poniedziałek, 30 września 2013

Wywiad z Beata Wieczorek i konkurs!



„Uwielbiam fantastykę! W literaturze, w malarstwie, w muzyce…” 

Beata Wieczorek – wywiad 




Beata Wieczorek to osoba, która nie lubi mówić o sobie i naprawdę niewiele informacji o niej można znaleźć w internecie. Postanowiłam jednak spróbować dowiedzieć się o tej niezwykłej kobiecie czegoś więcej. Zobaczymy, czy opowie nam coś o sobie…


Jak sama mówisz, próbowałaś odnaleźć się w różnych zawodach: ilustrowałaś książki, próbowałaś swoich sił jako pisarka, malarka czy grafik. Które z tych zajęć przyniosło Ci najwięcej radości, dało moc satysfakcji z efektów pracy?

Każda ukończona przeze mnie praca daje mi niezmierną satysfakcję. Mam sto pomysłów na minutę i bardzo słomiany zapał, co procentuje stosami na wpół wydzierganych swetrów, niedokończonej biżuterii, zamalowanych tylko częściowo płócien i komputerem zawalonym zaczętymi ilustracjami. Jest to dla mnie ogromny sukces, jeśli coś uda mi się doprowadzić do końca. W każde swoje „dzieło” wkładam cząstkę siebie. Czy jest to książka, czy portret, czy też logo jakiejś firmy. To coś, co pozostanie, gdy mnie już nie będzie… A jeśli moja praca jeszcze się komuś podoba, to już jest pełnia szczęścia.



A co było pierwsze, od czego zaczęłaś?

Rysowałam odkąd pamiętam. W Liceum Sztuk Plastycznych zaczęło się „poważniejsze” i bardziej świadome malowanie. Moja pierwsza praca – recepcjonistki hotelowej, niewiele miała wspólnego ze sztuką, więc siłą rzeczy moje artystyczne zapędy ograniczyłam do działalności okazyjnej. Po latach znowu wróciłam do swoich artystycznych korzeni.


Książka dla dzieci Twojego autorstwa zatytułowana „Tajemnica błękitnego zamczyska” jest bardzo ciekawa i wciągająca. Skąd wziął się pomysł na napisanie tego typu powieści?

Impulsem do pisania stał się konkurs na opowiadanie jednego z wydawnictw. Moje opowiadanie nie wygrało, ale stało się zaczątkiem historii, którą postanowiłam rozwinąć dla mojej maleńkiej wtedy córeczki – Magdaleny. A że zawsze bujałam w obłokach, więc moja książka również jest trochę oderwana od rzeczywistości.


Lubisz fantastykę, opowiedz o tym coś więcej…

Uwielbiam fantastykę! W literaturze, w malarstwie, w muzyce… Pociąga mnie wszystko, co jest magiczne, bajkowe i nierealne. To wszystko przez moją wybujałą wyobraźnię, nad którą nie panuję i która nie chce się trzymać realiów. Pamiętam, jak kiedyś zobaczyłam obraz Borisa Valleyo „Aztec Serpent”. Byłam tak zafascynowana, że ów obraz prześladował mnie w dzień i w nocy. To było moje przejście z baśni w fantastykę. Z dzieciństwa w dorosłość.



A jaka jesteś prywatnie? Masz dwie córeczki, prawda?

Tak, mam dwie córeczki, które są dla mnie celem mojego życia. Prywatnie jestem zwyczajną, może trochę „zakręconą” osobą, która codziennie zastanawia się, co zrobić rodzinie na obiad.



Wiem, że aktualnie piszesz coś nowego, dla dorosłego czytelnika… Uchylisz rąbka tajemnicy?

Jestem nałogowym „czytaczem” i choć na rynku wciąż pojawiają się nowe książki, to jednak ja czuję od dawna pewnego rodzaju niedosyt. Rynek fantastyczny jest okupowany głównie przez wampiry (bardzo modne i dobrze sprzedające się), ale ja już z tego chyba wyrosłam. Zbyt długo muszę czekać na książki, które mnie zaintrygują, zaciekawią i sprawią, że po zakończeniu lektury ze zdziwieniem i rozczarowaniem stwierdzę, że przecież „to była tylko książka”, a ja muszę wracać do realnego świata…
Jako, że w wyobraźni wciąż mi coś kiełkuje, postanowiłam te przerwy między odnajdywaniem świetnych powieści przeznaczyć na spisywanie swoich pomysłów. Nie ma tam wampirów, wilkołaków ani innych zmiennokształtnych, ale za to jest bohaterka, dla której los nie przeznaczył jako celu życia wyłącznie prania, gotowania i rodzenia dzieci.



Nie boisz się konstruktywnej krytyki, takiej, która coś wniesie do Twojego pisania?

Taka krytyka jest niezwykle cenna dla kogoś, kto chce się czegoś nauczyć, a ja należę właśnie do tego grona. Wiem, że popełniam w pisaniu wiele błędów i zawsze trochę się rumienię, kiedy ktoś nazywa mnie pisarką. 


O czym marzysz?

Marzę o tym, żeby moje córeczki wybierały w życiu odpowiednie ścieżki, żeby były zdrowe i szczęśliwe, bo wiem, że wtedy i mnie to szczęście opromieni. A tak konkretnie marzę o tym, żeby w życiu robić zawodowo to, co sprawia mi przyjemność.  Nie zawsze się to udaje.


Lubisz też czytać książki, to kolejna Twoja wielka pasja, o której już zresztą wspominałaś. Recenzujesz je i prowadzisz blog? W jakich gatunkach czujesz się najlepiej, co najchętniej czytasz? Masz jakiś ulubiony tytuł, ukochaną książkę?

Mój blog to miał być taki osobisty spis przeczytanych przeze mnie książek. Niestety nie jestem systematyczna w ich rejestrowaniu. Zbyt wiele książek wciąż czeka, żeby do nich zajrzeć. Kocham czytać książki! Żyję wciąż w dwóch światach – książkowym i rzeczywistym. A najbardziej lubię to, co odrywa mnie kompletnie od rzeczywistości, czyli fantastykę. Książką, którą uwielbiam od lat jest „Władca pierścieni”. Pamiętam, jak na nazwisko Tolkiena zdecydowana większość znajomych reagowała zdezorientowanym zmarszczeniem brwi pytającym niemo: „A kto to jest Tolkien? …” Teraz trochę się to zmieniło. Lubię też George’a  R. R. Martina, Franka Herberta, Rogera Żelaznego czyli raczej klasyczną fantastykę, a w szczególności fantasy i s-f. To jest mój ulubiony gatunek, ale czytam praktycznie wszystko i mnóstwo fajnych książek znajduję nie tylko w fantastyce. Ulubionych autorów mogłabym wymieniać długo, więc na powyższych skończę.


Moim zdaniem masz niesamowicie wybujałą wyobraźnię, by tworzyć tak interesujących bohaterów nie można być człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, jak sądzisz?

Z tą wyobraźnią to prawda. Moja wybujała ponad normę.  Choć czasem żałuję, że nie jestem taką zwyczajną przyziemną osobowością, która nie zapomina o terminach opłacenia rachunków, wysłania poczty czy nawet odebrania dziecka ze szkoły… tak, tak, nawet to mi się raz zdarzyło. Gdy zaczynam rysować lub pisać zapominam o wszystkim.


Z niecierpliwością czekam na Twoją kolejną książkę, a tymczasem zapraszam wszystkich czytelników do zapoznania się z „Tajemnicą błękitnego zamczyska”, która od początku do końca została stworzona przez Ciebie – i okładka, i treść, i ilustracje. Polecam.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również serdecznie dziękuję! 

KONKURS: 
Mam dla Was kilka egzemplarzy debiutanckiej książki Beaty Wieczorek, zatytułowanej "Tajemnica błękitnego zamczyska". Nagrody ufundowało Wydawnictwo COMM, dziękuję bardzo Pani Monice. Aby otrzymać tę ciekawą opowieść wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie: Czy mieliście/macie taką krainę, do której mogliście/możecie się przenieść, kiedy Wam smutno i źle? Pod tym postem czekam na Wasze odpowiedzi na pytanie, proszę nie zapominajcie podać adresu e-mail. Książki wysyłam tylko pod polskie adresy. Zachęcam do brania udziału, wydawca był niebywale hojny i mogę przyznać kilka nagród. 

Tutaj link do mojej recenzji tej książki: http://asymaka.blogspot.com/2013/05/tajemnica-bekitnego-zamczyska-beata.html 

Konkurs trwa od dzisiaj, 30 września do 7 października, do godziny 24:00. 
Tak wygląda okładka książki: 



ON Łukasz Henel

 Strzeżcie się autostopowiczek!

Już zerkając na okładkę robiło mi się nieswojo, ale ponieważ kiedyś naprawdę często czytywałam powieści grozy, postanowiłam sprawdzić, czy dalej taka tematyka mi odpowiada.

Łukasz Henel to nazwisko, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Jest autorem książek dla młodzieży, jak też powieści zatytułowanej "Szkarłatny blask". Bardzo chętnie spaceruje po zmroku po lesie, do tego samotnie. Zapewne w czasie takich wędrówek stworzył rzeczywistość do tytułu "ON". Poza tym jest miłośnikiem dwóch kółek, jazda na rowerze to jego wielka pasja. Fascynują go tajemnice, sekrety, zapewne szczególnie te mroczne i trudne do wyjaśnienia. Marzy mu się leśna chata z dala od cywilizacji, w której mógłby zajmować się pisaniem kolejnych przerażających powieści. Oby nie był to opuszczony pałac, na który natknął się bohater jego fabuły.

"Nic nie dzieje się przypadkowo
On wie o wszystkim i czeka
Ma tysiące twarzy
Ludzie mówią "przeznaczenie", ponieważ nie znają
Jego prawdziwego imienia
Prędzej czy później znajduje każdego z nas
Zaprawdę, nie na darmo nazywają Go Wężem"*


Głównym bohaterem tej mrożącej krew w żyłach historii jest Tomasz, który ma smykałkę do interesów i nie narzeka na brak pieniędzy. Dopiero spotkanie na drodze tajemniczej kobiety zaczyna wprowadzać w jego życie zamęt. Postanawia zakupić i wyremontować zniszczony i opuszczony pałac, z którym wiąże się niejedna legenda. Miejscowi nie zapuszczają się w jego okolice, bo życie im miłe, a ci, którzy jednak byli bardziej ciekawi podobno nie wrócili stamtąd żywi. Naszego bohatera nic nie jest w stanie jednak powstrzymać, ani brak wystarczających środków finansowych, ani babcia wspólnika, ostrzegająca go przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Porzuca Poznań i zaszywa się w odrestaurowanym już pałacu. Dziwnym trafem, pomimo tego, że instalacja elektryczna jest w idealnym stanie brakuje prądu, w tym zaskakującym domostwie dzieją się rzeczy co najmniej dziwne! Giną dwie staruszki, pierwsi goście Tomasza. Stale pojawia się też wyrzucany przez niego wisiorek, pozbywa się go, by za chwilę odnaleźć w kieszeni. Jaką tajemnicę skrywają te tereny? Co tu się dzieje? Czy nowo przybyły do parafii ksiądz Jacek pomoże mu w walce ze złem? Kim okaże się Beata, którą zabrał "na stopa" nasz 36-latek?

Wiele tu mamy sekretów, pytań bez odpowiedzi. Autor umiejętnie prowadzi nas mrocznymi ścieżkami, a my z przerażeniem, ale i z zainteresowaniem brniemy coraz głębiej w ten gęsty i ciemny las. Fascynuje nas siła zła, ciekawi tytułowy "ON", chcemy za wszelką cenę rozwiązać zagadkę. Nawet jeżeli chcielibyśmy, podobnie jak Tomasz, w którymś momencie się wycofać, wiemy, że zabrnęliśmy już za daleko, że ta historia nie da nam spokoju, że musimy ją poznać do końca.

Czyta się naprawdę dobrze, ponieważ książka jest doskonale skonstruowana, dopracowana, każdy jej element pasuje do siebie idealnie, a już zakończenie... moim zdaniem rewelacyjne! Wielokrotnie trzeba będzie myśleć, zastanowić się, nad tym, co się dzieje, ponieważ pisarz nie daje nam łatwych i szybkich rozwiązań, wodzi nas za nos, prowadzi po ślepych zaułkach, nie podaje odpowiedzi na tacy. Za to podsuwa w doskonale wybranym momencie tropy, byśmy mogli samodzielnie rozwikłać zagadkę. Powieść fascynuje, zaskakuje, pozory często mylą, a to, co wydaje nam się oczywiste może okazać się tylko złudzeniem.

Pamiętajmy, by uważać na autostopowiczki, szczególnie jeżeli stoi taka na środku drogi, a nie macha, nie prosi, byśmy się zatrzymali. A już na pewno nie szukajmy jej w ciemnym lesie, by oddać jej zostawiony na tylnym siedzeniu naszego auta talizman. Chyba, że chcecie przeżyć niebezpieczną i mrożącą krew w żyłach przygodę...
* fragment pochodzi z książki
"On" Łukasz Henel, Wydawnictwo Videograf, 2013








niedziela, 29 września 2013

Tak kiedyś było w Mirosławcu.






Wystawa przed budynkiem Ośrodka Kultury zatytułowana „Mirosławiec na starych fotografiach” to doskonały pomysł, by mieszkańcy miasta mogli zobaczyć, jak kiedyś wyglądała najbliższa okolica. Zdjęcia zostały zebrane na potrzeby Spotkania Czterech Kultur, jakie zamieszkiwały niegdyś Mirosławiec: ludność ukraińska, polska, niemiecka i żydowska była przez lata obecna w historii miasta i warto o tym pamiętać. Na starych zdjęciach widać poszczególne ulice, które zachowały swój charakter, jak też domy mieszkalne i wszelakie budynki, które niegdyś pełniły inne funkcje niż obecnie.
- Pomysł zrodził się przy organizacji Spotkania Czterech Kultur, a tablice pochodzą z dofinansowania Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie – informuje Burmistrz Miasta i Gminy Mirosławiec Piotr Pawlik. Ma również powstać książka o miasteczku. - Jest taki pomysł, jak też opieka Archiwum Państwowego w Szczecinie. - Dodaje. - Zdjęcia pochodzą od Piotra Piszko z Kanady (te najstarsze), a "współczesne" od mieszkańców. Chętnie będziemy przyjmować kolejne. – Zapewnia Piotr Pawlik.
To doskonały pomysł, by najmłodsze pokolenie, ale również to starsze mogło zapoznać się z licznymi fotografiami. Dzięki nim możemy mieć dosyć wyraźny obraz tego, jak kiedyś wyglądał Mirosławiec. Niektórzy mieszkańcy pamiętają dawne czasy, chętnie wspominają je, rozpoznają na zdjęciach swoich znajomych, być może też siebie samych?
Warto pamiętać o historii, szczególnie tej lokalnej, przecież bez niej być może nie byłoby nas samych.
Na fotografiach są mapki: między innymi kopia fragmentu mapy z lat 1824- 31, plan miasta z lat 30-stych XX wieku, zdjęcie rynku z widokiem w kierunku wschodnim na ulicę Wałecką, istniejącą do dnia dzisiejszego, plan zagospodarowania – zamek, ogród barokowy, zabudowa gospodarcza. Są zdjęcia z "Mirosławieckiego lata", którego tradycja sięga wiele lat wstecz, tutaj z roku 1987, jest panorama miasta od strony zachodniej sprzed 1890 roku, ulica Wolności z budynkiem sądu, obecnie to Urząd Gminy i Miasta Mirosławiec, ponownie ulica Wolności, Pawilon spożywczy. Nie może zabraknąć zdjęcia Restauracji Pomorskiej, Domu Handlowego, szkoły, są ruiny zamku, po pożarze w 1890 roku, grobowiec Blankenburgów. Widok z ulicy Zamkowej, główna brama wjazdowa, w głębi wyspa zamkowa, kanał przy ulicy Młyńskiej. Na zdjęciach można było zobaczyć także rynek Staromiejski, widok w kierunku północno – wschodnim, hotel Maas i budynek poczty, ulicę Sprzymierzonych, przedstawiono wiele fotografii różnego typu, zrobionych przy okazji różnorakich uroczystości.
Mieszkańcy byli zadziwieni, zaciekawieni, czasem zaintrygowani. Jedni drugim przekazywali informacje, że taka wystawa została zorganizowana, przybywali licznie, przystawali przy poszczególnych fotografiach, pytali siebie nawzajem o poszczególne miejsca, doszukiwali się znajomych ulic, budynków, ciągle istniejących domów czy kamienic. Uważają, że warto znać historię swojego miasteczka, dzieci i młodzież również z zainteresowaniem oglądała stare i nowsze fotografie.

Tekst pojawił się w "Faktach wałeckich". 

piątek, 27 września 2013

Nowa książka Romy Ligockiej, zatytułowana "Wolna miłość".

Brał mnie już nastrój jesienny, smutno się robiło, miałam iść poczytać w spokoju, a tu taka wiadomość! Jejku! Jakże się cieszę!!! Moja ukochana pisarka, Roma Ligocka, autorka "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku"! 24 października premiera najnowszej powieści "Wolna miłość". 

 Wolna miłość
Najnowsza książka Romy Ligockiej już 24 października!

IMG_1442.jpgNadzieja na miłość i lepsze jutro…
Romans na przekór metryce, zapomniane uroki codzienności  oraz sposoby na oswajanie i pokochanie siebie dzień po dniu to w skrócie najnowsza książka Romy Ligockiej. Autorka z dużą dozą sympatii podpatruje rzeczywistość wskazując najlepsze strony życia.
Miłość z natury swojej i istoty musi być wolna. Ale jak dać komuś miłość nie odbierając mu jednocześnie wolności? Jak kochać dojrzale? Tym, którzy sądzą, że z pierwszą zmarszczką maleje nasze prawo do erotyki, bo może natura tak chce, powiem tylko, że skoro w wielu dziedzinach kpimy sobie z natury – zmieniamy ją i poprawiamy – to dlaczego nie w tej? Miłość. Starość – przyjaciółki czy rywalki? A może obie są w nas jednocześnie?

Ja dzisiejsza, nie jestem już tą wczorajszą i nawet jej sobie nie przypominam. Wokół nas przecież nieustannie zmienia się świat i my się w nim zmieniamy.
Dlatego proszę Państwa: dziś w nocy przestawiamy zegary: niech biją już tylko w naszym własnym rytmie – w rytmie naszych serc.

Roma Ligocka
Fot. Paweł Piotrowski

Roma Ligocka – malarka i pisarka. Jej książki: Dziewczynka w czerwonym płaszczyku, Kobieta w podróży oraz Tylko ja sama są bestsellerami, nie tylko w Polsce ale i w Europie. Wielokrotnie nagradzana, przez wiele lat pracowała jako kostiumolog i scenograf w licznych europejskich teatrach, operach, także w filmie i telewizji. Jest też uznaną malarką- jej prace można spotkać w wielu kolekcjach na całym świecie. W Wydawnictwie Literackim ukazały się trzy tomy felietonów autorki: Znajoma z lustra, Wszystko z miłości oraz Czułość i obojętność, a także Róża. Obrazy i słowa- album prezentujący jej malarstwo. Felietony Romy Ligockiej co miesiąc można przeczytać w miesięczniku „Pani”.


czwartek, 26 września 2013

Zapowiedź.

