Dzień z książką.
"Zebra w barze... czyli Polak potrafi." Jacek Ślusarczyk
Fragment pierwszy.
"Zebra w barze... czyli Polak potrafi." Jacek Ślusarczyk
Fragment pierwszy.
"Był wykończony. Tylko kierowcy ciężarówek po dwudziestu paru godzinach w trasie znają tę senność, na granicy utraty przytomności. Nie wiedział, jak dojechał do tego motelu. Pamiętał tylko moment parkowania, urywki rozmowy z recepcjonistką i walkę z zamkiem w drzwiach. Szybki rzut ciała na łóżko... nicość.
Budził się jak z ciężkiej narkozy. Leżał w ubraniu, w tej samej pozycji, w jakiej zasnął.
Próbował jeszcze raz ześlizgnąć się w sen, ale coś mu w tym przeszkadzało. Był to rytmiczny jęk, wysoki kobiecy sopran zza ściany. Z trudem podniósł rękę do oczu. Boże kochany! Druga rano! Przykrył głowę poduszką. Nowoczesny hotel miał ściany cienkie jak gazeta.
Świdrujący dźwięk wbijał się jak cienki gwóźdź prosto w mózg. Wzbierająca wściekłość rozbudziła go. Zwlókł się z łóżka i wyjrzał przez okno. Na parkingu stało przynajmniej dwadzieścia ogromnych TIR-ów. Padał deszcz. Jego mały, żółty, dostawczy mercedes "Miś" uśmiechnął się do niego. Usiał na brzegu łóżka. Czekał. Bez zmian. Dostał szału. Chwycił ciężki, drewniany chodak i zaczął walić nim w ścianę. Po chwili zorientował się, że nie tylko on nie może spać. Walili w ścianę wszyscy goście hotelowi i po paru sekundach łomot się ujednolicił. Niewyspani kierowcy TIR-ów zaczęli kuć w ścianę w rytm zawodzenia. Jęk... łup...jęk... łup...jęk..."
Budził się jak z ciężkiej narkozy. Leżał w ubraniu, w tej samej pozycji, w jakiej zasnął.
Próbował jeszcze raz ześlizgnąć się w sen, ale coś mu w tym przeszkadzało. Był to rytmiczny jęk, wysoki kobiecy sopran zza ściany. Z trudem podniósł rękę do oczu. Boże kochany! Druga rano! Przykrył głowę poduszką. Nowoczesny hotel miał ściany cienkie jak gazeta.
Świdrujący dźwięk wbijał się jak cienki gwóźdź prosto w mózg. Wzbierająca wściekłość rozbudziła go. Zwlókł się z łóżka i wyjrzał przez okno. Na parkingu stało przynajmniej dwadzieścia ogromnych TIR-ów. Padał deszcz. Jego mały, żółty, dostawczy mercedes "Miś" uśmiechnął się do niego. Usiał na brzegu łóżka. Czekał. Bez zmian. Dostał szału. Chwycił ciężki, drewniany chodak i zaczął walić nim w ścianę. Po chwili zorientował się, że nie tylko on nie może spać. Walili w ścianę wszyscy goście hotelowi i po paru sekundach łomot się ujednolicił. Niewyspani kierowcy TIR-ów zaczęli kuć w ścianę w rytm zawodzenia. Jęk... łup...jęk... łup...jęk..."
Jestem zaintrygowana, zaciekawiona i czekam co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńTa ksiązka zapowiada sie bardzo intrygująco, począwszy od okładki, tytułu po jej treść:) Dzięki, Aniu z ajje przybliżenie:)
OdpowiedzUsuń