piątek, 17 kwietnia 2015

Najpiękniejsza na niebie Małgorzata Warda





Nazwisko Małgorzaty Wardy poznałam przy okazji recenzowania "Dziewczynki, która widziała zbyt wiele". Dla mnie powieść ta stała się najlepszą, jaką czytałam w 2012 roku. Po niej z wielką przyjemnością sięgnęłam po "Jak oddech" i "Miasto z lodu", ale dopiero "Najpiękniejsza na niebie" wywołała we mnie tak silne emocje, jak pierwsza książka Wardy, z którą miałam do czynienia. Jestem nią doprawdy oczarowana i pod jej wielkim urokiem.

Skończyłam ją czytać dzisiaj rano. Już po pierwszych zdaniach wiedziałam, że nie oderwę się od niej łatwo. I faktycznie nie mogłam przerwać czytania. Byłam poruszona, zaintrygowana i zwyczajnie, po ludzku ciekawa, jak zakończy się ta historia, bo jeżeli mowa o Wardzie, nigdy nie można być pewnym, jaki finisz będzie miała w zanadrzu. Lekturę skończyłam zapłakana, wstrząśnięta, emocje we mnie buzowały. To wyjątkowa powieść, naprawdę.


"Najpiękniejsza na niebie" to historia kobiety, matki, żony, córki i siostry. Choruje na bardzo groźną anemię aplastyczną, której nazwa wcześniej nie mówiła mi absolutnie nic. Od wielu lat bohaterka-Sylwia-poszukuje siostry, ma mgliste wspomnienia z dzieciństwa, ale za to niezwykłe przeczucie, że nie była sama, że miała bliźniaczkę. Co takiego wydarzyło się w przeszłości, że nie mieszkała ani z nią, ani z biologiczną matką?

Sylwia ze swoją córeczką Mają przyjeżdża do domu dziennikarki, która specjalizowała się niegdyś w odnajdywaniu osób. Zakłóca jej spokój, nie zważając na to, że Pola od dawna już nie zajmuje się tego typu sprawami, ponieważ sama jest zagubiona i potrzebuje pomocy. Zamknęła się przed światem i innymi ludźmi, nie mogąc poradzić sobie z traumatycznymi obrazami ze swojej przeszłości. Z dramatycznymi wspomnieniami. Czy kobiety będą mogły wzajemnie sobie pomóc? Czy każda z nich dzięki temu niezwykłemu spotkaniu coś zyska, coś zrozumie?

Pola początkowo jest nieufna i nieprzyjaźnie nastawiona do nowej znajomej. Gdyby nie ta choroba i to, że pojawiła się na progu jej domu z dzieckiem, pewnie nie zaprosiłaby jej nawet do środka. Nie były jej potrzebne problemy innych, miała dosyć własnych. A jednak zdecydowała się jej pomóc. I to była najlepsza decyzja w jej życiu.

Czy kobietom uda się pokonać wszystkie przeszkody, jakie pojawią się na ich drodze? Pilne strzeżone informacje, walka z czasem, bo przecież choroba nie daje o sobie zapomnieć... Sylwia trafia do szpitala...

Autorka za sprawą swojej najnowszej powieści próbowała przekonać nas, że matka jest niezwykle ważną osobą w życiu każdego człowieka. Choćby najgorsza, najbardziej wyrodna, zawsze będziemy pragnęli jej akceptacji i miłości. Jeżeli zabraknie nam tego, będziemy zagubieni i niekompletni, rozbici. Będziemy odczuwać pustkę, tęsknić za czymś, gonić, poszukiwać. Tylko czy zawsze trzeba poznać prawdę? Może w niektórych przypadkach lepiej odpuścić, spróbować zapomnieć. Nie drążyć.

Małgorzata Warda stworzyła wyjątkowy obraz macierzyństwa. Pokazała różne jego oblicza, od tych pozytywnych, pełnych niezwykłej więzi, prawdziwej miłości, po zagubienie, odrzucenie. Starała się przedstawić nam wszystkie jego aspekty, motywy działania, tok rozumowania każdej z postaci występujących w tej historii. Nie oceniała, nie krytykowała, jak wnikliwy, baczny obserwator relacjonowała nam całość zdarzeń, opowiadała o wszystkim tym, co działo się w życiu jej nietuzinkowych bohaterów. Jak zwykle, do stworzenia swojej publikacji przygotowała się doskonale, zarówno merytorycznie, jak i emocjonalnie, rzetelnie.

Książka chwyta za serce, daje do myślenia, porusza do głębi. Strasznie nam żal tej zagubionej i chorej kobiety, chcielibyśmy jej jakoś pomóc, ale to mogłaby uczynić tylko jej własna matka. Matka, mama, mamusia, za którą nigdy nie przestała tęsknić, której nigdy nie zapomniała, która... tak bardzo ją skrzywdziła.

Pisarka jak zwykle fenomenalnie oddała emocje i uczucia swoich bohaterów. Nauczyła nas wrażliwości, empatii, pokazała temat dotyczący wielu osób. Po raz kolejny znalazła sposób, by zainteresować nas ważnym społecznie i jakże aktualnym zjawiskiem, ostatnio bowiem na każdym kroku mamy do czynienia z porzuceniem, odtrąceniem, śmiercią dziecka. Tak łatwo zostać rodzicem, dlaczego nie ma na to jakiegoś kursu, egzaminu, chciałoby się zapytać? Jedni zostają obdarzeni tym wielkim darem i nie potrafią go docenić, a inni latami starają się bezskutecznie o ten największy skarb. To takie niesprawiedliwe.

"Najpiękniejsza na niebie" to opowieść kompletna, składająca się ze wspomnień i teraźniejszości głównej bohaterki. Chociaż nie miała dobrego wzorca, sama stała się matką wspaniałą, kochającą, troskliwą. Potrafiła zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa, pomyślała o wszystkim. O szczęściu własnej córki.  Polecam z całego serca. W ostatnim czasie udaje mi się czytać doprawdy rewelacyjne powieści. Ta na pewno znajdzie się wśród moich ulubionych. Dziękuję autorce za to, że i tym razem mnie nie zawiodła. Dostarczyła mi mocy wzruszeń, to niezwykle poruszająca historia, o której nie zapomnę przez długi, długi czas.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz