wtorek, 3 maja 2016

Pina, zrób coś Maciejka Mazan




Debiut ten zaskoczył mnie i rozbawił. To książka zupełnie inna, świeża, wiosenna. Z jednej strony to lektura zabawna, lekka, ale niebanalna, z drugiej refleksyjna, wzruszająca i doprawdy wartościowa. Autorka umiejętnie i w sposób nietuzinkowy pokazała nam, z jakimi problemami boryka się ówczesna brać studencka, nad czym rozmyśla, co ją trapi i spędza sen z powiek. A wszystko okraszone jest ogromną dawką humoru i dystansu do tego, co się robi. Warto zaznajomić się z tą pierwszą, ale mam nadzieję, że nie ostatnią propozycją literacką Maciejki Mazan.

Kim jest autorka tej książki? Jak sama mówi: "Obowiązek napisania czegoś o sobie okazał się wrotami kryzysu tożsamości. Najpierw miałam wrażenie, że o mnie nie da się niczego napisać. Potem wrażenie zmieniło się w pewność. Dlatego na próbie od progu rzuciłam dramatyczne pytanie: "Kim jestem?!". Po chwili strwożonej ciszy zespół odpowiedział mi niekonkretnie i bardzo łagodnie. Czyli jak osobie niepoczytalnej. Czyli jak zawsze. Dopiero wtedy odkryłam, że choć nie jest pewne, kim jestem, to na pewno robię coś najfajniejszego na świecie. Z najfajniejszymi na świecie ludźmi."


"Pina, zrób coś" to opowieść o przygodach amatorskiego teatru, który składa się z osób niezwykłych, niesztampowych, ale o złotych sercach. Chociaż niełatwo im się do tego przyznać, łączy ich wyjątkowa więź, jedno za drugim skoczyłoby w ogień. To historia napisana w sposób lekki i dowcipny, ale autorka przemyciła na karty książki wartości najważniejsze. Każda z osób występujących w tym teatrze ma ciekawe pomysły, dobre serce, a nade wszystko chęci do pomocy. To wspaniała powieść, z którą warto się zapoznać. Czyta się ją w tempie ekspresowym. Miło spędziłam czas z Piną, Waltrautą, Weroniką, Adrianem, Heleną, Monią i Jacusiem, którzy przez zupełny przypadek zaczęli robić to, co lubią. Są wprost stworzeni do występowania przed publicznością, zarówno dorosłą, jak i w wieku szkolnym, czy przedszkolnym. Nie są im straszne żadne przeciwności losu, gdy w grę wchodzi zdrowie i życie bliskiej osoby. Najważniejsze, by udało się zebrać pieniądze na leczenie. Czy uda im się?



2 komentarze:

  1. Tęsknię za moją bracią studencką :D. Zapowiada się fajna lekturka na wakacje, więc trzymam Cię za słowo i zaopatruję się na wczasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To może być ciekawe, jednakże nie jestem do końca przekonana. ;/

    OdpowiedzUsuń