"Niebieskie migdały" przeczytałam w mgnieniu oka, z najprawdziwszą przyjemnością. Historia ta urzekła mnie i wciągnęła od samego początku. Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron wiedziałam, że to powieść interesująca, zabawna i naprawdę dobrze napisana.
Ina nie myśli już o tytułowych niebieskich migdałach. Co prawda jest jeszcze całkiem młoda, ale ponieważ wkrótce przyjdzie na świat jej pierwsze dziecko, zdaje sobie sprawę z tego, że czas dorosnąć. Za wszelką cenę chce być samodzielna, dlatego robi wszystko, co w jej mocy, by nie korzystać z pomocy ekscentrycznej i nadopiekuńczej matki. Na ojca swojego dziecka nie może liczyć, ponieważ jego reakcja na wieść o ciąży nie pozostawiała żadnych wątpliwości...
Pora, by zapomnieć o niebieskich migdałach zdawała się być zatem idealna. I Ina z całych sił starała się twardo stąpać po ziemi, postępować rozsądnie i nie wierzyć już ani w miłość, ani w to, że marzenia mogą się spełnić.
Czy główna bohaterka tej historii dorośnie do roli matki? Czy wybaczy egoistycznemu, narcystycznemu prezenterowi telewizyjnemu i zapomni o tym, że nie mogła na niego liczyć, gdy w jej łonie rosło jego dziecko? Jaką rolę w całej tej opowieści odegra dopiero co rozwiedziony, smutny i zagubiony lekarz?
A może Ina wybierze kogoś zupełnie innego? Na przykład bez pamięci w niej zakochanego, zakompleksionego początkującego tancerza? A może nie wybierze nikogo, bo kto powiedział, że kobieta musi żyć w związku?
Całość czyta się w tempie ekspresowym. To książka optymistyczna, dowcipna, dająca nadzieję. Autorka stworzyła ciekawych, nietuzinkowych bohaterów, zaintrygowała doskonale oddając złożoność relacji między dorosłym dzieckiem a nadopiekuńczym rodzicem, interesująco opowiedziała o niełatwej rzeczywistości samotnej matki, o tym, co ją niepokoi, a co dodaje otuchy. Nie mogę zapomnieć o pięknie, ciepło opisanej przyjaźni, której niestraszne są poparzone palce i bałagan w kuchni. Ta książka sprawdziła się doskonale. Spędziłam czas w doborowym towarzystwie i nie żałuję, że poświęciłam jej kilka godzin. Zdawało mi się, że to zaledwie parę chwil...
Bawiłam się wyśmienicie! "Kupuję" Zyskowską-Ignaciak w takim wydaniu, choć wcześniej wydawało mi się, że znam już styl autorki i wiem, czego mogę się po niej spodziewać. Myślałam, że pisarka ta idealnie sprawdza się w lirycznych, nieco odrealnionych fabułach, a jednak myliłam się. Powieści obyczajowe osadzone we współczesnych realiach z jej nazwiskami na okładce okazują się być równie interesujące i niesztampowe. Czekam na podobne historie z wielką niecierpliwością. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. I nie zapominajcie o niebieskich migdałach. Dzieci naprawdę wolą szczęśliwe mamy, a nie te, które ze wszystkiego dla nich rezygnują i nie pamiętają, jak to jest być radosnym i beztroskim.
Recenzja książki "Niebieskie migdały" Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, Wydawnictwo Filia 2016 r.
Książkę można nabyć tutaj: http://bonito.pl/k-90526449-niebieskie-migdaly.
Ja też kupuję twórczość autorki w każdym wydaniu ;) Czytałam dotychczas dwie jej książki i naprawdę na żadnej się nie zawiodłam, wręcz przeciwnie, autorka uplasowała się na samym szczycie moich ulubionych autorów.
OdpowiedzUsuńPlanuję przeczytać:)
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mojego bloga,od dzisiaj zaczynam!
http://stronadnia.blogspot.com
Lubię ksiażki polskich autorek! Musze sobie zapisać i ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubę książki tej autorki, będę szukać.
OdpowiedzUsuńOwa historia wydaje się bardzo przyjemna, choć może nieco schematyczna, ale... uwielbiam literaturę polską oraz książki, w których pojawia się temat macierzyństwa, zatem "Niebieskie migdały" to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tą recenzją i polecam , czyta się jednym tchem i wzrusza i doprowadzi do łez ze smiechu. Gratulacje dla autorki i proszę o jeszcze!
OdpowiedzUsuńW ogóle nie sięgam po książki polskich autorów i cały czas staram się do nich przekonać :)
OdpowiedzUsuń