wtorek, 19 maja 2015

Dzień z książką. "Zebra w barze... czyli Polak potrafi." Jacek Ślusarczyk Fragment drugi.

Dzień z książką. 
"Zebra w barze... czyli Polak potrafi." Jacek Ślusarczyk
Fragment drugi.
"Milicjant zaczął wolno obchodzić samochód. Filip dobrze wiedział, o co chodzi. Facet był z tych wyalienowanych samotników, znienawidzonych przez wszystkich, łącznie z własną żoną. Nic dziwnego, że zbierał pieniądze w taką pogodę i o takiej porze. Milicjant z kolei też nienawidził wszystkich, a szczególnie tego cwaniaka z Warszawy w żółtym dostawczym mercedesie, od którego zaraz weźmie jałmużnę zwaną łapówką.
Filip znał swoje słabe strony. Po pierwsze, nie potrafił nigdy o nic prosić, korzyć się albo przymilać. Po drugie, mówił innym językiem niż milicjant z drogówki-płynnie i poprawnie formułował zdania, jak to inteligent. Dlatego płacił łapówki dwukrotnie wyższe niż przeciętny kierowca. Teraz, dodatkowo, był wściekły i niewyspany. Milicjant-tęgawy kurdupel z przekrwionymi oczami i przepitym głosem, w koszuli z brudnym kołnierzykiem-wyraźnie szukał dziury w całym. Śmierdział papierosami.
-Prawa opona łysawa...-stwierdził.
W tym momencie Filip powinien powiedzieć: "Ooo! Naprawdę? Muszę jutro zmienić, panie władzo!" i wręczyć łapówkę. Tymczasem powiedział:
-To dziwne, że pan cokolwiek zobaczył w tej mgle i to po ciemku. Opony są nowe.
Sam nie wierzył w to, co mówi. Milicjant był zaskoczony, ale po chwili, wyraźnie już zdenerwowany, powiedział:
-Światła źle ustawione!
-Samochód był wczoraj w warsztacie-warknął Filip."


1 komentarz:

  1. Filip, Filip, Filip! Kochany facet!
    Taki swój! czy taki mój- nie wiem jak to ująć. Ot, po prostu podobny do mnie w wyrażaniu opinii. Buntownik bez powodu.
    I przypomniała mi się sytuacja z mego życia. Gdy miłam tak 5-6 lat poszłam z mamą do koleżanki. T ppani zapytała czy zjem pierogi, a ja:
    - Nie, bo tu jest brudno!
    Mama trzasnęła mnie w czerep, że wpadłam pod stół, ale co powiedziałam to moje. Do dziś mi to zostało :).

    OdpowiedzUsuń