Nie do końca wymarzone święta…
„Są ludzie, którzy przemierzają tysiące kilometrów, by
znaleźć się w domu rodzinnym na święta. Nawet w dzienniku telewizyjnym w ten
rzekomo magiczny czas oglądałam i
słuchałam wypowiedzi wzruszonych córek, matek, ojców, których na co
dzień dzieli ogromna odległość. Nie ma mowy, by nie byli razem na święta. Nie
wyobrażają sobie tego okresu nigdzie indziej, jak tylko w rodzinnym domostwie.
A ja?
Ja jestem osobą po trzydziestce, samotną. Nie mam męża,
dzieci. Za to mam rodziców, to z nimi mieszkam. Mieszkam, bo nie mam wyjścia.
Nie mam dokąd pójść. A może powinnam się wyprowadzić? Spróbować żyć na własną
rękę, na własny rachunek, pod dachem innym niż ten rodziców? Święta z moją
mamą i moim ojcem nie wyglądają tak, jak powinny wyglądać miłe chwile w gronie
rodzinnym. Nie siedzimy razem przy stole, ciesząc się swoją obecnością, dzieląc
opłatkiem, próbując dwunastu potraw, niestety. W moim domu nie może być o tym
mowy. Ojciec woli zaglądać do kieliszka i rozmawiać z samym sobą, ewentualnie
krzyczy na matkę. I wtedy zaczyna się najgorsze. Ona płacze, on wydziera się
coraz bardziej i bardziej…”
Szczęśliwa i pełna nadziei na lepsze jutro tuż po świętach
Bożego Narodzenia zerkałam z ciekawością do internetowej poczty. Wiadomość ta zmroziła
mnie, zszokowała i nie dawała o sobie długo zapomnieć. Samotność tej osoby była
tak namacalna, tak dotkliwa, że chciałam jej pomóc. Chciałam, ale nie mogłam.
Miałam tylko podpis, że pochodzi z mojej okolicy, że chce się wygadać,
opowiedzieć komuś o tym, jak wygląda jej rzeczywistość. A ja mogłam jej jedynie
wysłuchać, ewentualnie coś jej doradzić. Tylko co? Łatwo komuś, kto nie tkwi w
tak toksycznej rodzinie dawać dobre rady, trudniej o odwagę, by to zakończyć.
Jak bowiem można wyprowadzić się z takiego domu, zostawiając matkę z katem i
oprawcą, awanturnikiem? A jeśli stanie się coś złego, kto rodzicielce pomoże?
Zresztą zabrać jej również ze sobą nie można, bo jak wynika z wiadomości
e-mailowej owa osoba z matką nie potrafi się porozumieć na dłuższą metę. Ma do
niej wiele żalu za to, że nie odeszła przed laty od tyrana, że tkwiła tyle lat
w chorym układzie, zastawiając się miłością i przywiązaniem. Bo jak można
kochać kogoś takiego? Kto śmierdzi alkoholem, kto przepija wszystkie pieniądze,
kto nie jest w stanie utrzymać się na nogach? Kogoś takiego, kto robi karczemne
awantury, bije, straszy?
„Najbardziej nienawidzę wstydu, który towarzyszy mi
stale-ciągnie swą opowieść Pani Danuta.-Każdego dnia wstydzę się spojrzeć w
oczy sąsiadom, znajomym, dalszej rodzinie ojca. Nikt nie potrafi mi pomóc, choć
wszyscy kiwają głowami, krytykują mnie, bo jakże to tak żyć? I nic z tym nie
zrobisz? Kiedyś pewnie zrobię… coś sobie.”
Zakończenie listu przestraszyło mnie jeszcze bardziej. Nagle
poczułam się winna, bo jestem szczęśliwa, bo w moim domu nie dzieje się nic
złego. W Wigilię spokojnie i bez pośpiechu spożywaliśmy kolację, a wcześniej
szukaliśmy z naszymi dziećmi pierwszej gwiazdki. Gdy nas nie było w domu, jak
co roku był Mikołaj i pod kolorową, mieniącą się wieloma barwami, choinką
zostawił nam prezenty.
-O, zjadł ciasteczka i napił się mleczka z
kubeczka!-dostrzega moje najmłodsze dziecko okruszki na parapecie okiennym.
Córce świecą się oczka, gdy to mówi, jest radosna i cieszy się tak, jak i my wszyscy,
że jesteśmy razem. Starsza córka liczy, ile potraw znajduje się na stole, a
później, po wspólnej modlitwie zaczynamy kosztować poszczególnych dań.
Nie każdy jednak ma tyle szczęścia. Pamiętajmy o tych,
których rzeczywistość nie jest tak piękna, jak nasza. I wyciągnijmy pomocną
dłoń do tych, którzy tej pomocy potrzebują. Nie tylko w okresie świątecznym,
ale przez cały rok czyńmy dobro. Bo ono naprawdę powraca. Ja pomogłam,
pocieszyłam panią Danutę, pokazałam jej, że warto walczyć o siebie, swoje szczęście,
kiedyś ona wesprze kolejną osobę, która znajdzie się w trudnej sytuacji.
A.
Tekst opublikowany w miejscowej prasie dwa lata temu.
Trzeba pomagać, tak wiele złego się dzieje wokół nas ;/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNiektórzy są tak blisko, a nic nie wiemy o tym co się dzieje w ich domach....
UsuńWszystkiego co najpiękniejsze na nowy rok!