To zabawnie napisana książeczka skierowana do czytelnika w wieku od 8 do 10 lat, ale uważam, że równie dobrze mogę ją przeczytać mojemu sześciolatkowi, jak sięgnąć po nią może moja starsza córka.
Alicja Betka ma, podobnie jak moja Gosia, dwanaście lat i wybiera się właśnie do nowej szkoły. Nie jest tym faktem zachwycona, można wręcz powiedzieć, że jest przerażona i za nic w świecie nie chce być "nową". Nie zdziwiło mnie to jednak, ponieważ na samą myśl, że miałabym teraz 12 lat i musiałabym stanąć na środku sali i się przedstawić, przed całą klasą zaciekawionych osób, robi mi się słabo i współczuję naszej bohaterce, jak też łączę się z nią w bólu. Oni przecież tam doskonale się znają, wiedzą o sobie sporo, o zwyczajach nauczycieli również, a ona... ona ma do samego końca nadzieję, że stanie się coś niezwykłego, dzięki czemu ominie ją ta wątpliwa przyjemność.
Dlaczego Ala ma przeżywać te katorgi? Co takiego się stało, że musiała opuścić dobrze jej znane domostwo i przenieść się do samego centrum stolicy? Jej mama otrzymała w spadku po 101-letniej krewnej mieszkanie przy ulicy Koszykowej 33 w Warszawie. "Zdolną, lecz ubogą krawcową z dwojgiem dzieci na samotnej głowie, wiecznie zalegającą z czynszem za wynajem pokoju z kuchnią i łazienką w obskurnej kamienicy, zapożyczającą się u znajomych na artykuły pierwszej potrzeby (...) przeszył dreszcz".* Postanowiła, po uprzednim udaniu się do sąsiadki wróżącej z fusów po herbacie, że czas najwyższy na zmiany! Dzieci o zdanie nie pytała, wszelkie rozmowy na ten temat ucięła, mówiąc, że to dla ich trójki wielka szansa. Ogłoszenie o pracę, znalezione w gazecie w tym samym mniej więcej czasie okazało się niezwykłym zbiegiem okoliczności, choć dla Ali raczej paskudnym pechem. I tak cała rodzinka wyprowadziła się z miasteczka, w którym zostały dwie wierne przyjaciółki naszej dwunastolatki: Kunia i Firleta.
Ala Betka to dziewczynka, która opowiada nam o swoich losach, trudnych początkach w nowym miejscu, samotności i braku akceptacji ze strony rówieśników, ale cała ta historia jest napisana z wielkim poczuciem humoru, nie ma tu miejsca na smutki i nudę. Kim jest tytułowy Demon miasta? Czy pomoże naszej bohaterce poradzić sobie z otaczającą ją rzeczywistością, czy dzięki niemu jej nowy świat nabierze kolorów?
Autorka pokazała nam, z jakimi problemami borykają się dzieci w tym wieku, poruszyła aktualne tematy, wskazała nietypowe sposoby na to, jak poradzić sobie z tym czy innym kłopotem. Na pewno dobrze by było, gdyby dzieci nieśmiałe i zastraszane przez rówieśników sięgnęły po ten tytuł, bowiem Ala nie pozwala sobie w kaszę dmuchać. Nie stoi jak słup soli, gdy jest obrażana, ale odbija piłeczkę. Jest to co prawda sposób mocno kontrowersyjny, ale na pewne jędzowate osoby nic innego nie działa.
Książkę polecam, bo warta jest uwagi i poświęcenia jej chwili czasu. Nie będzie to może historia osadzona do końca w realiach, ale za to za sprawą naszej wybujałej często wyobraźni można się bawić dużo lepiej i nic nie jest w stanie nas ograniczyć!
A tak mi się przypomniał fragment piosenki z mojego dzieciństwa:
"Bo fantazja, bo fantazja, bo fantazja jest od tego,
aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego!"(1)
* cytat pochodzi z książki
(1) cytat pochodzi z piosenki Fasolek "Moja fantazja".
Ala Betka i Demon miasta Ida Pierelotkin, Wydawnictwo Akapit Press, 2013
Ostatnio mało kupuje książeczek dla dzieci, ale powyższa wydaje się ciekawa, więc może się skuszę;
OdpowiedzUsuń