▼
środa, 21 stycznia 2015
"Z jednej gliny" Liliana Fabisińska
Po zapoznaniu się z "Córeczką" byłam szalenie ciekawa, czy i "Z jednej gliny" Liliany Fabisińskiej przypadnie mi do gustu. I oczywiście przepadłam już po przeczytaniu kilku pierwszych zdań. Całe życie marzyłam o takiej przyjaźni, bo głównie o przyjaźni jest właśnie ta książka.
W żadnym razie nie jest to relacja łatwa, nieskomplikowana i banalna, nie trwa też od wielu, wielu lat.
Cztery kobiety spotykają się w zasadzie przypadkowo. Każda z nich liczy na coś innego, każdej w mniejszym lub większym stopniu zależy na tych spotkaniach. Jedna została zmuszona przez lekarza, druga przez szefa, trzecia zgłosiła się dobrowolnie, ale i ona zmaga się z niejednym problemem, czwarta ma depresję i więcej kłopotów niż włosów na głowie. Czy w takich okolicznościach, przy totalnym braku zaufania, niepewności może zrodzić się prawdziwa przyjaźń na dobre i na złe? MOŻE! Dlatego, że przyjaźń, podobnie jak miłość nie potrzebuje specjalnych warunków, wystarczy iskra, to jakże ważne poczucie, że warto próbować, że tego właśnie potrzebujemy, że z tą osobą dogadujemy się, jak z żadną inną.
Nora ma piątkę dzieci, dom i długi, jakie zostawił jej mąż, zanim odszedł. Ledwo wiąże koniec z końcem, a właściwie nie radzi sobie w ogóle, w żadnym stopniu. Dopiero za sprawą żywiołowej i energicznej, wesołej Gośki, która zapisuje się na zorganizowany przez nią kurs tworzenia z gliny misek czy czego tam jeszcze, zaczyna wierzyć w to, że wyjdzie cało z dołka finansowego i psychicznego. Gośka co prawda potrafi myśleć o innych, zapełnić lodówkę i zmienić "dostawczaka" w auto osobowe, znaleźć nowej koleżance pracę, ale własnych problemów nie umie rozwikłać. Naukę lepienia z gliny chce pobierać także Marta, która z całego serca marzy o własnym dziecku. Czy jej mąż w równym stopniu jak ona pragnie potomka? Czy ich małżeństwo przetrwa tę próbę? Czwarta z kobiet bawiąca się w szarej mazi to Lena, która ma spory problem z byłymi mężczyznami jej życia, ale i sprawy związane z pracą ciążą na jej sumieniu.
Książka ta pozornie zabawna i lekka, pokazuje nam, że nikomu nie warto wierzyć bezgranicznie, nawet jeżeli znamy go całe życie. Z drugiej strony na kartach tej powieści poznajemy ogromną moc przyjaźni, zagrzejemy się w ciepełku relacji, jaka połączy te cztery nietuzinkowe kobiety, które pomimo różnic świetnie się czują w swoim towarzystwie i naprawdę zaczynają darzyć siebie nawzajem wielką sympatią. Oprócz humoru, gliny, przyjaźni i miłości znajdziemy tu również niebanalną zagadkę, której rozwiązanie wcale nie będzie tak proste, jak początkowo mogłoby nam się wydawać. Czyta się szybko, świetna zabawa gwarantowana, polecam.
Kierując się okładką, stwierdziłabym pewnie, że to książka dość infantylna i przesłodzona. Jak widać - myliłabym się. Zatem chętnie naprawię ten błąd, sięgając po "Z jednej gliny". :)
OdpowiedzUsuńA ja książkę polecam, czytałam ją jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńPamiętam serię "Bezsennik" tej autorki :) z jego powodu przeczytałabym tą książkę :)
OdpowiedzUsuńOstatnio moja bliska koleżanka oferowała mi tę książkę, ale ja niechętnie pokręciłam na nią nosem. Teraz widzę, że źle zrobiłam, lecz jeszcze nic straconego :) Uśmiechnę się do mojej znajomej i poproszę ją jednak o pożyczenie "Z jednej gliny".
OdpowiedzUsuń