Książka dnia.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka.
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Jolanta Czarkwiani, fragment trzeci.
Zasady, według których nagradzam egzemplarzem powieści w cyklu Książka dnia. Co wtorek do wygrania inna książka.
1. Polub profil mojej Pisaninki na fejsie.
2. Namów do polubienia znajomych.
3. Udostępniaj posty z fragmentami książki.
4. Komentuj posty w sposób ciekawy.
5. Zajrzyj na blog: http://asymaka.blogspot.com/
Jolanta Czarkwiani, fragment trzeci.
"-Nic się nie stało. A co się miało stać? Dzwonię, bo się martwię. Ty też mogłabyś się dla odmiany pomartwić.
-Dobrze. Tylko powiedz mi, w jakiej intencji ma być to nasze sobotnie martwienie-zaryzykowałam sarkazm, ale sarkazm, ale mama najwyraźniej go nie wychwyciła.
-Tata jest chory.
-Mamo, tata jest chory od dwudziestu lat. Stało się coś nowego?-Przez moją poranną złość przebiły się jednak ludzkie odruchy. Napełniłem czajnik i wstawiłam wodę na kawę.
-No niby nic, ale coś czuję... Wiesz...?
-Nie wiem. Nie znam cię od tej strony.-Nie mogłam się powstrzymać.
-Jak zwykle żartujesz, a ja już nie mogę sobie dać rady. A zresztą, nie będę owijać w bawełnę. Musisz przyjechać do nas najpóźniej o jedenastej trzydzieści.
-Jezu... mamo. O co chodzi?
-Jak to o co? Od trzech dni daję ci dyskretnie do zrozumienia, że właśnie dziś mam wymianę tipsów u Elżuni. Ona nie ma praktycznie żadnych wolnych terminów, więc kiedy zadzwoniła, że zwolniło się miejsce, aż mi się słabo ze szczęścia zrobiło. A teraz wszystko na nic.-Usłyszałam dramatyczne westchnienie i jakby ciche chlipnięcie, ale może to moja wyobraźnia podsunęła mi znajomy z dzieciństwa obrazek mamusi ocierającej nieistniejącą łezkę.
Mimo woli wzruszyłam ramionami. Z szafki nad zlewem wyjęłam ulubiony wielki kubek z napisem 'I love Tokyo' i wsypałam dwie czubate łyżki kawy rozpuszczalnej.
-Nie rozumiem, dlaczego nie możesz spokojnie iść do tej swojej mistrzyni designu paznokciowego. Na co ja ci jestem potrzebna?-zapytałam i natychmiast zdałam sobie sprawę, w jakie bagno się wpakowałam: mamie nie wolno było zadawać takich pytań.
Cholera, głupia, i co narobiłaś? Sobota przepadła, opieprzyłam samą siebie w myślach.
-Przecież wiesz, że w soboty o dwunastej przychodzi do taty lekarz-odezwał się z drugiej strony pełen świętego oburzenia głos.-Co by sobie pomyślał o naszej rodzinie, gdyby zastał ojca bez opieki? Zastanów się. Choć raz zatroszczyłabyś się o innych, a nie tylko o siebie-dodała mentorskim tonem.
-Mamuś, ale ja mam pracę. Wzięłam dodatkowe tłumaczenie nowej mangi. Musze nad tym posiedzieć, bo to na poniedziałek.-Usiłowałam się usprawiedliwić, ale sama nie wierzyłam w to, co mówię."
-Dobrze. Tylko powiedz mi, w jakiej intencji ma być to nasze sobotnie martwienie-zaryzykowałam sarkazm, ale sarkazm, ale mama najwyraźniej go nie wychwyciła.
-Tata jest chory.
-Mamo, tata jest chory od dwudziestu lat. Stało się coś nowego?-Przez moją poranną złość przebiły się jednak ludzkie odruchy. Napełniłem czajnik i wstawiłam wodę na kawę.
-No niby nic, ale coś czuję... Wiesz...?
-Nie wiem. Nie znam cię od tej strony.-Nie mogłam się powstrzymać.
-Jak zwykle żartujesz, a ja już nie mogę sobie dać rady. A zresztą, nie będę owijać w bawełnę. Musisz przyjechać do nas najpóźniej o jedenastej trzydzieści.
-Jezu... mamo. O co chodzi?
-Jak to o co? Od trzech dni daję ci dyskretnie do zrozumienia, że właśnie dziś mam wymianę tipsów u Elżuni. Ona nie ma praktycznie żadnych wolnych terminów, więc kiedy zadzwoniła, że zwolniło się miejsce, aż mi się słabo ze szczęścia zrobiło. A teraz wszystko na nic.-Usłyszałam dramatyczne westchnienie i jakby ciche chlipnięcie, ale może to moja wyobraźnia podsunęła mi znajomy z dzieciństwa obrazek mamusi ocierającej nieistniejącą łezkę.
Mimo woli wzruszyłam ramionami. Z szafki nad zlewem wyjęłam ulubiony wielki kubek z napisem 'I love Tokyo' i wsypałam dwie czubate łyżki kawy rozpuszczalnej.
-Nie rozumiem, dlaczego nie możesz spokojnie iść do tej swojej mistrzyni designu paznokciowego. Na co ja ci jestem potrzebna?-zapytałam i natychmiast zdałam sobie sprawę, w jakie bagno się wpakowałam: mamie nie wolno było zadawać takich pytań.
Cholera, głupia, i co narobiłaś? Sobota przepadła, opieprzyłam samą siebie w myślach.
-Przecież wiesz, że w soboty o dwunastej przychodzi do taty lekarz-odezwał się z drugiej strony pełen świętego oburzenia głos.-Co by sobie pomyślał o naszej rodzinie, gdyby zastał ojca bez opieki? Zastanów się. Choć raz zatroszczyłabyś się o innych, a nie tylko o siebie-dodała mentorskim tonem.
-Mamuś, ale ja mam pracę. Wzięłam dodatkowe tłumaczenie nowej mangi. Musze nad tym posiedzieć, bo to na poniedziałek.-Usiłowałam się usprawiedliwić, ale sama nie wierzyłam w to, co mówię."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz