka składa się z ośmiu części. W pierwszej poznajemy nasz piękny kraj, w drugiej jego historię, w trzeciej oswajamy temat patriotyzmu, z czwartej dowiemy się, jakie symbole narodowe mamy, z  piątej, kto rządzi Polską. Kolejny rozdział powie nam, jak "wyglądamy w świecie". Poznamy Polaków, którzy w ojczyźnie nie mieszkają, "kluby", do jakich nasze państwo należy. Przedostatni dotyczyć będzie różnych spraw, jak świętowanie, park narodowy, kuchnia polska, tradycje ludowe i narodowe. W ostatnim, ósmym rozdziale autor odpowie na pytanie, czy jesteśmy krajem wynalazców, pokaże nam też najbardziej interesujące pamiątki. Na końcu umieszczony został słowniczek. 


Całość została przedstawiona w przystępny i zrozumiały dla dziecka sposób. Naprawdę warto sięgnąć po publikacje z tej serii. 

Czy istnieje człowiek bez zainteresowań? Ktoś, kto nie ma hobby? Wydaje mi się, że byłoby strasznie nudno nie pasjonować się niczym, prawda? Nie zdziwi Was na pewno fakt, że ja jestem miłośniczką literatury. Kocham książki i nie wstydzę się tego, wręcz jestem z owego faktu dumna. Kiedy uda mi się moją pasją kogoś zarazić, cieszę się jak dziecko. Bo czytam od dziecka. A Wy? Czym Wy się interesujecie? Co lubicie robić, jak spędzać czas? 



 Poradnik ten odpowie na pytanie, co można zbierać, kolekcjonować, czym można się zajmować w wolnym czasie? To książka dla osób, które już mają hobby, ale też dla tych, które dopiero go poszukują. Dla graczy, podróżników, czytelników, znawców, pasjonatów i fachowców. 

Każdy rodzic chętnie podsunie swojemu potomkowi tę książkę, ponieważ może ona pomóc mu odciągnąć dziecko od komputera, zainteresować je czymś innym, równie zajmującym, ciekawym, inspirującym. Polecam zdecydowanie, bez dwóch zdań.