Gra o Ferrin

WSPANIAŁA SAGA FANTASY O ZWYKŁEJ DZIEWCZYNIE, W NIEZWYKŁYM ŚWIECIE

Premiera 24 października
Intryga, miłość, fatum i zaskakujące wybory. Gra o Ferrin nie pozwoli ci wrócić rzeczywistości!
O czym jest „Gra”? Jest o Emocjach… Emocjach tak silnych, że czytających porywają za sobą jak cyklon.  Jest o Miłości odbierającej zmysły i rozsądek, i Nienawiści, zapierającej dech w piersiach. Jest o Przyjaźni. I o Wielkiej Zdradzie, a zdrajcą okaże się zupełnie kto inny niż się od początku wydaje. O Wyborze, który wyborem nie jest, bo nie można wybierać między złem, a złem. O uczuciach i wygranej, która staje się porażką...
W „Grze” nic nie jest łatwe i proste.
Katarzyna Michalak
Karolina,  lekarka pogotowia, jedzie ratować młodą samobójczynię. Nie przypuszcza, że za chwilę straci wszystkie bliskie osoby i cały jej świat legnie w gruzach. Nie mogąc się z tym pogodzić postanawia uciec do Ferrinu – magicznego świata, który znała z opowieści z dzieciństwa.  Wpada jednak w sam środek krwawej wojny. Karolina, która w Ferrinie zmienia się w Anaelę dell'Iderei, Gwiazdę Ferrinu, Pierwszą z Przepowiedni, staje się zakładnikiem sił dobra i zła. Kto stoi za Wielką Wojną, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem? Prawda, którą dziewczyna powoli odkrywa, mrozi krew w żyłach. Przepowiednia jest prawdziwa, ale jej wypełnienie będzie kosztować Anaelę więcej niż może ona dać. Anaela pozna niszcząca silę uczuć i stanie przed najtrudniejszym wyborem: jak kochać kogoś, kogo się nienawidzi;  jak rozróżnić przyjaciela od śmiertelnego wroga …
Świat Ferrinu jest przesiąknięty mocnymi emocjami, których zwykłe serce może nie wytrzymać.
W przygotowaniu kolejne tomy Kronik Ferrinu: 
Powrót do Ferrinu 
Serce Ferrinu
Wojna o Ferrin
Pani Ferrinu
Takiej twarzy tej znanej i popularnej pisarki nie miałam jeszcze przyjemności poznać. Ciekawi i intryguje fantastyka w wydaniu Michalak!

"Bo we mnie jest ex" Iwona Skrzypczak


 O kobiecie, w której jest tak wiele typowo męskich wad.


Bardzo spodobał mi się tytuł tej książki i właśnie to było głównym powodem, dla którego po nią sięgnęłam. Jest zabawny, obiecujący, intrygujący, prowokujący.
Spotykamy tu kobietę niebanalną, która budzi kontrowersje, ma poczucie humoru, nie boi się wyrażać swojego zdania, nie ma oporów, hamulców, jest otwarta i świetnie radzi sobie w życiu. Ma 29 lat, pracuje w korporacji, romansuje od blisko dwóch lat z Piotrem, wie, czego chce. Tylko czy na pewno? Jak to możliwe, że wszystko się zmienia? Jak mogła dopuścić do tego, że w jej świecie zaczyna panować chaos, pojawiają się kłamstwa, zdrady?
Nasza bohaterka spotyka się jednocześnie z dwoma mężczyznami. To, co mnie zaciekawiło w tej historii to emocje, uczucia, jakie towarzyszą Maxowi, który wie o "tym drugim", który widuje ją wraz z tamtym, co myśli, ile go to kosztuje? Jak czuje się jeden z jej kochanków, który nigdy w takiej sytuacji nie był, za którym dziewczyny szalały, które on zdradzał, rzucał, którymi się bawił? Poznaje drugą stronę medalu.
Jest jeszcze Piotr, ten drugi właśnie. Nie mieszka w Polsce, z naszą bohaterką spotyka się nieregularnie, ale to dla niego wyjeżdża ona do Londynu, rzuca wszystko: pracę, Maxa, zostawia przyjaciół. Czy wyjdzie jej to na dobre? Jak zakończy się ta historia?

Czy kobieta, która zdradza, okłamuje, zachowuje się w sposób nieodpowiedzialny, jest niezdecydowana, łamie wszelkie stereotypy i konwenanse ma prawo do szczęścia? Czy w jej świecie zapanuje kiedykolwiek ład i porządek? Czy zrozumie, co jest ważne, z kim warto ułożyć sobie życie? Czy ekscentryczny muzyk, wieczny chłopiec, Max może jej zapewnić stabilizację, czy może lepiej wybrać człowieka, który zaopiekuje się nią, da jej wszelkie luksusy? Trudna to decyzja, skomplikowana i ciężka do podjęcia, może ona w ogóle nie nadaje się do związku i powinna zostać sama?

Mamy tu świat mody, bo główna postać jest stylistką i redaktorem zajmującym się modą właśnie, pracuje w popularnym wydawnictwie. Na stronach powieści można dostrzec, że autorka książki doskonale odnajduje się w tej tematyce, że zna ją "od podszewki", nie opowiada nam o czymś, o czym nie ma pojęcia. To codzienność dziwna, na pewno nie nudna i szara, za to pełna plotek, intryg, wszystko tu dzieje się szybko i opiera na dobrej zabawie. W czasie jednej z mocno zakrapianych alkoholem i nie tylko nim imprez poznaje bliżej Maxa, który ma problem z zachowaniem wierności tej jednej, jedynej. Właśnie ta jego cecha wywołuje w naszej bezimiennej bunt, to ona popycha ją w ramiona Piotra, z którym w tak zwanym między czasie się rozstała. Piotr żałuje, że tak pochopnie, po raz być może tysięczny już, zerwał z nią, bo tylko ona się dla niego liczy, rozumie go, tylko ją kocha.Czy ma to związek z tym, że tak szybko się pocieszyła, że znalazła sobie nowego adoratora, że Piotr jest zwyczajnie zazdrosny?

Czy nasza bohaterka jest egoistyczną suką, wredną manipulantką i intrygantką? Czy nie ma wyrzutów sumienia, czy jest bezwzględna w tym, co robi, mówi, jak się zachowuje? Czy mimo tych wad można ją polubić, uważać za sympatyczną?
 Żadna z opisanych tutaj postaci nie jest krystalicznie czysta, zdecydowanie dobra czy na pewno zła, każda ma prawdziwe cechy człowieka, poddawana jest ludzkim dylematom, musi podejmować skomplikowane decyzje.  Podoba mi się to, że nie ma tu ideałów, ludzi doskonałych, wiedzących wszystko. Mamy prawo popełniać błędy i nie warto oceniać nikogo po pozorach. 

Specyficzny klimat powieści zachęci zapewne czytelników, którzy szukają w literaturze emocji, oryginalności, niepowtarzalności. Jest tu świetny humor, błyskotliwe dialogi, barwne postaci, o niejednoznacznych cechach charakteru, nie da się ich zaszufladkować i z góry skazać na straty. Moc wrażeń, wartka akcja, niesztampowe zakończenie, to atuty tej historii. Ponadto na każdej niemalże ze stron znajdziemy namiętne sceny, bohaterka bowiem nie należy do grzecznych dziewczynek, lubi "ostrą jazdę bez trzymanki" i nie kryje się z tym.
Autorka nie kierowała się w swojej powieści schematami, pokazała nam, jak może wyglądać prawdziwe życie kobiety XXI wieku, że nie jest ona już "kurą domową", uzależnioną od męża, może mieć własne zdanie, dbać o swoje potrzeby, swój rozwój, swoją karierę. Ma prawo decydować o swoim życiu, o tym, co może robić, a czego powinna się wystrzegać. Jeśli popełnia błędy, to ma pretensje tylko do samej siebie, wyciąga wnioski na przyszłość. Trzeba przeczytać tę książkę, ponieważ to coś zupełnie innego, ujmuje świeżością i oryginalnym językiem. To wyzwanie, jakiemu warto sprostać!

"Bo we mnie jest ex" to powieść mocna, miejscami na granicy dobrego smaku, ostra, zadziwiająca. Miałam spory problem, jak ją ocenić, czy polecać innym, czy raczej odradzać? Komu może przypaść do gustu taka książka? Czy istnieją takie kobiety? To chyba pytanie retoryczne ;)

"Bo we mnie jest ex" Iwona Skrzypczak , Wydawnictwo Zysk i spółka, 2013



środa, 25 września 2013

Wyniki konkursu z "Łatwopalnymi".

Zgłoszeń było bardzo, bardzo dużo, chyba w żadnym innym konkursie nie miałam aż tylu, dlatego wybór był tym razem jeszcze bardziej trudny niż zazwyczaj. Najbardziej przemówiła do mnie ta odpowiedź i dlatego wygrywa Kasia:

Nie miałam okazji jeszcze zapoznać się z twórczością Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Przyznam, że dopiero teraz, gdy zaczęłam czytać różne blogi, recenzje, śledzić nowości wydawnicze, wpadła mi w oko książka „Łatwopalni” i bardzo zapragnęłam ją przeczytać, ot tak, po prostu, bez większego namysłu i badania przyczyn stwierdziłam, że to coś dla mnie…może to zasługa pięknej okładki, a może to przez tytuł, który przywołuje w mojej głowie słowa poruszającej serce piosenki Maryli Rodowicz o tym samym tytule (według mnie najpiękniejszej w jej repertuarze):

„Znam ludzi z kamienia,
Co będą wiecznie trwać
Znam ludzi z papieru,
Co rzucają się na wiatr

A my tak łatwopalni
Biegniemy w ogień,
By mocniej żyć
A my tak łatwopalni
Tak śmiesznie mali
Dosłowni zbyt”

Czy bohaterowie książki są „łatwopalni”, bo chcą żyć bardziej intensywnie, na oślep biegną tam, gdzie widzą ciepło, bo właśnie tego im brakuje? Czułości, tego aby ktoś ich przytulił, otoczył opieką, a gdy łzy same napływają do oczu niczym rozpędzone wody powodzi, chcą usłyszeć: „Nie martw się, jestem z Tobą, wszystko będzie dobrze…”. Czy łatwiej jest napawać się swoim cierpieniem, skakać w ogień, niż zapomnieć i iść do przodu? Mam wrażenie, że ludzie lubią robić z siebie nieszczęśników – marudzą, narzekają jak jest im źle, wyolbrzymiają każde niepowodzenie jakby był to koniec świata, a czy nie byłoby łatwiej cieszysz się drobiazgami, docenić to co daje los, doszukiwać się pozytywnej strony w każdym wydarzeniu? Czytając różne książki o Afryce doszłam do wniosku, że ludzie są tam znacznie bardziej szczęśliwi niż w innych stronach świata, a przecież tam muszą pracować nawet małe dzieci, brakuje wody, nie ma swobodnego dostępu do lekarstw, nie ma internetu, słodyczy (przynajmniej takich jak u nas), wielkich księgarni…no całej masy rzeczy, które my mamy na co dzień…a mimo tego na twarzach dzieci i dorosłych widać szeroki i szczery uśmiech! No, ale chyba nieco odeszłam od tematu ;)
Bardzo chciałabym przeczytać „Łatwopalnych” jako początek mojej przygody z twórczością autorki. Podoba mi się wielowątkowość, nasycenie emocjami, wyrazistość bohaterów. Ciekawa jestem tego, jak poradzą sobie z przeszłością i czy poddadzą się miłości, której potrzebują zarówno ludzie „z papieru” jak i ci „z kamienia”? Spodziewam się wciągającej historii, a takie lubię najbardziej :)

Pozdrawiam

Katarzyna R.

Dziękuję wszystkim za udział w zabawie, zapraszam już do kolejnego konkursu, tym razem do wygrania "Anielski kokon" Karoliny Wilczyńskiej: http://asymaka.blogspot.com/2013/09/wywiad-z-karolina-wilczynska-i-anielski.html.

wtorek, 24 września 2013

Wywiad z Karoliną Wilczyńską i "Anielski kokon" do wygrania.


"Jestem otwarta na nowe doświadczenia, spotkania, przeżycia. To wszystko daje mi dużo energii, poddaje nowe tematy, które warto poruszyć."

Karolina Wilczyńska –wywiad





Karolina Wilczyńska to Prezes Fundacji „Efekt motyla”, terapeutka, wykładowca akademicki, prywatnie mama i żona. Mimo licznych zajęć znalazła czas na spełnianie się w kolejnej roli i postanowiła pisać. Ma na swoim koncie trzy powieści, wśród których znalazły się takie tytuły, jak: „Performens”, „Ta druga” i „Anielski kokon”. To osoba zorganizowana, pełna energii, ma również czas na haftowanie, decoupage, rozmyślanie. Powieść „Ta druga” wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że postanowiłam zgłębić informacje na temat autorki tej ciekawej i niebanalnej lektury.


Kiedy zaczęła Pani tworzyć świat fikcyjny na kartkach powieści? Jak zaczęło się to wszystko?

Tworzyłam już jako nastolatka. Swoją pierwszą opowieść zapisałam w brulionie, który krążył potem wśród znajomych. Mam go do dziś i darzę wielkim sentymentem, chociaż trudno powiedzieć, aby było to wiekopomne dzieło. Za to wiąże się z nim ciekawa historia. Otóż kolega czytał je pod ławką i brulion skonfiskowała nauczycielka. Oddała po dwóch dniach i poprosiła o przekazanie autorce, że bardzo jej się podobało. Kolega odetchnął z ulgą, bo kolejne osoby czekały w kolejce do czytania, a on bał się, że zeszyt przepadł na zawsze.
Natomiast o swój debiut zawalczyłam aktywnie. Z wydrukowanym tekstem udałam się na spotkanie autorskie pewnej pisarki, tam szczęśliwym zbiegiem okoliczności była przedstawicielka wydawcy, której przekazałam powieść. I udało się – w 2006 roku ukazał się „Performens”.

Skąd biorą się pomysły? Z głowy, z życia, z obserwacji otaczającego Panią świata, a może wyobraźnia podpowiada Pani, jak powinna wyglądać ta czy tamta postać?

Właściwie wymieniła Pani wszystkie źródła z których czerpię. Najwięcej inspiracji dają mi obserwacje i doświadczenia, z którymi mam do czynienia w swojej pracy. Lubię ludzi (z nielicznymi wyjątkami), patrzę na to, co robią i mówią z ciekawością. Jestem otwarta na nowe doświadczenia, spotkania, przeżycia. To wszystko daje mi dużo energii, poddaje nowe tematy, które warto poruszyć.

Niesamowicie kreuje Pani swoich bohaterów, są prawdziwi, realni, mają uczucia, targają nimi takie emocje, jest naturalnie, życiowo. Czy ma Pani wśród swoich bohaterów jednego, którego darzy Pani szczególną sympatią?

Moi bohaterowie są tacy, jak wielu z nas. Cieszę się, że udaje mi się w ciekawy sposób oddać ludzkie emocje, bo to dla mnie najważniejsze w pisaniu. Darzę sympatią wszystkich moich bohaterów, nawet tych z pozoru mniej sympatycznych. To przecież jakby moje dzieci, a te kocha się i akceptuje bezwarunkowo, nawet gdy mają wady. Szczególnie bliskie są mi główne bohaterki moich powieści – Nadia z „Performensu”, Lena z „Tej drugiej” i Olga z „Anielskiego kokonu”, bo w każdej z nich jest okruszek mnie samej.

Nie czytałam jeszcze pierwszej Pani powieści, o tajemniczym tytule „Performens”, proszę przybliżyć czytelnikom tę lekturę, o czym jest ta książka?

„Performens” opowiada o kobiecie, która porzuca miasto i przenosi się na wieś. Na tym jednak kończy się podobieństwo do wielu obecnych na rynku powieści. W mojej czytelnik znajdzie tajemniczego Jędrzeja, niepokornego Błażeja, sfrustrowanego poetę, wędrownych artystów i… wymykające się konwencji przedsięwzięcie Nadii. Powieść pokazuje także wpływ mediów na nasze życie i różne oblicza życia w małej społeczności. Jest także miłość, zazdrość, radość i smutek – są emocje, jak to u mnie. Zachęciłam do lektury?

Jestem ciekawa, czy czytelnicy odbierają powieść zatytułowaną „Ta druga” właściwie, czy spotyka się Pani może z tym, że tytuł sugerował im coś zupełnie innego? Że to książka o zdradzie małżeńskiej?

Tak, właściwie ciągle spotykam się z tym skojarzeniem. Wiem, że to mylące, ale to nie ja zdecydowałam o tytule, lecz wydawca. Teraz, gdy pojawiło się już sporo recenzji, pomyłek jest już mniej. Dla pewności i jasności oficjalnie dementuję pogłoski jakoby ta druga w  „Tej drugiej” była kochanką.

Trudno stworzyć taką książkę, tak pełną emocji, uczuć? „Ta druga” to powieść, która przypomina nam, że zawsze są dwie strony medalu, że nie wolno być egoistą, zamykać się w swoich poglądach, swoim myśleniu, że trzeba dostrzegać innych, pomagać im, myśli Pani, że potrzebne są takie książki? Że ludzie chcą poznać prawdę o sobie i swoich najbliższych?
Że potrafią rozmawiać ze sobą?

Gdybym nie sądziła, że taka książka jest potrzebna, to pewnie nie napisałabym jej. W swojej pracy wciąż spotykam się z ludzkimi problemami i dochodzę do wniosku, że znacząca większość z nich wynika z tego, że nie umiemy rozmawiać, mówić o sprawach trudnych, być szczerymi nawet z najbliższymi. Tu nawet nie chodzi o egoizm, chyba bardziej o lęk. Chciałam pokazać do czego może doprowadzić takie postępowanie.
Czy trudno pisać o emocjach? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. To chyba zależy od piszącego. Ja jestem osobą bardzo emocjonalną, a że w pisanie wkładam całą siebie – tak to wychodzi. I cieszę się z tego, bo przecież to uczucia są w życiu najważniejsze.


I najnowsza Pani powieść „Anielski kokon”, to książka o…

…kobiecie, aniołach, walce dobra ze złem, a tak naprawdę to sam czytelnik decyduje o czym. I muszę powiedzieć, że w każdej opinii, którą słyszę lub czytam, zupełnie inny watek całej historii uznawany jest za najważniejszy. To dobrze, bo taki miałam zamiar – opowiedzieć historię Olgi w taki sposób, aby czytelnik mógł przez chwilę poczuć się jak bohaterka, a potem zdecydować jaka jest prawda. Jego prawda.

Mam nadzieję, że pisze Pani coś nowego… Może kolejna powieść o relacjach panujących w rodzinie? A może coś, czym zaskoczy Pani zupełnie swoich czytelników?

Piszę, piszę. Bez tego już chyba nie umiem żyć. Kolejna powieść, jeżeli wszystko potoczy się pomyślnie, powinna ukazać się na początku przyszłego roku. Będzie o tym, o czym wszystkie moje książki – o życiu ze wszystkimi jego odcieniami. I oczywiście będą emocje.

Jaka jest prywatnie Karolina Wilczyńska, jako matka dorastającego mężczyzny? Pobłażliwa, surowa, przyjacielska?

Staram się być dla syna wsparciem, dać mu poczucie bezpieczeństwa. Jednak z pewnością nie chcę być jego koleżanką. Uważam, że rola matki jest wzmacnianie dziecka w jego dążeniach, ale i uczenie zasad. Jest czas pochwał i jest czas wskazywania błędów. A przede wszystkim zawsze musi być miejsce na rozmowę, wzajemne wysłuchanie się, wspólne podejmowanie decyzji i szacunek dla zdania drugiej strony. Staram się, aby tak było. Oczywiście jestem tylko człowiekiem i zdarzają się też drobne kłótnie, wybuchy emocji. Bywa, że wiele wybaczam, ulegam prośbom czy darowuję jakieś przewinienia. W końcu to jest mój mały synek i zawsze tak będzie.

I ostatnie pytanie: O czym Pani marzy?

Myślę, że moje marzenia nie są specjalnie oryginalne. Chciałabym spokojnie i szczęśliwie żyć razem z rodziną. A gdybym jakimś cudem stała się bogata, to wybudowałabym sobie domek i pisała w pokoju z oknem na las lub na tarasie z widokiem na ogród, w którym rosłyby słoneczniki i malwy. W otoczeniu bliskich i zwierząt.

Dziękuję bardzo za rozmowę. 

 Konkurs: 

Pierwszy raz organizuję konkurs, w którym można wygrać książkę, jakiej sama nie miałam jeszcze przyjemności poznać i o której przeczytaniu marzę, ale co tam, dla moich czytelników wszystko :)
Wydawnictwo MWK zgodziło się przekazać na konkurs u mnie egzemplarz najnowszej powieści Karoliny Wilczyńskiej "Anielski kokon". Dziękuję z tego miejsca Pani Joannie i oczywiście autorce, która bardzo chciałaby wiedzieć, co myślicie na temat TOLERANCJI, a dokładniej: Czym jest dla Ciebie tolerancja? Odpowiedzi na to pytanie pozostawiajcie w komentarzu, pod tym postem. Konkurs zaczyna się dzisiaj, 24 września i potrwa do 1 października, do godziny 24:00. W komentarzu proszę jeszcze podać swój adres e-mail, jeżeli macie ochotę zapraszam do polubienia mojej strony Pisaninka na facebooku, mój blog można dodać do obserwowanych. Konkursy organizuję bardzo często, zawsze wraz z wywiadami z niebanalnymi pisarzami. Jeżeli chcecie wziąć udział w  zabawie musicie posiadać adres na terenie Polski. Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki.




sobota, 21 września 2013

Agnieszka Chylińska "Zezia i Giler"

Agnieszkę Chylińską pamiętam jeszcze z czasów zespołu O.N.A. Śpiewała tam kilka ładnych lat temu. Kojarzyła mi się zawsze z muzyką ostrą, rockową, prezentowała jako dziewczyna zbuntowana. Uwielbiałam słuchać piosenki pt. "Kiedy powiem sobie dość", tekst pamiętam do dzisiaj. 
Agnieszka zmieniła się, stała się inną osobą. Skoro minęło parę wiosen miała do tego prawo, zresztą ulec zmianie możemy w ciągu paru chwil! Najgorsze jest to, że wiele osób nie rozumie tej zmiany, strasznie ją z tego powodu krytykuje. A któż z nas przez całe życie jest taki sam? W pewnym momencie dorastamy, dojrzewamy, nabieramy doświadczeń i życiowej mądrości.
Wokalistka już nie ma przerwy między zębami, złagodniała, wygląda kobieco.
 Pamiętam jak bardzo sama byłam zdziwiona, widząc ją w popularnym talent show, nie wspominając już jej nowego repertuaru, tak innego od wcześniejszych jej dokonań muzycznych. Podchodzę do jej starszych piosenek z dużym sentymentem, ponieważ przypomina mi czasy mojej młodości. Nic więc dziwnego, że jak tylko usłyszałam o debiucie Agnieszki jako autorki bardzo, ale to bardzo chciałam się z tą publikacją zaznajomić.
"Zezia i Giler" to książka niezwykła, skierowana do młodego czytelnika, a jednocześnie napisana tak, by i dorosły się nie nudził i miał ochotę przeczytać całość. Ja usiadłam na narożniku w pokoju dzieci i czytałam im na głos. Oczywiście dwuletnia Zuzia najbardziej zainteresowała się tatuażami z bohaterami historii, które są gratisem i ciekawym sposobem promocji, przynajmniej według mnie. Pięcioletni Miś zastanawiał się, dlaczego chłopiec ma na imię Giler, a nie "jakoś po polsku!". Co do tego, ciekawość synka szybciutko została zaspokojona przez autorkę wraz z kolejnymi stronami książeczki. Najbardziej samą lekturą zaciekawiona była 11-letnia Groszek i oczywiście ja. Zaśmiewałyśmy się do łez niemalże, choć przyznam, że były w tej książce też momenty wzruszające i smutne. 

Nic nie jest tu do końca powiedziane, co dodaje uroku tej historii.
"Zezia i Giler" jest zabawna, napisana przystępnym językiem. Autorka jawi się jako osoba doskonale obserwująca otaczający ją świat i potrafi o tym napisać, przekazać treść czytelnikowi w niebywały sposób. Z tej książki możemy wiele się nauczyć, my jako dorośli przede wszystkim tego, że nasze dzieci są świetnymi obserwatorami i czasem wiedzą więcej na temat naszych relacji w domu, niż my sami jesteśmy w stanie zrozumieć. Agnieszka Chylińska lekko i bez przymusu pokazuje nam i naszym dzieciom to, że nie wszyscy są tacy sami, uczy, nas i je, tolerancji i szacunku do drugiego człowieka. Moim zdaniem powinien powstać ciąg dalszy! Polecam szczerze, na pewno się nie zawiedziecie, szczególnie jeśli książeczkę zakupicie dla Waszych milusińskich!
Fragment:
"Święta Bożego Narodzenia były dla Zezi najcudowniejszym czasem, na który czekała caaały rok. Już we wrześniu planowała, jakie prezenty przygotuje Tacie, Mamie, Gilerowi i Julce. "
Za możliwość świetnej zabawy z tą uroczą opowieścią dziękuję bardzo księgarni internetowej Pascal.


Recenzję napisałam pod koniec listopada 2012 r. i opublikowałam na moim blogu, KLIK.

piątek, 20 września 2013

"Nowa Ziemia" Julianna Baggott


 Jak przetrwać bez zieleni, bez perspektyw, bez nadziei?

Julianna Baggott pisarką jest od dekady. Spod jej pióra wyszło już siedemnaście tytułów, skierowanych do wszystkich grup czytelników, pisze zarówno dla dzieci, jak i dla młodzieży, i dla dorosłych. Prowadzi zajęcia z twórczego pisania, działa w stworzonej przez siebie i swojego męża fundacji Kids in Need-Books in Dead, mającej na celu pozyskiwanie książek dla dzieci, których nie stać na ich zakup. Moim zdaniem to bardzo ciekawe przedsięwzięcie, taki młody człowiek zapomnieć może o swojej sytuacji, przenieść się w świat bajkowy, pełen niesamowitych przygód, z dala od trosk i smutków codziennego życia w ubogiej rodzinie.

"Nowa Ziemia" zapoczątkowała trylogię zatytułowaną "Świat po Wybuchu". Czy ktoś z nas zastanawiał się kiedykolwiek nad tym, jak może wyglądać nasz świat za kilkadziesiąt lat? Czy dalej tak beztrosko będziemy traktować przyrodę, czy ziemia będzie rodzić w dalszym ciągu plony, czy lasy będą nadal istnieć, czy istnieć będziemy my? Ciekawe to zagadnienie, warto przyjrzeć się mu z bliska. Wyobrazić sobie, że wszystko znika, zostaje tylko pył, kurz, szarość i Kopuła. To wymarzone miejsce, tylko dla wybrańców, nieliczni mogli się tam skryć, reszta musiała sobie jakoś radzić, po Wybuchu. Ci, którzy mieli to szczęście i znaleźli się w lepszym miejscu, są Czystymi, ich skóra jest idealnie gładka, mają ręce, nogi, oczy. Poza Kopułą nie było szans na pozostanie całym i zdrowym, panuje tu chaos, brud, głód, choroby i śmierć. Każdy próbuje jakoś sobie radzić, by przetrwać, każdy kogoś stracił, nic nie jest takie, jak było. Nie ma piękna, nikt nie jest tu doskonały, każdy okaleczony lub oszpecony, ciała ludzkie wyglądają doprawdy przerażająco, potwornie, ale nikogo to nie dziwi, nikt się nie odwraca, nikt nie współczuje, ponieważ należy to do normalności, do realiów tego świata.

Pierwszą osobą, którą spotykamy w tej historii jest prawie szesnastoletnia Pressia, która mieszka wraz z dziadkiem, mają tylko siebie i tylko na siebie mogą liczyć. Radzą sobie, jak tylko się da, wcześniej dziadek miał zakład pogrzebowy, teraz, po zmianach stał się popularny jako "krawiec ciał". Poznajemy też chłopca o imieniu Partridge, należącego do Czystych. Uciekł z Kopuły, o której przecież marzy nasza bohaterka. Szuka jakichkolwiek śladów matki, jest przekonany, że ona żyje, choć ojciec utrzymywał go w przekonaniu, że nie udało jej się dostać do Kopuły na czas i że zginęła. Czy nasz bohater, jeden z wybranych ma rację? Czy dobrze zrobił, opuszczając miejsce, w którym chcieliby znaleźć się wszyscy ci, co zostali na Ziemi? Czy uda mu się odnaleźć matkę i zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi? Czy to kwestia przypadku, że tych dwoje, dziewczyna i chłopak, się spotka, czy może komuś zależy na tym, by się poznali? Pytań wiele, aby poznać odpowiedzi, trzeba przeczytać tę pasjonującą powieść.

Pisarka powoli i konsekwentnie zaznajamia nas z tą arcyciekawą historią, odkrywa przed nami karty z całej tej talii futurystycznej wizji, wizji przyszłości. Czy naprawdę może się tak stać? Czy Wybuch tak łatwo może zniszczyć wszystko? Zmieść z powierzchni Ziemi wszelkie nadzieje, wszelakie oznaki życia, zdrowia, szczęścia? Czy warto o tym myśleć, zastanawiać się nad tym, czy potraktować raczej z przymrużeniem oka?

To powieść, która napisana jest rewelacyjnie, obrazy tworzone przez Juliannę Baggott pobudzają naszą wyobraźnię, zaskakują mnogością szczegółów. Jest brutalnie, bardzo realistycznie, opisy powodują w nas przerażenie i strach. Autorka przemyślała całą opowieść, zanim ją spisała, na pewno nie działała pod wpływem chwili i nie napisała jej "w pięć minut". Pokazała nam, co może się zdarzyć, jednocześnie dając nam jasny i czytelny przekaz, stworzyła ten tytuł ku przestrodze. Cieszmy się z tego, co mamy, szanujmy nasze życie i nasz świat.

Idealna zarówno dla młodzieży, jak i dla starszego czytelnika. Porywa dynamiczną akcją, ciekawymi sytuacjami i opisami, znajdziemy tu masę przygód, rozwikłamy zagadki i odkryjemy niejedną tajemnicę. Niczego tu nie będziemy pewni, zaskoczy nas autorka niejednokrotnie. Emocje gwarantowane. Bardzo silne emocje powiedziałabym nawet. I pamiętajcie po tej lekturze, by patrzeć pod nogi, by nie zbliżać się do pól, by nie zaatakował Was Pył, nie wciągnął Was w piasek. Jeżeli zobaczycie mrugające z ziemi oko uciekajcie, bo będziecie w niebezpieczeństwie! Ostrzegam!

 "Nowa Ziemia" Julianna Baggott Egmont 2012



czwartek, 19 września 2013

Wyniki, czyli kto wygrał "Bransoletkę" i bransoletkę :)

Dziękuję jak zawsze za wszystkie zgłoszenia, zachęcam również do brania udziału w kolejnym konkursie, tym razem do wygrania przedpremierowy jeszcze egzemplarz "Łatwopalnych" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej: http://asymaka.blogspot.com/2013/09/wywiad-z-agnieszka-lingas-oniewska-i.html.

Kto wygrał "Bransoletkę"? Musze przyznać, że wybór był naprawdę trudny, kilkanaście zgłoszeń,co jedno,to ciekawsze, bardziej interesujące... Książki mam jednak tylko dwie i mój wybór padł na:

Czytałam, czytałam, pamiętam... To zresztą wcale nie było tak dawno temu ;))) Seria miętowa...
To bardzo ciepłe, wciągające książki. Pamiętam, kiedy sięgnęłam po pierwszą z nich (teraz już nie wiem którą), miałam wielki plan przeczytac wszystkie. Niestety biblioteka w której wypożyczałam książki posiadała tylko kilka z nich. Fascynował mnie jezyk (bardzo lekki, zrozumiały), hisorie bohaterów, nawet okładki książek.
Dużo czytałam, mam to po mamie. Teraz ukochaną moją pisarką jest Jodi Picoult - kiedyś Krystyna Siesicka, Małgorzata Musierewicz. Zanurzałam nos w książce i tyle mnie widzieli ;) Pochłaniałam całe serie i wciąż było mi mało. Nie żal mi było na to czasu. Pamiętam, kiedyś dostałam cudną książke od ukochanego dziadziusia - którego już z Nami nie ma. "Heidi - dziewczynka z gór", przepiekna opowieśc, cudne obrazki. Mam ją zresztą do dziś. Kiedyś mam nadzieje będę ją czytać swoim pociechom.
Wiele takich było. "Pollyanna", "Ania z Zielonego wzgórza", nawet "Karolcia".
Ta miłość się z wiekiem nie skończyła, dalej siegam z wielkim pozytywnym uczuciem po ksiązki. Pewnie już nieco inne niż kiedyś, ale sentyment do tych "starszych" pozostał.
O ileż ubogie jest życie bez książek. Ponoć dzieci - później dorośli - coraz mniej czytają... Mi przychodzi tylko im współczuć :) Że nie odkryli tego magicznego świata fantazji i przygód książkowych bohaterów. Tego nigdy nie odda nawet najlepszy film. A wiec CZYTAJMY!!!



za to, że przedkłada książkę ponad film, co rzadko się ostatnio zdarza:)
Pierwszym zwycięzcą jest zatem Żabcia. 




Bardzo interesująca rozmowa, a bransoletka rzeczywiście jest śliczna ;)

Pierwszy raz z twórczością Ewy Nowak spotkałam się będąc nastolatką. Czytałam „Trzynastkę”, „Victora Gimnazjalistę” oraz „Cogito”, z którymi współpracowała, a ja z wielką przyjemnością zapoznawałam się z jej tekstami. W międzyczasie natknęłam się powieść „Wszystko, tylko nie mięta” – już wtedy zachęciło mnie samo nazwisko autorki oraz tytuł, a po kilku stronach byłam pewna, że to książka dla mnie. Potem co jakiś czas sięgałam po kolejne tomy serii Miętowej i wszystkie mi się podobały. Pewnego dnia bieżącego roku zobaczywszy książki Ewy Nowak na bibliotecznej półce postanowiłam odświeżyć sobie jej twórczość i doczytać części, po które jeszcze nie sięgnęłam. Zdecydowanie polecam serię Miętową – są to ciepłe książki, poruszające trudne tematy, ale pełne humoru. Napisane są przystępnym językiem, a bohaterowie są przedstawieni w tak realny sposób, że często ma się wrażenie, jakby się ich zdało. Moim zdaniem to duża zaleta i niełatwe zadanie do zrealizowana – powieści Ewy Nowak są bardzo prawdziwe.

Uwielbiam sięgać po książki młodzieżowe. Jest w nich coś, czego brakuje tym skierowanym do starszych czytelników. Są jak najbardziej potrzebne – przecież każdy jest inny, interesują go różne rzeczy i czego innego potrzebuje. Uważam, że bardzo prawdziwe jest stwierdzenie Carlosa Ruiza Zafona: „Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie”. Moim zdaniem każda książka jest ważna, jeżeli znajdzie się chociaż jedna osoba, do której przemówi. Co do poszukiwania przez młodzież wskazówek i rad w literaturze, to myślę, że podobnie sytuacja wygląda wśród dorosłych – niejednokrotnie można się spotkać z historią, kiedy książka zmieniła czyjeś życie.

Co do ostatniego pytania – jeszcze nie tak całkiem dawno maiłam „naście” lat, a poza tym lubię tkwiące we mnie dziecko. Odkąd pamiętam dużo czytałam. Jako mała dziewczynka czytałam bajki i baśnie, a wraz z wiekiem po prostu zaczął rozszerzać się zakres tematyczny i gatunkowy pozycji, po które sięgałam. Nie mam takiej granicy, kiedy czytałam dany typ książek, a potem przestałam – nadal bardzo lubię baśnie, zdarzy mi się przeczytać bajkę i jak wspomniałam powyżej, lubię powieści młodzieżowe. Właściwie nadal udaje mi się znaleźć perełki – w ostatnich latach na rynku pojawiło się dużo książek, których podświadomie w nastoletnich czasach mi brakowało, a teraz mogę to w pewien sposób nadrobić. Jestem z pokolenia Harry’ego Potter’a i może to dla niektórych banalne, ale to seria, na której się wychowałam i której bohaterowie razem ze mną dorastali (i to dosłownie). Wielu jest autorów, których powieściami zaczytywałam się jako nastolatka , chociaż raczej wtedy zwracałam uwagę na tytuły niż autorów. Lubiłam L. M. Montgomery, M. Musierowicz, braci Grimm, H. CH. Andersena, L. Snicketa, J. Wilson, R. Dahla, K. Siesicką, ale to właściwie kropla w morzu tego, co mi się podobało. Dobrze wspominam także serię „Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty”, chociaż kiedy dwa czy trzy lata temu próbowałam sięgnąć po nią ponownie, już nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Za to od serii „Pamiętnik księżniczki” nie mogłam się wprost oderwać – dla mnie ma „to coś” i mimo że nie brakuje jej wad, wspominam ją z uśmiechem na ustach. 


za to, że doceniła to, iż książki p. Nowak są bardzo prawdziwe, bo i ja tak uważam :)
Drugi egzemplarz trafi do Oczarowanej Książkami. 

Gratuluję, wszystkim dziękuję i przepraszam, że nie mogłam każdego nagrodzić. Mogę zapewnić, że konkursy u mnie na blogu będę organizować w miarę możliwości często, mam nadzieję, że uda Wam się jeszcze coś kiedyś wygrać :) 
 

środa, 18 września 2013

Kubuś.

 Ta notka napisana została w marcu, ale chciałabym przypomnieć Wam o tym małym człowieczku, bezbronnym i nadal walczącym o życie i zdrowie. Gdybyście chcieli wpłacić jakąkolwiek, nawet symboliczną kwotę, dla Kubusia, byłoby wspaniale. Ta notka tak na szybko, ale postaram się jutro napisać coś więcej :)


To jest maleńki Kubuś, urodzony w 24 tygodniu.

        Przeszedł w swoim króciutkim życiu zbyt wiele. Jeszcze w brzuszku mamy doszło do niedotlenienia, a gdy się urodził maleńkie serduszko stanęło…Po dziesięciominutowej reanimacji maluszka udało się uratować. Otrzymał zaledwie 1 punkt w dziesięciopunktowej skali Apgar. Nie oddycha samodzielnie i ma mnóstwo dolegliwości, ale czuje się już dużo lepiej.   


