poniedziałek, 30 listopada 2015

Stacja Jagodno Marzenia szyte na miarę Karolina Wilczyńska




Wracamy do współcześnie osadzonej sagi. I tym razem spotkamy na kartach powieści Karoliny Wilczyńskiej Tamarę, jej córkę, mamę i przybraną babcię Różę. Matka Tamary, doktor Ewa w dalszym ciągu będzie sceptycznie odnosić się do relacji córki i wnuczki ze staruszką, do więzi, jaka je ze sobą trwale i silnie połączyła. Dlaczego rodzicielka Tamary zachowuje się tak egoistycznie i infantylnie? Czy poznamy powody, którymi się kieruje?
Córka Tamary, Marysia, natknie się zupełnie przypadkowo na podupadły dworek, w którym mieszkają dwie ekscentryczne i odizolowane od reszty społeczeństwa starsze panie. Czy nastolatce uda się zdobyć zaufanie tych wycofanych i nieco odrealnionych kobiet?

Tak napisałam zaraz po przeczytaniu:
Skończyłam czytać. Jestem zachwycona. Wzruszona. Rozżalona. Dzieci nie zawsze postępują tak, jak powinny. Zbyt łatwo ranią... Przymykają oczy. Prawdziwa do bólu. Życiowa. Karolina Wilczyńska ma własny, niepowtarzalny styl. Jej książki mają w sobie głębię, której szukam w literaturze. W tak zwanych obyczajówkach. Drugie dno. Psychologiczny punkt widzenia, niejednoznaczne zachowania, pobudki, których nie rozumiemy. Dlaczego ten bohater jest taki zły? Dlaczego? Czy on na pewno jest taki zły? Zobojętniały, pozbawiony ludzkich uczuć? Marzenia powinny do nas pasować. Pasować idealnie. Powinny być uszyte na miarę. Polecam!


A tutaj recenzja tomu pierwszego:  http://asymaka.blogspot.com/2015/05/karolina-wilczynska-zaplatana-miosc.html



środa, 25 listopada 2015

Krystyna Mirek Droga do marzeń





Jest tylko kilka polskich pisarek, których twórczość mogłabym polecać w ciemno. Wśród nich znajduje się przesympatyczna Krystyna Mirek, która przy każdej kolejnej książce zaskakuje mnie i daje do myślenia. Tworzy bohaterów złożonych, których łatwo i szybko oceniamy po pozorach. Uzmysławia nam, że nikt nie jest tak do końca zły i choć nie usprawiedliwia stworzonych przez siebie postaci, pokazuje nam, że czasami zbyt szybko wydajemy opinię na temat innych ludzi, wcale ich nie znając. To naprawdę wielka sztuka wodzić za nos czytelnika. Nie udałaby się zapewne, gdyby nie wnikliwa obserwacja otaczającego świata i drugiego człowieka, którą to umiejętność Krystyna Mirek opanowała do perfekcji.

"Droga do marzeń" to historia niezwykle wciągająca. Opowiada o tym, że los bywa przewrotny i tak naprawdę niczego w życiu nie możemy być pewni. Konstancja Dobrowolska wydaje się być szczęśliwą młodą kobietą, pozornie niczego jej nie brakuje, przynajmniej pod względem finansowym. Może sobie pozwolić na wszystko. I oczywiście pozwala. Nie zastanawia się, na co i ile wydaje. Nie martwi się o pieniądze. Wydaje jej się również, że ma na kogo liczyć w razie sytuacji kryzysowej. Ma przyjaciół, chłopaka... i nagle to wszystko rozpryskuje się niczym bańka mydlana, dwudziestotrzylatka zostaje z niczym. Okazuje się, że bajkowy świat, w którym żyła do tej pory nie jest tym realnym, prawdziwym. Chyba czas dorosnąć? Nieco zbyt brutalnie zostaje jej odebrane wszystko, w co wierzyła, czym się otaczała, ale może wbrew pozorom to wszystko było niczym?
Czasami dobrze jest się przekonać, kto tak naprawdę jest naszym przyjacielem, stanie za nami murem, pomoże wtedy, gdy wszyscy inni się odwrócą...


Serdecznie polecam mądrą, życiową, świetnie napisaną powieść Krystyny Mirek, którą czyta się szybko i z prawdziwym zaciekawieniem. To książka, przy której będziemy się i śmiać, i płakać, denerwować i cieszyć. Wzbudzi w nas skrajnie różne emocje, pokaże, czym jest nadzieja, ale też siła, której wcześniej być może nie było. A może była, tylko nie było potrzeby, by się ujawniła? Są w życiu takie sytuacje, gdy musimy postawić wszystko na jedną kartę, bo nie mamy innego wyjścia. Czy uda nam się podnieść po upadku? Nawet jeśli popełniamy błędy, warto walczyć o siebie i swoją przyszłość, ponieważ jesteśmy tylko ludźmi. Nie myli się tylko ten, który nic nie robi, ale też niczego nie osiągnie, bo będzie się bał zaryzykować.

Warto zapoznać się z "Drogą do marzeń" chociażby po to, byśmy zainspirowani historią stworzoną przez pisarkę, wzięli sprawy we własne ręce i spełniali to, o czym skrycie marzymy. Tak wiele zależy w gruncie rzeczy od nas samych... od tego wszystko się zaczyna.

wtorek, 24 listopada 2015

Krystian Głuszko. Wywiad.






Krystian Głuszko wywiad



Krystian Głuszko jest autorem trzech książek: dwóch napisanych z myślą o czytelniku dorosłym: „Spectrum” i „Szukaj mnie wśród szaleńców” i jednej skierowanej do dzieci: „Podaj łapkę, misiu”. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec Małgosi. Pracuje jako barman. Na co dzień zmaga się z Zespołem Aspergera, prowadzi bloga „Zaburzony świat Krystiana”, stara się żyć normalnie i dzielić swoimi doświadczeniami. Daje dobry przykład, przełamuje stereotypy, wychodzi do ludzi, by uświadomić im, że choroba nie musi nikogo ograniczać.



Anna Grzyb: Czy pisanie zmieniło coś w Twoim życiu?

Krystian Głuszko: Oczywiście. Dzięki temu, że zacząłem wydawać książki poznałem wielu wspaniałych ludzi zarówno osobiście, jak i w sieci. Dzięki pisaniu mogę spełniać moją małą, wielką misję, którą wyznaczyłem sobie po to, by moje choroby, które nazywam po prostu urodą do czegoś się przydały i bym mógł kiedyś powiedzieć „warto było urodzić się autystycznym, to pomogło innym”, a jestem przekonany, że nie bez powodu urodziłem się z taką „urodą”.


AG: Jak długo w Twoim przypadku trwają prace nad książką i skąd wziął się pomysł, byś zaczął pisać?

KG: Mam ogromne szczęście, że książki piszę strumieniem świadomości. Praca nad książką trwa tyle samo, co miałbym ją czytać. Piszę bardzo szybko, ponieważ jestem ciekaw, co wydarzy się na następnej stronie, a tego nigdy nie wiem i nie planuję. W mojej głowie są już napisane książki, w pewnym momencie siadam do komputera i stukając w klawiaturę daję im istnienie w rzeczywistości, a nie tylko w zakamarkach mojego umysłu.
Pomysł, by zacząć pisać? Nic takiego nie było. Po prostu pewnego dnia pojawiła się silna potrzeba pisania, wyrzucenia z siebie kilku zdań, by poczuć ulgę.

AG: Czy łatwiej pisze się dla czytelnika dojrzałego, czy dla dzieci?

KG: Dla dzieci pisze się tak samo jak dla dorosłych, tylko uważniej i dokładniej. Dzieci są bardziej wymagającymi czytelnikami od dorosłych. Nie można im pozwolić się nudzić przy czytaniu, bo tracą inaczej uwagę i przypominają sobie, że jest jeszcze telewizor czy klocki, a historia w książce umiera na pewnym etapie.

AG: Jak przyjęta została Twoja książeczka skierowana do młodszego czytelnika? Czy znalazła już odbiorców? Cieszy się zainteresowaniem?  



KG: Książeczka została przyjęta bardzo ciepło. Dostaję wiele wiadomości od rodziców, którzy czytają ją swoim dzieciom i za każdym razem bardzo mi za nią dziękują. Moja misja spełnia się idealnie.

AG: Opowiedz nam jeszcze o tegorocznych Targach Książki w Krakowie. Byłeś tam po raz drugi, prawda?

KG: Tak, na targach w Krakowie byłem po raz drugi. Niesamowitą sprawą jest spotkanie się z czytelnikiem w cztery oczy. To bardzo cenne i niezwykłe uczucie, zwłaszcza, jeśli tak jak ja, obnażało się przed nim nie tylko wyobraźnię, ale i całą duszę.

AG: Co chciałbyś powiedzieć osobom dotkniętym Zespołem Aspergera, masz dla nich jakąś cenną radę, wskazówkę?

KG: Nie patrzcie na definicję urody autystycznej. Niemal wszystkie sztywne regułki da się pokonać, a jak nie, to pokochać. Spójrzcie na mnie. Mam Zespół Aspergera i jestem barmanem – przecież brzmi to absurdalnie i niemożliwie, a jednak…

AG: Twój mały bohater, miś Kostek, jest zagubionym stworzonkiem, które mimo wszystko znajduje przyjaciela. Czy trudno jest zaprzyjaźnić się z dzieckiem innym, odmiennym, jak myślisz?

KG: Przyjaźń to coś niesamowitego, trwałego, ale wymagającego ciągłej pielęgnacji. Łatwo jest się zaciekawić dzieckiem innym od reszty, ale trudniej z nim zaprzyjaźnić. To, co inne jest z reguły ciekawe, czasami jednak warto trwać przy tym nawet wtedy, jak już się tą ciekawość zaspokoi.

AG: Jak Twoim zdaniem postrzegane są przez ogół społeczeństwa osoby dotknięte tą chorobą? Czy ludzie boją się odmienności, bo jej nie rozumieją?

KG: Nie chorobą. Moim zdaniem Zespół Aspergera jest typem urody, nie zaburzeniem, dysfunkcją czy chorobą. Osoby z urodą autystyczną są niesamowicie ciekawymi ludźmi, którzy poprzez płaszcz milczenia, który na siebie zarzucają wydają się nudziarzami. Uwierz mi, świat autystyczny potrafi być piękny, pomimo tego, że często jest bolesny.
Ludzie przestają bać się odmienności. Zaczyna ich ona ciekawić i dzięki temu coraz częściej udaje się im ją zrozumieć.

AG: Jakiego typu literaturę preferujesz? I co czytasz swojej córeczce?




KG: Najlepsze książki, jakie przeczytałem trafiły w moje ręce przez przypadek i są one z przeróżnych gatunków. Nie mam swojego ulubionego typu. Książka musi do mnie trafić w odpowiednim momencie mojego życia, bym mógł ją pochłonąć. Moja córeczka sama wybiera sobie książeczki, pomimo tego, że ma zaledwie półtora roczku. Jeśli coś jej się nie spodoba idzie po inną i tak metodą prób i błędów tworzymy jej biblioteczkę na półkach z książkami, które należą do niej.

AG: Czy planujesz wydać coś nowego dla dorosłych? Możesz zdradzić nam, o czym będzie Twoja kolejna książka?

KG: Najprawdopodobniej wiosną ukaże się moja kolejna powieść dla dorosłych. Jest to coś w rodzaju thrillera psychologicznego, tym razem prawie zmyślonego. Mówię „prawie”, ponieważ życie realne jest zbyt ciekawe i cenne, by się nim nie inspirować i nie wplatać go pomiędzy kartki książek.


AG: Trzymam kciuki za kolejne Twoje publikacje i gratuluję sukcesów.




Recenzja "Podaj łapkę, misiu": http://asymaka.blogspot.com/2015/10/krystian-guszko-podaj-apke-misiu.html

poniedziałek, 16 listopada 2015

Wyniki. Siedem pytań do pisarza. Agnieszka Lingas-Łoniewska




Jak czuje się Pani dzisiaj, kiedy już wie, jak czytelnicy odebrali "Skazanych na ból"? Czy spodziewała się Pani tak wielkich emocji wśród czytelników? Tak pozytywnego odczucia? Jaką wiadomość chciałaby Pani przekazać nam czytelnikom?

Z wielką obawą wyczekiwałam pierwszych recenzji i opinii o tej powieści. Tematyka, jaką poruszyłam, jest kontrowersyjna, bohater może budzić wewnętrzny opór, a przecież zawsze mówię, że dla mnie główni bohaterowie są elementarną osią fabuły i zależy mi na tym, aby czytelnik kibicował właśnie im. W przypadku Aleksa było i jest to niezmiernie trudne. A jednak udało mi się stworzyć ten świat i główne postaci w sposób, który budzi szereg sprzecznych emocji, a mimo to czujemy się w jakiś sposób z nimi związani. Jeśli chodzi o przesłanie książki, to jest ono jednoznaczne: nie możemy kierować się w życiu nienawiścią, to prowadzi tylko do zagłady. I należy zawsze być wsparciem dla swoich dzieci i wspierać, nawet w najbardziej trudnych, a wręcz ekstremalnych sytuacjach. Jedyne co liczy się w życiu, to miłość. W różnych jej aspektach.


Jak środowisko skinheadów przyjęło tę historię? Mieli jakieś uwagi, zastrzeżenia, czy raczej uważają, że ich subkultura została dobrze ukazana?

Zawsze jest tak, że ktoś, kto dobrze siedzi w danej tematyce może znaleźć kilka nieścisłości, może znaleźć coś, co mu będzie zgrzytało. Z jednej strony pisarz ma prawo powołać się na licentia poetica, z drugiej nie po to robi research, aby zbytnio folgować wyobraźni dla własnych celów. Uważam, że dobrze oddałam realia subkultury skinheadów, dosyć mocno weszłam podczas pisania w to środowisko, a zamieszczone na końcu książki ankiety dopełniły obrazu przedstawionego świata głównego bohatera. W tej chwili dostałam kilka zwrotnych informacji od ludzi związanych z tą subkulturą i raczej są to pozytywne opinie.

Witam serdecznie Pani Agnieszko, pytanie, które chciałbym Pani zadać brzmi: Jaki rodzaj bólu jest dla pani łatwiejszy do zniesienia - fizyczny czy psychiczny?

Zdecydowanie fizyczny, rany na ciele goją się o wiele szybciej, niż te, które nosimy wewnątrz siebie. Psychika jest bardzo delikatną materią i o wiele bardziej podatną na zranienie.


Jakie plany na nowy rok ? :)

W 2016 ukażą się moje trzy książki. Dwie są już napisane (drugą kończę), trzecia czeka w konspekcie. I tak w lutym wyjdzie powieść z gatunku New Adult Jesteś moja dzikusko, potem w czerwcu dramat sensacyjny Piętno Midasa, a w październiku na targach książki w Krakowie odbędzie się premiera powieści Zakręty losu. Nowe pokolenie.


Witam,
Czytam już kolejną książkę Pani autorstwa. W każdej jest niewyobrażalna ilość uczuć od skrajnej rozpaczy i rozdzierającego smutku po euforię szczęścia i miłości, no i te chwytające za serce zakończenia, w których nie ma typowego "żyli długo i szczęśliwie" i za to tak naprawdę pokochałam Pani książki i namiętnie je pochłaniam :)
Bardzo interesuje mnie, skąd czerpie Pani natchnienie i takie uczucia, są to własne przeżycia, przyjaciół, a może rodziny? Pozdrawiam i gratuluję twórczości :)
Patrycja :)

Uwielbiam nieszablonowe zakończenia i historie, które na długo pozostają w głowie czytelników. Czasami też napiszę coś lżejszego (np. trylogia lawendowa), ale głównie chyba po to, aby zachować jako taką równowagę psychiczną. Poza tym mam ciągoty szekspirowskie i najchętniej bym jakoś krwawo kończyła moje książki. Ale mam też na uwadze wrażliwe serca moich czytelników, więc często moje powieści kończą się słodko/gorzko. Książka musi wywoływać obrażenia, najgorsza jest obojętność lub co gorsza znudzenie. Natchnienie? Inspiracja? Tak naprawdę jest wszędzie, należy być tylko uważnym obserwatorem, a pisarz musi takim być.


Proszę sobie wyobrazić , że może się Pani wybrać na spotkanie z dowolnym ulubionym pisarzem. Gdzie by się ono odbyło, jak przebiegało i o co by go Pani zapytała :)?

Chętnie spotkałabym się ze Stephenem Kingiem, zapytałabym go o to, dlaczego jego fantastyczna i moja ulubiona książka Wielki marsz jeszcze nie doczekała się ekranizacji. A gdzie? Najchętniej w jego domu, w sławetnym stanie Maine.


Pani Agnieszko,
Ania zapowiedziała już na swoim profilu lutową premierę kolejnej książki Pani autorstwa. Co spowodowało, że osadziła ją Pani w realiach amerykańskich?


Lutowa premiera dzieje się w Polsce, we Wrocławiu. Jedynie akcja poniekąd rozgrywa się w polsko-amerykańskim liceum, uformowanym na kształt znanych nam z filmów amerykańskich szkół. Książka jest pełna emocji, tajemnic, erotyki i dynamicznych zwrotów akcji. Mam nadzieję, że rozgrzeje nieco chłodną lutową atmosferę.


Egzemplarz powieści trafi do... Agnieszki Wójcik. Gratuluję. Zapraszam też do kolejnej zabawy: http://asymaka.blogspot.com/2015/11/siedem-pytan-do-pisarza-agnieszka-rusin.html