Wszystkim
Paniom dziękuję za pytania – uśmiechałam się nad nimi, dumałam, rozmyślałam.
Wiele z nich zasługuje na nagrodę. Ale zwycięża Pani Izabela81 J Gratuluję J
Izabela81:
W „Nie tylko o łajdakach” pisze Pani: „W życiu najtrudniej jest o miłość. Warto
jej szukać, ale nie warto w tym szukaniu zgubić siebie”. Czy uważa Pani, że to
właśnie miłość najtrudniej znaleźć, a może coś innego?
M.K.:
Tak, myślę, że prawdziwa miłość, solidna, oparta na wzajemnym zaufaniu i
przyjaźni zdarza się rzadko, ale… się zdarza. J Trudno ją znaleźć, ale warto się za nią rozglądać. Jest jak wygrana w totolotka – kto
nie gra, ten nie ma szans na wygraną.
Ania
Mania: „Zamyśliłam się. Moja ucieczka nie była reakcją, była jedynym wyjściem z
sytuacji”. Często uciekamy, świadomi tego, że i tak nadejdzie czas, w którym
będziemy musieli wrócić, z podniesioną głową i przeżyć wszystko ponownie, na
nowo. Życie jest tajemnicą, nim odkryjemy jego piękne lico, otrujemy się,
zniesmaczymy się, jak jest z Panią, czy odkryła już Pani najpiękniejszą z jego
twarzy, czy znalazła Pani już w nim niszę?
M.K.:
Mam to szczęście, że pomimo młodego wieku sporo już przeżyłam – i tych dobrych,
i tych złych chwil. Każde doświadczenie jest dla mnie cenne, dzięki nim mogę
pisać. Posiadam starą duszę – jak to mawia moja dobra znajoma. Ale mam
nadzieję, że życie jeszcze mnie zaskoczy… Niszą jest oczywiście pisanie. Poza
tym – psy i spacery nad Wartą J
Anna
Podsiadło: Czy jest szansa, że napisze Pani przewodnik po okolicznych łajdakach
(z danymi teleadresowymi)?
M.K.:
Hahahaha NIE! Powodów jest kilka. Po pierwsze – nie znam ich. Po drugie –
myślę, że mało kto by korzystał z takiego przewodnika (chociaż… kto wie… ;). A
po trzecie – wydaje mi się, że zestawienia okolicznych łajdaków cały czas się
zmieniają…;)
Edyta
Chmura: Dużo się mówi o tym, że coraz mniej osób sięga po książki, że pisarze
polscy nie radzą sobie z zagraniczną „konkurencją” (mam na myśli znane nazwiska
pisarzy z innych państw), że nie warto zajmować się pisaniem, bo to
czasochłonne i niedochodowe zajęcie. Jaki jest, w Pani odczuciu, polski rynek
wydawniczy? Czy trudno było Pani znaleźć wydawcę swoich książek?
M.K.:
Podobno rynek wydawniczy w Polsce przeżywa kryzys. Tak słyszałam, ale nie
jestem znawcą w tym temacie, zresztą ilość wydawanych książek tego nie
potwierdza. Moją książkę wydał ten sam wydawca, który opublikował mój debiut –
„Blondyna i Blondynę”, więc nie miałam z tym większych problemów – po prostu
wysłałam i czekałam na decyzję. Jednak faktem jest, że wydanie książki sporo
kosztuje i wydawcy nie inwestują w żadnego autora pochopnie. Ja po prostu
miałam już przetartą ścieżkę, co bardzo ułatwiło sprawę.
Agata
S-ka: „Kobiety kochają drani” – czy zna Pani receptę na to, jak poradzić sobie
z łajdakiem?
M.K.:
Jak kobieta kocha łajdaka, to może tylko poczekać, aż jej przejdzie ;)
Oblicza Róży: Jak już się łajdak napatoczy na
drogę życiową, to może niemało namieszać, ale w końcu musi udać się go zgubić
za którymś zakrętem ;) I jak już człowiek odetchnie, to może by tak pomyśleć o
czymś miłym? :) Ma Pani jakieś ulubione wspomnienie, do którego powraca, aby
wywołać uśmiech?
M.K.: Mam dużo takich wspomnień, ale robię wszystko, by
produkować nowe J
Klaudia
S.: Czy spotkała Pani w życiu jakiegoś łajdaka?
M.K.:
Paru spotkałam, ale głównie się o nich nasłuchałam, bo mam wiele koleżanek, a
te często mi się zwierzają.
Marta
Podgórna: Chciałabym się dowiedzieć, skąd czerpie pani inspiracje do tworzenia
tak pięknych książek?
M.K.:
Dziękuję za pytanie i ukryty w nim komplement J
Inspiracje czerpię z zasłyszanych historii, ze skrawków życiorysów, a także – w
dużej mierze – z muzyki. Lubię wyobrażać sobie historie opisane w piosenkach.
Czasami wystarczy jakiś ujmujący zwrot, hasło, cytat i już w mojej głowie snuje
się fabuła.
Asia
Szach: Czy przy takim nawale zajęć, jak prowadzenie bloga, praca, uczelnia pisanie jest odskocznią? Czy tworząc postaci kieruje się Pani emocjami, czy
raczej rozumem?
M.K.:
Pisanie jest moim wentylem bezpieczeństwa. Bez pisania zapewne bym oszalała. Tworząc
powieść (bo książka biograficzna to zupełnie inna historia), kierowałam się
sercem, tym, co mi w duszy gra. Ale książka ma swoje wymagania, bohaterowie
muszą być autentyczni, więc i rozum się przydał J
Marucha180:
Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach
szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co
krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki, czy wręcz przeciwnie?
M.K.:
Nigdy nie miałam problemów z pisaniem, bo piszę, odkąd się nauczyłam, czyli od
wczesnych lat dziecięcych. Podczas ostatniego remontu mojego pokoju znalazłam
mnóstwo rękopisów – głównie o rodzinach wielodzietnych, życiowych dramatach i
romantycznych bohaterkach ;) Prowadziłam pamiętnik (mam kilka tomów swoich
dzienników) i pisałam listy z dziećmi z całej Polski. Dlatego lekcje języka
polskiego to była dla mnie przyjemność. Pamiętam, jaką miałam frajdę z pisania
recenzji – pisałam więc dla siebie i dla koleżanki, która zupełnie nie
rozumiała mojej radości. Oceny miałam dobre, do mojego pisania podchodzono
jednak z dystansem. W podstawówce polonistka pominęła milczeniem moją dodatkową
twórczość (wiersze! któż ich nie pisał!), natomiast w liceum, gdy napisałam
powieść dla moich przyjaciółek, wezwano mnie do pedagoga. Problem bowiem był w
tym, że uśmierciłam jedną z bohaterek, a ta była niepełnosprawna, myślano więc,
że może mam kłopoty z zaakceptowaniem mojej sytuacji życiowej ;) Gdy się
okazało, że tak nie jest, a chodziło jedynie o tragizm (śmierć nastąpiła przez
potrącenie na pasach, główny bohater nie umiał sobie poradzić z emocjami i
poczuciem winy), wówczas stwierdzono, że to jest całkiem niezła książka. Do dziś
Pani Pedagog czasami wspomina, że ją ma, a ja się modlę, żeby jej nigdy nikomu
nie pokazała ;)
Danuta
Kisiel: Pani Magdaleno, po jakie książki pani sięga? I czy pani więcej czyta,
czy pisze?
M.K.:
Zajmuję się literaturą dzieci i młodzieży, piszę doktorat o polskich przygodach
„Ani z Zielonego Wzgórza”, często więc sięgam po książki dla najmłodszych
czytelników. Moje recenzje i artykuły z tego zakresu można przeczytać w
czasopiśmie „Guliwer”. Dla relaksu czytam powieści obyczajowe i literaturę
kobiecą. Lubię też biografie, szeroko pojętą literaturę faktu, interesują mnie
wspomnienia z drugiej wojny światowej. Staram się czytać codziennie wieczorem,
ale piszę więcej, bo i zawodowo, i hobbystycznie. Ciągle piszę, na czytanie
muszę natomiast znajdować czas i bardzo dbam o to, by go nie zabrakło.
Ewa
Udała: Czym jest dla Pani szczęście?
M.K.:
Ktoś kiedyś powiedział, że szczęście nie jest stanem permanentnym, jest jak
przebłysk. Zgadzam się z tym – poczucie szczęścia daje mi wolna od obowiązków
głowa, natura (mieszkam nieopodal jeziora) i literatura. „Szczęśliwe chwile to
motyle…” śpiewała kiedyś Kora. Zgadzam się z tym.
Bąblowa
Mama: Jakie jest Pani największe marzenie na ten rok?
M.K.:
W tym roku w październiku będziemy obchodzić dziesiąte urodziny mojego psa
asystującego Igora. Igor jest schorowany, trzymam więc kciuki, by cieszył się
dobrą formą i żeby było nam dane wybrać się na tradycyjny, urodzinowy spacer…
To jest moje małe/wielkie marzenie na dziś.
To teraz może ja, Pani Magdaleno... życzę Pani z całego serca, by marzenie się spełniło. I ja też najchętniej sięgam po książki o wspomnieniach z okresu II wojny światowej. Mam dla Was jeszcze niespodziankę, ponieważ pytania były naprawdę ciekawe, postanowiłam nagrodzić egzemplarzem powieści jeszcze jedną osobę. Mi do gustu przypadło pytanie o przewodnik po łajdakach, rozbawiło mnie do łez, dlatego poproszę wydawnictwo SOL o książkę Magdaleny Kulus dla Pani Anny Podsiadło.
Obie Panie, i Izę, i Annę, poproszę o adres do wysyłki na asymaka@o2.pl
Albo ja się odezwę, pisząc do Pań na adres kontaktowy. Gratuluję i pozdrawiam wszystkich czytelników Pisaninki.
Dziękuję, za wywiad i wyczerpujące odpowiedzi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGratuluję p. Izie i p.Annie.
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad, dziękuję za wyróżnienie, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla laureatek. Wywiad wspaniały :)
OdpowiedzUsuńA to łajdaki ;) Fajny wywiad. Gratki!
OdpowiedzUsuńGratuluje dziewczynom ;) A Pani Magdzie życzę spełnienia marzeń, zwłaszcza tego jednego :)
OdpowiedzUsuń