czwartek, 30 stycznia 2014

Nieszpory Agnieszka Drotkiewicz zapowiedź

Po zapoznaniu się z fragmentem książki jestem pewna, że to dla mnie idealna lektura.  Uwielbiam historie, które zmuszają do refleksji, poruszają aktualne tematy, mówią o emocjach, uczuciach. Jestem jej bardzo ciekawa i czekam na nią z niecierpliwością.


Agnieszka Drotkiewicz (ur. 1981) – ukończyła stosunki międzykulturowe oraz kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Opublikowała powieści „Paris London Dachau”, „Dla mnie to samo” i „Teraz”. Opublikowała także trzy zbiory rozmów: dwa wspólnie
z Anną Dziewit („Głośniej! Rozmowy z pisarkami” oraz „Teoria trutnia i inne”) a sama - "Jeszcze dzisiaj nie usiadłam". W sezonie
2009/2010 była kuratorką cyklu spotkań literackich „Daleko od Wichrowych Wzgórz” w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.
Redaktorka książki podsumowującej te spotkania -"Daleko od Wichrowych Wzgórz" oraz dramatu pod tym samym tytułem
wystawionego w Teatrze Dramatycznym w reżyserii Marcina Libera.

„Nieszpory” to zwierciadło, w którym możesz się przejrzeć;
gabinet luster, w którym współistnieją podobne do siebie, a jednak różne odbicia;
wnikliwy i wciągający obraz naszych czasów.

Agnieszka Drotkiewicz
Nieszpory
premiera: 27 marca
Skonstruowana niczym pieśń chóralna, rozpisana na głosy, czwarta powieść w dorobku Agnieszki Drotkiewicz
(nominowanej do Paszportu Polityki za książkę „Teraz”) nawiązuje tytułem do „Nieszporów maryjnych” Claudio
Monteverdiego, kompozytora, którego muzyka jest w książce bardzo istotna. To wielogłosowa opowieść
o samotności i miłości, o współczesnych emocjonalnych nomadach.
Joanna żyje między Polską i Paryżem, jak wiele współczesnych kobiet po trzydziestce jest ofiarą pracoholizmu
i syndromu wypalenia. Dla jej matki - Sylwii - najważniejszym tematem życia jest miłość do malarza Romana,
a dla niego sztuka jest drogą do przeżycia wzruszenia. Helena, 50-letnia sekretarka uniwersytecka tęskni
za bliskością innych i… Paryżem – metaforą przygody i powodzenia.
Ten chór poszukuje sensu życia w pracy, sztuce, miłości, religii. Używając oszczędnego i poetyckiego zarazem języka,
autorka „Nieszporów” pokazuje, że wszystko ma swoją cenę – zarówno szczęście, jak i jego brak, spełnianie marzeń
i ich porzucenie. Czyni to z namysłem, ciekawie, z humorem i ironią. 

Konkurs na Blog Roku 2013.

Jeżeli ktoś chciałby zagłosować na mój blog Pisaninka w konkursie na Blog Roku 2013: asymaka.blogspot.com byłoby mi bardzo miło 
Wyślij SMS o treści F00058 na numer 7122. Koszt 1,23 zł. Dziękuję :)))

Teodor rusza z pomocą ANIMAL MAGIC Holly Webb



Nowa seria Animal Magic Holly Webb to zbiór opowieści o jedenastoletniej Lotce. Mieszka już od trzech miesięcy w domu Polmanów, u wujka mającego niezwykły sklep zoologiczny. Tuż obok niej jest jamniczka Sonia, magiczne stworzenie, które stało się jej bardzo bliskie. W życiu dziewczynki w ostatnim czasie wiele się zmieniło, ponieważ po ośmiu latach powrócił jej tata, który uwięziony był przez Pandorę i którego nasza mała bohaterka uwolniła, przywracając mu pamięć. To dla niej naprawdę trudna sytuacja, szczególnie, że okazuje się, iż mama Lotki ma przyjechać. Czy Lotce uda się wytłumaczyć mamie, dlaczego ojca nie było tyle czasu, czy mama zrozumie, że magia otacza całą ich rodzinę? Czy da temu wiarę? Jakby tego było mało, pojawiają się jeszcze kłopoty w szkole z zawistną rówieśnicą Sarą i powracający sen z jednorożcem w roli głównej. Jak zakończy się ta historia?

Holly Webb potrafi ciepło i ciekawie przestawić historie, które ma do opowiedzenia. Dziecko zaczyna się naprawdę wciągać w lekturę, czyta z wypiekami na twarzy i wielkim zainteresowaniem. Przystępny język, niesamowite przygody, spora dawka magii i fantazji, a do tego jak najbardziej aktualne problemy dziewczynek w wieku Lotki są dużymi atutami tej serii. Autorka porusza tu i tematy trudne, jak zmiana miejsca zamieszkania, tęsknota za matką, poczucie wyobcowania, samotności, niezrozumienia. Na szczęście w życiu dziewczynki pojawiają się takie osoby, jak wujek, kuzyn, Olga jako najbliższa przyjaciółka, jamniczka Sonia, która potrafi mówić i z którą Lotka może się porozumiewać nawet na odległość.
Seria nie tylko dla zwolenników książeczek napisanych przez Holly Webb, dla miłośników zwierząt, ale też dla czytelników, którzy cenią sobie sporą dawkę magii w całkiem zwyczajnym życiu. Polecam.


środa, 29 stycznia 2014

Małe psoty wielkich świętych Mariola Maassen-Zajączkowska


Pod koniec roku 2012 czytałam inną książeczkę z tej serii. Recenzji nie zamieściłam jednak na tym blogu, dlatego dodaję ją teraz:
Chciałabym polecić Wam mądrą i świetnie napisaną, w taki przystępny i zrozumiały sposób, książeczkę dla dzieci o tym, jacy byli święci zanim tymi świętymi zostali. Historyjki opowiedziane przez autorkę przybliżają nam poszczególne osoby, takie, jak na przykład święty Mikołaj. Czy nasze dzieci mają pojęcie, kim on naprawdę był, dlaczego rozdawał prezenty, co go do tego skłoniło? Może jutrzejsze Mikołajki będą dobrym pretekstem do porozmawiania z dziećmi na ten temat, może warto zakupić naszym pociechom tę książeczkę w prezencie? 
Ubolewam bardzo nad tym, że teraz rodzice na nic nie mają czasu, ani na rozmowę z dzieckiem, ani na wspólne czytanie książek, wolą kupić dziecku grę komputerową, włączyć mu telewizor, zamiast poświęcić mu chociaż odrobinę uwagi, swojego czasu. Wszędzie widać tylko pogoń, za pieniędzmi, za karierą... a jeśli nie my, to kto ma nauczyć nasze dziecko szacunku, miłości, zaufania? Jest mi bardzo przykro, gdy moja Groszek opowiada mi, że teraz wszyscy czytają tylko streszczenia lektur, o książce nadobowiązkowej nawet nie myśląc, bo po co? A książka wzbogaca słownictwo, pobudza wyobraźnię, pomaga myśleć. Warto czytać, naprawdę. Moja Groszek w wieku trzech lat dostała swoją pierwszą kartę biblioteczną i do dzisiaj panie z biblioteki znają ją, pozdrawiają i zostawiają dla niej co ciekawsze pozycje.
"Kiedy święci byli mali" z pozoru dotyczy zwykłych, normalnych małych ludzi, ale tak naprawdę w każdym z tych dzieci można dostrzec cechy, które zwracają je w stronę Boga, pokazują ich miłość już od dziecięcych lat i  wiarę. Są to niezwykłe, szczere, pomocne i bardzo wrażliwe maluchy.
Cytaty z książki:
"Bogactw do nieba nie zabierze się, tylko dobre uczynki"
"Dawać jest o wiele przyjemniej niż brać. Tak mówił mi zawsze mój czcigodny ojciec. Kiedy byłem młody, nie wierzyłem w to, myślałem, że otrzymywanie darów jest o wiele przyjemniejsze niż ich dawanie. Teraz już zmądrzałem i wiem, że mój ojciec miał rację. Wierz mi, jaka to jest wielka przyjemność patrzeć na radość obdarowanego. Spróbuj kiedyś sam, a przekonasz się. "
Książeczka została wydana przez wydawnictwo PROMIC, któremu bardzo dziękuję za tę lekturę. 



