poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Renata Kosin Sekret zegarmistrza




Znałam tylko jedną powieść tej autorki, którą co prawda czytało się szybko, ale równie prędko o niej zapomniałam. Głównie z tego powodu nie rozglądałam się za kolejnymi publikacjami Renaty Kosin. Kusiły mnie "Tajemnice Luizy Bein", ale ostatecznie nie miałam okazji się z nimi zapoznać. Jednak "Sekretowi zegarmistrza" nie potrafiłam się oprzeć. Naprawdę. Uwagę moją przykuła niezwykle klimatyczna okładka i ciekawy opis.

Czasami mam wrażenie, porównując debiutanckie powieści autorek do ich kolejnych książek, że napisane są przez kogoś innego. Tak było w przypadku Anny Kasiuk, Eweliny Kłody, czy Anety Rzepki. Zresztą mogłabym tak wymieniać bez końca. Podobne uczucie zawładnęło mną, gdy sięgnęłam po "Sekret zegarmistrza", która to historia zaskoczyła mnie, zaintrygowała i wciągnęła już na samym wstępie.

Od razu obdarzyłam ogromną sympatią Lenę, która jest tradycjonalistką, miłośniczką starych przedmiotów, z wielką pasją oddaje się tworzeniu przepięknej biżuterii. To ona opiekuje się dworkiem po przodkach, do którego jej najbliżsi zaglądają rzadko i chyba trochę wbrew sobie, traktując to miejsce jak "kulę u nogi". Ona zaś właśnie tutaj czuje się na swoim miejscu, u siebie, pośród pamiątek po dziadku, który był zegarmistrzem. Kiedy przypadkowo trafia w jej ręce nadpalony dziennik z 1884 roku, życie kobiety ulega radykalnej zmianie. Już nie znajdzie w nim harmonii i spokoju, ale za to pozna rodzinne tajemnice. Przy okazji wybierze się wraz z córką w podróż. Co wyniknie z tego wszystkiego? Czy sekrety sprzed lat powinny i tym razem ujrzeć światło dzienne?

Doskonale napisana powieść z interesująco poprowadzoną fabułą, niebanalnym wątkiem sensacyjnym, a nade wszystko wyrazistymi i świetnie wykreowanymi postaciami. Moje serce skradła Honorata, ale i innym bohaterom tej historii niczego nie brakowało. Całość urzekła mnie i naprawdę zaintrygowała. Szybko przeniosłam się w rzeczywistość stworzoną przez pisarkę, poczułam atmosferę miejsc opisywanych przez Renatę Kosin i wcale nie miałam ochoty powracać do mojej codzienności. Przepadłam. Na długi czas.

Nie mogę zapomnieć również o refleksji, jaka naszła mnie po zakończeniu lektury. Tak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, by chronić naszych najbliższych. Czasem chyba nawet zbyt wiele...

"Sekret zegarmistrza" polecam zdecydowanie. Autorka ma swój własny, niepowtarzalny styl, doskonale operuje słowem, potrafi tak poprowadzić fabułę, by wprawić czytelnika w zachwyt i zdumienie. Naprawdę warto przeczytać!



niedziela, 24 kwietnia 2016

Kwiaty na poddaszu Virginia C. Andrews




Jeszcze nigdy nie czytałam takiej powieści...
Tak ciekawej, tak trudnej w ocenie, takiej, o której bohaterach po prostu nie potrafię zapomnieć. Myślę o nich niemalże każdego dnia. Często zastanawiam się, jak postąpiłabym będąc na ich miejscu. Czy byłabym tak samo dzielna?

To jedna z tych powieści, której egzemplarz musi, po prostu musi stać na półce w każdym domu. Taka jest prawda. I według mnie każdy powinien zapoznać się z tą zawiłą, niełatwą, ale pasjonującą historią. Stanie się ona przestrogą, drogowskazem...

Najważniejsze, co zrozumiałam po przeczytaniu tej książki jest to, że NIGDY nie możemy być nikogo pewni na sto procent, ponieważ ludzie zmieniają się i to nie zawsze na lepsze. A może cały czas byli gorsi, tylko my ślepo w nich zapatrzeni, ignorowaliśmy ich wady, widzieliśmy ich lepszymi niż byli?

Lektura ta poruszyła mnie do głębi.
Rodzina Dollangangerów wyglądała na szczęśliwą i bez problemów. Dopiero po śmierci ojca okazało się, jak mroczną przeszłość pozostawili za sobą rodzice czwórki dzieci. Matka, która nigdy w życiu nie pracowała, po stracie ukochanego postanowiła powrócić z potomstwem do swoich rodziców, z którymi od dawna nie utrzymywała kontaktów. Dlaczego zatem zdecydowała się na tak desperacki krok?

Pozostała bez środków do życia, była przekonana, że nie da rady utrzymać pięcioosobowej rodziny. Tylko czy wyprowadzka okaże się mądrym pomysłem i dojrzałym rozwiązaniem? Jej rodzice to ludzie zamożni, którzy nigdy nie potrafili wybaczyć córce zakazanego uczucia i małżeństwa z tak bliskim krewnym. Swoje wnuki uważają za przeklęte. Czy pozwolą jej zamieszkać w swojej posiadłości i otoczą opieką całą jej familię?

Niestety czwórka rodzeństwa zostanie zamknięta na wiele, wiele miesięcy na poddaszu. Nie będą mogli oddychać świeżym powietrzem, wygrzewać się w promieniach słońca, cieszyć się beztroską zabawą i poczuciem bezpieczeństwa.

Polecam, polecam i jeszcze raz polecam.



Uwikłani Obsesja




Uwikłani Obsesja to drugi tom szalenie interesującej powieści erotycznej. Jeżeli mam być szczera, to dla mnie była to mimo wszystko lektura zbyt odważna, ale jestem pewna, że znajdzie wielu zachwyconych odbiorców.

Bohaterka tej historii jest inteligentną i wrażliwą młodą kobietą, która po wielu perypetiach nareszcie zdaje się być szczęśliwa. Czy szczęście to będzie trwało krótko? Być może, wszak Hudson nie należy do osób, których zachowanie czy reakcje można szybko i w pełni przewidzieć. Alayna również nie należy do kobiet nieskomplikowanych, ma niełatwy charakter i kilka sekretów, które skrywa przed ukochanym. Czy niedomówienia mogą stać się czubkiem góry lodowej i zniszczyć dopiero co kiełkujące między tą nietuzinkową parą uczucie? Zwłaszcza, że tak naprawdę nie mamy pojęcia, kto w tej grze jest z nimi, a kto przeciw nim.

Pełna namiętności, doprawiona niemałą ilością pieprzu sieć intryg, historia niejednoznaczna i nieprzewidywalna, obok której nie sposób przejść obojętnie. Wciąga. Kusi. Obsesyjnie!


środa, 20 kwietnia 2016

Mroki Łowisk Anna Kasiuk




Anna Kasiuk w swojej najnowszej książce ponownie zabiera nas nad pełne tajemnic Łowiska. Mroczne, zagadkowe miejsce przyciąga nas, fascynuje i intryguje, czytając czujemy dreszcz trudnych do opisania emocji, często całkowicie ze sobą sprzecznych. Z jednej strony chcemy wiedzieć, co będzie dalej, z drugiej boimy się tego, co nas czeka...


