sobota, 31 stycznia 2015

Kokaina Arkadiusz Siedlecki



To jedna z tych książek, które musiały swoje odczekać. Po pierwsze omijałam ją szerokim łukiem, odkładałam, jak tylko mogłam najdłużej, bo zwyczajnie bałam się poruszonego w niej tematu, o którym nie mam nawet bladego pojęcia, po drugie po zapoznaniu się z tą historią nie wiedziałam, jak zabrać się za opisanie jej i przedstawienie na swoim blogu. Taka jest prawda i nie będę owijać w bawełnę, bo nie lubię się bawić w takie rzeczy.

Tytuł mówi sam za siebie, więc może napiszę słów kilka o autorze. Arkadiusz Siedlecki to mój równolatek, ponieważ urodził się w 1982 roku. Zajmował się publicystyką, przeprowadzał wywiady z artystami. W trakcie studiów filozoficznych wyjechał do Anglii, by osiedlić się tam na stałe i nie ukończyć rozpoczętej edukacji na Uniwersytecie Śląskim. Ma dwoje dzieci i dwa psy. Obecnie prowadzi spokojne życie, choć pracuje w korporacji. Marzy o domku na wsi i tworzeniu kolejnych powieści.

Jego bohater uzależniony był od kokainy. W tej chwili wraz z żoną i synkiem mieszka w Wielkiej Brytanii. Dzieciństwo Krzysztofa nie należało do najszczęśliwszych, chociaż nie urodził się w rodzinie biednej i niewykształconej. Rodzice jego zajęci byli głównie pracą, syna nie dostrzegali, nie zauważyli też pierwszych symptomów uzależnienia od narkotyków. Autor wraca bardzo często do przeszłości swojego bohatera, szukając tam powodów, dla których stoczył się na samo dno. Pierwszoosobowa narracja pozwala czytelnikowi wczuć się w klimat historii, jego kłopoty stają się naszymi kłopotami, jego rozterki i porażki są naszymi. Dogłębna analiza przytłacza nas, czujemy się osaczeni i martwimy się, jak wyjść cało z tej opresji. Trzymamy kciuki za Krzysztofa, ale wiemy, że kokaina znowu staje się jego ukochaną, kiwamy głowami, chcemy go obronić przed nim samym, ale nie wiemy jak.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nijak nie umiałam rozgraniczyć fikcyjnej postaci stworzonej na potrzeby książki od losów autora. Cały czas wydawało mi się, że tak emocjonalne i wnikliwe zobrazowanie tematu nie wzięło się znikąd. Czyżby ta książka miała być swoistego rodzaju oczyszczeniem, policzeniem się z przeszłością, odgrodzeniem się od niej? Przestrogą dla innych, wskazówką, czego nie należy robić, jakich błędów nie popełniać?

Cholernie dobra to proza, choć początkowo raziła mnie minimalna ilość dialogów.  Specyficzny styl autora jest jednak jego atutem, bo spowodował to, iż wczułam się w atmosferę tej nietuzinkowej historii i choć nigdy nie miałam do czynienia z narkotykami, zdołałam wyobrazić sobie gehennę bohatera, postawić się w jego sytuacji, współczuć mu, a nie oceniać.

"Kokaina" jest powieścią, na którą warto zwrócić uwagę, ponieważ pokazuje, jak niszczycielskie bywa działanie narkotyku, jak trudno wyjść z nałogu i wytrwać w swoim postanowieniu. Nikt nie będzie też mógł nam pomóc, gdy wpakujemy się w to bagno, nagle zostaniemy sami, bez kumpli. Stracimy wszystko, łącznie z wiarą we własne siły, w to, że cokolwiek znaczymy, że jesteśmy kimś. "Kokaina" przenika nas na wskroś i nie sposób o niej szybko zapomnieć. I dobrze.


Jak u siebie Izabella Frączyk



Izabella Frączyk ukończyła Wyższą Szkołę Handlu i Finansów Międzynarodowych w Warszawie i Akademię Ekonomiczną w Krakowie. Pisze od sześciu lat, zadebiutowała w roku 2010 książką zatytułowaną "Pokręcone losy Klary". "Jak u siebie" to pierwsza powieść autorki, po jaką sięgnęłam.

Życie głównej bohaterki wydawało się być szczęśliwe i spełnione, jednak szybko okazało się, że to tylko pozory. Cudowny związek rychło stał się fikcją, idealna i stała praca również. W codzienność zabieganej i przemęczonej Elizy wkroczył chaos spowodowany spadkiem! Do tej pory bohaterka wykonywała zajęcie, które sprawiało jej radość, zajmowała się starszymi ludźmi w ekskluzywnym domu seniora. Spotykała się z człowiekiem, który nie wzbudzał w niej wielkich uczuć, ale był i to jej wystarczało. I opiekowała się wspaniałą starszą panią, która niestety przeniosła się na tamten świat. Po jej pogrzebie skontaktował się z Elizą prawnik. Wtedy też dowiedziała się o tym, że dziedziczy po zmarłej. Uradowana przyjęła w spadku dom, o jakim zawsze marzyła, przynajmniej tak jej się wydawało. Niestety szybko wyszło na jaw, że roztrzepana pielęgniarka nie będzie mieszkać w nim, bo to nie on jest przedmiotem spadku. A co takiego odziedziczyła Eliza? Hotel, od lat nieremontowany, z pokojami na godziny i specyficzną klientelą. Skąd weźmie środki na remont tego przybytku rozpusty? Czy znajdzie wykwalifikowanych pracowników? Nigdy wcześniej nie przyszłoby jej do głowy, że jej życie może się tak drastycznie zmienić. Zmienić na lepsze?

Eliza miała na szczęście rewelacyjną pomoc w postaci najbliższej przyjaciółki, mistrzyni kulinarnych specjałów, ale rzeczywistość zaskoczyła ją wielokrotnie i to w najmniej spodziewanym momencie. Remont pochłonął całkiem sporo środków, jak to z remontami zwykle bywa. A i ktoś, kto nigdy nie interesował się spadkodawczynią, jej syn, nagle przypomniał sobie o tym, że należy mu się coś niecoś po "ukochanej" mamusi.

Książkę polecam. Przesympatyczna lektura, świetnie napisana. Czyta się ją szybko, jest ciekawie i niebanalnie. Widać, że autorka zaznajomiła się z tematyką prowadzenia hotelu i przeprowadzenia w nim remontu, nie wyssała swojej opowieści z palca. Przygotowanie to podstawa i za to chylę czoła. Bohaterowie ciekawie skonstruowani, dialogi żywe i prawdopodobne. Dla relaksu, by odpocząć po długim i męczącym dniu polecam jak najbardziej. Lekki styl, nietuzinkowe poczucie humoru, powieść obyczajowa w dobrym tonie. Chętnie sięgnę po wcześniejsze książki autorki.


piątek, 30 stycznia 2015

Zbyt wielkie serce Ewa Zaleska



"Zbyt wielkie serce" nie jest debiutem literackim autorki, ale nie znam wcześniejszych książek Ewy Zaleskiej. Jak przeczytać możemy na okładce najnowszej publikacji stworzyła kilka humorystycznych kryminałków i jedną równie zabawną powieść obyczajową. Sama jako czytelnik uwielbia zanurzać się w mroczny i pełen zagadek świat grozy za sprawą thrillerów i kryminałów.

W tej historii próbujemy rozwikłać zagadkę śmierci Anny, której przecież nikt nie chciałby zabić, bo... miała zbyt wielkie serce. Była dobrą, życzliwą i sympatyczną osobą, psychologiem, który pomagał w szpitalu ludziom tej pomocy potrzebującym. Młody patolog, zmęczony jak wszyscy diabli, chce jak najszybciej przeprowadzić sekcję zwłok, ale nie może zapomnieć wyrazu twarzy zmarłej. Wydaje mu się, że coś ją śmiertelnie przestraszyło, sprawa ta spędza mu sen z powiek i dlatego nie ma zamiaru traktować jej po macoszemu, pomimo, że wszystko wskazuje na zawał serca. Wraca do szpitala i zaczyna badać jej ciało od początku. Krok po kroku. Chce znaleźć odpowiedź, dowiedzieć się, kto zyskał na śmierci Anny, próbuje też przekonać do swoich racji męża zmarłej psycholożki. Akcja nabiera tempa, gdy dochodzi do śmierci kolejnych osób z otoczenia denatki.

To książka, w której nie ma nic oczywistego i banalnego. Autorka świetnie przygotowała się do tematu i przemyślała wszystkie wątki, rewelacyjnie wykreowała rzeczywistość, jak też stworzyła ciekawych bohaterów. Doskonale oddała nasze własne, polskie realia, myślę, że nie przejaskrawiła ich, problemy, z jakimi borykają się jej postacie, również zdają się być niezwykle przekonujące i prawdopodobne. To dobrze napisany rodzimy kryminał, który cechuje się tym niesamowitym klimatem i otoczką tajemniczości, grozy, niepewności... Czyta się go szybko, jest intrygująco i nietuzinkowo. Polecam.




czwartek, 29 stycznia 2015

Świerszczyk numer 20, 21, 22, 23




Co tam pod koniec 2014 roku piszczało w Świerszczyku? 
Zaraz się dowiecie! 


Numer 20 w całości poświęcony był marudom! Eliza Piotrowska stworzyła rymowankę o panu Nowaku, który zgubił czapkę. Postanowił kupić nową, ale żadna mu nie odpowiadała, wybrzydzał, marudził i narzekał, aż... no właśnie? Aż się pochorował, ot co!



W dzienniku naszego zielonego bohatera również poruszony jest temat marudzenia. A sceptycznie nastawiony do całego świata jest Pumpus. Wcale nie miał ochoty na wycieczkę, krytykował, narzekał, aż udzieliło się to i innym. Przy okazji dziecko w tekście szuka literki "z" i liczy, ile razy zet występuje w ostatnim fragmencie. A czego nauczy się z tej opowiastki? Być może tego, że warto cieszyć się każdą chwilą.


Jak zawsze mamy mnóstwo zadań, ćwiczeń, zagadek do rozwiązania. Musimy naprawić dziury w drodze, wykreślić synonimy czasownika "skarży się", odgadnąć hasła w krzyżówce, uczestniczyć w kluczowych poszukiwaniach i narysować zwierzaka!


Numer 21 mówi o wspomnieniach, które należy ocalić od zapomnienia. 



Tutaj spotkamy "Chwilołapkę" według Rafała Witka. 




Samodzielnie przeczytamy opowieść Małgorzaty Strzałkowskiej zatytułowaną "Piłka". To historyjka o tym, że podczas remoncie można znaleźć wspaniałe rzeczy. Amelka i Jacek w taki sposób znaleźli piłkę! Do kogo należała ta piłka? Do Alika, odpowiada tata dzieci, a kim jest Alik? Alik to pies... Dalszą część historii musicie zgłębić sami. Nie opowiem Wam całości, o nie! 


Świerszczyk także mówi o tym, że nie wolno zapominać. W jaki sposób możemy pamiętać? Czy mamy na to własną receptę? 




Ćwiczenia z myślenia są jak zawsze ciekawe, zabawne i dziecko cudownie bawi się, gdy może rozwiązywać zagadki, przy okazji ucząc się czegoś nowego. W serii Rysujemy zwierzaka tym razem koala! Pokazane zostanie nam, jak krok po kroku tworzyć tego sympatycznego misia! 



Kolejny numer jest o folklorze ludowym i Świerszczykowym. Przeczytamy w rymowankach Natalii Usenko o krokodylu, duchach, króliku pędzącym wyścigówką, żółwiu, który trzyma pilot od telewizora. Będzie wesoło i interesująco! 



W serii Chcę wiedzieć więcej Kaja Prusinowska opowie nam o folklorze ludowym. Dowiemy się, z jakich słów się wywodzi, co oznacza. 


W cyklu Wielkie czytanie Wojciech Widłak wytłumaczy nam, że dawniej było lepiej. A dlaczego? Bo było lato. Można było robić psikusy... Do czego doprowadzi ta rozmowa, czy stanie się zaczątkiem do czegoś niebanalnego? 



Numer 23 to oczywiście opowieść o Świętym Mikołaju. 



Będziemy uczestniczyć w mikołajkowych poszukiwaniach, dowiemy się o czym tym razem opowie nam Piotr Olszówka w serii Kotek Mamrotek. 



Wielkie czytanie z Magdaleną  Młodawską pozwoli nam poznać Zagadkę Świętego Mikołaja. 



Stworzymy ażurową choinkę. 

Wszystkie numery Świerszczyka są jak zawsze bardzo ciekawe, a my możemy wspólnie z naszym dzieckiem wesoło i przyjemnie spędzić czas, łącząc naukę z zabawą. To nie tylko interesujące opowiastki dotyczące danego, aktualnego w tym momencie tematu, ale też zadania, ćwiczenia, pobudzającego wyobraźnię i kreatywność naszego szkraba. Warto zakupić dwutygodnik i poświęcić swojej pociesze trochę uwagi, szczególnie, że czasopismo jest na wysokim poziomie, a autorzy w nim publikujący to pisarze popularnych powieści dla dzieci, twórcy wierszyków, artykułów. Polecam. 

Przypadek Alicji Aleksandra Zielińska



Aleksandra Zielińska jest pisarką i tłumaczką, specjalizującą się w tworzeniu krótkich opowiadań. Urodziła się w Sandomierzu dwadzieścia sześć lat temu, studiowała na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, jest absolwentką UJ. "Przypadek Alicji" to debiutancka powieść uwielbiającej dobre kino i spacery po krakowskich ruinach autorki.