Teraz mogę napisać kilka słów na temat książeczki zatytułowanej "Małe psoty wielkich świętych". To pięknie wydana, z kolorowymi rysunkami, napisana przystępnym językiem opowieść o pięciu chłopcach, którzy zostali później świętymi. Poznajemy tu świętego Franciszka z Asyżu, który uwielbiał psocić wraz z kolegami. Miał jednak dobre serce i kiedy zobaczył rannego psa, nie zawahał się, by mu pomóc. Opatrzył jego rany i troskliwie się nim opiekował. Na imię dał mu Cezar, uważał go za swego przyjaciela, oswoił go. Choć początkowo zwierzę było nieufne, szybko pokochało tego chłopca o dobrym, czystym sercu. Historyjka o świętym Janie Marii Vianneyu pokazuje nam z kolei, jak ważna jest modlitwa w naszym życiu. Matka strofowała małego Janka, nie pozwalała mu się modlić głośno, choć on w ten sposób pokazywał, jak bardzo kocha Boga. Nie potrafił modlić się wśród ludzi, bo "wtedy modlitwa wydaje mi się jakby nie moja, jakby to były tylko słowa, których się nauczyłem na pamięć", mawiał. I miał rację, nieważne jest bowiem, czy modlimy się głośno, czy cicho, istotne, by była to prawdziwa, gorąca, z serca płynąca modlitwa. 
Trzecia opowieść przybliża nam osoby dwóch braci, Konstantyna i Michała, dzisiaj znanych jako święci Cyryl i Metody. Czwarta i ostatnia jest o małym Ferdynandzie, czyli o świętym Antonim Padewskim. 

Dzieci te nie były wcale inne od naszych współczesnych pociech. Żyły może dawno temu, ale tak samo kochały Boga, chciały żyć jak najbliżej Niego. Miały zainteresowania, pasje, starały się być dobre, grzeczne i uczynne. Pomagały innym, wyrosły na ludzi o złotym sercu, choć czasem zdarzało im się psocić i przysparzać zmartwień rodzicom. 
Warto zapoznać nasze dzieci z tymi książeczkami, przybliżyć im naszą wiarę i pokazać, jak istotne są w życiu takie wartości, jak przyjaźń, miłość, że dobrze jest pomagać innym w potrzebie. 



Pensjonat Marzeń kontynuacja Szkoły żon Magdalena Witkiewicz premiera 5.02. 2014


Magdalena Witkiewicz zaczęła swoją przygodę z pisaniem od przezabawnej powieści zatytułowanej „Milaczek”. Nie miała zamiaru stworzyć arcydzieła literatury, pisała dla własnej przyjemności, nie wyobrażając sobie w najśmielszych nawet marzeniach, że zostanie pisarką. Długo nie mogła w to uwierzyć, że czytelniczki uwielbiają jej powieści, że naprawdę ma talent. Dzięki swoim książkom tchnęła w kobiety nadzieję na lepsze jutro, na to, że i one mogą być szczęśliwe i spełnione.  To za sprawą „Szkoły żon” wiele pań zmieniło myślenie, zaczęło wierzyć w siebie, w swoje siły i możliwości. Każda z nas bowiem ma prawo do radości. Nie musimy akceptować smutnej, szarej rzeczywistości, żyć w domowym kieracie, obawiając się zmian.
„Pensjonat Marzeń” to kontynuacja bestsellerowej „Szkoły żon”.  Spotykamy tu zarówno znane nam wcześniej bohaterki, jak też postaci zupełnie nowe. Każda z nas znajdzie tu coś dla siebie, być może utożsami się z tą czy inną osobą, zrozumie jej uczucia, emocje, dylematy?
Nową kobietą, która pojawia się w tej powieści jest Agnieszka. Samotna matka, perfekcjonistka w każdym calu, starająca się mieć oko na wszystko, kontrolująca sytuację zawsze i wszędzie. Dumna ze swojego ciała, zgrabnego, smukłego, doskonałego. To efekt pracy nad sobą i ogromnych wyrzeczeń. W jej życiu istnieje tylko jeden mężczyzna, dla niej najważniejszy.  Cały jej świat jest zamknięty w pięcioletnim zaledwie Maksie.
Marta powraca do nas w drugiej części „Szkoły żon”. Wcześniej potraktowana przez autorkę raczej epizodycznie teraz staje się jedną z głównych bohaterek książki. Matka dwójki dzieci, mężatka, z nadwagą, niepracująca. Chce za wszelką cenę zmienić swoje życie. Być zadowolona z siebie, ze swojego ciała, chce być atrakcyjna, mieć powody do dumy. Czy uda jej się tak łatwo zapanować nad pokusami, czy ograniczy spożywanie słodyczy, czy przestanie zajadać problemy?  W jej małżeństwie niestety wcale nie jest tak idealnie, jak mogłoby nam się na pierwszy rzut oka wydawać, mąż uważa, że skoro pracuje nie musi pomagać w wychowywaniu dzieci (przecież ich wspólnych!) i w prowadzeniu domu. Ależ mną trzepało przy czytaniu niektórych fragmentów,  nie mogłam pojąć co takiego Marta widzi w tym Jacku! Po cóż kobiecie taki mąż, który tylko zarabia, od wszelkiego typu pomocy umywając ręce? Tylko, że łatwo jest oceniać, a jak zachowalibyśmy się w tej czy innej sytuacji, wiedzieć nie możemy, przewidzieć tego się nie da. Pisarka po raz kolejny pokazuje, że życie proste nie jest, a relacje międzyludzkie do łatwych nie należą.
Co słychać u naszej Jadwigi, kobiety w średnim wieku, zwanej przez przyjaciółki Jagódką? Czy jej mąż się zmieni, zacznie dostrzegać w niej kobietę swoich marzeń? A ona, czy przestanie mieć problem z alkoholem, czy kieliszek wina i fotel z książką zamieni na inne atrakcje? Warto się przekonać, to naprawdę ciekawy element tej historii. Każda z nas kobiet ma przecież szansę na szczęście, niezależnie od wieku! Pamiętajcie o tym!
Jest i Michalina, którą do Szkoły żon w pierwszej części wysłał ukochany Michał. Ta zapatrzona w niego jak w obrazek nie dostrzegała tego, jaki jest naprawdę, że nią pomiata, a ona pozwala mu się tak przedmiotowo traktować. Teraz choć zakochana w Janku, mężczyźnie bliskim ideałowi, czuje się niepewnie, wręcz osaczona. Potrzebuje zmiany, chwili oddechu, samotności?
I wreszcie nasza rozwódka Julia. Co jej do zaoferowania ma przewrotny los? Czy odnajdzie ona swoje miejsce na ziemi, swój kawałek świata? To, co najważniejsze? I Ewelina, sprawczyni całego zamieszania! Co tam u niej nowego? Jak myślicie?

Zastanawiacie się zapewne, czy Witkiewicz może nas czymś jeszcze zaskoczyć, czy może nas czegoś nowego nauczyć, po tym, co pokazała w Szkole żon? Może!  Może i nauczy! Może i pokaże, na co ją stać! Da nadzieję na to, co ważne, wskaże drogę do tego, co powinniśmy dostrzec, tchnie w nas optymizm, wiarę we własne siły!
W „Pensjonacie Marzeń” odnajdziemy to, czego szukamy. Szarą codzienność matki, z drogowskazem ku szczęściu, z motywacją do zmian, przede wszystkim własnego myślenia. Te z nas, które są samotne odszukają swoje przeznaczenie, dadzą być może szansę komuś, kto stanie się tym jedynym, wyjątkowym, najistotniejszym?  Te, które są nieszczęśliwe w chorym, dziwnym układzie obudzą się zapewne z marazmu, pod wpływem chwili, impulsu spróbują pomimo obaw spełnić marzenia. Nie jest to nigdy proste, ale warto. Naprawdę warto oddychać pełną piersią i czerpać z życia garściami!
Witkiewicz nie zawiodła mnie, nie osiadła na laurach i nie zanudzała. Opowiedziała historię zwykłych kobiet, jakie spotykamy na ulicy, w parku na spacerze, w kolejce w sklepie. W tym tkwi jej siła, że nie wymyśla, nie idealizuje, nie ocenia, a pięknie i mądrze opisuje nasze własne życie, trudne decyzje, jakie stają przed nami, nasze codzienne problemy, krótkie chwile szczęścia, smutku, nasze wzloty i upadki, łzy.
Na koniec dodam jeszcze tylko tyle, że w Pensjonacie Marzeń jest miejsce dla każdej kobiety, i tej, która jest żoną, i tej, która jest matką, i tej, która nie ma partnera, i tej, która jest młoda, starsza, czy niepełnosprawna. Wszystkie mamy prawo do szczęścia, do miłości i do spełniania marzeń!

Powieść polecam jak najbardziej. Napisana lekko, zabawnie, czyta się jednym tchem. Kibicujemy bohaterkom, dzielimy z nimi ich troski i radości, trzymamy za nie kciuki. Emocjonująca, ciekawie napisana, z lekką nutką namiętności, miłości, ale i humoru. Po prostu idealna dla każdej z nas.  

Po raz trzeci fragment mojej recenzji pojawi się też na okładce książki Magdaleny Witkiewicz, w doborowym towarzystwie dwóch innych blogów. Dziękuję :)))


Pensjonat Marzeń Magdalena Witkiewicz, Wydawnictwo Filia, premiera: 5.02.2014

ANIMAL MAGIC Dzielny Fryderyk Holly Webb



Nowa seria Holly Webb stanie się na pewno tak samo popularna, jak wszystkie poprzednie tomiki, ponieważ treść niczym nie odbiega od innych jej książeczek. Miłośnik zwierząt na pewno będzie usatysfakcjonowany każdą z siedmiu części Animal Magic. Miałam już okazję czytać inne propozycje dla młodszego czytelnika tej autorki, wiedziałam więc, czego mogę się spodziewać i nie zawiodłam się w żadnym momencie. Lektura wzrusza, pokazuje dzieciom, jak ważne są zwierzęta, jak potrafią kochać i że powinniśmy się troszczyć o nie, jeżeli zdecydujemy się je mieć. To nie zabawka, a żywe stworzenie, które czuje, potrzebuje naszej opieki i miłości.
Ostatnia, siódma część przygód Lotki pokazuje nam, że pomimo zawirowań, wszystko może skończyć się dobrze. Dziewczynka ma obok siebie mamę, tatę, ukochane zwierzęta, wujka i kuzyna. Jeszcze nie tak dawno czuła się bardzo źle, była samotna, nieszczęśliwa. Nowe miejsce wydawało jej się nudne i tęskniła za mamą, uważała, że rodzicielka ją porzuciła. Wujek zdawał się być dziwny, a jego sklep zoologiczny równie jak on niezwykły.
Wspaniałe przyjęcie urodzinowe, tort, prezenty, czarodziejska więź, wszystko to było dla Lotki zupełnie nowym doświadczeniem. Znalazła też bratnią duszę w osobie Olgi, rozumiały się doskonale. Pełnię szczęścia psuła jednak nieznośna rówieśniczka naszej bohaterki, Sara. Ta dokuczająca wszystkim, niesympatyczna osoba będzie w pobliżu Lotki  w najbliższych dniach niemalże nieustannie, ponieważ cała klasa wyjechać ma na wycieczkę do Leśnego Zakątka. Co tam się wydarzy? Czy malutka, różowa myszka Fryderyk znajdzie sposób, by pokazać Sarze, gdzie raki zimują?

Holly Webb jak zawsze w sobie tylko znany sposób pokazuje nam, co powinno być na pierwszym miejscu, dla nas najważniejsze. Dzieci nauczą się z tej historii tego, że warto być dobrym człowiekiem, przyjaznym i sympatycznym. Magiczne moce połączone z siłą przyjaźni, miłości zawsze zwyciężą. Książeczka wzrusza, uczy i bawi jednocześnie. Ukazuje młodemu czytelnikowi wartości, jakimi powinien się kierować w swoim życiu. Pobudza wyobraźnię. Nasze pociechy na pewno nie będą się nudzić, choć troszkę szkoda, że w opowieści nie ma ani jednej ilustracji. Z drugiej strony możemy mieć pełne pole do popisu, sami kreować sobie obrazy i widzieć wszystko tak, jak sami sobie wymyślimy. Polecam fanom Holly Webb, miłośnikom zwierzątek, a nade wszystko dzieciom w wieku 5-10 lat.



wtorek, 28 stycznia 2014

Uśpione marzenia Natalia A. Bieniek premiera 4.02.2014

 „Uśpione marzenia” to debiutancka powieść Natalii Bieniek.
Jak tylko przeczytałam opis wydawcy od razu chciałam ją przeczytać, wiedziałam, że to coś dla mnie. Autorka porusza tu ciekawy temat, bo poznajemy dwie siostry, o zupełnie odmiennych poglądach i sytuacjach życiowych. Skrajnie różne, pozornie wcale niezwiązane ze sobą, nie interesujące się jedna drugą. Czy jest cokolwiek, co może je łączyć? Oprócz więzów krwi oczywiście…
Anna radzi sobie wyśmienicie, spija samą śmietankę z kawy życia, pnie się po szczeblach kariery, jednocześnie mając idealną, wzorcową zdawałoby się rodzinę. Jako matka dwójki małych dzieci uważa, że już teraz należy pomyśleć o ich edukacji, szczególnie starszego, czteroletniego zaledwie Ksawerego!  Nie ma w jej życiu miejsca na uczucia, wszystko odbywa się w biegu, w pogoni za pieniędzmi i coraz wyższym statusem społecznym. Jej mąż zdaje się być doskonale wpasowany w ten układ. Czy jednak jest szczęśliwsza od naszej drugiej postaci?
Ewa jest samotna, nie ma męża, dzieci, stałej pracy. Wiecznie boryka się z problemami natury finansowej. Boi się zaangażować uczuciowo, chce być niezależna, choć z drugiej strony potrzebuje bliskości i stabilizacji. Ma w sobie wiele sprzeczności.
Okazuje się, że obie kobiety mają ogromne kłopoty z okazywaniem emocji i uczuć. Jedna nie potrafi zrozumieć i zaakceptować wyborów drugiej. Śmierć matki wszystko zmienia, powoli odsłania się przed nami obraz dwóch małych, zagubionych dziewczynek, które ponad wszystko potrzebowały matczynej miłości, bliskości, akceptacji. Czasu, uwagi. Starały się z całych sił zaimponować matce, pokazać z jak najlepszej strony. Chciały jej dorównać, marzyły o tym, by była z nich dumna. Czy to stało się powodem tego, że dorosłe już teraz kobiety nie mogą być szczęśliwe i spełniać swoich marzeń, tych głęboko uśpionych? Anna doskonale wie, dlaczego Ewa nie jest zadowolona ze swojego życia, Ewa również zdaje się być ekspertem od wytykania błędów popełnionych przez Annę, żadna z nich jednak nie potrafi nabrać dystansu i przyznać siostrze racji.
To naprawdę interesująca propozycja, zupełnie inna od tych, jakie znaleźć możemy na półkach w księgarniach. Autorka doskonale oddała charakter swoich bohaterek, ich zagubienie, szamotaninę, walkę wewnętrzną, pokazała nam ogrom emocji. Poruszyła w nas delikatną strunę, odniosła się do naszej wrażliwości. Dzięki tej książce zwrócimy uwagę na nasze własne relacje rodzinne, przyjrzymy się im z boku, z dystansem, którego wcześniej być może nam brakowało. Natalia Bieniek nie boi się trudnych, skomplikowanych i jakże aktualnych tematów, pisze o nich wprost. Pokazuje nam, jak wiele zmieniło się w myśleniu kobiet przez lata. To, co kiedyś było nie do wyobrażenia, dzisiaj stało się normą. Odchodzimy od wzorcowej Matki Polki jako kobiety idealnej, tylko czy naprawdę czujemy się spełnione w czterech ścianach gabinetu, siedząc w skórzanym fotelu, zarządzając ludźmi, którzy się nas boją? Czy o to nam w życiu chodziło?
Każda z nas jest inna, każda ma odmienne marzenia, jednak nie każda ma odwagę je realizować. Zwyczajnie boimy się, wolimy, by pozostały uśpione. A szkoda.
                                                         
Moim zdaniem to rewelacyjnie napisana powieść. Pokazuje nam, jak bardzo różnimy się między sobą. Jednych stać na wszystko, a inni nie mają nic. I wcale nie dlatego, że są mniej pracowici, zaradni, czy inteligentni, może nie mają tej siły przebicia, wytrwałości, odrobiny szczęścia, a może zwyczajnie nie dążą do celu za wszelką cenę, nie zważając na uczucia innych? Polecam całym sercem. Naprawdę uważam, że to świetny debiut i warto zwrócić na niego uwagę.


Natalia Bieniek „Uśpione marzenia”, Replika premiera: 4.02. 2014 


Marcin Baran Kłopoty z mlekiem dla kota.

O serii CZYTAM SOBIE pisałam już niejednokrotnie i zapewne jeszcze wiele razy napiszę, ponieważ uważam ją za bardzo ciekawą i potrzebną. Mamy tu trzy poziomy nauki. Dla każdego sześciolatka jest to idealna propozycja, by czytał samodzielnie, składał słowa czy zdania. Wszystko zależy od tego, na jakim etapie edukacji jest nasze dziecko. Poziom pierwszy to właśnie składanie słów i taka książeczka jest  na początek najlepsza. Mamy tu od 150 do 200 wyrazów w tekście, zdania są króciutkie, doskonałe do ćwiczenia, nie za trudne i nie pozwalające naszemu szkrabowi na nudę. Treść potrafi zainteresować malucha, rozbawić, przy okazji nauki mamy tu po prostu wyśmienitą zabawę! Seria skierowana jest głównie dla dzieci w wieku 5-7 lat, patronat honorowy objęła nad tym projektem Biblioteka Narodowa, akcję wspiera również sieć restauracji McDonald's. Całość zgodna jest z zaleceniami metodyków. Teksty pisane są dużą czcionką, przyjazną dziecku, które składa wyrazy literka po literce.
Marcin Baran już na okładce swojej historyjki ostrzega, że książka wciąga i uzależnia! Ilustratorka  Agnieszka Żelewska lubi koty, szczególnie te białe. Uwielbia spotykać się z dziećmi, rozmawiać z nimi i rysować. Czasami zajmuje się szyciem zabawek. Jej rysunki są kolorowe, wesołe, dba o każdy szczegół, nawet najdrobniejszy.
"Kłopoty z mlekiem dla kota" to opowieść o Adamie, który posiada zwierzątko, kotkę Madę. Oczywiście to białe stworzonko uwielbia pić mleko, a ponieważ dziwnym trafem okazuje się, że w domu i w sklepie mleka zabrakło, chłopiec próbuje zdobyć dla swojej ulubienicy napój w inny sposób. Jest pomysłowy i tak prędko się nie poddaje. Przy okazji uczy dzieci, że nie wolno załamywać rąk, tylko poszukiwać drogi, by zrealizować obrany wcześniej cel. Czy uda mu się zdobyć mleko dla Mady? Musicie koniecznie przeczytać i przekonać się, jak zakończy się ta przygoda!
Książeczka jest ciekawie napisana, czyta się ją szybko, a na końcu w nagrodę można sobie przykleić naklejkę, z napisem "Jestem super!" na przykład. Jest też dyplom sukcesu. To doskonała propozycja dla naszych milusińskich, naprawdę. Nie zniechęci, nie znudzi, a na pewno zainteresuje maluchy! Polecam całą serię, do książeczek wracamy zarówno z moim sześciolatkiem, jak i trzylatką, która pokazuje na rysunkach poszczególne przedmioty, kolory, i ona świetnie się bawi, gdy czytam jej te króciutkie teksty.



niedziela, 26 stycznia 2014

Wyniki konkursu czyli kto wygrywa "Namaluj mi słońce" Gabrieli Gargaś?

Gabriela Gargaś miała wielki problem z wyborem jednej osoby. Wszystkie odpowiedzi ją wzruszyły, z ogromnym trudem i łamiącym sercem wybrała jednak tę jedną jedyną odpowiedź.

EDYTA CHMURA

wygrałaś. Gratuluję!!!



Wszystkim za udział w zabawie dziękuję, jednocześnie przypominając, że wyboru dokonała autorka książki. Ja jestem tu tylko pośrednikiem ;)
Niebawem kolejna zabawa. Tym razem do wygrania będzie jeden z trzech egzemplarzy najnowszej powieści Magdaleny Kordel, więc wygranych będzie więcej. Cieszy mnie to bardzo :))))


czwartek, 23 stycznia 2014

Requiem dla młodego żołnierza. Monte Cassino Renne Bonneau

Renee Bonneau zajmuje się głównie pisaniem powieści historycznych, ale i tego typu książki jak "Requiem dla młodego żołnierza" powinna tworzyć, bo wychodzi jej to doskonale. W tej niewielkich rozmiarów lekturze zamknięta jest niesamowita i wyjątkowa historia. Historia, która uczy nas pokory, przebaczenia, zrozumienia. Pokazuje nam dwie strony medalu... Czy w kimś, kogo powinniśmy nienawidzić możemy dostrzec człowieka? Możemy okazać mu współczucie, zainteresowanie? Możemy się z nim zaprzyjaźnić?

Autorka w posłowiu zdradza nam genezę tej powieści:
"Pewnego dnia, zwiedzając klasztor cystersów Casamari w Abruzji, chodziłam po cichym cmentarzu. Mój wzrok nagle padł na nagrobek z nazwiskiem i datą. Fotografia przedstawiała młodego mężczyznę: niemiecko brzmiące nazwisko i data śmierci zdawały się mieć coś wspólnego z walkami o Monte Cassino, które znajduje się nieopodal. Ale jak wytłumaczyć obecność w tym zamkniętym przed światem miejscu, wśród grobów mnichów, gdzie nie ma miejsca dla świeckich, tego młodego żołnierza, który powinien spoczywać razem ze swoimi kolegami na wojskowym cmentarzu w Caira, u stóp góry, gdzie zginęli?"*

Byłam na Monte Cassino. Oczywiście na cmentarzu żołnierzy polskich, nie niemieckich, czy tam, gdzie pochowani są mnisi, ale wszędzie wokół panuje niezwykła atmosfera. Czujemy, że to miejsce mogłoby opowiedzieć nam wiele historii, smutnych, tragicznych, rozdzierających serce.



Książka Bonneau opowiada o niecodziennej przyjaźni włoskiego mnicha Matteo z austriackim żołnierzem, zaledwie dwudziestoletnim, który umiera na skutek ran odniesionych pod Monte Cassino. Ta więź wytworzyła się między nimi bardzo szybko i choć trwała krótko pozostawiła ślad w sercu ojca na zawsze. To on był przy tym wchodzącym dopiero w dorosłość młodym mężczyźnie w tej najtrudniejszej  z chwil. Pomógł mu przejść na drugą stronę, pożegnać się ze światem i cierpieniem. Nie było to łatwe zadanie również dlatego, że w tym samym czasie Niemcy zamordowali w bestialski sposób matkę i niemalże wszystkich mieszkańców wioski, w której żyli rodzice Matteo.
Bracia z opactwa Casamari zajmowali się rannymi żołnierzami, lecz tylko on jeden znał język niemiecki i mógł rozmawiać z nimi swobodnie. Wielu z nich było już bliskich śmierci, wszyscy przed oczami mieli obraz strasznych, wojennych wspomnień, których nie sposób zapomnieć. Ojciec Matteo próbował zająć ich myśli czymś mniej traumatycznym, kierował je w stronę lat dzieciństwa, bezpiecznego domu, w ramiona matki. Skłaniał do opowiadania o zainteresowaniach, jakie mieli, o pasjach, jakim się oddawali. Prosił o historie ich małżeństw, oglądał zdjęcia dzieci. Każdy z tych ludzi miał swoją własną opowieść, każdy miewał rozterki związane z zabijaniem, nikt z nich nie był bezduszną maszyną, bez uczuć.
Franz podzielił się z ojcem Matteo okropnym przeżyciem, które i mną wstrząsnęło. Miał do wyboru zginąć lub uśmiercić polskiego żołnierza, jak on, syna, chłopca, z rozterkami zapewne podobnymi. W czasie wojny wielu ludzi traciło jakiekolwiek hamulce, stawało się bestiami, jak ci, którzy mordowali mieszkańców osady, gdzie zginęła matka Matteo. Obraz niemowląt, dzieci, kobiet, bezbronnych i niewinnych towarzyszy mi w tej chwili i nie da o sobie łatwo i szybko zapomnieć. I jeszcze ta przyjaźń, niemożliwa w tych czasach, a jednak istniejąca.
Franz, nasz dwudziestoletni Austriak wysłany na wojnę, by zabijać i włoski mnich Matteo, nastawiony pokojowo do świata i ludzi, obydwaj wierzący w Boga, spotykają się, by dostrzec w sobie ludzkie uczucia, by uwierzyć, że można wybaczyć, współczuć i wspólnie przejść przez piekło. Franz wychowany wśród dźwięków muzyki, wiolonczelista i o piętnaście lat starszy Matteo, żyjący niegdyś wśród piękna słonecznej Toskanii, tak różni, a jednak złączeni niewidzialną nicią...
Nie potrafię ubrać w słowa emocji, jakich dostarczyła mi ta książka. To jedna z tych lektur, które nas zmieniają. Dostrzegłam w niemieckich żołnierzach ludzi, uwierzyłam po raz kolejny, że nie wszyscy byli źli, bezduszni, pozbawieni uczuć. I oni mieli prawo do godnej śmierci, i oni stali się ofiarami tej wojny. Autorka nie omieszkała wspomnieć o faszystach, którzy wyjątkowo brutalnie potraktowali mieszkańców wioski, choć byli z sąsiedniej osady. Wychowali się obok siebie, a jednak byli w stanie zabić, okaleczyć, śmiać się z tego, co robili. Straszne i okrutne to wszystko, jednak opisanie tego było potrzebne. Byśmy pamiętali, byśmy rozumieli, jak niewiele dzieli nas od miłości do nienawiści. Wystarczy tylko zapomnieć o tym, że jesteśmy ludźmi.
To książka niezwykła. Dostarcza nam tematów do rozmyślań i zadumy. Zmusza do smutnych i gorzkich refleksji, ale też uczy nas przebaczenia. Język powieści nienaganny, przystępny i ciekawy, każde słowo dopracowane, na swoim miejscu. Wzrusza i ciekawi, zadziwia i dostarcza nam dodatkowych informacji, pokazuje, że nie tylko nasi rodacy byli ofiarami pod Monte Cassino.
* cytat pochodzi  z książki

"Requiem dla młodego żołnierza. Monte Cassino" Renee Bonneau, Wydawnictwo Promic, 2012



środa, 22 stycznia 2014

Dorota Terakowska


"10. rocznica śmierci Doroty Terakowskiej

4 stycznia minęło 10 lat od śmierci Doroty Terakowskiej, znakomitej pisarki, której książki pokochało już kilka pokoleń młodych czytelników.

Urodziła się 30 sierpnia 1938 w Krakowie, uczęszczała do Liceum Muzycznego i Gimnazjum im. Joteyki, skąd została dyscyplinarnie usunięta. Maturę zdała w Liceum dla Pracujących w 1955, dyplom z socjologii obroniła w 1965. W latach 1965-1968 była pracownikiem naukowym w Pracowni Socjologii Kultury przy Pałacu pod Baranami. W latach 1969-1981 i od roku 1991 pełniła funkcje redaktora i publicystki "Gazety Krakowskiej", przez wiele lat była też związana z "Przekrojem" (1976-1989) oraz "Zeszytami Prasoznawczymi" (1983-1989). Była współzałożycielem i współpracowniczką "Czasu Krakowskiego" (1990), a także wiceprezesem Spółdzielni Dziennikarzy Przekrój (1995-1999). Należała do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (1971-1981), Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (od 1989) oraz Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych (od 1982).

Dorota Terakowska we wspomnieniach przyjaciół i czytelników, którzy mieli okazję bliżej poznać ją podczas licznych spotkań autorskich, pozostaje jako osoba niezwykle otwarta i żywiołowa. Była po prostu Dorotą – każdej osobie spotkanej na swej drodze proponowała, aby tak właśnie się do niej zwracała. Odpowiadała na każdy list czytelników. Była osobą pełną pasji i zainteresowań. Z każdej sytuacji potrafiła czerpać  inspiracje. Uwielbiała nowe wyzwania. Najlepszym dowodem to, że karierę pisarską rozpoczęła stosunkowo późno, po czterdziestce, a z sukcesami rozwijała ją po przekroczeniu pięćdziesiątego roku życia. 
Od wydania Gumy do żucia (1986) poświęciła się niemal wyłącznie literaturze. Była autorką książek dla dzieci i młodzieży, chętnie czytaną także przez dorosłych.
Otrzymała trzy nagrody polskiej sekcji IBBY - Światowej Rady Książek dla Młodzieży za powieści: Córka czarownic (1992), Samotność bogów (1998) i Tam gdzie spadają Anioły (1999) oraz nagrody: Dziecięcy bestseller 1995 za książkę Lustro Pana Grymsa, Najlepsza Książka Wiosna ´98 za Samotność bogów. W 1998 roku została nominowana do Paszportu Polityki. Książki Ono i Władca Lewawu zostały wpisane na listę lektur szkolnych.
Gdy była w pełni sił twórczych, zaskoczyła ją choroba. Zmarła 4 stycznia 2004 roku.
Dorota Terakowska była żoną znanego dokumentalisty Macieja Szumowskiego, a także matką reżyserki Małgorzaty Szumowskiej i dziennikarki Katarzyny T. Nowak, która w 2005 roku w Wydawnictwie Literackim opublikowała książkę Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej. Pisarka stała się też pierwowzorem jednej z postaci głośnego filmu Małgorzaty Szumowskiej pt. 33 sceny z życia.
Dorota była przede wszystkim Osobą. Bardzo określoną, zdecydowaną, wyraźną. Była młoda; w jej przypadku zwykle potoczne liczeniu wieku w latach kalendarzowych nie miało sensu; znałam ją wiele lat, ona się nie starzała, ale po prostu szła do przodu. Podobało mi się w niej najbardziej, że zawsze była otwarta na nowe, nonszalancko ciekawa świata. Miała też rzadką cechę u pisarzy - spełniała się w bezpośrednim kontakcie z czytelnikami. Wiem, że wciąż jeszcze po wielu bibliotekach na prowincji krążą o niej anegdoty i opowiastki pełne ciepła i podziwu, w których wciąż jest obecna, jakby się miała znowu tam pojawić ze swoją następną książką.
Olga Tokarczuk o Dorocie Terakowskiej
Mimo, iż od śmierci pisarki mija 10 lat, jej książki są nadal bardzo popularne. Bez większego ryzyka można nawet nazwać je fenomenem polskiego rynku wydawniczego. Powieści Terakowskiej systematycznie wznawiane przez Wydawnictwo Literackie błyskawicznie znikają z księgarskich półek, co potwierdza klasę i ponadczasowość pisarstwa krakowskiej autorki. Dorota Terakowska tak w życiu, jak i w swoich książkach, nigdy nie kierowała się modą. Pisała o rzeczach ważnych z empatią i wyrozumiałością.
Wśród jej czytelników przeważają nastolatkowie, ale Dorota Terakowska cieszy się także dużym uznaniem wśród dorosłych, co czyni z niej jedną z najpopularniejszych pisarek czytanych przez całe rodziny. W ciągu ostatnich 10 lat sprzedano blisko 400 tysięcy egzemplarzy jej książek.

W roku 2014 Wydawnictwo Literackie  po raz kolejny przypomni czytelnikom najlepsze książki Doroty Terakowskiej w nowej szacie graficznej. Już w styczniu ukaże się Córka czarownic, a w kolejnych miesiącach Tam, gdzie spadają Anioły, W krainie Kota oraz Samotność Bogów. W planach również organizacja w Warszawie i Krakowie szeregu wydarzeń inspirowanych twórczością Doroty Terakowskiej."

Tekst całości:

Wydawnictwo Literackie 
Córka czarownic

Arcydzieło o dojrzewaniu, pierwsza udana próba doścignięcia mistrzów gatunku,
takich jak Tolkien czy Le Guin —tak pisze krytyka o tej niezwykle poczytnej baśni fantasy
o oryginalnej fabule i skomplikowanej dramaturgii.
Tytułowa córka Czarownic to potomkini królewskiego rodu,
przygotowywana od dzieciństwa po wiek dojrzały przez pięć Czarownic
do trudnej sztuki uwolnienia kraju z rąk Najeźdźców i do rządzenia.

Wpisana w roku 1994 na Światową Listę im. H. Ch. Andersena,
znalazła się wśród najlepszych książek świata dla dzieci i młodzieży.

Tam gdzie spadają anioły

Książka Doroty Terakowskiej, która stanowi kolejny krok w poszukiwaniach
przez autorkę odpowiedzi na najistotniejsze pytania egzystencjalne.

Fabuła rozwija się w dwóch przenikających się poziomach:
pierwszy ziemski, gdzie rozgrywa się historia dziewczynki, która utraciła swego Anioła Stróża
i stara się go odzyskać. Drugi kosmiczny, gdzie Anioł Stróż walczy ze swym ciemnym
bratem bliźniakiem i pozbawiony mocy spada na ziemię.

Powieść zarówno dla młodzieży jak i dorosłych, jest próbą przedstawienia
złożonych relacji pomiędzy dobrem a złem,
między porządkiem ziemskim a boskim, wiarą i wiedzą, między człowieczeństwem a boskością.

"Cukierek dla dziadka Tadka" Ivona Brezinova.

Jest to książeczka dla dzieci, ale poruszono w niej temat trudny i skomplikowany, dlatego polecam wszystkim całym sercem tę historię. Czytałam ją rok temu mojemu wówczas pięcioletniemu synkowi i myślałam, że niewiele z niej rozumie, a jednak... zaskoczył mnie i to pozytywnie.
Mamy tu rodzinę na pozór normalną. Jest mama, która pracuje w domu przy tłumaczeniach, jest tata, dziadek, mały Jaś i pradziadek, wspomniany w tytule dziadek Tadek. Pewnego dnia przyprowadza go do domu policja, ponieważ nie może sobie przypomnieć, gdzie mieszka. Nikt z całej rodziny nie łączy tego z innymi  dziwnymi sytuacjami, aż do momentu, kiedy zachowanie dziadka staje się groźne, niebezpieczne dla osób z jego otoczenia i dla niego samego także. Mały chłopiec kocha dziadka Tadka najbardziej na świecie, czasem to on bardziej zajmuje się nim, niż odwrotnie, a przecież sam jest jeszcze dzieckiem.
W zabawny, prosty, a jednocześnie bardzo umiejętny sposób autorka oswaja nas z tą straszną chorobą, która przypałętała się do starszego człowieka. Uczy nas, a przede wszystkim nasze dzieci zrozumieć istotę choroby Alzheimera, bo o nim mowa.
Fragment książki:
" - Co tu robisz? Kim ty w ogóle jesteś?
Jasia zatkało.
  - Ja... przecież ja jestem Janek.
  - Janek? - powtórzył powoli dziadzio Tadzio, jakby tego imienia nigdy nie słyszał.  - Aha. No jasne. I kocham cię, tak?  - Wyglądało na to, że dziadzio Tadzio wreszcie sobie przypomina.
  - Kochasz mnie -przytaknął Janek gorliwie. - I ja ciebie też. Bardzo mocno."