Majka zostawiła za sobą dawne życie, by wraz z Pawłem zamieszkać w jego rodzinnym domu. Zaczęła spełniać swoje marzenia, nareszcie miała otworzyć własną poradnię psychologiczną. Wydawało się, że i ona ma prawo do szczęścia.

Niestety jej ukochany nadal leżał w szpitalu.
"Żywiołowy i pełen energii człowiek, którego poznała, leżał uwikłany w kable aparatury, jego ramiona podpięte do dwóch butli z sączącym się leniwie płynem wyglądały niepokojąco bezradnie. Twarz natomiast, nie licząc siniaków i zadrapań, zaskakiwała spokojem. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że Paweł po prostu spał." [1]

Kobietę w tej trudnej sytuacji wspierał Robert, brat Pawła. Razem jeździli do szpitala, wspólnie martwili się losem mężczyzny, którego oboje kochali.

Czy w tym pełnym sekretów i niedomówień miejscu ktokolwiek może być naprawdę szczęśliwy? Co będzie z Pawłem? Czym jeszcze zaskoczy nas autorka?

Jakie tajemnice kryją w sobie Łowiska?

Interesująca i ciekawie skonstruowana fabuła na pewno szybko przykuje uwagę zachwyconych czytelników, zapewne nie tylko tych, którzy przeczytali już pierwszy tom i z ogromnym zainteresowaniem czekają na dalszy ciąg historii młodej pani psycholog.
Czy miłość, która dopiero co narodziła się między nią a Pawłem, zaczęła zaledwie kiełkować, ma szansę na rozwój? Czy Majka rozkwitnie niczym najpiękniejszy kwiat pod wpływem ciepłych, wiosennych promieni słonecznych? Czy udźwignie na swoich barkach prawdę? A może wróci do stolicy, tam, gdzie była bezpieczna, wśród znajomych miejsc i w otoczeniu bliskich? Co wydarzy się w życiu kobiety i czy będzie potrafiła sprostać rzeczywistości?


Nie boję się powiedzieć tego głośno: Anna Kasiuk pisze coraz lepiej. Potrafi zainteresować czytelnika, jej historia jest nieprzewidywalna i daleka od słodkiego, szczęśliwego zakończenia. Ona będzie chciała nas poruszyć, wzbudzić w nas prawdziwie silne emocje, by na koniec zostawić nas z setkami pytań bez odpowiedzi! Stworzyła bardzo przyzwoitą powieść, która ocieka aurą tajemniczości i grozy. Nie wiem, czy odważyłabym się spędzić w tym mrocznym miejscu choć jedną noc... Naprawdę nie wiem.
Pisarka doskonale oddała magiczną atmosferę Łowisk, do których ja jako czytelnik przeniosłam się w tempie ekspresowym, bez najmniejszych problemów. Co prawda do samego końca nie wiedziałam, czy nie byłoby lepiej, gdybym prędko powróciła do swojego bezpiecznego świata, ale ciekawość jednak zwyciężyła i nie pozwoliła mi na ucieczkę.

Pasjonująca, wciągająca i pełna sekretów to była lektura. Polecam, jednocześnie intensywnie zastanawiając się nad tym, czym zaskoczy mnie trzeci tom trylogii? Co nowego wymyśli Anna Kasiuk? Czym nas zauroczy, zaintryguje, a może przestraszy?

[1] Anna Kasiuk "Mroki Łowisk"

Premiera: 27.04.2016 



niedziela, 17 kwietnia 2016

Krystyna Mirek Większy kawałek nieba




Choć marzyłam tylko o tym, by usiąść i przeczytać najnowszą powieść Krystyny Mirek od samego początku do końca, wiedziałam, że nie dam rady. Ciekawość zżerała mnie od środka, ale niestety ostatnio brakuje mi czasu na czytanie, więc bohaterów "Większego kawałka nieba" poznawałam podczas jazdy do pracy, podczas jazdy z pracy, by wreszcie wczoraj po południu poświęcić się im całkowicie. Nie obchodziło mnie już nic innego, tak bardzo zagłębiłam się w świecie wykreowanym przez jedną z moich ulubionych pisarek. I przepadłam bez reszty!

Za każdym razem, gdy czytam kolejną książkę tej jakże utalentowanej i poczytnej autorki, zastanawiam się, skąd w niej tak wielka wrażliwość, znajomość prawdziwych problemów zwyczajnych ludzi, doskonała obserwacja otaczającego świata i psychologiczna analiza, dogłębna i przenikająca na wskroś.


"Większy kawałek nieba" to historia, która wzruszy nas, da do myślenia, pozwoli skupić się na rzeczach ważnych, jednocześnie będzie nas bawić i inspirować do zmian na lepsze. Autorka umiejętnie pokazała nam, że w każdym z nas może obudzić się nadzieja, wiara we własne możliwości, a bliskie nam osoby to nie zawsze ci, z którymi łączą nas więzy krwi. Gorzka to być może prawda, ale niestety znana od zarania dziejów i jakże powszechnie występująca.

W sumie nie zaskoczył mnie rozwój wypadków, bo mamy prawo spodziewać się właśnie takiego obrotu sytuacji, ale mimo wszystko Mirek nie stworzyła banalnej i sztampowej lektury. Nauczyła nas, a może tylko przypomniała, że i w nas tkwi dobro, że nie wszyscy musimy być osobami pozbawionymi empatii i ludzkich odruchów, choć zawistników i intrygantów nie brakuje na świecie. Ostrzegła nas, jednocześnie skupiając naszą uwagę na tym, co istotne.

To książka o samotnej do granic możliwości Idze, która pod wpływem chwili stawia wszystko na jedną kartę i wraca do Polski, by pracować w prężnie działającej restauracji Wiktora. Nie ma złudzeń, bo z tych odarła ją codzienność i problemy związane z ojcem alkoholikiem, wie, że nie ma szans na miłość, spokojne i poukładane, szczęśliwe życie. Ma jednak to, na czym może się wesprzeć, prawdziwie oddaną jej przyjaciółkę i życiową mądrość, trudne i bolesne doświadczenia za sobą, dzięki którym mimo wszystko stała się taka, jaka jest obecnie. Silna, odważna, inteligentna, wartościowa. Czy w dalszym ciągu powinna uciekać, wstydzić się swojej przeszłości?

Wiktor również ma za sobą dramatyczne chwile, a i teraz jego życie nie jest usłane różami.

Każda z postaci występujących w tej historii ma spory bagaż doświadczeń, ale równie trudne do rozwiązania problemy, z których często nie zdaje sobie sprawy, bądź też nie chce sobie zdawać z nich sprawy, woli udawać, że wszystko jest w porządku, bo tak jest jej łatwiej.

Krystyna Mirek pisze pięknie, zachwycająco i budzi w czytelniku uśpione emocje. Nie sposób oderwać się od lektury, nie myśleć o bohaterach jej powieści, nie analizować ich wyborów i nie zastanawiać się, jak sami postąpilibyśmy w tej czy innej sytuacji. Jednocześnie nie moralizuje, nie potępia i nie krytykuje żadnego z nich, a jedynie pokazuje nam, jak bardzo zagmatwane mogą być ludzkie losy i relacje występujące w tej czy innej rodzinie. Powieść, która naprawdę trafia do serca czytelnika, zmusza do głębokiej refleksji. Czyta się ją w tempie ekspresowym, ponieważ bohaterowie są wiarygodni, a ich kłopoty prawdopodobne. Nie sposób nie utożsamiać się z ich prawdziwie trudnymi do rozwiązania problemami, martwić się o nich i trzymać kciuki za pozytywne zakończenie ich zmagań z losem. Autorka wzmacnia w nas wiarę w to, że ludzie prawi i uczciwi muszą zwyciężyć, na co i ja mam nadzieję.

Książkę polecam z całego serca, na pewno urzeknie Was ta historia, wzbudzi wiele różnorakich emocji i da do myślenia. Zainspiruje Was być może do zmian, bez wątpienia stanie się początkiem czegoś nowego, lepszego. Da Wam nadzieję i pokrzepi, bo to wielka dawka pozytywnych uczuć, wzruszeń, powieść, obok której naprawdę nie można przejść obojętnie. W żadnym wypadku!

Każdemu z nas należy się ten większy kawałek... nieba! Pamiętajmy o tym!

sobota, 16 kwietnia 2016

Co u mnie?

Pewnie dziwicie się, dlaczego tak rzadko tu zaglądam. Od marca zaczęłam pracę i wreszcie mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem ze wszech miar spełnionym i szczęśliwym. Choć brakuje mi czasu na wszystko, dosłownie na wszystko, a już na blogowanie i czytanie książek w szczególności, jestem dobrej myśli i żyję w przekonaniu, że niebawem poukładam sobie dzień tak, by i na drobne przyjemności go nie brakowało. Póki co zamiast czytać i pisać recenzje, po pracy zajmuję się moimi stęsknionymi i dzielnymi dziećmi, które w nowej sytuacji odnalazły się wspaniale. Bardzo mi pomagają i wspierają mnie na każdym kroku. Nauczyłam się wstawać o piątej rano, o szóstej czytać książkę w busie, by dotrzeć do miejsca pracy, gdzie atmosfera jest cudowna, a ludzie są dla siebie mili i uczynni. Pracuję w firmie, która od podstaw tworzy strony internetowe, na rynku jest już od ponad pięciu lat i zleceń jej nie brakuje, więc cieszę się, że trafiłam do tak doświadczonego, a jednocześnie młodego zespołu, od którego mogę się jeszcze wiele nauczyć. Właśnie tego brakowało mi do pełni szczęścia. Powoli odnajduję się w nowej rzeczywistości, mając jednocześnie nadzieję, że i na pisanie książek wreszcie znajdę czas. Na razie na nowo wracam do blogowania, bo i mam dla Was wiele interesujących powieści, które niebawem będą miały premierę.


NAJNOWSZE PATRONATY:


Gdy ma się czterdziestkę na karku, a za sobą nieudane małżeństwo, pora na urlop od dotychczasowego życia. Tak decyduje Ewa, a w tym życiowym oddechu towarzyszyć ma jej dawna koleżanka Kamila, obecnie mieszkająca w Barcelonie. Zanim jednak kobiety wyruszą w podróż dookoła świata, muszą załatwić sprawy spadkowe w małej wiosce, w której w dziecięcych latach spędzały wakacje. A tu spotkają je przygody, których zupełnie się nie spodziewały...


Miłość i czas nie zawsze leczą zadane rany...

Majka podejmuje wyzwanie, jakie rzuca jej los. Z wrodzonym sobie zapałem próbuje budować szczęśliwe życie w cieniu malowniczych pejzaży Łowisk. Spełnia marzenia o własnej poradni, miłości wymarzonego mężczyzny. Wydawać by się mogło, że jej historia jest baśnią współczesnego Kopciuszka...

Ale czy na pewno? Enigmatyczne zjawiska i magiczna atmosfera miejsca, które wybrała jako swoje na ziemi, kierują uwagę Majki na przedwieczną tajemnicę. Wszystko, co otrzymuje od losu, okupione jest ogromną ofiarą, a cena, jaką przyjdzie jej zapłacić za szczęście, może okazać się zbyt wysoka. Czy młoda pani psycholog znajdzie w sobie siłę, by stawić czoło nieznanym jej dotąd zjawiskom? Czy jej partner okaże się godnym przewodnikiem po zawiłościach tej historii i udzieli jej wsparcia wtedy, gdy będzie tego najbardziej potrzebować? Czy miejsce, które nazywa swoim domem, okaże się nim na pewno?




Druga część cyklu „Wędrowcy”. Anna budzi się uwięziona w sterylnym pomieszczeniu. Nie wie, gdzie się znajduje i z jakiego powodu jest przetrzymywana. Wie tylko, że uwięziła ją osoba, której ufała - jej nauczycielka Dorothy. Okazuje się ona jedną z plemienia Habbatum, wrogiego wobec ludzi spod znaku Eperu, takich jak Anna i jej ukochany Leo. Dorothy prowadzi skomplikowaną grę i jest podstępną, zdolną do wszystkiego przeciwniczką. Ma swoje porachunki z Leo. Życie Anny narażone jest na niebezpieczeństwo. Czy uda jej się wydostać? Co zrobi Leo, by ją uratować? Czy ich miłość pokona przeszkody? I kim jest Brian? Okaże się wrogiem czy sprzymierzeńcem? Pełna przygód, emocji i niespodziewanych zwrotów akcji opowieść o sile miłości i przeznaczenia



„Czego o Tobie nie wiem” Aneta Rzepka

Miłością pokonasz wszystko!

Jak silna może być kobieca solidarność? Gdy los splata ze sobą losy czterech pozornie różnych kobiet, nikt nawet nie wyobraża sobie, co się wydarzy…

Weronika, Ola, Kornelia i Anna mają za sobą trudną przeszłość i wciąż muszą zmagać się z przeciwnościami losu. Weronika, choć spełnia się zawodowo, nie odnajduje się w roli matki. Ola wpada we własną intrygę, która prawie rujnuje jej życie. Kornelię nawiedzają demony sprzed lat, a Anna usiłuje uwolnić się spod władzy męża tyrana. Niedomówienia, spiski i ciągłe przeczuwanie najgorszego niemal zmieniają świat czterech bohaterek w koszmar. Okazuje się jednak, że moc kobiecej przyjaźni daje siłę, by walczyć o miłość i szczęście.

Zaskakująca i podnosząca na duchu opowieść o tym, że zawsze t
ym, że zawsze trzeba mieć nadzieję i nie wolno bać się marzeń.



lan, niedoszły reżyser filmowy, marzy o wolności, wrażliwa artystka Anja nie może pokonać strachu przed publicznym występem, a Patryk chce wreszcie być bogaty. Mimo starań ich życie coraz bardziej zaczyna przypominać tworzony przez Anję obraz, który pokrywa czarna maź. Pogoń za oddalającymi się marzeniami i nieustanne zderzenia z rozczarowującą rzeczywistością stopniowo powodują poczucie coraz większej utraty kontroli nad życiem. Alan nie wytrzymuje napięcia i zabija żonę… Niepokojąca książka o emocjach, naiwności i marzeniach. 



Rymowana opowiastka o chłopczyku, który nie miał apetytu i jadł tak mało, że kiedy wziął do ręki balonik z helem… odleciał razem z nim! Tadek nie ma wyjścia – żeby powrócić na ziemię, musi zacząć jeść. I odkrywa, że jest to całkiem przyjemne!



Jest deszczowe lato. Dziewiętnastoletnia, odważna i rezolutna Edyta zaczyna wakacyjną pracę jako pokojówka w starym zamku. Już pierwszego dnia trafia na… pogrzeb! ... a to dopiero początek!