Szczerze mówiąc nie umiem jednoznacznie określić, jakiego typu jest to powieść. Może najtrafniej byłoby powiedzieć, że ma wiele z thrillera, ale nie jest nim do końca, gdyż zawiera w sobie sporo elementów "obyczajówki". Według mnie łamie wszelkie stereotypy, spotkamy tu połączenie kilku gatunków, bo nie wszystko jest rzeczywiste i prawdziwe. Często znajdujemy się na pograniczu absurdu, by za moment stać twardo na ziemi i odczuwać jakże boleśnie to, co dzieje się w tej historii. Problemy, z jakimi boryka się główna bohaterka nie są wyssane z palca, realizm miesza się tutaj z niedorzecznością, ale ma to swój cel, ukryty i niełatwy do okiełznania i zrozumienia.

Tytułowa Alicja nie miała lekkiego życia. W jej rodzinie brakowało poczucia bezpieczeństwa, ciepła, zainteresowania. Poznajemy ją w chwili, gdy stacza się na samo dno. Budzi się w styczniowy poranek na krakowskiej ulicy i niewiele pamięta z tego, co wydarzyło się tej nocy. Jest brudna i na wskroś wyczerpana, a w jej wnętrzu zagnieżdża się... pasożyt. Powoli dociera do niej to, co miało miejsce w klubie. Królowały narkotyki, pojawił się alkohol i niestety doszło do seksu z nieznajomym. Jak poradzi sobie ta młoda kobieta, studentka farmacji z niechcianą ciążą? Czy dorośnie i dojrzeje do tego, co ją czeka? Czy stanie się wreszcie odpowiedzialna za swoje czyny i decyzje?

To historia wychodząca poza wszelkie ramy, łamiąca konwenanse, mroczna i tajemnicza, budząca niepokój. Nie będzie w niej przesłodzonych bohaterów, idealnych i jakże kryształowych, szczęśliwego zakończenia. Pojawi się Kot Dziwak, a rzeczywistość zacznie się przeinaczać, zmieniać. Pozornie wszystko wróci do normy, zostanie uśpiona nasza czujność. Przestaniemy obawiać się tego, że stanie się coś złego, coś nieoczekiwanego. Odetchniemy z ulgą. Do czasu.

Przy okazji poznałam odrobinę Kraków, który miałam przyjemność oglądać tylko raz, w czasie październikowych targów książki. Nie widziałam jednak zbyt wiele, bo na to potrzeba wielu tygodni, lat. Poczułam przez moment klimat tego miasta, ale nadal pozostaję po tej drugiej stronie, którą opisała Zielińska, jestem tylko turystką, której mieszczanie nie trawią i mają serdecznie dość. Chcieliby mieć miasto tylko dla siebie, by zaznać spokoju, by spacerować tak doskonale znanymi uliczkami, pozbawieni gwaru i zgiełku. Nie potrzebują do szczęścia rozwrzeszczanych pijaczków czy ciekawskich podglądaczy.

Książka ta nawiązuje oczywiście do "Alicji w Krainie Czarów", nasza bohaterka wyłania się wieczorową porą, wtedy przestaje być anonimowa. Polecam, bo chociaż nie jest to powieść poruszająca łatwe tematy, czyta się ją szybko. Autorka stworzyła postać zagubioną, ale opisała ją w sposób rewelacyjny, przemyślała każdą jej decyzję, każdą myśl, wszystko to, co ją otacza. Zielińską cechuje świetny styl, lekko zabawny, budzący strach, niesztampowy, pokazujący jak doskonałą jest obserwatorką otaczającego ją świata, niepozbawioną empatii i wrażliwości. Ubrała w słowa niedojrzałość dzisiejszych młodych ludzi, trochę koloryzując i zniekształcając być może ich obraz, ale na pewno pokazując problem takim, jaki rzeczywiście jest. Bunt, zagubienie, brak pewności siebie, wszystko to opisane ciekawie i fascynująco. Warto sięgnąć po "Przypadek Alicji".


Przyzwoitka Laura Moriarty




Podobno to najlepsza książka, jaką napisała autorka, ale nie mogę się do tego odnieść, ponieważ czytałam tylko "Przyzwoitkę". Właśnie ta powieść stała się w roku 2013 bestsellerem w USA. Laura Moriarty wykłada na uniwersytecie w Kansas, uczy twórczego pisania. W międzyczasie tworzy kolejną pasjonującą historię.


Przyzwoitka jest o tyle ciekawa, że opowiada o życiu prawdziwej, a nie fikcyjnej postaci. Poznajemy w niej piętnastoletnią Louise Brooks, która wraz z tytułową przyzwoitką wyrusza na podbój "wielkiego świata". W przyszłości stanie się gwiazdą niemego jeszcze kina, ikoną, osobowością niezwykłą. W zasadzie już jako nastolatka potrafi postawić na swoim, ma własne zdanie na każdy temat i wie, czego chce. Jej opiekunka wcale nie będzie miała łatwego zadania, bo upilnować tak charyzmatyczną i pełną pasji młodą kobietę graniczyć będzie niemalże z cudem.
Książka ta odsłania nam wiele faktów, ciekawych, kontrowersyjnych, trudnych do zrozumienia. Życie przyzwoitki, Cory Carlisle, nigdy nie należało do usłanych różami, a stateczna zdawałoby się gospodyni domowa ma za sobą przeszłość dramatyczną i nie tak spokojną, jak to może wyglądać z zewnątrz. Każdy ma swoje tajemnice, sekrety, które chce ukryć jak najgłębiej. Cora decyduje się na podróż z Kansas do Nowego Jorku nie tylko po to, by zajmować się Louise, ma także własne plany, chciałaby kogoś odnaleźć. Czy uda jej się to? Co da naszej tytułowej bohaterce ten wyjazd, czy zmieni się cokolwiek w jej życiu za jego sprawą? Czy stateczna, dojrzała, o konserwatywnych poglądach kobieta może nauczyć się czegokolwiek od dużo młodszej i aroganckiej, niepoddającej się konwenansom, piętnastolatki?

Autorka doskonale przygotowała się do tematu, który chciała poruszyć. Przestudiowała wiele publikacji na temat gwiazdy, zanim zaczęła o niej pisać. Okazało się, że choć Louise jest postacią nietuzinkową i ciekawą, stworzona przez Moriarty Cora wywiera na czytelniku większe wrażenie, to ona przejmuje stery i staje się główną bohaterką, aktorka schodzi na dalszy plan, jest tylko pretekstem, by pokazać życie przyzwoitki. Myślę, że konstrukcja tej powieści jest przemyślana i idealnie skrojona. Dzięki niej poznajemy prowincjonalne, zaściankowe myślenie ludzi z początku XX wieku, zanurzymy się w klimacie tamtych lat, odnajdziemy w nim niemalże od razu. Słynna Brooks stała się tylko pretekstem do napisania tej książki, bo to Cora jest postacią złożoną, zmieniającą się, poszukującą samej siebie i swojego miejsca. To ona zadaje sobie jakże ważne pytania: kim jestem, skąd się wywodzę, kto dał mi życie, jednocześnie pozbawiając mnie szansy na normalną rodzinę? To lektura doskonała, o walce, wyborach, braku tożsamości, poczuciu wyobcowania, małżeństwie dalekim od ideału i odnajdywaniu szczęścia. Dzięki tej powieści możemy i my zrozumieć, do czego należy dążyć, co warto przemyśleć, nad czym się zastanowić. Bo czy tak naprawdę czujemy się spełnieni, szczęśliwi, czy nie warto podążać za marzeniami, wyjść ze swojej roli grzecznej i poukładanej osoby, by odetchnąć wreszcie rześkim i świeżym powietrzem? Żyjmy nie tylko dla innych, ale też dla siebie. Nie poświęcajmy wszystkiego dla rodziny, dzieci, męża, bo może się okazać, iż nie zostanie w nas ani cząstka nas samych, zdrowy egoizm jest wskazany! Nauczmy się pielęgnować swoje pragnienia i spełniać je! Bądźmy szczęśliwe!

Ciepła, świetnie napisana, inspirująca i jakże ciekawa to lektura. Nie można przejść obok niej obojętnie. Polecam zdecydowanie.






środa, 28 stycznia 2015

Tam, gdzie rodzi się miłość Edyta Świętek premiera: 03.02.2015



Po zapoznaniu się z "Cieniami przeszłości" miałam wielką ochotę na kolejne historie stworzone przez Edytę Świętek. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy wydawnictwo zaproponowało mi objęcie patronatu nad nową książką autorki.

Moja recenzja Cieni: http://asymaka.blogspot.com/2014/06/cienie-przeszosci-edyta-swietek.html

Edyta Świętek z wykształcenia jest ekonomistką, z zamiłowania pisarką. Zależało jej na tworzeniu takich historii, jakie sama, jako czytelniczka chciałaby przeczytać. W wolnych chwilach spędza czas aktywnie, korzystając ze świeżego powietrza, biega i spaceruje. "Cienie przeszłości" to jak dotąd jedyna powieść autorki, jaka miałam przyjemność czytać. Mam w domu dwie poprzednie książki, ale to tak opasłe tomiska, że ciągle brakuje mi czasu na zapoznanie się z nimi. Za to ciekawa jestem "Zakręconego życia Madzi Kociołek", bo to podobno zabawna i relaksująca lektura.
Pisarka pokazuje, że nie boi się tematów trudnych, co udowadnia w kolejnej lutowej premierze-"Bańkach mydlanych". Zadebiutowała tytułem "Zerwane więzi", gdzie połączyła romans z wątkiem kryminalnym.

"Marek zamarł z wrażenia.
Z zapartym  tchem patrzył, jak blask rozświetla kasztanowe włosy kelnerki, jak igra w miękkich lokach, wymykających się niesfornie z luźno związanego koka. Zauroczyły go złociste struny światła, w których mieniły się maleńkie, połyskliwe drobinki kurzu, przez co obraz przed jego oczami sprawiał wrażenie mniej ostrego, nieco rozmytego. Czas nagle stanął w miejscu. Marek pomyślał,  że to niesamowite i dobrze byłoby w końcu zwolnić chociaż na chwilę." 

"Tam, gdzie rodzi się miłość" to książka zajmująca i ciekawa, chociaż dużo bardziej urzekła mnie jej poprzedniczka. Poznajemy tu Darię, która traktowana jest jak drogocenny skarb. Cała jej rodzina stara się za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczeństwo, boi się o jej życie i zdrowie i niestety ma ku temu podstawy. Jaka jest rzeczywistość tej młodej kobiety? Jak wygląda jej codzienność? Stale po nadzorem, wiecznie obserwowana i kontrolowana ma serdecznie dosyć swojego życia. Chciałaby się wyrwać choć na moment, zapomnieć się...

Wie, że nie powinna ufać obcym, ale coraz bardziej ciągnie ją do dopiero co poznanego mężczyzny. Z jednej strony zdaje sobie sprawę z tego, że igra z ogniem, z drugiej nie może przestać o nim myśleć. Chce go poznać, rozmawiać z nim, przebywać w jego towarzystwie.
Nie zważa na niebezpieczeństwo, na znaki, jakie daje jej los, na żadne ostrzeżenia, leci jak ćma do ognia. Miłość rządzi się własnymi prawami, nie dopuszcza do siebie głosu rozsądku. Do czego doprowadzi dziewczynę to uczucie?

Rodzina Hajdukiewiczów prowadzi hotel o nazwie "Zacisze". To tutaj pracuje Daria z bliźniaczym bratem Darkiem, który jest jej najlepszym przyjacielem. Dwaj inni jej bracia nie żyją, co ściśle wiąże się z groźbą innego członka rodziny, kuzyna ojca, który za wszelką cenę chce zniszczyć szczęście całej tej familii.  Co nim powoduje? Czy uda mu się osiągnąć upragniony cel? Czy nic go nie powstrzyma? I kim tak naprawdę jest Marek, ukochany Darii?

Pełna zagadek, niebezpieczeństw, sytuacji nie do pozazdroszczenia to historia. Pasjonująca i arcyciekawa, trzyma w napięciu jak diabli. Wydaje mi się, że Edyta Świętek staje się mistrzynią w łączeniu wątków kryminalnych z miłosnymi. Potrafi zainteresować czytelnika do tego stopnia, że zapomina o całym otaczającym go świecie. Liczy się tylko tu i teraz, intryguje, co też wymyśli pisarka, co znajdziemy na następnej stronie tej jakże zajmującej i fascynującej powieści.

Nie zazdroszczę bohaterom. Co z tego, że mają pozycję, pieniądze, jeżeli muszą stale obawiać się o życie swoje i swoich najbliższych? Zresztą wkrótce może się okazać, jak złudne zdaje się być ich szczęście i władza, jaką posiadają. Najważniejsze jednak, że mają siebie, że kochają się całym sercem, że jedno za drugim skoczyłoby w ogień, oddałoby życie... To najpiękniejsze przesłanie tej książki. W sposób niebywały Świętek opowiedziała nam o nierozerwalnych więzach, bo w rodzinie tkwi siła. Polecam Wam najnowszą powieść autorki i mogę Was zapewnić, że nie zawiedziecie się. To lektura nie tylko pasjonująca, ale także zaskakująca i pełna nieprzewidzianych zwrotów akcji. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Pamiętajcie również o "Cieniach przeszłości", które swego czasu rozłożyły mnie na łopatki!

"Tam, gdzie rodzi się miłość" Edyta Świętek, Wydawnictwo Replika, premiera: 03.02.2015 

Patronat medialny: Pisaninka.
Oczekujcie w związku z tym konkursów. Będzie się działo, moi kochani, wierni czytelnicy!






Siedem pytań do... Joanny Terki.



Joanna Terka pochodzi z Zabrza, dzieciństwo spędziła w Gliwicach. Ukończyła Wydział Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego. Obecnie mieszka w Piotrkowie Trybunalskim, jest żoną, matką, nauczycielką. Uwielbia literaturę i kino. Stara się zawsze myśleć pozytywnie. Jest autorką książki zatytułowanej "Jantar i Słońce" o gorącej i pięknej miłości.

KONKURS
Siedem pytań do pisarza:
1. Zabawa zaczyna się dzisiaj, 28 stycznia i potrwa do 4 lutego, do godziny 23:00.
2. Każdy z Was może zadać autorce jedno pytanie, wystarczy zostawić je pod tym postem, wraz z adresem e-mail.
3. Spośród wszystkich pytań wybranych zostanie SIEDEM, na które autorka odpowie na moim blogu.
Jedno, najciekawsze pytanie zostanie nagrodzone egzemplarzem powieści.





wtorek, 27 stycznia 2015

Dzień z książką. Anna Kasiuk "Piąte-nie zabijaj" Fragment trzeci i czwarty, ostatni.

Dzień z książką.
Anna Kasiuk "Piąte-nie zabijaj" 
Fragment trzeci. 

"Wracali z kolacji, to była ich rocznica ślubu. Padał deszcz i podobno samochód wpadł w poślizg i wypadł z drogi. Tak głosił raport policji. Rodzice zginęli na miejscu. Zostałam sama z Dawidem. Moim małym bratem. I świat mój zamknęłam w ramionach tego kochanego pięciolatka. Nie znaczy to jednak, że ogarnęła mnie czarna rozpacz z powodu takiego zwrotu w moim życiu. Tragedia, która nas dotknęła owszem, pchnęła moje życie na krawędź, jednak to właśnie Dawid stał się strumieniem zimnej wody, który skierował mnie na właściwe tory. Staję w drzwiach łazienki i patrzę, jak zatapia piracki statek. Dawid zerka na mnie swoimi równie zielonymi jak moje oczami i szeroko ziewa.
-Myjemy się bąblu i kładziemy spać. Jutro czeka nas długa podróż.
-Poleżysz ze mną, Aga? dopóki nie usnę? Bo ja się boję, że przyjdą do mnie złe duchy. Te z filmu, wiesz?
-Maluchu. Nie ma się czego bać. Duchy nie istnieją... Ale wiesz co, poleżę z tobą. Tylko chwilkę.-Czochram jego ciemne włoski ręcznikiem i wyciągam go z wanny. Kiedy kładziemy się do łóżka, jest pachnący jak niemowlę. niewinny, delikatny i taki bezbronny. Obejmuje mnie swoimi małymi łapkami i zasypia."


Dzień z książką.
Anna Kasiuk "Piąte-nie zabijaj"
Fragment czwarty, ostatni.

"Czuję się oszukana, okradziona z tego, co w moim życiu było najcenniejsze. Pozostawiona sama sobie z burzą gniewu i lęku na samą myśl o tym, co nas spotkało. Ile człowiek jest w stanie znieść, jak wiele wycierpieć, by nie stracić wiary w ludzi? A to mnie zastanawia. Gdy przypominam sobie wydarzenia minionych miesięcy, zaczyna gościć w moim sercu wątpliwość, czy uda mi się zaufać po raz kolejny.
-Jedziemy w góry, Dawid. Tam będziemy mieszkać. Wysoko, daleko. Blisko słońca, mamy i taty. Wiesz, jak będziemy rano wychodzili do przedszkola, zaraz po śniadaniu będziemy stawali w oknie i spoglądali w niebo. Tam, gdzie będzie nasz dom nikt już nie zrobi nam krzywdy, a mama i tata będą bardzo blisko nas.
-Bo my będziemy wysoko?
-Tak, właśnie tak.-Uśmiecham się sama do swoich myśli. Gdyby to wszystko było tak nieskomplikowane, jak jego spojrzenie."

Jeżynka nie chce się bawić Hopek nie może jeść Liliana Fabisińska



To już moje czwarte spotkanie z tą niezwykłą serią dla dzieci. W Klinice pod Boliłapką każde zwierzątko zostanie wyleczone, bo doktor Magda i doktor Paweł doskonale radzą sobie z chorobami stworzeń wszelakich. Liliana Fabisińska stworzyła cykl bardzo sympatyczny, idealny dla naszych milusińskich.

Tym razem,w  czwartej części, mamy do czynienia z małym jeżykiem, a właściwie jeżynką, bo okazuje się, że to dziewczynka. Zaraz też imię Nosek, jakie nadał jej Piotrek należy zmienić i w ten sposób jeżyk zostaje Jeżynką. Chłopiec kocha swoje zwierzątko, marzył o psie lub kocie co prawda, ale i jeż może stać się prawdziwym i wiernym towarzyszem. Rodzice do tej pory zajęci małą siostrzyczką Piotrka nie mieli dla niego zbyt wiele czasu. Pies mógłby uczulać Michasię, ale jeżyk to idealne rozwiązanie dla tej rodziny. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że Jeżynka jest jakaś nieswoja, osowiała i smutna. Mama i tata nie do końca wierzą w to, co mówi chłopczyk, bo jakże to tak? Jeż smutny? Po czym to widać?
Okazuje się jednak, że to właściciel jeżynki ma rację. Czy lekarze z Kliniki pod Boliłapką znajdą źródło problemu i wyleczą przyjaciółkę Piotrka?




Ostatni tomik serii opowiada o króliczku. Akurat mamy dzień ślubu doktor Magdy z doktorem Pawłem, gdy w klinice pojawia się zasmucony i zdenerwowany chłopiec. Błaga dzieci pani doktor o pomoc, bo jest pewien, że jego króliczek umrze! Przecież nic nie je! Z jakiego powodu?

Ta historyjka, jakże zabawna i wzruszająca, na szczęście będzie miała pozytywne zakończenie. Lekarzom uda się pobrać, ale też pomóc małemu króliczkowi. Poza tym doktor Magda odbierze poród w stajni, na nowo zaprzyjaźni się z byłym mężem i jego nową partnerką, zaakceptuje to, że w dość nietypowym stroju przyjdzie jej brać ślub.

Z całego serca polecam całą serię, to pełne ciepła, serdeczności opowiastki dla każdego dziecka. Pięknie napisane, językiem przystępnym dla naszych maluchów. Poza tym znajdziemy w tych książeczkach szereg fachowych informacji i porad, jak dbać o nasze zwierzątko, na jakie choroby może zapaść, co powinno jeść, co może nas zaniepokoić. Polecam.

Dzień z książką. Anna Kasiuk "Piąte-nie zabijaj" Fragment drugi.

Dzień z książką.
Anna Kasiuk "Piąte-nie zabijaj" 
Fragment drugi. 

