niedziela, 30 listopada 2014

Świerszczyk numer 19

Świerszczyk numer 19 


Ten numer gazetki poświęcony jest w całości tematyce morskich ssaków.
Już na wstępie poznamy rymowany tekst Łukasza Dębskiego o delfinie i jego kuzynach. Spodziewać się chyba nie moglibyśmy, że jednym z krewnych tego mieszkańca wód jest… no właśnie kto? Jak myślicie? Delfin sam będzie bardzo zaskoczony, gdy wybierze się na wesele dalekich kuzynów. Kolejna historyjka z serii Litery znam, więc czytam sam! To opowieść Małgorzaty Strzałkowskiej o wielorybie i foce. Ten pierwszy ma na imię Wielki Ogon i uwielbia morskie fale, z tym, że strasznie mu smutno, bo czuje się samotny. Do tego stopnia jest mu przykro, że zaczyna płakać. Te łzy zauważa foka Jasnooka, chociaż początkowo myśli, że to po prostu pada deszcz! Co takiego powie naszemu zasmuconemu bohaterowi opowiastki, że uda jej się go rozweselić? Czy znajdzie sposób, by poprawił mu się humor? 


W cyklu Z pamiętnika pewnego świerszczyka tym razem opowiadanie „Każdy ma coś z foki”. Najpierw zwierzęta oglądają film o morskich ssakach. Z tego filmiku najbardziej spodobała się naszemu świerszczykowi szara foka żyjąca w Morzu Bałtyckim. Zaciekawiły go niebywale piękne sztuczki, jakie potrafi wyczyniać, gdy jest w wodzie. Aż dziwne, że na lądzie staje się taka niemrawa i nijaka, pomyślał.
Dziecko czytając lub słuchając czytania rodzica może też narysować szlaczki z grzybkami, opowiedzieć, co wie na temat fok, a przede wszystkim zrozumieć, że każdy z nas czasem jest ciamajdowaty, że nie ze wszystkim radzimy sobie tak samo dobrze. Pouczające i ciekawe, zabawne opowiadanie, z którym warto się zapoznać. Całości dopełniają kolorowe ilustracje i wspomniane wcześniej zadania, jakie dziecko może wykonać.
Z kolei w serii Ćwiczenia z myślenia musimy pomóc niedźwiedzicy dotrzeć do synka po krach, uważając, by nie stanąć na te pokruszone. Policzyć, ile wielorybów jest w stadzie, do którego należy Feliks. Znaleźć dziesięć różnic między obrazkami. Trzeba też będzie rozwikłać zagadki, narysować morskiego ssaka.
Dzieci chętnie posłuchają historyjki o kotku Mamrotu, a tutaj mamy do pokolorowania morze, niebo i lód, policzymy zwierzęta morskie, ułożymy słowa z wyrazem „wieloryb”.
W wielkim czytaniu Zofia Stanecka opowie nam o dopiero co narodzonym Uiku, który pojawi się w przejrzystych wodach Oceanu Indyjskiego.



„Najpierw wystawił na zewnątrz ogon. Machał nim przez chwilę, częściowo urodzony, częściowo schowany we wnętrzu mamy. Potem wysunął się cały i po raz pierwszy zobaczył podwodny świat. Mama nakierowała go nosem ku górze, w stronę światła. Chlup! Wystawili głowy ponad powierzchnię i zaczerpnęli powietrza. Świat wokół tętnił życiem: fale szumiały i chlupotały, a krążące nad nimi ptaki krzyczały wysokimi głosami.
-Kiedy rodzi się delfin, świat śpiewa pieść radości-powiedziała mama.” 






Z opowieści o delfinku trzeba będzie zapamiętać najważniejsze fragmenty, by móc później stwierdzić, czy trzy zdania na temat tego tekstu są zgodne z prawdą.
Na nasze dzieci czeka też krzyżówka, wykreślanka, zabawa w rymy i rebusy. Nauczą się także rysować od pierwszej do ostatniej kreski delfina i stworzą jabłuszkowe drzewko. Dwutygodnik jak zawsze uczy i bawi, a nasz szkrab z zachwytem sięga po kolejny numer Świerszczyka.




piątek, 28 listopada 2014

Dlaczego... wielcy odpowiadają na pytania małych Gemma Elwin Harris





A to kolejna propozycja dla dziecka, które jest ciekawe otaczającego go świata, chce wiedzieć więcej, zadaje mnóstwo pytań. Odpowiedzi udzielają ludzie, którzy na danym zagadnieniu się znają.
Ładne wydanie z serii Centrum Edukacji Dziecięcej  przeznaczone dla młodego czytelnika. Brak w nim  ilustracji, rysunków znajdziemy tu niewiele i moim zdaniem dla dziecka sześcioletniego jest to jednak "za dojrzała" publikacja, ale starsze jak najbardziej uzna ją za interesującą i przydatną tak w życiu codziennym, jak w szkole.
Autorka książki ma dwuletniego syna, który już zaczął zadawać jej tysiące pytań. To właśnie dlatego wpadła na pomysł zebrania wszystkich wątpliwości  dzieci uczęszczających do przedszkoli i szkół podstawowych. Pytania zadawali uczniowie dziesięciu placówek oświatowych w wieku od dwóch do dwunastu lat, a odpowiedzi udzielali prawdziwi eksperci. Ludzie, którzy w danej dziedzinie są uznawani za najlepszych, najpopularniejszych. Na niektóre pytania odpowiadało się łatwo, inne przysporzyły odpowiadającym sporo trudności, zadziwiły ich i rozbawiły. Mamy tu odpowiedzi osób zajmujących się fizyką, matematyką, historią, spotkamy filozofów, psychologów, przyrodników, artystów, pisarzy, archeologów, sportowców, satyryków. Pojawią się takie nazwiska, jak: Mark Forsyth, Miranda Hart, Adam Hart-Davis, Harry Hill, Kate Humble, Simon Ings, David Nicholls, Gordon Ramsay, Jeanette Winterson, Michael Wood, Carl Zimmer i wiele, wiele innych. W indeksie znajdziemy między innymi takie pojęcia, jak: antybiotyk, banany, budowa atomu, czkawka, czekolada, dobro, dorośli, energia, fotosynteza, gazy, geny, hormony, latanie, mocznik, miłość, mrówki, niebo, nasiona, piorun, robaki, rośliny, ryby, stan nieważkości, śnieg, siła, tęcza czy zaćmienie Księżyca.

Odpowiedzi na pytania nie są krótkie i napisane byle jak. To dłuższe teksty, przedstawione w przystępny sposób, zrozumiałe dla dziecka. Mamy na przykład pytanie: Czy można jeść robaki? Odpowiedzi udziela Bear Grylls, badacz, ekspert w sztuce przetrwania, a więc człowiek właściwy, by mówić na ten temat. I tak zaczyna swoją wypowiedź:

"Coś ci powiem... Jeśli zależeć będzie od tego twoje życie, jasne, że możesz zjeść robaka. Wierz mi jednak, że lepiej nie robić tego codziennie. Jeżeli rzeczywiście masz zamiar zjeść robaka, musisz być bardzo ostrożny, ponieważ  stworki te mogą mieć w brzuchach paskudne rzeczy-w końcu całymi dniami kręcą się pod ziemią!" [1]


Dalej było o gotowaniu robaków, więc daruję Wam i sobie szczegóły.


Pada również pytanie na temat koloru krwi, dlaczego jest czerwona, a nie błękitna? Dowiemy się też, jak powstają sny, ile czasu potrzeba, by przejść  świat dookoła? Odpowiada na to ostatnie zagadnienie Rosie Swale-Pope, której zajęło to 1789 dni. Do wędrówki potrzebowała 53 par butów!
Ciekawa jestem, czy wiecie, dlaczego małpy lubią banany, albo skąd bierze się czkawka, czy w jaki sposób pisarze tworzą swoich bohaterów? Dlaczego gotujemy jedzenie, dlaczego wybuchają wojny, dlaczego nie możemy żyć wiecznie? Żaden temat nie został potraktowany po macoszemu, każda odpowiedź jest naprawdę dopracowana i przemyślana, dziecko nie jest zbywane, a traktowane jak partner. Dzięki temu zostaje zaspokojona jego ciekawość, ale też poznaje po prostu świat. Lepiej go rozumie i nie boi się myśleć, zadawać kolejnych pytań. Polecam.



[1] "Dlaczego... wielcy odpowiadają na pytania małych" Gemma Elwin Harris wydawnictwo Publicat 2014, strona 21





Noe zaprasza na pokład.




Bardzo ciekawa i atrakcyjna forma zaznajomienia malucha z historią arki Noego. Dzieci uwielbiają naklejki, tutaj postawić możemy na ich kreatywność i wyobraźnię, ponieważ to one tworzą obrazki. U mnie i Zuzia, i Kamil szybko zabrali się do pracy, a i tak nie udało im się wykorzystać wszystkich naklejek.


Radości było bardzo dużo, nie musiałam ich do niczego namawiać, za to tłumaczyłam, dlaczego wszystkie zwierzątka powinny znaleźć się na statku. 




Naklejek jest aż trzysta, więc dzieci mają pole do popisu. Zobaczcie zresztą sami, jak kolorowe i piękne są tu ilustracje, a krótki tekst wyjaśniający dziecku, kim był Noe i dlaczego trzeba było budować arkę, nie zdąży znudzić nawet najmniejszego szkraba. 



Dowiemy się z tej książeczki, w jakich czasach żył Noe, jakim był człowiekiem i dlaczego Pan Bóg wybrał właśnie jego. 




Nasze dzieci wraz z nim będą budować arkę, przybijać gwoździe, nosić deski, pomagać zwierzętom dostać się na statek. 


Łódź Noego musiała być solidna, dobrze zbudowana, a on sam słuchał we wszystkim Pana Boga  i wypełniał jego polecenia, choć niektórzy nie wierzyli w misję staruszka. 



Jak zakończyła się ta opowieść? W jakim celu budowano arkę? 




Zachęcam do zapoznania naszego dziecka z tą publikacją. Niech samodzielnie znajdzie miejsce dla poszczególnych gatunków zwierząt na statku Noego. 


Przedszkoludki Sto radości i dwa smutki Agnieszka Frączek




Cudowna książeczka dla dzieci, które uczęszczają do przedszkola. Sięgnęłam po nią ze względu na moją Zuzię, która od września stała się przedszkolakiem, a może przedszkoludkiem, jak w opowieści Agnieszki Frączek?
Piękne ilustracje, kolorowe i wesołe, ciepłe, do tego twarda oprawa i  świetny tekst. Rymowanki zabawne. Często słyszę od moich szkrabów, że nudziiiii im się, wiele z sytuacji opisanych w tej publikacji odzwierciedla rzeczywistość naszego małego człowieczka.

Znajdziemy tu sposób na wspomnianą przed chwilą nudę, dowiemy się, co obowiązkowo powinien posiadać każdy przedszkolak, poznamy jaskiniowca, który wybrał się w gościnę do przedszkola. Będą malunki, kredki rozbrykane i lepiludki. Nie obejdzie się bez magii i zaczarowanego piasku. W przedszkolu jest wesoło, interesująco, dzieci naprawdę uwielbiają spędzać czas wśród rówieśników na wspólnej zabawie. W żadnym wypadku nie chcą leżakować, protestują długo, dopóki... nie zasną. Rodzice dowiedzą się, że budyń może być zupełnie inny niż się wydaje, nadzwyczajny.  Pyszny, pachnący truskawkami, na pewno nie połaskocze zębów. Ważna będzie też gimnastyka, i to nie tylko ta dla całego ciała, ale także dla języka. W jaki sposób można szybko się pozbyć grypy, której w przedszkolu nikt nie chce? Nieproszonych gości przedszkole nie przyjmuje! Choroby mają wstęp wzbroniony! Wybierzemy się na bal przebierańców, odgonimy smuteczki, które pojawiają się, gdy mama nie przychodzi i nie przychodzi... Wreszcie po udanym dniu w przedszkolu wrócimy do naszego domu! Mamusia przecież nie zapomniałaby o nas! Jest, przyszła!
Autorka odpowie nam na pytanie, co dzieje się w przedszkolu nocą, gdy smacznie śpimy. Czy zabawki wtedy również odpoczywają?
Warto chodzić do przedszkola, bo można tam znaleźć przyjaciół, spędzić miło czas, bawić się doskonale i uczyć poprzez zabawę. Poznać nowe smaki, rysować, malować. To tutaj przychodzą do dzieci niesamowici goście, oglądamy przedstawienia, występujemy w nich. Moc atrakcji jest w przedszkolu.

Książeczka naprawdę ciekawie napisana. Częściowo prozą, po części wierszem. Dziecko z wielkim zainteresowaniem słucha czytania, ogląda ilustracje, dopytuje, gdy czegoś nie wie. Warto oswajać naszego przyszłego przedszkolaka z nową sytuacją, ale też "starego wyjadacza" zapoznać z tą publikacją. Zarówno maluch, który dopiero pójdzie do przedszkola, jak i ten, który już do niego chodzi będzie zachwycony tą propozycją literacką. Będzie ona atrakcyjna dla każdego młodego człowieka.

"W naszym przedszkolu mieszka czarodziej.
Ma świetny humor i czas ma co dzień,
do psot i figli zapał ma stale, 
a na dodatek jeszcze ma talent.
Czaruje lepiej niż tamta wróżka,
która wydała za mąż Kopciuszka!

W naszym przedszkolu czarodziej mieszka,
który z pietruszki, mchu i orzeszka,
potrafi stworzyć wytworne lale,
a z jarzębiny-dla lal korale." [1]


Polecam zdecydowanie.



[1] Przedszkoludki Sto radości i dwa smutki Agnieszka Frączek, wydawnictwo BIS 2013, strona 42


czwartek, 27 listopada 2014

Wytłumacz mi, dlaczego... 365 prostych odpowiedzi na trudne pytania Frederic Bosc





Publikacja niesamowicie ciekawa, szczególnie dla tych, którym buzia się nie zamyka. Dla tych, którzy lubią wiedzieć wszystko, chcą poznać odpowiedzi na każde pytanie, jakie im się nasuwa. Dla dzieci myślących po prostu. I chłonących wiedzę jak gąbka.

"Wytłumacz mi, dlaczego" to zbiór 365 pytań, na które w prosty i przystępny sposób odpowiedział autor książeczki. Ładnie wydana, kolorowa, z barwnymi ilustracjami na pewno zaintryguje dziecko i wielokrotnie przyda się przy odrabianiu pracy domowej. Ośmiolatek i starszy czytelnik niejednokrotnie będzie wracał do tej lektury, bo nie jest to książka, którą można przeczytać na jeden raz, od deski do deski. Informacji jest tu sporo i warto do niej wracać.

Jakiego typu pytania tu znajdziemy? Wszelakie! Naprawdę!
Całość podzielona została na poszczególne działy, jak sport i czas wolny, geografia,  rekordy, historia świata, życie codzienne, znane postacie czy zwiedzanie.
Wczoraj wieczorem czytałam kilkanaście pytań na głos, sprawdzając, czy znamy na nie odpowiedzi. Była to ciekawa forma zabawy powiązanej z nauką. Myślę, że jeszcze wiele razy będziemy tak się bawić.
Autor w przystępny i zrozumiały dla dziecka sposób rozwiewa wątpliwości i uczy naszego potomka mnóstwa przydatnych rzeczy. Są tu pytania typu: Kiedy odbyły się pierwsze igrzyska olimpijskie?, Kogo nazywano barbarzyńcami?, Który kraj jest najmniejszy na świecie?, Kim jest Barack Obama?, Który stadion jest największy na świecie?, Dlaczego kury amerykańskie znoszą głównie białe jaja?, Czy dzisiaj nadal grasują piraci?, Kim był Karol Wielki?, Które państwa mają broń jądrową?, Dla kogo stworzono dżinsy? Jak widać, pytania są różnorodne, więc i ogrom wiadomości, jakie dzięki odpowiedziom przyswoimy będzie spory.
Przejrzysty, ciekawie napisany zbiór informacji na ważne i aktualne tematy, polecam.



Kolorowy szalik Barbara Kosmowska




Barbara Kosmowska pisze książki dla dorosłych i dla młodzieży. Z wielką przyjemnością zaczytuję się w każdej propozycji literackiej autorki, jaka tylko wpadnie w moje łapki. Laureatka wielu konkursów, literaturoznawca. Ostatnio niebywale poruszyła mnie Jej powieść "Gorzko", a i "Kolorowy szalik" jest niezwykle mądrą lekturą.

W dwóch opowiadaniach pisarka przedstawiła nam aktualne problemy dzisiejszej młodzieży. W niewielkiej społeczności pojawia się Nowy, który wyróżnia się na tle innych. Nie zależy mu na ich sympatii, nie robi niczego na pokaz, jest wręcz niewidzialny i niepozorny. Z pokorą znosi obelgi kolegów, którzy chcą go za wszelką cenę sprowokować. Ma jednak własne zdanie i jest naprawdę inteligentnym i wrażliwym chłopcem. Czy klasa zdąży to dostrzec? Czy zrozumie, że inny nie znaczy gorszy?
"Już jutro pani Beata zbierze nas w ciasnej klasie. W jej oczach znajdziemy smutek, że znowu musi nas uczyć. Jutro Maciek z Adamem dostaną po pierwszej uwadze za przeszkadzanie na apelu. Alicja przyniesie książkę z horoskopami i po uroczystym otwarciu usiądziemy pod dębem, żeby przeczytać, co kogo spotka w tym roku. Stoper pokłóci się z Krzysiem, a ja wysmaruję długopisem białą bluzkę.
Żadne z tych zdarzeń nas nie zaskoczy. Nic nas nie zdziwi. Dlatego wracaliśmy w ciszy i chyba każdy miał nadzieję, że dzięki tajemniczemu chłopakowi z leśniczówki coś się wreszcie wydarzy..." [1]

Piękna historia o tolerancji, o tym, że pozory mylą i nie wolno oceniać człowieka tylko i wyłącznie po tym, jak wygląda. Wzruszająca to była dla mnie opowieść i nie ukrywam, że otarłam niejedną łzę czytając ją. Uczy empatii, pokazuje jak bardzo jesteśmy czasami zaślepieni.

