wtorek, 30 czerwca 2015

Dzień z książką. Katedrale. Joanna Kubica. Fragment piąty, ostatni.

Dzień z książką.
Katedrale. Joanna Kubica.
Fragment piąty, ostatni.
"Wierzyła, że zrobiła wszystko, aby ukochany syn nie miał z tą sprawą nic wspólnego, lecz on i tak zawsze postępował po swojemu, nie zważając ani na grożące mu niebezpieczeństwo, ani możliwe konsekwencje. Przed tym nie mogła go już ochronić. 
Drzwi wejściowe skrzypnęły, gdy ktoś pospiesznie wkroczył do domu.
-Mamo!-z holu dobiegł zrozpaczony krzyk Piotra.
Przygotowała się do tej rozmowy. Jej głos musi brzmieć rzeczowo, a zarazem łagodnie.
-Co się stało, kochanie?
-Karolina nie wróciła do domu. Nikt jej nie widział od wypadku przed katedrą-Piotr wparował jak burza do salonu i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju.-Nie przyszła tutaj?
-Oczywiście, że nie. Karolina nie zjawia się w naszym domu bez uprzedzenia-w jej głosie dało się odczuć lekka naganę i zdziwienie, jakby pytał o coś zupełnie oczywistego.
-Nigdy jej nie lubiłaś!-zdenerwował się chłopak.
Chmielnicka spojrzała na syna z wyrzutem.
-To prawda, że nie budziła we mnie szczególnej sympatii, ale... Co to ma do rzeczy?
-Nie wiem... Ja...-Piotr spojrzał na matkę błagalnym wzrokiem.-Wiem, że coś jej się stało. Coś złego. I myślę, że ma to związek z tym zmarłym mężczyzną.
-Dlaczego tak uważasz?-spytała ostro Chmielnicka.
-Karolina nie powiedziała strażnikom wszystkiego. Zanim umarł zdradził jej... przekazał swoje ostatnie słowa.
Niech ją szlag, ta prostaczka czegoś się dowiedziała i oczywiście wszystko przekazała Piotrowi. A on nie powinien niczego wiedzieć, aby nie znaleźć się na celowniku wroga.
-Zapomnij o tym! Nawet nie wyobrażasz sobie, co ci grozi!
-Ty też coś wiesz!-na Piotra twarzy odmalowało się zdumienie.-Chcę poznać prawdę. Całą prawdę, a nie to, co uważasz za stosowne."


Dzień z książką. Katedrale. Joanna Kubica. Fragment czwarty.

Dzień z książką.
Katedrale. Joanna Kubica.
Fragment czwarty.
"Karolina leżała na czymś twardym i chłodnym, twarzą do ziemi, kompletnie przemoczona i wyczerpana. Wciąż czuła ból w klatce piersiowej i niedosłyszała na jedno ucho. Nie miała siły, aby wstać, uciekać ani walczyć-właściwie było jej w tym momencie wszystko jedno, potrzebowała tylko odrobiny spokoju. Jeszcze niedawno marzyła o wielkich przygodach, odkrywaniu tajemnic i poznawaniu ukrytych prawd. Jakich, do cholery, prawd?, myślała teraz. Jedyną niepodważalną prawdą był fakt, że wszyscy, którzy wtykają nos w nie swoje sprawy, marnie kończą. Była tego najlepszym przykładem.
Nie może tak leżeć całą noc, oni mogą tu w każdej chwili wrócić. Dygocząc z zimna i strachu, wstała i trochę nieprzytomnie rozejrzała się po okolicy. Ku własnemu zdumieniu odkryła, że leży obok pomnika Najświętszej Maryi Panny przed wrocławską katedrą. Czyżby się teleportowała? I to ma być ta wielka tajemnica, której omal nie przypłaciła życiem? Z tego, co pamiętała z seminarium profesor Zielińskiej, jest kilka różnych metod teleportacji, żadna z nich nie przypominała jednak sposobu, w jaki się tutaj znalazła."


Dzień z książką. Katedrale. Joanna Kubica. Fragment trzeci.

Dzień z książką.
Katedrale. Joanna Kubica.
Fragment trzeci.
"-Cześć! Jestem przy Hali Targowej... Idę pieszo, bo uciekł mi nocny autobus, a następny będzie za pół godziny. 
-Miałam straszny sen.
-Przyśnił ci się oblany egzamin?
Natalia prychnęła.
-Nie, to nie to. Wbrew pozorom są gorsze rzeczy. Wyobraź sobie, że... dyrektora mojego dawnego gimnazjum kazała mi skoczyć z Mostu Tumskiego do Odry. I nazwała mnie Karoliną. W sumie chciałam się kiedyś tak nazywać.
-Och...-chłopak nie bardzo wiedział, jak powinien skomentować wyzwanie swojej najlepszej przyjaciółki.-Jak dotrę do ciebie, to porozmawiamy, okej?
-Dobrze.
-Twoja mama na pewno nie ma nic przeciwko temu, żebym u was nocował?
-Przecież ją znasz. Ona chyba ma nadzieję, że nas zeswata. Ku uciesze wszystkich sąsiadów.
-Tylko się upewniam. Do zobaczenia!
Natalia wyłączyła komórkę i położyła się na kanapie. Naprawdę nie ma się czym przejmować, to był tylko głupi sen."


Dzień z książką. Katedrale. Joanna Kubica. Fragment drugi.

Dzień z książką.
Katedrale. Joanna Kubica.
Fragment drugi.


"-Pamiętaj... dwie strony, by dopełnić... dwie strony, by zrozumieć... dwie strony, by prawdę poznać... gdy będziesz gotowy... I nie mów... nikomu...
Po tych słowach znieruchomiał. Jego oczy przybrały barwę srebra, podobną do ran, których mnóstwo prześwitywało przez rozerwaną czarną szatę. Karolina dotknęła jego szyi w złudnej nadziei, że może jeszcze wyczuje puls. Gwałtownie cofnęła dłoń. Chociaż panował straszny upał, ciało nieznajomego było zimne jak lód.
Wstała i w pierwszej chwili chciała uciec. Świat zawirował albo to jej zaczęło kręcić się w głowie z nerwów. Serce waliło jak oszalałe, a ona chwiała się na nogach. Nie mogła tego mężczyzny tak po prostu zostawić. Uniosła drżącą rękę i spojrzała w górę. Wyszeptała wezwanie SOS. W niebo wystrzeliły czerwone promienie niczym sylwestrowe fajerwerki, ale te bynajmniej nie zwiastowały powitania Nowego Roku. Oznaczały prośbę o pomoc."

Dzień z książką. Katedrale. Joanna Kubica. Fragment pierwszy.

Dzień z książką.
Katedrale. Joanna Kubica.
Fragment pierwszy.
" Ołowiane chmury nadciągnęły ze wschodu i zawisły nad sparzonym słońcem Wrocławiem. Mieszkańcy witali je z radością jako zapowiedź końca tego piekła. Sierpień powoli zbliżał się do końca.
Natalia siedziała w samochodzie, wdzięczna niebiosom, że egzaminator nie mógł widzieć jej łez, skrywanych przez ogromne okulary słoneczne. Już trzeci raz oblała praktyczny egzamin na prawo jazdy. Udawała, że nie słyszy moralizatorskiej przemowy egzaminującego. Torturował ją opisem wszystkich karygodnych błędów, które popełniła. Pewnie spodziewał się takich rezultatów od chwili, gdy stanęła przed nim na drżących nogach.
Wreszcie padło znienawidzone pytanie: wraca do ośrodka czy woli wysiąść od razu? Oczywiście, że wysiadła. Obędzie się bez łaski, panie egzaminatorze. Była zbyt grzeczna, aby rzucić mu to w twarz. Za to na pożegnanie strzeliła drzwiami granatowego Renault Clio z numerem trzydzieści jeden. Kartkę z negatywnym wynikiem egzaminu wrzuciła do torby i truchtem pobiegła na przystanek 'ósemki'. Byle dalej od własnej porażki."



poniedziałek, 29 czerwca 2015

Siedem pytań do pisarza. Anna Sakowicz.

W dniu premiery trzeciej publikacji Anny Sakowicz zapraszam do udziału w zabawie.



Anna Sakowicz prowadzi dwa blogi:
http://anna-sakowicz.blog.pl/
http://kuradomowa.blogujaca.pl/


Jest polonistką, redaktorką, blogerką i kolekcjonerką starych książek.
Debiutowała w 2014 roku zbiorem humoresek "Żółta tabletka", druga z kolei książka to "Złodziejka marzeń". Obecnie pracuje nad jej kontynuacją.
"Szepty dzieciństwa" polecam na okładce:

Całość recenzji tutaj:
http://asymaka.blogspot.com/2015/06/szepty-dziecinstwa-anna-sakowicz.html

Opinia na temat "Złodziejki marzeń":
http://asymaka.blogspot.com/2014/09/zodziejka-marzen-anna-sakowicz-recenzja.html

I "Żółtej tabletki": http://asymaka.blogspot.com/2014/06/anna-sakowicz-zota-tabletka-opowiadania.html


SIEDEM PYTAŃ DO PISARZA:
Zabawa zaczyna się dzisiaj, 29 czerwca i potrwa do 6 lipca do godziny 23:00.
Każdy z czytelników Pisaninki może zadać autorce jedno pytanie. Im ciekawsze i mniej banalne, tym lepiej. Pytania proszę zadawać w komentarzach pod tym postem, nie zapominając o pozostawieniu adresu e-mail, bym mogła skontaktować się ze zwycięzcą.
Spośród wszystkich pytań zostanie wybranych SIEDEM, na które autorka odpowie w osobnym poście, w formie wywiadu. Osoba, która zada najbardziej interesujące pytanie, zostanie nagrodzona egzemplarzem powieści.
Nagrodę ufundowało Wydawnictwo Szara Godzina i Autorka. 


Kochając pana Danielsa. Brittainy C. Cherry Najlepsza książka, jaką czytałam w tym roku!

W którym momencie przepadłam?
Czy widząc przepiękną, klimatyczną okładkę?
Czy poznając tytuł, jakże romantyczny i wymowny?
Czytając opis na okładce?
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!



Przepadłam naprawdę, gdy zobaczyłam wzmiankę o Tupacu Shakur, którego muzykę uwielbiałam, gdy uczęszczałam do szkoły średniej.







"Kochając pana Danielsa" to książka, która od pierwszych stron wciągnęła mnie, jak rzadko która. Zapomniałam o całym świecie, czytając o dramatycznych chwilach z życia głównej bohaterki. Trafiłam na pogrzeb jej ukochanej, starszej od niej o piętnaście minut siostry bliźniaczki. Gabriela, bo tak miała na imię była zabawna, inteligentna i cudowna. Ashlyn straciła nie tylko ukochaną siostrę, ale też najlepszą przyjaciółkę i część siebie. Nie potrafi odnaleźć się w świecie, w którym nie ma Gabby. Wszystko straciło sens... Nie jest w stanie powstrzymać łez choćby na chwilę, nie myśleć, nie wspominać, nie zastanawiać się, dlaczego została sama?
Na dodatek w momencie, gdy całe jej życie rozsypuje się niczym domek z kart pod wpływem delikatnego podmuchu wiatru, okazuje się, że matka już jej nie chce. Ma zamieszkać z ojcem, którego nie zna. Z dala od znajomych miejsc, od rodzinnych stron. Gdy trafia do domostwa ojca, okazuje się, że ma on własną szczęśliwą rodzinę i dwoje przybranych dzieci. Ma dzielić pokój z Hailey, która do jej ojca mówi: "Tato" i zna go o wiele lepiej niż ona, jego biologiczne dziecko. Wszystko to przytłacza Ashlyn i gdyby nie fakt, iż w pociągu poznała Pana Cudne Oczęta chyba nigdy już nie odzyskałaby nadziei na spokojne i dobre życie.
A kim jest właściciel tych pięknych oczu?
To równie zagubiony jak ona dwudziestodwuletni mężczyzna. Na jego oczach zmarła mama, niedawno stracił także ojca. Brat stale przysparza mu tylko zmartwień i trosk. Jedyną radością jest zespół muzyczny, w którym gra.
Czy Ash i Danny będą mieli szansę na wspólną przyszłość? A może spotkają się tylko po to, by pomóc sobie nawzajem wyjść z otchłani rozpaczy, w jakiej się znaleźli?

Poruszyła mnie do głębi ta historia i nie mogłam się od niej oderwać nawet na moment. Skończyłam ją czytać o drugiej w nocy, choć już dawno nie zdarzyło mi się nic podobnego. Od samego początku wiedziałam, że to lektura niezwykła, wyjątkowa, taka, o której nie sposób zapomnieć. To romantyczna opowieść, piękna, niebanalna, wyciskająca z oczu łzy. W żadnym momencie nie była sztuczna, niewiarygodna czy zbyt patetyczna. To książka, która pozostaje w sercu na długi, długi czas. Czasem zabawna, innym razem refleksyjna, wzruszająca. Pokazująca, jak ważnym uczuciem jest miłość ze wszystkimi odcieniami. Bo to historia naprawdę wielkiej miłości. Takiej, dzięki której chce nam się znowu oddychać pełną piersią.
Rzadko kiedy możemy spotkać na swojej życiowej drodze kogoś, w czyim towarzystwie czujemy się wyjątkowo. Ważni, doceniani, dowartościowani. Przed kim nie musimy udawać, ukrywać smutku czy radości, bo on będzie dzielił z nami wszystko to, czego doświadczamy. Prawdziwa bratnia dusza... Ktoś, kto śmieje się z tych samych dowcipów, co my, ktoś, kto myśli podobnie, ma podobne zainteresowania i doświadczenia.

Bohaterowie wykreowani rewelacyjnie, wyraziści i nietuzinkowi. Całość czyta się szybko i z prawdziwym zainteresowaniem. Można się bez reszty zapomnieć, poczuć klimat tej jakże romantycznej historii. Dawno nie spotkałam się z tak doskonałą publikacją. Dla mnie to mistrzostwo świata i chciałabym kiedyś tak pisać. Tak obrazowo, plastycznie, pokazując emocje swoich postaci, ich przemyślenia, wahania, rozterki i smutek tak wielki, że aż rozdzierający, łamiący serce.
Wszystko to przeplatane jest cytatami z Szekspira, ale też listami od zmarłej siostry, które miały uzmysłowić Ashlyn, że życie toczy się dalej i że Gabrieli zależało na tym, by jej bliźniaczka uśmiechała się i cieszyła każdym dniem. Nie opłakiwała jej nieustannie i nie wspominała tego, co było. Myślała raczej o tym, co przed nią.

"Kochając pana Danielsa" to książka, po przeczytaniu której zaczynamy się zastanawiać, jak dalej żyć? Czy jeszcze kiedykolwiek dane nam będzie zapoznać się z lekturą tak wyjątkową, subtelną i wartościową w każdym calu? Najpiękniejszą.
Dla mnie to na ten czas KSIĄŻKA ROKU.
Polecam.


"W moim życiu wydarzyło się wiele okropnych rzeczy. I z doświadczenia wiem, że jeśli nie powiesz tego, co musisz powiedzieć, kiedy masz ku temu okazję... będziesz tego żałowała. Nawet jeśli jesteś zła, powiedz to. Wykrzycz to światu, kiedy masz taką szansę. Ponieważ życie przemija, tak jak i wszystko inne. Podobnie jak niewypowiedziane słowa." [1]








[1] Brittainy C. Cherry "Kochając pana Danielsa", Wydawnictwo Filia, 2015, strona 363


niedziela, 28 czerwca 2015

Francuska opowieść Krystyna Mirek




Krystyna Mirek to jedna z tych polskich pisarek, której książki mogłabym polecać w ciemno, ponieważ jeszcze żadna z napisanych przez nią powieści nie zawiodła mnie. Czytałam już większość z nich i wszystkie na równi przypadły mi do gustu. Nie potrafiłabym jednoznacznie wskazać, która z historii stworzonych przez Krystynę Mirek urzekła mnie najbardziej, ponieważ pokochałam każdą z nich.
Na "Francuską opowieść" czekałam z wielką niecierpliwością. Zależało mi na chwili relaksu w pobliżu francuskiej winnicy. Chciałam skosztować przepysznych serów, którymi delektowałabym się w tej jakże klimatycznej atmosferze, popijając wino z dojrzałych winogron. Rozmarzyłam się...


Wyruszamy wraz z Krystyną Mirek na południe Francji. To tutaj najpiękniej świeci słońce, tu można marzyć i wierzyć w spełnienie tych marzeń o wiele bardziej niż w jakimkolwiek innym miejscu.

Bohaterka "Szczęścia all inclusive" wróciła właśnie z Grecji. Nie wszystko jednak odbyło się tak, jak widziała to oczami wyobraźni. Pragnęła, by ukochany czekał na nią na lotnisku, by podarował jej kwiaty i złożył na jej ustach gorący pocałunek. By powiedział jej, jak bardzo za nią tęsknił i przypomniał jej, jak wielkim uczuciem pała w stosunku do niej. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Na krótkotrwały powrót do Polski, po to tylko, by za moment wyruszyć do Francji, złożyło się zniechęcenie, zmęczenie, rozterki. Niepewność, czy to tak miało być? Czy to właśnie z nim powinna spędzić resztę życia, skoro wszystkie znaki wskazywały, że już to kiedyś przeżyła? W innym miejscu, w innym czasie, z kimś innym...
Nie miała ochoty na powtórkę "z rozrywki", zwłaszcza, że tamten czas przyniósł jej tyle cierpienia i przysporzył nie lada kłopotów.
Mimo wszystko Beata wyjeżdża z ukochanym do Francji. Planują rychły ślub. Nic jednak nie idzie po jej myśli. W podróż wybierają się wraz z nimi jej były i była jej obecnego chłopaka. Czy ta czwórka może się dogadać? Czy ich wspólna wyprawa może komukolwiek przynieść korzyści?
Poznamy w tej historii również Aleksa, Polaka, który od wielu lat pracuje dla tajemniczego właściciela wiekowego zamku i jest raczej wrogo nastawiony do rodaków próbujących znaleźć płatne zajęcie w winnicy. Opryskliwy i mało sympatyczny, ma za sobą wiele traumatycznych przeżyć, a błędy, które popełnił w przeszłości nie dają o sobie zapomnieć.
Oliwia, pani każdej sytuacji, nagle zostaje postawiona naprzeciw człowieka, który szczerze jej nie znosi i na którego jej urok zwyczajnie nie działa. Chciałoby się powiedzieć, że trafił swój na swego. Co z tego wyniknie?
Oczywiście arcyciekawą jest również postać samego Hrabiego, nurtuje nas ona i intryguje od samego początku.

To historia o wielu ludzkich dylematach, rozterkach, przeciwnościach, samotności i ogromnym cierpieniu. O tym, że czasem bardzo trudno jest dokonać rozsądnych wyborów, podjąć decyzje właściwe i zgodne z naszym sumieniem. Nie zawsze wiemy, co jest dla nas i naszych bliskich dobre, dlatego warto słuchać rad innych. Tych, którzy patrzą z dystansem i bez emocji na nasze życie. Nie zapominajmy, że stawka jest najwyższa, bo chodzi wszak o nas samych i nasze własne szczęście.


Cudownie pisze Krystyna Mirek. Tak klimatycznie, ciekawie, inspirująco... Przeniosłam się w okamgnieniu do francuskiej winnicy, czułam zapach winogron, jadłam ze smakiem sery, popijałam je przepysznym winem, spoglądałam w niebo... ach, wspaniale spędziłam czas. Krysiu, dziękuję. Przepięknie opowiadasz te swoje niebanalne historie. Dla kogoś, kto nie ma funduszy na wyjazd "Francuska opowieść", podobnie jak zeszłoroczne "Szczęście all inclusive", może okazać się czasem niezapomnianych, wspaniałych wakacji. Cudowny relaks! I jeszcze te Twoje postaci, jak żywe, początkowo irytujące, a później... no właśnie. Nie zdradzam już szczegółów, powiem tylko, że pozory mylą. I warto zmienić zdanie, nie trzymać się uparcie swojego, jeżeli nie mamy racji.

sobota, 27 czerwca 2015

Wywiad z Jackiem Ślusarczykiem.

Jacek Ślusarczyk wywiad




Autor niebanalnej i niezwykle zabawnej powieści „Zebra w barze… czyli Polak potrafi” zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań. Może za sprawą tej rozmowy uda mi się dowiedzieć coś więcej o Jacku Ślusarczyku.


Anna Grzyb: Skąd wziął się pomysł na „Zebrę w barze…”? 
Naprawdę uważa Pan, że to książka skierowana przede wszystkim do mężczyzn? Według mnie i kobiety mogą świetnie się z nią bawić…
Jacek Ślusarczyk: Pomysł na książkę?
Zbieg okoliczności. Myślę, że każdy ma kiedyś w życiu taki moment, kiedy chce podzielić się swoimi spostrzeżeniami, doświadczeniami albo przemyśleniami z kimś, kogo kocha. A ja kocham ludzi. Kiedy podróżowałem po świecie nie chodziłem do muzeów, nie "zwiedzałem zabytków"i nie łaziłem, żeby zobaczyć... i zaliczyć. Byłem... i wpisałem się... /na murze/! Pierwsza rzecz... znaleźć lokalnych tubylców, zaprzyjaźnić się i pogadać o życiu. Miałem szczęście poznać i pracować razem z teatrem awangardowym "Akademia Ruchu". Zwiedziłem w ten sposób kawał Europy. Cudowna przygoda ze wspaniałymi ludźmi. Tak, że... ochota podzielenia się.
Następną sprzyjającą okolicznością był przestój w pracy. Naokoło wszyscy ciężko udawali, że coś robią, a ja nie musiałem...tłukłem w klawisze laptopu i...zawsze wyglądałem na zapracowanego.
Trzecim powodem była frustracja. Cały rynek w Polsce opanowały kobiety. Pani Grochola, Pani Gutowska -Adamczyk... nie muszę udowadniać, wystarczy spojrzeć na półkę z książkami. Właśnie teraz piszę do pani, Pani Aniu, a moim wydawcą jest Joasia. Kobiety piszą dla kobiet. Domy stoją nad Rozlewiskami, wszędzie pleni się miłość i tragedia gdzieniegdzie. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Książki są świetne, wszystkie przeczytałem, ale jak zobaczyłem kiedyś okładkę, na której mężczyzna leży w łóżeczku i ssie paluszek jak jakiś obsrany niemowlaczek... to mną zatrzęsło. Pomyślałem, że może czas na książkę TEŻ dla mężczyzn. To sobie sam napisałem.
W ten sposób odpowiedziałem przy okazji na pytanie drugie.

 AG: Opowiedział Pan, i to jak... Takiego rozmówcy jeszcze nie miałam. 
 Którego ze stworzonych przez siebie bohaterów obdarzył Pan największą sympatią, z którym mógłby się Pan zaprzyjaźnić?
Czy historia ta zawiera elementy autobiograficzne, czy czerpał Pan inspirację z życia swojego lub swoich znajomych? 
JŚ: Bohaterowie mojej powieści istnieli naprawdę, i byłem zaprzyjaźniony z nimi / i jestem / też naprawdę. Jak już napisałem... kocham ludzi i biorę ich takimi, jakimi są. Nie przebieram. Ludzie są fajni i każdy ma w sobie coś ciekawego. Ludzie skłóceni ze sobą nie szukają przyjaźni, męczą się sami.
I tu widzę odpowiedziałem częściowo na pytanie czwarte. Książka jest autobiograficzna. Niektóre elementy podkoloryzowane trochę, zmienione nazwiska i nazwy, poza tym... historia prawdziwa.

 AG: Jaką literaturę preferuje Jacek Ślusarczyk?
JŚ: Czytam wszystko, poza historiami o wampirach. Moja kochana siostra Barbara przysyła mi książki bez przerwy. Dzięki jej za to. Dobre książki czytam czasem parę razy. / Harry Potter...kto napisał, że to dla dzieci?!/


AG: Czy tworzy Pan kolejną powieść? Jeżeli tak, o czym ona będzie?
JŚ: Mam plan i początek powieści dla młodzieży. Za dwa lata będę na emeryturze /Hurrrra!/... może wtedy dokończę, bo w pracy, cholera, jesteśmy teraz wyjątkowo zajęci, a jak Smoleń mówił..."żyć trzeba".

 AG: Jakimi słowami zachęciłby Pan czytelnika do sięgnięcia po „Zebrę w barze…”?
JŚ: Jeżeli ktoś chce przeczytać książkę, którą się czyta lekko, jest zabawna i która pokazuje Stany Zjednoczone oczami kogoś, kto żyje tu od lat trzydziestu...to jest "Zebra w barze...".
Dziękuję za wywiad, Pani Aniu.



AG: Dziękuję za ciekawą rozmowę. 

piątek, 26 czerwca 2015

"Życie z drugiej ręki" zapowiedź.

Premiera: 07.09.2015

Do tej pory Anita nie zastanawiała się, czy jest naprawdę szczęśliwa. Żyje z dnia na dzień, wychowując dwie córki i borykając się z coraz bardziej odległym jej mężem. Ma jednak dosyć rutyny i monotonii. Marzy o znalezieniu pracy i uwolnieniu się od toksycznej przeszłości. I właśnie wtedy poznaje Joannę, która wpada na pomysł wspólnego biznesu.
Czy życie Anity jest aż tak beznadziejne, jak jej się wydaje? Jak długą drogę musi przejść i jak wiele rodzinnych tajemnic poznać, by wreszcie zrozumieć, co tak naprawdę ma w jej życiu największe znaczenie? 
Życie z drugiej ręki to poruszający debiut przedstawiający rodzinną historię rozgrywającą się w scenerii prowincjonalnego miasteczka, opowieść o kobiecie zagubionej, która usilnie szuka swego miejsca w życiu.
ISBN: 978-83-64312-59-5
format 135 na 210 mm
objętość: 192 strony
oprawa miękka ze skrzydełkami
cena detaliczna 24,90 zł


Rekomendacja na Szeptach dzieciństwa.

Dzisiaj dotarły do mnie te właśnie książki. 



Przede wszystkim jestem szalenie dumna z tego, że moja rekomendacja znalazła się tuż obok rekomendacji Katarzyna Konstancja Targosz i Magdalena Kordel. Polecam "Szepty dzieciństwa" naprawdę serdecznie, nie tylko na okładce, która jest naprawdę przepiękna. Dopracowana w każdym szczególe, jakościowo rewelacyjna. Mam porównanie z poprzednimi książkami Szarej Godziny i uważam, że rozwijają się w każdym możliwym względzie. Anna Sakowicz, jeszcze raz gratuluję. 
Poza tym dostałam książkę Agnieszka Walczak-Chojecka, zobaczymy, czy to coś dla mnie... I jeszcze jedną o tak romantycznym tytule, że nie mogłam się jej oprzeć Emotikon wink 
Weekend zapowiada się zatem ciekawie :)

czwartek, 25 czerwca 2015

Rosół z kury domowej. Natasza Socha. Premiera: 29.07.2015




Natasza Socha to autorka zabawnych, ale i niezwykle celnych, inteligentnych powieści. Moją sympatię zdobyła za sprawą "Macochy", z wielką niecierpliwością czekałam też na "Maminsynka", ale dopiero w książce "Rosół z kury domowej" pokazała, jak doskonałym kunsztem i talentem włada. Język polski nie ma przed nią tajemnic i jest jedną z lepszych obserwatorek życia wśród pisarek. Życia codziennego, bez przejaskrawienia, bez upiększania, bez zawoalowanego słownictwa. Prosto z mostu wygłasza prawdę o nas samych, o tym, jak bardzo jesteśmy stłamszone, zaniedbane, smutne... Czy naprawdę tak beznadziejnie i szaro musi wyglądać nasza codzienność? Kto może nam uświadomić i wytknąć nasze błędy lepiej od czterech bohaterek nietuzinkowej opowieści Nataszy Sochy? Osób takich jak my...


Żyjemy sobie w błogiej nieświadomości i pozornym szczęściu, spokojnie i bez fajerwerków, a jednak wydaje nam się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W sumie nie mamy czasu na zastanowienie się, czy tego oczekiwałyśmy od życia, czy to spełnienie naszych marzeń? Gotujemy, prasujemy, jesteśmy coraz lepsze w wykonywaniu domowych obowiązków. Coraz częściej rządzimy i mamy cokolwiek do powiedzenia już tylko w kuchni, w ręku trzymając łyżkę, przygotowując posiłek dla ukochanego męża. Nieświadome tego, co właśnie robi nasz małżonek szorujemy z niebywałą dbałością i perfekcją posadzki, operujemy mopem doskonale!

Czerwona lampka w naszych głowach zapala się coraz rzadziej, bo brak czasu na chwilę refleksji nad własnym życiem jest najlepszą dla nas wymówką. Jesteśmy zmęczone, żyjemy z dnia na dzień, zaczynamy wierzyć w to, że nadajemy się tylko "do garów".

Natasza Socha wyjaśnia nam krok po kroku, czym jest kura domowa i jak można przyrządzić z niej najwspanialszy rosół na świecie. Bawi się, wciągając i nas w tę zabawę, pozwala na zrzucenie ubrań i wszelkich kompleksów. Nie wstydzimy się już siebie, wreszcie dostrzegamy, jak wiele jesteśmy warte. To książka, która może zmienić nasze myślenie. Może nauczyć nas kochać siebie. Akceptować z wadami i zaletami, wszelkimi niedoskonałościami. Jest dowcipnie i ciekawie. Po prostu rewelacyjnie zaczynamy się czuć dzięki jej powieści. Cieszymy się życiem, swoją kobiecością, czerpiemy radość ze wszystkiego, oddajemy się chwilom zapomnienia i namiętności, o jakiej nigdy wcześniej nie mogłyśmy nawet marzyć.

Ale zanim dotrzemy do tego miejsca, czeka nas bolesne zderzenie z brutalną rzeczywistością. Wiktoria cierpi na okropną migrenę. Właśnie uciekła do Niemiec, choć wcześniej za nic w świecie nie pomyślałaby o tym, by zamieszkać w kraju, który tak destrukcyjnie wpłynął na historię Polski. I nie tylko na jej historię. Autorka przy okazji bardzo trafnie i interesująco opowiada o poglądach Polaków i Niemców, o tym, jak jedni myślą o drugich i zastanawia się, skąd wynika tak schematyczne i sztampowe podejście obu narodów. Czy uda jej się obalić mity? Pokazać, że nie ma sensu ocenianie kogokolwiek przez pryzmat jego wykształcenia, miejsca zamieszkania, kraju, z jakiego pochodzi?
Mało tego, nasza bohaterka nie zna języka niemieckiego. Nie na tyle, by posługiwać się nim i zrozumieć, czego chce od niej listonosz, który właśnie zawitał do domostwa, w którym osiadła. A ten przemiły pan chce po prostu dostarczyć jej przesyłkę.

"Cztery wielkie kartony. Szare i bardzo zwyczajne, a jednak zawierające dorobek jej małżeńskiego pożycia. To trochę przykre, iż po dwunastu latach zapełniła tylko cztery pudła. Podzieliła je tematycznie. (...)
Wszystko to jeszcze do niedawna mieszkało w wielkiej, białej kuchni w wielkim, białym domu, gdzieś daleko w Polsce. Wiktoria początkowo nie chciała ich zabierać, potem jednak pomyślała, że w końcu stanowiły część jej dotychczasowego życia. Życia kucharki. No i najwyraźniej Tymon uznał, że nie będzie potrzebował tylu kuchennych gadżetów, bowiem jego nowa wybranka była esencją wszelkiego rodzaju inteligencji i dotowanie do niej nie pasowało. A do Wiktorii-jak najbardziej."


W powieści tej poznamy cztery panie. Każda z nich jest inna, ma swoje własne problemy i demony, z którymi musi się uporać. To historia o pięknej przyjaźni, o sile kobiet, o tym, że w każdym wieku można być szczęśliwym. Polecam zdecydowanie! To najlepsza z książek Nataszy Sochy, bezsprzecznie!!!


Premiera: 29.07.2015




Katedrale Joanna Kubica




Joanna Kubica urodziła się w 1987 roku w Lidzbarku Warmińskim, ale od blisko dwudziestu lat mieszka we Wrocławiu i to właśnie tutaj umiejscowiła akcję swojej debiutanckiej powieści. Uwielbia spacery po klimatycznym i inspirującym Ostrowie Tumskim, jak też wrocławskim rynku. Pisze w każdej wolnej chwili, ponieważ bez tego nie wyobraża sobie życia. Pasjonują ją również podróże, gdyż nigdy nie wiadomo, w jakim miejscu będą przebywać bohaterowie jej kolejnych historii.

"Katedrale" to debiut doprawdy interesujący. Z ogromną radością spacerowałam wraz z Natalią i bliźniaczo do niej podobną Karoliną po wrocławskich uliczkach w dwóch równoległych światach. Pomysł autorki okazał się ciekawy, a umiejscowienie akcji w okolicach znanych jej doskonale, naszych polskich, bliskich nam stronach, rewelacyjny. Nareszcie fantastyka została przedstawiona po polsku, niezwykłe przygody bohaterów działy się tu, na miejscu, a nie w odległych i obcych nam stronach.

Wyobraźcie sobie, że istnieje drugi, taki sam jak Wasz świat. Ulicami, które codziennie przemierzacie spaceruje pozornie identyczna jak Wy postać. Również wybiera się na zakupy, do szkoły czy do pracy. I wygląda tak podobnie do Was... na pierwszy rzut oka przynajmniej. W gruncie rzeczy jest to odrębna osoba, posiadająca własne poglądy, jej życie jest zupełnie inne niż Wasze. Zainteresowałam Was? Mam nadzieję, że tak.

To powieść przygodowa skierowana do młodzieży, ale bawiłam się z nią doskonale. Czułam na sobie oddech wroga, próbowałam rozwikłać zagadkę wraz z bohaterami tej jakże pasjonującej lektury, kibicowałam im i chciałam pomóc.

Czasami musimy przebyć daleką drogę, by zrozumieć samych siebie, by dostrzec to, co mamy na wyciągnięcie ręki, czego nie doceniamy.Tylu nowych rzeczy możemy dowiedzieć się o sobie, gdy w oczy zagląda nam niebezpieczeństwo, kiedy nie jesteśmy pewni, że uda nam się wrócić do świata, który znamy. Nie możemy mieć pewności, że świat ten przetrwa, że nie zostanie unicestwiony, odczuwamy lęk przed tym, co może się wydarzyć.

Kto wygra w tej bezwzględnej walce o władzę, a kto zostanie pokonany? Czy miłość i przyjaźń będą w stanie pokonać nienawiść? Rzeczywistość tak skrajnie różna, a jednak podobna... bo wszędzie jest dobro i zło, bo gdziekolwiek byśmy nie byli spotkamy pozytywnych i negatywnych bohaterów, którzy na śmierć i życie będą ze sobą walczyć.

Fascynująca lektura. Całość czyta się lekko, styl debiutantki bez zarzutu. Dbałość o szczegóły, świetnie skonstruowane postaci, które szybko i bez problemu odnajdują się w świecie alternatywnym, wszystko to pozwala nam w sposób nietuzinkowy i ciekawy spędzić czas. Polecam zdecydowanie. Szczególnie młodym ludziom, którzy właśnie zaczynają wakacje. Jeżeli chcą przeżyć niesamowite przygody, świetnie się bawić, to historia idealna dla nich.





Miasta widma w Toskanii. Aleksandra Seghi.

Pierwszą książkę lipcową wydaną pod moim patronatem medialnym chciałam Wam przedstawić.Na razie tylko okładka: 



środa, 24 czerwca 2015

Moja książka. Okładka i data premiery.

Wszystkim, którzy we mnie wierzyli dziękuję.
Również tym, którzy nie życzą mi najlepiej, bo to za Waszą sprawą zmotywowałam się do działania.


Moja powieść pojawi się na rynku wydawniczym 7 września.
Wysłałam ją w marcu tego roku do kilku wydawnictw, ale jako pierwsza, z tego co pamiętam w ciągu godziny, odezwała się do mnie Szara Godzina. Napisano, że streszczenie jest ciekawe i obiecujące. I tak to wszystko się zaczęło...
Obecnie próbuję znaleźć wydawcę dla książeczki dla dzieci. Mam nadzieję, że również to marzenie uda mi się spełnić.

A o czym jest "Życie z drugiej ręki"? O życiu właśnie, prawdziwym, nie tym wyidealizowanym, bajecznie kolorowym i wspaniałym. O trudach codzienności, wątpliwościach, dylematach, rozterkach, nie tylko finansowych, ale także miłosnych. Mam nadzieję, że moja książka przypadnie Wam do gustu.

wtorek, 23 czerwca 2015

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Fragment piąty, ostatni.

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.
Zasady konkursu:
1. Przez cały dzień będę udostępniać fragmenty powyższej książki. Warto ciekawie komentować, zarówno na FP jak i na moim blogu, by pod koniec dnia otrzymać wiadomość o tym, że egzemplarz powieści trafi w Wasze ręce.
2. Proszę o udostępnianie fragmentów, zachęcanie znajomych do polubienia Pisaninka i FP książki na FB.
3. Konkurs przeznaczony jest dla czytelników mojego bloga.
Fragment piąty, ostatni.
"-Wiedziałaś, że z nią będzie?-spytał w końcu Robert.
Wzruszyła ramionami.
-Domyślałam się. W sumie ładnie z jej strony, że wzięła ten hotel. Dziwne, że on z nią tam nie zamieszka.
-Pewnie chce być blisko małego-odparł cicho Robert.
-Pewnie tak.
Wiele można było powiedzieć o ich pogmatwanym związku, ale jedno pozostawało pewne: syna Ivo kochał ponad wszystko i, mimo dzielącej ich odległości, był dobrym ojcem. Nie "starał się być", ale po prostu nim był. I to też miało dla Gabi niezwykłą wartość. Może dlatego ciągle mieszkała na południu Chorwacji-aby Ivo miał bliżej do małego. A może dlatego, żeby ona była zawsze na miejscu. Gdy przyjeżdżał. Przecież zawsze mówił: "Dziękuję, że na mnie czekałaś."   

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Fragment czwarty.

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.
Zasady konkursu:
1. Przez cały dzień będę udostępniać fragmenty powyższej książki. Warto ciekawie komentować, zarówno na FP jak i na moim blogu, by pod koniec dnia otrzymać wiadomość o tym, że egzemplarz powieści trafi w Wasze ręce.
2. Proszę o udostępnianie fragmentów, zachęcanie znajomych do polubienia Pisaninka i FP książki na FB.
3. Konkurs przeznaczony jest dla czytelników mojego bloga.
Fragment czwarty.
"-Dostał zaproszenie wraz z osoba towarzyszącą-Zuza rozłożyła ręce.
-Ale nie potwierdził, że z kimś będzie?
-Ani nie zaprzeczył.
-Oj, przestańcie.-Zirytowała się Gabi.-Ma dziewczynę, przywiózł ją do swojego rodzinnego domu. Nieistotne, czy jutro z nią będzie czy nie. Po prostu... on już mnie nie chce. Było minęło. Spotkaliśmy się chyba tylko po to, aby pojawił się Dario. I to jest magia, to jest cudowne. Ile par się rozstaje? I jakoś funkcjonują. A z nami... nigdy nie było normalnie, a teraz to już przeszłość. Muszę żyć swoim życiem, a on swoim. I musimy zrobić to tak, aby Dario nie cierpiał. To jest najważniejsze. A to, co czuję...-Machnęła ręką.-To się nie liczy.
Bliźniaczki wymieniły spojrzenia.
-Gabi, dlaczego właściwie się pokłóciliście?-spytała ostrożnie Zosia.
Najmłodsza Skotnicka roześmiała się nieco histerycznie.
-Pokłóciliśmy się? Nieee. On po prostu... nie chciał słuchać. A ja nie umiałam ubrać prawdy w słowa. Tylko to."


Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Fragment trzeci.

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. 
Zasady konkursu:
1. Przez cały dzień będę udostępniać fragmenty powyższej książki. Warto ciekawie komentować, zarówno na FP jak i na moim blogu, by pod koniec dnia otrzymać wiadomość o tym, że egzemplarz powieści trafi w Wasze ręce. 
2. Proszę o udostępnianie fragmentów, zachęcanie znajomych do polubienia Pisaninkai FP książki na FB.
3. Konkurs przeznaczony jest dla czytelników mojego bloga.
Fragment trzeci:

"Od roku mieszkała w Mediolanie-najpierw trochę sprzątała, a potem koleżanka załatwiła jej pracę u jednego bogacza. Masowała jego rozkapryszoną żonę, a czasami mniej rozkapryszoną kochankę. Teraz jednak zajmowała się już tylko tym, co lubiła robić i co wynikało z jej wyuczonego zawodu. Żyła praktycznie z poleceń i miała grupkę stałych klientów. Wynajmowała mieszkanie z dwiema Polkami i całkiem nieźle funkcjonowała. Często dzwoniła do domu, bo starsza siostra Zuzka zainstalowała u rodziców program Skype i dzięki temu mogli utrzymywać ze sobą kontakt praktycznie bez kosztów. Gabi prowadziła proste, ale też czasami szalone życie. Dwa razy w miesiącu chodziła do klubu, żeby "się wyskakać", jak to nazywała. Uwielbiała tańczyć, bawić się, a poza tym od zawsze nawiedzały ją szalone pomysły i uważała, że jeśli teraz ich nie zrealizuje, to kiedy? Była najmłodszą z sióstr Skotnickich i chyba najbardziej niecierpliwą. Łaknęła życia jak wykwintnego delikatesu. I teraz, w wieku dwudziestu czterech lat, miała jeden cel: dobrze się bawić.
-Gabi, zobacz jakie ciacho!-wykrzyczała jej do ucha Patrycja i wskazała gestem jakiegoś faceta.
Hm. Nie "jakiegoś". Najprzystojniejszego faceta, jakiego Gabi kiedykolwiek widziała. Na pewno był południowcem, ale jak na Włocha wydawał się zbyt wysoki. Ponad metr osiemdziesiąt, tak na oko. Miał dłuższe, kręcone włosy, tak czarne, że wyglądały prawie na granatowe. Czekoladowe oczy, lekki zarost, pełne usta w tamtej chwili rozciągnięte w przyjaznym uśmiechu.
-No... ciacho.
Gabrysia zdecydowała się na niego w jednej chwili. Też się uśmiechnęła i wskazała wzrokiem bar. Nieznajomy pokiwał głową i razem zaczęli się przepychać do wyjścia z parkietu pełnego kłębiących się i skaczących ludzi.
-Hello.-Głos miał niski i lekko zachrypnięty.
-Hello, I'm Gabi.-Podała mu rękę.
-You're not from here?*-Raczej stwierdził niż zapytał.

*Nie jesteś stąd (ang.)"




Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Fragment drugi.

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.
Zasady konkursu:
1. Przez cały dzień będę udostępniać fragmenty powyższej książki. Warto ciekawie komentować, zarówno na FP jak i na moim blogu, by pod koniec dnia otrzymać wiadomość o tym, że egzemplarz powieści trafi w Wasze ręce.
2. Proszę o udostępnianie fragmentów, zachęcanie znajomych do polubienia Pisaninka i FP książki na FB.
3. Konkurs przeznaczony jest dla czytelników mojego bloga.
Fragment drugi:
"Wzięła Dario za rękę i zeszła po schodach. Uśmiechnęła się. On był poważny. Za poważny. I dopiero wtedy dostrzegła jeszcze jedną osobę siedzącą na miejscu pasażera. Śliczna ciemnowłosa kobieta o południowej urodzie wysiadała na chodnik. Patrzyła z lekkim uśmiechem na Dario, z rezerwą spojrzała na Gabrysię.
-Pozdrav sin.-Marija uściskała syna.Dario skoczył ojcu na ręce, mężczyzna uniósł dziecko wysoko, wpatrując się w nie z radością.
-Ale urosłeś! Koliko su velike!*
-Witaj.-Gabrysia wpatrywała się w Ivo, który także popatrzył na nią poważnie. Jego brązowe oczy wwiercały się w nią, jakby chciał dostrzec to, co siedzi w jej głowie, a może w jej sercu.
-Witaj, Gabi.
-Kim jest twoja towarzyszka?
Ivo wyciągnął rękę i ciemnowłosa podeszła bliżej.
-To Constanza. Moja... dziewczyna.
*Jaki jesteś duży! (chorw.)"


Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Fragment pierwszy.

Książka dnia. "Szukaj mnie wśród lawendy. Gabriela" Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.
Zasady konkursu:
1. Przez cały dzień będę udostępniać fragmenty powyższej książki. Warto ciekawie komentować, zarówno na FP jak i na moim blogu, by pod koniec dnia otrzymać wiadomość o tym, że egzemplarz powieści trafi w Wasze ręce.
2. Proszę o udostępnianie fragmentów, zachęcanie znajomych do polubienia Pisaninka i FP książki na FB.
3. Konkurs przeznaczony jest dla czytelników mojego bloga.
Fragment pierwszy:
"Gabrysia czekała. Wiedziała, że już zjechał z autostrady, więc za jakieś pół godziny dotrze do Trpanj. Pamiętała, że Robert zaprosił go na swój wieczór kawalerski. Dzień wcześniej rozmawiała z Ivo przez telefon.
-Cieszę się, że przyjeżdżasz-powiedziała, przełamując jakiś wewnętrzny opór.
-Cieszę się, że zobaczę Dario.
-No tak.-Nie kryła rozczarowania.
-Dobrze, że twoja siostra wychodzi za mąż. Ona je sretna.
-Tak, jest bardzo szczęśliwa.
-Czasami trzeba pomyśleć o sobie i o własnej przyszłości.
-Myślę o niej cały czas.
-Takoder sam... Ja też.
-To... cieszę się.
-Vidimo se, Gabi.
-Do zobaczenia, Ivo.
Coś uderzyło ją w jego głosie, jakaś rezygnacja, a jednocześnie determinacja. Gabrysia pragnęła go zobaczyć, tęskniła za nim. Teraz, gdy życie jej sióstr zaczynało wracać na właściwe tory po tych wszystkich meandrach i utrudnieniach, kaprysach losu wręcz, pomyślała, że ona, jako najmłodsza... może też ma szansę na to, aby naprawić błędy przeszłości, wszystko wyjaśnić, wyznać prawdę i zacząć od nowa. Bo przecież kochała go bardzo. Bym ojcem jej syna. Też pragnęła stabilizacji i to u boku mężczyzny, którego nigdy nie przestała kochać. Popełniła wiele błędów, była młoda, zawsze trochę szalona, ale on tez nie dał jej szansy na wytłumaczenie. Jak typowy południowiec uniósł się honorem i nie chciał rozmawiać. Liczył się tylko on, jego zraniona duma i prawda, która była kłamstwem. Może teraz... nadejdzie ich czas?"


poniedziałek, 22 czerwca 2015

KONKURS. Do wygrania trzytomowa seria chorwacka Szukaj mnie wśród lawendy Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.

Dzisiaj premiera trzeciej, ostatniej już części trylogii z lawendą w tle. W związku z tym przypominam, że tu: http://asymaka.blogspot.com/2015/05/szukaj-mnie-wsrod-lawendy-tom-iii.html
możecie znaleźć recenzję opowieści o Gabrysi, najmłodszej z sióstr Skotnickich.
Jutro w cyklu Książka dnia będzie do wygrania ostatni tom, a jeszcze dzisiaj zapraszam do zabawy.







KONKURS:
1. Zabawa zaczyna się dzisiaj, 22 czerwca i potrwa do 6 lipca do godziny 23:30.
2. Jeżeli chcecie wziąć udział, należy na mój adres e-mail przesłać w powyższym terminie opowiadanie z lawendą w tle lub wiersz związany tematycznie z lawendą. Mój adres to: asymaka@o2.pl. W temacie wiadomości należy wpisać: konkurs z lawendą w tle. Z jednego adresu e-mail można przesłać jedno opowiadanie lub jeden wiersz.
3. Nagrodę, w postaci trzech tomów "Szukaj mnie wśród lawendy" ufundowało wydawnictwo Novae Res i autorka książek.
4. Organizatorem konkursu jestem ja. Ogłoszenie wyników nastąpi w ciągu siedmiu dni roboczych od momentu zakończenia konkursu.
5. Za wszelkie polubienia, udostępnianie konkursu, informowanie znajomych o nim z góry dziękuję.
6. Opowiadanie lub wiersz, którego autor wygra zostanie opublikowane na moim blogu. Długość opowiadania nie powinna przekroczyć 10.000 znaków ze spacjami.

Szepty dzieciństwa Anna Sakowicz premiera: 29.06.2015




Szepty dzieciństwa Anna Sakowicz recenzja



Zadebiutowała zbiorem opowiadań zatytułowanym „Żółta tabletka”, które nie szkodzą. Nawet jeśli czyta się je bez ustanku nie sposób ich przedawkować. Druga propozycja literacka autorki ukazała się na rynku wydawniczym pod koniec ubiegłego roku. Tym razem była to powieść o jakże celnym i niebanalnym tytule-„Złodziejka marzeń”. Obecnie Sakowicz chciałaby zaprezentować czytelnikom swoją najnowszą publikację, moim zdaniem rewelacyjnie napisaną, przemyślaną i dojrzałą historię kobiety zwyczajnej. Kobiety, która boryka się z normalnymi problemami, ma lepsze i gorsze dni, chwile zwątpienia, ale i radości. Pracuje, jak wiele z nas, w supermarkecie jako kasjerka. Ma dwoje dzieci, dalekiego od doskonałości, ale poczciwego męża, owdowiałego ojca, który nie stroni od alkoholu, niezbyt pozytywne wspomnienia z dzieciństwa związane z chłodną i mało empatyczną matką. Mimo wielu dramatycznych przeżyć i niełatwej przecież egzystencji, zdaje się być osobą silną i optymistycznie nastawioną do świata. Los nigdy jej nie rozpieszczał, w domu „nie przelewało się”, sen z powiek spędzała trudna sytuacja materialna, niepewna i nie dająca poczucia bezpieczeństwa.
Kiedy Basia spotkała dawną koleżankę ze szkolnej ławy, początkowo była zaskoczona i nieufna, jednak przyjęła jej pomoc, widząc, że Ulce dobrze się powodziło. Takie życie zaczynało podobać się coraz bardziej naszej naiwnej i prostej w gruncie rzeczy bohaterce. Tylko, czy to mogło trwać w nieskończoność?

Pisarka stworzyła historię wielowątkową, którą czyta się szybko i z wielkim zainteresowaniem, ponieważ akcja płynie wartko, a całość napisana jest niebywale żywym, autentycznym językiem. Zaintrygowani śledzimy losy bohaterów, które chwilami są zabawne, dają nadzieję na lepszą przyszłość, a momentami nastrajają nas pesymistycznie i zasmucają. Zastanawiamy się po wielokroć, dlaczego tak łatwo dajemy się wciągnąć w wir nieprzemyślanych decyzji, zbyt łatwych wyborów, nie oglądając się za siebie. Nie oczekując rachunku, który przyjdzie nam zapłacić za chwilę beztroski i nieodpowiedzialnego zachowania.
Autorka przedstawiła nam tutaj bardzo szeroko widziany problem ludzi borykających się z problemami finansowymi, jednocześnie pragnących żyć jak inni: posiadać auto, komputer, ładne stroje. W jaki sposób tacy ludzie mogą stać się właścicielami owych dóbr materialnych?
Baśka postanowiła podjąć dodatkową pracę, udzielać pożyczek dla „Prawiebanku”. Tutaj poznała mężczyznę, z którym dobrze się jej rozmawiało. Wyjechała na weekendowe szkolenie. Spędziła czas na wesołej zabawie, nie licząc się z konsekwencjami. Zapominając o swoim ówczesnym życiu. O tym, co zostawiła w domu. O pamiętnikach matki, które znalazła w pokoju rodziców, o słowach, które choć napisane dawno temu, bolą dziś tak samo mocno, jakby zostały powiedziane dziś.
Ojciec Basi, żyjący w cieniu żony, którą kochał nad życie nie umiał pogodzić się z jej stratą i wszelkie smutki zatapiał w alkoholu. Czy córce uda się wyciągnąć go ze szponów nałogu?
Czy Barbara wreszcie dostrzeże, co w jej życiu naprawdę jest ważne, a na co nie ma wpływu i czym niepotrzebnie się zamartwia? Czy odnajdzie w sobie akceptację, której tak uparcie poszukuje w innych?

Interesująca i niebanalna to lektura, wyróżniająca się na tle innych tematyką, zaskakującymi rozwiązaniami, niesztampowym przesłaniem. Pozwala nam na chwilę wyciszenia, refleksji, wzruszająca i świetnie skonstruowana. Bohaterowie prawdopodobni, tacy, z którymi łatwo możemy się utożsamić. Współczujemy im, kibicujemy, wylewamy łzy nad ich losem, który tak dobrze znamy, tak doskonale rozumiemy. W tej historii nie spotkamy wymuskanych i wyidealizowanych postaci, ubranych w pozory i kompletnie wyobcowanych. Tu podamy rękę  realistycznym bohaterom, którzy pracują jako budowlańcy, taksówkarze, kasjerzy, magazynierzy. Biorą pożyczki na wysoki procent i nie są zachwyceni życiem, jakie wiodą. Ich codzienność nie jest usłana różami. Każdego dnia zastanawiają się, czy uda im się przeżyć za marnych parę groszy do następnej wypłaty. Mają przyziemne marzenia. Chcieliby zabrać dzieci na lody i kupić im komputer, by nie wyśmiewano ich w szkole. Zamiast starych, znoszonych marynarek chcieliby pójść do sklepu i kupić sobie coś nowego,  modnego. Choć raz w życiu zjeść kolację w restauracji i wybrać się do kina lub do teatru. Nie jeździć autobusami, a własnym samochodem.

Niezwykle emocjonująca, refleksyjna, wyważona i przemyślana to lektura. Nie sposób przejść obok niej obojętnie, nie zachwycić się kunsztem pisarki, jej wnikliwością i inspirującymi przemyśleniami. Wykreowani przez nią bohaterowie mówią naturalnym językiem, pozbawionym sztuczności i udawania. Polecam zdecydowanie. To jedna z tych książek, o którym nie możemy szybko zapomnieć. Chylę czoła przed autorką. Wiedziałam już wcześniej, że warto postawić na Sakowicz. Cóż innego mi pozostaje? Czekać na kolejną powieść, może kontynuację „Złodziejki marzeń”? Stęskniłam się za Joanną, za tą  jakże ciepłą i dającą nadzieję historią o kobiecie po przejściach.

„Szepty dzieciństwa” to opowieść o każdym z nas. O normalnych, ludzkich problemach, o tym, że możemy zapanować nad chaosem, jaki rozpanoszył się w naszym życiu, choć nie będzie to łatwe i wymagać będzie nie lada wysiłku. Poradzimy sobie sami lub przyjmiemy pomoc od innych, od osób, po których nie spodziewalibyśmy się, że kiedykolwiek wyciągną do nas pomocną dłoń . Polecam, polecam i jeszcze raz polecam.

Anna Grzyb/ blog Pisaninka

Premiera: 29.06.2015 

sobota, 20 czerwca 2015

Gra Tactic Magical Tea Time Game Sofia the First Księżniczka Zosia

Dzisiejsze popołudnie spędziliśmy grając w "planszówki". Z uwagi na paskudną pogodę nie było szansy wyjść na spacer czy ogródek, dlatego postanowiliśmy zagrzać się przy ciepłej herbatce w gościnie u Księżniczki Zosi. Moja pięcioletnia Zuzanka uwielbia grzeczną i sympatyczną bajkową postać, dlatego ze względu na córkę postanowiłam zapoznać się z grą.



Jeżeli macie ochotę na herbatkę i przepyszne ciasteczko w naszym towarzystwie, zapraszamy.

Gra przeznaczona jest dla dzieci powyżej trzeciego roku życia. Uczestniczyć w niej mogą dwie osoby, trzy lub cztery. Poszczególne elementy gry wykonane są starannie i z dbałością o szczegóły. W skład wchodzą: czajniczek, cztery filiżanki, plansza, cztery nakrycia, trzy czarodziejskie talerze, 36 kart. Wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej smakołyków.


Mamy do dyspozycji trzy magiczne talerze pani domu w kolorach: niebieskim, zielonym i różowym. Planszę, talerze i czajniczek umieszczamy na stoliku w taki sposób, by każdy z graczy miał do nich łatwy dostęp i bez trudu mógł poszczególne elementy dosięgnąć. Wszyscy uczestnicy zabawy otrzymują filiżankę i nakrycie.


Smakołyki rozkładamy na planszy tak, aby obrazki określające ruchy graczy skierowane były w dół. 

Zabawę rozpoczyna osoba, do której urodzin jest najbliżej. Warto poćwiczyć wprawianie w ruch zawartości naszej filiżanki za pomocą czajniczka, bo wcale nie jest to takie proste jak początkowo mogłoby nam się wydawać. 




Bardzo podobało mi się to, że dzięki tej grze dziecko uczy się kultury i dobrego zachowania, nie tylko przy stole. 


Która z dziewczynek nie chciałaby zostać zaproszona na herbatkę do księżniczki Zosi? Moja Zuzia nie wahała się ani minuty! I jest doprawdy zachwycona tą grą. Ja również spędziłam miło czas, bawiąc się z moją najmłodszą córeczką. 



Zuzi mina chyba mówi sama za siebie. 





Grę polecamy, nawet dla chłopców się nadaje, bo i Kamil nie nudził się, grał z nami chętnie. 






Tak nam się spodobała ta zabawa, że przy okazji spędziliśmy jeszcze kilka chwil z "Małpim bingo", które kilka lat temu Kamil dostał na urodziny. 




A na koniec pograliśmy jeszcze w "Mumię". 





Jaki był nasz dzisiejszy wieczór? Mała łapka w górę mojej najmłodszej pociechy wystarczy za opinię, prawda? 


piątek, 19 czerwca 2015

Lipiec rekordowym miesiącem.

Chciałam Wam powiedzieć, że lipiec będzie rekordowym dla mnie miesiącem, jeżeli chodzi o patronaty medialne. Jeden patronat najprawdopodobniej stracę, ale nie jest to wina ani moja, ani wydawnictwa, ani tym bardziej autora, a raczej durnych przepisów, ale nie warto się tym, na co nie ma się wpływu, przejmować. Sierpień też zapowiada się pracowicie. 
W każdym razie chciałam podziękować wszystkim życzliwym duszyczkom, wydawnictwom i autorom w szczególności, bo to Wy obdarzacie mnie zaufaniem i walczycie o moje logo jak lwy i lwice Emotikon wink Ktoś niedawno powiedział mi, chcąc mnie obrazić, że jestem nadwrażliwa i zbyt emocjonalna, ale ja nie uważam tego mimo wszystko za wadę, bo lepiej być dobrym człowiekiem, mieć serce. Sądzę, że brak empatii i chłód emocjonalny jest dużo gorszą cechą. Dzięki temu jaka jestem, mam wokół tyle życzliwych osób. Rozgadałam się, a to wszystko przez szalenie emocjonującą powieść, jaką miałam okazję dzisiaj czytać.

Właśnie przed chwilą otrzymałam kolejny lipcowy patronat. 
Gdybym w takim tempie otrzymywała propozycje pracy, byłabym szczęśliwa. 

Stary Noe Zuzanna Orlińska




Zuzanna Orlińska to autorka między innymi "Matki Polka" i "Cierpień sięciolatka". Jest absolwentką Wydziału Grafiki warszawskiej ASP. Zajmuje się nie tylko pisaniem, ale też ilustrowaniem książek, podręczników i czasopism. Otrzymała wiele wyróżnień i nagród literackich. Jest mamą dwóch chłopców: Szymona i Julka. Poza rysowaniem i pisaniem, chętnie czyta.

"Stary Noe" ukazał się na rynku wydawniczym w maju nakładem wydawnictwa Literatura. Miałam przyjemność patronować tej książeczce medialnie.




Była też do wygrania u mnie na blogu i na FP bloga. 
To opowieść, którą zna każdy z nas, ale uważam, że autorka na tyle ciekawie i w sposób idealny dla młodego czytelnika przedstawiła nam tę historię, iż warto zapoznać się z nią po raz wtóry. Jej współczesna interpretacja, niebanalne ilustracje i fakt, iż w kinach pojawił się zabawny film animowany powiązany z nią tematycznie, może stanowić o tym, że dzieci chętnie sięgną po ową publikację. 

Noe w chwili potopu miał już sześćset lat, kierował się mądrością i chęcią ocalenia każdego gatunku. Gdy Pan Bóg nakazał mu wybudować statek, nie wahał się ani minuty, nie zwątpił w słuszność Jego decyzji. Wiedział, że to jedyny sposób, by ludzie i zwierzęta mogły przetrwać, a zła należało się pozbyć za wszelką cenę. Na arkę mogły dostać się stworzenia wszelakie: i te chodzące, i pełzające, i biegające, i latające. Jakimi jednak kierował się Noe kryteriami? Na jakiej podstawie jednych skreślał z listy, a innych na nią wpisywał? Trudne to pytania i pozostaną dla nas zagadką... 

Dopiero na samym końcu na statku pojawił się sam Noe, jego żona, trzech jego synów i ich małżonki. 

Wówczas to zaczął padać deszcz. Najpierw była to mżawka, później siarczysta ulewa, która trwała i trwała bez jakiejkolwiek przerwy. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to doprawdy dziwne i zaskakujące. Wcześniejsze niedowierzanie zamieniło się w pewność, że to najprawdziwszy potop. Pan Bóg i Noe mieli rację. Po trzydziestu dniach deszcz nie padał już tak intensywnie. 



Niestety poza wodą niczego nie można było dostrzec ze statku Noego. A jednak budowniczy Arki zauważył stromy dach wysokiej wieży w oddali i wczepionego w dachówki przeraźliwie chudego chłopczyka. Co wydarzyło się później? Myślę, że warto przekonać się o tym samemu. 


To piękna, poruszająca opowieść biblijna, dzięki której autorka przybliżyła w sposób przystępny i zrozumiały dla dziecka często niełatwe w odbiorze historie. Ileż to razy my, rodzice, staramy się wytłumaczyć naszym pociechom zawiłości świata, szukamy odpowiedzi na zadawane przez nie trudne i skomplikowane często pytania. Serce czy rozum? Sami często nie wiemy, czym powinniśmy się w naszym życiu kierować. Przesłanie tej jakże pouczającej i mądrze napisanej książeczki staje się jasne z każdą kolejną stroną coraz bardziej. Zaczynamy zastanawiać się nad sensem istnienia, nad tym, co znaczy być ludzkim, wrażliwym, pełnym empatii i czy to może przynosić jakiekolwiek korzyści? Może faktycznie warto widzieć tylko i wyłącznie czubek własnego nosa, nie rozglądać się wokół i nie pomagać, postępować egoistycznie i samolubnie? 

"Stary Noe" daje nadzieję, podnosi nas na duchu. To opowieść skierowana do dzieci, ale i my, dorośli, wiele moglibyśmy się z niej nauczyć. Polecam z całego serca i powtarzam po raz kolejny, że jestem dumna, iż moje logo znalazło się na okładce tej wartościowej i szalenie zaskakującej publikacji.