Joanna Opiat-Bojarska wywiad
Joanna Opiat-Bojarska
od urodzenia mieszka w okolicach Poznania. Działa w branży związanej z
nieruchomościami, a pisać zaczęła zupełnie przypadkowo. Jej debiutancka powieść
"Kto wyłączy mój mózg?" pojawiła się mniej więcej dwa lata temu, w
październiku 2011 roku. Autorka przyznaje, że uzależniła się od
pisania na swoim różowym laptopie i choć miała poprzestać na jednej książce,
już nie potrafiła tego zrobić, ani sobie, ani swoim czytelnikom.
Pierwsze pytanie, już u mnie standardowe, brzmi: jak się to
wszystko zaczęło? Dlaczego pisanie z przypadku? Nie marzyła Pani o tym? I skąd wziął się pomysł na blog?
Miałam inne marzenia.
Kochałam liczby. Rozwiązywałam zadania. Przełomem była moja choroba. A może
bardziej to, co zdarzyło się później. Przeżyłam coś okrutnie ekstremalnego.
Tygodniami leżałam w szpitalu całkowicie sparaliżowana. Gdy doszłam do pełnej
sprawności zaczęłam pomagać innym
ludziom, chorującym na zespół Guillaina-Barrego. Opowiadałam im o swoich zmaganiach
z chorobą, by pokazać im, że skoro ja mogłam pokonać tyle przeciwności, to im
też się uda. Najpierw przez telefon, później zaczęłam pisać bloga. Wtedy
okazało się, że wypowiadane przeze mnie słowa mają ogromną moc. Niosą nadzieję,
ogromny optymizm i dają innym siłę. Dwie najbliższe mi osoby kilka razy
napomknęły, że powinnam napisać książkę. Puściłam ich uwagi mimo uszu, aż w
końcu, któregoś dnia uznałam, że mają rację. Postanowiłam napisać książkę,
która będzie działała lepiej niż jakikolwiek antydepresant.
Otwarcie mówi Pani o swojej chorobie, podziwiam takie osoby.
Znalazła Pani siłę, by nie tylko dać sobie radę z tym traumatycznym
doświadczeniem, ale także by pomagać innym. Do tego optymistyczne
nastawienie do życia, któe daje się zauważyć czytając Pani blog, brawo! Na początku
zapewne było ciężko poradzić sobie z tym wszystkim… Czy to choroba, którą można
wyleczyć całkowicie, czy objawia się paraliżem nagle i niespodziewanie?
Tak, początki były trudne. Każdy z nas przechodzi grypę
przynajmniej raz w roku. Przechodzi w dosłownym znaczeniu tego słowa. Bierze
leki i idzie do pracy. Mimo że mówi się o powikłaniach grypy, nikt nie zdaje
sobie sprawy z tego jak mogą być dokuczliwe. Zespół Guillaina-Barrego jest
jednym z nich. To on powalił mnie na łopatki. Niespodziewanie i niesprawiedliwie.
Zastanawiałam się godzinami, czym sobie zasłużyłam na tak bolesną lekcję? W
ciągu kilku dni przestałam panować nad ciałem. Nie byłam w stanie unieść ani
ręki, ani nogi, nie mówiąc o innych częściach ciała. Leczenie tej choroby
polega na zahamowaniu jej postępu i oczekiwaniu na regenerację organizmu. Żaden
lekarz nie jest w stanie określić jak długo trwał będzie proces dochodzenia do
sprawności i jaki będzie jego efekt.
Większości z nas, osób, które walczyły z tą chorobą zostały pamiątki – mniejsze
lub większe odchylenia od normy.
Ktoś przekonał Panią, że warto tworzyć kolejne postaci,
pisać drugą, trzecią, czwartą powieść? Czy sama Pani doszła do wniosku, że
warto?
Mniej więcej dwa
miesiące po zakończeniu pracy nad pierwszą książką wybrałam z kilku
zainteresowanych wydawców tego, którego sobie wymarzyłam. Gdy podpisałam z nim
umowę byłam przekonana, że to moja pierwsza i ostatnia umowa. Minęło jednak
kilka tygodni, a ja czułam pustkę. Temat przyszedł do mnie sam. Nie mogłam
odmówić sobie przyjemności... Podczas prac nad Blogostanem pojawił się pomysł
stworzenia powieści o klubie wrednych matek. A podczas tworzenia Klubu
wiedziałam już, że opiszę historię zaginionej dziewczyny.
Pisanie, budowanie
postaci, powiązań między nimi, dopinanie intrygi na ostatni guzik czy
zaskakiwanie czytelnika – to wszystko daje mi ogromną satysfakcję. Czy warto
tworzyć kolejne książki? Czuję się zbyt uzależniona od pisania, by uczciwie
odpowiedzieć na to pytanie. To tak, jakby zapytała Pani alkoholika, czy warto
otwierać kolejną butelkę wódki. Warto? Nie warto? Ale pisać trzeba...
Myślę, że Pani rodzaj uzależnienia jest jednak zupełnie
inny… przede wszystkim dlatego, że dzięki niemu sprawia Pani radość
czytelnikom, dzieli się z nimi swoim talentem i podchodzi do pisania
bardzo profesjonalnie.
Wracając do początku… jak długo pisała Pani pierwszą powieść? Czy bywały momenty zwątpienia, myśli, że nie da Pani rady?
Prace nad „Kto wyłaczy mój mózg?” trwały pół roku. Przez
sześć miesięcy, w co drugi wieczór siadałam do komputera i pisałam. Bardzo długo o tym, że piszę wiedział tylko
mój mąż. Jestem typem zadaniowca. Jeśli za coś się biorę, zawsze to kończę. Nie
wątpię w połowie drogi. Nie zmieniam zdania.
Gdy ktoś mówi: boję się, że nie dasz rady, albo: wzięłaś na siebie
zadanie niemożliwe do wykonania – zaciskam zęby i pracuję trzy razy ciężej.
Podjęte zadanie trzeba zrealizować, by móc szukać nowych wyzwań.
Który tytuł, napisany przez Panią, darzy Pani największym
sentymentem?
Zdecydowanie - „Gdzie
jesteś, Leno?” To moja pierwsza historia kryminalna. Bardzo dobrze wspominam
czas zbierania materiałów, budowania fabuły, szukania w niej słabych punktów i
wypełniania prawdziwej historii Leny fałszywymi tropami. Jest mi niezmiernie
miło, że czytelnicy pokochali stworzonych przeze mnie policjantów – Burzę i
Młodego. Cudownie współpracowało mi się też z Martą Jeziółkowską z szukamywas.pl, moją konsultantką od ludzi
zaginionych.
Cieszę się zatem z tego, że od tej powieści zaczęłam. Teraz
mój apetyt na poznanie Pani twórczości wzrósł! Bohaterowie też są wyjątkowi,
czy pojawią się jeszcze, w innym tytule?
Tak. Na prośbę czytelników wróciłam do pary bohaterów.
Życie podkomisarza Burzy Burzyńskiego i Michała Majewskiego już toczy się
dalej, na razie na łamach konspektu. Miło mi się z nimi pracuje.
Którego z nich najtrudniej było stworzyć?
Im trudniejszy
bohater, tym większa satysfakcja.
Moi bohaterowie nie
wymykają mi się, nie żyją własnym życiem. Zanim przystąpię do pisania dla
każdego tworzę osobną kartotekę. Wygląd, charakter, wady, zalety. Wiem więc
jacy będą i jak powinni reagować w określonych sytuacjach. Ostatnio pracowałam
nad specyficznym bohaterem. Mężczyzną. Mordercą. Postanowiłam opisywać świat
widziany jego oczami. To nie było łatwe, przyznaję, ale za to jakie
inspirujące.
Zaintrygowała mnie Pani! Już jestem ciekawa tej powieści.
Czy jest ukończona? Kiedy pojawi się na rynku wydawniczym?
Powieść jest już
skończona. Tyle mogę powiedzieć. Gdy tylko pojawi się w zapowiedziach dam znać.
Lubi Pani zaskakiwać czytelnika?
Oj tak. Lubię. Sama
też lubię być zaskakiwana – jako czytelnik, oczywiście.
Skąd pomysł na „Gdzie jesteś, Leno?” ? Uważam, i na pewno
nie jestem w tym odosobniona, że to książka, którą trzeba przeczytać. Ma w
sobie ogromny ładunek emocji, uczuć, zmusza do myślenia.
Każdy z nas słyszał
przynajmniej o kilku głośnych zaginięciach. Często traktujemy takie informacje
jak ciekawostki. Wypowiadamy się na temat tych, którzy zaginęli, śledzimy
doniesienia prasowe i oceniamy tych, którzy szukają. Powieść „Gdzie jesteś,
Leno?” powstała, by uświadomić każdemu z nas kilka ważnych spraw. Jedną z nich
jest to, że ukochana osoba może wyjść z domu i nigdy nie wrócić... Nie wiem,
czy człowieka może spotkać coś gorszego.
Zgadzam się, to chyba najbardziej traumatyczne i najgorsze,
co może nas spotkać.
Czytając Pani odpowiedź pomyślałam o dzieciach, które zaginęły, tych całkiem małych, ale i nieco starszych. Czy myślała Pani może o tym, by
napisać książkę dotykającą tego tematu? O matkach, które podobnie jak Katarzyna
W. udawały, że dziecko zaginęło, a tak naprawdę same zrobiły mu coś złego?
Myślę, że Pani potrafiłaby o tym napisać, choć to trudny temat.
Bardzo lubię trudne tematy, ale akurat ten mnie nie
interesuje. Poruszenie tego tematu wymagałoby ukazania pewnego rodzaju
usprawiedliwienia dla takich czynów. Przecież w prawdziwym życiu nic nie jest
ani czarne, ani białe. Jestem matką... nie wiem czy potrafiłabym być
obiektywna.
O czym są inne Pani powieści? Czy równie trudna
problematyka, jak w „Gdzie jesteś, Leno?” ?
Trudna tematyka
kojarzy mi się z trudną książką. Moje powieści nie są trudne. Owszem podobnie
jak cebula (i jak ogry) posiadają warstwy. Pod powierzchowną warstwą rozrywkową
i odrobiną humoru zawsze ukryty jest ważny problem. W „Kto wyłączy mój mózg?” -
choroba i niepełnosprawność, w „Blogostanie” - uzależnienia i toksyczne
związki, w „Klubie Wrednych Matek” - dopasowywanie się na siłę do wzorca
idealnej matki.
Zgadzam się z tym, że historia Leny nie należy jednak do książek
trudnych. Jeżeli w pozostałych tytułach tak sprytnie ukryła Pani ważne sprawy
to koniecznie muszę je przeczytać!
Obawiam się, że zajmę pani trzy kolejne wieczory. Każda
książka jest jajkiem niespodzianką. Pod kolorowym papierkiem i warstwą
czekolady ukryte jest to coś – ważny temat. To od niego zaczynam prace z nową
książką. Najpierw jest trudny społecznie temat, do którego dokładam rozrywkową
historię, by czytelnika zachęcić a nie odstraszyć.
Interesuje mnie szczególnie „Blogostan”. Przeczytałam na
Pani blogu, że to książka o tym, iż Internet może stać się niebezpieczny. Nie
powinno się tu nikomu ufać, bo można zapłacić za to wysoką cenę, jak Pani
myśli?
„Blogostan” to
książka dokumentująca współczesne stosunki międzyludzkie (powierzchowność
kontaktów, rozpaczliwe poszukiwanie bratniej duszy, subiektywne spojrzenie na
własne życie, trud wyjścia z toksycznej miłości). Zgadzam się z tym, że
Internet może stać się niebezpieczny. Może, ale nie musi. To od nas zależy w
jaki sposób z niego korzystamy. Generalnie zaufanie wiąże się z ryzykiem
zapłacenia wysokiej ceny, dlatego ja jestem ostrożna. Ufam osobom sprawdzonym w
boju...
To prawda, wiele zależy od nas samych.
Ciekawi mnie jeszcze, o czym będzie następna Pani powieść?
Następna po Lenie,
następna czyli ta, nad którą pracuję, czy następna, która już biega po mojej
głowie? Wszystkie są lub będą kryminałami. Bo tworzenie historii kryminalnych
sprawia dużo więcej radości, niż ich czytanie.
Rozumiem, że kolejna po Lenie już jest ukończona, a jakiego
bohatera tam spotkamy?
Tak. Oprócz mordercy, o którym już wspominałam wcześniej
poznamy Ankę - ambitną, młodą dziennikarkę telewizyjną.
Chciałam jeszcze zapytać o kontakt z czytelnikiem? Czy jeździ
Pani na spotkania autorskie, rozmawia z czytelnikami, słucha, co mają do powiedzenia?
Realny kontakt z
czytelnikiem (taki twarzą w twarz) to zastrzyk ogromnej energii. Wraz z
koleżankami po piórze odwiedziłyśmy w ciągu ostatniego roku kilkanaście
wielkopolskich bibliotek. Czasem przebijałyśmy się przez wielki śnieg, by
dotrzeć do czytelników. Miło jest posłuchać tego, co mają do powiedzenia.
Jak reaguje Pani na krytykę, czy ona w ogóle ma miejsce?
Słucham tego, co
ludzie mają do powiedzenia i staram się wyciągnąć z tego naukę. Nie zawsze
krytyka jest krytyką, czasem to tylko marudzenie czy brak zrozumienia tematu.
Czasem z tego, co usłyszę robię użytek, bo chciałabym by każda moja kolejna
książka była lepsza od poprzedniej. Dużo lepsza ;)
Uchyli Pani rąbka tajemnicy? Jaka prywatnie jest Joanna
Opiat-Bojarska?
Prywatnie? Zapraszam
serdecznie na spotkania autorskie, tam jestem taka... prywatna. Nie występuję
co prawda w różowym dresie, w którym zazwyczaj piszę wieczorami, ale poczucie
humoru mnie nie opuszcza. Służbowo podobno jestem bliższa mrożącej spojrzeniem
Heldze.
Mam nadzieję, że kiedyś dane będzie mi spotkać Panią „na
żywo”, rozumiem, że o ulubiony kolor nie muszę już pytać, laptop i dres są w
jakim odcieniu różu? Blady czy raczej wyrazisty?
Sama jestem blada, więc w bladym różu wyglądałabym jak …
trup.
Którą porę roku uważa Pani za najpiękniejszą?
Zimą czuję się jak
emerytka, mięśnie buntują się, odporność spada, a mnie jak księżniczkę powinno
zamknąć się w domu. I co z tego, że różne odcienie bieli są piękne, kiedy można
oglądać je tylko przez szybę.
Dlatego wybieram
lato. Słońce, kwiaty, owoce i gorące powietrze. Latem czuję, że żyję. Lato
działa na wszystkie moje zmysły. Nic mnie nie ogranicza. Nic mnie nie boli. To
lubię!
Jakie jest Pani największe marzenie?
Naj, największe?
Chciałabym żyć długo, szczęśliwie i w zdrowiu (tak, tak, zupełnie jak w bajce),
z moim ukochanym mężczyzną w jakimś niewielkim domku, gdzieś, gdzie zawsze trwa
lato.
Życzę Pani z całego serca, by się spełniło, i trwało,
trwało, trwało…
Bardzo, bardzo dziękuję za rozmowę. Dla mnie to była ogromna
przyjemność.
Dla mnie również.
Dziękuję.
Konkurs rozpoczyna się dzisiaj, 23 października, potrwa do 30 października, do godziny 24-tej. Wystarczy pod tym postem zostawić w komentarzu odpowiedź na pytanie:
Z którą bohaterką/bohaterem literackim chciałabym wyjechać na weekend i dlaczego? i nie zapomnieć o adresie e-mail.
W zabawie mogą brać udział wszyscy, którzy mieszkają na terenie Polski. Do wygrania "Blogostan".
A tu moja recenzja "Gdzie jesteś, Leno?": http://asymaka.blogspot.com/2013/10/gdzie-jestes-leno-joanna-opiat-bojarska.html.
Nagrodę ufundowała Joanna Opiat-Bojarska i Wydawnictwo Replika, dziękuję :)