To lektura przeznaczona dla dziecka w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Krzyś bardzo kocha swojego pieska i uważa go za swojego najlepszego przyjaciela. Niestety w nocy muszą się rozdzielać i chłopcu jest bardzo smutno z tego powodu. Chciałby ze swoim psim kompanem spędzać każdą chwilę, aby i Bryś słuchał przepięknie opowiadanych przez tatę bajek na dobranoc. Z tego powodu marzy o tym, by mieć telefon komórkowy. Sądzi, że dzięki niemu piesek, który śpi na podwórku mógłby usłyszeć wieczorne opowieści, bo dzwoniłby do niego i przekazywał je na bieżąco, póki jeszcze dokładnie pamiętał, co mówił tata. Rano niestety nie zawsze mógł powiedzieć Brysiowi słowo w słowo to, co usłyszał, bo zwyczajnie przez noc wyparowywało to z jego głowy.
To niezwykle ciepła i urocza historyjka skierowana do naszych milusińskich. Zauważyłam już niejednokrotnie, że wydawnictwo BIS stara się prezentować czytelnikom tylko naprawdę wyjątkowe i napisane z sercem książeczki. Dzięki nim dziecko uczy się empatii, wrażliwości, miłości do zwierząt i bliźnich, a to przecież niebywale ważne w wychowywaniu go na dobrego i uczciwego człowieka.
W jaki sposób nasi wspaniali bohaterowie będą zdobywać "halo"? I cóż to w ogóle jest? Nie zdradzę Wam tego. Musicie samodzielnie znaleźć odpowiedzi na te i inne pytania. Dobra zabawa, salwy śmiechu, kolorowe ilustracje i naprawdę niebanalna historyjka-tego możecie się spodziewać po tej publikacji. Polecam.
"Dziadek na huśtawce" to kolejna propozycja literacka wydawnictwa BIS, która zwróciła w ostatnim czasie moją uwagę.
Witek niestety nie ma prawdziwego dziadka, ale bardzo chciałby go mieć. Chłopiec nosi okulary i nie przepada za budyniem z sokiem, za to wygrywa w zawodach w pluciu na odległość. W sumie jest bardzo ciekawym kompanem i towarzyszem zabaw, nie różni się też za bardzo od rówieśników. Może tylko tym, że nie miał komu dać własnoręcznie zrobionego na zajęciach prezentu z okazji Dnia Dziadka. Dlaczego?
"-Jak miałem dać, skoro ja nie mam dziadka? Niektórzy mają aż dwóch, a ja żadnego, nawet takiego małego i chudziutkiego jak Bartek-narzekał.
-No to z kim ty będziesz chodził na ryby i robił budki dla ptaków?
Witek tylko wzruszył ramionami i to była cała odpowiedź.
-Nie, to nie może tak być! Musisz znaleźć sobie jakiegoś fajnego dziadka-zdenerwowałem się.
-No coś ty? Gdzie ja niby mam go szukać? Pod łóżkiem albo za szafą?-złościł się Witek.
-Eee, nie za szafą, ale na przykład za płotem-podsunąłem, bo przyszła mi do głowy pewna myśl."
To historyjka, która urzekła mnie niesłychanie. Sama nie miałam dziadka, więc doskonale rozumiałam odczucia Witka. Wiele razy wyobrażałam sobie, będąc jeszcze dzieckiem, jakby to mogło być. W co bawiłabym się z dziadkiem, o czym on mógłby mi opowiedzieć, czym zainteresować. Moje dzieci też niestety nie miały możliwości poznania jednego ze swoich dziadków, ponieważ mój tata zmarł na długo przed ich narodzinami.
Cieszę się jednak, że Witek zaprzyjaźni się ze starszym panem. To doprawdy piękna opowieść, wzruszająca, zabawna i pogodna.
W naszym egzemplarzu mamy wspaniałą pamiątkę, autograf od autorki książeczki, który otrzymałam na zeszłorocznych Targach Książki w Krakowie.
Marcin Pałasz spróbuje nas przekonać do tego, że "Straszyć nie jest łatwo". Czy mu się to uda?
Tym razem mamy do czynienia z dowcipną i jakże zaskakującą opowieścią o... duchach! Czy są to jednak zjawy przerażające, wywołujące ciarki i strach? Nie, absolutnie nie!
Nasze przesympatyczne duchy już od stulecia zamieszkują pewien opuszczony dworek. Zresztą nie tylko one upodobały sobie to miejsce, bo lokatorami domostwa są także nimfa błotna, wilkołak i wampir. Największym ich utrapieniem jest brak ludzi, a co za tym idzie, brak kogoś, kogo mogliby nastraszyć. Cóż moglibyśmy im poradzić? Jak ulżyć w cierpieniu?
Nie musimy na szczęście wpadać na żadne genialne pomysły, ponieważ sprawa rozwiązuje się sama. W dworku pojawia się ekipa remontowa, a to oznaczać może tylko jedno! Wkrótce ktoś osiedli się tutaj na stałe. No właśnie, czy na stałe, to się jeszcze okaże. Jak nieco zwariowana familia, na czele z dwunastoletnim Kacprem, przyjmie obecnych lokatorów domostwa? Kto tutaj okaże się panem sytuacji, a kto tylko zagubionym i mało strasznym potworem?
Nie tylko dzieci będą się rewelacyjnie bawić z tą lekturą. Sama z wielkim zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów i ich niezwykłe, zabawne przygody. Ilustracje, choć czarno-białe również mogą rozbawić i przykuć uwagę młodego człowieka. Polecamy!
Joanna Wachowiak po raz kolejny zachwyciła nas swoją prozą.
Książeczka jest kolorowa i zachwycająca, przykuwa uwagę najmłodszych dzieci bezwarunkowo. Opowiadania autorki są mądre, ciekawe, dowcipne. Dzięki nim dziecko zrozumie, jak należy się zachowywać, czym kierować w swoim postępowaniu, nad czym zastanowić i co przemyśleć. Te historyjki mogą stać się doskonałym pretekstem do rozmów z naszymi pociechami.
Czego małe uszka powinny posłuchać? Jakie stworzenia poznać? Na pewno Cytrynka, który budził się dopiero wieczorową porą, gdy słoneczko zachodziło. W ciemności wypowiadał swoje życzenie, a pragnął z całych sił wygrać konkurs tańca. Czy udało mu się spełnić to marzenie?
Kogo spotkał w czasie spaceru kotek? Kto dawał mu dobre rady?
Spotkamy też orła, który nie jest pewien, czy nauczy się latać.
I trzmiela, na którego cześć zostało wyprawione przyjęcie. Kto je dla niego urządził i dlaczego dwie osy nie zostały na nie zaproszone?
Dowiemy się również, jaki jest najlepszy na świecie dom!
Osiem opowieści rozbawi nas i zaciekawi. To pouczające, świetnie napisane historyjki, które spodobają się dzieciom. Piękne, żywe rysunki i barwy, jak też sympatyczni bohaterowie pokażą naszym pociechom, jak nie należy postępować, bo można zranić i skrzywdzić innych. Polecam wspólnie z Zuzanką.
Na sam koniec zostawiłam pozycję, która zainteresowała mnie szczególnie i na którą czekałam niecierpliwie od momentu, w którym usłyszałam, że się pojawi na rynku wydawniczym. Publikacje dotyczące II wojny światowej cenię najbardziej, a już te skierowane do dzieci, czytam najchętniej. Monika Kowaleczko-Szumowska i Jej "Fajna Ferajna" to naprawdę wyjątkowa książka.
Skierowana jest oczywiście do dziecka starszego, co najmniej dziewięcioletniego. To poruszająca i zabawna opowieść o osobach, które w młodym wieku uczestniczyły w Powstaniu Warszawskim. To ich wspomnienia, ich albo ich przyjaciół z tamtego okresu. Poznamy tu dziesięcioletniego Mirka, siedemnastoletnią Jagę, dziewięcioletniego Jureczka, trzynastoletniego "Mikiego", czternastoletniego Kazimierza, trzynastoletnią Basię, czternastoletniego "Hipka" i dziesięcioletnią Halusię. Każdy z nich będzie opowiadał w pierwszej osobie o swoich losach.
Mirka charakteryzowały idealnie dwa słowa: warszawski cwaniak. Dzięki "Kalinie" autorka dowiedziała się o nim wielu ciekawych rzeczy. Po Powstaniu Warszawskim wyjechał podobno do USA, nie udało się niestety ani go odnaleźć, ani ustalić czegokolwiek na temat jego powojennego życia. Wiemy za to całkiem sporo o tym, co działo się w jego życiu w czasie wojny. Gdy się rozpoczęła, miał zaledwie 5 lat. Niemcom poprzysiągł zemstę, ale nikt nie brał poważnie jego próśb o to, by pomagał w podziemnej organizacji, ponieważ był za mały. Rodzice obiecywali, że gdy podrośnie, to powalczy. I doczekał się swojej szansy, ale musiał wziąć sprawy w swoje ręce, aby uczestniczyć w Powstaniu. I tak trafił do "Kaliny". Co działo się później? Tego Wam już zdradzić nie mogę.
Każda z osób opisanych w tej publikacji odznaczała się bohaterstwem, odwagą, ciekawymi pomysłami i wielkim zaangażowaniem, niezwykłą miłością do ojczyzny. Jak by nie patrzeć, byli jeszcze dziećmi, w normalnym świecie, w innych czasach powinni się uczyć, rodzice troszczyliby się o nich i zapewniali im spokojne, beztroskie dzieciństwo. A tak... Halinka opiekowała się zwierzętami, "Kazimierz" zajmował się przekazywaniem meldunków, Jaga starała się dbać o kondycję psychiczną młodszych od niej i mniej odpornych, Basia przeżyła w warunkach niehumanitarnych, ale przecież nie miała żadnego wyboru, Jureczek był żołnierzem Armii Krajowej, "Hipek" pełnił służbę w kanałach. Zamiast bawić się lalkami, samochodzikami, jeździć na rowerze i ganiać po podwórku, oni musieli dorosnąć i stać się odpowiedzialni za losy swoje i innych. Często zależało od tego nie tylko ich własne życie, ale i wielu innych osób. Całość polecam. Czyta się ekspresowo, nie bez refleksji i wzruszenia, doprawdy trudnego do opanowania.
"Fajna Ferajna" napisana jest językiem zrozumiałym dla młodego odbiorcy, niesztampowe ilustracje dopełniają całości idealnie. Jestem zachwycona tą książeczką i będę ją polecać zawsze i wszędzie, wszystkim. Bez dwóch zdań!
Nam spodobałyby się Historyjki dla małych uszu :)
OdpowiedzUsuń