Co tak naprawdę dzieje się w posiadłości? Czy każdy jest tam tym, za kogo się podaje? Jakie tajemnice kryją stare mury?

W wirze intryg i tajemnic dziewczyna niespodziewanie spotyka miłość.

Czy przyniesie jej ona szczęście?

„Dama z fontanny” to powieść, która zabierze Was w niezwykłą podróż!


Polecam nie tylko na okładce: 



Po raz pierwszy polecam powieść zagranicznej autorki, nie tylko na okładce. To naprawdę wyjątkowa historia.
Dwie kobiety. Dwie miłości. Jedna fascynująca historia.
Stacja kolejowa Kings Cross, rok 1943. Do Londynu przybywa Rose. Ma nadzieję, że dzięki tej decyzji uniknie ciężkiej pracy, przeżyje przygodę i przyjemnie spędzi czas, tańcząc z amerykańskimi żołnierzami w słynnym klubie Rainbow Corner przy Piccadilly Circus.
Las Vegas, siedemdziesiąt lat później. Jane, piękna dziewczyna w sukni ślubnej, wkracza do obskurnego baru i pierwszego napotkanego mężczyznę prosi, żeby się z nią ożenił.
W Londynie Jane poznaje Rose, obecnie starszą damę. Początkowo kobiety nie przypadają sobie do gustu, lecz z czasem okazuje się, że wiele je łączy…


I na koniec pochwalę się osiągnięciem mojej najstarszej córki. Gosia zajęła drugie miejsce we wczorajszym konkursie recytatorskim deklamując wiersz mojego ulubionego poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego "Dzieło dla rąk". 


Siedem pytań do pisarza wyniki Iwona Wilmowska




Główna bohaterka "Tajemnic Leokadii" - Agata amatorsko wciela się w rolę detektyw. Pani Iwono, ciekawi mnie, czy gdyby zaszła taka okoliczność, czy Pani podjęłaby się takiego wyzwania? I czy brak doświadczenia byłby dla Pani przeszkodą?
Ho, ho! To bardzo trudne pytanie! W końcu wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono, a ja na razie nie znalazłam się w takiej sytuacji. Chcę wierzyć, że dałabym radę. Zawsze staram się stawiać czoła wyzwaniom. Mój mąż śmieje się ze mnie, że moja dewiza życiowa to „To nie może być trudne”. I cóż, na razie nie zaliczyłam jakiejś spektakularnej porażki, więc mam nadzieję, że i w tym wypadku bym sobie poradziła. To nie może być trudne... J

Pani Iwono! pierwsza powieść skierowana do dorosłego czytelnika. Czy taki plan miała Pani od początku pisania? Dla której kategorii wiekowej pisze się Pani łatwiej? Dzisiaj z pewnością już Pani zna odpowiedź?
Nic z tych rzeczy! Zawsze piszę takie książki, na które mam w danym momencie ochotę. Nie mam w żaden sposób zaplanowanej ścieżki kariery pisarskiej. Nigdy nie myślałam w ten sposób, że najpierw napiszę i wydam książkę A, bo potem z książką B będzie mi łatwiej. Uważam, że rynek jest zbyt nieprzewidywalny, by tworzyć takie plany i najlepiej jest pisać to, co nam aktualnie w duszy gra. Gdy pisałam Pogromców Nudy, nie miałam nawet pomysłów na Julkę, a tym bardziej na Tajemnice Leokadii. Koniec końców wyszło to jednak dobrze, bo fakt, że mam opublikowane książki dla każdej grupy wiekowej sprawia, że nadal mam tę wolność pisania tego, na co akurat przyjdzie mi ochota i nie ma ryzyka, że ktoś mi powie: „No co ty? Przecież ty piszesz książki dla innej grupy wiekowej!” Kolejny dowód na to, że warto ufać sobie!

Skąd zainteresowanie ukulele i czy to jest jakiś sposób na odreagowanie?
Ukulele to przypadek. Zawsze chciałam grać na jakimś instrumencie, albo chociaż ładnie śpiewać, ale nigdy mi się to nie udawało. Zawsze byłam totalnym beztalenciem muzycznym. Naprawdę, proszę mi wierzyć, nie ma tu ani odrobiny kokieterii – totalnym beztalenciem. Gitara, flet, keyboard – różnych instrumentów próbowałam, wszystko z opłakanym skutkiem. Aż w końcu moja córka napisała do Mikołaja list, w którym zażyczyła sobie ukulele. Mikołaj ukulele przyniósł, tyle że gra na tym instrumencie okazała się dla niej za trudna. Ja jednak jak zwykle postanowiłam spróbować i okazało się, że jest to pierwszy instrument, na którym jestem w stanie nauczyć się grać – cztery struny i niewielki gryf nie przekraczały moich możliwości. Skoro więc znalazłam coś, na czym moje brzdąkanie nie brzmi wręcz odstraszająco, to się tego trzymam. Proszę sobie nie wyobrażać, że jestem jakimś wirtuozem, ale kilka piosenek potrafię zagraćJ. I daje mi to dużo radości.

Dla kogo pisze się trudniej, dla dzieci czy dla dorosłych, czy zgadza się Pani ze mną, że dzieci są bardziej wymagającymi czytelnikami? Bo mnie się wydaje, że jeżeli w dzieciństwie złapie się bakcyla czytania, to książki zostają z nami na całe życie:)
Mówi się, że dzieci są o tyle bardziej wymagające, że nie mają tolerancji dla nudnych fragmentów. To, przez co dorosły przebrnie w nadziei na ciekawszy ciąg dalszy często sprawi, że dziecko odłoży książkę i więcej do niej nie wróci. Ja tak do tego nie podchodzę. Nie ma dla mnie czytelnika, o którym mogłabym sobie powiedzieć, że „OK., tu nie muszę się tak starać, najwyżej sobie ten fragment ominie” J. Tak więc każdą książkę piszę z takim samym zaangażowaniem, tak samo starając się utrzymać uwagę czytelnika w każdym akapicie, w każdym zdaniu. A jeśli moja książka przyczyni się do tego, że jakieś dziecko zapała miłością do literatury, to ja będę przeszczęśliwa!:-)

Gdyby wiedziała Pani, że ma przed sobą tylko jeden dzień życia, jakby go Pani spędziła i co by robiła w tych ostatnich minutach? Oprócz spędzenia czasu z najbliższymi, bo tego pragnie każdy z nas.
Gdy po raz pierwszy przeczytałam to pytanie, pomyślałam, że nie dam rady na nie odpowiedzieć, bo ostatni dzień życia po prostu spędziłabym z najbliższymi i naprawdę nie robiłabym niczego innego, więc cokolwiek bym odpowiedziała, byłoby to po prostu kłamstwo. Pytanie za mną chodziło, chodziło, aż w końcu wpadłam na pomysł, co by to mogło być. Myślę, że stworzyłabym dla moich córek listę książek, które chciałabym, żeby przeczytały, gdy mnie już nie będzie. Na pewno znalazłoby się na niej moje ukochane Sto lat samotności (pierwsza „dorosła” książka, która naprawdę mnie zachwyciła), zapewne Ronja córka zbójnika (moja ukochana powieść z dzieciństwa), moje ostatnie odkrycie, czyli Czasomierze Davida Mitchella, powieści Iris Murdoch. W ten sposób mogłabym nadal przy córkach być. I jadłabym dużo pysznego jedzenia, popijając je wybornym winem!