        Już niebawem odbędzie się Koncert GRAMY DLA JAKUBA NARELA CAŁYM SERCEM, którego pomysłodawcą jest Burmistrz MiG Tuczno Krzysztof Hara oraz dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Tucznie Piotr Sikora. Koncert odbędzie się 7 kwietnia 2013 roku o godzinie 16:00 w hali widowiskowo-sportowej przy Zespole Szkół im. Wedlów – Tuczyńskich w Tucznie. Wszystkich chętnych do pomocy i uczestniczenia w akcji charytatywnej na rzecz maleńkiego Kubusia zapraszamy do wzięcia udziału w tej imprezie. Wystąpi zespół trzcianecki „39,5”. W programie będzie również pokaz tańca, gry i konkursy dla dzieci, występ młodych talentów śpiewających przy GOK w Tucznie, licytacje, jak również koncerty zespołów muzycznych. Będzie się działo, warto przyjść, ponieważ cel jest naprawdę szczytny!!!
 
          Aby przekazać na Kubusia 1% podatku należy wpisać w rubryce Cel szczegółowy JAKUB NAREL N/15, natomiast numer KRS to 0000308316.
  
          Wpłaty indywidualne na konto fundacji „Złotowianka” należy kierować na adres:
FUNDACJA „ZŁOTOWIANKA”
Ul. Widokowa 1, 77-400 Złotów
Numer konta Fundacji: SBL Zakrzewo
25 8944 0003 0002 7430 2000 0010
Dopisek w tytule przelewu: na rzecz NAREL JAKUB N/15.
NIP: 767-165-65-24, REGON: 300875953, KRS: 0000308316
Bardzo, bardzo dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli.

We wtorkowym numerze "Faktów wałeckich" artykuł niezwykły, dotyczący bardzo ważnego tematu: ŻYCIA maleńkiego, urodzonego w 24 tygodniu KUBUSIA NARELA. Wszystkim, którzy chcą pomagać i mają dobre serce, dziękuję w imieniu rodziców maluszka. Szczególne podziękowania kieruje do Wydawnictw, które zaoferowały swoje książki do licytacji i autorów, którzy również nie odmówili pomocy. KONCERT DLA KUBUSIA 7 KWIETNIA W TUCZNIE, zapraszam serdecznie!!!
Wydawnictwa, które deklarują pomoc to:
Wydawnictwo Literackie, Zysk, Święty Wojciech, Novae Res, PWN,  Nowy Świat, Egmont, Bis, Publicat, SOL i Prószyński. Pisarki Magdalena Witkiewicz, Agnieszka Stelmaszyk i Agnieszka Lingas-Łoniewska.
Bardzo dziękujemy!!!


nowy Milaczek

A widzieliście już nowego "Milaczka"? Debiutancka powieść Magdaleny Witkiewicz w nowej, pięknej szacie, od dzisiaj można go kupić :)

A tutaj moja recenzja tej książki:
http://asymaka.blogspot.com/2013/06/milaczek-magdalena-witkiewicz.html.

Tutaj można wygrać egzemplarz "Milaczka", trzymam kciuki, sama chętnie bym go przygarnęła ;)
https://www.facebook.com/witkiewicz.

Zaproszenie na premierę książki "Było, więc minęło."

Myślę, że to może być ciekawe spotkanie, z niezwykle interesującą propozycją wydawnictwa PWN, jak też z autorem książki.


"Pan się mną interesuje ze względu na moją długowieczność. A to nie wystarczy. To nie moja zasługa. Jestem długowieczna przez Hitlera. Dowiedziono naukowo, że szczury głodzone żyją dwa razy dłużej od szczurów najedzonych. 
Nie miałam ochoty opowiadać mego życiorysu, wojennych doświadczeń. Sprawiłam wiele kłopotów autorowi tej książki. W końcu, nie bez oporów, opowiedziałam fragmenty. Zależało mi, żeby na tym tle opisać, z mego punktu widzenia, inną walkę, walkę o niepodległość, będącą kontynuacją zmagań mego pokolenia, walkę finezyjną, w której – jak mówił jej przywódca Lech Wałęsa – „nie może polać się krew, a nawet nie ma być wybita żadna szyba”. Od roku 1980, przez cały okres tej walki byłam lekarzem i tłumaczem Lecha Wałęsy."

Bardzo chciałabym przeczytać tę niebywale ciekawą powieść, napisaną przez samo życie, poznać historię kobiety z Pokolenia Kolumbów.

wtorek, 17 września 2013

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA "Obrońca nocy" Agnieszka Lingas-Łoniewska

 Z komiksu prosto w sidła gorącego uczucia.

Agnieszka Lingas-Łoniewska ma na swoim koncie wiele doskonałych tytułów, takich jak "Zakręty losu", czy "W szpilkach od Manolo". Ostatnio miałam przyjemność czytać "Łatwopalnych", których premiera 25 września, a dzisiaj skończyłam "Obrońcę nocy".
Autorka po raz kolejny mnie zaskoczyła, pokazała, że nie boi się literackich wyzwań. Ten tytuł powstał w roku 2009, na publikację czekał 4 lata, ale bardzo mnie cieszy fakt, iż ta książka pojawi się na rynku wydawniczym, ponieważ jest naprawdę warta uwagi.

Początkowo na pewno pomyślimy, że jest przewidywalna, że to wszystko już było, bo znowu dziennikarka, obrońca uciśnionych, do tego USA. A jednak... Lingas-Łoniewska potrafi zaskoczyć! Spotkamy tu co prawda bohaterów rodem z komiksowego, bajkowego świata, jakby żywcem wyjętych z filmów o Supermanie, Spidermanie, czy innym Batmanie, ale jednocześnie jest tutaj coś, czego w żadnej z tych trzech historii nie znajdziemy. Jest prawdziwa, rzeczywista miłość, namiętność tak realna, że aż ciarki przechodzą i musimy szybko wziąć zimny prysznic, by spokojnie dotrwać do końca. Autorka naprawdę potrafi pisać o uczuciach. Emocje, jakie towarzyszą jej postaciom udzielają się także czytelnikowi, czujemy strach, wtedy, gdy boją się bohaterowie tej powieści, czujemy ból wtedy, gdy ktoś ich krzywdzi. Smakujemy dawkowane nam w idealnych proporcjach fragmenty zagmatwanej układanki niczym wyborny tort, delektujemy się tą historią, poznajemy trudne losy nie tylko Melisy i Jamesa, ale i pobocznych postaci. To książka może nieco z pogranicza fantasy, ale problemy, z jakimi borykają się osoby w niej występujące są jak najbardziej realne i rzeczywiste. Relacje między nimi są skomplikowane, przeszłość bolesna, ale też pisarka przedstawia nam sposób na to, jak być silnym, jak poradzić sobie w tym brutalnym i okrutnym często świecie.
Poznajemy tu dwójkę głównych bohaterów: wspomnianą powyżej Melisę, trzydziestodwuletnią rozwódkę, kobietę po przejściach, która pisze książkę o tytułowym Obrońcy nocy, jest wziętą dziennikarką, pracującą w miejscowej gazecie, obecnie tworzącą artykuły o zadziwiająco szybko uzależniającym narkotyku, i Jamesa, miliardera, który ma wszystko, może zdobyć każdą kobietę, kupić każdą gazetę, nawet taką, w której pracuje Mel, mężczyznę z tragiczną przeszłością i skomplikowaną tajemnicą czającą się w mroku nocy. Już od pierwszego spotkania iskrzy między nimi, choć jednocześnie nie mogą znieść swojego towarzystwa, porozumieć się ze sobą, zwyczajnie, po ludzku dogadać. Ona uparta, za wszelką cenę chce postawić na swoim, on również na każdy temat ma własne zdanie, a jedyną jego słabością staje się...
Jak myślicie? Co jest "piętą achillesową" przystojnego, bogatego, 39-letniego businessmana? Czy cokolwiek może go złamać?
Kim jest tytułowy "Obrońca nocy"? Czy przywróci miastu spokój, czy ochroni przed niebezpieczeństwem tych, którzy znajdują się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze?
Książka pozornie prosta, łatwa i przyjemna, a jednak w przypadku Lingas-Łoniewskiej nigdy nie możemy być niczego pewni. Chyba tylko tego, że zagwarantuje nam doskonałą zabawę, świetne dialogi, subtelne sceny erotyczne, rozpalające zmysły i pobudzające wyobraźnię, że będzie zaskakująco, ciekawie, niebanalnie! Jak zawsze stworzeni przez nią bohaterowie urzekną nas, zadziwią, będziemy im kibicować, lub ich znienawidzimy, jednak nie pozostaniemy obojętni. A o to przecież chodzi, o emocje, o to, by powieść wywarła na nas wrażenie, byśmy ją zapamiętali, nie zapomnieli o niej po pięciu minutach.
Pisarka przeniesie nas w mroczne zaułki Los Angeles, pozwoli nam poczuć chłód niebezpiecznego, nocnego życia, wskaże, co jest dobre, a co złe. Wraz z jej bohaterami odkryjemy mroczne sekrety przeszłości, staniemy twarzą w twarz z własnymi słabościami, stoczymy walkę o samych siebie, pokochamy tak, jak jeszcze nigdy nie kochaliśmy.
"Obrońca nocy" to powieść sensacyjna utrzymana w lekkiej, komiksowej formie, ale dotykająca problemów dużo bardziej skomplikowanych niż można by sądzić. I to jest moim zdaniem jej największy atut. Pozornie błaha, porusza w nas delikatne struny i wywołuje emocje, o jakie być może nigdy byśmy siebie nie podejrzewali? Polecam zdecydowanie!

