Gabrysia, podobnie jak jej przyjaciółka, skończyła trzydzieści dwa lata. Była drobną brunetką w okularach z czerwonymi oprawkami. Miała małą, delikatną twarz, w której wyraźnie odznaczały się ogromne, brązowe oczy. Grzywka, której nie chciała się pozbyć za nic w świecie, twierdząc, że ma zbyt wysokie czoło, optycznie jeszcze bardziej zmniejszała jej buzię. Zresztą, czego by Gabi nie zrobiła i tak wyglądała pięknie. Mężczyźni nieustannie się za nią oglądali, co wzbudzało w Weronice ogromną zazdrość. W pewnym momencie stało się to motywacją do zmian. Werka postanowiła, że zacznie biegać. Namówiła też do tego Miśka, Adam kupił im stroje sportowe i markowe, specjalistyczne obuwie.
Szkoda, że zapał ostygł równie szybko, jak się pojawił. Weronika tylko dwa razy odziana w dres wyszła z domu, włosy związując w wysoką kitkę. Na temat biegania przeczytała kilka artykułów, przepytała znajomą, która biegała w maratonach, od czego zacząć. Można powiedzieć, że przygotowała się perfekcyjnie. Przynajmniej jeżeli chodzi o teorię. Z praktyką było nieco gorzej. Miśka jednak nie udało się namówić, choć początkowo deklarował chęć wspólnego biegania, teraz wolał spędzić czas przed telewizorem, ostatecznie wyszła z domu sama. Znajoma doradziła jej, że na początku powinna nie biegać, a spacerować. Szybkim marszem przeszła na drugą stronę ulicy, energicznie pokonując zakręt, wkrótce kolejny, by wreszcie podążyć polną ścieżką w kierunku lasu. Nagle z oddali wyłoniła się czworonożna bestia. Bestia bez właściciela. Bez kagańca i bez obroży. Przerażona kobieta stanęła osłupiała, po czym ruszyła z prędkością światła w drogę powrotną. Zasapana przekroczyła próg mieszkania, a na zdziwione pytanie męża, dlaczego tak szybko wróciła, odpowiedziała mu groźnym spojrzeniem, które mówiło, żeby tym razem lepiej z nią nie zadzierał. Adam jak nigdy odpuścił, pierwszy raz w życiu widząc u niej taką determinację, ale w późniejszym czasie nie zapomniał podzielić się ze swoimi i Weroniki rodzicami refleksją na temat bezsensownie wydanych pieniędzy na gadżety niedoszłej sprinterki. Drugi raz w stroju sportowym pokazała się nieco później. Postanowiła pobiec w biegu charytatywnym organizowanym w miasteczku, w którym mieszkała, ale i tym razem nie wypadło to najlepiej. Wystartowała niczym Irena Szewińska w najlepszym momencie kariery, zapomniała jednak, że nie przygotowała się do biegu i nie rozgrzała. Szybko złapała ją kolka, a już za pierwszym zakrętem tak niefortunnie postawiła prawą stopę na brukowanej nawierzchni, że nie obeszło się bez pomocy ratownika medycznego. Pluła sobie w brodę organizatorka biegu, która twierdziła z uporem maniaka, że trasa jest tak krótka i na tyle bezpieczna, że opieka medyczna nie będzie potrzebna. Stanowisko z pomocą doraźną pojawiło się tylko w kulminacyjnym miejscu, a mianowicie tuż przed metą. Zanim ktokolwiek powiadomił ratownika, Weronika dosyć długo siedziała na bruku i zwijała się z bólu, obserwując z rosnącym niepokojem coraz bardziej spuchniętą kostkę.
Kiedy odwieziono ją do domu, Adam wstał z fotela i zapowiedział jeszcze w progu, że kariera sportowa nie jest jej pisana, po czym pomógł jej usiąść na łóżku. W obliczu zaistniałej sytuacji zrobił jej nawet herbatę, ale na więcej zdobyć się nie potrafił. Limit dobroci dla żony uważał za wyczerpany. W końcu to był jej pomysł, nie jego. To, jak wyglądała, obchodziło go w stopniu minimalnym, wszak nie pokazywał się z nią w miejscach publicznych zbyt często. Mogła mieć te kilka kilogramów nadwagi, nie robiło mu to żadnej różnicy.
Kiedy odwieziono ją do domu, Adam wstał z fotela i zapowiedział jeszcze w progu, że kariera sportowa nie jest jej pisana, po czym pomógł jej usiąść na łóżku. W obliczu zaistniałej sytuacji zrobił jej nawet herbatę, ale na więcej zdobyć się nie potrafił. Limit dobroci dla żony uważał za wyczerpany. W końcu to był jej pomysł, nie jego. To, jak wyglądała, obchodziło go w stopniu minimalnym, wszak nie pokazywał się z nią w miejscach publicznych zbyt często. Mogła mieć te kilka kilogramów nadwagi, nie robiło mu to żadnej różnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz