poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Miłość w Auschwitz Edward Galiński Mala Zimetbaum i uczucie silniejsze od śmierci Francesca Paci

 


 



"-Mamo, to jest więzienie? 
-Tak, zanim się urodziłaś, było tu więzienie. 
-Jest takie ogromne. Tylu było złych ludzi, zanim się urodziłam?
-To więzienie działało na opak, w środku byli dobrzy, a na zewnątrz źli, i byli wolni. 
-Ale jeśli źli byli na zewnątrz i byli wolni, to dlaczego nikt ich nie złapał?
                                                                                                                     Eleonora, lat 4 
                                                                                                        Brzezinka, jesień 2015" 




Książkę "Miłość w Auschwitz" skończyłam czytać kilkanaście minut temu. Już po pierwszych jej zdaniach wiedziałam, że to coś ważnego, wyjątkowego, o czym na pewno szybko nie zapomnę. Nie będzie stała pośród wielu innych publikacji dotykających tematyki II wojny światowej zakurzona i zaniedbana, jak stało się z historią Mali i Edka. Nie będzie. 
Nadal, pomimo upływu kilku już chwil, nie mogę nadziwić się temu, że nigdy wcześniej o nich nie słyszałam. O dzielnej, pięknej Żydówce i równie odważnym, co przystojnym Polaku. Przeczytałam przecież wiele, wiele powieści nawiązujących do czasów II wojny światowej, o tym piekle, jakie zgotowali Niemcy zupełnie niewinnym ludziom! 
A jednak nigdy nie słyszałam o legendarnej Mali ani o Edku. Oni naprawdę powinni pozostać w pamięci następnych pokoleń... 
Historia tej niezwykłej pary ciekawi i intryguje. Chociaż od początku wiemy, jak się zakończy niemalże do ostatniej chwili wierzymy, że wydarzy się cud. Że wszystko będzie dobrze. Uciekli z Auschwitz! Udało im się dokonać niemożliwego! Być może oglądali gwiazdy na wolności, słuchali śpiewu ptaków przez krótki, za to jakże szczęśliwy moment. Może nie do końca beztroski, ale na pewno szczęśliwy. Byli razem. I tylko to się liczyło. Tylko to było ważne. To, jak również przekazanie światu, co dzieje się w tym piekle na ziemi. 
Kiedy Niemcy we wrześniu 1939 roku przekroczyli granicę Polski Mala miała zaledwie 21 lat. Od 11 była mieszkanką Antwerpii wraz z rodzicami, bratem i dwiema siostrami. Była utalentowana, bystra, miała zdolności matematyczne i językowe (to ostatnie przydało jej się w obozie). Znała się na modzie. Była pewna siebie. 
Edward Galiński w obozie śmierci pracował jako mechanik. Miał 19 lat, w Auschwitz był niemalże od początku. 
W Oświęcimiu i Edek i Mala byli uprzywilejowani. Każde z nich mogło swobodnie się przemieszczać, a mimo tego żadne nie było traktowane wrogo czy z zawiścią. We wspomnieniach więźniarek Mala jawi się jako pomocna, życzliwa, ratująca życie ludzkie. Szybko zyskiwała sympatię i stała się znaną postacią nie tylko w Birkenau. Tym gorzej została potraktowana w momencie schwytania. 
Nie jest to zwyczajna historia o zwyczajnych ludziach. To opowieść napisana przez życie. Odarta ze złudzeń, w żadnym razie nie jest naiwna. Uczucie miłości, jakie narodziło się między Malą i Edkiem było naprawdę silniejsze od śmierci. Dlatego właśnie ta książka jest taka niezwykła, bo opowiada o niezwyczajnych osobach. O ludziach, którzy chcieli coś zmienić, nie bali się przeciwstawić oprawcy, szukali wyjścia z tej chorej, patowej sytuacji. Wierzyli, że świat powinien wiedzieć o obozie zagłady, by móc ingerować, protestować, zakończyć ten bestialski, masowy mord. 
"Miłość w Auschwitz" została napisana z prawdziwą pasją, szacunkiem i zdrową ciekawością, które wyczuwa się na każdym kroku, gdy tylko wczytujemy się w poszczególne fragmenty. Włoska dziennikarka-autorka publikacji postanowiła przypomnieć nam historię zapomnianą, przykurzoną, a przecież naprawdę godną uwagi i upamiętnienia. Francesca Paci dotarła do dokumentacji związanej z Malą i Edwardem i dokładnie ją przestudiowała. Rozmawiała z ludźmi, którzy ich znali i pamiętali, jak też z ich ocalałymi rodzinami i dalszymi krewnymi. Dzięki jej wnikliwej analizie i obserwacji poznaliśmy Malę sprzed wojny, dowiedzieliśmy się, jaka była, czym się zajmowała, jak żyła, z kim się spotykała. Autorka pokazała nam także, jak wyglądają obecnie miejsca związane z główną bohaterką książki. Podeszła do opowiedzianej przez siebie historii w sposób nietuzinkowy, niesztampowy, oryginalny. Nie wychwalała pod niebiosa tych dwóch postaci, nie oceniała ich i nie krytykowała. Pozwoliła czytelnikowi na własne zdanie, moment zastanowienia. Przedstawiła Malę i Edka takimi, jakimi zapewne byli. Pamiętajmy o nich. Wspominajmy ich historię. Ku przestrodze, by nigdy więcej jeden człowiek nie mógł decydować o życiu, a raczej o śmierci milionów. Urońmy nad ich losem chociaż jedną łzę. Pozwólmy sobie na chwilę refleksji, zadumy. Zatrzymajmy się i zastanówmy nad tym, co wydarzyło się za życia naszych dziadków czy pradziadków, a może rodziców?  To dzięki odważnym ludziom żyjącym w czasie II wojny światowej żyjemy w wolnym kraju. Pamiętajmy i o tym. I nie zmarnujmy tego, o co oni walczyli. 
Być może uważacie, że zbyt wiele ostatnio pojawiło się publikacji związanych z tamtym czasem. Wiem, że wiele osób tak myśli. Czytam komentarze w sieci. Że ktoś tam jest zmęczony. Że nie ma ochoty. Ma prawo nie czytać. Oczywiście, że tak. Tylko skoro on jest zmęczony tą tematyką, jak bardzo musieli być zmęczeni ci, którym przyszło w tamtych czasach żyć. I którzy musieli przetrwać. Walczyć. Zastanówmy się czasem, co wypisujemy w Internecie. 
I nie zapominajmy o II wojnie światowej, przekazujmy historię naszym dzieciom i wnukom, bo niewiedza może nas, jak też kolejne pokolenia sporo kosztować. 
Całość polecam zdecydowanie. Z głębi serca. To niezwykła publikacja o niezwykłych ludziach.