"-Dawid, mama i tata odeszli. Są już daleko i są szczęśliwi. Nawet jeśli mieliby do nas przyjść, co się jednak nie stanie, jestem pewna, że nie chcieliby nas skrzywdzić. Przecież kochali nas.-Łzy same cisną się do oczu, kiedy słucham jak on, pięciolatek, szuka wytłumaczenia faktu, że jego rodziców już nie ma obok niego. Czasem chciałabym, żeby oni jednak do nas wrócili. Czasem tak bardzo potrzebuję, by ktoś powiedział mi, co mam zrobić, jak powinnam postąpić. Samotność ciąży mi ogromnie, nie jestem typem samotnika. Do życia potrzebuję bliskich i zdałam sobie sprawę, że nie przypuszczałam nawet, jak bardzo byłam do nich przywiązana. Ich obecność była dla mnie nierozerwalnym elementem mojej codzienności.
Każdego dnia byłyśmy w stałym kontakcie z mamą. To z nią jeździłam do kina, na zakupy. Oczywiście mam koleżanki, jednak nie ma między nami takiej więzi, jaką stworzyłyśmy z moją mamą."



Książka dnia. Piąte-nie zabijaj Anna Kasiuk

Fragment pierwszy. 

"Przez całe popołudnie odnoszę wrażenie, że coś się wydarzy. Dziwne uczucie, czuję, że powinnam się spieszyć, mówić to, co nie zostało jeszcze powiedziane, zrobić to, na co do tej pory nie miałam czasu. Istne szaleństwo. Pogoda za oknem nie napawa optymizmem. Dobrze, że nie muszę dziś nigdzie wychodzić. Opatulam się skrzętnie kocem i wpatruję w ponurą aurę. Strasznie smutny ten świat, kiedy jesień przybiera surowy, chłoszczący deszczem nastrój.
-Mamo?-krzyczę i wychylam głowę zza oparcia kanapy. Czuję, że chyba rozbiera mnie grypa. Na przemian targają mną dreszcze tylko po to, by za chwilę ogarniała mnie fala gorąca.-A może nie wychodźcie nigdzie? Jest tak paskudnie na zewnątrz. W domu zrobimy wam kolację, o jakiej nawet nie marzyłaś. Ja zrobię wam kanapki, albo nie, coś grillowanego, jak w paryskim Flams. Dawid będzie waszym kelnerem. Co ty na to?
-Dziecko...-dobiega z łazienki przytłumiony głos mamy. Jest nieco znudzony.-Ale ja chcę dziś wyjść. To nasza trzydziesta piąta rocznica ślubu. Taki wyjątkowy dzień."



poniedziałek, 26 stycznia 2015

Klinika pod Boliłapką Muszka, która nie umie latać. Liliana Fabisińska



Liliana Fabisińska jest autorką książeczek dla dzieci i powieści dla dorosłych. Miałam przyjemność przeczytać "Córeczkę", recenzja tutaj: http://asymaka.blogspot.com/2015/01/coreczka-liliana-fabisinska.html, "Z jednej gliny", opinia tu: http://asymaka.blogspot.com/2015/01/z-jednej-gliny-liliana-fabisinska.html, "Skrzynię piratów":  http://asymaka.blogspot.com/2014/07/podwodne-miasto-skrzynia-piratow.html i dwie publikacje z serii Klinika pod Boliłapką:  http://asymaka.blogspot.com/2014/03/klinika-pod-boliapka-maksio-ma-kopoty.html
http://asymaka.blogspot.com/2014/03/klinika-pod-boliapka-pierrota-bola.html

Klinika pod Boliłapką to niewielki szpital dla chorych zwierzątek. Opiekują się nimi doktor Magda z dwójką dzieci: Dominiką i Kajtkiem i doktor Paweł. Tym razem chciałabym opowiedzieć Wam o Muszce.
Olga jest zmęczona długą i ponurą zimą, deszczową i wietrzną wiosną. Marzyła o dniu pełnym ciepła i słońca. O wyjściu na rower, grze w piłkę, ale aura ku temu nie sprzyjała. Ponadto miała mnóstwo nauki, bo klasówka goniła klasówkę, a dziewczynka niemalże zasypiała nad lekcjami. Muszka, ukochany kotek Olgi, uwielbiała swoją panią, chciała spędzać z nią jak najwięcej czasu. Na szczęście zbliżały się wielkimi krokami wakacje i wtedy mogłyby być razem nieustannie. Tylko, że tego słonecznego, pięknego dnia Muszki nigdzie nie  było. Olga szukała jej i szukała. Wreszcie znalazła ją na zewnątrz, na okiennym parapecie, co było przecież takie niebezpieczne, bo zwierzak mógł spaść! Dziewczynka postanowiła, że nie będzie otwierać okien ani drzwi.

"-Chcesz, żebyśmy się udusili?-Mama zaczęła się śmiać.-Będziemy siedzieć w domu przez całe wakacje przy zamkniętych oknach?
-Jeśli to ma pomóc Muszce, to tak.-Olga zacisnęła wargi.-Najważniejsze, żeby nic jej się nie stało.
-Myślę, że znajdziemy inny sposób, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo-uśmiechnęła się mama, manewrując ostrożnie na zatłoczonym parkingu pod szkołą.-Ale pogadamy o tym, jak już odbierzesz świadectwo..." [1]


Pożegnaniom ze szkolnymi koleżankami nie było końca. Dopiero po tym, jak mama przypomniała Oldze, że trzeba zabezpieczyć okna, dziewczynka zdecydowała się rozstać z przyjaciółkami. Spotkają się przecież we wrześniu, a Muszka jest ważniejsza. Trzeba zadbać o jej bezpieczeństwo. Zakupić odpowiednie siatki, można byłoby od razu zajechać do sklepu, ale kto zmierzy okna? Tacie przypomina się, że sąsiadka, pani Justyna, ma klucze do ich mieszkania i może dokonać pomiaru. Ta ochoczo się zgadza, jednak nie odbiera telefonu, gdy mama ponownie do niej dzwoni. Olga i jej rodzicielka wracają więc do domu, a tam...

"-Mucha! Muszka! Muszeńka!
-Żyje, Chyba się nie połamała.-Pani Justyna, jeszcze bledsza niż mama, podeszła do dziewczynki, trzymając kota na rękach.-Przepraszam. O Boże, przepraszam! Ja nie mam pojęcia, jak to się stało. W ogóle jej nie zauważyłam. Otworzyłam okno, a wtedy ona...
-Wyszła na parapet?-dokończyła za sąsiadkę Olga.-Nie wiem, co ją napadło. Nigdy tego nie robiła, aż do dziś. Siedziała tam rano, kiedy wstałam z łóżka. Chyba po prostu obserwowała ptaki.
-Może teraz też chciała na nie popatrzeć?-Pani Justyna potrząsnęła bezradnie głową.-Wiedziałam, że nie mogę jej tam zostawić, wyciągnęłam więc ręce, żeby ją zabrać z powrotem do mieszkania. A wtedy ona... ona po prostu skoczyła!" [2]

Jak zakończy się historia Muszki? Czy wyzdrowieje? Pod opieką lekarzy z Kliniki pod Boliłapką na pewno szybko dojdzie do siebie. A Olga być może znajdzie wspólny język z dziećmi doktor Magdy.
Piękna, ciepła opowieść dla dzieci, które kochają zwierzęta, uczą się empatii, miłości do swoich czworonożnych przyjaciół. Liliana Fabisińska w sposób ciekawy przedstawia nam swoją historyjkę. Uczy nas też podejścia do zwierząt, tłumaczy, co lubią, jak należy się nimi zajmować, na jakie choroby mogą zapaść. Książeczka napisana językiem przystępnym, zrozumiałym dla naszych pociech. Całości dopełniają czarno-białe ilustracje, które dodają uroku interesującej i jakże pouczającej lekturze. Polecam miłośnikom kotów, ale nie tylko im. To idealna opowieść dla wrażliwego dziecka, doskonała zabawa gwarantowana!
Publikacja została stworzona po konsultacjach z lekarzem weterynarii, Agatą Kamionką-Flak.



[1] "Klinika pod Boliłapką. Muszka, która nie umie latać." Liliana Fabisińska, Papilon, Grupa Publicat 2014, strona 17
[2] Tamże, strona 32-33



Szumi Mi brulion logopedyczny Anna Jama-Wach




Książeczki te zainteresowały mnie ze względu na trudności z wymową moich młodszych dzieci. Chciałabym, aby i Zuzia, i Kamil mówili wyraźnie, dlatego staram się z nimi ćwiczyć i te dwie publikacje okazały się idealną pomocą w tej pracy.


Wszyscy rodzice przecież zdają sobie sprawę z tego, że szkoła i przedszkole to nie wszystko,w  domu dziecko także powinno ćwiczyć. To my powinniśmy znaleźć czas dla naszej pociechy i pomóc jej w miarę swoich możliwości. Systematyczność to tutaj podstawa. 


Przedstawia nam się Mi czyli Mirosława Szara, która ma sześć lat. Do niedawna i ona miała problemy z wymową kilku głosek, ale dzięki ćwiczeniom z logopedą nauczyła się mówić poprawnie! 

Zapraszam przy okazji na stronę: www.mimowa.pl, bo i tam można znaleźć mnóstwo zadań i ćwiczeń. 
Nie zapominajmy jednak, że rodzic to nie wykształcony logopeda, może on pomóc, ale nie zastąpi zajęć logopedycznych! 


Znajdziemy tu i zadania, i rymowanki, i rysunki, które należy dokończyć, jak też pomalować, weźmiemy udział w wyścigach, pomożemy żukom wydostać się z labiryntu ścieżek, tak, by ominęły żmiję. W ruch pójdą również nożyczki. Literki ż i rz nie będą miały przed Wami już żadnych tajemnic! 
Tego typu pomoc może się okazać wspaniałą, wesołą zabawą, a nie ciężką i nudną pracą. Przyjemna atmosfera na pewno pomoże dziecku, a cierpliwość popłaci. Wspólnie możemy zdziałać cuda, trzeba tylko chcieć. 


Myślę, że takiej książki potrzebowaliśmy. Nie widziałam dotąd podobnej na rynku wydawniczym. Jest ciekawie napisana, przyjazna dziecku, wesoła. Możliwość poznania różnych gier, rozwiązywania zagadek, czytania wspólnie wierszyków stanie się dla naszego szkraba świetną zabawą. Nauczy się nie tylko poprawnie wymawiać ż i rz, ale też sz. 
Doskonała dla dzieci przedszkolnych, ale i tych chodzących już do szkoły. Nauczymy je prawidłowo mówić, ale także rozwijać świadomość językową. Skąd pochodzi dźwięk, w jaki sposób mówimy dany wyraz, słowo, literkę? Jak to wszystko się odbywa? Na wiele pytań znajdziemy tu odpowiedzi. Można z tych książeczek korzystać nie tylko w gabinetach logopedycznych, ale również w domu, gdzie dziecko czuje się swobodniej, bezpieczniej, lepiej. Sięgnąć możemy po nie w każdej chwili, kiedy tylko przyjdzie nam i naszemu szkrabowi na to ochota. 




Wierszem po mapie Agnieszka Frączek



Kochani, powiem Wam od razu, bez zbędnych wstępów, że to książka, którą musicie mieć w swojej biblioteczce. To znaczy w biblioteczce Waszych dzieci nie może jej zabraknąć. A dlaczego?
Jest pięknie wydana, w twardej oprawie, a treść nie tylko bawi, ale też uczy nasze pociechy, bez marudzenia, znudzenia dziecko sięgać będzie po tę niezwykłą lekturę. Jestem tego pewna!


U mnie młodsza dwójka była najbardziej zainteresowana. 


"Wierszem po mapie" zachwyca naprawdę niebanalną treścią. To tutaj pośród kolorowych obrazków poznamy specyficzne nazwy miejscowości, ze zdziwieniem będziemy czytać o Całowaniu, Zaniemyślu, Nartach, Korytach i innych zabawnych wioseczkach. Agnieszka Frączek jak zawsze pięknie i z niespotykaną u nikogo innego wyobraźnią poprowadzi nas urokliwymi ścieżkami i zaproponuje niecodzienną zabawą słowną, pokaże nam miejsca, o jakich nawet nam się nie śniło. 



Autorka książeczki uwielbia podróżować i stara się to robić w miarę często. Nie ma znaczenia, czy wsiada na rower, czy do auta z siedmioma walizkami w bagażniku. Jeździ rozglądając się wokół, z wielkim zainteresowaniem. Zastanawia się, jakich mieszkańców spotkać można w tej czy innej miejscowości, czy narcianie są specami od jeżdżenia na nartach? Bo skoro to tutaj się osiedlili, w Nartach właśnie, to chyba powinni, prawda? Jak myślicie? 

Co można robić w Całowaniu? Czy mieszkańcy tego miejsca darzą wszystkich wielką sympatią i przytulają się na każdym kroku, okazują sobie czułość i miłość? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? 



Czy i Wy spotkaliście się kiedyś z dziwną nazwą? A może sami mieszkacie w jakimś niezwykłym miejscu? W Żabokliku albo w Kórniku? W Kaczkach Średnich, gdzie pewien kaczor zajmuje się wynajdowaniem przeróżnych dziwactwa? Spotkaliście go może? Jeżeli miał pomalowane pióra, podkręcone rzęsy, kąpał się w błocie i konfiturach, to na pewno był on! Czy w Ulowie jest ul? A w Pszczółkach pszczółki? W Korycie świnki różowe biesiadują?



W tej publikacji dzieje się wiele, słowa biegają po stronach w sobie tylko znany sposób, jedne literki są pisane prosto, poustawiały się równiutko, w rządku, porządku, inne biegają jak opętane, uciekają przed Kotem, liżą Lizaki, tutaj wszystko jest możliwe, jak to w dobrych rymowankach bywa! Dzieci są doprawdy zachwycone i rozbawione do łez niemalże. Zainspirowane samodzielnie wyszukują dziwne nazwy miejscowości, rysują obrazki, wymyślają, kto może mieszkać tam czy siam. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Wyobraźnia pobudzona zostanie na pewno, a i kreatywność znajdzie tu pole do popisu! Dzięki tej propozycji literackiej nasz szkrab zainteresuje się nie tylko literaturą, ale też własnym krajem, dostrzeże jego piękno, urok i wyjątkowość. 

Czytamy bez mamy Kapitan Zębol i Kajtek Kuternoga w Królestwie Brzuchaczy Kaczka w berecie i inne historie Magik Mike prezentuje Sztuczki magiczne



Czytamy bez  mamy to seria książeczek skierowanych do dziecka, które dopiero zaczyna swoją przygodę ze światem literatury. W cyklu tym troskliwy rodzic znajdzie kilka etapów, początkowy to "Pierwsze kroki", dla małego człowieka, który poznaje literki i składa je w słowa. Drugi nazwany został "Krok po kroku", a trzeci "Wielkie kroki". Środkowy przeznaczony jest dla osób, które samodzielnie czytają, a ostatni dla prawdziwych pożeraczy książek.


Książeczkę można podpisać swoim imieniem i nazwiskiem, by każdy wiedział, że należy do Was. 


Z pierwszego etapu wybrałam historyjkę o kapitanie Zębolu. Całość składa się z czterech rozdziałów. Poznajemy księżniczkę Katarzynę Żelatynę i księcia Jana Budynia, którzy rządzą w Królestwie Brzuchaczy. Są niestety w coraz gorszym stanie, władca zwija się z bólu, gdyż cierpi na rozstrój żołądka, księżniczka zaś ma całą twarz zasypaną krostami! 



Jaki jest powód ich złego samopoczucia? Niewłaściwa dieta, siedzenie przed ekranem telewizora, brak ruchu. Wyglądają jak para słoni! Nie mogą już sami się przemieszczać, nie potrafią też przestać jeść... 

Kapitan Zębol i Kajtek Kuternoga akurat przepływają nieopodal. To brudni, brzydcy, niesympatyczni i niezbyt rozgarnięci osobnicy, czarne charaktery. Są głodni i wpadają na nikczemny plan. Co z tego wyniknie? Czy para władców przejrzy wreszcie na oczy? Jak zakończy się ta opowieść? 

Książeczka dla młodego czytelnika idealna, treści nie jest zbyt wiele, dziecko samodzielnie, z zainteresowaniem będzie śledzić tekst, oglądać kolorowe ilustracje i cieszyć się z tego, że może poznać całość bez pomocy rodziców. Lektura z przesłaniem, ale i dobra zabawa gwarantowana. 




Druga z książek należy do poziomu drugiego, tutaj tekstu jest więcej. 


Za sprawą Agnieszki Frączek poznamy trzy opowieści: o gadającym worku, łapserdaku i tytułowej kaczce w berecie. 
W pierwszej mamy już co prawda jesień, ale wspominane jest lato. Piotrek siedzi w piżamie w zielone barany, rodzice są w dżinsach i swetrach i wszyscy rozmawiają o ulewie wakacyjnej, gdy nagle słyszą:

"-Szkhryr!
-Żagle nie mówią 'szkhryr'-z przekonaniem stwierdził Piotrek. 
-Zwłaszcza te w workach-dodałam. Bo wiadomo: żagiel na maszcie ma zwykle bardzo dużo do powiedzenia. Najczęściej wprawdzie tylko coś szepcze po cichu, czasami stęka, ale rozeźlony przez dmący wiatr potrafi tez huknąć wściekle, a nawet zawarczeć. W każdym razie-co do tego byliśmy zgodni-żagiel w worku zdecydowanie nie powinien być taki rozmowny." 

Jeżeli jesteście ciekawi, co wydawało takie dziwne dźwięki, musicie sięgnąć po książeczkę. 




"Łapserdak" z kolei to historia, która zaczyna się w Zakopanem. A dokładnie nie w samym Zakopanem, a wysoko na Butorowym Wierchu. Tam zupełnie niespodziewanie pod drewnianą chałupą gazdy Józefa w zimowy dzień zjawiła się... papuga. Czego tam szukała? Skąd się wzięła? Powtarzała tylko jedno słowo, oczywiście wiecie jakie, prawda? 



Kaczka w berecie była dziwna. Niby wyglądała zwyczajnie, bo miała skrzydła, dziób, łapy... ale skąd ten beret? I kraciaste ogrodniczki? 
Nie odpowiem! Odpowiedzi szukajcie w ostatniej historyjce. Całość polecam! 




Ostatnia z publikacji, o której chcę Wam dzisiaj powiedzieć ucieszyła moje dzieci niezmiernie! Zaciekawione zaczytywały się i próbowały samodzielnie wykonywać magiczne sztuczki. W tym niezwykłym poradniku znalazły całkiem proste, ale i bardziej skomplikowane zadania, poczuły się jak prawdziwi iluzjoniści! 


Znalazły tu i sztuczki karciane, i te z monetami, magię umysłu, magię papierową, sztuczki ze stolikiem i wiele, wiele innych. Któż z naszych pociech nie chciałby nas zadziwić? Stać się magikiem, sztukmistrzem, czarodziejem, magiem? Być jak Harry Potter albo inny czarownik? 
Magik to osoba, która pozwala na to, by niemożliwe stało się możliwe, pozwala wierzyć innym w magię. Jest doskonałym artystą, ale czeka go mnóstwo ćwiczeń, by wreszcie udało mu się osiągnąć zamierzenia. Podczas występów należy mówić wyraźnie, głośno i nie za szybko, by wszyscy mogli dobrze usłyszeć, co masz do powiedzenia. Wskazówki magika Mike na pewno przydadzą się Wam w osiągnięciu efektu, jaki sobie zamierzyliście. Powodzenia! 


Sztuczki z kartami są ciekawe, ale trzeba ćwiczyć, by udało nam się stworzyć iluzję. Możemy zaprezentować magię na talerzu, pokazać skaczące walety, czy stać się kieszonkowcem. Zabawy z monetami są równie inspirujące i interesujące. Jak chociażby znikająca, wypadająca czy magiczna moneta, czy może się ona spocić? 
Magik uwielbia pokazy, jest mistrzem lewitacji, potrafi unieść pierścionek, długopis w butelce, spowodować zniknięcie i to niebywale szybkie! A przechodzenie przez papier, wydaje się Wam, że to możliwe? 

Magik Mike pokaże Wam drogę do świata magii, tajemnic, sekretów. Zafascynowani będziecie chcieli posiąść tę wiedzę, poznać wszystkie jego sztuczki, ćwiczyć je i wykonać samodzielnie. Magik ciekawie wszystko opisuje, krok po kroku, tłumaczy, co i jak należy robić. Polecam!