wtorek, 25 listopada 2014

Książka dnia czyli dzień z książką. "Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Książka dnia czyli dzień z książką. 
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska 
Fragment trzeci. 
"Najgorsze było to, że w nielicznych związkach, w których była, ciągle szukała tej iskry, tego ognia, tego powalającego uczucia, które ogarniało ją za każdym razem, gdy była przy nim. Na próżno. On w jej życiu był jak nikły płomyk-rozgrzał na chwilę, by potem zniknąć, zgasnąć. Złamał ją. Nie tylko jej serce, ale także wiarę w czystość, szczerość, wiarę w potęgę uczucia, w przekonanie, że istnieje coś takiego, jak miłość. Może dlatego nie była w stanie się przemóc, otworzyć na drugiego człowieka, nie umiała być po prostu sobą, zawsze grała jedną z wielu ról, jakie narzuciło jej życie. Tu zapewne tkwiła przyczyna tego, że mężczyźni uciekali od niej. Bo jak można być z kimś, kto tylko udaje, nie jest sobą, kto ciągle szuka w drugim człowieku kłamstwa, fałszu, podejrzliwie mu się przypatrując i analizując każdy ruch?"

Książka dnia czyli dzień z książką.
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Fragment czwarty.
"Zofia rozejrzała się po swoim zagraconym mieszkaniu. Jej dzieci, Jacek i Agata, wyjeżdżały na cały tydzień na zieloną szkołę do Karpacza. W związku z tym kończyło się właśnie wielkie pakowanie.
-Nie będę brać tej kurtki!-Agata siedziała naburmuszona, rzucając czerwoną ocieplaną kurtałą, w sam raz w góry.
-Tam może być chłodno, chcesz po górach chodzić w skórze?-Zofia starała się zachować spokój.
-Ona jest wieśniacka, poza tym wcześniej chodził w niej Jacek.
-Głupia jesteś, byłem w niej tylko raz na wycieczce.-Starszy o rok brat grał na playstation i nie odrywał wzroku od ekranu, na którym trwał właśnie mecz o puchar świata.
-Sam jesteś głupi!
-A ty ruda!
-A ty ślinisz się do tej durnej Aśki!
-A ty do Darka, myślisz, że jest ślepy?!
-Zamknij się, ty...
-Spokój!-Zofia wreszcie musiała zareagować. Jak zawsze do niej należały wszelkie mediacje i łagodzenie sporów pomiędzy dwójką dzieci. Adam, jej mąż, był z reguły nieobecny, bo albo pracował w firmie, albo pracował w domu. Od szesnastu lat prowadził firmę informatyczno-programistyczną, która z dnia na dzień rozwijała się, a teraz przeżywała prawdziwy rozkwit."

Książka dnia czyli dzień z książką.
"Szukaj mnie wśród lawendy. Zuzanna" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Fragment piąty, ostatni.
"-Dzieciaki są już duże, przecież skończyłaś plastyka, zrobiłaś kurs grafiki komputerowej. Adam ma mnóstwo kontaktów w tej branży, niech cię gdzieś poleci, będziesz robić, nie wiem, okładki do książek!-Zuza niemal zgrzytała zębami, nie mogąc zrozumieć, że nie każdy musi spełniać się w pracy zawodowej.
-Zuzka ma trochę racji, ślicznie rysujesz, projektujesz, mogłabyś też na tym zarabiać.-Gabrysia była mniej obcesowa, ale też nie umiała zrozumieć, dlaczego Zosia samowolnie skazała się na bycie kurzyskiem, jak złośliwie nazywała ją starsza bliźniaczka.
-Ja kurzysko, ty korposzczur, widać nasza rodzina przeżywa zezwierzęcenie.
-A ja?-Gabrysia się upomniała.
-Ty? Ty jesteś ten szakal z półwyspu!
Zosia z rozrzewnieniem wspominała liczne siostrzane kłótnie, wiedząc, że oddałaby wszystko, aby znowu spotkać się ze złośliwą Zuzką i zwariowaną Gabrysią i poczuć się młodo i beztrosko, jak zawsze czuła się w towarzystwie dziewczyn.
Gdy zanosiła brudne ubrania Jacka do łazienki, zerknęła w lustro. Blada twarz upstrzona piegami, rude kręcone włosy, zielone oczy. Identyczna Zuzka, może oprócz tych oczu, bo u starszej bliźniaczki wystąpiła chyba jakaś mutacja.
-Jesteś mutant, z kosmosu.
-Jasne, zaraz powalę cię spojrzeniem-Zuzka szczerzyła się, jeszcze gdy były małe, i obie piszczały, a przestraszona Gabrysia płakała.
Zosia uśmiechnęła się do wspomnień, dojrzała w odbiciu kurze łapki w kącikach oczu.
-Chyba naprawdę jestem kurzysko domowe-westchnęła i przystąpiła do dalszego sprzątania.
Po południu usiadła przy swoim biureczku i zaczęła szykować nową dostawę koralików, kolczyków i zakładek na kolejną aukcję na rzecz zwierzaków. Z lubością się temu oddawała, wierząc, że chociaż w niewielki sposób przyczyni się do pomocy potrzebującym czworonogom.
-Och, ty altruistko-uśmiechał się Adam, całował ją mechanicznie w czoło i wracał do swoich developów, macierzy i innych branchów."



1 komentarz:

  1. Uwielbiam lawendę. Może ukoi moje skołatane nerwy. Na pewno wniosła dużo radości do mojego życia.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń