Czytam Pani życiorys i tak się zastanawiam: Jaki wpływ na kreowanie postaci literackich ma wnikliwe oko fotografika? Pomaga czy raczej przeszkadza w tworzeniu postaci bohaterów książek?
Beata Gołembiowska: Fotografia
postaci, twarzy, elementów ciała była dla mnie
często nie tylko „ślizganiem się po powierzchni”. Starałam się też zgłębiać
duszę modela. Pamiętam jedną sesję – fotografowałam ośmiomiesięczną
dziewczynkę na kolanach dziewięćdziesięcioletniej
prababci. Nie zapomnę starczych dłoni trzymających dwie pulchne łapki. „Krawędź
i początek życia” – taka myśl mi towarzyszyła podczas sesji. Moja fotograficzna
wrażliwość pomaga mi w opisach nie tylko twarzy, zachowań bohaterów, ale też
ułatwia mi wnikanie w ich wnętrza. Widzę też moich bohaterów w przestrzeni, w
krajobrazie. To tak, jakby przed moimi oczami pojawiały się kadry –
fotograficzne i filmowe.
Przyznam,
że nie czytałam jeszcze żadnej
książki Pani autorstwa, dlatego moje pytanie nie będzie
dotyczyło książki :) Czy zastanawiała
się Pani nad powrotem do Polski, czy jednak Kanada to właściwe
miejsce?
BG: Dla autora piszącego po polsku i
osadzonego w tematyce polskiej Kanada nie jest najlepszym miejscem. Jestem w
stanie dobrze opisać ten okres, w którym przebywałam w ojczyźnie, stąd siłą
rzeczy tkwię w swoich powieściach w latach mojego dzieciństwa i młodości. Jeśli
zahaczam o współczesność, mam problemy.
Wypytuję wtedy o wiele rzeczy Polaków mieszkających w kraju, a w czasie
moich pobytów w Polsce staram się nasiąknąć polskością ile się da. Kanada, a szczególnie mój dom w lesie jest
dla mnie oazą ciszy i spokoju, w której mogę siedzieć godzinami z laptopem i
pisać, pisać, pisać. Gdybym znalazła takie miejsce w Polsce! Na pewno jest ich
wiele, ale z kolei moje córki są w Kanadzie. Jeśli rozważam powrót do Polski to
taki połowiczny – pół roku w ojczyźnie, a pół roku w Kanadzie. Planuję też
wydać moje książki po angielsku. Szczególnie “Żółta sukienka” wydaje mi się - zacytuję tu Kaczmarskiego “ przetłumaczalna
na obce języki “. Moje dwie nowe powieści, które piszę też będą - tak mi się wydaje – przemawiać nie tylko do
Polaków.
Kanada
to moje niespełnione(jeszcze) marzenie. Czym Panią
ten kraj zachwycił?
BG: Moje marzenia o Kanadzie zaczęły
się od Ani z Zielonego Wzgórza. Dwukrotnie odwiedziłam Wyspę Księcia Edwarda i
nie rozczarowałam się. Jest taka, jaką opisała ją Lucy Montgomery. Gdyby nie
odległość od moich córek, najchętniej tam bym osiadła. Trudno powiedzieć czy
cała Kanada mi się podoba – jest to olbrzymi kraj. Mieszkam w Quebeku, czyli
francuskojęzycznej części Kanady. Jest on bardzo specyficzny, kulturowo i
językowo. Mieszkałam też w Vancouver – jeśli chodzi o położenie - najpiękniejszym mieście w Kanadzie. Kanada
mnie zachwyca przestrzeniami i dziką przyrodą. Tolerancją i życzliwością
ludzką. Uczciwością i zaufaniem do drugiego człowieka.
Jak
Pani myśli, czy czytelnicy odkryli, co chciała
Pani przekazać poprzez swoją twórczość? Czy Pani książki spełniają
swoją rolę, zadanie, które jej Pani
powierzyła?
BG: Reakcje czytelników przewyższyły
moje oczekiwania. Nie spodziewałam się,
że moje książki, a szczególnie “W
jednej walizce” i “Żółta sukienka”, gdyż “Malowanki na szkle” zaliczają się do
nowości wydawniczych – będą tak entuzjastycznie przyjęte i tak wnikliwie
odebrane. Obawiałam się, że trafią jedynie do osób starszych, a tymczasem moimi
głównymi czytelnikami są osoby w grupie wiekowej 20 – 40 lat. Chciałam, aby moje książki zostawiały ślad,
prowokawały do przemyśleń, żeby chciało się do nich powracać. “Żółtą sukienkę”
pożyczył ode mnie mój przyjaciel. Po kilku dniach zadzwonił do mnie.
“Beata, chcę kupić tę książkę,
gdyż nie mogę się z nią rozstać” – powiedział. Te słowa do tej pory mnie uskrzydlają, a
przyjaciel oczywiście dostał ode mnie książkę w prezencie.
Czy
mieszkanie z dala od Polski, a mianowicie w Kanadzie utrudnia czy ułatwia
Pani pisanie dla polskiego czytelnika?
BG: I tak i nie. Z dala od Polski potrafię dostrzec jej
najpiękniejsze strony. Dzięki temu moje opisy
ojczystych krajobrazów czy klimatów nabierają różowej mgiełki. Niestety
nie potrafię dobrze opisać Polski współczesnej, z jej nowo-mową, zachowaniami,
zwyczajami. Jestem polską pisarką piszącą o Polsce z marzeń, z mojego
dzieciństwa i młodości. Współczesna Polska jest taka “nierealna” . Czy to
dobrze czy źle? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. A może dzięki mojemu spojrzeniu
z dala mogę uświadomić rodakom, że żyją – mimo wszystko - w pięknym kraju?
Cieszę
się, że dziś
możemy pytania zadać właśnie
Pani. Skwapliwie z tej możliwości
korzystam. Obserwuję Pani twórczość od jakiegoś czasu. Zaintrygowała
mnie Pani wszechstronność. Już
dawno przekonałam się, że artyści
wszechstronni stanowią świetny materiał
na pisarza. Używają słów jak malarz
kolorów w obrazie, „kadrują” sceny z precyzją
fotografa…Taką wszechstronną twórczynią
była Tove Jansson na swojej skalistej wysepce…
Porusza
Pani w swych książkach trudne tematy, bolesne problemy narodowe (W jednej
walizce), ale też z jednakową uwagą
skupia się na pojedynczym człowieku… To dobry i trudny
kierunek. Skalista ścieżka…
Życzę wytrwałości w kroczeniu po niej. Jestem
pewna, że jeszcze niejednokrotnie nas Pani zadziwi.
Każdy
pisarz jest jednak najpierw czytelnikiem. Zapewne posiada Pani swojego Mistrza,
z którego książek czerpie jak z elementarza. Czy wyjawi nam Pani kim on
jest? Czyje książki strzeże Pani jak skarbu w swej domowej
biblioteczce?
BG: Pięknie dziękuję za tak miłe
słowa. One są potrzebne każdemu twórcy, pozwalają na kontynuację pracy,
szczególnie w chwilach wątpliwości. Dziękuję też za pytanie – bardzo ważne, gdyż
każdy pisarz jest najpierw czytelnikiem i pozostaje nim na zawsze. Książki mnie
wychowały, były moimi nauczycielkami, przewodniczkami, przyjaciółkami. Z całej
ich plejady mogę wymienić kilka, do których wracam wielokrotnie:
Pielgrzymi puszczy –Grey Owl’a, Tajemniczy
ogród – F. H.
Burnett’a, Błękitny zamek – L.M. Montgomery,
Nad Niemnem – Orzeszkowej, Anna Karenina – Tołstoja, Zbrodnia i kara - Dostojewskiego, a ze współczesnych – Oskar
i pani Róża i Małe zbrodnie małżeńskie -
E. E. Schmitt’a. Jak można wywnioskować
z tej listy fascynuje mnie literatura psychologiczna i ta, która
opiewa piękno przyrody.
Wyemigrowała Pani z rodziną do Kanady. Czy tęskni Pani za swoją ojczyzną? Czy ciężko jest żyć na obczyźnie? Marzy się Pani powrót z rodziną do Polski?
BG: Podkreślam
często swoją tęsknotę za Polską. Za jej krajobrazem, mową, kulturą, ludźmi. Tęsknota
szczególnie dawała mi się we znaki na początku mojej emigracji. Potem trochę przygasła, aby odżyć znowu w ostatnich latach, kiedy piszę po polsku dla
Polaków. Myślę, że szczególnie ciężko jest żyć na obczyźnie ludziom, którzy w
Polsce byli “solą tej ziemi” – twórcami, działaczami, patriotami. Kanada,
chociaż jest pięknym i przyjaznym krajem, nie zaspakaja ich potrzeb. Chciałabym
móc przebywać w Polsce przynajmniej pół roku. Moje córki są w Kanadzie i nie
wyobrażam sobie, że mogłabym zbyt długo być z dala od nich. Dlatego chyba na
zawsze będę jedną
nogą tu i drugą tam.
Którą książkę poleciłaby Pani uczniom w gimnazjum
jako lekturę obowiązkową? Którą książkę zdaniem Pani warto by było omawiać na lekcjach języka polskiego?
BG: Taką
ponadczasową dla mnie lekturą jest “Zbrodnia i kara” Dostojewskiego. Może
wydaje się trudna ze względu na język czy zawiłość zagadnień, ale opowiada tak
dogłębnie o duszy ludzkiej, że nic nie straciła na aktualności. Człowiek
wykształcony powinien znać pewne literackie dzieła – Iliadę, Odyseję,
Hamleta i na pewno Dostojewskiego. Jeśli
nauczyciel stanie na wysokości zadania, to na pewno potrafi wzbudzić
zainteresowanie Dostojewskim, tak jak pamiętam mój nauczyciel wzbudził w nas
zapał do “Wesela” Wyspiańskiego.
Czy życie w Kanadzie jest łatwiejsze niż życie w Polsce?
Czy żałowała Pani kiedykolwiek, że wyemigrowała ze swojej ojczyzny?
Skąd zrodził się pomysł na napisanie W jednej
walizce. Polska arystokracja na emigracji w Kanadzie?
BG: Niestety nie
umiem na pierwsze pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Oczywiście można ogólnie stwierdzić, że
Kanada, olbrzymi, bogaty, młody kraj, w
którym nie było wojen, jest pod wieloma
aspektami atrakcyjny dla emigrantów. Z kolei znam wielu Polaków, którym żyje
się tam gorzej – niekoniecznie pod względem materialnym – niż w Polsce. W
Polsce zostawili rodziny, swoje środowisko – i to jest wartość nie mniej ważna
niż zasoby materialne. Z tych
niematerialnych powodów żałowałam wielokrotnie swojej decyzji o emigracji. A
pomysł o książce “W jednej walizce”? Zrodził się pod wpływem pracy nad
realizacją filmu – “Raj utracony, raj odzyskany”, który jest załączony do
książki. Film opowiada o polskich ziemianach
i arystokratach mieszkających w
Rawdon – kanadyjskim miasteczku, w którym i ja obecnie mieszkam. Ich
wspomnienia były tak ciekawe, że postanowiłam napisać książkę. W ten sposób
powstała “walizka ze skrawkiem polskiej historii” przez wiele lat zapomnianym,
a jeśli chodzi o Kanadę, po raz pierwszy przeze mnie opisanym.
Zawsze się zastanawiałam, jak to jest napisać książkę, czy są to chaotyczne myśli przelewane na papier w przypływach weny, czy pisanie według ustalonego grafiku. Jak wygląda praca pisarza od tej właśnie strony, czyli od początku, od samego powstania pomysłu?
BG: Chyba
nie ma tu reguł, chociaż na podstawie
wypowiedzi wielu ludzi pióra, pisanie jest “pracą”, która powinna być
systematyczna. Moje pomysły rodzą się
najpierw w głowie, potem powstaje roboczy schemat, który często się zmienia,
nawet diametralne. Staram się pisać codziennie – rano dwie godziny, wieczorem
dwie, a w wolne dni dłużej i w czasie pisania rodzą się pomysły. Zauważyłam, że
gdy mam dłuższą przerwę, tworzenie staje się o wiele trudniejsze. To tak jak
pianista, który przestał ćwiczyć. Często, kiedy nie stukam w klawisze, przy
innych czynnościach (mycie naczyń etc.) myślę o moich bohaterach. Bywało, że
pewne sceny i rozwiązania mi się przyśniły.
Żółta sukienka stała się dla bohaterki Pani książki symbolem
traumatycznego wydarzenia z dzieciństwa. Jak zatytułowałaby Pani
powieść o sobie,
gdyby tytuł miał odzwierciedlać miłe wspomnienie dotyczące konkretnego przedmiotu,
który na trwałe zapisał się w Pani pamięci?
Ten kwiat był i
jest dla mnie źródłem fascynacji. Jest ich wiele odmian – od zielonych z bardzo
bladymi paskami do intensywnie bordowych. Po raz pierwszy spotkałam je w
Kanadzie i podczas moich wiosennych wędrówek po lesie zawsze kojarzyły mi się z
niemalże dziełem sztuki. Szczególnie w pierwszych latach emigracji był dla mnie
taką “pocieszką”. Wmawiałam sobie, że gdyby nie wyjazd do Kanady, nie miałabym
możliwości spotkania się z nim, podziwiania. A teraz, zawsze na wiosnę witam go
z radością. Gdy ukażą się pierwsze kwiaty wracam z lasu z okrzykiem – są już
Jacusie! A zatem powieść miałaby tytuł –
Jacek na ambonie.
Czy sięga Pani po książki współczesnych
polskich twórców? Jeśli tak to jaka lektura zachwyciła Panią najbardziej
i dlaczego? A może nie warto
sięgać po polskich autorów? Jak Pani
sądzi?
BG: Moim ostatnim odkryciem
jest Jacek Dehnel. Bardzo lubię Pawła Huelle i Stefana Chwina, a z kobiet -
Dorotę Terakowską, Joannę Chmielewską i Małgorzatę Musierowicz. Wielkie
wrażenie wywarła na mnie “Madame” Libery. Wiem, że Olga Tokarczuk jest
wspaniałą pisarką i zawsze to sobie powtarzam, gdy po nią sięgam, lecz nie mogę
przez nią przebrnąć. Polska literatura ma wielu wybitnych pisarzy. Niestety nie
jestem w stanie ich wszystkich poznać. Jeśli chodzi o największe wrażenie to
pozostaję przy “Madame “. Może dlatego, że Libera tak doskonale opisuje czasy
mojej młodości?
Czy jest taki temat, który boi się Pani z jakichś względów poruszyć? Taki, który wydaje się Pani trudny w przekazie, albo
odbiorze przez czytelników?
BG: Tym tematem jest
ogólnie przemoc. Zmierzyłam się z nim w “Żółtej sukience”, ale nie potrafiłam
go opisać tak dosłownie. Drugim trudnym tematem jest erotyka. Opisując sceny
miłosne jest bardzo łatwo ulec kiczowi, przynajmniej ja tak to odbieram. Wydaje
mi się, że w tej dziedzinie im mniej dosłowności tym lepiej, tym bardziej scena
działa na wyobraźnię. Tak jak w filmie “Fortepian” Jane Campion scena
dotknięcia ciała poprzez dziurę w pończosze była dla mnie najbardziej podniecająca. W moich powieściach jest kilka scen
erotycznych, które pisałam w pocie czoła, wykreślając i przerabiając. Chyba nie
są złe, ale moim zdaniem muszę jeszcze dużo popracować,
aby stały się takie, jak ta scena z “Fortepianu”.
Autorka postanowiła nagrodzić panie, które zadały pytania zaznaczone na niebiesko. Obie dostaną "Malowanki na szkle", gratuluję.
Dziękuję za możliwość wygrania książki i za odpowiedzi, które tworzą portret Pani osoby, Pani Beato:) To świetny pomysł na zadawanie pytań przez czytelników:) A na książkę cieszę się bardzo bardzo:) Pozdrawiam i Anię i autorkę:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wywiad :) I miło, że autorka odpowiedziała na aż tyle pytań. Gratuluję Dziewczynom! :))
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za odpowiedź. Bardzo lubię poznawać pisarzy poprzez ich fascynacje i osobiste lektury, stąd moje pytanie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już powstają nowe powieści.
Przy okazji proszę przyjąć gratulacje, Pani książka została doceniona przez czytelników w konkursie przeprowadzonym na portalu Granice.pl (głosowałam!)
Bardzo się cieszę z nagrody :) Dziękuję i pozdrawiam, życząc dalszych sukcesów :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPani Olu i Iwonko, książki są już wysłane. Czekam na wrażenia.
UsuńZapraszam wszystkie Panie do mojej strony
www.beatagolembiowska.studiobim.ca