▼
sobota, 20 lutego 2016
Samulka Kinga Facon
Kiedy otrzymałam propozycję zrecenzowania tej książki, byłam bardzo zaskoczona. Nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ponieważ nigdy wcześniej nie słyszałam o Kindze Facon. Dziś wiem, że autorka tej przesympatycznej powieści jest z zawodu lekarzem medycyny, doradcą życia rodzinnego, bibliotekarką. Z wykonywania pierwszej profesji zrezygnowała na rzecz rodziny, która jest dla niej najważniejsza. Ma czwórkę dzieci, z którymi uwielbia spędzać czas, przy okazji czytając książkę, trzymając na kolanach kota i popijając kawę z filiżanki. Mieszka w otoczeniu lasu, wśród dobrych ludzi. Czyżby ta okolica stała się inspiracją do powieściowego miasteczka?
"Samulka" to historia w gruncie rzeczy optymistyczna, pokazująca, że z każdej traumy można wyjść zwycięsko. Czasami potrzebujemy na to, by na nowo poukładać swoje sprawy kilku lat, ale i tak warto próbować. Pracować nad sobą. Nie rozpamiętywać dramatycznych wydarzeń z przeszłości i nie zamykać się na to, co może być za kolejnym zakrętem. Powtarzam to sobie raz po raz, choć i mnie czasem trudno zrozumieć rzeczywistość, która mnie otacza. Karta musi się wreszcie odwrócić. Musi!
O tym przypomniała mi Ewa. Ewka konewka. Przezywana tak w dzieciństwie, nie umiała zapomnieć o tej znienawidzonej wyliczance przez wiele lat. Niestety nie tylko to doświadczenie odcisnęło na niej swoje piętno. W dorosłym życiu poniosła ogromną stratę, z którą nie potrafi się pogodzić pomimo upływu czasu. Zamknięta w sobie, skryta, nieufna świetnie czuje się w towarzystwie... książek! To z bohaterami literackimi dogaduje się bez jakichkolwiek problemów, rozmawia z nimi przy każdej sposobności. O wiele trudniej jest jej nawiązać zdrowe relacje z ludźmi. Dlaczego tak się dzieje? Czy przesympatyczni i przyjacielsko do niej nastawieni mieszkańcy Samulek odczarują szarą i smutną codzienność Ewy? Czy kobieta wreszcie zrozumie, że życia nie można się bać, że nie wolno jej przechodzić obok niego ze spuszczoną głową, przepraszając za to, że się istnieje? Czy bohaterka tej powieści poradzi sobie z pesymistycznymi myślami, drobnymi dziwactwami, roztrzepaniem? A może niektóre jej cechy wcale nie są tak negatywne, jak myśli, może komuś przypadną do gustu, może ktoś pokocha ją za to, że jest inna, ciekawa, tajemnicza?
Ewa ma trzydzieści lat. Do Samulek przeprowadziła się przed trzema laty, tutaj poszukuje leku na swoje kłopoty. Raczy się kawoterapią, floroterapią i różnymi innymi formami terapii, wszystkimi, jakie tylko przyjdą jej do głowy. Wielbicielka pączków, a od niedawna właścicielka psa, z radością odwiedza bibliotekę, gdzie pracują dwie przemiłe panie, a niebawem trafia nawet do kościoła. Jest samotna, ale czy z własnego wyboru?
Czy Ewie łatwo będzie uwierzyć w to, że ktoś może się o nią troszczyć, martwić, myśleć o niej? Czy będzie potrafiła to zaakceptować, a może ucieknie, gdzie pieprz rośnie?
Czego tak naprawdę się boi i jak może sobie poradzić z tym lękiem?
To idealna lektura dla osób, które potrzebują lektury optymistycznej i dodającej otuchy. Dla mnie
była doskonałym lekiem na chandrę. Przegoniła moje smutki w pięć minut.
Powieść czyta się z prawdziwym zainteresowaniem, szybko. Czytelnik odnajduje w niej zagubiony sens, wiarę i nadzieję. Naprawdę z całego serca polecam, ponieważ każdy z nas potrzebuje czasem wesprzeć się na cudzym ramieniu, zjeść kurczaka w przemiłym towarzystwie, pospacerować z psem ze schroniska. Człowiek nie jest stworzony do życia w samotności, taka jest prawda. Ewie kibicowałam od samego początku, chciałam, by była weselsza. Myślę, że gdybym miała szansę poznać ją w prawdziwym życiu, na pewno szybko znalazłybyśmy wspólny język. Takiej osoby nie można nie polubić. Chciałabym usiąść obok niej, spałaszować pączka, albo nawet dwa pączki... i porozmawiać z nią o wszystkim i o niczym...
Samulki to miasteczko, w którym niejeden czytelnik chciałby znaleźć się choć na chwilę. Przyjazne, serdeczne, pełne dobrych i życzliwych ludzi budzi sympatię odbiorcy i pozwala mieć nadzieję, że gdzieś tam, w głębi kraju istnieją takie miejsca. Wystarczy tylko rozglądać się uważnie, mieć oczy szeroko otwarte i samemu być przepełnionym wiarą, nadzieją i miłością do bliźnich.
Coraz częściej zastanawiam się, czy to przypadek, że trafiają w moje ręce taaaaakie książki.
"-Marcin?
-Tak?
-Z jakiej ty jesteś książki?
-Z tej samej co ty-powiedział z ciepłym uśmiechem."
Jestem wzruszona i oczarowana.
Tak właśnie napisałam na Facebooku tuż po tym, jak zapoznałam się z tą książką. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam.
Premiera: 02.03.2016
Książka naprawdę ciekawa i intrygująca, czemu by po nią nie sięgnąć. Zresztą mam nawet ochotę na te klimaty. :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
http://kochamczytack.blogspot.com