czwartek, 7 maja 2015
Nie oddam dzieci Katarzyna Michalak
Z twórczością Katarzyny Michalak zetknęłam się po raz pierwszy kilka lat temu. Moja mama wypożyczyła z biblioteki w miasteczku, w którym mieszka dwie książki tej autorki. Opis znajdujący się na okładce, jak i sama okładka spodobały mi się i ochoczo przystąpiłam do lektury "Poczekajki" i jej kontynuacji. Historia ta zachwyciła mnie i postanowiłam rozejrzeć się za innymi propozycjami wydawniczymi pisarki. Przeczytałam chyba wszystko, co w owym czasie wydała. Urzekła mnie "Nadzieja", zrelaksowałam się przy "Roku w Poziomce". I wszystko byłoby dobrze, gdybym nie sięgnęła po "Mistrza", którym prawie wszystkie blogerki w tamtym czasie się zachwycały. Ja nie zachwyciłam się nim. Byłam zniesmaczona, ale o tym już kiedyś pisałam, wywołując burzę i sprzeciw wielu recenzentów. Jako, że nie należę do osób konfliktowych, recenzję powieści erotycznej usunęłam.
Nie interesowałam się w ostatnim czasie książkami wydawanymi przez panią Michalak. Bałam się, że mnie rozczarują. Skusił mnie dopiero wydawca, pokazując zapowiedź "Nie oddam dzieci!". Pomyślałam, że o czym, jak o czym, ale o dzieciach na pewno autorka napisze pięknie. Wzruszy mnie i zaskoczy.
I tak rzeczywiście było. Wyłam jak bóbr. Naprawdę. Cierpienie matki, śmierć dziecka zawsze mnie porusza do głębi. Obraz umierającego trzylatka prześladuje mnie do dziś, choć powieść czytałam już kilkanaście dni temu i po niej zapoznałam się z wieloma innymi książkami. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Dla mnie było to poniekąd traumatyczne przeżycie.
Nie wiem, czy powieść obyczajowa powinna szokować, aż tak grać na emocjach. Nie wiem. Odczekałam od momentu zakończenia lektury czas jakiś, zanim postanowiłam o niej napisać. Myślałam, że emocje, jakie mną targały, miną i będę mogła spokojnie i rzetelnie opowiedzieć Wam o tej książce. Ale nie potrafię.
Nie rozumiem, po co powstała ta książka. Jest oczywiście pięknie wydana, ma śliczną okładkę i sam temat przyciąga i budzi ogromne kontrowersje. Tylko nie pojmuję, jak można było potraktować tę niezwykle dramatyczną historię tak po macoszemu, byle jak. Nie przemyśleć i nie dopracować jej, podejść do niej tak schematycznie i mechanicznie. Czegoś mi tu po prostu zabrakło. Jakby pisana była na ostatnią chwilę, tylko po to, by coś wydać. I chyba mam niestety rację, bo gdy zobaczyłam, że napisana została w marcu 2015 roku, a wydana już pod koniec kwietnia, zrozumiałam, że moje przeczucie mnie nie myliło.
Zakończenie oczywiście powinno być takie, a nie inne, przewidywalne, ale naprawdę potrzebne, po tym druzgocącym początku książki. Gdzieś w środku autorka się pogubiła, jej bohaterowie nie byli dla mnie wiarygodni, ani ojciec, ani jego przyjaciel, ani nawet pomagająca ojcu pani doktor. Postać Marty, żony i matki, która umarła na samym wstępie wydawała mi się sympatyczna, choć nie wiem, czy w dzisiejszych czasach jakakolwiek kobieta zniosłaby tak wielki brak szacunku i w sumie samotnie wychowywałaby dzieci, bo mąż musiał robić karierę i pomagać obcym ludziom.
To historia, którą można było pokazać czytelnikom i którą mogliby pokochać. Zagubiony mężczyzna, lekarz, który zapomina o rodzinie i wielka tragedia, która uświadamia mu, jakim był głupcem. Traci w wypadku samochodowym żonę i dziecko. Pozostałe przy życiu dzieci rodzina Marty będzie chciała mu odebrać. Czy Michałowi uda się wygrać walkę o dzieci?
Irytowali bohaterowie negatywni, ich język pełen wulgaryzmów i sposób myślenia strasznie mnie denerwował, ale oni chyba właśnie tacy powinni być. To zdaje się, że jedyne postaci, które choć trochę były przemyślane i wyraziste, ale też nie do końca.
Całość przeczytałam w zastraszająco szybkim tempie, nawet jak na mnie. Początek wywołał we mnie falę buntu, bo nie mogłam uwierzyć, że ten wypadek naprawdę się wydarzy. A właśnie, wybieganie przed szereg, mówienie czytelnikowi o tym, co wydarzy się za chwilę nie podobało mi się szczególnie, takie granie na emocjach, wymuszone i niedelikatne było tu zupełnie niepotrzebne. Zbędne.
To była moja ostatnia próba. Już naprawdę wyczerpana została moja cierpliwość i dobra wola. Więcej po książki pani Michalak nie sięgnę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Widze ze jak zwykle wrazenia poszczegolnych czytelnikow sa skrajnie rozne. przyznam ze i ja chcialam ja przeczytac bo temat naprawde poruszajacy, nawet udalo mi sie ja wygrac ale za pozno zglosilam sie z adresem. no trudno, tak bywa, gdy czytam takie recenzje jak Twoja to mysle ze moze nawet dobrze sie stalo. Ktos wysunal juz teorie ze co prawda ludzie przy tej ksiazce placza ale nie dlatego ze tak porusza tylko dlatego ze tak poruszaja nas obrazy jakie sami tworzymy w glowie. Wyobrazamy sobie jaka to musi byc tragedia i dlatego targaja nami emocje. moze cos w tym jest... zwykle nie wstawiam zadnych linkow, ale niedawno trafilam na inny tekst odnosnie ksiazki i mysle ze moze Cie zaciekawic http://polaherbaciane.blogspot.de/2015/05/krolowa-matka-na-tropie-spisku-czesc_3.html pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na półce i grzeje sobie miejsce. ;) A co do samej powieści...nie wiem, ja jak na razie mam cierpliwość do pani Katarzyny i nie zapowiadało się jeszcze, żeby miała się ona skończyć. Zobaczymy, pożyjemy. :)
OdpowiedzUsuńNiestety zgadzam się z Tobą, a nawet jestem bardziej zawiedziona. W poniedziałek opublikuję recenzję, z ciężkim sercem...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i ciągłe się zastanawiam: po co? Po co ja to czytałam i po co to zostało napisane... Odpowiedź na drugie pytanie niestety jest oczywista... Miałam podobnie jak Ty- przypadkiem wpadła mi w ręce "Poczekajka", która zauroczyła mnie na tyle, że pobiegłam po "Zachcianek", a potem było już tylko gorzej... Pierwsza część "Sklepiku z niespodzianką" przywróciła mi nadzieję... Na chwilę :(. Nie wiem co się stało z Kasią Michalak. Za wcześnie uwierzyła, że jest wielką pisarką??? że kupimy i przeczytamy wszystko, co napisze??? Po "Nie oddam dzieci" ja też pasuję. Tak zmarnować świetny pomysł... Z żalem, ale tej Pani już dziękuję :)
OdpowiedzUsuńW takim razie chyba nie skorzystam... i nie przeczytam...
OdpowiedzUsuńNegatywne opinie o tej książce krążą, nie mam na nią chęci. Michalak jeszcze nic nie czytałam i chyba dobrze :)
OdpowiedzUsuńWiecie co.. ja mam na swoim koncie sporo preczytanych pozycji autorstwa p. Michalak, w tym trylogię kwiatową, Mistrza, Zemstę i jeszcze kilka innych i z przyjemnością sięgam po kolejne. Dużo słyszałam o "Nie oddam dzieci" i przeczytam chociażby ze względu na te negatywne opinie krażące w sieci. Do tej pory autorka mnie nie zawiodła i mam nadzieję że tym razem też stanie na wysykości zadania :)
OdpowiedzUsuń