"Obrońca nocy" Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wydawnictwo Novae Res, premiera 21 października 2013

Za okazane zaufanie bardzo dziękuję Autorce i Wydawnictwu Novae Res :)

Zapraszam jeszcze do zapowiedzi książki, tutaj nowa:

a tutaj starsza:
http://www.youtube.com/watch?v=mEtcTK_8e2I



poniedziałek, 16 września 2013

Wywiad z Agnieszką Lingas-Łoniewską i konkurs z przedpremierowym jeszcze egzemplarzem książki "Łatwopalni" do wygrania.



„Łatwopalni spalali mnie od środka.”
Agnieszka Lingas-Łoniewska wywiad



Agnieszka Lingas-Łoniewska bez książek nie mogłaby istnieć. Prowadzi blog, na którym ukazują się recenzje czytanych przez nią powieści, ale przede wszystkim z tej wielkiej pasji do literatury zaczęła sama tworzyć, właściwie już jako dziecko. Parę lat minęło i wydana została debiutancka powieść „Bez przebaczenia”. Trylogia o braciach Borowskich – „Zakręty losu” czy „Szósty”, „Zakład miłość” to tylko niektóre z tytułów wydanych przez pisarkę. W tym roku Agnieszka napisała lekką i zabawną komedię romantyczną, z wątkiem kryminalnym „W szpilkach od Manolo”, a niebawem pojawi się na rynku historia niezwykła, którą miałam przyjemność już poznać – „Łatwopalni”. Przy okazji premiery nowej powieści postanowiłam zadać pisarce kilka pytań.


Jak zareagowałaś na propozycję napisania najnowszej książki? Miał to być erotyk, prawda? Moim zdaniem mówi on o bardziej poważnych sprawach, namiętność jest tu tylko apetycznym kąskiem, tłem, który dodaje całości smaczku.

Tak, jakoś nie mogłam skupić się tylko na cielesności, musiałam wejść głębiej w psychikę bohaterów i namieszać w ich głowach. A tym samym w głowach czytelników. Oczywiście erotyka także występuje, ale raczej stanowi uzupełnienie przedstawianych wydarzeń. Ważniejsze są przeżycia, rozterki i dążenia bohaterów. Dążenia czasami bardzo… niezrozumiałe, ale jednocześnie bardzo życiowe.


Czy historia opowiedziana w „Łatwopalnych” od samego początku miała być właśnie taka, czy może powstawała w Tobie powoli, rozwijała się wraz z kolejnymi stronami, w trakcie pisania?

Na początku miało być zupełnie inaczej. Miało być inne zakończenie, ale w trakcie pisania historia ewoluowała i bohaterowie także się zmieniali. Jarek i Monika to główne postaci, ale nieoczekiwanie na czoło wysunął się także Grzesiek i w związku z tym wszystko uległo transformacji. Mam nadzieję, że Czytelnicy nie znienawidzą mnie za zakończenie.

Skąd pomysł na opisanie tak trudnych, dramatycznych przeżyć, na pewno nie było to łatwe, czy wyczerpywało emocjonalnie? Żyłaś losem swoich bohaterów?

Oczywiście! Zawsze żyję losem bohaterów i na czas pisania książki rozsiadam się w ich rzeczywistości. Nawet, gdy pisałam lekką komedię „W szpilkach od Manolo”. Tylko wówczas to na pewno mniej wyczerpywało mnie emocjonalnie. Natomiast tutaj… ech, czasami nie potrafiłam sama ze sobą dojść do ładu. Wstawałam o 4 nad ranem i pisałam do 12. Łatwopalni spalali mnie od środka. Poza tym w książce ukazałam mój ukochany Dolny Śląsk. Pojawi się Zamek Czocha, Zamek Grodno, Zamkowa Góra w Wałbrzychu, Palmiarnia w Lubiechowie, zlot motocyklowy w Bielawie. Zamek Czocha jest patronem książki i przygotuje dla Czytelników bardzo atrakcyjny konkurs.

Czy osoby, które wykreowałaś w „Łatwopalnych” wzorowane były na kimś rzeczywistym, czy zostały przez Ciebie wymyślone od samego początku do końca? Są bardzo wyraziste, pełne emocji i uczuć, i to nie tylko główni bohaterowie, ale również postaci drugoplanowe wiele wnoszą do tej powieści…

Od początku do końca są to postaci wymyślone, ale oczywiście mają zapewne cząstki cech, fragmenty osobowości osób mi znajomych, a może nawet mnie samej. Skądś muszę czerpać dane typy zachowań, nawet jeśli są one tylko fragmentaryczne.

Czy planujesz jeszcze w tym roku zaskoczyć czymś swoich czytelników?

W tym roku ukaże się jeszcze jedna moja książka, którą napisałam w 2009 roku. To całkiem coś innego, akcja powieści będzie rozgrywać się w USA, a główny bohater będzie miał pewną moc, której nie posiada zwykły człowiek. Do tego dojdzie zagrożenie w postaci toksycznego narkotyku i wielka miłość do wścibskiej dziennikarki. To trochę taka zabawa konwencją, pisałam tę powieść z lekkim przymrużeniem oka. Ale na pewno trzyma w napięciu i wzbudza wiele emocji. „Obrońca nocy” ukaże się w październiku, premiera będzie na Krakowskich Targach Książki.

A plany na rok 2014? Jestem pewna, że Twoi fani już nie mogą się doczekać kolejnych ciekawych historii, które napiszesz?

W 2014 roku na pewno ukaże się polska wersja „Dirty World”, czyli „Brudny świat”. W tej chwili przymierzam się do chorwackiej historii trzech sióstr, która nosi roboczy tytuł „Szukaj mnie wśród lawendy”. A co dalej? Zobaczymy. Każdy dzień przynosi coś nowego i wiele się dzieje.

Zapowiada się ciekawie! A jaką literaturę preferuje Agnieszka Lingas- Łoniewska?

Porywającą, wciągającą, pełną emocji, a także głęboko wnikającą w umysły bohaterów. Ostatnio tak bardzo wciągnęła mnie powieść Małgosi Wardy „Jak oddech”.

Czytałam i zgadzam się, to rewelacyjna powieść. Wracając do tematu…
Czy powstanie kiedyś kontynuacja trylogii „Zakręty losu”? Lukas był taką intrygującą postacią…

Nie, to zamknięta historia. Aczkolwiek mam w planach całkiem inną opowieść i tam epizodycznie pojawi się postać Lukasa.

Jaka jest prywatnie Agnieszka? Jako mama? Wymagająca, wyluzowana, spokojna, czy nerwowa, zmartwiona, czy beztroska?

A to różnie, zależy od tego, jakie wiatry wieją. Raczej jestem uśmiechnięta i obdarzam wszystkich wokół czarnym i złośliwym humorem. Ale to wśród bliskich i przyjaciół. Mam też swoje zmartwienia i troski, jak każdy człowiek. I za bardzo czasami się przejmuję niektórymi rzeczami, emocjonalność to chyba moja wada.

Zastanawiałaś się kiedyś nad napisaniem czegoś dla młodszego czytelnika, czy wolisz pisać tylko i wyłącznie dla dorosłych?

Mam taką jedną bajkę edukacyjną na koncie. Opowiada o tym, co się dzieje z mózgiem dziecka, kiedy ów narząd nie jest karmiony nowymi książkami. Dałam ją do przeczytania mojej córce, aby wiedziała, co ją czeka, gdy nie będzie czytać książek. Na całe szczęście z nią nie mam tego problemu.

Który swój tytuł poleciłabyś na pierwsze spotkanie czytelnikom, którzy jeszcze nie znają Twojej twórczości?

Dla mnie bliskie są „Zakręty losu”, a także „W szpilkach od Manolo”. A jeśli ktoś lubi dużo wzruszeń i niesztampowe zakończenia, to na pewno „Łatwopalnych”.


Trzymam kciuki za „Łatwopalnych”, których premiera 25 września, choć nie wiem, czy to potrzebne, bo ta powieść jest rewelacyjna i jestem pewna, że czytelnicy dostrzegą od razu jej walory. Dziękuję za rozmowę.

Także dziękuję i pozdrawiam wszystkich Czytelników.



Na tym zdjęciu pisarka myśli nad fabułą do kolejnej powieści, o roboczym tytule: "Szukaj mnie wśród lawendy", już sam tytuł mnie zaciekawił, a Was???
Zapraszam do czytania mojej recenzji, na okładce książki jest jej fragment, to ogromne wyróżnienie :)
http://asymaka.blogspot.com/2013/08/recenzja-przedpremierowa-atwopalni.html

KONKURS:
W związku z tym, że za kilka dni dni, 25 września, jest premiera powieści "Łatwopalni" zapraszam do udziału w zabawie. Konkurs rozpoczyna się dzisiaj, 16 września i potrwa do 23 września, do godziny 24:00. W zabawie mogą brać udział wszyscy, którzy mieszkają lub mają adres na terenie Polski.
Organizatorem konkursu jestem ja, nagrodę ufundowało wydawnictwo Filia.
W ciągu trzech dni pojawią się wyniki, ale raczej prędzej niż później, do 26 września na pewno.
Pytanie, na które odpowiedź należy zostawić pod tym postem to: Za co cenisz twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej lub, jeśli nie znasz żadnego napisanego przez nią tytułu: Dlaczego masz zamiar poznać?

Czekam na Wasze komentarze, pod tym postem, poproszę też o pozostawienie adresu e-mailowego, ponieważ tylko w ten sposób będę mogła skontaktować się ze zwycięzcą konkursu. Można polubić moją stronę na facebooku, jak też dodać mój blog do obserwowanych, nie jest to wymóg, ale będzie mi bardzo miło :) Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie! Sama zabieram się za czytanie "Obrońcy nocy", intryguje mnie nowa twarz pisarki: