środa, 30 grudnia 2015

Najlepsze książki w 2015 roku.

Pora na podsumowania. Trudno policzyć, ile książek przeczytałam w tym roku, ponieważ nie wszystkie udało mi się zrecenzować na blogu. Zwyczajnie zabrakło czasu... bo to był rok bardzo intensywny, wypełniony po brzegi.
Największym sukcesem zawodowym było dla mnie wydanie debiutanckiej powieści zatytułowanej "Życie z drugiej ręki". Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że wyślę ją do wydawnictw i że tak szybko dostanę odpowiedź pozytywną od jednego z nich, wyśmiałabym go. Nie uwierzyłabym. Nigdy w życiu!
Każdy mógłby napisać książkę, każdy, tylko nie ja. Nie ja, bo brakowało mi pewności siebie, wiary we własne możliwości, ale WY codziennie przekonujecie mnie, że moje pisanie jest coś warte. Kupujecie moją powieść, piszecie mi o tym, ilu dostarczyła Wam wzruszeń i choć po drodze przekonałam się, że słowa nie zawsze idą w parze z czynami, wiem, że są na tym świecie osoby, które czekają z niecierpliwością na kolejne moje książki. Dziękuję. Za wsparcie, za dobre słowo, które w dzisiejszych czasach jest taką rzadkością... a jednak jest Was tak wielu, Kochani! Dobrych, pozytywnych ludzi.

Dla mnie wydarzeniem tego roku jest zatem wydanie mojej własnej powieści i nie mam zamiaru ukrywać tego i wmawiać komukolwiek, że jest inaczej. Wszystkim, którzy okazali mi w najtrudniejszym momencie wsparcie i zainteresowanie, raz jeszcze dziękuję. Tym, którzy zapomnieli o mnie także pragnę wyrazić wdzięczność, bo dzięki Wam uczę się jakoś funkcjonować w tym środowisku i staję się silniejsza, odporniejsza na ciosy. Życzę Wam wszystkiego dobrego, bo szkoda energii na złe emocje.





To także rok wyjątkowy pod względem pisania. Nabrałam wiatru w żagle i bardzo szybko udało mi się napisać drugą powieść. Obecnie piszę trzecią, a właściwie dwie jednocześnie. Zobaczymy, co z tego wyniknie... Ukończyłam też historyjkę dla dzieci, ułożyłam plan fabuły kilku innych książek. 



A teraz przejdźmy wreszcie do meritum... 


Jakie książki pozostały w mojej pamięci na dłużej? 
Wartościowe, emocjonujące, chwytające za serce. to na pewno. Sporo było też lekkich, zabawnych i przyjemnych, które co prawda rozśmieszyły mnie, ale nie wniosły niczego wielkiego do mojego życia, dlatego nie będę o nich nawet wspominać. Dobrze jest zrelaksować się przy ciepłej opowieści, świetnie napisanej, ale postanowiłam wybrać tylko kilkanaście książek, spośród setek, które w tym roku przeczytałam. Jest jedna jedyna, która bezsprzecznie stała się dla mnie KSIĄŻKĄ ROKU, ale o tym za momencik... 



Przeprowadziłam w tym roku tylko kilka rozmów z pisarzami, zorganizowałam o wiele mniej niż w roku ubiegłym konkursów, napisałam mniej opinii, ale za to otrzymałam szereg ciekawych propozycji, z których chętnie korzystałam. Patronowałam medialnie kilkudziesięciu powieściom, pisałam rekomendacje, które pojawiły się na okładkach, publikowano moje opinie w prasie lokalnej i krajowej. To był rok bardzo udany, a jednocześnie trudny, pełen sprzeczności. Sporo zyskałam, ale też straciłam. Nie mam zamiaru bronić się, ani komentować zachowań niektórych osób, bo tylko winny się tłumaczy... 
Byłam na Targach Książki w Warszawie i w Krakowie, na tych ostatnich już jako autorka książki. Czytelnicy nie zawiedli mnie, pojawili się licznie i kibicowali mi z całych sił. Pojawiły się również koleżanki blogerki, czego zupełnie się nie spodziewałam. To wiele dla mnie znaczy, dziękuję Wam z całego serca! 

Książki, które warto przeczytać:
kolejność przypadkowa 

Kwiat Diabelskiej Góry Katarzyny Enerlich 





Skazani na ból  Agnieszka Lingas-Łoniewska 




Jesteś moja, dzikusko Agnieszka Lingas-Łoniewska 

Recenzja w styczniu. 

Inna bajka Kasia Bulicz-Kasprzak 



Francuska opowieść Krystyna Mirek 



Pojedynek uczuć Krystyna Mirek 




Droga do domu Gabriela Gargaś 



Malownicze. Tajemnica bzów. Magdalena Kordel 



Stulecie Winnych tom drugi i trzeci Ałbena Grabowska 



W butach Valerii 



Zanim zasnę 


Śnieżynki Liliana Fabisińska 



Miłość na szkle Barbara Sęk 




Jutro zaświeci słońce Joanna Sykat 



Maminsynek Natasza Socha 





Moralność pani Piontek Magdalena Witkiewicz




Wszystko, czego pragnęła. 




Kochając pana Danielsa



A teraz poważniejsze książki:

Mała Zagłada Anna Janko 



Blizny Katarzyna Michalik-Jaworska 




Białe róże dla Matyldy Magdalena Zimniak 






I wreszcie książka roku, a właściwie dwie... 

Fenomenalne, wciągające, zaskakujące! Napisane doprawdy rewelacyjnie!!! W moim zestawieniu bezsprzecznie numer jeden! Ogromne gratulacje dla autora! Będę Panu truć, aż wreszcie stworzy Pan kolejne historie, bo czekam na nie z prawdziwą niecierpliwością. 

Książki roku według Pisaninki: Trzy odbicia w lustrze i Pąki lodowych róż Zbigniew Zborowski 




I tom drugi: 






Dziękuję za uwagę, wszystkie komentarze i zaglądanie na moją Pisaninkę. Pozdrawiam i życzę Wam pięknego Nowego Roku! 

wtorek, 29 grudnia 2015

Nie do końca wymarzone święta…

Nie do końca wymarzone święta…

„Są ludzie, którzy przemierzają tysiące kilometrów, by znaleźć się w domu rodzinnym na święta. Nawet w dzienniku telewizyjnym w ten rzekomo magiczny czas oglądałam i  słuchałam wypowiedzi wzruszonych córek, matek, ojców, których na co dzień dzieli ogromna odległość. Nie ma mowy, by nie byli razem na święta. Nie wyobrażają sobie tego okresu nigdzie indziej, jak tylko w rodzinnym domostwie. A ja?

Ja jestem osobą po trzydziestce, samotną. Nie mam męża, dzieci. Za to mam rodziców, to z nimi mieszkam. Mieszkam, bo nie mam wyjścia. Nie mam dokąd pójść. A może powinnam się wyprowadzić? Spróbować żyć na własną rękę, na własny rachunek, pod dachem innym niż ten rodziców? Święta z moją mamą i moim ojcem nie wyglądają tak, jak powinny wyglądać miłe chwile w gronie rodzinnym. Nie siedzimy razem przy stole, ciesząc się swoją obecnością, dzieląc opłatkiem, próbując dwunastu potraw, niestety. W moim domu nie może być o tym mowy. Ojciec woli zaglądać do kieliszka i rozmawiać z samym sobą, ewentualnie krzyczy na matkę. I wtedy zaczyna się najgorsze. Ona płacze, on wydziera się coraz bardziej i bardziej…”

Szczęśliwa i pełna nadziei na lepsze jutro tuż po świętach Bożego Narodzenia zerkałam z ciekawością do internetowej poczty. Wiadomość ta zmroziła mnie, zszokowała i nie dawała o sobie długo zapomnieć. Samotność tej osoby była tak namacalna, tak dotkliwa, że chciałam jej pomóc. Chciałam, ale nie mogłam. Miałam tylko podpis, że pochodzi z mojej okolicy, że chce się wygadać, opowiedzieć komuś o tym, jak wygląda jej rzeczywistość. A ja mogłam jej jedynie wysłuchać, ewentualnie coś jej doradzić. Tylko co? Łatwo komuś, kto nie tkwi w tak toksycznej rodzinie dawać dobre rady, trudniej o odwagę, by to zakończyć. Jak bowiem można wyprowadzić się z takiego domu, zostawiając matkę z katem i oprawcą, awanturnikiem? A jeśli stanie się coś złego, kto rodzicielce pomoże? Zresztą zabrać jej również ze sobą nie można, bo jak wynika z wiadomości e-mailowej owa osoba z matką nie potrafi się porozumieć na dłuższą metę. Ma do niej wiele żalu za to, że nie odeszła przed laty od tyrana, że tkwiła tyle lat w chorym układzie, zastawiając się miłością i przywiązaniem. Bo jak można kochać kogoś takiego? Kto śmierdzi alkoholem, kto przepija wszystkie pieniądze, kto nie jest w stanie utrzymać się na nogach? Kogoś takiego, kto robi karczemne awantury, bije, straszy?

„Najbardziej nienawidzę wstydu, który towarzyszy mi stale-ciągnie swą opowieść Pani Danuta.-Każdego dnia wstydzę się spojrzeć w oczy sąsiadom, znajomym, dalszej rodzinie ojca. Nikt nie potrafi mi pomóc, choć wszyscy kiwają głowami, krytykują mnie, bo jakże to tak żyć? I nic z tym nie zrobisz? Kiedyś pewnie zrobię… coś sobie.”

Zakończenie listu przestraszyło mnie jeszcze bardziej. Nagle poczułam się winna, bo jestem szczęśliwa, bo w moim domu nie dzieje się nic złego. W Wigilię spokojnie i bez pośpiechu spożywaliśmy kolację, a wcześniej szukaliśmy z naszymi dziećmi pierwszej gwiazdki. Gdy nas nie było w domu, jak co roku był Mikołaj i pod kolorową, mieniącą się wieloma barwami, choinką zostawił nam prezenty.
-O, zjadł ciasteczka i napił się mleczka z kubeczka!-dostrzega moje najmłodsze dziecko okruszki na parapecie okiennym. Córce świecą się oczka, gdy to mówi, jest radosna i cieszy się tak, jak i my wszyscy, że jesteśmy razem. Starsza córka liczy, ile potraw znajduje się na stole, a później, po wspólnej modlitwie zaczynamy kosztować poszczególnych dań.
Nie każdy jednak ma tyle szczęścia. Pamiętajmy o tych, których rzeczywistość nie jest tak piękna, jak nasza. I wyciągnijmy pomocną dłoń do tych, którzy tej pomocy potrzebują. Nie tylko w okresie świątecznym, ale przez cały rok czyńmy dobro. Bo ono naprawdę powraca. Ja pomogłam, pocieszyłam panią Danutę, pokazałam jej, że warto walczyć o siebie, swoje szczęście, kiedyś ona wesprze kolejną osobę, która znajdzie się w trudnej sytuacji.


A. 


Tekst opublikowany w miejscowej prasie dwa lata temu. 

Najlepsze książki dziecięce.

Wybrałam już książki dla młodszego czytelnika, które najbardziej przypadły mi do gustu.
Są tu zarówno powieści dla młodzieży, jak i dla młodszego dziecka, wszystkie naprawdę ciekawe i warte uwagi. Serdecznie zapraszam rodziców do zapoznania się z moją listą, bo WARTO!



Kolejność przypadkowa. 




Podaj łapkę, Misiu.
Recenzja jest tu: http://asymaka.blogspot.com/2015/10/krystian-guszko-podaj-apke-misiu.html



Eperu.


Moja opinia: http://asymaka.blogspot.com/2015/07/eperu-augusta-docher-premiera-16072015.html


Katedrale.

Recenzja: http://asymaka.blogspot.com/2015/06/katedrale-joanna-kubica.html


Wielka księga przygód. Basia.


Opinia: http://asymaka.blogspot.com/2015/01/wielka-ksiega-przygod-basia-2-wielka.html

Tetrus.


Recenzja: http://asymaka.blogspot.com/2015/05/tetrus-kazimierz-szymeczko.html


Historyjki dla małych uszu.
Opinia: http://asymaka.blogspot.com/2015/05/wydawnictwo-bis-i-jego-propozycje.html

Fajna Ferajna,


Recenzja: http://asymaka.blogspot.com/2015/05/wydawnictwo-bis-i-jego-propozycje.html

Wakacje Kajtka.


Pod tym linkiem znajduje się opinia: http://asymaka.blogspot.com/2015/11/wakacje-kajtka-monika-madejek.html

Stary Noe.


Recenzja: http://www.wyd-literatura.com.pl/recenzja/stary-noe-pisaninka.html


Bazyliszka, i nie tylko, historia prawdziwa.


Opinia: http://asymaka.blogspot.com/2015/12/bazyliszka-i-nie-tylko-historia.html

Wierszem po mapie.

Recenzja: http://asymaka.blogspot.com/2015/01/wierszem-po-mapie-agnieszka-fraczek.html


I na koniec książeczki, których nie czytałam i nie recenzowałam, ale uwielbia je mój ośmioletni syn, jest nimi doprawdy zachwycony, trafiliśmy na nie na zeszłorocznych Targach Książki w Krakowie, Kamil czytał je wspólnie z tatą, dziś czyta samodzielnie. Kupiliśmy już kilka opowieści z tej serii. Pierwsza wygląda tak:



Mam nadzieję, że moje zestawienie pomoże rodzicom wybrać ciekawe i wartościowe książeczki dla ich dzieci. Być może już w przyszłym roku pojawi się na półkach księgarń moja własna historyjka skierowana do młodego czytelnika. Mam nadzieję, że przypadnie do gustu przede wszystkim dzieciom, ale też ich rodzicom.

czwartek, 17 grudnia 2015

Pąki lodowych róż Zbigniew Zborowski




Kontynuacja książki "Trzy odbicia w lustrze": http://asymaka.blogspot.com/2015/07/zbigniew-zborowski-trzy-odbicia-w.html.


Tom drugi jest tak samo fenomenalny jak pierwszy. Zachwycił mnie już od pierwszych stron, wciągnął i intrygował go samego końca. Byłam przekonana, że w pierwszej części autor wyjaśnił czytelnikowi wszystko, że w tej rodzinie nie będzie już żadnych tajemnic, sekretów skrywanych latami, błędów przeszłości, o których nie sposób zapomnieć do końca życia. A jednak! Jakże się myliłam!

Zbigniew Zborowski zaczyna całą historię od słów:

"-Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent dziewczynka." [1]

W tym momencie przypominamy sobie, kim jest Ania, dowiadujemy się, że niebawem zostanie mamą, a szczęśliwym przyszłym ojcem jest Bartek. Nic ciekawego, w gruncie rzeczy, ciąża, wielkie mi coś, chcemy od razu powiedzieć, prawda?

Szybko okazuje się, że radość męża słabnie wraz z rosnącym brzuchem Ani. Co złego dzieje się w jego życiu, co spędza mu sen z powiek, co go martwi i smuci? A może ją zdradza, snujemy domysły.
Niestety rodzina ma problemy finansowe. Zarówno Ania, jak i Bartek stracili pracę, babcia Zosia zamieszkała wraz z nimi. Niby nie głodują, ale nie wygląda to wesoło, a już na pewno nie stanowi podstawy do bezpieczeństwa i patrzenia w przyszłość z optymizmem i nadzieją. Czy to jedyne zmartwienia tych młodych ludzi?

Wkrótce na jaw wychodzą zaskakujące fakty z życia rodziny Bartka, który nigdy wcześniej nie chciał Ani wspominać o swojej familii. Co nim powodowało?
Umiera babcia Zosia, jednak przed samą śmiercią udaje jej się skreślić kilka słów:

"Strzeżcie się. Witold powrócił". [2]


Po tych słowach wszyscy, którzy pamiętają zakończenie pierwszego tomu wstrzymują oddech. Ale jak to, powiedziałam na głos czytając te dwa zdania. Próbowałam myśleć logicznie, zastanawiałam się, co chciała przekazać Zosia...


W tym samym czasie przenosimy się do Moskwy, a tam poznajemy Oksanę. Co łączy ją z ludźmi, o których czytaliśmy w pierwszym, jak i w drugim tomie? Dowiemy się tego, zagłębiając się coraz bardziej w tej jakże pasjonującej lekturze.

Autor właściwie do samego końca nie przestawał mnie zadziwiać, naprawdę. Nie zdradzę Wam, w czym rzecz, ale mogę mu tylko pogratulować pomysłowości i wytrwałości.
Dla mnie Zbigniew Zborowski to mistrz tajemnic, zagadek sprzed lat, opowieści doskonale wplecionych w tło historyczne, twórca bohaterów interesujących i prawdziwych, a wszystko to jest świetnie osadzone w naszych polskich realiach. Posługuje się przepiękną, barwną polszczyzną, która wcale nie jest aż tak oczywista w przypadku literatów. Jestem pod urokiem jego talentu i będę obserwować kolejne poczynania pisarza, choć zmartwił mnie, gdy zapytałam go, kiedy pojawi się kolejna powieść, ponieważ odpowiedział, że na razie o tym nie myśli...


Dla mnie to była wspaniała przygoda, z wypiekami na twarzy podążałam tropem bohaterów tej wyjątkowej sagi rodzinnej. Nie brakowało mi tutaj niczego, ponieważ dialogi były bardzo prawdopodobne, książkę czytało się szybko i z prawdziwym zaciekawieniem, emocje, jakie targały osobami pojawiającymi się na kartach tej powieści, jak i ich motywy, sposób myślenia były opracowany rewelacyjnie i przemyślane w najdrobniejszym nawet szczególe, autor stworzył ich doskonałe portrety psychologiczne. Naprawdę nie mogłam ani na chwilę przestać myśleć o wykreowanych przez niego postaciach, analizowałam ich wybory, zastanawiałam się, jak sama postąpiłabym, gdybym kiedykolwiek znalazła się w podobnej do ich sytuacji.

Fascynująca. Zachwycająca. Refleksyjna. Wzruszająca. Wstrząsająca. Cała gama emocji pojawi się podczas czytania. Naprawdę gorąco polecam. I zapewniam, że książka ta znajdzie się w rankingu najlepszych, jakie czytałam w tym roku.

[1] Zbigniew Zborowski "Pąki lodowych róż" Wydawnictwo Zysk i Spółka 2015, s. 9
[2] Tamże, s. 14



Bezlitosne Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego Agnieszka Haska Jerzy Stachowicz



Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz postanowili wspólnie opowiedzieć nam o zbrodniarkach grasujących w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Ten specyficzny czas odznaczał się szybkim rozwojem gospodarki, gwałtownością, ale też emancypacją kobiet. Po II wojnie światowej, ale też w momencie jej trwania świat najokrutniejszych kobiet po prostu przestał istnieć, bo nie było już miejsca dla takich osób. Ludzie mieli inne problemy i troski, ich fantazja i polot, wyobraźnia i kreatywność przestały mieć rację bytu. Nikt już nie ekscytował się przestępstwami, bo były na porządku dziennym, stały się codziennością, czymś normalnym. Prasa nie rozpisywała się na temat fałszywych hrabin, kobiet w spodniach, które paliły papierosy i jeździły szybkimi autami czy wampów, skandalistek i femme fatale.


Muszę przyznać, że wielokrotnie zaskoczyła mnie pomysłowość zbrodniarek tego okresu. Kilka razy otwierałam szeroko oczy ze zdumienia, kręciłam głową, byłam też oburzona, ale i rozbawiona. Motywy ich działań bywały doprawdy zadziwiające! Niektóre z nich były po prostu naiwne, zakochane i zaślepione, ale zdarzały się i sprytne, cwane, knujące intrygantki wśród tej grupy pań.
Zawsze wydawało mi się, że teraz mamy niebezpieczne czasy, ale okazało się, że i wtedy podcinano gardła bez mrugnięcia okiem, kłamano i oszukiwano bez wyrzutów sumienia, porywano bez skrupułów.
Bohaterki tej książki, którą czyta się jak powieść sensacyjną były bezwzględne, podłe, a ich czyny mroziły krew w żyłach. Czy wszystkie zostały ukarane za popełnione zbrodnie?

Myślę, że to jedna z ciekawszych pozycji opowiadająca o okresie dwudziestolecia międzywojennego. Warto zaznajomić się ze zbrodnią w stylu retro, popełnianą przez służące czy damy, nie miało to wszak żadnego znaczenia. Polecam. Publikacja zawiera także fragmenty gazet, wycinki prasowe, które dodają jej autentyczności i pozwalają czytelnikowi jeszcze bardziej wczuć się w klimat tamtych czasów.

środa, 16 grudnia 2015

Mademoiselle Chanel powieść C.W.Gortner



"-Ja... ja nie mam żadnych marzeń-odparłam niepewnie.-Wiem tylko, że chcę coś w życiu robić. 
-Robić?-powtórzyła, tak jakby nie mogła zrozumieć, co mam na myśli. 
-Tak. Być kimś." [1]


Nie jest to pierwsza opowieść o Gabrielle Chanel, z którą miałam przyjemność się zapoznać, ale pierwsza pisana w pierwszej osobie. Rolę narratora w tej historii pełni sama Coco, to ona opowiada nam o swoim życiu, zapoznaje nas ze swoimi losami. Porzucona przez ojca długo nie potrafiła zaufać mężczyznom, pokochać naprawdę. Skryta, chłodna, poszukiwała własnej drogi, chciała otworzyć sklep i nie bała się spełniać marzeń. Uparta, bezkompromisowa, świetnie odnalazła się w trudnej wojennej rzeczywistości, wypełniła niszę na rynku, tworząc przepiękne, oryginalne kapelusze. Pracowita, skromna, rozkwitała jak pączek róży, kreowała własną przyszłość. Pełna uroku, pasji, niezwykle popularna i inna, pozostała stuprocentową kobietą.

Kiedy czytałam o jej wielkiej miłości do Boya, nie mogłam zrozumieć, dlaczego ożenił się z inną, choć przecież tylko Coco kochał i tylko z nią mógł być naprawdę szczęśliwy.

Nierozłącznie kojarzona z modą, zaczynała szyć pod surowym okiem zakonnic. Wtedy też zrozumiała, że uwielbia to robić. Była wizjonerką, miała wspaniałe pomysły, których nigdy nie bała się realizować. Podziwiana i wielbiona, chyba na zawsze pozostała samotna. Nikt tak do końca jej nie rozumiał, nie mógł powiedzieć, że zna ją doskonale. Popełniła w życiu wiele błędów, ale czy żałowała, czy oglądała się za siebie?

Opowieść wciąga od pierwszych stron, ciekawi i zachwyca. Przyciąga nas do siebie pierwszoosobowa narracja, która stwarza między bohaterką a czytelnikiem pewnego rodzaju zażyłość, z sympatią śledzimy jej losy, jesteśmy zaintrygowani i autentycznie zainteresowani, jak potoczyły się losy ikony mody. Jak wpadała na pomysły, czym się kierowała, o czym myślała? Dlaczego tworzyła na swój temat tyle legend, ubarwiała swoje życie, mijała się z prawdą?

"Czytałam coraz więcej, a kiedy już pochłonęłam wszystkie baśnie dla dzieci, zaczęłam regularnie odwiedzać klasztorną bibliotekę, gdzie przerzucałam kolejne tomy. Książki przenosiły mnie w miejsca, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Pochłaniałam ich tyle, ile tylko mogłam-od żywotów świętych po mity i opowieści o bohaterach. Polubiłam nawet procesje do kaplicy, które odbywały się tu dwa razy dziennie. Fascynowały mnie tajemnicze symbole związane z historią klasztoru-na przykład pięcioramienna gwiazda i wszystkie inne zdobienia widniejące na kamiennych płytach, którymi wyłożona była alejka. Natomiast sama modlitwa, podobnie jak lekcje, była dla mnie prawdziwą udręką." [2]


Polecam tę niecodzienną, zbeletryzowaną biografię kobiety silnej i wytrwałej, ambitnej, konsekwentnej w dążeniu do wyznaczonego celu. Starała się żyć tak, by nigdy nikomu niczego nie zawdzięczać. Odznaczała się prawdziwym talentem, upodobała sobie świat mody i do końca pozostała mu wierna. To ona stworzyła małą czarną, perfumy, które znają wszyscy, a zaczynała karierę jako nikomu nieznana młoda kobieta, szyjąc i kalecząc sobie palce na zapleczu sklepiku w Paryżu. Tutaj tworzyła przepiękne kapelusze, choć nigdy nie sprzedawała ich osobiście i nie chciała, by klientki kontaktowały się z nią bezpośrednio.

Jestem oczarowana i zachwycona tą publikacją, dlatego polecam ją wszystkim, nie tylko fanom mody, Coco Chanel czy biografii znanych ludzi.


[1] C.W.Gortner "Mademoiselle Chanel" Między słowami 2015, s. 56
[2] Tamże, s. 31


Ja, Fronczewski Piotr Fronczewski w rozmowie z Marcinem Mastalerzem




Muszę przyznać, że bardzo zaciekawiła mnie ta niesztampowa rozmowa. Wciągnęła już od pierwszych stron. Pokazała, jak skromnym i mądrym człowiekiem jest aktor. Przyjrzałam mu się z bliska. Od dziecka znałam wesołego Pana Kleksa, jako nastolatka słuchałam Franka Kimono, ale to tylko dwie spośród wielu niezapomnianych ról Piotra Fronczewskiego. Charakterystyczny głos przesympatycznego człowieka, którego dzieciństwo przypadło na okres powojennej zawieruchy stał się jego wielkim atutem.
Ta publikacja to kawał historii, tyle Wam powiem.


"W dzieciństwie mama była całym moim światem. Byłem w nią zapatrzony jak w obrazek. Mama była drobną kobietą z ładnymi, bujnymi włosami blond, zawsze starannie zaczesanymi w taką klasyczną fryzurę typową dla lat pięćdziesiątych. Świetnie pamiętam sukienki i spódnice mamy, ponieważ jako małe dziecko przez długi czas wszędzie chodziłem, trzymając się ich kurczowo."
"Mama była przeciwwagą ojca i zawsze stawała w mojej obronie, gdy coś przeskrobałem. Była dla mnie kimś czułym, ciepłym, delikatnym, subtelnym. Potrafiła przyjąć zwierzenie, dochować tajemnicy. To chyba jedyna osoba na świecie, której nigdy nie okłamałem." [1]

"Ojciec nie był szczególnie wylewny, bywał za to porywczy, srogi, wręcz gwałtowny. Potrafił na mnie krzyknąć, skarcić mnie surowo. Raczej ta surowość mi się z nim kojarzy, aniżeli czułość. Ale dzisiaj ja na to zupełnie inaczej patrzę niż wtedy. Kiedy człowiek sam zostaje ojcem, zmienia mu się optyka. Ja mam dziś znacznie więcej zrozumienia dla taty niż w dzieciństwie. Dotarło do mnie, jak bardzo musiał się o mnie w tamtych czasach bać. I jak bardzo musiały go odmienić przeżycia wojenne. Inaczej spojrzałem wtedy na różne wydarzenia z dzieciństwa." [2]

Ten wywiad rzeka naprawdę urzeka! I uczy. Pokazuje, jak ważna jest cierpliwość, pokora, pracowitość. Dzięki tej książce dowiedziałam się, jak sympatycznym i ciepłym człowiekiem jest aktor.

Dlaczego wybrał zawód aktora? Odpowiedź na to pytanie na pewno Was zaskoczy. W każdym razie, ja zupełnie nie spodziewałam się akurat takiej odpowiedzi. Które ze swoich ról filmowych ceni najwyżej? Czy wiedzieliście, że grał w Harrym Potterze? Typowany był też do głównej roli w "Liście Schindlera". Dlaczego nie otrzymał tej roli?

Całość przeczytałam w tempie ekspresowym, naprawdę rzadko kiedy udaje mi się tak szybko zapoznać z jakąś publikacją, szczególnie, że nie jest to powieść. Szczera, refleksyjna, ale i zabawna relacja aktora wielokrotnie pozytywnie mnie zaskoczyła. Jego wspomnienia są pasjonujące, a i przemyślenia związane z samym aktorstwem, z początkami w zawodzie, z sensem tego wszystkiego, co go otacza przykuły moją uwagę szczególnie. Jaki był Fronczewski na studiach? Kiedy i w kim zakochał się po raz pierwszy? Jaka jest jego recepta na długie i udane życie w związku? Rewelacyjna publikacja, bez dwóch zdań!

Na koniec jeszcze dwa cytaty:

"Więcej nie znam, niż znam. Więcej we mnie wątpliwości niż pewności. więcej poszukiwania niż znajdowania. więcej ignorancji niż gotowych odpowiedzi, którymi mógłbym się podzielić z ludzkością." [3]

"Ja jestem po prostu starym aktorem zbliżającym się do kresu swojej ziemskiej drogi, który patrząc wstecz usiłuje coś z tego wszystkiego, co mu się przydarzyło, zrozumieć."[4]

Oczywiście polecam!



[1] Piotr Fronczewski w rozmowie z Marcinem Mastalerzem "Ja, Fronczewski" Wydawnictwo Znak 2015, strona 28-29\
[2] Tamże, s.34
[3] Tamże, s.323
[4] Tamże, s.323-324


wtorek, 15 grudnia 2015

Morderstwo na Korfu Alek Rogoziński




Kolejna książka Alka Rogozińskiego utrzymana jest w podobnym klimacie, co jego debiutancka powieść. Będzie równie zabawnie, lekko i ciekawie. O ile, gdy czytałam "Ukochanego z piekła rodem" wydawało mi się, że można styl autora porównać do stylu Joanny Chmielewskiej, o tyle najnowsza jego publikacja od pierwszych stron kojarzyła mi się z książkami Agaty Christie...

Recenzja tomu pierwszego: http://asymaka.blogspot.com/2015/07/alek-rogozinski-ukochany-z-pieka-rodem.html


Joanna, popularna polska autorka romansideł wyjeżdża wraz ze swoją "prawą ręką" na wakacje. Planuje na greckiej wyspie nie tylko wypocząć, ale też w spokoju popracować nad najnowszą książką. Właściwie to nie ma wyjścia, bo wydawca traci już do niej cierpliwość.
Od początku wiadomo, że spokoju to nasza gwiazda nie zazna, wszak autor zajmuje się powieściami kryminalnymi, a właściwie kryminalno-obyczajowymi.
Właściciel hoteliku, w którym zatrzymała się Joanna ginie w tajemniczych okolicznościach i to właściwie zaraz po przyjeździe gości. Co łączyło nowo przybyłych z ofiarą i dlaczego to on zaprosił ich do swojego pensjonatu? Czy Joanna i Betty odkryją prawdę? A może nie tylko one pójdą tropem zabójcy?

Dowcipna i lekka lektura na jeden, góra dwa wieczory dla osób potrzebujących relaksu. Z wielką niecierpliwością czekam na kolejne przygody nietuzinkowych bohaterek, mam tylko nadzieję, że nazwiska typu "Ozdobińska" nie będą się już pojawiać na kartach powieści Alka Rogozińskiego, bo to odebrało książce realizm i autentyczność, wolałabym Kowalskie albo Nowickie. Na szczęście tym razem nie znalazłam żadnych literówek, a to bardzo mnie cieszy, bo oznacza, że autor słucha, co się do niego mówi.

Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!




Cień sprzedawcy snów Hanna Greń



Ciekawa okładka, niebanalny tytuł, treść zaskakująca...
Czy warto sięgnąć po debiutancką powieść Hanny Greń?


Przyznaję, że miałam spory problem z tą książką. Odkładałam ją wielokrotnie, by po chwili do niej wrócić. Przyciągała mnie do siebie i odpychała, paradoksalnie nie mogłam się od niej oderwać i żałowałam, że zaczęłam ją czytać. Naprawdę!


Może kiedyś czytywałam powieści Kinga czy Mastertona, może i oglądałam horrory, ale było to tak dawno temu, że zupełnie tego nie pamiętam. Dzisiaj bałabym się. Po prostu.
Czytałam niejedną historię o traumatycznym dzieciństwie, ale ta poruszyła mnie chyba na równi z "Dziewczynką, która widziała zbyt wiele" Małgorzaty Wardy. Recenzja tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2013/02/dziewczynka-ktora-widziaa-zbyt-wiele.html

Naszpikowana emocjami, trudna książka i nie polecam jej wrażliwcom. Jeżeli szukacie lektury lekkiej, zabawnej i optymistycznej, dającej nadzieję, to nie sięgajcie po nią. Tutaj będzie ogrom bólu, cierpienia, bo chociaż powieść wydana jest jako kryminał, zawiera wiele elementów tak zwanej obyczajówki.

Tytułowy morderca, seryjny morderca, w bestialski sposób zabija swoje ofiary. Pastwi się nad nimi, sprawia mu to wielką satysfakcję i to chyba jest w tym wszystkim najbardziej przerażające. Dwóch policjantów prowadzących sprawę nie poradziłoby sobie, gdyby nie pomoc dwóch mało uroczych i spolegliwych pań. Zarówno Petra, jak i Zena to kobiety niesztampowe, które niejedno przeszły w swoim życiu.

Specyficzna książka, mająca swój własny klimat, wciągająca i magnetyzująca. Jedynym minusem jej jest niestety redakcja, a właściwie jej brak.
Obecnie jestem tuż po lekturze drugiego tomu, równie przerażającego i trudnego w odbiorze, któremu będę patronować medialnie i powiem Wam, że widać progres, a to dobrze wróży na przyszłość.

Polecam ludziom o mocnych nerwach, którzy szukają zagadek kryminalnych, chcą odkryć, kto jest mordercą kobiet i uważają, że sprawiedliwości powinno stać się zadość, ale też czytelnikom, którzy poszukują książki o miłości po przejściach. Będzie to dla nich lektura idealna.
A tutaj okładka kontynuacji, która już w styczniu pojawi się na półkach księgarń:


Maria Callas Primadonna Stulecia Anne Edwards



Biografia Marii Callas pozwoliła mi spojrzeć na legendarną diwę inaczej. Wcześniej jawiła mi się jako niedostępna, idealna, uwielbiana przez wszystkich gwiazda, po zapoznaniu się z powyższą publikacją wiem już, że to normalna kobieta, która nie była pozbawiona uczuć. Dzieciństwo jej, dorastanie w poczuciu osamotnienia i wyobcowania, ponieważ nigdy nie otrzymała od matki tego, co dla dziecka najważniejsze, a mianowicie: miłości, odcisnęło piętno na jej dorosłym życiu. Czuje wielki smutek po skończonej lekturze. Nie pierwszy to raz czytam o tym, że matka jest chłodna, własne niespełnione ambicje próbuje realizować za pomocą dziecka, za wszelką cenę, po trupach, byleby tylko osiągnąć upragniony cel. Tłamsiła męża, starszą córkę, nie oszczędziła też Marii.

Jaka była Maria Callas? Jako dziecko pulchna, cierpiała na krótkowzroczność i była nieśmiała, ale uwielbiała śpiewać. Matka co prawda nie miała pojęcia, jak uczyć ją tego śpiewu, ale na szczęście sąsiad dostrzegł w niej potencjał i był jej pierwszym nauczycielem, za co, warto to podkreślić, nie pobierał wynagrodzenia. Gdyby nie on, niewiedza matki mogła zakończyć się tragicznie, Maria mogła bowiem stracić talent i dar-swój największy atut-głos.

Wreszcie, po wielu zawieruchach wojennych i życiowych, podróżach z Ameryki do Grecji i z powrotem, licznych kłótniach rodziców,a  wreszcie ich ostatecznym rozstaniu, Maria postanowiła zmienić całkowicie swój wizerunek. Schudła, zadbała o swoją sylwetkę, zaczęła się elegancko i szykownie ubierać, stała się osobą podziwianą nie tylko ze względu na piękny, niesztampowy głos, ale też ładny wygląd i ciekawy wizerunek sceniczny. W gruncie rzeczy, pomimo, iż była kochana, podziwiana, pożądana wreszcie, pozostała na zawsze samotna. Bała się ciemności i nocy, z tym nigdy nie potrafiła już sobie poradzić...

Jak zmarła? Co się stało z jej majątkiem? Tego, ale też wielu innych rzeczy dowiecie się, gdy tylko zagłębicie się w tej pasjonującej, pełnej wzlotów i upadków historii. Dla mnie to była prawdziwa literacka uczta. Refleksyjna, pokazująca autentyczne oblicze sławy, blaski i cienie popularności, nieodzowne w tym zawodzie skandale, bezbronność i bezradność... Warto!


poniedziałek, 14 grudnia 2015

Szlachetne pobudki Kasia Bulicz-Kasprzak





Recenzja tomu pierwszego: http://asymaka.blogspot.com/2015/03/dom-na-skraju-kasia-bulicz-kasprzak.html.

Czytałam wszystkie powieści stworzone przez Kasię Bulicz-Kasprzak i choć największą sympatią darzę dwie pierwsze jej książki, równie chętnie sięgnęłam po kolejne. "Szlachetne pobudki" to najnowsza propozycja literacka autorki. Wracamy do niezwykle pięknych miejsc, w otoczenie aromatycznych różanych ogrodów i mało niestety sympatycznych sekretów skrywanych latami. Zresztą, młodsze pokolenie wcale nie jest gorsze, i teraz intrygi, kłamstwa i tajemnice są na porządku dziennym.

"Bywają dni, które wyobrażamy sobie zupełnie inaczej, niż one w rzeczywistości przebiegają. Wtedy każda różnica między wyobrażeniem a realnością irytuje. Jeśli nie potrafimy nad tym zapanować, dochodzi do katastrofy." [1]

Pisarka w taki sposób zakończyła część pierwszą, że przez moment miałam ochotę ją zamordować. Pogmatwała i tak zawiłe losy swoich nietuzinkowych postaci, zostawiając czytelnika w wielkim niedosycie, kompletnie skołowanego. Naprawdę! Powiem tylko tyle, że jeżeli myślicie, iż w drugim tomie cokolwiek się wyjaśni, to jesteście w błędzie.

"Cóż, tym, czego na pewno się w życiu nauczyła, jest prawda, że nie uda się uciec przed bólem. Trzeba go przyjąć mężnie i uśmiechać się, mimo zaciśniętych zębów." [2]

Po tym, jak nieszczęście spadło na mieszkańców ulicy Różanej nic nie jest już takie, jak było jeszcze wczoraj. Ogrody, pielęgnowane latami, nie wyglądają tak imponująco i pięknie, a i w życiu bohaterów zmiany następują w tempie błyskawicznym. Okazuje się, że spełnione marzenia wcale nie dają takiego szczęścia, jak mogłoby się wydawać jeszcze chwilę wcześniej, bo to niestety prawda, że nasze wyobrażenia w zderzeniu z rzeczywistością zawsze okazują się lepsze, piękniejsze, bardziej wartościowe.

"Czasem myślę, że pamięć podobna jest do wiadra, a wspomnienia do kropli wody. Na początku, kiedy tych kropli jest mało, bez problemu się tam mieszczą. Z czasem ich przybywa, a w końcu zaczynają się przelewać przez brzegi wiadra. Wydaje nam się, że tracimy te nieistotne, że zapomnieliśmy kupić mleko czy podlać kwiaty. Dopiero, gdy próbujemy sięgnąć w głąb pamięci, okazuje się, że straciliśmy również coś cennego." [3]


Woda spowodowała nie tylko straty materialne, niektórzy mieszkańcy stracili chyba coś więcej niż dach nad głową. Lekcja, choć gorzka może okazać się jednak najważniejszą, jaką otrzymali od losu. Kto z nich będzie miał siłę i energię, by wygrać w tej nierównej walce? A kto odpuści, nie zdecyduje się zawalczyć o lepsze jutro?


Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Wrócicie z prawdziwą przyjemnością do historii bohaterów, których poznaliście nie tak dawno temu, ale za którymi na pewno już zatęskniliście, podobnie jak ja. Klimatyczna, ciepła, wartościowa lektura, jak zawsze u autorki dopracowana do perfekcji, idealna. Na wieczór, na dłuższą chwilę relaksu, pozornie lekka, lecz w gruncie rzeczy refleksyjna i dająca do myślenia. Nie zawiedziecie się.


[1] Kasia Bulicz-Kasprzak "Szlachetne pobudki" Wydawnictwo Prószyński i Spółka, 2015, strona 282
[2] Tamże, s. 315
[3] Tamże, s. 317

Sekret Sonji Asa Hellberg




Kontynuacja książki, o której pisałam tu: http://asymaka.blogspot.com/2014/11/ostatnia-wola-sonji-asa-hellberg.html

Z drugim tomem serii bywa różnie, czasem okazuje się on o wiele gorszy, mniej ciekawy od pierwszej części, ale nie tym razem! Autorka zaskoczyła mnie i zaintrygowała, z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy stworzonych przez nią bohaterek, zastanawiając się, co jeszcze dla nich szykuje. Czym zadziwi swoich czytelników?
Sonja co prawda nie żyje, ale nie oznacza to wcale, że nie namiesza po raz kolejny w życiu swoich przyjaciółek. Odkryją one wiele sekretów, choć zdawać by się mogło, że już bardziej pogmatwanych losów mieć nie mogą. A jednak! Co takiego robiła Sonja w Paryżu, dlaczego nigdy nie chciała rozmawiać o tym aspekcie swojego życia?

Będzie wesoło, choć jednocześnie wzruszająco i tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy natkniemy się na swoją druga połówkę. Miłość nie pyta przecież o wiek...

Szwedzka autorka pisze bardzo sprawnie i potrafi doprawdy ciekawie opowiadać. O miłości. O przyjaźni. O sekretach sprzed lat. O kolejnej szansie. O spełnianiu marzeń. O realizowaniu siebie. O wszystkim tym, co dotyczy ludzi, co ich otacza. Warto zmierzyć się z własną przeszłością.
Polecam, nawet tym, którzy nie znają "Ostatniej woli Sonji".

W szpilkach na tropie Rebecca Jane




Zacznę od tego, że nie jest to fikcja literacka. Główna bohaterka i jednocześnie autorka tej książki, opisała swoje życie bez zakłamania. Obecnie prowadzi Damską Agencję Detektywistyczną, jest uznawana za jedną z najbardziej przedsiębiorczych kobiet w Wielkiej Brytanii, a wszystko zaczęło się... od zdrady!
Tak, od zdrady! Wiadomo wszak nie od dziś, że zdradzana kobieta nie cofnie się przed niczym, by tylko odkryć prawdę, potwierdzić swoje przypuszczenia. Zwariowana, ale jakże szczera historia młodej, dwudziestoczteroletniej kobiety, która będąc w ciąży śledzi swojego małżonka, by dowieść, że jest kłamcą. Czy odkrycie to powoduje zwrot w jej życiu? Czy zostawia tego nic niewartego bawidamka i wreszcie zaczyna zachowywać się jak dorosła, odpowiedzialna osoba, matka małego dziecka? A gdzież tam...
Daleką drogę musi przejść, by pokonać swoje słabości, by zrozumieć, że tak dalej żyć nie można. Bohaterka ma wielkie wsparcie w rodzicach i przyjaciółkach, które są chyba równie szalone, jak ona sama.
To książka, pomimo wcale niełatwej tematyki, zabawna i ciekawa. Autorka rozprawia się nie tylko z własnymi lękami, ale również z niewiernymi mężami, oszustami i krętaczami, których nie brakuje w żadnym miejscu na świecie. Czy po tym wszystkim, czego doświadczyła i co widziała, zaufa jeszcze jakiemuś mężczyźnie, czy już na zawsze pozostanie sama? Dlaczego jej agencja odniesie tak wielki sukces?
Lektura godna polecenia. Momentami gorzka, innym razem dowcipna, czyta się ją szybko i z prawdziwym zainteresowaniem.

piątek, 11 grudnia 2015

Błękitne dziewczyny Ewa Podsiadły-Natorska



Książka, która ustawiła mnie do pionu, postawiła na nogi.
To chyba dobra rekomendacja, prawda?


Ewa Podsiadły-Natorska urodziła się w 1986 roku w Radomiu, który darzy wielką miłością i w którym mieszka, bo tak wybrała. Ukończyła filologię polską, pracuje jako dziennikarka w lokalnych mediach i ogólnopolskich portalach internetowych. Jest właścicielką agencji medialnej, prowadzi też  portal dla kobiet eRadomianki.pl. Jej pierwsza powieść powstała, gdy miała zaledwie 12 lat. Do jej zainteresowań należy podróżowanie, czytanie i gotowanie.

Kaja Redo ma niecałe 30 lat i uważa Radom za najlepsze miejsce do zamieszkania. Jej zdaniem kobiety są  niesamowite i warto mówić o tym głośno! Główna bohaterka stoi jednak na rozdrożu i tak naprawdę nie wiadomo, czy uda jej się przywrócić we własnym życiu równowagę i spokój. Odwołała właśnie ślub, znów mieszka z rodzicami, a jakby tego wszystkiego było mało, nie udaje jej się dogadać z szefową, która zresztą płaci jej grosze.
Czym zajmuje się Kaja zawodowo? Fotografią. To jej największa pasja, która pomoże jej odnieść sukces i udowodnić, ile warte są kobiety. Pomysł Kai jest po prostu rewelacyjny! Zmienia myślenie tylu osób! Pokazuje, że panie są silne, wartościowe i inteligentne, tylko czasem trzeba im o tym przypomnieć.
Ma wspaniałe, wierne przyjaciółki, do których może zadzwonić o każdej porze i które natychmiast przybędą z pomocą i dobrym słowem. Mini i Madzia to dwie cudowne kobiety, choć wcale nie idealne, dzięki czemu są takie prawdziwe i podobne do każdej z nas.
Czy i siebie Kaja przekona, że trzeba wierzyć w siebie, patrzeć z nadzieją w przyszłość i wytrwale dążyć do raz obranego celu?
We mnie tchnęła ta książka mnóstwo optymizmu, postanowiłam i ja zmienić to i owo w swoim nie do końca doskonałym życiu. A zmiany zacznę od siebie samej, od pozytywnego nastawienia, czego i Wam życzę.
Powieść szybko się czyta, można wręcz powiedzieć, że sama się czyta. Napisana lekko, wciąga nas i udowadnia, że dla każdego jest miejsce w  świecie. Bohaterowie ciekawie skonstruowani, a całość dopięta na ostatni guzik. Z takimi kobietami sama chciałabym przebywać na co dzień. Sympatią obdarzyłam nie tylko Kaję, ale i jej przyjaciółki, jak też blogerkę kulinarną Renatę i wiele innych pań. W takim towarzystwie mogłabym spędzić niejeden udany wieczór. Polecam zdecydowanie!

czwartek, 10 grudnia 2015

Obcy w lesie Danuta Parlak



Książeczka ta została w dniu wczorajszym wyróżniona w konkursie Książka Roku 2015 Polskiej Sekcji IBBY, dlatego postanowiłam dzisiaj Wam o niej opowiedzieć.
W lesie wszyscy akurat odpoczywali. Nawet najbardziej pracowite mrówki zrobiły sobie przerwę, by porozmawiać z żukiem. Było spokojnie, beztrosko, przyjemnie.

"I wtedy właśnie pojawił się On." [1]

Kim jest Obcy? Zastanawiali się nad tym wszyscy. I Rudy, i jego przyjaciel Wiewióra, który stwierdził, że nowy wygląda śmiesznie. Rudy poszedł o krok dalej, uważając, że wręcz podejrzanie!
Czy słusznie wysnuwa przypuszczenie, że skoro to ktoś obcy, to będą z nim tylko kłopoty? Jak często i my podchodzimy nieufnie to kogoś, kogo nie znamy? Wiewióra co prawda mówi, że mógłby się z nim zaprzyjaźnić, ale Rudy za wszelką cenę próbuje przekonać go do swoich racji, twierdząc, że nie należy spoufalać się z obcymi!

Po chwili w całym lesie słychać było krzyk przerażonej Pani Zięby, której porwano dziecko. Czy Obcy miał z tym coś wspólnego? Czy zawsze do kogoś, kogo jeszcze nie znamy musimy odnosić się z rezerwą, z góry określać go jako intruza, wroga? Czy Rudy słusznie obwinia nowego o porwanie i kradzież? Kim okaże się ten tajemniczy przybysz?

Jedna z bardziej wartościowych książeczek, jakie dane mi było przeczytać w tym roku. Daje do myślenia i uczy, zresztą chyba nie tylko nasze dzieci. Być może uświadomi coś także nam, dorosłym. Wiem, że teraz ludzie mają prawo być nieufni, bo czasy mamy niebezpieczne, ale o ileż przyjemniej byłoby, gdybyśmy okazali innym choć odrobinę sympatii? Uśmiechnęli się i życzyli im miłego dnia? To nic nie kosztuje, a może pomóc również nam samym.

"Obcy w lesie" to mądra, pouczająca historyjka dla naszych dzieci. Napisana w sposób lekki i przystępny, ciekawy i zabawny. Mały czytelnik z prawdziwym zainteresowaniem śledzi poczynania Rudego, z zafascynowaniem i wypiekami na twarzy czeka, przerzucając kolejne strony, bo za wszelką cenę chce poznać prawdę. Kim jest ten cały Obcy, zastanawia się, i kto porwał dziecko Pani Zięby?

Książeczka odpowiada na wiele trudnych pytań, pokazuje nam, że pozory często mylą i nie warto zbyt szybko wydawać osądów, bo można tego bardzo żałować. Aby wypowiadać się na dany temat, należy go najpierw zgłębić, w tym przypadku: dowiedzieć się, kim jest tytułowy Obcy, a dopiero później wyciągać wnioski.
Polecam naprawdę gorąco. Piękne wydanie, twarda oprawa i kolorowe ilustracje przekonają nasze dzieci do sięgnięcia po lekturę. Staną się też zaczątkiem do ciekawej dyskusji z naszymi pociechami. Czy inny oznacza gorszy?



[1] Danuta Parlak "Obcy w lesie", Wydawnictwo Alegoria 2015, strona 5


środa, 9 grudnia 2015

Bazyliszka, i nie tylko, historia prawdziwa. Wojciech Letki.



Wojciech Letki jest grafikiem komputerowym, autorem między innymi "Zbrodni prawie doskonałej" i napisanej z myślą o młodzieży "Nie tylko buławą...", pisze również wiersze, stworzył kilkadziesiąt nagradzanych słuchowisk radiowych dla dzieci.
Książka, o której Wam dzisiaj opowiem zaskoczyła mnie ogromnie i zaintrygowała raczej mało klasyczną formą, oryginalnością i niesztampowością. Z wielką radością patronuję jej medialnie!

Czy spodziewalibyście się kiedykolwiek, że o legendach można opowiadać w ten sposób? Jaki, zapytacie. Niezwykły! Inaczej niż wszyscy. Pasjonująco, dowcipnie, to prawdziwa rewolucja! Publikacja ta, choć przeznaczona dla dzieci, zaciekawi również dorosłego czytelnika, gwarantuję.

Inna niż wszystkie opowieść, która Was zafascynuje. Poznacie odmienny punkt widzenia, będzie zabawnie, interesująco, a jednocześnie inteligentnie i wartościowo.

Poznamy na kartach tej historii żołnierza, który niewiele ma do stracenia, dlatego być może jest taki odważny i rozśpiewany. Trafia do chatki ubogiego rybaka, któremu przedstawia się jako kucharz pułkowy Walenty. Po dosyć ostrej wymianie zdań gość zostaje zaproszony na kolację. Żona rybaka wnosi zatem mało apetycznie wyglądającą zupę, w której pływają rybie ości. Kim jest ta niezwykła para i do jakiego miasta trafił żołnierz?
Im bardziej zagłębiamy się w tej nietuzinkowej lekturze, tym robi się ciekawiej i zabawniej.
Walenty spotyka na swojej drodze wiele niecodziennych postaci, jak chociażby Syrenkę czy Złotą Kaczkę i Bazyliszka. Każda z legend wplecionych w tę opowieść zaskakuje nas i bawi oryginalnością, dowcipnymi dialogami, ciętym językiem. Całość stworzona po mistrzowsku i dopracowana w stu procentach. Polecam starszym dzieciom i zapewniam, że to kawał dobrej literatury nie tylko dla młodzieży.

Sprawdźcie, czy znacie polskie legendy tak dobrze, jak Wam się do tej pory wydawało!