Droga pisarza do sukcesu niekoniecznie usłana jest różami. Czasami brakuje drogowskazów, pojawia się zwątpienie i łzy, ale i są na pewno chwile radości. Kiedy Pani skakała ze szczęścia - gdy przyszedł mail potwierdzający chęć wydania książki, gdy otrzymała Pani wydrukowane egzemplarze czy gdy pojawiła się pierwsza pozytywna recenzja? A może jeszcze Pani wyczekuje takie radosnego momentu?
Praca pisarza jest o tyle trudna i niewdzięczna, że wszelkie zewnętrzne gratyfikacje są po pierwsze niepewne, a po drugie (o ile w ogóle wystąpią), odwleczone w czasie. Dlatego w zajęciu tym, jak w rzadko którym, przydaje się "wewnątrzsterowność", czyli poleganie na swoich sądach. Ja, na szczęście, mam tę cechę dość silnie rozwiniętą. Tak więc dla mnie momentem największego poczucia spełnienia i wręcz szczęścia jest moment, w którym stawiam ostatnią kropkę, gdy już wiem, że udało mi się stworzyć od początku do końca ciekawą historię, napisać powieść. Potem oczywiście jest sprawdzanie tekstu, wysyłka do wydawnictwa i czekanie w napięciu, czy znajdzie się ktoś, kto zdecyduje się książkę wydać. Moment, gdy przychodzi odpowiedź pozytywna jest wspaniały, ale nie aż tak jak ten pierwszy, po ostatniej kropce. Bo w tym momencie ja już i tak wiem, że napisałam fajną książkę (inaczej bym jej przecież nie wysłała), a to, czy ktoś zdecyduje się w nią zainwestować, to zupełnie inna sprawa. Trzeba pamiętać, że w wydawnictwach też pracują ludzie, ludzie o różnych gustach. Jednego powieść zachwyci, inny rzuci ją w kąt po kilku stronach. Poza tym wydawnictwa mają plany wydawnicze, rozpisane budżety i często mimo że książka się podoba, nie zdołają wydać jej w sensownym terminie. Dlatego fakt znalezienia wydawcy nie jest dla mnie najważniejszym wskaźnikiem tego, czy moje pisanie ma sens (choć tu może łatwo mi mówić, bo jak dotąd wszystko, co napisałam, poza świeżo skończonymi utworami, znalazło wydawcęJ). Gdy książka zostanie zaakceptowana, rozpoczyna się proces wydawniczy, który bywa długi i żmudny (choć nie zawsze taki jest). Gdy wydrukowane egzemplarze trafiają w moje ręce oczywiście jest radość, ale też ulga, że to już. A potem następuje kolejny najważniejszy moment, czyli zewnętrzne opinie. Pisarz pisze po to, by inni go czytali – to oczywista oczywistośćJ Dlatego tym, co obok postawienia ostatniej kropki dostarcza najwięcej emocji, są reakcje czytelników. Te pozytywne dodają skrzydeł, a negatywne... no cóż, tu znów przydaje się wewnątrzsterownośćJ. I – odpowiadając na ostatnie pytanie – oczywiście wierzę w to, że największy sukces jest nadal przede mną, ale to nie jest tak, że rozmyślam o nim dniami i nocami. Cieszę się tym, co jest tu i teraz (na przykład odpowiadaniem na Państwa ciekawe pytania, za które przy okazji dziękujęJ)

Czy tajemnice Leokadii mają coś z magii Julki?

Nie. Jedyne, co łączy te książki, to osoba autoraJ. Tajemnice Leokadii to powieść skierowana do dorosłych czytelników, kryminał z silnie zarysowanym wątkiem obyczajowym, bez krztyny fantastyki. Natomiast Julka to seria dla młodzieży (choć dorosłym też może się spodobać), w której dużą rolę odgrywa magia. Inni bohaterowie, inne tło, inny gatunek literacki – te książki to zupełnie odrębne byty.


Autorka postanowiła nagrodzić Edytę, gratuluję. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Poza czasem szukaj Katarzyna Hordyniec



Akcja powieści rozpoczyna się przed dwoma laty z końcem kwietnia 2014 roku. Wówczas to poznajemy jej główną bohaterkę. Helena ma już 35 lat, za sobą "wielkie, niespełnione miłości (co tydzień inna), pierwsze papierosy, zagrożenie z fizyki i konieczność życiowych wyborów". [1]
Ukończyła dziennikarstwo, "bo nie miała na siebie pomysłu, a pisać zawsze umiała". [2]

Po studiach dziewczyna wróciła do Koszalina, by pracować w lokalnej redakcji wraz ze swoim chłopakiem Zbyszkiem. I wszystko być może byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że to, co działo się w jej życiu było "jakieś takie tymczasowe". [3]

Helenę coraz częściej ogarniały wątpliwości, nie czuła się spełniona, ani naprawdę szczęśliwa. Wiedziała, że musi podjąć decyzję niełatwą, ale konieczną. Chciała wreszcie zawalczyć o siebie i swoją przyszłość, dlatego pojechała na spotkanie w sprawie pracy właśnie do stolicy, gdzie możliwości rozwoju były na wyciągnięcie ręki dla osoby inteligentnej i oczytanej, bo taka wszak była główna bohaterka tej historii. W Warszawie Helena zupełnie przypadkowo poznała sporo od siebie starszego Juliusza, który szybko okazał się być mężczyzną elokwentnym i niebywale interesującym. Połączyła ich wspólna miłość do poezji, ale czy to mogło wystarczyć?
Oprócz pracy kobieta otrzymała również propozycję wynajęcia pokoju, więc zdawać by się mogło, że wszystko zaczęło układać się po jej myśli. Czy Helena miałaa szansę odnaleźć tu nie tylko siebie, ale i bratnią duszę, zadowolenie, przyjaźń i... miłość?

To historia szalenie wciągająca, ciekawa, zabawna, nietuzinkowa, umiejętnie doprawiona sporą szczyptą pikanterii i namiętności. Helenie kibicujemy już od pierwszych stron powieści, mając nadzieję, że odnajdzie ona swoje szczęście. Poznajemy również punkt widzenia Juliusza, dowiadujemy się, co myśli i czuje mężczyzna, który właśnie spotkał kobietę swojego życia i nie potrafi o niej zapomnieć.

"Poza czasem szukaj" to nie tylko intrygujący i romantyczny tytuł, czy przepiękna, niebywale urokliwa okładka, ale także jeden z lepszych debiutów literackich, jakie miałam okazję czytać. Na pozór jest to nieskomplikowana powieść obyczajowa, jednak autorka w sposób niezwykle udany i dopracowany przemyciła na karty książki, wplotła w dobrze wykreowaną i przemyślaną przez siebie fabułę, wiele zaskakująco interesujących wątków. Główna bohaterka wybiera się na przykład na Stadion Narodowy, by uczestniczyć w organizowanych tam targach książki.
Myślę, że naprawdę warto zapoznać się z pierwszą powieścią Katarzyny Hordyniec, mając jednocześnie nadzieję, że niebawem na rynku wydawniczym pojawi się kolejna.
To historia napisana lekko, z dużym poczuciem humoru, inspirująca do zmian w każdym wieku. Warto czasem zastanowić się nad własnym życiem, odważnie dążyć do celu, jeżeli tylko tego właśnie potrzebujemy.

"Poza czasem szukaj" to publikacja, która opowiada o normalnych, ludzkich wątpliwościach, o tym, że nikt nie jest idealny i bez wad. To książka, z której główną bohaterką mamy prawo się utożsamiać, sympatyzować, czuć jej wahania i rozterki, by wreszcie uwierzyć w to, że i do nas uśmiechnęło się szczęście.
Łapmy je i pozwólmy, by gorące promienie słońca ogrzewały właśnie naszą twarz. Właśnie teraz!

Całość naprawdę serdecznie polecam.

Katarzyna Hordyniec jest tłumaczką, felietonistką, blogerką. Pracę rozpoczęła w "Tygodniku Siedleckim", pisała także dla prasy polonijnej. Od ponad 14 lat mieszka na północy Irlandii, ale nadal nie potrafi jednoznacznie powiedzieć, czy bardziej kocha dynamiczną Warszawę, czy spokojne miasteczko w hrabstwie Donegal.

[1] Katarzyna Hordyniec "Poza czasem szukaj" Wydawnictwo Prószyński i Spółka 2016 rok, s. 5
[2] Tamże. s. 5
[3] Tamże, s. 9

Premiera: 26.04.2016 

niedziela, 10 kwietnia 2016

"Primabalerina" Dorota Gąsiorowska




Być może nie zainteresowałaby mnie ta historia, gdyby nie rekomendacja Magdaleny Kordel, której twórczość cenię szczególnie. Zwróciłam również uwagę na informację, że rzecz dotyczy Lwowa. Co prawda główna bohaterka tej książki mieszka w Polsce, ale już na samym początku powieści decyduje się na niezwykle emocjonującą wyprawę. Podróż ta, na Ukrainę właśnie, staje się początkiem diametralnych zmian w życiu Niny. Stara kamienica, którą otrzymała w spadku po zmarłej podopiecznej kryje w sobie wiele tajemnic. Czy Nina kiedykolwiek wcześniej mogłaby przypuszczać, jakie rodzinne sekrety pozna niebawem?
Kim tak naprawdę była Irma i dlaczego nikt nie miał pojęcia, że staruszka pochodzi ze Lwowa? Nina nie tylko odgadnie tajemnice własnej przeszłości, ale też otrzyma od losu ogromną szansę na miłość. Czy uda jej się zaznać szczęścia, o jakim nigdy wcześniej nie śmiała marzyć?

Zgrabnie napisana opowieść o dorosłej kobiecie, która niewiele wie o swoim pochodzeniu. Autorka ciekawie przedstawiła niełatwą historię dziejącą się w niezwykle urokliwym i klimatycznym Lwowie. Pokazała nam różne oblicza miłości, ale także zazdrość i motywy działania ludzi pozbawionych kręgosłupa moralnego i skrupułów. Do czego może doprowadzić pogmatwana sieć intryg? Czy w tym konkretnym wypadku może być mowa o szczęśliwym zakończeniu?

Powieść czyta się dobrze, szybko zaczynamy doceniać ciekawie skonstruowanych bohaterów i interesującą fabułę. Mnie do gustu najbardziej przypadło charakterne zwierzę o przepięknym imieniu "Indygo".

To dobra powieść obyczajowa, ale opis na okładce: "mistrzyni literatury obyczajowej" uważam za mocno przesadzony zwłaszcza, że jest to dopiero trzecia książka autorki. Moim zdaniem na miano to o wiele bardziej zasługują: Krystyna Mirek, czy wspomniana przeze mnie na początku Magdalena Kordel. To jednak moja prywatna opinia.

Dorota Gąsiorowska obecnie osiedliła się w domu za miastem, choć przez kilka lat była mieszkanką Krakowa. Przez wiele lat pisała do szuflady. Z wykształcenia jest specjalistką do spraw marketingu.


niedziela, 3 kwietnia 2016

Siedem pytań do pisarza Iwona Wilmowska konkurs



Iwona Wilmowska jest matką dwóch córek, która potrafi docenić dobrą kuchnię, uwielbia czytać, pisać, z wielką radością gra na... ukulele! Jest doktorem psychologii społecznej, który zawodowo zajmuje się badaniami marketingowymi. 

Na swoim koncie ma już kilka powieści skierowanych do młodszego czytelnika, ale "Tajemnice Leokadii" to pierwsza książka skierowana do dorosłego odbiorcy. 







SIEDEM PYTAŃ DO PISARZA:
1. Zabawa zaczyna się dzisiaj, 3 kwietnia i potrwa do 10 kwietnia, do godziny 23:00. 
2. Jeżeli chcecie wziąć udział w konkursie, pod tym postem powinniście zadać jedno nietuzinkowe pytanie autorce książki, zostawiając również adres e-mail, bym mogła się z Wami skontaktować w przypadku wygranej. 
3. Należy dodać mój blog do obserwowanych, polubić profil bloga na FB: https://www.facebook.com/pisaninkaasymaka, udostępnić ten konkursowy post. Zachęcam także do polubienia profilu autorki na FB:  https://www.facebook.com/Iwona-Wilmowska-1664862327120970/?fref=ts
4. Nagrodę w postaci egzemplarza książki Iwony Wilmowskiej ufundowało wydawnictwo Replika i autorka. Organizatorem konkursu jestem ja, prowadząca bloga Pisaninka. 
5. Ogłoszenie wyników nastąpi w chwili, gdy autorka wybierze SIEDEM pytań i odpowie na nie, a ja opublikuję post w formie wywiadu na blogu. 

Siedem pytań do pisarza Agnieszka Pruska wyniki




Z wykształcenia jest Pani nauczycielką, jak przeczytałam na stronie. Czy to był wybór świadomy i czy czasami nie tęskni Pani za pracą w wyuczonym fachu?
            Częściowo pochodzę z rodziny nauczycielskiej, więc wybór zawodu był świadomy, choć może nie do końca przemyślany. Wiedziałam, jak wygląda praca nauczyciela, że to nie tylko godziny spędzone w szkole, ale i te poświęcone na przykład na sprawdzanie klasówek lub zeszytów, że to praca stresująca, a uczniowie bywają rozmaici. Do ostatniej chwili wahałam się, czy nie wybrać jednak historii, teraz pewnie bym tak zrobiła. Czy uczyłabym? Nie wiem… Przez pewien czas jednocześnie uczyłam i pracowałam w firmie, w której pracuję do dzisiaj, jakoś udawało mi się to połączyć. Muszę jednak przyznać, że miałam prawie idealne warunki pracy, bo uczyłam w szkole prywatnej, a rodzicom zależało na tym, żeby dzieci uczyły się (z dziećmi bywało różnie), a nie tylko były „przechowywane” w szkole. Mam córkę, chodziła do szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum, to były dobre szkoły, ale i tak momentami byłam prawie przerażona tym, co się dzieje, szczególnie w gimnazjum. I to zarówno zachowaniami niektórych dzieci, jak i ich rodziców, którzy uważali, że ”moje dziecko jest najlepsze, wszyscy się na nie uwzięli”, (a dziecko stało obok i słuchało). Zero krytycyzmu, chęci sprawdzenia, co się dzieje z potomkiem i zrzucanie wszystkich problemów na szkołę, bo przecież przebywa tam ono osiem godzin dziennie. Być może nieco przesadzam, ale to temat, który zawsze mnie „nakręca”. Dzieci powinny być wychowywane przez rodziców, nie przez instytucje państwowe lub jakiekolwiek inne. Uczyłam krótko i nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, czy tęsknię za zawodem wyuczonym, przypuszczam, że gdzieś we mnie  to nauczycielstwo trochę siedzi i czasem daje znać o sobie. Z drugiej strony, gdybym chciała uczyć, nie przekwalifikowywałabym się.

            Czytałam kilka recenzji "Literata" i "Hobbysty", recenzenci piszą, że widać, iż zna Pani policyjne procedury prowadzenia dochodzeń oraz to, że zgłębiła Pani tajniki kryminologii. Mnie ciekawi, jak przygotowywała się Pani do pisania właśnie tych wątków, skąd czerpała Pani tę wiedzę?          
            Do zgłębienia tajników kryminologii to jeszcze mi bardzo daleko :-) Mam natomiast o tyle dobrze, że mogę konsultować różne zagadnienia z fachowcami, którzy chętnie odpowiadają na moje pytania i korygują nie zawsze słuszne wyobrażenia. Gdy mam już wymyśloną fabułę książki i  napisane plany (ogólny i szczegółowy), wiem, z jakimi zagadnieniami z zakresu kryminalistyki będę miała do czynienia i staram się uzupełnić wiedzę na ten temat. Moja „kryminalna” biblioteczka stale rośnie, z tych książek korzystam często i wolę mieć własne. Podczas pisania rodzą się kolejne pytania, na które nie zawsze mogę znaleźć odpowiedź w opracowaniach, czasem jakaś kwestia jest bardziej skomplikowana i potrzebuję porady specjalistów.  Bywa i tak, że pytam o coś banalnego dla policjantów,  kiedyś spytałam rzecznika prasowego KWP o ustronne miejsce do rozmowy w komendzie :-) Grunt, to mieć kogo podpytać!
           
            Pani Agnieszko, zastawiam się, dlaczego wybrała Pani tego rodzaju literaturę, jaką jest kryminalistyka? Skąd czerpie Pani pomysły i historie do swoich książek? Czy wszystkie opisane tak szczegółowo miejsca w książce odzwierciedlają rzeczywistość?
            Najważniejszym powodem jest to, że interesuje mnie kryminologia i kryminalistyka i to nie tylko dlatego, że czytam kryminały. Czytam również książki dotyczące tych zagadnień, a te zainteresowania towarzyszą mi chyba od zawsze. To nie było tak, że któregoś dnia postanowiłam napisać „coś”, rzuciłam kostką i wybór padł na kryminał, piszę po prostu o tym, co mnie interesuje. Kryminał jest gatunkiem, w którym tak naprawdę można połączyć różne wątki poczynając od historycznego, poprzez obyczajowy, a na miłosnym kończąc. Ze względu na morderstwo,  świadków, miejsce popełnienia zbrodni oraz charakter tak ofiary, jak i zabójcy, informacje zawarte w powieści kryminalnej muszą być spójne, nie przeczyć sobie wzajemnie, być realne. Aby uzyskać ten efekt trzeba sprawdzić całkiem sporo informacji, co bardzo lubię, tym bardziej, że czasem trafiam na coś, o czym bym nie przeczytała, gdyby nie książka, którą akurat piszę. Poza tym proszę zwrócić uwagę na to, jak różne są podgatunki kryminału, wystarczy wymienić retro kryminał, kryminał polityczny i typowo policyjny, każdy z nich jest inny, wymaga innej wiedzy. Wydarzenia, które opisuję są całkowicie fikcyjne, tak samo jak postacie występujące w „Literacie”, „Hobbyście” czy też „Żeglarzu”, który ma się ukazać w czerwcu. Zdarza się natomiast, że wykorzystuję sytuacje, z którymi spotkałam się kiedyś, a były na tyle ciekawe lub charakterystyczne, że uznałam, że dobrze by je było opisać w książce. Dotyczy to jednak głównie tła, a nie głównego wątku. Są jednak wyjątki: w przypadku „Żeglarza” kilkukrotnie wykorzystałam autentyczne wydarzenia, a w książce, którą obecnie piszę sięgam do faktów historycznych. Miejsca, w których toczy się akcja moich książek można podzielić na dwie kategorie: przestrzeń publiczną i prywatną. W pierwszym przypadku staram się opisać realia jak najdokładniej i rzeczywiście opisy odzwierciedlają rzeczywistość, w drugim przeważnie podaję przybliżoną lokalizację, nie piszę, że morderstwo miało miejsce przy ulicy Grunwaldzkiej 1010, w mieszkaniu 128, na dwudziestym piętrze. Powody są dwa: po pierwsze, nie każdy by chciał, aby w jego mieszkaniu autor kogoś „mordował”, a po drugie, uważam, że czasem dobrze coś zostawić wyobraźni czytelnika.

            "Gdy odrzucisz to, co niemożliwe wszystko pozostałe, choćby najbardziej nieprawdopodobne, musi być prawdą". To cytat, który umieściła Pani na swojej stronie internetowej. Świetnie oddaje on Pani książki, ale mam wrażenie, że w pewnym stopniu i Pani życie. Kobieta pisząca kryminały, posiadająca czarny pas w aikido według mnie musi być kobietą silną i niezależną. Prawda czy pozory?
            Sądzę, że prawda wygląda jeszcze inaczej, leży zapewne gdzieś pośrodku. Chyba mało jest ludzi, o których dałoby się powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że są silni i niezależni. Mogą sprawiać takie wrażenie, może im się tak wydawać, ale tak naprawdę dopiero zaskakujące i przeważnie traumatyczne przeżycia bezlitośnie to weryfikują. Na pewno jestem w stanie w miarę poprawnie ocenić swoje reakcje i zachowania w niektórych sytuacjach, znam samą siebie dosyć dobrze, ale nie wiem, czy jestem silna. Bo co to w unormowanym życiu oznacza? Poradzenie sobie ze zwykłymi codziennymi sprawami? Umiejętność bycia asertywnym? Kierowanie własnym życiem? Jeżeli tak, to jestem silna. Łatwiej mi jest ustosunkować się do niezależności. Jestem niezależna jeżeli chodzi własne zdanie i poglądy (niekoniecznie  polityczne, wszystkie), cenię je sobie i nie idę za tłumem tylko dlatego, że większość tak robi. Natomiast jeżeli chodzi o życie społeczne, to nie jestem kobietą niezależną, dostosowuję się do rodziny i znajomych, przy czym jest to układ symbiotyczny.

            Spotkałam się z określeniem "kryminał kobiecy", czy według pani kryminał ma płeć?
            Nie powinien, ale chyba ma, a w każdym razie tak się mówi. Przyjęło się, że lżejsze kryminały, takie z dużą domieszka humoru lub wyeksponowanym wątkiem romansowym są „babskie”, a te, w których są mocne opisy zmasakrowanych zwłok, lub siejący strach psychopata są… No właśnie, męskie? Proszę zwrócić uwagę, że podział jest raczej jednostronny, mówi się „kryminał kobiecy”, ale szczerze mówiąc nie spotkałam się z określeniem „kryminał męski”. Szowinizm? Zresztą proszę się zastanowić, czy mówiąc o kryminale „kobiecym” mamy na myśli autora (płeć obojętna) czy odbiorcę? Według mnie ten podział jest sztuczny, a opiera się na pewnych stereotypach. Kobiety są delikatniejsze, więc na pewno piszą i czytają mniej drastyczne książki? Raczej nie. A co z mężczyznami, którzy wolą przeczytać powieść z mniejszą ilością kryminału w kryminale, ale za to z elementami humorystycznymi? Mają poczuć się kobietami? A co z autorami? Jestem kobietą, więc powinnam zrezygnować z psychopaty i nie opisywać pracy techników lub lekarza sądowego? Przecież to po prostu… ciekawe. Muszę jednak przyznać, że napisałam również kryminał, który według tej klasyfikacji będzie należał do „kobiecych”, powinien ukazać się na jesieni. Jako czytelniczki nie interesuje mnie ani płeć autora, ani to, czy jest on uznawany za „babski”czy „męski”, ważne, żeby to była dobra lektura.

            Gdyby Pani mogła spędzić jeden dzień z wybraną osobą to kto by to był?

            Rozumiem, że nie chodzi o kogoś, z kim widuję się dosyć często, a spotkanie nie jest jakimś ewenementem i nie muszę wybierać spośród żyjących? Szczerze mówiąc, chyba nie umiałabym się zdecydować i losowałabym, bo chętnie spotkałabym się z wieloma osobami, które są mi z różnych względów niedostępne. Część z nich wypytałabym o czasy im współczesne, część interesowałaby mnie ze względu na osobowość, inni na wykonywany zawód, lub dokonane odkrycia na rozmaitych polach. Jedna osoba, jeden dzień, to naprawdę trudny wybór. W grę wchodziłyby trzy opcje. Dwie pierwsze dotyczyłby osób zmarłych, z którymi z jakichś względów chciałabym porozmawiać - to  rodzina (bo kto nie ma wśród bliskich osoby zmarłej, do której tęskni?)  i ktoś znany, ciekawy (pisarz, jakiś wódz z czasów rzymskich, a może znany archeolog?), trzecia możliwość, to spotkanie z kimś żyjącym, ale z jakichś powodów trudno dostępnym. Czyli moja lista wyglądałaby na przykład tak: babcia, mama, profesor Kazimierz Michałowski, jeden z pilotów walczący w Bitwie o Anglię, egipski kapłan, Robert Ballard, Ueshiba Moriteru, kilku pisarzy, parę osób, które były świadkami nie wyjaśnionych do dzisiaj zbrodni i… i może na tym poprzestanę, bo lista mi się rozrasta.

Co skuteczniej Panią "odstresowuje" - pisanie czy aikido, bycie literatem czy hobbystką :)
            Ja chyba jestem w ogóle mało zestresowana, odpukać, rzadko mi się trafiają sytuacje generujące naprawdę duże nerwy, natomiast takie „zwykłe” zdenerwowanie albo zaczytuję, albo zagaduję albo "zatrenowuję". Wszystkie te czynności pozwalają mi oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o czymś nieprzyjemnym, co się niedawno wydarzyło. Jeżeli czytam, to przenoszę się w innym świat, wyłączam się, tworzę barierę oddzielającą mnie od rzeczywistości. Rozmawiając albo skupiam się na rozmówcy, na tym, o czym rozmawiamy, co skutecznie odrywa moje myśli od problemu, albo przedyskutowuję to, co mnie niepokoi i przeważnie dochodzę do wniosku, że tak naprawdę to nie mam co się stresować, bywają gorsze problemy. Jeżeli chodzi o trening, to w momencie dotknięcia stopami maty przełączam się w inny „tryb”, liczy się tu i teraz, a nie to, co dzieje się poza matą. Poza tym wysiłek generuje przypływ endorfin, co skutecznie wpływa na poprawę nastroju, o ile istnieje taka potrzeba. Jeżeli chodzi o pisanie, to nie "odstresowuję" się pisząc z prostego powodu – jeżeli jestem czymś podenerwowana, czy choćby mocno podekscytowana – nie potrafię się skupić na pisanym tekście.

Według mnie najciekawsze pytanie zadała Ewa Udała i to ona wygrywa powieści Agnieszki Pruskiej. Gratuluję. 


Pamiętnik Christophera Duchy Dollangangerów Virginia C. Andrews



Książka ta wciągnęła mnie i zaintrygowała już od pierwszych zdań. Po skończonej lekturze wielokrotnie myślałam o tych biednych, uwięzionych dzieciach. Próbowałam znaleźć wytłumaczenie, odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Długo szukałam jakiegokolwiek powodu, który pozwoliłby mi zrozumieć postępowanie matki, a szczególnie babki tych dzieci.

Christopher okazał się być mądrym i odpowiedzialnym młodym człowiekiem, który potrafił poradzić sobie w tej trudnej, niekomfortowej sytuacji. Dbał o siostrę i bliźniaki tak, jakby był dorosłym mężczyzną. Starał się z całych sił zapewnić im opiekę i w miarę spokojne życie w niewoli.

Ileż to razy miałam ochotę wykrzyczeć złość, jaka pojawiała się przy czytaniu, ileż razy chciałam biec z pomocą tym dzieciom! Na usta cisnęły mi się niecenzuralne słowa, wielokrotnie zastanawiałam się, co zrobiłabym, będąc na miejscu tej czwórki. Powieść ta dała mi do myślenia. Przeraziła mnie. Przyciągała i odpychała zarazem. Wycisnęła z moich oczu łzy.
Chyba nadal niewiele wiem jeszcze o ludzkich zachowaniach, o psychice człowieka, o cienkiej granicy między dobrem a złem. Chciałabym nadal żyć w błogiej nieświadomości uważając, że większość osób jest mimo wszystko dobra. Chciałabym, ale niestety coraz częściej okazuje się, że tak nie jest...


Kristin czyta pamiętnik Christophera choć wie, że ta historia odciśnie na niej swoje piętno, ciekawość jest jednak silniejsza. Dziewczyna próbuje zrozumieć, co działo się przed wieloma laty w posiadłości Foxworth Hall, ile prawdy jest w plotkach o tym miejscu? Dalsze fragmenty dziennika poznaje wspólnie z Kane'em. Jej chłopak wpada na szalony pomysł, który ma im pomóc w lepszym zrozumieniu sytuacji uwięzionych. Czy wyjdzie im to na dobre? A może tajemnice powinny zostać nieujawnione?
Ojciec Kristin z niesłabnącym zapałem buduje kolejną posiadłość na zgliszczach Foxworth Hall. Kto tak naprawdę jest właścicielem tej ziemi i na czyje zlecenie pracuje?

To powieść pasjonująca i poruszająca wiele istotnych kwestii. Dzięki niej zaczynamy szukać odpowiedzi na pytania niełatwe, za to niebywale ważne społecznie. Jak rodzi się zakazana miłość i czy można oprzeć się takiemu uczuciu? Co czują młodzi ludzie zamknięci w jednym miejscu, pozbawieni kontaktu z rówieśnikami? Zwłaszcza, gdy są w wieku, w którym ich ciało się zmienia, intensywnie rozwija i budzą się w nich nieznane im wcześniej, trudne do okiełznania emocje?

Książkę polecam zdecydowanie, z niecierpliwością czekam na kolejną część opowieści, zastanawiając się, jak potoczą się losy Kristin, jej ojca i jej chłopaka.