"To musiało być okropne! Na pierwszej lekcji mówić o sobie. Ale Nowy nie miał wyboru.
Powiedział krótko i na temat.
-Mam na imię Tomek. Mieszkam w leśniczówce. Rodzice tu przyjechali ze względu na zdrowy klimat.
I zamilkł.
Pomyślałam, że to 'ze względu' ładnie zabrzmiało, ale patrzyliśmy po sobie rozczarowani. Akurat tyle to już wiedzieliśmy!" [2]

Oprócz "Kolorowego szalika" znajdziemy tu jeszcze jedno opowiadanie, zatytułowane "Dziwne Spodnie", może nie poruszyło mnie aż tak bardzo, jak poprzednie, ale jest równie ciekawe i pouczające, uświadamiające, co jest ważne. I tutaj do klasy dołącza ktoś nowy. Na imię ma Michał i zdaniem kolegów jest "mocno wsiowy". Wszyscy oprócz Agnieszki tak uważają, nie widzą nic złego w tym, że 'nabijają się' z rówieśnika. Czy myślą o tym, jak on się czuje? Czy chcieliby być na jego miejscu? Mało tego, nasza narratorka i uczestniczka wydarzeń choć opowiada nam o tym wszystkim, chyba sama nie rozumie, jak wiele złego robi. Ma pretensje do Agi, z którą wcześniej się przyjaźniła, że wspiera Michała, że nie naśmiewa się z niego, jak inni. I kto tu jest dojrzały i odpowiedzialny? Jak myślicie?

Dwie historie, które warto podsunąć naszej cudownej polskiej młodzieży. Dzieciom wychowanym w pogoni za pieniędzmi, z najmodniejszymi markowymi ubraniami, z najnowszymi gadżetami, telefonami, tabletami, smartfonami. Brak czasu, przemęczenie, nadmierna ambicja wszystko to prowadzi do tego, że nasze dzieci wyrastają na nieczułych i pozbawionych empatii, jakiejkolwiek wrażliwości dorosłych. Ta droga nie prowadzi do niczego dobrego, ale niestety przykład idzie z góry. Jeżeli chcecie nauczyć swoje dziecko szacunku dla innych podsuńcie mu właśnie "Kolorowy szalik". Jeżeli tylko zacznie czytać, zapewniam Was, że nie oderwie się ani na moment, a po skończeniu lektury podziękuje Wam. Polecam zdecydowanie i z całego serca. Nawet teraz, pisząc tę recenzję i przypominając sobie o tych opowiadaniach mam łzy w oczach...


[1] "Kolorowy szalik" Barbara Kosmowska, wydawnictwo Literatura 2014, strona 11-12
[2] Tamże, strona 14




Cierpienia sięciolatka. Zuzanna Orlińska.



Bez zbędnych wstępów muszę napisać, że jest to lektura rewelacyjna po prostu! Naśmialiśmy się w domu wszyscy! Znajomość dziecięcego świata, problemów młodego człowieka wprost doskonała. Do tego bardzo aktualne tematy, wszystko na czasie, gry, które moje dzieci znają doskonale, bajki, które oglądają.
Rok z życia dziesięcioletniego chłopca opisany został przez autorkę w sposób zabawny, dowcipny, ale i mądry. Nasz bohater próbuje pokazać, jaki jest dorosły i odpowiedzialny, nie zadaje się z młodszym bratem, ale z drugiej strony kocha go bardzo. Wyczuwa się to w wypowiedziach na temat Gucia, zawsze mówi o nim ciepło, nawet w momencie, gdy jest na niego zły.

Zuzanna Orlińska jest ilustratorką książek, czasopism, podręczników. Jej "Matka Polka" została wyróżniona w Konkursie Literackim imienia Kornela Makuszyńskiego w 2011 roku, "Ani słowa o Zosi!" zdobyła II nagrodę w Konkursie Literackim imienia Astrid Lindgren.
Ilustratorka i pisarka prowadzi stronę internetową: http://www.kiedybylammala.art.pl/, ponieważ uważa, że z przeczytanych książek się nigdy nie wyrasta. Te, które poznaliśmy w dzieciństwie również zostają z nami na całe życie.

"Zamieszczone tu teksty mają nie tylko przywołać wspomnienie najwcześniejszych lektur, są także próbą spojrzenia na książki, które czytaliśmy jako dzieci, okiem dorosłego. Uzupełnieniem tekstów są ilustracje ze starych wydań. Każdy, kto tęskni za tamtymi wzruszeniami i emocjami, może czuć się zaproszony!" 
pisze na swojej stronie Zuzanna Orlińska. I ja zatem zapraszam! 


Autorkę cechuje niebywała lekkość pióra, o cierpieniach młodego Konrada pisze dowcipnie, idealnie wciela się w rolę dosyć pechowego dziesięciolatka. 

"Ja to mam zawsze pecha. Nie dość, że urodziłem się w zimie, gdy przypada szczyt zachorowań na grypę, więc w urodziny zawsze jestem chory, to jeszcze zazwyczaj jest paskudna pogoda i mnóstwo przedświątecznych przygotowań, przez co rodzice w biegu wręczają mi jakiś prezent, a po zdmuchnięciu świeczek na torcie każdy wraca do swojej roboty. Gutek ma dużo lepiej, bo urodził się w czerwcu, kiedy wszyscy się cieszą ciepłem, pogodą, długimi dniami i rychłym początkiem wakacji, a mama ozdabia mu tort truskawkami i czereśniami." [1] 

Jakby tych nieszczęść było mało, na dziesiąte urodziny Konrada wyznaczono koniec świata! Czy to nie szczyt wszystkiego? 
O przygotowaniach do świąt i urodzinach na kilka dni przed nimi moglibyśmy i my wiele poopowiadać. Moje najstarsze dziecię urodziło się bowiem 20 grudnia. Może dlatego tak szybko odnaleźliśmy się w rzeczywistości wykreowanej przez pisarkę? Rozumieliśmy od pierwszych zdań, co chce nam przekazać, o czym mówi.
Książkę wzięłam do recenzji z myślą o Kamilu, moim siedmiolatku, ale jak to zazwyczaj u nas bywa, czytania słuchała i Zuzia-czterolatka, i Gosia-prawie trzynastolatka-przystanęła na moment między powrotem do domu, a wyjściem z niego po raz kolejny, zaśmiewając się głośno z tej, czy innej sytuacji opisanej w opowieści. 
Jest to więc lektura wciągająca i naprawdę interesująca. Czyta się ją bardzo szybko, z ogromną przyjemnością. Chłopiec jest inteligentnym młodym człowiekiem, który miewa zabawne pomysły i ciekawe spostrzeżenia. Ma też  niebanalnych kolegów i barwnie przedstawionego  młodszego brata, w którym kochają się wszystkie przedszkolne koleżanki. 
Najbardziej utkwił mi w pamięci fragment, w którym Konrad wyjeżdża na zieloną szkołę, ponieważ co chwilę informował rodziców za pomocą wiadomości tekstowej, gdzie się znajduje, co robi, co mówią jego rówieśnicy. Rozbawiło mnie to do łez i wcale nie zdziwiłam się, że mama zaproponowała mu "przerzucenie się" na listy. 
Sms typu: "Jedziemy!" czy "Stoimy w korku" zaraz po odjeździe spod szkoły, gdy rodzice jeszcze nie zdążyli się za nim nawet stęsknić nie były chyba najlepszym pomysłem odpowiedzialnego do granic wytrzymałości chłopca. 

Przed te dwanaście miesięcy przedstawionych w "Cierpieniach sięciolatka" Konrad przeżył wiele arcyciekawych i niezwykle zabawnych historii. Poznaliśmy wraz z nim kilka nowych słów, jak wyalienowany, udaliśmy się na bal przebierańców, gdzie spotkaliśmy Harry'ego Pottera czy Batmana. Dzień Zakochanych ujawnił, jak zgorzkniałym młodym człowiekiem jest nasz główny bohater, a globalne ocieplenie okazało się mieć wpływ na wszystko, co tylko się da. Negatywny wpływ oczywiście. Dowiedzieliśmy się, co oznacza bulwa z przyrody, jak się ma do niej praca zespołowa, dlaczego Dzień Matki stał się Dniem Brata i jak można nie zdobyć pucharu na rodzinnym pikniku. 

Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. 
Jeżeli zastanawiacie się, co kupić dziecku, które już samodzielnie i płynnie czyta, chcecie swojego potomka zainteresować światem literek, to naprawdę idealna propozycja dla Was. Dla Was i dla Waszego sięciolatka. Mój siedmiolatek był zachwycony. Ilustracje również przykuwały jego uwagę, ale przede wszystkim z naprawdę wielkim zainteresowaniem słuchał treści i zaśmiewał się razem ze mną. To strzał w dziesiątkę. 





[1] "Cierpienia sięciolatka" Zuzanna Orlińska, wydawnictwo Literatura 2014, strona 5

środa, 26 listopada 2014

Siedem pytań do pisarza. Karolina Wilczyńska.

W środowym cyklu Siedem pytań do pisarza tym razem Karolina Wilczyńska, autorka "Jeszcze raz, Nataszo", "Anielskiego kokonu" czy "Tej drugiej".





Zdjęcie pochodzi z oficjalnego FP autorki: https://www.facebook.com/WilczynskaK?fref=photo

Tutaj mój wywiad z pisarką: http://asymaka.blogspot.com/2013/09/wywiad-z-karolina-wilczynska-i-anielski.html
Tutaj recenzja "Jeszcze raz, Nataszo": http://asymaka.blogspot.com/2014/11/jeszcze-raz-nataszo-karolina-wilczynska.html


SIEDEM PYTAŃ DO PISARZA:
1. Zabawa zaczyna się dzisiaj,  26 listopada, i potrwa do 3 grudnia, do godziny 23:00.
2. Każdy z Was może zadać Autorce jedno pytanie, wystarczy zostawić je pod tym postem konkursowym, wraz z adresem e-mail.
3. Spośród wszystkich pytań wybranych zostanie SIEDEM, na które Autorka udzieli odpowiedzi na moim blogu. Jedno, najciekawsze pytanie zostanie nagrodzone egzemplarzem powieści "Jeszcze raz, Nataszo". 




4. Nagrodę ufundowało wydawnictwo Czwarta Strona i Autorka.

5. Możecie udostępniać informację o konkursie, polubić mój FP, dodać mój blog do obserwowanych, za wszystko to jak zawsze serdecznie Wam dziękuję. Zachęcam też do polubienia strony pisarki. 

Karol w krainie Orfanato. Ewelina Kościelniak.




Sugerując się jedynie okładką wydawać by się mogło, że to książka typowo dla dzieci, ale moim zdaniem jest również dla dorosłych. Porusza niełatwe tematy, pokazuje świat takim, jaki jest, bez subtelności czy zakłamania. Dzieci borykają się z wieloma problemami, a autorka wszystkie te smuteczki zebrała właśnie w tej cienkiej i niepozornie wyglądającej opowieści.

Zastrzegam jednak, że nie jest to publikacja, którą powinno się czytać naprawdę małym dzieciom, bo niewiele z niej zrozumieją, może być to dla nich za trudna lektura. Zresztą uważam, że najlepiej byłoby przeczytać ją najpierw samodzielnie i wtedy dopiero zdecydować, czy chcemy zaznajomić z nią nasze dziecko. Pozostawiam to jednak Waszej decyzji.

"Karol w krainie Orfanato" to mądra i pouczająca historia. Dzięki niej nasza latorośl stanie się na pewno lepsza, pełna empatii, zrozumienia dla innych, zacznie dostrzegać nie tylko siebie, ale i kłopoty rówieśników. Doceni, jak wielkim jest szczęściarzem, bo ma nas, kochających rodziców, którzy się o nią troszczą, pielęgnują, opiekują. Nie każdy może się cieszyć tym samym. Są dzieci, których mama i tata mają wiele problemów, czy to finansowych, czy zdrowotnych, skupiają się na spełnianiu własnych ambicji, brak im czasu dla własnej pociechy, nie umieją poradzić sobie z nałogiem, zapewnić swojemu potomkowi dachu nad głową, dać mu poczucie bezpieczeństwa. Właśnie o tym jest ta książka, o tym, jak wiele dzieci cierpi, ale czy tylko o smutku? Nie, absolutnie nie. Tytułowy bohater trafia do wspaniałej, pięknej krainy, i choć należy do ośmiolatków niegrzecznych, szybko zaczyna rozumieć, że warto stać się miłym i sympatycznym młodym człowiekiem. Że należy być dobrym.
Karol, bo tak ma na imię, jest rozżalony tylko z jednego powodu-jego rodzice nie mają dla niego czasu. Skupieni na sobie nie dostrzegają go, koledzy również nie potrafią znaleźć z nim wspólnego języka, a poza tym chłopiec bywa nieprzyjemny i opryskliwy dla najbliższych. W tej baśniowej krainie wreszcie znajduje zrozumienie, trafia pod opiekę cudownych i wyrozumiałych ludzi, którzy tłumaczą mu, jak należy postępować. To Primavera i Julio uczą go, wychowują na dobrego i życzliwego człowieka, wskazują mu ścieżkę, którą powinien kroczyć. Dowiaduje się, na czym polega bycie uprzejmym, zaczyna współczuć innym dzieciom, zaprzyjaźnia się z nimi.
Pod wpływem przygód, jakie staną się jego udziałem chłopiec zmienia się całkowicie, a i jego rodzice zaczynają dostrzegać swoje błędy i niedopatrzenia. Dlatego właśnie uważam, że to książka nie tyle dla dziecka, co dla jego rodzica, bo dzięki niej zrozumie, że należy zapewnić swojemu maluchowi nie tylko ciepły i bezpieczny dach nad głową, ale też na każdym kroku okazywać mu miłość, dawać mu dobry przykład i poświęcać mu jak najwięcej czasu, wspólnie się bawić, spacerować, jeździć na wycieczki, a nade wszystko rozmawiać, nie zbywać go milczeniem lub odtrącać, tłumacząc się brakiem wolnej chwili. Dla swojego dziecka trzeba znaleźć czas. Po prostu. Bo za moment może być już niestety za późno.

Ciekawa to lektura. Warto zwrócić na nią uwagę. Otworzy nam oczy na wiele spraw.

"-Świat jest zły, niestety, i nic tego nie zmieni. Wiele dzieci cierpi. Jedne umierają z głodu, inne na wojnie. To okropna niesprawiedliwość. Musicie jednak pamiętać, że świat jest również pełen dobra i to my decydujemy o tym, czy chcemy być częścią tego dobrego, czy tego złego w świecie. Mogłoby się wydawać, że nie mamy żądnego wpływu na to, co się dzieje na Ziemi. Nic bardziej mylnego. Być może nie uda nam się pomóc głodującym dzieciom w Afryce albo tym umierającym na wojnie. Możemy jednak pomóc tym, które żyją wokół nas. Nie musimy rozdawać im jedzenia czy pieniędzy. Jedyne, czego one potrzebują, to nasza przyjaźń, zainteresowanie, dobre słowo. Na przykład, kiedy widzicie, że wasz kolega lub koleżanka często przychodzą do szkoły posiniaczeni, nie udawajcie, że nic się nie dzieje. Spróbujcie z nimi porozmawiać i zapytać, o co chodzi. Jeśli wam nie powiedzą, co jest bardzo prawdopodobne, porozmawiajcie z kimś dorosłym i powiedzcie mu o swoich obawach i podejrzeniach, bo może ktoś w ich domu stosuje przemoc. Z kolei gdy wasz kolega sięga po alkohol czy narkotyki, nie odwracajcie wzroku. Być może nikt mu nie powiedział, że korzystanie z używek jest śmieszne, a nie, jak mu się wydaje, modne czy dojrzałe." [1]



Jest to książka, którą dobrze byłoby przeczytać wspólnie z dzieckiem, po to, by analizować poszczególne tematy w niej poruszone. Rozmawiać z dzieckiem, dyskutować, tłumaczyć na bieżąco, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej. To lektura idealna dla tych, którzy chcą nauczyć swoje dziecko odpowiedzialności, wrażliwości, którzy wychowują je mądrze, myślą o swoim potomku, chcą dla niego jak najlepiej.


[1] "Karol w krainie Orfanato" Ewelina Kościelniak, wydawnictwo Novae Res, 2014, strona 139-140










wyniki :)))

Książkę

wygrywa osoba ukrywająca się pod pseudonimem: 

Oblicza Róży.
Gratuluję. 

Na licytację dla Kubusia.

O Kubusiu pisałam tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2013/09/kubus-nadal-potrzebuje-pomocy.html

6 grudnia druga zbiórka na rzecz Kubusia.
W imieniu rodziców Kubusia dziękuję pięknie pisarce Agnieszce Agnieszka Lingas-Łoniewska Autorka za przekazanie kubeczka i książki na licytację. 
Dziękuję również Ani Ania Bachor, którą historia chłopczyka poruszyła do tego stopnia, że i ona postanowiła dać fanty na zbiórkę. 
Ludzie o wielkich sercach są wśród nas!!! 
Książki od wydawców także docierają, jak tylko znajdę czas, porobię zdjęcia. Wszystkim dziękuję. 




wtorek, 25 listopada 2014

Książka dnia czyli dzień z książką. "Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Książka dnia czyli dzień z książką. 
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska 
Fragment trzeci. 
"Najgorsze było to, że w nielicznych związkach, w których była, ciągle szukała tej iskry, tego ognia, tego powalającego uczucia, które ogarniało ją za każdym razem, gdy była przy nim. Na próżno. On w jej życiu był jak nikły płomyk-rozgrzał na chwilę, by potem zniknąć, zgasnąć. Złamał ją. Nie tylko jej serce, ale także wiarę w czystość, szczerość, wiarę w potęgę uczucia, w przekonanie, że istnieje coś takiego, jak miłość. Może dlatego nie była w stanie się przemóc, otworzyć na drugiego człowieka, nie umiała być po prostu sobą, zawsze grała jedną z wielu ról, jakie narzuciło jej życie. Tu zapewne tkwiła przyczyna tego, że mężczyźni uciekali od niej. Bo jak można być z kimś, kto tylko udaje, nie jest sobą, kto ciągle szuka w drugim człowieku kłamstwa, fałszu, podejrzliwie mu się przypatrując i analizując każdy ruch?"

Książka dnia czyli dzień z książką.
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Fragment czwarty.
"Zofia rozejrzała się po swoim zagraconym mieszkaniu. Jej dzieci, Jacek i Agata, wyjeżdżały na cały tydzień na zieloną szkołę do Karpacza. W związku z tym kończyło się właśnie wielkie pakowanie.
-Nie będę brać tej kurtki!-Agata siedziała naburmuszona, rzucając czerwoną ocieplaną kurtałą, w sam raz w góry.
-Tam może być chłodno, chcesz po górach chodzić w skórze?-Zofia starała się zachować spokój.
-Ona jest wieśniacka, poza tym wcześniej chodził w niej Jacek.
-Głupia jesteś, byłem w niej tylko raz na wycieczce.-Starszy o rok brat grał na playstation i nie odrywał wzroku od ekranu, na którym trwał właśnie mecz o puchar świata.
-Sam jesteś głupi!
-A ty ruda!
-A ty ślinisz się do tej durnej Aśki!
-A ty do Darka, myślisz, że jest ślepy?!
-Zamknij się, ty...
-Spokój!-Zofia wreszcie musiała zareagować. Jak zawsze do niej należały wszelkie mediacje i łagodzenie sporów pomiędzy dwójką dzieci. Adam, jej mąż, był z reguły nieobecny, bo albo pracował w firmie, albo pracował w domu. Od szesnastu lat prowadził firmę informatyczno-programistyczną, która z dnia na dzień rozwijała się, a teraz przeżywała prawdziwy rozkwit."

Książka dnia czyli dzień z książką.
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Fragment piąty, ostatni.
"-Dzieciaki są już duże, przecież skończyłaś plastyka, zrobiłaś kurs grafiki komputerowej. Adam ma mnóstwo kontaktów w tej branży, niech cię gdzieś poleci, będziesz robić, nie wiem, okładki do książek!-Zuza niemal zgrzytała zębami, nie mogąc zrozumieć, że nie każdy musi spełniać się w pracy zawodowej.
-Zuzka ma trochę racji, ślicznie rysujesz, projektujesz, mogłabyś też na tym zarabiać.-Gabrysia była mniej obcesowa, ale też nie umiała zrozumieć, dlaczego Zosia samowolnie skazała się na bycie kurzyskiem, jak złośliwie nazywała ją starsza bliźniaczka.
-Ja kurzysko, ty korposzczur, widać nasza rodzina przeżywa zezwierzęcenie.
-A ja?-Gabrysia się upomniała.
-Ty? Ty jesteś ten szakal z półwyspu!
Zosia z rozrzewnieniem wspominała liczne siostrzane kłótnie, wiedząc, że oddałaby wszystko, aby znowu spotkać się ze złośliwą Zuzką i zwariowaną Gabrysią i poczuć się młodo i beztrosko, jak zawsze czuła się w towarzystwie dziewczyn.
Gdy zanosiła brudne ubrania Jacka do łazienki, zerknęła w lustro. Blada twarz upstrzona piegami, rude kręcone włosy, zielone oczy. Identyczna Zuzka, może oprócz tych oczu, bo u starszej bliźniaczki wystąpiła chyba jakaś mutacja.
-Jesteś mutant, z kosmosu.
-Jasne, zaraz powalę cię spojrzeniem-Zuzka szczerzyła się, jeszcze gdy były małe, i obie piszczały, a przestraszona Gabrysia płakała.
Zosia uśmiechnęła się do wspomnień, dojrzała w odbiciu kurze łapki w kącikach oczu.
-Chyba naprawdę jestem kurzysko domowe-westchnęła i przystąpiła do dalszego sprzątania.
Po południu usiadła przy swoim biureczku i zaczęła szykować nową dostawę koralików, kolczyków i zakładek na kolejną aukcję na rzecz zwierzaków. Z lubością się temu oddawała, wierząc, że chociaż w niewielki sposób przyczyni się do pomocy potrzebującym czworonogom.
-Och, ty altruistko-uśmiechał się Adam, całował ją mechanicznie w czoło i wracał do swoich developów, macierzy i innych branchów."



Książka dnia Agnieszka Lingas-Łoniewska "Szukaj mnie wśród lawendy"

Fragment pierwszy. 

"Szedłem w dół, kierując się w stronę morza i małego wzgórza, które czarowało prawdziwą feerią barw. Dalej, idąc tropem drzew piniowych, znalazłem się wśród niskich i aromatycznych krzewów lawendy. Ten zapach chyba zawsze będzie mnie prześladował. Czy można sobie wyobrazić zapach? Dla mnie zawsze będzie miał jej twarz. Bladą, lekko piegowatą, otoczoną kręconymi rudymi włosami. I te oczy... niepowtarzalne. Te oczy, w których utonąłem, i które stały się moim przekleństwem. Te oczy, o których nigdy nie byłem w stanie zapomnieć. Jej spojrzenie, które wyryło w mojej duszy bolesne wyznanie. Wyznanie miłości. Takie samo, jakie ona mogła widzieć w moich oczach. Dlaczego więc się pogubiliśmy? Kiedy straciliśmy to wszystko? Za dużo niedopowiedzeń, za mało rozmów i zaufania. Długo nie mogłem tego zrozumieć i sobie wybaczyć.
A teraz wróciłem tu. Do tego kraju na południu, gdzie lawenda kwitnie, oszałamiając zapachem, gdzie szczyty odbijają się w krystalicznej, lazurowej wodzie, a ja ponownie odzyskałem i straciłem część swojego serca.
Gdy minąłem niebieskie niskie krzewy, zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, że ona jest tuż obok mnie. Często tak robiłem, katowałem się obrazami, wizualizowałem sobie jej postać, niemal czułem gładkość jej skóry pod opuszkami palców.
A teraz musiałem... Po prostu musiałem spróbować ją znaleźć. Nie istniałem bez niej.
Dlatego wciąż szukałem. Szukałem jej wśród lawendy."




Książka dnia czyli dzień z książką. 
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska 

Fragment drugi. 
"Praca była dla niej wszystkim, dziewczyna żyła nią, żyła firmą. Wiedziała, jak mówią o niej podwładni-Żyleta. Taką miała ksywkę i wcale nie uważała tego określenia za obraźliwe. Taka właśnie była: ostra, bezkompromisowa i zawsze lojalna. Korpozwierzę. To ona, Zuzanna Skotnicka. 
Gdy weszła do biura, kiwnęła głową w stronę asystentki, która natychmiast poderwała się ze swojego miejsca i ruszyła za szefową do jej gabinetu. 
-Umów mnie z działem prawnym na jedenastą, mam pilna umowę do domknięcia, potem idę na lunch, po powrocie chcę rozmawiać z kierownikami działów. Czy przedstawiciele już są?
Zuzanna rozbierała się, jednocześnie klikając coś w laptopie, odbierając maile i logując się do aplikacji sprzedażowej."



Siedem pytań do pisarza Barbara Kosmowska

Zdjęcie: Ola Marcinkowska 


Głos oddaję pisarce: 

Siedem pytań do… Basi Kosmowskiej.

Kochani,
Mój problem polega na tym, że nie ma w zestawie żadnego zbędnego pytania. Wszystkie są inspirujące i „dopieszczające”. Wszystkie stawiane z pasją i pamięcią o autorce. To zaszczyt mieć takich „rozmówców”. Odpowiem zatem... na wszystkie, żałując, że tylko jedno wygrywa. Serdecznie dziękuję Państwu za udział w zabawie, a Ani – za niestrudzony i cierpliwy PR. Jeśli jest niebo dla miłujących książki, to powstało z myślą o Ani…


Zbliża się Boże Narodzenie,jaki prezent chciałaby Pani znaleźć pod choinką?
ewaudala77@op.pl

To może wydać się dziwne, ale święta bez książki pod choinką są jak choinka bez bombek. Marzę o dobrej powieści (na przykład „nowa” Tokarczuk lub Iwasiów) i .. o kalendarzu. Bez niego życie po świętach jest niemożliwe do ogarnięcia.



Zakładając, że Niebo istnieje, co chciałaby Pani usłyszeć od Boga u bram Raju?
monweg@wp.pl

„Dobrze, że już jesteś. Ktoś tu bardzo na ciebie czeka…"

Przygodę z twórczością Pani autorstawa zaczęłam będąc nastolatką od świetnej "Buby" i towarzyszy mi ona do dzisiaj. Uważam, że książki typu "Buba" czy "Buba .Sezon ogórkowy" chociaż są skierowane do młodzieży mogą być czytane i nawet powinne przez dorosłych. I na odwrót jak np. "Teren prywatny" który moim zdaniem pokazuje, że osoba dorosła może dalej dojrzewać. Czy takie wejście w skórę nastolatki, pokazanie jej emocji, jest łatwe czy przysparza jakichś trudności?
wersja.Asia@vp.pl

To praca dla cierpliwych. Uczenie się wciąż od nowa nastoletniego  myślenia i rozumienia nie jest łatwe, ale możliwe. Wystarczy wierzyć, że od czasu naszej młodości zmieniły się głównie dekoracje, a radości i smutki są wciąż takie same lub bardzo podobne.

W rozmowie z Anią Grzyb znalazłam informacje o tym, że jeździ pani na spotkania autorskie m.in. do bibliotek :) Pisze pani książki zarówno dla młodzieży jak i dorosłych. Czy do tych spotkań przygotowuje się pani jakoś szczególnie. Czy może przebiegają one spontanicznie bez wcześniej ustalonego programu. Ania P. anpit@interia.pl

Staram się pracować bez scenariusza. Dzięki temu spotkania są bardziej spontaniczne i łatwiej jest spełnić oczekiwania słuchaczy. Konspekt, choćby najlepszy, zawsze w jakiś sposób krępuje i mnie i rozmówców. Tak myślę… 


Co sprawia Pani większą trudność – opisywanie uczuć, myśli, nastrojów czy może samych wydarzeń? Gosia maginst@wp.pl

Myślę, że z psychologią postaci mam mniej problemów niż z fabularnością zdarzeń. Bywa i tak, jak w „Gorzko”, że fabuła interesuje mnie wręcz marginalnie. Jest pretekstem do pisania o tym, co dla mnie ważne – o ludziach…

Dlaczego na czas akcji w "Gorzko" wybrała Pani właśnie PRL, gdzie szarość za oknem przeplata się z marzeniami? Czy ma Pani jakiś szczególny sentyment do tamtych czasów?

pozdrawiam serdecznie :)
iza.81@o2.pl


Sentyment mam ogromny, to prawda. I poczułam wielką potrzebę zanurzyć się w minionym. Spojrzeć na własną młodość z dystansem. To także czasy wciąż wymagające ponownego nazwania, wyjaśnienia, zrozumienia. Zdefiniowania raz jeszcze i historii i uwikłanych w nią ludzi. A szarość lubię najbardziej. Poza marzeniami, oczywiście.


Znajomość z książkami Pani Barbary zaczęła się w moim przypadku od "Pozłacanej rybki", którą kupiłam moim córkom - przeczytałam, zachwyciłam się i... przepadłam. Na mnie akurat, jak dotąd - a nie czytałam niestety "Ukrainki" - największe wrażenie zrobiła książka "Gobelin". Anna, wrażliwa i utalentowana artystka, w pewnym momencie życia dochodzi do ściany, po drodze jest alkohol, zdrada męża, niefortunny romans, ale są też wspaniałe przyjaciółki. Czy ma Pani taką oddaną przyjaciółkę, a może to Pani jest kołem ratunkowym, opoką dla kogoś ze swojego otoczenia?
Agnieszka; wojcik.aga@interia.pl

Jak każdy, potrzebuję wsparcia, i jak pewnie wielu z nas, staram się także dawać je potrzebującym. Mam szczęście przyjaźnić się z moimi córkami, którym ufam i podziwiam ich dojrzałość. A historia „Gobelinu” jest związana z ważnym dla mnie epizodem. Kiedyś, z grupą przyjaciół, stworzyliśmy ośrodek pomagający osobom uzależnionym. Walczyliśmy, aby mógł powstać. Udało się, dzięki dobrej woli wielu ludzi. Dziś „Homo Liber” świetnie sobie radzi. Książkę napisałam w prezencie dla ośrodka i jego pacjentów.   

Pani, jako obserwatorka ludzi. Kogo jest łatwiej opisać w książkach,- ludzi ubogich, średniozamożnych czy bogatych i jeszcze pragnących więcej?
dana1403@interia.pl

Najwdzięczniejszym tematem są ludzie, którzy potwierdzają swą wielkość w każdej sytuacji. „Dzieci gorszego boga” i ich losy bywają piękną lekcją mądrości i pokory. O nich piszę najchętniej.


Jeśli miałaby Pani opisać swój proces pisania powieści według smaków - to co byłoby gorzkie (trudniejsze), a co słodsze (łatwiejsze)?
Pozdrawiam,
kwiatusia1@gmail.com

Gorycz jest smakiem życia, słodycz – smakiem chwili. Gorzkie, a więc i trudniejsze są wyzwania wymagające od nas szczególnej wrażliwości. Dlatego owej gorzkości jest więcej w losach moich bohaterów.  A słodycz rezerwuję na życiowe desery, kiedy się okazuje, że nic nie jest do końca złe czy beznadziejne…

Jaki jest Pani sposób na osładzanie tego, co w życiu gorzkie? Czy nie robi Pani tego, wychodząc z założenia, że każdy smak jest ważny i ma znaczenie?
To pytanie niemal nakłada się na wcześniejsze, dlatego jednym zdaniem: Jeśli już osładzać, to tak, aby nie zgubić innych smaków. Taką miarką jest pamięć o prawdzie i prawdopodobieństwie. Uważnie operuję przyprawami…
Każdy smak jest ważny!

Napisała Pani świetną książkę o gorzkim tytule. Czy czytelnicy mogą liczyć również na coś słodkiego Pani autorstwa?

karolina_23-1985@o2.pl

Tak! Może nieco młodsi czytelnicy, ale będzie zdecydowanie weselej!

Co Pani życiu nadaje smak?
antoniak24@wp.pl

Miłość, tęsknota… Słodko-gorzkie to moje życie…


Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pani wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Pani talent literacki czy wręcz przeciwnie?
martucha180@tlen.pl

Poloniści to chyba jedyni nauczyciele, którzy we mnie wierzyli. Innym tego nie ułatwiałam. 
Chwalono moją wybujałą wyobraźnię, ganiono za błędy ortograficzne. O talencie wspominano, ale nie wierzyłam. I do dziś mam z tym problem. Ufam raczej swojej pracowitości, choć pióro rzeczywiście lekkie i trzeba je mocno trzymać na wodzy.


Teresa chce uciec z Miasteczka do Miasta...nie ma tu nazw konkretnych miejsc, co sugeruje, że chciała Pani pokazać uniwersalizm w treści powieści. Czy dziś młodzi ludzie postrzegają wieś jako "tą bez perspektyw", a wielkie aglomeracje to oaza szczęścia...jak Pani myśli? Czy przez te 50 czy 60 lat tak mało się zmieniła mentalność młodzieży?

Pozdrawiam!
obliczarozy@wp.pl


Dzięki dostępowi informacji, wszechobecnemu Internetowi i komórkom, nie ma już chyba takiej klaustrofobicznej wizji wsi. Raczej jej renesans, bo coraz częściej mieszkańcy dużych aglomeracji uciekają w sielskie klimaty. Dziś można być obywatelem każdej przestrzeni i odnaleźć siebie. Na pewno jest inaczej, choć wciąż pokutują stare przekonania, że prawdziwe życie to anonimowość wielkich skupisk. Zaświadcza o tym chociażby komentowana ze złośliwym uśmieszkiem kariera „słoików”. 


Czy dzieli Pani literaturę na kobiecą i dla mężczyzn? 
Marek 
marekudala@op.pl

Nie, Panie Marku. Dzielę ją wyłącznie na dobrą i złą.

