sobota, 17 sierpnia 2013

"Żona tygrysa" Tea Obreht


Zanim zaczęłam czytać tę książkę nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Byłam pewna tylko tego, że musi być niezwykła, skoro autorka pomimo młodego wieku jest porównywana do "Wielkich" literatury.
Przenosiłam się w świat młodej lekarki niebywale szybko i zaskakująco lekko. Po prostu nie byłam obecna we własnym domu, pełnym moich cudownych dzieci, lecz powróciłam za sprawą tej utalentowanej pisarki
do swojej podróży po Chorwacji, którą odbyłam wraz z moim mężem nie dalej jak dwa miesiące temu. Miała być to wycieczka pełna słońca, spokoju, wypoczynku, a zapamiętałam z niej przede wszystkim budynki z wielkimi dziurami po kulach, zniszczone pożarem ogromne przestrzenie i opuszczone domy, popadające w ruinę.
Mam przed oczami też obraz bardziej optymistyczny, ciekawe doznania smakowe po rakii, w lodówce słoiczki z pysznym ajvarem, dżem z fig z orzechami, piękne  muszelki. Nie zapomnę również widoku oleandrów, są prześliczne, a historia o ich trujących właściwościach  występuje  i w tej książce, dotyczy dziadka naszej bohaterki. 
Wiedziałam zatem o czym pisze autorka, co próbuje nam nakreślić słowami, z czym nas chce zapoznać, widziałam to wszystko oczami wyobraźni, rozumiałam poniekąd temat wojny i jej następstwa. Jednego jednak kompletnie nie mogę zrozumieć, jak mogą tam być po tylu latach tereny zaminowane? Ostrzeżenia o minach widziałam na własne oczy!

Tea Obreht opowiada nam historię swego dziadka, pełną tajemniczych, nie do końca zrozumiałych zdarzeń, uwielbiającego od dzieciństwa "Księgę dżungli", ale wplata też wątki baśniowe, mamy tu tygrysa, prawie Shere Khana, i jego tytułową żonę, których łączy pewnego rodzaju więź, trudna do zrozumienia dla mieszkańców małej wioski. Jest też temat śmierci, głęboko osadzony w realiach wojny domowej, ale nie tylko. Nawet teraz, po skończeniu tej książki mam w sobie jej magnetyczną, nierealną wręcz, potrzebę spojrzenia za siebie, czy tuż obok nie czai się na wpół dziki tygrys, czy zagadkowy nieśmiertelnik...
"W ziemi wciąż są miny przeciwpiechotne, nawet tam, wysoko w górach, gdzie była kiedyś wioska. Większość rozbrojono, ale o tych, które zostały dowiadujemy się, kiedy ktoś na nie nadepnie. Pasterz, albo chłop, albo jakieś dziecko, które biegło na skróty. Niechętnie się o tym mówi."
"Człowiek dorosły umiera w lęku(...) Bierze od ciebie wszystko, czego potrzebuje, a ty jako lekarz musisz mu to zapewnić, bo na tym polega twoja praca, musisz dodawać mu otuchy, trzymać za rękę. Ale dzieci umierają tak, jak żyły - pełne nadziei. Nie wiedzą, co się dzieje, niczego się nie spodziewają, nie proszą cię, byś je trzymała za rękę i ostatecznie to ty potrzebujesz, by wzięły za rękę ciebie. Z dziećmi jesteś zdana tylko na siebie. Rozumiesz?"*

*fragmenty pochodzą z książki
Za możliwość przeniesienia się w ten mocno nierealny świat "Żony tygrysa" dziękuję pięknie pani Oli i wydawnictwu Drzewo Babel!

Recenzja pochodzi z mojego bloga, z 22 listopada 2012 r. KLIK
Zdjęcia są robione przeze mnie, z mojej wycieczki do Chorwacji. 

8 komentarzy: