poniedziałek, 15 stycznia 2018

48 tygodni Magdalena Kordel



Miałam ogromną przyjemność zapoznać się z każdą wydaną książką Magdaleny Kordel oprócz debiutanckiej. Na wznowienie "48 tygodni" czekałam długo i wytrwale, choć nie powiem, że cierpliwie. Historia ta wciągnęła mnie już od pierwszych stron i muszę ze zdziwieniem stwierdzić, iż według mnie to najlepsza powieść, jaka wyszła spod pióra tej bestsellerowej i jakże sympatycznej pisarki.

"48 tygodni" nie jest kolejną lukrowaną powieścią. To historia z życia wzięta, a z jej główną bohaterką bardzo szybko się zżyjemy i będziemy się z nią utożsamiać. Osadzona we współczesnych realiach, wciągnie nas, rozbawi, ale i wzruszy. To lektura przepełniona emocjami, jakie towarzyszą wielu kobietom w ich codziennym życiu, pisana o nich i dla nich. Żałowałam i nadal żałuję, że musiałam rozstać się z Nataszą, bo obdarzyłam ją wielką sympatią i szczerze trzymałam za nią kciuki. Jak dobrze ją rozumiałam!

Główną bohaterkę poznajemy pod koniec wakacji 2002 roku. Już od pierwszych zdań wiadomo, że Natasza to osoba niebanalna i intrygująca, zaskakująca i kreatywna. Irytowało mnie podejście jej męża do wielu spraw, ale cierpliwie czekałam na rozwój sytuacji. Wszak nie wolno mi było tak od razu go skreślać. Może wcale nie okaże się taki najgorszy? Miałam wielką nadzieję, że to jednak całkiem przyzwoity mężczyzna. A jaki był naprawdę? Nie zdradzę. Przekonajcie się sami.

Chciałabym przytoczyć jeden z fragmentów, który doskonale oddaje to, o czym, między innymi oczywiście, jest ta szalenie wciągająca i dowcipna historia:

"Jak to możliwe, że inne kobiety, mając więcej niż jedno dziecko, pozostają w miarę zdrowe na ciele i umyśle? Może są bardziej odporne. Albo głuche. Albo mają mężów, którzy intensywnie pomagają im w wychowywaniu potomstwa? Nie, to ostatnie można od razu odrzucić jako nierealne i zbyt fantastyczne - wszyscy mężczyźni, których znam, na widok dzieci dostają wysypki i odruchu wymiotnego. I jak te kobiety przeżywają wakacje, kiedy przedszkola i szkoły nielitościwie zamykają swe podwoje? Po prostu nie wiem. Ja, która mam tylko jedno dziecko, lat sześć, oraz dorosłego męża, który zachowuje się, jakby był w wieku naszej córki, pod koniec wakacji czuję się jak po rocznej pracy w kamieniołomach." 

Córka Nataszy potrafi zaskoczyć i wywołać na twarzy matki wyraz zdziwienia, zaskoczenia i zażenowania. Każda z nas, mam, czasem nie wie, co odpowiedzieć na pytanie dziecka. Nie wie, jak na to pytanie zareagować, jak się do niego odnieść. Nasze pociechy okazują się wszakże nie tylko doskonałymi obserwatorami, ale potrafią też dodać dwa do dwóch, myśleć logicznie i choć wydaje nam się to niemożliwe, naprawdę słuchają tego, co do nich mówimy, co im tłumaczymy i jak wyjaśniamy. A później wykorzystują ową wiedzę przeciwko nam! Och, jak nam wtedy głupio, gdy nasze własne maluchy wytkną nam błąd czy niewłaściwe zachowanie.

Lektura niesztampowa, pełna zabawnych dialogów i scenek jakże realistycznych. Bohaterowie prawdopodobni, przemyślani w każdym calu. Bardzo żałuję, że tak szybko skończyła się ta historia, bo bawiłam się z nią doskonale. Dodała mi skrzydeł, rozśmieszyła mnie, bardzo sympatycznie spędziłam z nią czas. Jak na babskiej imprezie z najlepszymi przyjaciółkami. Polecam zdecydowanie. Nie zawiedziecie się! Zresztą, czy naprawdę do książek Magdaleny Kordel trzeba kogokolwiek przekonywać?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz