Elżbieta Śnieżkowska-Bielak - wywiad
Elżbieta Śnieżkowska-Bielak napisała między innymi trzy
powieści dla dorosłego czytelnika, osiem tomików poezji, jak też wiele książek
dla dzieci. Osobiście miałam przyjemność poznać dopiero dwie propozycje
literackie autorki, te skierowane właśnie do młodszej grupy odbiorców. Zarówno tytuł
”Czekam na bajkę”, jak i „Domik-przyjaciel Dominika” spodobały się i mi, i moim
maluchom, ponieważ przestawiony przez pisarkę świat jest pełen kolorów, nie
nudzi, a bawi, ciekawi i uczy. Autorka wykreowała na kartach swoich
książek już osiemnaście historii dla dzieci. Czy to mały człowiek jest zatem
jej ukochanym odbiorcą? Współpracowała
też z prasą dziecięcą, taką jak: „Ciuchcia”, „Hutosie,” czy „Domowe
przedszkole”. Zapraszam do rozmowy z pisarką i mam nadzieję, że dzięki temu
przybliżę Wam jej osobę.
AG: Musi mieć Pani bardzo wybujałą wyobraźnię, by tworzyć dla
czytelnika tak wymagającego, tak szybko się nudzącego, jakim jest mały
człowiek, dopiero poznający świat literatury. Nie boi się Pani pisać właśnie
dla niego? Skąd Pani czerpie pomysły na tego typu historie? Czy to Pani
ukochany odbiorca?
E Ś-B: Myślę, że we mnie, choć jestem już bardzo
dojrzałą osobą zostało coś z dziecka i z dzieciństwa spędzonego na łonie
przyrody, wśród kochającej rodziny. Zawsze rozumiałam dzieci, dlatego zostałam
nauczycielką. Pedagogika też jest moją pasją. Teraz realizuję zamiłowania
pedagogiczne, pisząc dla dzieci.
AG: Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem? Czy czytała Pani
jako dziecko? W domu rodzinnym królowały książki?
E Ś-B: W domu rodzinnym rzeczywiście królowały książki. Rodzice odpoczywali,
czytając. W dzieciństwie sporo chorowałam i moi rodzice kupowali mi wiele
książek. Zdarzało się, że jedną, dwie na
tydzień. Prezenty imieninowe, urodzinowe, czasem i gwiazdkowe też stanowiły książki. Uwielbiałam patrzeć na
stos nowiutkich, jeszcze pachnących drukarnią książek na moim nocnym stoliku.
Czytałam bez przerwy. Taki mój prawdziwy pierwszy wiersz powstał, gdy miałam
dziewięć lat, ale już wcześniej w zeszytach bez linijek rysowałam wymyślone
historyjki i opisywałam drukowanymi literami. Mogłam mieć wtedy 4, 5 lat.
AG: Czy uważa Pani, że ludzie czytają tyle samo, co kiedyś, czy
raczej „moda na czytanie” przeminęła? A może czytanie nigdy nie było popularne?
E Ś-B: Ludzie niestety nie czytają tyle, co kiedyś, telewizja i Internet wielu oduczyły wysiłku
intelektualnego, ale myślę, że są jeszcze środowiska, gdzie książka jest ciągle
ważna. Najistotniejszy jest jednak przykład rodziców, którzy powinni zdawać
sobie sprawę, że czytanie książek nie
tylko poszerza zasób słownictwa u dziecka, jest najlepszym lekarstwem na
dysleksję i dysortografię, uczy wrażliwości i wartości. Rodzic powinien się
interesować czytelnictwem dziecka, rozmawiać
z nim o książkach, o przedstawionych tam problemach. W ten sposób nauczy
dziecko właściwych postaw wobec życia i łatwo pokaże jak odróżnić dobro od zła.
AG: Kiedy ukaże się kolejna Pani powieść? Będzie to historia dla
dzieci czy dla dorosłych? A może zaskoczy nas Pani całkowicie i stworzy
zupełnie innego typu fabułę?
E Ś-B: Mam w planie kilka
książek, ale kilka już napisałam i czekają na wydanie. To, co już napisałam, to
wiersze, bajka i legendy dla dzieci. W planie już rozpoczęta powieść dla
dzieci starszych i w zamyśle powieść
nieco autobiograficzna.
AG: Zaciekawiła mnie Pani, będę czekać z niecierpliwością.
Od jak dawna zajmuje się Pani poezją? Jak Pani myśli, czy
wiersze to dobra forma przekazania czytelnikom własnych myśli, odczuć? Czy są
one właściwie rozumiane, odbierane?
E Ś-B: Tak naprawdę to zaczęłam swoją przygodę z pisaniem od poezji i czuję
się bardziej poetką niż pisarką. Poezja, szczególnie ambitna poezja współczesna,
nie jest sztuką łatwą ani w tworzeniu, ani w odbiorze. Zawsze była sztuką
raczej elitarną. Bo, ażeby napisać dobry wiersz, nie wystarczy szczególna
wrażliwość. Trzeba sprawnie operować poetyckimi środkami wyrazu, co nie jest proste.
Dlatego twierdzę, że dobry poeta to ten, który ciągle jest w drodze i ciągle
udoskonala swój warsztat twórczy.
Dobry czytelnik poezji, to ten,
który ma szczególny dar postrzegania świata i odbierania go sercem, ale też nie
są mu obce nieco abstrakcyjne środki
literackie wyrażające uczucia i przeżycia autora.
AG: Czy wyobraża sobie Pani swoje życie bez słowa pisanego? Czym
wtedy zajmowałaby się Pani?
E Ś-B: Zdecydowanie nie
wyobrażam sobie życia bez pisania. To jest we mnie i trwa od wielu lat. Nie
zamierzam przestać pisać dopóty, dopóki siły fizyczne i intelektualne pozwolą,
będę pisała. Jak każda kobieta zajmuję się prozą życia, wychowałam dwoje
wspaniałych mądrych, dorosłych już dzieci, wypuściłam w świat wielu uczniów ( w
tym kilku polonistów). Prowadzę dom, gotuję, piekę, szyję, z zamiłowaniem
uprawiam ogródek, ale to wszystko nie jest tym, czym jest dla mnie praca
pisarska. Szczególnie poważnie traktuje literaturę dla dzieci. Uważam, że
pisarz piszący dla dzieci ma do wypełnienia ważną misję.
AG: Od jak dawna prowadzi Pani stronę autorską: http://www.sniezkowska.pl/ ? Dzięki niej
zapewne czytelnicy mogą bliżej poznać Pani osobę. Czy zdarza się, że piszą do
Pani, dziękując za Pani książki?
E Ś-B: Tę stronę mam od 2001 roku. Założył mi ją mój syn - informatyk Grzegorz
Bielak, ale prowadzę ją sama. Rzeczywiście dzięki tej stronie piszą do mnie
czytelnicy i co jest bardzo miłe, przeważnie rodzice dzieci. Najwięcej podziękowań i pytań o wznowienia dotyczy
serii o małym Antosiu i jego Aniele Stróżu. Seria składa się z sześciu
książeczek i nosi nazwę „Rozmowy z Aniołem Stróżem”. Także jest wiele próśb o
wznowienie poetyckich adaptacji baśni klasyków i z pewnością to kiedyś nastąpi.
AG: Co Pani myśli o spotkaniach autorskich? Czy to dobry pomysł
na kontakt z czytelnikiem?
E Ś-B: Odbywam wiele spotkań
autorskich. Dla dorosłych i dla dzieci. Uważam, że jest to bardzo
dowartościowujące twórcę, a także inspirujące uczestniczących w nich
czytelników. Prowadzę warsztaty literackie w przedszkolach, a także warsztaty
literackie dla młodych adeptów pióra. Szczególnie
ważne miejsce w moim życiu zajmują warsztaty dla przedszkolaków i warsztaty
poetyckie dla młodzieży.
AG: Co myśli Pani o dzisiejszych dzieciach? Czy rodzice mają dla
nich czas, czy chce im się czytać książki, a może jednak wybierają świat
wirtualny-komputerowy? Dlaczego wydaje on się im bardziej ciekawy?
E Ś-B: Dzisiejsze
dzieci są niestety bardzo samotne. Wirtualny, nie zawsze bezpieczny świat zastępuje im towarzystwo, stwarza iluzję bliskości.
Wiem, że dzisiejsze warunki ekonomiczne stawiają wyzwania zawodowe rodzicom, ale na miłość Boską, nie można tego robić kosztem dzieci! Z dzieckiem trzeba rozmawiać, trzeba zejść do jego poziomu myślenia i będąc dorosłym w przyjaznych rozmowach przemycać prawdy najistotniejsze. Uczyć życia i odpowiedzialności.
AG: Co zmieniło się w Pani życiu po przejściu na emeryturę? Nie
wydaje mi się, by była Pani osobą, która potrafi „usiedzieć na miejscu”? Pewnie
stawia Pani przed sobą coraz to nowe wyzwania, prawda?
E Ś-B: Do chwili przejścia na emeryturę
najważniejsza była dla mnie rodzina i wychowanie moich dzieci. Nie mniej
ważni byli moi uczniowie, ich matury i wypuszczanie ich w świat. Wtedy też
pisałam, ale dużo mniej. Za to prowadziłam teatr szkolny, na użytek którego
pisałam sama scenariusze. Był to bowiem teatr poezji. Brałam udział w sesjach teatralnych Polskich Uniwersytetów Ludowych,
gdzie sama realizowałam moje scenariusze poetyckie. Od chwili przejścia na
emeryturę wiele się zmieniło. Zaprzyjaźniłam się z komputerem, piszę, wydaję,
zostałam przyjęta do Związku Literatów Polskich.
I chociaż dzisiejszy
rynek wydawniczy nie należy do najłatwiejszych i tylko pisarz wie jak trudno sprostać wymogom wydawców, to
jednak uważam, ze nie należy zakopywać talentu, a go pomnażać. Talent bowiem to
dar Boży.
AG: Która z Pani publikacji literackich jest Pani najbliższa?
Którą uważa Pani za najważniejszą w swoim niemałym przecież dorobku?
E Ś-B: Jest taka książka,
która w 2008 roku wydałam w Chicago w wydawnictwie DSP Publisching Doroty
Silaj. Nosi tytuł „Smak błękitnego nieba” i dotyczy trudnych dla Polski lat
osiemdziesiątych. Będzie ona wznowiona w Polsce. W jesieni ma być jej polskie
wydanie. Tam pokazuję czym jest dla mnie Bóg, Ojczyzna, miłość, macierzyństwo i
historia. Myślę, że jak się już ukaże, czytelnicy będą mogli się z nią zapoznać
i może wtedy o niej porozmawiamy.
AG: Pisze Pani także piosenki, proszę powiedzieć nam coś więcej
na ten temat…
E Ś-B: Zaczęłam pisać
piosenki dla dzieci. Mieszkając dwa lata w Katowicach napisałam 40 tekstów piosenek dla potrzeb
pracy naukowej Pani Teresy Krzyżowskiej, pracownika Wyższej Szkoły
Pedagogicznej w Opolu. Napisałam też kilkanaście piosenek poświęconych okolicy
w której mieszkam i Gryfowowi – miastu w którym przyszło mi teraz żyć. Wydałam
je w zbiorku wierszy i piosenek „Poszumianki znad Kwisy”. Piszę też poezję
śpiewana, do której muzykę tworzy pani Beata Sielicka-Kowalska. Niestety nie
wydałyśmy jeszcze żadnej płyty. Na You tube można znaleźć nasze piosenki. Nie ukrywam, że chętnie nawiązałabym
współpracę z zespołami, śpiewającymi poezję śpiewaną, chociaż wykonanie pani
Beaty mnie zachwyca.
AG: A literatura religijna? Moim zdaniem to doskonały pomysł, by
przybliżyć ludziom istotę wiary w Boga…
E Ś-B: Jestem wierzącą osobą.
Mam swoją drogę do Boga. Literaturę religijną piszę z potrzeby serca. Napisałam
kilka tzw. „czytanek”, które tak
naprawdę były tekstami kazań, stworzyłam zbiór kazań na rok liturgiczny „B”,
napisałam opowiadania dla dzieci do dekalogu, scenariusze nabożeństw roratnych,
no i moja ukochaną serię „Rozmowy z Aniołem Stróżem. Współpracuję z
wydawnictwami katolickimi „Edycja świętego Pawła i Dom Wydawniczy „Rafael”.
AG: O czym marzy Elżbieta Śnieżkowska-Bielak?
E Ś-B: Marzę o wielu
rzeczach, ale jednym z największych moich marzeń jest to, żeby moja misja
literacka, bo tak pojmuję mój zawód, spełniła swoje zadanie. Pragnę nawiązać
współpracę z kilkoma wydawnictwami, z którymi dotąd nie pracowałam i pokazywać
ludziom piękno i prawdę. Literatura
bowiem ma być prawdziwa, ale ma też uczyć piękna i wskazywać drogę do
dobra. Nie może być tylko sztuką dla sztuki. To już w historii literatury przerabialiśmy.
AG: Czy Pani wnuki z zainteresowaniem i dumą czytują Pani
książeczki dla dzieci? Jaką babcią jest osoba o tak wybujałej wyobraźni?
E Ś-B: Mam dosyć specyficzną sytuację. Trójka moich starszych wnuków mieszka w
USA. Mają wszystkie moje książki, ale choć w domu mówią po polsku, są już mentalnie Amerykanami i nie ma się co temu
dziwić. Ich mama, czyli moja córka,
jednak nie odpuszcza i czyta im po polsku. Szczególnie najmłodszej z tej trójki
- pięcioletniej Hani, chociaż… i dziesięcioletni Artur czasem
się przysłuchuje. Jak był młodszy interesował się tematyką rycerską i starymi
zamczyskami. Był pierwowzorem Antosia z serii „Rozmowy z Aniołem Stróżem”. Moja
najstarsza wnuczka Ewa ( 15 lat) pisała kiedyś wiersze, a nawet zaczęła pisać
powieść … o kotach. Nie wiem czy kontynuuje, teraz ma też i inne
zainteresowania.
W Polsce, w Gryfowie mam trzyletniego wnusia Maćka
i jemu czytam moje bajki. Słucha, chociaż niezbyt długo. Za to wymyślamy rozmaite
zabawy i rysujemy. Oboje.
Babcią jestem
zwyczajną. Choć trochę czarodziejską. Zawsze można ze mną spotkać skrzata, albo
krasnoludka, a czasem i księżniczkę z bajki…..? I ta babcia może
niespodziewanie zrobić któreś z wnucząt bohaterem swojej książki. Nie wiem czy
będą z tego zadowolone…
AG: „Domik-przyjaciel Dominika” to książeczka o chłopcu, który
czuje się samotny. Za sprawą tytułowego skrzata przenosi się w świat pełen
magii, bajek, ma wiele ciekawych przygód. To powieść, która i bawi, i uczy
jednocześnie. Moim zdaniem świetnie oddała Pani aktualne problemy, z jakimi
borykają się zarówno rodzice, jak i ich potomstwo. Brak czasu, zagubienie, zmęczenie.
Jak Pani myśli, czy jest szansa na to, by ludzie dostrzegli to, co istotne,
machnęli ręką na sprawy mniej ważne niż rodzina?
E Ś-B: Już o tym wspominałam w tym wywiadzie i
powtarzam. Nie ma ważniejszej wartości w życiu niż rodzina. Rodzicielstwo jest
bardzo ważną misją. Dziecku najbardziej
potrzebny jest czas rodziców, ich miłość pokazywana w zainteresowaniu się
życiem i potrzebami ( nie tylko materialnymi) dziecka. Dziecko w zapracowanym i
zabieganym życiu dorosłych czuje się samotne i smutne. Bo to mama i tata są mu
najbardziej potrzebni!
AG: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Zaczyna się dzisiaj, 7 kwietnia, potrwa do 14 kwietnia, do godziny 24:00. Wystarczy pod tym postem, w komentarzu, odpowiedzieć na pytanie zadane przez autorkę: Jakie korzyści płyną ze wspólnego czytania z dzieckiem? Nie zapomnijcie zostawić też adresu e-mail, bym mogła skontaktować się ze zwycięzcą. Wyniki pojawią się w ciągu trzech dni roboczych na moim blogu. Jeżeli możecie, udostępniajcie link do tego posta, dziękuję, pozdrawiam i zapraszam, niebawem kolejne!
Tutaj moja recenzja książeczki, która jest do wygrania: http://asymaka.blogspot.com/2014/03/elzbieta-sniezkowska-bielak-domik.html.
Nagrodę ufundowała Autorka. Dziękuję :)))
Dzięki wspólnej lekturze dziecko lepiej poznaje świat :) Moja córeczka była bardzo malutka, kiedy wspólnie zaczęłyśmy czytać. Myślę, że zaszczepiłam w niej miłość do książek, bo teraz bardzo chętnie sama biegnie ku półce z książkami. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi wdzięczna tak jak ja mojej mamie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam mojemu synkowi, gdy jeszcze niczego nieświadomy siedział bezpiecznie w moim brzuchu. Bardzo go to uspokajało, bo tak kręcił się jak opętany. Ton mojego głosu sprawiał, że stawał się spokojniejszy. Gdy już był na świecie zaczynaliśmy od moich ulubionych baśni Andersena. Klasyka, która jest ponadczasowa. Jako maluch niewiele jeszcze z tego wszystkiego rozumiał, ale leżał wpatrzony w moją twarz i wsłuchany w moje słowa. Z biegiem czasu, gdy stawał się coraz bardziej samodzielny dotykał paluszkami kart książek i spoglądał na mnie, jakby chciał zapytać- co jej namalowane na tych kolorowych stronicach. Jego przygoda ze wspólnym czytaniem tak naprawdę zaczęła się gdy zaczął mówić swoje pierwsze słowa. Dotykał obrazków i nazywał widziane tam rzeczy. Wieczorem leżeliśmy razem w łóżku i chłonęliśmy kolorowe stronice zapisane czarnymi literami. Uwielbiał to. Zawsze wołał mnie i mówił : " Czytamy, aż zasnę". Często bawiliśmy się w tworzenie innych zakończeń czytanych historyjek. Obojgu nam sprawiało to masę radości. Teraz synek ma już 8 lat, chodzi do szkoły i sam czyta wybrane już przez siebie książki. Nigdy nie zapomnę jego buźki, gdy pierwszy raz wszedł do szkolnej biblioteki. Powiedział wtedy:" Mamo, kiedy my to wszystko przeczytamy !". Cieszę się, że udało mi się w nim zaszczepić pasję do czytania. Miło jest widzieć jak nie siedzi uparcie przed monitorem tylko przekłada w dłoniach nową książkę. Teraz fascynuje go otaczający świat, Zadaje całą masę pytań. Udało nam się dotrzeć do "Encyklopedii dla młodzieży" Larousse`a. Może to trochę zbyt ambitne dzieło jak dla małego chłopca, ale niezmiernie cieszy mnie gdy synek pyta:" Mamo, a wiesz, że...?No widzisz, nie wiedziałaś. A ja wiem, bo to jest tutaj opisane." Co dzień wspólnie wszystkiego się uczymy i dzięki niemu uzupełniamy swoje braki wiedzy. Człowiek uczy się przez całe życie. Gorąco namawiam, aby znaleźć w tym szalonym świecie pełnym pędu odrobiny czasu dla naszych dzieci. Wystarczy poświęcić im choć 10 minut zyskacie na tym oboje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
22victoria@wp.pl
Czytanie pobudza wyobraźnię dziecka, pokazuje mu jak ważne są takie wartości jak : miłość, przyjaźń, zaufanie. Dodatkowo również dziecko uczy się tego, co jest dobre, a co złe, w jaki sposób można rozwiązywać różne problemy. No i jakby nie było, czytając dziecku, poświęcamy mu swój czas, budujemy z nim silną więź, a to najpiękniejsze co możemy mu podarować, bo obecności mamy czy taty nie zastąpi nawet najlepsza zabawka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
marta.kruk23@gmail.com
Witam, ja uważam że wspólne czytanie tworzy taki wspólny, własny świat z dzieckiem. Tworzy pewne pozytywne przyzwyczajenia, które później procentują. Ja widzę wyraźnie jak powiększa sie zasób słownictwa i jak czytanie razem z moim pierwszakiem pomaga mu przy pierwszym zderzeniu z ortografią. Sa to nasze chwile , kiedy się chichramy ( Koszmarny Karolek) czy płaczemy (Niebieska niedźwiedzica) , które ja na pewno długo będę pamiętać i mam nadzieję , ze synek też. Raz ostatnio zdarzyło mi się iść wieczorem z koleżanką do kina. Jak wróciłam mąż ze śmiechem zdawał relacje : najpierw synek jak się położyli kazał mu otworzyć okno, bo mama tak zawsze robi, potem mąż chciał zgasić światło a tu wrzask - jak to czytamy :)) co skończyło się ich wspólnym zasnięciem :)) pozdrawiam pyzikenator@gmail.com
OdpowiedzUsuńJakie korzyści płyną ze wspólnego czytania z dzieckiem?
OdpowiedzUsuńO tym można napisać, jeśli nie pracę naukową, to chociaż referat! Spróbuję jednak krótko podać to, co uważam za najważniejsze.
Wspólne czytanie to przede wszystkim wytwarzanie więzi między dzieckiem a dorosłymi, jego rodzicami czy opiekunami. Wpływa na rozwój emocjonalny oraz umysłowy ( pamięć, przyswajanie pojęć, nazw), wspomaga kształtowanie wartości. Niesie ogromne walory poznawcze i estetyczne.To my niejako wyrabiamy w dziecku gust literacki podsuwając dobrą, wartościową literaturę, sięgając do klasyki i rozważnie wybierając z współczesnych publikacji.
Wspólnie czytanie to jednak nie tylko emocjonalna bliskość i wartości poznawcze. To też świetna zabawa, po prostu sama radość.
Chciałabym też wspomnieć, że sporo korzyści czerpie nie tylko samo dziecko, ale i czytający mu dorosły - odstresowuje się, przenosząc się w bajkowy świat dzieciństwa, zapomina o problemach otwierając przed pociechą wrota do krainy wyobraźni. Podtrzymuje kontakt ze słowem pisanym - niektórzy bowiem dość rzadko czytają ( nawet, o zgrozo, wcale), toteż nawet te kilkanaście/kilkadziesiąt minut czytania dla dziecka i z dzieckiem, to bardzo ważna sprawa.Wspólne czytanie pozwala też inaczej spojrzeć na tekst, wielokrotnie powtarzając to samo - odkrywamy nowe znaczenia, parzymy z innej - dziecięcej perspektywy.
I miałam jeszcze coś napisać, ale rozrabiąjąca i niegrzeczna 3-latka skutecznie sprawiła, że nie mogę się skupić i zgubiłam myśl.
Tata jej poczyta, mamę - wzywają gary (niestety, książek na obiad zjeść się nie da)
Z humorystycznym pozdrowieniem -
Agnieszka
agn.grabowska@autograf.pl
Korekta: powinno być "patrzymy" nie "parzymy" ;-)
UsuńGdy dziecku książeczkę czytasz,
OdpowiedzUsuńSnu z oczu mu nie spędzasz.
Rozwijasz słuchanie ze zrozumieniem,
I wyobraźnię wraz ze skupieniem.
A przy tym wasze relacje pogłębiasz
Zacieśniasz więzy, po miłość sięgasz.
Czytanie w przyszłości zaprocentuje,
Na wielu niwach zaowocuje:
Lekkiego pióra dziecko nabędzie,
Słownictwo wzbogaci, wiedzy przybędzie,
Rozwinie logiczne myślenie
I licznych faktów kojarzenie,
Mądrość życiową i wnioskowanie,
Świata fantazji wykreowanie,
Ułatwi start w dorosłe życie
Zapewni kulturę oraz obycie.
Czytanie dziecku to inwestycja,
Dlatego powinna to być tradycja!
martucha180@tlen.pl
Korzyści ze wspólnego czytania książek z dzieckiem są takie, że razem możemy przeżywać losy bohaterów, o których czytamy. Moi rodzice czytali mi od dziecka, odkąd tylko sięgam pamięcią. Później sama czytałam i zostało mi to do dziś, i swojemu Dziecku też czytam przynajmniej jedną książeczkę dziennie. Ma swoje ulubione książki i regularnie Jej księgozbiór się powiększa. Jako, że Córa dość młoda (niecałe dwa latka), więc książeczki są nieskomplikowane i opowiadające o tym co czeka Ją w najbliższej przyszłości, czyli próba odpieluchowania i odsmoczkowania. Także książki od najmłodszych lat uczą i przygotowują do życia :)
OdpowiedzUsuńkasiasy@wp.pl
Jakie korzyści? Nie ma słów, które oddałyby w pełni dobrodziejstwo wspólnego czytania. Ze strony psychicznej to przede wszystim bogata więź emocjonalna, jak tworzy sie między czytającym rodzicem a dzieckiem. Bliskośc, dotyk, intymność chwili - to wszytsko stwarza poczucie bezpiezeństwa, tak ważne w prawidłowym rozwoju dziecka. A ze strony praktycznej - rozwój mowy, myślenia, wzbogacenie słownictwa dziecka, umiejętnośc zadawania i odpowiadania na pytania. Jednym słowem - dziecko, któremu rodzice czytają systematycznie ksiązki to Szczęśliwe Dziecko:) i wierzcie mi - takie dziecko ma cudne wspomnienia: wiem coś o tym:)
OdpowiedzUsuńIwona067@gmail.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytanie razem ? U nas czytanie dzieciom zaczęło się jak były jeszcze w brzuszku, potem od pierwszych dni życia. Teraz moja 8-latka wiedzie prym w czytaniu, pochłania setki stron tygodniowo, upomina się o nowości wydawnicze. A młodsza, niespełna roczna wie już,że w książkach są obrazki i mama jej czyta, sama chętnie przeglada. Zalety ? Jest ich mnóstwo, dla mnie najważniejsze,że wspólne czytanie zbliża.Często się nam zdarzają poranki i wieczory z książką w łożku, z cała rodzinką. Lubimy też omawiać historię i dopisywać im inne zakończenia. Frajda, mnóstwo śmiechu i wspaniale rozwinięta wyobraźnia.
OdpowiedzUsuńasiaby@op.pl
Właśnie przed momentem znzlazłam na zaprzyjaźnionym fanpage:) I zaraz pomyślałam o tym konkursie;)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=IvGMzDx2Q7k&feature=youtu.be
Korzyści z czytania dziecku: chwila bez kłótni rodzeństwa (jak już uda im się ustalić, co będziemy czytać - choć zwykle każde przynosi coś dla siebie, i pozostaje tylko drobna sprzeczka o to, co czytamy najpierw). Dwie małe główki przytulone do mnie, wsłuchane w czytaną opowieść. To chwile nie do przecenienia. Czytanie wycisza, pozwala na chwilę oderwać się od codzienności i stać się rycerzem, księżniczką, smokiem, zbójniczką... w zależności od tego, co właśnie czytamy. Czytanie daje mi możliwość bycia z dziećmi, rozmawiania z nimi o tym, co przydarzyło się bohaterom. Szukania innych wyjść z opałów lub zastanawiania się, co my byśmy zrobili na miejscu bohatera (czy na pewno wchodzenie na wysokie drzewo jest dobrym pomysłem?). W ten sposób możemy "oswajać" nietypowe, niebezpieczne lub po prostu nowe sytuacje w spokojny, bezpieczny sposób. To czas tylko dla nas. Przeznaczony głównie na bycie razem.
OdpowiedzUsuńI oczywiście jak zwykle zapomniałam o e-mailu: monika.olasek(at)gmail.com
Usuń