Książka dnia.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka.
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Jolanta Czarkwiani, fragment czwarty.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka.
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Jolanta Czarkwiani, fragment czwarty.
"-Właśnie dzwonię do ciebie w tej sprawie. Bo wiesz, trochę mi tu zejdzie. No, nie wypada tak wypić kawę i od razu uciec jak głupia, niewychowana gęś. Zaraz, jaki szpital? O czym ty mówisz?-Wreszcie złapała kontakt z rzeczywistością.
-Tata umiera-przypieprzyłam jej z grubej rury. Byłam na nią wściekła. Znowu zdałam sobie sprawę, że nienawidzę swojej matki. I nic. Żadnych wyrzutów sumienia. Żadnego lęku, żadnych skrupułów. Spokój i ulga.
Przedłużająca się w słuchawce cisza zrobiła na mnie wrażenie. A jednak nie jestem całkowicie wyzutym z sumienia potworem.
-Mamo? Jesteś tam? Odezwij się, do cholery!
-Jestem. Zrozumiałam, co do mnie mówisz. Bardzo cię proszę, nie używaj wulgarnych słów w mojej obecności. Nie traktuj mnie jak swojej koleżanki. Nie byłam i nie jestem twoją psiapsiółeczką.-Zimny, opanowany głos mamy przypomniał mi o moim miejscu w szeregu.
Nie byłaś, prawda! Zaśmiałam się w duchu. Sama myśl o mamie jako mojej przyjaciółce zdawała się tak patetycznie żałosna, że aż śmieszna. Żeby być czyimś przyjacielem, trzeba go choć trochę lubić, pomyślałam. A przynajmniej dostrzegać cudze istnienie nie tylko w chwili, gdy ten ktoś jest ci do czegoś potrzebny.
-Będę w szpitalu za około godzinę.
-Jaką godzinę? On może nie mieć tyle czasu!-wypaliłam, ale odpowiedziało mi buczenie przerwanego połączenia."
-Tata umiera-przypieprzyłam jej z grubej rury. Byłam na nią wściekła. Znowu zdałam sobie sprawę, że nienawidzę swojej matki. I nic. Żadnych wyrzutów sumienia. Żadnego lęku, żadnych skrupułów. Spokój i ulga.
Przedłużająca się w słuchawce cisza zrobiła na mnie wrażenie. A jednak nie jestem całkowicie wyzutym z sumienia potworem.
-Mamo? Jesteś tam? Odezwij się, do cholery!
-Jestem. Zrozumiałam, co do mnie mówisz. Bardzo cię proszę, nie używaj wulgarnych słów w mojej obecności. Nie traktuj mnie jak swojej koleżanki. Nie byłam i nie jestem twoją psiapsiółeczką.-Zimny, opanowany głos mamy przypomniał mi o moim miejscu w szeregu.
Nie byłaś, prawda! Zaśmiałam się w duchu. Sama myśl o mamie jako mojej przyjaciółce zdawała się tak patetycznie żałosna, że aż śmieszna. Żeby być czyimś przyjacielem, trzeba go choć trochę lubić, pomyślałam. A przynajmniej dostrzegać cudze istnienie nie tylko w chwili, gdy ten ktoś jest ci do czegoś potrzebny.
-Będę w szpitalu za około godzinę.
-Jaką godzinę? On może nie mieć tyle czasu!-wypaliłam, ale odpowiedziało mi buczenie przerwanego połączenia."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz