Dzień z książką.
Joanna Sykat "Jutro zaświeci słońce"
Fragment czwarty.
Joanna Sykat "Jutro zaświeci słońce"
Fragment czwarty.
"Matka... Odkąd nie ma babci, naszego łącznika i rozjemcy, nie spotykamy się już zbyt często. Nie próbujemy rozmawiać. Kłócimy się rzadko, bo tak naprawdę to nie ma się już o co kłócić. W każdym razie gdy ksiądz wygłaszał ostatnie słowa nad trumną, ja myślałam o drabinie pokoleniowej, w której bezpowrotnie straciłam swoje miejsce. Swój szczebelek. Matka zajęła miejsce babci, ja wdrapałam się na miejsceopuszczone przez nią. Emilka zachowała najniższy stopień, którego nigdy nie ustąpi swojemu dziecku. I tak w kółko, choć już nie w naszej rodzinie. Drabina, która ma tylko trzy czy cztery szczeble, tak naprawdę nigdy się nie kończy. Żongluje tylko ludźmi. Ale zawsze w jednym, wertykalnym kierunku.
Tamtego dnia matka na pewno nie myślała o tej drabinie. Patrzyła na mnie, ściągając brwi. Omijałam jej wzrok, szarpiący na mnie ubranie. Znów nie założyłam odpowiednich ciuchów. Znów nie byłam wystarczająco elegancka. Znów musiała się za mnie wstydzić."
Tamtego dnia matka na pewno nie myślała o tej drabinie. Patrzyła na mnie, ściągając brwi. Omijałam jej wzrok, szarpiący na mnie ubranie. Znów nie założyłam odpowiednich ciuchów. Znów nie byłam wystarczająco elegancka. Znów musiała się za mnie wstydzić."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz