poniedziałek, 28 lipca 2014

Agnieszka Pruska wywiad i konkurs "Literat" do wygrania



Agnieszka Pruska wywiad i konkurs


Agnieszka Pruska nigdy nie wyobrażała sobie życia bez czytania, a od niedawna nie potrafi go sobie wyobrazić również bez pisania. Jest członkinią Oliwskiego Klubu Kryminału. Zdobyła stopień mistrzowski w aikido. Zadebiutowała tytułem „Literat”, o którym między innymi chciałabym z nią porozmawiać.


 Jak już wspomniałam, jest Pani zagorzałą czytelniczką. Czy gatunek ma dla Pani znaczenie, a może wystarczy, by książka była dobrze napisana, wciągająca, ciekawa?

            I jedno, i drugie. Jeżeli chodzi o gatunek, to zdecydowanie nie lubię romansów i powieści obyczajowych, a jeszcze do niedawna wydawało mi się, że również horrorów, ale okazuje się, że się myliłam. Czytam kryminały, sensacje, książki historyczne, biografie, powieści podróżnicze, książki popularnonaukowe, oczywiście nie wszystkie jak leci, ale takie, których tematyka mnie interesuje. Ostatnio przywiozłam sobie dwie książki dotyczące mumii egipskich, przebrnięcie przez nie będzie wymagało ode mnie trochę samozaparcia, bo są po angielsku. W przypadku kryminałów omijam starannie polityczne, te z mafią w roli głównej i zbyt krwiste. Zdecydowanie preferuję takie, w których pokazana jest praca policji, patologa, profilera czy techników od tych, w których dokładnie opisane są układy polityczne albo struktura organizacyjna przedsiębiorstwa, którego dyrektor jest ofiarą. Oczywiście tło wydarzeń musi być dobrze przedstawione, ale wolę żeby tło pozostało tłem, a nie wątkiem głównym.
            Druga część pani pytania jest nieco trudniejsza, bo oczywiście szukam dobrze napisanych, ciekawych książek o interesującej mnie tematyce, ale czasem trzeba wybrać, pójść na pewne ustępstwo. Fajny wątek, ale gorzej napisana, albo napisana super, za to wątek nieco kuleje. Jeżeli miałabym w takim przypadku wybrać – stawiam na wątek, oczywiście przy założeniu, że generalnie książkę „da się przeczytać”.
            Staram się czytać książki, o których już coś wiem, albo takie z polecenia znajomych, którzy znają moje preferencje czytelnicze i przeważnie dobrze na tym wychodzę. Przyczyna selekcji pozycji do przeczytania jest prosta – doba ma dwadzieścia cztery godziny, nie chce dać się rozciągnąć i siłą rzeczy czas poświęcany na czytanie jest ograniczony. Sięgam też po książki, o których nic nie wiem, przeważnie wtedy, gdy zainteresuje mnie tematyka, albo sam autor. Ostatnio taką książką była „Tajemnica pułkownika Kowadły” Tadeusza Cegielskiego, świetnie napisany kryminał.
            Książką, na której się najbardziej zawiodłam, był również kryminał, nie pamiętam już ani autora, ani tytułu, ale czytało mi się go naprawdę ciężko. Przypominał nieco brazylijską telenowelę i zaczynałam tracić rozeznanie, kto z kim aktualnie tworzy parę, a nieboszczyk parę razy okazał się żywy. Doczytałam książkę do końca jedynie w poszukiwaniu wątku ściśle kryminalnego.

Skąd zrodziła się w Pani miłość do pisania? Pod wpływem jakiegoś impulsu sięgnęła Pani po pióro, a może przygotowywała się Pani do tego długo i solidnie?

            Pisanie jest u mnie najprawdopodobniej konsekwencją czytania, tak w każdym razie przypuszczam. Czytania, zainteresowania różnymi tematami i skłonnością do wymyślania fabuł. Nie siadłam jednak pewnego dnia przy klawiaturze z mocnym postanowieniem zostania autorką, tak to jakoś samo wyszło.
            Dawno dawno temu, czyli w siódmej albo ósmej klasie szkoły podstawowej napisałam swoją pierwszą książkę, to była fantastyka i traktowała o wyprawie na Księżyc. Gdzieś ją nawet chyba jeszcze mam. Potem była długa przerwa i powstała trzytomówka o tematyce fantastycznej na zamówienie mojej nastoletniej córki, napisałam ją „do szuflady”, na użytek domowy. Teraz nieco odświeżyłam i przeredagowałam pierwszy tom, który jest czytany przez wydawnictwo, zobaczymy, co z tego wyniknie.
            „Literat” jest ściśle związany z moimi zainteresowaniami zarówno kryminałami, jak i kryminalistyką oraz medycyną sądową. Powstawał półtora roku, przy czym najpierw były to takie nieśmiałe próby „podpisywania” i zastanawianie się nad akcją. Potem postanowiłam, że co mi tam, napiszę, najwyżej nikomu nie pokażę. Wtedy zaczęłam pracować nad książką w miarę systematycznie.
            Jeżeli chodzi o przygotowanie, to za każdym razem sprawdzam wiele szczegółów, nie tylko tych związanych z samym sposobem popełnienia zbrodni, czy też wyglądem zwłok. Staram się to zrobić zanim zacznę pisać, ale nie zawsze mi się udaje, często dochodzi coś nowego, coś czego nie przewidziałam. W „Literacie” zostają odnalezione współczesne zmumifikowane zwłoki, więc na jakiś czas ugrzęzłam w tym temacie, potem wymyśliłam, że „moja” mumia miała szklane oczy, więc i o tym należało poczytać. A sam morderca? Mimo, że liznęłam w trakcie edukacji nieco psychologii, to moja wiedza w przypadku przestępcy będącego psychopatą okazała się za mała i było trzeba sięgnąć po „lekturę uzupełniającą”, bardzo ciekawą zresztą. I właśnie tak to wygląda, co chwilę jest coś nowego do zweryfikowania. Ze sprawdzania ogólnie pojętych realiów mam dodatkową korzyść, czasem trafiam na informacje, które nie są mi potrzebne z punktu widzenia książki, ale same w sobie są ciekawe i warte przeczytania. Taki mały bonusik. Poza tym bardzo sobie cenię możliwość konsultacji z rzecznikiem prasowym policji, czasem mam pytania, na które nigdzie indziej nie mogę znaleźć odpowiedzi. Pytaniami zamęczam też prawnika, notariusza, znajomych policjantów i przyjaciół o różnych zawodach i zainteresowaniach.

Czy postaci stworzone przez Panią są od początku do końca fikcyjne, czy wzorowała się Pani na kimś rzeczywistym, tworząc je?

            Postacie są fikcyjne, przy ich tworzeniu nie wzorowałam się na nikim konkretnym, ale na pewno obdarzyłam bohaterów cechami różnych znanych mi osób. Tak jak każdy, mniej lub bardziej świadomie, obserwuję otoczenie, wyłapując charakterystyczne cechy spotykanych osób, ich powiedzenia, słownictwo czy sposób bycia, to już takich odruch. Potem zdarza mi się te obserwacje wykorzystywać przy tworzeniu postaci, ale nie jest to regułą.

Skąd pomysł, by Barnaba Uszkier był tak nietypowym policjantem? Kochającym żonę, dzieci, dbającym o rodzinę? Zazwyczaj stróże prawa prezentowani są w literaturze jako nałogowi alkoholicy, żyją jak wolne ptaki. Pani bohater jest zupełnie inny, dlaczego? Myśli Pani, że taka postać jest ciekawa dla czytelnika?

            To taki bohater – protest przeciwko najczęściej pojawiającej się postaci policjanta będącego nadużywającym alkoholu, palącym, nieszczęśliwym rozwodnikiem, którego na dodatek nikt nie rozumie. Oczywiście przesadziłam, ale te cechy wśród policjantów przedstawionych w książkach występują nagminnie. Poczułam lekki przesyt i Uszkiera wykreowałam na zasadzie przeciwieństwa, co nie oznacza, że jest chodzącym ideałem, bo jak każdy człowiek ma swoje wady i zalety. I od razu powiem, że jego harcerzykowaty charakter sprawił mi więcej kłopotów niż gdyby był alkoholikiem, narkomanem lub darł koty z żoną. Znacznie łatwiej opisuje się osobę o mocnych negatywnych cechach, niż takiego „wzorowego” faceta. Bardzo dużo można napisać o kacu, nocnych barowych eskapadach, czy też samym alkoholu wlanym w siebie przez głównego bohatera. A o kłótniach z żoną? Zdradach? Przemyśleń i wspomnień na ten temat bohater może mieć bardzo dużo. A taki Uszkier co? Piwo wypije, bo dlaczego nie, ale nawet bólu głowy po tym nie będzie miał. Życie rodzinne? Szczęśliwe... Ma się napawać własnym szczęściem przez pół strony? A kto by to chciał czytać! No może w powieści obyczajowej owszem, ale nie w kryminale. Tak więc wykreowany przeze mnie bohater okazał się dla mnie samej wyzwaniem.
            Jeżeli chodzi o opinie czytelników o nadkomisarzu Uszkierze, to przeważają te pozytywne, ale oczywiście nie wszystkim taki bohater pasuje. I to jest zupełnie naturalne, bo przecież, na szczęście zresztą, nie wszyscy mamy jednakowy gust.

Sporo opowiada Pani w swoim debiucie o życiu rodzinnym Uszkiera. Śledztwo trwa dosyć długo, mijają kolejne miesiące, a zagadka dalej nie jest rozwiązana. Wydaje mi się, że chciała Pani pokazać nasze polskie realia prowadzenia śledztwa, czyżby znała je Pani aż tak dobrze? Czy to tylko wyobraźnia podpowiadała Pani pewne rozwiązania?

            Uszkier to nie tylko policjant, ale także mąż i ojciec, a część jego zachowań wynika właśnie z posiadania takiej, a nie innej rodziny, co szczególnie widoczne będzie w kolejnej książce. Przez czas trwania śledztwa nieco poznajemy jego najbliższych, bo nie samą pracą człowiek żyje, policjant również. Sprawa seryjnego mordercy ciągnie się bardzo długo, to prawda, ale jest dosyć nietypowa, już choćby dlatego, że pojawiające się jako pierwsze zwłoki należą do kobiety zamordowanej przed kilkoma laty. Taką sprawę jest znacznie trudniej rozwiązać, nie ma naocznych świadków, nie ma miejsca zbrodni, a artefakty pochodzące z miejsca znalezienia zwłok nie są związane ze zbrodnią. Ekipa Uszkiera ma więc od razu „pod górkę”. Kolejnej zbrodni na pozór nic nie łączy ze znalezioną w wykopie mumią, śledztwo biegnie własnym torem, a trzecią sprawę prowadzi w ogóle ktoś inny, Uszkier jedynie nadzoruje śledztwo. Dopiero połączenie tych trzech oraz innej, jeszcze starszej, sprawy powoduje zmianę kierunku śledztwa i nowe spojrzenie na całość.
            Jeżeli chodzi o realia... Tak naprawdę trudno mówić o dobrej znajomości realiów pracy w policji, chyba że się w niej pracuje. Ja mogę jedynie wypytywać znajomych gliniarzy i konsultować niektóre rzeczy z biurem prasowym policji. I oczywiście czytać wszystkie dostępne materiały na ten temat zwracając uwagę na to, kto jest ich autorem i czy jest to osoba wiarygodna. W moim przypadku wygląda to tak, że wymyślam pewne rozwiązanie, takie, które pasuje mi do fabuły, a potem sprawdzam, czy jest ono zgodne z realiami. I zdarza mi się korygować to, co już napisałam, czasami wprowadzając poprawki w dużej partii tekstu.

Czy pomysł na akcję „Literata” pojawił się nagle? Jak długo trwały prace nad powieścią?

            Pomysł rodził się pomalutku, najpierw powstały opisy poszczególnych morderstw, przy czym było ich znacznie więcej niż jest opisanych w książce. Wybrałam tylko kilka, inaczej co stronę ktoś by ginął, a Uszkier prowadziłby śledztwo do dzisiaj. To były takie pierwsze przymiarki, opisy, można powiedzieć, techniczne, bez treści dodatkowej, zawierające tylko informację o ofierze, narzędziu, miejscu i czasie zbrodniu. „Literata” zaczęłam pisać mniej więcej w połowie 2012 roku, skończyłam w styczniu 2013, a wydany został w maju 2013.

Trenuje Pani aikido, to dosyć nietypowa pasja jak dla kobiety, prawda?
           



            Na pewno procentowo sporty walki uprawia znacznie więcej mężczyzn niż kobiet, a basen, fitness czy siłownia cieszą się większą popularnością u pań, ale w naszej sekcji jest mniej więcej równowaga obu płci. Wielką zaletą aikido jest to, że można je uprawiać niezależnie od wieku, ja trenuję już kilkanaście lat i jak na razie nie planuję definitywnego zejścia z maty. Nieskromnie dodam, że teraz będę na niej przebywała nawet jeszcze więcej, bo po dłuższej przerwie zaczynam przygotowania do egzaminu na kolejny stopień mistrzowski. Czas spędzony na macie pozwala mi oderwać się od rzeczywistości, daje zastrzyk adrenaliny, uczy cierpliwości i dystansu do samej siebie. I nie ze względu na jakieś przesłania filozoficzne, nic z tych rzeczy. Po prostu jeżeli po raz n-ty powtarzam jakąś technikę aby wykonać ją poprawnie, żeby ruch stał się automatyczny, to muszę pogodzić się z tym, że nie jestem doskonała i cały czas trzeba się uczyć.

Czy Pani najbliżsi przeczytali książkę? Co o niej powiedzieli?


            Czytali, chyba wszyscy ci, którzy lubią czytać. Autor w rodzinie, to przecież nie lada gratka! Ja się za bardzo nie chwaliłam tym, że piszę książkę, więc większość była „nieco” zdziwiona. O tym, czym się zajmuję w wolnych chwilach wiedzieli oczywiście najbliżsi, ale dalsza rodzina już nie. Zaskoczyłam ich trochę, natychmiast zażądali namiarów na miejsce, gdzie mogą sobie kupić taki rarytas jakim jest „Literat” i poprosili o dedykacje. Wyspowiadałam wszystkich sumiennie i kazałam bez ogródek mówić, co myślą o książce. Mieli jakieś uwagi, ale twierdzili, że się dobrze czyta, zresztą, co mieli innego powiedzieć? Głupio by było stwierdzić, że się nie podoba, prawda? Dlatego nie do końca ufam recenzjom rodzinnym, chyba, że opiniuje mój mąż. Poza tym parę osób zdziwiło się, że napisałam kryminał, bo raczej spodziewaliby się książki historycznej.

Ma Pani kogoś, kto jako pierwszy czyta dopiero co ukończoną Pani powieść? Tak zwanego pierwszego krytyka? Czy potrzebuje Pani kogoś, kto doradzi, szczerze powie, co warto dopracować, zmienić, przemyśleć jeszcze raz?

            Jako pierwszy do czytania książkę dostaje mój mąż, jeszcze w trakcie pisania, można powiedzieć, że czyta ją w odcinkach. I oczywiście od razu melduje, gdy napotka w tekście na jakieś głupoty lub nieścisłości. Poza tym muszę się pilnować, aby cały tekst trafiał na kartki. Myśli się obrazami, a potem trzeba to ubrać w literki i od czasu do czasu zdarza mi się, że opis jest za skąpy, bo część treści pozostała u mnie w głowie. Pierwszy fragment książki, którą właśnie piszę, dostała do przeczytania moja koleżanka, polonistka z wykształcenia i teraz z niecierpliwością czekam na jej uwagi. Taki pierwszy „czytacz” jest potrzebny, ale z drugiej strony, to ja piszę książkę, więc jeżeli nie zgadzam się z jakimiś uwagami, to nie zmieniam tekstu ani fabuły. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której dałabym książkę do przeczytania trzem osobom, które bardzo sumiennie przyłożyłyby się do zadania, przeczytały tekst i oddały mi z uwagami. Najprawdopodobniej gdybym wprowadziła wszystkie zmiany, powstałoby coś, jeżeli nie zupełnie, to w dużej części nowego i odbiegającego od pierwowzoru. Dlatego chętnie wysłuchuję opinii, wprowadzam zmiany tam, gdzie uznam to za słuszne, ale jeżeli uważam, że moja wersja jest jednak lepsza i nie powinna ulec modyfikacji, to nie zmieniam. Mimo, że bardziej jestem przywiązana do fabuły niż do samego tekstu, to w „Hobbyście” wprowadzałam zmiany ciągnące się prawie od pierwszej do ostatniej strony. Mam nadzieję, że wyjdzie to książce na dobre.

Czy pisze Pani coś nowego? Kiedy możemy spodziewać się kolejnej Pani publikacji?

            Kolejna książka z Barnabą Uszkierem w roli głównej, czyli „Hobbysta” pojawi się we wrześniu. Tym razem nadkomisarz nie będzie ścigał seryjnego zabójcy, a zajmie się czymś zupełnie innym. Innym w sensie motywów działania mordercy, a nie, na przykład, rodzaju samego przestępstwa.
            Czy piszę coś nowego? Trzecia część jest już właściwie skończona i „dojrzewa na półce”, zajrzę do niej za jakieś dwa miesiące żeby spokojnie przeczytać i nanieść poprawki. Podczas tej przerwy trochę sobie eksperymentuję pisząc, co prawda kryminał, ale w zupełnie innej konwencji niż seria z Uszkierem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, na razie traktuję to jako zabawę.

Co Pani sądzi o spotkaniach z czytelnikami, o kontakcie z nimi poprzez e-mail?

            Sama sporo czytam i jako czytelnik często chodzę na takie spotkania, gna mnie na nie ciekawość dotycząca tego, co o własnej książce powie autor i jakim człowiekiem jest osoba, która napisała to, co ja właśnie przeczytałam. Jeszcze nigdy nie wyszłam ze spotkania zawiedziona, bardzo często autorzy są doskonałymi gawędziarzami, a rozmowa przenosi się z tematu świeżo wydanej książki na przeróżne inne sprawy. I zawsze jestem zaskoczona niską frekwencją czytelników na spotkaniach autorskich, nie wiem co jest tego powodem, być może po prostu nie wiedzą o nich, bo nie wszyscy śledzą pojawiające się na różnych stronach informacje.
            Jako autorka też lubię takie spotkania. Przed pierwszym trochę obawiałam się zbyt osobistych pytań od czytelników, ale okazało się, że niepotrzebnie. Poza tym inaczej czyta się opinię o własnej książce, niezależnie od tego, czy jest ona pozytywna czy krytyczna, a inaczej o niej rozmawia wymieniając uwagi. Każdy z nas jest innym odbiorcą, ma inne oczekiwania, inne preferencje czytelnicze. Opinie są zawsze cenne, i te pochwalne, i te negatywne. Zmuszają do zastanowienia, zmian, szukania nowych tematów, wątków, motywów.
             Z kolei mail umożliwia czytelnikowi bardzo indywidualny kontakt z autorem, takie sam na sam. Nie każdy człowiek lubi wypowiadać się przy szerszej publiczności, nawet jeżeli jest jej garstka, mail daje taką możliwość. Poza tym nawet najbardziej zagorzały czytelnik nie ma szansy wzięcia udziału we wszystkich spotkaniach autorskich, na które chciałby pójść, podstawową przeszkodą jest odległość, e-mail to niweluje.

Dziękuję za rozmowę.

Ja również.

KONKURS: 
Do wygrania będzie egzemplarz powieści, o której rozmawiałam z autorką. 







1. Fundatorem nagrody jest Wydawnictwo Oficynka i autorka, Agnieszka Pruska. 
2. Egzemplarz książki trafi do osoby, która najciekawiej odpowie na pytania zadane przez autorkę: Jakiego kryminału jeszcze nie czytaliście, a chcielibyście przeczytać? Czego brakuje Wam w kryminałach, które znacie? Jaka fabuła zainteresowałaby Was najbardziej? 
3. Odpowiedź zostawcie pod tym postem, nie zapominając o podaniu adresu e-mailowego, bym mogła skontaktować się ze zwycięzcą. 
4. Zabawa zaczyna się dzisiaj, 28 lipca i potrwa do 4 sierpnia, do godziny 23:30. Dziękuję za udostępnianie informacji o konkursie, polubienia mojej strony, dodanie blogu do obserwowanych. Przypominam, że trwa też konkurs na najaktywniejszego fana Pisaninki. Dzięki za wszystko, kochani! 
Trzymam za Was kciuki. Wiele konkursów trwa nadal. Dzisiaj kończy się późnym wieczorem ten: http://asymaka.blogspot.com/2014/07/luiza-dobrzynska-wywiad-i-konkurs.html
W środę pojawi się kolejny, a dzisiaj na FP bloga jeszcze jeden. Zapraszam serdecznie. 



13 komentarzy:

  1. Wybór odpowiedniej historii do opisania zależy tylko od autora, musi ona jednak obfitować w jak największą ilość zdarzeń, wątków itp. Dokonane zostaje morderstwo, bohaterowie są w nie zawikłani i po wielu perypetiach dochodzą do prawdy przedstawiając ją także czytelnikowi.
    Mówiąc o człowieku to każdy ma pewien charakterystyczny styl mówienia, zachowania i myślenia. Zróżnicowanie pod tym względem bohaterów powieści znacznie ją wzbogaci i sprawi, że będzie ciekawsza. Ważne by najsilniejszą postacią był główny bohater, nie powinien go nikt przytłaczać inaczej zrobi się mdły.
    tego typu książka powinna być zaskakująca...zaskakująca i jeszcze raz zaskakująca...Fajnym pomysłem jest wplecenie w treść wątku historycznego (np. jakaś ukryta tajemnica ), w klasycznym kryminale celem jest odkrycie prawdy, szukanie podejrzanych w jakimś szerokim kręgu, ale jak to się mówi najciemniej jest pod latarnią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o fabułę, to te kwestię pozostawię autorowi. Chciałabym czytać wielowątkowe kryminały, z takimi zwrotami akcji, że do końca nie wiadomo kto jest przestępcą. Takie, bym do ostatniej niemalże strony miała wątpliwości i pochłaniała stronę za stroną, by dowiedzieć się który z bohaterów jest mordercą.

    sylwiam720@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno nie czytałam pani kryminału, a bardzo bym chciała :)
    Do tej pory kryminały które czytałam spełniały moje oczekiwania...
    W kryminałach szukam nieprzewidywalności , grozy , tajemnicy, którą staram się odkryć zanim dojde do sedna i wyjawi mi to książka :)
    Bo sięgając po kryminał niby wiem o czym będzie książka, ale jednak nieustannie dedukuję.
    Kryminał to czysty schemat...
    Jednak do samego końca nie wiadomo kto zabił?
    I tego właśnie oczekuje :)
    Uwielbiam ten dreszcz emocji, który mi towarzyszy gdy zostaje jednym z bohaterów i przeżywam swoją w tym momencie historie.
    Jeśli kryminał jest dobry, na końcu czeka mnie niespodzianka, zaskakuje informacja kto jest mordercą...uwielbiam niespodzianki! Lubie gdy mordercą okazuje się osoba, której o to nie podejrzewałam .
    Na mnie dobry kryminał/sensacja działa jak ...mocna kawa! ... daje mi kopa i podnosi adrenalinę .
    Pozdrawiam serdecznie :)
    mazur.laura@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobre pytanie. Myślę,że takiego w którym "dobry" bohater na koniec okazuje się"czarną owcą" ;)
    ewaudala77@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiego kryminału jeszcze nie czytaliście, a chcielibyście przeczytać? Banalnie odpowiem, że Pani kryminału :) Czego brakuje Wam w kryminałach, które znacie? Czegoś co zmusza do myślenia, jest trudne i nie oczywiste. Nie lubię już na początku lub w połowie przewidzieć co się stanie. Jaka fabuła zainteresowałaby Was najbardziej? Z pewnością coś związanego z historią, ale nie taka z przed 10 lat, może 60 :), 100 lub więcej. W wywiadzie wspomina Pani o medycynie sądowej. To jest świetna myśl. Uwielbiam takie historie-pełne skrupulatnie oddanej wiedzy dotyczących trudnych zawodów o których my szarzy ludzie nie mamy pojęcia, a przecież istnieją. Żałuję braku wiedzy na temat Pani książki i postaram się nadrobić :) .Też kiedyś trenowałam pewną sztukę walki(krótko) i przeszło mi z wiekiem. Także podziwiam i życzę sukcesów.
    /Kaśka Kafar kasiakucik6@interia.eu

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakiego kryminału jeszcze nie czytaliście, a chcielibyście przeczytać? Widzę, że nie tylko ja odpowiem, że Pani- ale aż wstyd się trochę przyznać to niestety tak jest. :) Na pewno jeszcze nie dane mi było przeczytać takowego, w którym nie domyśliłabym się zakończenia. Czego brakuje Wam w kryminałach, które znacie? W dotychczasowych kryminałach, zawsze brakowało mi właśnie tego efektu zaskoczenia na koniec. Tej nieprzewidywalności i powiedzenia na głos w trybie zaczytania "wow". Zdecydowanie też brakowało mi w nich wielowątkowości. Sięgając po kolejny kryminał, można domyśleć się, że akcja toczyć się będzie wokół zabójstwa, tajemnicy bądź szemranych interesów, a przyjemnie byłoby czytać o czymś bardziej rozbudowanym, co pozwoliłoby wytężyć nam wyobraźnie i zastanawianie się nie koniecznie tylko nad jedną sprawą. Jaka fabuła zainteresowałaby Was najbardziej? Myślę, że interesującą fabułą byłby kryminał poświęcony delikatnej, subtelnej kobiecie skrywającej bardzo czarny charakter aczkolwiek niedającej tego po sobie poznać do ostatniej części ostatniego rozdziału. Może z nutką specyficznego czarnego humoru. Subtelność połączona z intrygą i ironią losu. Jakieś lata 40ste. Najlepsze według mnie dla dobrych kryminałów. :)
    Marta Sochacka
    martasochacka@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Kryminałów do przeczytania wciąż pozostaje mi wiele i całe szczęście. Jestem fanką literatury sf, fantasy, kryminałów ( tylko za horrorami nie przepadam). Chciałabym przeczytać wszystko, ale się nie da. Cieszę się jednak, że cały czas jest coś przede mną, że nie powiem któregoś dnia - koniec, dotarłam, przeczytałam, nic nie ma przede mną. Nie brakuje mi chyba niczego, bo każda książka oferuje co innego, jest niepowtarzalna i jedyna. Po to są autorzy, żeby dawać nam coś z siebie i oferować nowe historie. Gdybym ja miała to coś do zaoferowania, to bym pisała, ale ja się czuję tylko odbiorcą. Owszem, żałuję, że nie umiem tworzyć historii, ale cieszę się, że tworzą je inni dla mnie. Ciągle nowe, ciągle zaskakujące, nieraz bardziej wciągające, niekiedy mniej. Oczekuję tylko tego, że chociaż raz na sto lat fabuła wciągnie mnie na tyle, że powiem : dzisiaj odpuszczam pracę na działce (miłość mego życia), bo dzisiaj czytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest wiele kryminałów, które chciałabym przeczytać, a nie miałam jeszcze okazji. A jaki powinien być? Czego mi brakuje? Powinien zaskakiwać, trzymać w napięciu! Nie może być zbyt wybujały i fantastyczny, musi być realistyczny, taki, byśmy uwierzyli, że to mogło zdarzyć się naprawdę. Opisy muszą być takie, że czytając, będziemy się czuli, jakbyśmy brali udział w wydarzeniach, jakbyśmy widzieli opisane miejsca, slyszeli dziwne szelesty i czuli specyficzny zapach.. Musi wciągnąć na tyle, że nawet przypalający się obiad nas nie otrzeźwi :P I oczywiście do końca nie ogę się zorientować, kto, jak i dlaczego! :D

    annabachor@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię kryminały i wcale nie uważam ich za podrzędny gatunek literacki, ale... Muszą być dobre. Po pierwsze realnie umiejscowione w czasie, miejscu, psychologii. Nie może być, że zabił, bo miał taką fantazje, to musi być udokumentowane i „prawdziwe” psychologicznie. Druga sprawa, dobrze, żeby nie były to wciąż powielane, te same schematy, jak traumatyczne dzieciństwo, albo molestowanie seksualne. Są przecież i inne traumy, które mogą wpływać na rozwój takich czy innych cech bohatera...
    Jakiego jeszcze nie czytałam? Hm... takiego, w którym kibicowałabym mordercy ( nie wiem, czy to w ogóle możliwe, ale czy ja wiem? Byłoby to ciekawe) dlaczego o tym mówię, bo chyba wszystko już napisano, wykorzystano wszelkie wątki i wszelkie pomysły, choć przecież nie wszystko zostało napisane dobrze. Czyli istnieją dwie opcje, pierwsza to wymyślić zbrodnię której jeszcze nie było - trudne! (O ile nie niemożliwe) Druga, posłużyć się już istniejącym motywem i napisać to inaczej ( też trudne )... Bo cóż można wymyślić, kiedy nawet u Agathy pies był świadkiem, a policjant mordercą... Chociaż są mniej eksploatowane postaci morderców: matki staruszki, zakonnice, małe dziewczynki...
    Jaki kryminał chciałabym przeczytać? Wiarygodny, mroczmy, mocny, (ale spójny chronologicznie - nienawidzę wstawek z działań mordercy i uprzedzania faktów), w którym wszystko, od widelca, po kolor kanapy byłoby usprawiedliwione logiką i który by mnie kompletnie zaskoczył.
    I.Banach
    imarba@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakiego kryminału jeszcze nie czytaliście, a chcielibyście przeczytać? Może kryminał z tłem historycznym... legendą. Czyś co zostanie w nas na dłużej... Czego brakuje Wam w kryminałach, które znacie? treści które nas wzbogacają. Pozwalają zastanowić się nad sobą... Jaka fabuła zainteresowałaby Was najbardziej?
    hm... Rodzina wielopokoleniowa..., tło historyczne, owiane tajemnicą... morderstwo z książkami w tle...
    kasia_lawina@interia.pl


    kasia_lawina@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Dlugo o tym myslalam i kryminalu, jaki bym chetnie przeczytala, a jaki nie zostal napisany... nie ma ;-)

    apteacher@wp.pl

    OdpowiedzUsuń