Jestem właśnie po "Ukraince". Niesamowita, miękka i okrutna zarazem, językowo zachwycająca. Od kilku tygodni nie mogę się z niej otrząsnąć bo historia jak z baśni i jak z horroru zarazem, więc pytanie będzie dotyczyć tej właśnie książki. Jej język jest śpiewny i ma akcent mimo, że przecież tego nie słyszymy, a czytamy. Czy trudno było to uzyskać, i czy tak samo zadziałałoby w innym języku np. francuskim? Czy dałoby się powtórzyć ten zabieg na tyle inaczej by zadziałał tak samo dla innego języka? 
Iwona
imarba@wp.pl


Bardzo trudne pytanie, Pani Iwonko. Ze wschodnim zaśpiewem nie miałam kłopotów, bo rosłam w kresowej rodzinie. Wprawdzie nie ukraińskiej, ale mówiącej w charakterystyczny dla Wschodu sposób. Sądzę, że każdy język można stylizować, jednak potrzebna jest jego autentyczna nuta. I najlepiej zapisana w sercu.

 
Młodzież to wymagający odbiorcy, ale Pani potrafi do niej dotrzeć. Wprawdzie uczymy się całe życie, ale w wieku nastoletnim w dużej mierze kształtuje się charakter. Czy wierzy Pani w to, że książki (w tym również te Pani autorstwa) mogą w znaczący sposób zmienić człowieka - zmotywować do działania, pomóc w poradzeniu sobie z problemami czy otworzyć oczy na otoczenie?

Pozdrawiam!
edyta.cha@wp.pl

Muszę w to wierzyć. Muszę, ale i chcę. Sama wychowywałam się na książkach, bo w czasach mojej młodości były jedynym paszportem do lepszego świata. Teraz trochę przeraża konkurencja, z jaką musi mierzyć się literatura. Ufam jednak, że zawsze będą nowi czytelnicy. I w książkach właśnie odnajdą odpowiedzi na niejedno nurtujące pytanie czy niejedną bolesną wątpliwość.


Serdecznie wszystkim dziękuję raz jeszcze.  Czy pozwolą Państwo, że książka trafi do Monweg? To pytanie było dla mnie osobiście bardzo ważne. Najważniejsze. Gorąco pozdrawiam. Basia Kosmowska.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Ucieczka z tajemniczego ogrodu. Rafał Witek.



Książeczką zainteresowałam się z uwagi na nazwisko autora. Miałam zaszczyt patronować medialnie jego poprzedniej propozycji literackiej i dlatego postanowiłam przeczytać "Ucieczkę z tajemniczego ogrodu". Jest to opowieść z serii 'Bzik i Makówka przedstawiają', ale nie ma znaczenia, czy znamy poprzednią, pierwszą część, czy nie. Ja w każdym bądź razie nie miałam problemu z odnalezieniem się w rzeczywistości wykreowanej przez autora w tej historii. I bawiłam się znakomicie, ale to chyba Was nie dziwi, bo wiecie, że ja wszelkie książki dla dzieci i młodzieży uwielbiam.

"Ucieczka z tajemniczego ogrodu" to opowieść o Gabrysi Bzik i Nilsonie Makówce. Jak mówi sama Gabrysia, wszystko przez jej nazwisko!

"Gdybym nazywała się Gabrysia Grzeczniutka, to ludzie inaczej by mnie traktowali. Ale Gabrysi Bzik mogą się czepiać do woli. Dlatego ciągle ląduję na dywaniku u dyrektora. Któregoś razu wylądowałam tam z Nilsonem Makówką, kolega z klasy. Od tego czasu trochę się kumplujemy, ale nie myślcie, że ze sobą chodzimy! Łączą nas sprawy... jak by to powiedzieć... przygodowe." (fragment pochodzi z okładki)

Nilson wygląda na naprawdę zdenerwowanego, ale nie chce powiedzieć koleżance, co doprowadziło go do takich nerwów. Nie może wprost uwierzyć, że do tego doszło! Próbuje się nawet dodzwonić i wyjaśnić całą sytuację, ale nikt po drugiej stronie słuchawki się nie zgłasza. Wreszcie dzieli się z Gabrysią tym, co go gnębi. Okazuje się, że nie pojedzie do ojca, do Oslo. Planował wspólne wakacje z tatą, miał być u niego dwa tygodnie, ale niestety Norwegowi wypadł pilny wyjazd służbowy do Londynu i musi być "elastyczny". Syna dziwi to, że "kiedy dziecko zmienia zdanie, jest kapryśne, kiedy dorosły zmienia zdanie, jest elastyczny". Słuszne stwierdzenie moim zdaniem i właśnie za taki dowcip lubię szczególnie powieści dla dzieci. Rozbawiona coraz bardziej wciągałam się w życie Nilsona, było mi go żal i ciekawa byłam, jak to wszystko się zakończy? Co to za wakacje, jak się siedzi w domu. Zaraz przypomniałam sobie swoje własne, jak też moich dzieci przesiadywanie w czterech ścianach w letni czas. Nie ma nic gorszego!
Jakże współczułam temu chłopcu, martwiłam się wręcz o niego. Zero przygód, zero dobrej zabawy, nic tylko szara i smutna rzeczywistość, a na dodatek on przecież za tym ojcem tęskni! Tęskni bardzo!

Gabrysia wpada jednak na genialny jej zdaniem pomysł. Sroce spod ogona w końcu nie wypadła! Tata kolegi na pewno będzie się czuł winny, a ojciec, który ma wyrzuty sumienia, kupi dziecku wszystko! Wszystko, nawet drogą zabawkę czy gadżet. Nasza niebanalna dwójka bohaterów na pewno w życiu sobie poradzi, pomyślałam, a poza tym robi się coraz ciekawiej i zabawniej. I tak faktycznie było. Po wybraniu najbardziej wymarzonych rzeczy, jakie chciałby dostać Nelson wysyła do rodzica e-mail. W załącznikach znajdują się zdjęcia dwóch przedmiotów niezbędnych dziesięciolatkowi.
Po kilku dniach przychodzi paczka od taty, a tam... tam nie ma wymarzonego telefonu, o nie! To jakaś pomyłka! Jest tam tylko stara, drewniana fujarka... Jak myślicie, dlaczego właśnie ten przedmiot przysłał ojciec Nelsona? Na to i wiele innych pytań odpowiedź znajdziecie w książce, którą serdecznie Wam polecam.

Dzieci będą miały niesamowite przygody. Przeniosą się bowiem do... tajemniczego ogrodu. Wśród wrzosowisk będą próbowały rozwiązać zagadkę swojej podróży w czasie. Niestety zapadnie zmrok i będą musiały znaleźć jakieś schronienie. Trafią do rezydencji pani Burnett, autorki "Tajemniczego ogrodu". Co ich tu spotka i czy uda im się wrócić do domu?

Zabawna, wciągająca i ciekawa historia. Rysunki choć nie są kolorowe naprawdę są idealnym dodatkiem do tekstu. Całość polecam zdecydowanie, zarówno czytelnikom w wieku bohaterów książki, jak też dzieciom starszym i młodszym. Nie będziecie się z nią nudzić, w żadnym wypadku! A ja koniecznie muszę przeczytać część pierwszą, zatytułowaną "Zgniłobrody i Luneta Przeznaczenia". Czekam też z niecierpliwością na trzeci tomik. "Autograf za milion dolarów" również może okazać się interesującą pozycją dla młodego człowieka.


Gdy zakwitną poziomki Agnieszka Walczak-Chojecka




Agnieszka Walczak-Chojecka to autorka dwóch książek, która w wieku pięciu lat stworzyła pierwszą rymowankę. Zarażona miłością do literatury w domu rodzinnym (jest córką cenionego literata), długo opierała się przeznaczeniu. W czasach studenckich publikowała w pismach literackich, współpracowała z radiem, ale później na wiele lat uśpiła swoje marzenia, by oddać się całkowicie pracy w korporacji. O dwudziestoletnich doświadczeniach z tego okresu czasu opowiedziała w swojej debiutanckiej powieści "Dziewczyna z Ajutthai. Niezbyt grzeczna historia", ale dopiero w "Gdy zakwitną poziomki" w pełni pokazała swój talent literacki.


"Gdy zakwitną poziomki" zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, ponieważ poprzednia historia Agnieszki Walczak-Chojeckiej nie powaliła mnie niestety na kolana. I tym razem spodziewałam się więc książki napisanej poprawnie, ale bez wielkich emocji i zrywów. Byłam pewna, że przeczytam dosyć banalną opowieść o kobiecie, która szuka spełnienia. Tylko tyle i aż tyle. Dlatego, gdy tylko zagłębiłam się w fabule wiele razy otwierałam szeroko oczy ze zdumienia. Różnica jest kolosalna. Naprawdę. Ta książka nie nudzi, wzbudza w nas od samego początku całą gamę emocji, porusza nas, dotyka naszej wrażliwości. Podążając za bohaterką niełatwymi w gruncie rzeczy ścieżkami, wiele razy przystajemy, by przemyśleć, zastanowić się, jak sami postąpilibyśmy w zaistniałej sytuacji?

Karolina jest przed czterdziestką i naprawdę wie, czego chce. Potrzebuje miłości i... dziecka. W związku z Filipem czuje się bardzo dobrze, ale czy tak naprawdę jest szczęśliwa? A może jednak czegoś jej w nim brakuje? Tego, co może dać jej tajemniczy i przystojny Milan, przyjaciel sprzed lat? Czy ten ostatni obudzi w niej dawno uśpione emocje, czy nasza bohaterka straci dla niego głowę? Jakie decyzje podejmie kobieta i czy będą one słuszne?

Autorka po raz kolejny zaszczepi w nas miłość do podróżowania. Zarówno w tej, jak i w poprzedniej swojej propozycji literackiej pokazuje nam przepiękne miejsca, nieznane zakątki świata, wyruszamy wraz z nią w egzotyczne i klimatyczne wyprawy. Walczak-Chojecka ma niesamowity talent do oprowadzania nas i zarażania miłością do miejsc niebanalnych.

Ta książka jest bardzo ciekawa. Pisarka poruszy w niej wiele naprawdę trudnych i jakże aktualnych tematów, pokaże zagubienie swojej postaci, jej rozdarcie wewnętrzne, dwoistość jej natury, bo raz będzie silna i twarda, innym razem pełna nadziei, ale jednak niepewna tego, jak postąpić, szukająca własnej drogi. Będzie popełniać błędy, miewać rozterki sercowe, a jakby tego było mało, jej relacje z rodzicami dalekie będą od ideału. Czy uda jej się zachować równowagę w tym wszystkim? Czy ujawnienie tajemnic rodzinnych zmieni całkowicie jej i tak zwariowane życie? A ponadto, czy Karolina wreszcie znajdzie odpowiedź na pytanie, czego tak naprawdę chce? Co da jej prawdziwe szczęście, oparcie, z kim czeka ją przyszłość usłana różami?

Polecam najnowszą powieść autorki. To niezwykła historia. Tytuł dobrany idealnie, a całość napisana w sposób szalenie interesujący. Będzie intrygująco, klimatycznie, nietuzinkowo. Dylematy moralne świetnie opisane, bohaterowie wykreowani przepięknie, realistycznie, dialogi prawdopodobne. Książkę czyta się niebywale szybko, wciąga jak diabli. Nie zawiedziecie się.


Dojrzała i szczupła. Magdalena Makarowska




Chciałabym, by na moim blogu pojawiały się recenzje książek wszelakich, dlatego choć nie przepadam za poradnikami, czasami daję takowym szansę. Przeglądam też przewodniki, ostatnio sprawdzałam przydatność dwóch tego typu publikacji spacerując po Krakowie. Nie darzę wielką sympatią erotyków, ale aby mieć "jakieś" pojęcie na temat takich powieści, kilka przeczytałam. Podobnie jest z fantastyką.

"Dojrzała i szczupła" należy do poradników. Skierowana jest do osób powyżej czterdziestego roku życia-ja jeszcze nie zaliczam się do tej grupy-mających problemy z wagą. Zresztą, która z kobiet nie powie, że chętnie zrzuciłaby kilka kilogramów! Znam panie, które wiecznie są na diecie. Sama lubię jeść, więc pewnie szczupła nigdy już nie będę, ale dojrzała na pewno, niestety. Póki co dosyć sceptycznie nastawiona, postanowiłam dać szansę tej publikacji.

Magdalena Makarowska jest dietetyczką z doświadczeniem, która proponuje nam kompletny program żywieniowy, sześciotygodniowy. Dzięki niemu kobieta dojrzała znowu poczuje się rześko, zdrowo, odzyska dawną figurę, otrzyma zastrzyk energii.

"Czas żyć dla siebie. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?" 

Na wstępie autorka proponuje, byśmy odpowiedziały na kilka pytań, związanych oczywiście z naszym zdrowiem. Znajdziemy tu na przykład pytania, czy miewamy ataki głodu, uwielbiamy słodkości, mamy problemy z krążeniem, skoki ciśnienia, początki cukrzycy? Jeżeli na któregokolwiek z tych pytań odpowiemy twierdząco, dieta Makarowskiej jest dla nas.

Dietetyczka informuje nas, że większość pań, jakie do niej trafiają, prosząc o kurację odchudzającą, jest po czterdziestce i pięćdziesiątce. Rozróżnia wśród nich dwie grupy: kobiety, które zaczynają myśleć o sobie, bo dzieci już odchowały i wreszcie mają chwilę dla siebie oraz takie, które poświęciły się pracy zawodowej, obejmują wysokie stanowiska, co wiąże się ze stresem, nadmiernym apetytem i problemami zdrowotnymi. Autorka wyjaśnia nam, dlaczego tak wielkie ilości pokarmów spożywamy, jak dużym jest to dla naszego organizmu obciążeniem, radzi nam, jak temu nadmiernemu apetytowi zapobiec. Nie powinniśmy jeść byle czego, szanować swój żołądek, planować posiłki i ustalać menu. Jedz mądrze-jedz pięknie przekonuje nas Makarowska.

"(...) decyzję dotyczącą tego, czy rzeczywiście chce się schudnąć, każda (z Was*) powinna podjąć samodzielnie. Naprawdę, męska stanowczość w tej kwestii jest niezbędna. Nikt tego za nas nie zrobi. Oczywiście ja obiecuję, że będzie łatwo, szybko i pysznie, ale nie zrobię tego za Was." [1]


W tej publikacji wszystko zaczyna się od ustalenia, jakie kłopoty z żywieniem mamy, co stanowi w naszym przypadku źródło problemu. Objadamy się lub mamy siedzący tryb życia, zajadamy troski i smutki, zaczynamy jeść słodycze, choć wcześniej za nimi nie przepadałyśmy. Nasz organizm zmienia się po czterdziestym roku życia i musimy włożyć trochę pracy w to, by nie przytyć, by zrzucić zbędne kilogramy, by czuć się lepiej i atrakcyjniej. Autorka przekonuje nas, że w ciągu pięciu tygodni możemy schudnąć pięć kilogramów. Czy jest to możliwe? Pewnie nie wierzycie w to, prawda?

"Nigdy nie mów, że jest za późno. Nawet jeśli któryś dzień będzie nie taki, jaki być powinien, nie martw się. Następny będzie lepszy. Patrz do przodu, staraj się naprawiać błędy, a nie je rozpamiętywać. Zawsze jest szansa na sukces. Musisz tylko chcieć!" [2] 

Magdalena Makarowska tłumaczy, na czym polega menopauza, dlaczego tyjemy po jej przejściu, co zmienia się w naszym organizmie, jakich hormonów zaczyna nam brakować i co w związku z tym zmienia się w naszym życiu. Nie tylko my same wpadamy wtedy w panikę, nie wiemy, co się dzieje, nasz organizm też walczy o estrogeny, czym prowokuje nas do spożywania słodyczy i tłustych potraw, co w rezultacie może zakończyć się nadwagą.
Często tłumaczymy sobie, że tyjemy, bo mamy to w genach, nasza mama, babcia, ciotka jest gruba, więc i my podzielimy ich los. Nie mamy wpływu na geny, zmawiamy sobie, ale to nie jest do końca prawda. Otyłość wcale nie musi być dziedziczna! Wystarczy dać sobie szansę, na lepsze samopoczucie, na lepsze życie, na zdrowie. Podejmijmy wyzwanie! Warto spróbować.

Za nasz apetyt odpowiadają trzy hormony: grelina-hormon głodu stymulujący apetyt, leptyna-hormon sytości i insulina-regulująca metabolizm węglowodanów.

"Dbajmy o higieniczny tryb życia, zrezygnujmy ze 'śmieciowego jedzenia' pełnego konserwantów i sztucznych dodatków oraz unikajmy stresu, bo te czynniki zaburzają gospodarkę hormonalną. Jeśli hormony funkcjonują prawidłowo, pomagają nam utrzymać prawidłową wagę." [3]

Dietetyczka przypomina nam również o tym, że niehigieniczny tryb życia, zbytnie przemęczenie, brak snu, nadużywanie alkoholu, picie mocnej kawy i palenie papierosów negatywnie wpływa na nasz apetyt. Zaczynamy odczuwać spadek nastroju, bo zbyt mało wydzielanej jest seratoniny w naszym organizmie, doprowadzić to może wręcz do depresji, niepohamowanego apetytu.

Te i wiele, wiele innych informacji znajdziecie w tej książce. Wskazówki Magdaleny Makarowskiej na pewno pomogą Wam zgubić zbędne kilogramy, jeśli tylko wykażecie się silną wolą i zechcecie podjąć wyzwanie. Trzymam kciuki. Powodzenia!



[1] Dojrzała i szczupła. Magdalena Makarowska, wydawnictwo Feeria, strona 20
[2] Tamże, s.31
[3] Tamże, s. 39