Polecam Wam tę niebywale mądrą i wzruszającą książkę, za którą dziękuję bardzo Wydawnictwu STENTOR.

wtorek, 21 stycznia 2014

Jak to możliwe? Rozwiązujemy zagadki życia codziennego. Tatjana Alisch.



To naprawdę świetna książka dla dzieci, które są ciekawe otaczającego je świata. Bez ustanku zadają nam pytania, na które czasem znamy odpowiedź, a czasami nie mamy pojęcia, jak wytłumaczyć naszemu szkrabowi to czy inne zagadnienie. Z pomocą przyjdzie nam na pewno ten zbiór informacji wszelakich. Moje dzieci zainteresowały się nim bardzo, szczególnie sześcioletni Kamil z zafascynowaniem i błyszczącymi oczami śledził ilustracje i czytany przeze mnie tekst. Oczywiście wiadomości jest tu tak wiele, że nie sposób usiąść i przeczytać je wszystkie. Poznajemy odpowiedzi na poszczególne pytania powoli, w wolnych chwilach sięgamy po tę niezwykłą lekturę i ciekawie spędzamy czas, dowiadujące się nowych rzeczy.
Intrygują i nas samych często sprawy, które z jednej strony wydają nam się banalnie proste, lecz z drugiej nie zawsze potrafimy sobie racjonalnie wytłumaczyć, na czym polegają. Gdy pyta nas o coś takiego nasz potomek, głowimy się nad zagadnieniem, próbujemy w przystępny i zwyczajny sposób powiedzieć mu, jak dana rzecz działa. Nie zawsze jednak nam to wychodzi, a tego typu książka okazuje się w takich momentach idealną pomocą.
I tak znajdziemy tu poszczególne rozdziały dotyczące jednego z tematów: ciała, jedzenia i picia, nieba i ziemi, zwierząt i roślin, pojazdów i komunikacji, techniki na co dzień. Pytania, na jakie uzyskamy tu odpowiedzi to na przykład: Dlaczego podczas kąpieli marszczy się skóra?, Jak goją się rany?, Dlaczego chorujemy?, Dlaczego śnimy?, Jak się produkuje chipsy ziemniaczane?, Jak powstaje popcorn?, Jak powstaje śnieg?, Dlaczego gwiazdy migoczą?, Dlaczego woda jest mokra?, Dlaczego koty mruczą?, Jak rośliny jedzą mięso?, Dlaczego statek nie tonie? czy Jak piorą pralki?
To doskonałe kompendium wiedzy, które naszemu dziecku może przydać się przy odrabianiu pracy domowej, ale też pozwoli mu dowiedzieć się więcej, zrozumieć więcej. Zresztą my sami przecież nie wiemy wszystkiego i dobrze byłoby przyswoić sobie to czy inne zagadnienie, człowiek bowiem uczy się przez całe życie.
Piękne, barwne zdjęcia, wskazówki, ciekawostki, testy wszelakie, i oczywiście odpowiedzi na dręczące nas pytania to właśnie możemy znaleźć w tym ponad 150-stronicowym opracowaniu. Na zakończenie możemy w formie zabawy wykonać test sprawdzający naszą wiedzę.
Chcecie rozwiązać zagadki, jakie skrywa nasze codzienne życie? Wiele z przedmiotów, jakich używamy każdego dnia może wiązać się z jakimś skomplikowanym mechanizmem działania. Możemy poznać przyczyny różnych zjawisk czy procesów, poeksperymentować, próbować je zrozumieć. Książkę naprawdę polecam, jest ciekawa i może pomóc naszym szkrabom w nauce.




niedziela, 19 stycznia 2014

Akademia Umysłu Junior. Jesień.

Akademia Umysłu Junior to ciekawy zestaw gier edukacyjnych dla dzieci, rozwijający pamięć i koncentrację u naszych potomków. Pobudza wyobraźnię, jest świetnym połączeniem zabawy z nauką, a dzieci naprawdę są zachwycone.

Tego typu gry są moim zdaniem dużo lepszym rozwiązaniem niż popularne "strzelanki". Tutaj dziecko nie nauczy się niczego złego, wręcz przeciwnie, jego siedzenie przed komputerem wreszcie stanie się pożyteczne. Młody wiek to najlepszy czas na przyswajanie wiedzy, wykorzystywanie zdobytych wcześniej informacji, edukacja poprzez niewymuszone ćwiczenia, przy śmiechu i doskonałej zabawie, to zupełnie co innego niż prawdziwa, dla niektórych nudna forma nauki. Mamy tu całą gamę kolorów, wiele miejsc do odkrycia, ścieżek, którymi możemy podążać. Dziecko uczy się zapamiętywania poszczególnych fragmentów, elementów, polecenia są proste, wszystko przyjazne i ciekawie wymyślone. Dzwonek, muzyka, miłe słowa i pochwały, jakie dziecko tutaj może otrzymać, to naprawdę wielka zachęta dla naszego szkraba, by wytrwale dążył do celu i wykonał poprawnie wszelkie zadania. Nawet moja trzyletnia Zuzia była zachwycona! 
Poszczególne gry uczą dziecko pór roku, ja mam w domu Jesień, ale jest i Zima, i Wiosna, i Lato również w ofercie Akademii Umysłu. Powiązane tematycznie ćwiczenia, pogoda odpowiednia dla danej pory roku, parasol,  kalosze, spadające liście, wszystko doskonale dopracowane i dobrane. Dziecko ma szansę poznać kolory, kształty, wzory, dla starszych milusińskich jest też ortografia, mamy zielnik, przy którym to zadaniu zapamiętujemy kolor i kształt liści. I ulubiona zabawa moich dzieci gra pamięciowa MEMO! W tej wersji mamy grzybki, które ukrywają się w koszykach. Sama z chęcią grałam z moimi dziećmi i naprawdę jestem zadowolona z tego, że odkryliśmy tę grę i sprawdziliśmy, czy jest warta uwagi. A jest bezsprzecznie! Polecam!


Kamil gra, w tle stos książek oczywiście, a Zuza próbuje ćwiczyć, bo w tej grze jest nie tylko ćwiczenie umysłu. Aby dziecko zbyt szybko się nie zmęczyło i nie znudziło, może odpocząć wykonując krótkie i proste  polecenia, skłony. 

Widzicie, z jakim zapamiętaniem Zuzanka ćwiczy???

Gra dostępna jest tutaj: http://www.akademia-umyslu.pl/junior/jesien.
I jeszcze informacja o promocji:
Wystarczy wejść na stronę

gdzie czeka niespodziankaJ

Złożenie POSTANOWIENIA NOWOROCZNEGO „Będę dbać o kondycję umysłu”

ü  nie tylko zachęci do poświecenia większej uwagi dbania o szare komórki, ale
ü  spowoduje naliczenie RABATU 30% na programy w sklepie internetowym!

cid:image001.jpg@01CF1394.E9059B20
Promocja trwa do 2 lutego. 


Pamięć 1. Skuteczny rozwój umiejętności pamięciowych.




Jest to zestaw ćwiczeń umysłowych dla osób w każdym wieku, zarówno dla starszych dzieci, jak też dorosłych. Możemy w ten sposób poprawić naszą koordynację, ćwiczymy pamięć, dzięki czemu bez trudu uda nam się przyswoić wiele potrzebnych nam w codziennym życiu informacji. Szybciej zapamiętamy numery telefonów, ale i hasła do różnych naszych kont bankowych, kart płatniczych, piny do komórek. Myślę, że gra może być też ciekawym sposobem na spędzenie wolnego czasu, to nauka poprzez zabawę. Mamy tu 10 stopni trudności, nie musimy od razu rzucać się na głęboką wodę, dobieramy program do własnych potrzeb. 
Sama często zapominam o wielu rzeczach, dlatego pomyślałam, że może to być interesująca propozycja dla osoby takiej, jak ja. Znajdziemy tu tryb nauki, który oceni nasze postępy, pokaże nam, czy czegokolwiek nauczyliśmy się, jakąkolwiek wiedzę przyswoiliśmy. 
Bardzo dobrym rozwiązaniem jest to, że wyniki zapisywane są bez ograniczeń, spokojnie mogą zagrać w to i sprawdzić swoje umiejętności wszyscy członkowie naszej rodziny. Wydaje mi się, że taki program może być pomocny nie tylko w warunkach domowych, że nauczyciele, pedagodzy, każdy, kto pracuje i ma kontakt z dziećmi skorzystać powinien z owej propozycji Akademii Umysłu. 

Możemy bawić się kolorem tła, czcionką, wybieramy to, co nam się podoba. Tutaj: http://www.akademia-umyslu.pl/pamiec znajdziecie garść podstawowych informacji na temat tego programu. Dostępny jest jeszcze drugi program:

Pamięć 1 zawiera między innymi grę w zapamiętywanie jak największej liczby kolorów, są proste zadania matematyczne, ciągi liter, które należy powtórzyć bez błędu, jest zadanie, w którym trzeba zapamiętać daty i poszczególne spotkania, jakie danego dnia mamy zaplanowane, na przykład wizyta u fryzjera, czy przeprowadzka. Nie będzie to wcale takie proste, ponieważ oprócz dnia i miesiąca, zmienia się także rok w tym przypadku.
Muszę przyznać, że początkowo nie były to łatwe ćwiczenia, ale uważam, że warto ćwiczyć szare komórki. Przed przystąpieniem do danej gry, jednej z piętnastu, czytamy opis, wprowadzenie w zasady. Polecam!

Mejle na miotle Agnieszka Tyszka

Agnieszka Tyszka znana mi jest z książeczki o "Zosi z ulicy Kociej na wakacjach". Moja recenzja tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2013/07/zosia-z-ulicy-kociej-na-wakacjach.html. Czytałam też ponad rok temu zabawną historię zatytułowaną "Siostry pancerne i pies", recenzja tu: http://asymaka.blogspot.com/2013/01/siostry-pancerne-i-pies-agnieszka-tyszka.html.
"Mejle na miotle" są więc moim trzecim spotkaniem z twórczością autorki. Mogę z czystym sumieniem polecać jej opowieści, ponieważ są zabawne, interesujące, pomysłów w nich nie brakuje i miejsca na nudę nie ma!
Agnieszka Tyszka jest nie tylko autorką książek dla dzieci i młodzieży, tworzy też słuchowiska radiowe, a z każdego jej słowa, jakie możemy przeczytać na blogu: http://www.agnieszkatyszka.com/
czuć ciepło, radość z pisania, pasję i miłość do tego, co tworzy. Widać, że wykonywany zawód jest dla niej wielką frajdą i przyjemnością.

"Mejle na miotle" to opowieść o licealistce Amandzie, która uwielbia dobrą zabawę i taniec. Nie znosi się za to uczyć, szczególną awersją pała do lekcji historii. Ojciec dziewczyny na wieść o poprawce jest bardzo zawiedziony:
"Poprawka z historii?!!! (...) To chyba jakieś nieporozumienie... w naszej rodzinie nie zdarzały się takie rzeczy! Ja rozumiem, żeby matematyka... Fizyka czy chemia... Ale historia???"*
Amanda sama przed sobą również przyznaje, że to dziwne, ponieważ w tej rodzinie talenty humanistyczne przejawiają się w ten czy inny sposób. Cóż jednak poradzić, skoro jej historia nie leży? Poprawka, poprawką, ale zakaz ojca:
"Koniec z flamenco! Za karę nie tańczysz!"*
to dla naszej bohaterki zbyt wiele. Wpada na genialny pomysł, żeby poprosić o pomoc swoją przyjaciółkę Kornelię, która z historią nie ma żadnych problemów. Co z tego wyniknie? Czy Amanda zacznie wierzyć w czarownice? I kto wysyła do niej mejle?
Wiele tajemniczych osób i sytuacji, ale też ciekawa fabuła, magiczna można by rzec oprawa, czary, miłość, problemy związane ze szkołą, nieporozumienia między rodzicami a dziećmi, wszystko to i o wiele więcej znajdziemy w tej historii. To lektura idealna zarówno dla młodszych miłośników literatury, jak i dla tych nieco starszych, jak ja. Świetna zabawa gwarantowana!
Jeżeli interesują Was tematy związane z prześladowaniem czarownic w Europie lub też macie nadzieję na spotkanie z czarownicą, to książka właśnie dla Was.
Amanda wyjeżdża do nudnej jej zdaniem ciotki Sydonii, która mieszka w otoczeniu  wypłowiałych, żółtawych ścian. Perspektywa wakacji w takim miejscu wydaje się naszej bohaterce niezbyt interesująca. Rodzice i ciotka zachowują się sztucznie. Tutaj autorka moim zdaniem oddała rewelacyjnie obraz spotkań rodzinnych. Nikt nie wie, co mówić, jak się zachować, wszyscy są skrępowani, nienaturalni. Do tego relacje między rodzicami dziewczyny również dalekie są od doskonałości, na co zwraca nam uwagę pisarka. Jest to lekka i zabawna opowieść, jednak jeżeli rozejrzeć się bardziej, zagłębić w nią, możemy dostrzec wiele niewygodnych i smutnych prawd, które czasem tak trudno sobie uświadomić.
Jeśli jesteście ciekawi, kim była Sydonia von Black, jak rozwinie się wakacyjna znajomość z Ernestem, jakie szalone pomysły przyjdą do głowy naszym bohaterkom, a przede wszystkim, czy Amanda podoła zadaniu i weźmie się do pracy, by zaliczyć historię, to sięgnijcie po "Mejle na miotle"! Naprawdę polecam!

* wszystkie cytaty pochodzą z książki

"Mejle na miotle" Agnieszka Tyszka, Akapit Press, 2013


sobota, 18 stycznia 2014

Florystka Katarzyna Bonda



Nazwisko Katarzyny Bondy nie było mi wcześniej znane. To za sprawą Magdaleny Witkiewicz, także pisarki, sięgnęłam po powieść kryminalną zatytułowaną "Florystka". Co prawda Magdalena polecała mi inną książkę ("Polskie morderczynie"), ale ten tytuł zainteresował mnie bardziej, poza tym kryminał jest chyba mniej trudny na początek.
Bonda zadebiutowała w roku 2007 "Sprawą Niny Frank", poza tworzeniem powieści zajmuje się też pisaniem scenariuszy filmowych. Do każdej tworzonej historii podchodzi bardzo profesjonalnie, przygotowuje się do tematu, zbiera dokumentację, co naprawdę można dostrzec we "Florystce". Nie jest to książka potraktowana lekko i byle jak.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać po tym kryminale, jednak pytanie postawione na okładce powieści zaintrygowało mnie i zachęciło do sięgnięcia po nią.
"Co może zrobić matka, by odzyskać swoje dziecko?"

Hubert Meyer znany jest już zapewne czytelnikom powieści Katarzyny Bondy, ale dla mnie było to pierwsze spotkanie z tym bohaterem. Mężczyzna zajmuje się profilowaniem nieznanych sprawców przestępstw, a może trafniej byłoby napisać, że zajmował się. W momencie, w którym go poznaję sam nie wie, co dalej zrobić z własnym życiem. Popełnił błąd, którego jego zdaniem nigdy nie powinien był popełnić, nie potrafi wybaczyć samemu sobie i żyć dalej tak, jak dotychczas. Gdyby nie prośba o pomoc w sprawie zaginięcia dziecka, nie wiadomo, jak potoczyłyby się jego losy. Czy przypadkiem nie poddałby się melancholii i nie uległby całkowitego zgorzknieniu? Sprawa, którą zajmie się Meyer do prostych należeć nie będzie, zwłaszcza, gdy zostanie połączona ze śmiercią chłopca, którego matką jest... nasza tytułowa florystka. Czy ta kobieta ma cokolwiek wspólnego z tym ostatnim zaginięciem? Czy mamy prawo ją podejrzewać? Jest przecież ofiarą, jej dziecko, jedenastoletni synek nie żyje, a ona dalej nie potrafi sobie z tym poradzić!
Świetna historia. Hubert Meyer to postać, która ma mnóstwo wad, lecz nie da się nie czuć do niego sympatii. Ten detektyw i psycholog jako jeden z nielicznych zna się na swojej "robocie". Nie jest idealny, ale właśnie dlatego tak prawdziwy, interesujący i intrygujący.

Powieść kryminalna, którą będę polecać wszystkim. Dzięki niej przypomniałam sobie, jak bardzo wciągające potrafią być lektury tego typu, za co tak bardzo niegdyś wielbiłam ten gatunek. Rewelacyjnie stworzone postaci, skrupulatnie i pomysłowo skonstruowana intryga, niesamowita fabuła. Ciekawość zżerała mnie i chłonęłam treść książki całą sobą. Wzruszała, fascynowała, irytowała, budziła we mnie całą gamę emocji. Zastanawiałam się wielokrotnie, dlaczego ludzie zachowują się w tak irracjonalny sposób? Autorka odpowiedziała na moje pytania, nie zostawiła mnie w niedosycie. Psychologiczne studium charakteru i budowanie napięcia udały jej się po mistrzowsku. Smutne i traumatyczne przeżycia, błędy popełniane przez te czy inne osoby, wspomnienia z dzieciństwa, z którymi nie potrafimy sobie poradzić, wszystko to odciska na nas swe piętno i nie pozwala nam żyć normalnie, chociaż się staramy.
"Florystka" to powieść kryminalna, której nie można przeoczyć i o której nie da się szybko zapomnieć, przejść nad nią do porządku dziennego. Naprawdę polecam.


"Florystka" Katarzyna Bonda, Videograf, 2012


piątek, 17 stycznia 2014

Andrea Camilleri Kryjówka



Andrea Camilleri urodził się w 1925 roku. Jest poetą, reżyserem teatralnym, ale też wielokrotnie docenianym i nagradzanym pisarzem. Stworzył serię kryminałów, których niestety nie miałam jeszcze przyjemności poznać, ale niebawem zamierzam to niedopatrzenie naprawić. Już czeka na mnie w kolejce jeden z jego kryminałów.
"Kryjówka" kryminałem nie jest. To książka specyficzna. Trudna do zrozumienia i do zaakceptowania postać Arianny budzi sprzeczne emocje w czytelniku, ale pozwala na uruchomienie mózgu przy czytaniu, ponieważ autor nie daje nam gotowych odpowiedzi, nie mówi o niczym wprost, jednoznacznie. Takie powieści są raczej niedoceniane, nad czym niestety ubolewam. Kontrowersyjna bohaterka to zagubiona 33-latka, piękna, pełna sprzeczności i tajemnic. Poznajemy jej sekret powoli, jej mąż również nie domyśla się, jaka naprawdę jest jego ukochana. Jest od niej wiele lat starszy, kocha ją całym sercem, ale nie może dać jej tego, czego potrzebuje młoda, dojrzała i zmysłowa kobieta. Wpada na genialny jego zdaniem pomysł. Żona spotyka się co czwartek z innym nieznajomym mężczyzną, jednak nie może mieć z nim do czynienia więcej niż dwa razy, bo wtedy mogłaby się zakochać i pomyśleć o opuszczeniu męża na przykład...
Dziwna sytuacja, nieprawdaż? Więcej nie zdradzę, ale mogę Was zapewnić, że to nie wszystko. Tajemnice Arianny są dużo bardziej bulwersujące niż jakiekolwiek pomysły jej męża.
"Kryjówka" jest króciutką opowieścią psychologiczną o życiu nieszczęśliwej kobiety. Stopniowo poznajemy historię jej dramatycznego, pełnego biedy dzieciństwa. Każda jej zachcianka jest teraz natychmiast spełniania, pławi się w luksusach, a gdy coś idzie nie po jej myśli nie cofnie się przed niczym, by naprostować to, co się jej zdaniem wykoleiło.
"Kryjówka" szokuje, nie tylko chwilami namiętności bez jakichkolwiek uczuć, bez zahamowań. Arianna spełnia swoje pragnienia na tym polu bez jakichkolwiek obiekcji, niczego się nie wstydzi, nic jej nie krępuje i nie jest w stanie ograniczyć. Dostaje wszystko to, czego chce. A jednak nie jest szczęśliwa ani spełniona.
Jej psychika jest dużo bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Mnie zaciekawiła i zaintrygowała ta książka. Myślałam o niej bardzo długo, nie mogłam o niej szybko zapomnieć.
Jeżeli macie dosyć słodkich, cukierkowych powiastek, ta historia jest dla Was. Jest zupełnie inna, zaskakująca, zadziwiająca, budząca wiele emocji, bynajmniej nie pozytywnych. Polecam, choć nie do końca to moje klimaty.

Andrea Camilleri Kryjówka, Wydawnictwo Literackie, 2013


czwartek, 16 stycznia 2014

Już w lutym...

W najbliższym czasie dwukrotnie fragmenty moich recenzji pojawią się na okładkach, a takich propozycji  mam o wiele, wiele więcej. To bardzo miłe i dziękuję za zaufanie.

I tak między innymi mój fragment zagości na okładce "Brudnego świata" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.


 Moja recenzja tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2014/01/brudny-swiat-agnieszka-lingas-oniewska.html

Druga powieść, którą przeczytałam jako jedna z pierwszych to kontynuacja "Szkoły żon" Magdaleny Witkiewicz o tytule "Pensjonat Marzeń". Całość recenzji na moim blogu pojawi się za jakiś czas.
Tutaj mój i nie tylko mój fragment:
A tutaj okładka:
Dziękuję :))))

Ala Betka i Demon miasta Ida Pierelotkin




To zabawnie napisana książeczka skierowana do czytelnika w wieku od 8 do 10 lat, ale uważam, że równie dobrze mogę ją przeczytać mojemu sześciolatkowi, jak sięgnąć po nią może moja starsza córka. 
Alicja Betka ma, podobnie jak moja Gosia, dwanaście lat i wybiera się właśnie do nowej szkoły. Nie jest tym faktem zachwycona, można wręcz powiedzieć, że jest przerażona i  za nic w świecie nie chce być "nową". Nie zdziwiło mnie to jednak, ponieważ na samą myśl, że miałabym teraz 12 lat i musiałabym stanąć na środku sali i się przedstawić, przed całą klasą zaciekawionych osób, robi mi się słabo i współczuję naszej bohaterce, jak też łączę się z nią w bólu. Oni przecież tam doskonale się znają, wiedzą o sobie sporo, o zwyczajach nauczycieli również, a ona... ona ma do samego końca nadzieję, że stanie się coś niezwykłego, dzięki czemu ominie ją ta wątpliwa przyjemność. 
Dlaczego Ala ma przeżywać te katorgi? Co takiego się stało, że musiała opuścić dobrze jej znane domostwo i przenieść się do samego centrum stolicy? Jej mama otrzymała w spadku po 101-letniej krewnej mieszkanie przy ulicy Koszykowej 33 w Warszawie. "Zdolną, lecz ubogą krawcową z dwojgiem dzieci na samotnej głowie, wiecznie zalegającą z czynszem za wynajem pokoju z kuchnią i łazienką w obskurnej kamienicy, zapożyczającą się u znajomych na artykuły pierwszej potrzeby (...) przeszył dreszcz".* Postanowiła, po uprzednim udaniu się do sąsiadki wróżącej z fusów po herbacie, że czas najwyższy na zmiany! Dzieci o zdanie nie pytała, wszelkie rozmowy na ten temat ucięła, mówiąc, że to dla ich trójki wielka szansa. Ogłoszenie o pracę, znalezione w gazecie w tym samym mniej więcej czasie okazało się niezwykłym zbiegiem okoliczności, choć dla Ali raczej paskudnym pechem. I tak cała rodzinka wyprowadziła się z miasteczka, w którym zostały dwie wierne przyjaciółki naszej dwunastolatki: Kunia i Firleta. 
Ala Betka to dziewczynka, która opowiada nam o swoich losach, trudnych początkach w nowym miejscu, samotności i braku akceptacji ze strony rówieśników, ale cała ta historia jest napisana z wielkim poczuciem humoru, nie ma tu miejsca na smutki i nudę. Kim jest tytułowy Demon miasta? Czy pomoże naszej bohaterce poradzić sobie z otaczającą ją rzeczywistością, czy dzięki niemu jej nowy świat nabierze kolorów? 
Autorka pokazała nam, z jakimi problemami borykają się dzieci w tym wieku, poruszyła aktualne tematy, wskazała nietypowe sposoby na to, jak poradzić sobie z tym czy innym kłopotem. Na pewno dobrze by było, gdyby dzieci nieśmiałe i zastraszane przez rówieśników sięgnęły po ten tytuł, bowiem Ala nie pozwala sobie w kaszę dmuchać. Nie stoi jak słup soli, gdy jest obrażana, ale odbija piłeczkę. Jest to co prawda sposób mocno kontrowersyjny, ale na pewne jędzowate osoby nic innego nie działa. 
Książkę polecam, bo warta jest uwagi i poświęcenia jej chwili czasu. Nie będzie to może historia osadzona do końca w realiach, ale za to za sprawą naszej wybujałej często wyobraźni można się bawić dużo lepiej i nic nie jest w stanie nas ograniczyć! 
A tak mi się przypomniał fragment piosenki z mojego dzieciństwa:
"Bo fantazja, bo fantazja, bo fantazja jest od tego, 
aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego!"(1)


* cytat pochodzi z książki
(1) cytat pochodzi z piosenki Fasolek "Moja fantazja". 

Ala Betka i Demon miasta Ida Pierelotkin, Wydawnictwo Akapit Press, 2013