Oddaję głos Samej Autorce:
Na początku chciałabym podziękować Annie Grzyb za
zorganizowanie tej ciekawej zabawy oraz wszystkim uczestniczkom za udział.
Wasze pytania okazały się tak intrygujące i pomysłowe, że trudno było wybrać
spośród nich tylko siedem.
Oto mój wybór:
·
Iwona Pietrucha (wygrywa)
Pani Edyto:) Nasuwa mi się pytanie o... rozbieżność między
wykształceniem a pasją?:) Czy ścisły umysł nie przeszkadza humanistce w pisaniu
książek?:)
Całe życie tkwiłam w błędnym przekonaniu, że jestem typową
humanistką. Pisałam dobre wypracowania z języka polskiego, angażowałam się w
drobne formy działalności artystycznej - głównie aktorskiej (na poziomie
amatorskim). Niemalże od momentu, gdy nauczyłam się czytać, miałam ciągoty
literackie. Nauki ścisłe traktowałam jak zło konieczne, nawet maturę zdawałam z
historii, a nie z matematyki. Wybór liceum ekonomicznego wydawał mi się nie do
końca "trafiony", mimo to zdecydowałam się na kontynuowanie nauki na
studiach o zbliżonym profilu. I tutaj właśnie doznałam olśnienia: pierzchły
wcześniejsze problemy z matematyką , a na liście moich ulubionych przedmiotów
znalazły się: statystyka matematyczna, rachunkowość i inne studenckie
"zmory". Nie mogę więc powiedzieć o
sobie w sposób jednoznaczny, że mam umysł ścisły lub humanistyczny.
Coraz częściej odnoszę wrażenie, że jest to sztuczny problem.
Niepowodzenia lub brak systematyczności w jakiejś dziedzinie mogą sprawić, że
ktoś zniechęci się do tego kierunku w nauce, a później przekonanie o tym
zostaje po prostu ugruntowane. Przy odrobinie wysiłku i dobrej woli można
przełamać wewnętrzną barierę, która blokuje potencjał umysłu. To oczywiste, że
nie wszyscy mamy predyspozycje, aby dokonać czegoś na miarę Alberta Einsteina
czy Stanisława Reymonta. Niemniej jednak warto podejmować próby i wysiłki.
Śmiało stwierdzam, że pisanie powieści i moje wykształcenie doskonale
się uzupełniają. Praca zawodowa pozwala na gimnastykowanie szarych komórek
odpowiedzialnych za wiedzę i myślenie ścisłe, pisanie wyzwala kreatywność
humanistyczną, która również przydaje się w biurze. Ścisłe podejście do
literatury pomaga w takich kwestiach jak: sporządzenie planu, zrobienie mapy
myśli, równomierne zaplanowanie napięcia w tekście. Ułatwia mi również
narzucenie sobie dyscypliny pracy, więc nie wpadam w panikę, gdy jestem
zobligowana jakimś konkretnym terminem, np. wykonania rewizji autorskiej
tekstu.
"Miłość przychodzi niespodziewanie: po prostu pewnego dnia
spoglądasz komuś w oczy i już wiesz, że twój świat przewrócił się do góry
nogami. Zrobisz dla niego wszystko, przezwyciężysz każdą trudność,
przeczekasz..." Czy wierzy Pani w taką miłość, a może właśnie taką Pani na
swojej drodze spotkała?
Pozdrawiam serdecznie i wiosennie :)
Pozdrawiam serdecznie i wiosennie :)
Mam to niesamowite szczęście, że największa miłość mojego życia
zaczęła się od pierwszego spojrzenia w oczy. Teraz jestem mężatką z
osiemnastoletnim stażem i nie żałuję ani jednego wspólnie przeżytego dnia.
Razem przezwyciężyliśmy wiele trudności typowych dla ludzi z mojego pokolenia. Czasami myślę, że obecnie trudniej jest o to,
aby wytrwać razem do przysłowiowej "grobowej deski", niż aby
przezwyciężać przeciwności losu, które pojawiają się na początku znajomości.
Mimo to wierzę zarówno w miłość od pierwszego spojrzenia, jak i
również taką, która przychodzi z czasem i rodzi się powoli.
·
Anonimowy (Marek)
Czy Pani zdaniem prawdziwa miłość zdarza się tylko raz? A może, jeżeli
jesteśmy szczęściarzami, dana nam jest kilka razy, trzeba tylko umieć ją
dostrzec?
Marek
Marek
Myślę, że prawdziwa miłość może przydarzyć się parę razy w życiu, lecz
uważam, że jest to realne tylko w szczególnych przypadkach. Jeżeli kobieta i
mężczyzna kochają się szczerze i bezgranicznie, to nie dostrzegają pokus,
których nie brakuje wokół, a zatem nie ma mowy o nagłym odkochaniu się i
zakochaniu w kimś innym – jeśli do tego dochodzi, to oznacza, że związek, który
się rozpadł był oparty na fascynacji. Dla mnie definicją miłości nie jest
bezgraniczne podporządkowanie się drugiej osobie lub zdominowanie partnera,
lecz wzajemny szacunek i kompromis. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość nie ma
miejsca na zaborczą zazdrość, narzucanie własnego punktu widzenia czy wręcz
rękoczyny. Czy może mówić o miłości kobieta, która tkwi przy bijącym ją mężu
alkoholiku? Moim zdaniem miłość często bywa mylona z pożądaniem lub fascynacją.
Tam, gdzie jest miłość, jest również przyjaźń, zrozumienie oraz zaufanie.
Skąd więc miłość druga, trzecia lub kolejna?
W życiu, jak to w życiu – bywa tak, że ukochana osoba umiera lub
odchodzi, łamiąc serce partnerowi. Czasami związek z drugą osobą staje się
destrukcyjny, gdyż jedna osoba kocha a druga nie, więc ludzie rozstają się,
chociaż wcześniej deklarowali uczucia. Wierzę, że w takich sytuacjach, gdy ból
po utracie ukochanej osoby przeminie i serce zostanie wyleczone, możliwe jest,
aby zakochać się ponownie. Człowiek jest stworzeniem stadnym – większość z nas
potrzebuje bliskości.
Jedna z moich przyjaciółek - singielka - wciąż poszukuje życiowego
partnera. Kilkakrotnie była zakochana, później związek okazywał się pomyłką, a
ona po okresie dochodzenia do siebie podejmowała kolejne próby. Wiem, że
kochała każdego z tych mężczyzn i nie były to błahe, przelotne miłostki, lecz
po prostu brak kompatybilności z ukochanym. Za każdym razem trzymam za nią
kciuki i wierzę, że w końcu trafi na kogoś, kogo pokocha na całe życie.
·
Anonimowy
Powieść "Bańki mydlane" opowiada o dziewczynie chorej na
raka. Jak zachowałaby się Pani, gdyby dowiedziała się, że jest chora właśnie na
raka? Uważa Pani, że życie takiej osoby może być równie piękne, jak życie osoby
zdrowej?
Pozdrawiam serdecznie
sensei-bud@o2.pl
Pozdrawiam serdecznie
sensei-bud@o2.pl
Trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie jak
zachowałabym się, gdyby zdiagnozowano u mnie nowotwór. To przekracza możliwości
mojej wyobraźni i wątpię, czy możliwe jest zaplanowanie reakcji na taką wieść.
Oczywiście pisząc "Bańki mydlane" starałam się wejść w psychikę
Michaliny i mocno z nią utożsamić, lecz na ile mi się to udało - ocenę
pozostawiam Czytelnikom. Gdyby choroba była terminalna prawdopodobnie
porzuciłabym większość zobowiązań na korzyść spędzenia reszty czasu z
najbliższymi osobami.
Życie ciężko chorej osoby jest zazwyczaj utrudnione
wieloma ograniczeniami, lecz jeśli człowiek ma piękną duszę, to w każdej
sytuacji stara się dać coś z siebie innym - choćby nawet było to tylko dobre
słowo. Ludzie chorzy są na ogół obdarzeni niesamowitą empatią, a to w moim
odczuciu jest o wiele większą wartością niż ładna prezencja, sukces zawodowy
czy podróże do egzotycznych miejsc.
·
Anonimowy
Pani książki leżą w księgarniach obok pozycji innych współczesnych
autorek /głównie kobiet /, czy sięga Pani po książki "konkurencji " ?
Jeśli tak , to którą autorkę ceni Pani najbardziej? Za jaką książkę? A jeśli
nie, to dlaczego ?
Beata B.
1beniabadera@wp.pl
Beata B.
1beniabadera@wp.pl
Cenię wiele polskich, współczesnych autorek. Ponieważ mam bardzo mało
czasu na czytanie - sięgam przede wszystkim po książki rodzimych
powieściopisarzy. Na przestrzeni wieków zasadniczym problemem Polaków było:
"Cudze chwalicie, swego nie znacie" (S. Jachowicz). Stąd też uważam,
że pierwsze miejsce zawsze należy się temu, co powstaje u nas w kraju.
Czytuję zarówno literaturę typowo męską, gdzie dużo się dzieje i jest
mnóstwo, niekoniecznie pozytywnych, emocji, jak i literaturę kobiecą. Trudno
byłoby mi wskazać jedną - ulubioną polską autorkę, gdyż jestem otwarta na
różnorodność. Lubię, gdy bohaterowie powieści są mocno zarysowani i
niejednoznaczni. Irytują mnie natomiast
książki o pozbawionych skaz pannach idealnych lub wiecznych
męczennicach, którym wciąż wiatr wieje w oczy, a one uginają się pod nim niczym
źdźbła trawy. Zdecydowanie wolę, gdy bohater powieści popełnia jakieś drobne
grzeszki, a później stara się je naprawić, niż gdy niczym mityczny Atlas dźwiga
na ramionach cały świat i jest lekiem na wszelkie problemy. W prawdziwym
świecie rzadko spotyka się pozbawione skazy anioły, od których, niestety, roi
się w książkach. W literaturze nie lubię superbohaterów - cenię prawdziwych
ludzi ze wszystkimi wadami i słabościami, które w nich tkwią.
W ubiegłym roku zafascynowała mnie powieść Ałbeny Grabowskiej pt.
"Coraz mniej olśnień" - przede wszystkim z uwagi na brak
cukierkowatości. Jedna z bohaterek, Marlena, była tak charakterną dziewczyną,
że z miejsca zapałałam do niej sympatią, mimo że jej zachowania były niekiedy
nader kontrowersyjne. Chociaż przeczytałam niemalże wszystko, co wyszło spod
pióra Ałbeny, ta książka spodobała mi się najbardziej.
Ostatnimi czasy bardzo przypadła mi do gustu twórczość Joanny Bator
("Piaskowa Góra", "Chmurdalia"). Spodobał mi się zarówno
niebanalny sposób prowadzenia narracji i hm... dialogu, jak i niebywała
przeplatanka ludzkich losów.
Kolejną autorką, którą darzę szczególną sympatią, jest Basia Sęk,
autorka "Miłości na szkle". Póki co jest to jedyna powieść Basi, którą
miałam okazję przeczytać, lecz wierzę, że niebawem zapoznam się z debiutem
mojej młodszej koleżanki. Dla niej mam ogromne uznanie przede wszystkim za
niezwykle plastyczny obraz mężczyzny zmagającego się z problemem płodności –
jest to subtelny, lecz bardzo konsekwentny obraz metamorfozy, jaką przeszedł
Wojtek.
Pozwolę sobie nie odpowiedzieć na ostatnią część pytania, gdyż uważam,
że nie należy nikomu narzucać negatywnego postrzegania książki lub autora.
Gusta czytelnicze są tak różnorodne, że to, co mnie się nie podoba lub wzbudza
mój niesmak, dla kogoś innego może być literackim rarytasem najwyższych lotów.
Witam, Pani Edyto :)
Napisała Pani na swoim blogu, że otrzymuje propozycje opisania czyjejś historii, ale je odrzuca. Nie było żadnej historii, która by Panią skusiła, zainspirowała, podsunęła jakiś temat? Dlaczego w zasadzie ludzie kierują do Pani takie "oferty"? Na co liczą? Nie sądziłam nawet, że pisarze mają taki problem "propozycji nie do odrzucenia" :O
Pozdrawiam serdecznie!
edyta.cha@wp.pl
Napisała Pani na swoim blogu, że otrzymuje propozycje opisania czyjejś historii, ale je odrzuca. Nie było żadnej historii, która by Panią skusiła, zainspirowała, podsunęła jakiś temat? Dlaczego w zasadzie ludzie kierują do Pani takie "oferty"? Na co liczą? Nie sądziłam nawet, że pisarze mają taki problem "propozycji nie do odrzucenia" :O
Pozdrawiam serdecznie!
edyta.cha@wp.pl
Do niedawna dość często otrzymywałam od znajomych lub nieznajomych
propozycję, aby opisać jakieś wielkie przełomowe zdarzenie z życia tejże osoby.
Czasami chodziło wręcz o pisanie czyjejś biografii. Ludzie często opowiadają mi
różne historie (no dobra: niektórzy powtarzają je wielokrotnie, bo a nuż się
skuszę i opiszę J ) właśnie po to, aby
mnie zainspirować. Często jest to okraszone słowami: "No, coś ty? Mnie
odmówisz? Nie bądź taka!" albo "Zobaczysz, to będzie bestseller"
(tutaj radzę delikwentom zajrzeć do słownika i uważnie przeanalizować definicję
tego bardzo wyświechtanego pojęcia), na co ja zawsze odpowiadam: "Nie, nie
opiszę twojej historii. A dlaczego? Bo twój sposób postrzegania tego co
przeżyłaś/przeżyłeś może być zupełnie inny niż mój. Pisanie o tym byłoby
nieetyczne, mogłabym cię niechcąco urazić albo wypaczyć obraz, który chcesz
ujrzeć na karkach książki."
Każdy z nas ma w swoim życiu bardzo fascynujące chwile: moment
zakochania się, jakiś wielki sukces, wspaniała przyjaźń, narodziny dziecka...
Trzeba jednak pamiętać o tym, że te historie ważne są przede wszystkim dla osób,
które ich doświadczają. Bardzo łatwo jest przeinaczyć jakieś fakty i ułożyć
słowa w nieodpowiedni kontekst. Stąd też o wiele prościej przychodzi pisanie o
sprawach dyktowanych przez wyobraźnię. Dzięki temu nie urażę niczyich uczuć lub
wręcz wybujałego ego. Zawsze powtarzam, że piszę o tym, co mi w duszy zagra i
niech tak pozostanie.
Przyznaję , że sporadycznie wykorzystuję w powieściach jakieś inspirujące
drobiazgi z życia, lecz dbam o to, aby były niemożliwe do zidentyfikowania w
realnym świecie. Zdecydowanie najlepiej czerpać pomysły z przelotnego
spojrzenia na zupełnie nieznajome osoby, niż „na żywca” opisywać ludzi, którzy
znajdują się w moim otoczeniu.
"Żegnaj - ktokolwiek wymyślił
to słowo, powinien smażyć się w piekle." - takie słowa można przeczytać w
"Utracie". Za powstanie jakiego słowa otworzyłaby Pani bramy raju?
Pozdrawiam :)
obliczarozy@wp.pl
Pozdrawiam :)
obliczarozy@wp.pl
Dla mnie słowem
otwierającym bramy raju jest EMPATIA, bowiem ten wyraz zawiera najwięcej
pozytywnych wibracji. Pominąwszy słownikową definicję, empatię rozumiem nie
tylko jako współodczuwanie. Dla mnie jest to także niesienie pomocy
potrzebującym, utożsamianie się z takimi osobami (skąd mam wiedzieć, czy i
kiedy będę potrzebowała czyjegoś życzliwego słowa lub gestu?). W tym samym
rzędzie stawiam także niewyrządzanie krzywdy innym - myślą, mową, uczynkiem
bądź zaniedbaniem.
Tak,
zdecydowanie ten, kto wypowiedział i zastosował to słowo, zasłużył, aby
otworzyć mu bramy raju.
Kolejny bardzo ciekawy wywiad utworzył się z tych naszych pytań:) Gratuluję wygranej:)
OdpowiedzUsuńAle numer:) Dziękuję, Aniu, i Tobie za możliwość uczestnictwa w fajnym konkursie i Pani Edycie za wybór i książkę:) Nie potrafię wyrazić słowami jak się cieszę:) Fruwam:):):)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńŚwietnie pytania i ciekawe odpowiedzi. Gratuluję zwyciężczyni! :)
OdpowiedzUsuń