wtorek, 9 lipca 2013

„Depeche Mode. I just can’t get enough. Narodziny ikony” Simon Spence



Jak powstał legendarny zespół? Pierwsze lata Depeche Mode.



Simon Spence to człowiek, który zajmuje się dziennikarstwem muzycznym, ma żonę i trójkę dzieci. W swojej książce opisuje początki kariery zespołu znanego na całym świecie, lecz w ojczystej Wielkiej Brytanii nigdy niedocenianego należycie. Autor pisze tę książkę, snuje swoja opowieść, zanurza się we wspomnieniach z perspektywy fana zespołu, posiadał bowiem wszystkie ich płyty i gdyby nie nałóg, pewnie miałby je do dnia dzisiejszego.

We wstępie zauważa:

„W Wielkiej Brytanii Depeche Mode nigdy nie zyskali jednak uznania krytyków. Jest to, być może, najwybitniejszy zespół na świecie, z pewnością najbardziej wielbiony, a mimo to ich osiągnięcia i znaczenie przechodzą bez większego ech w rodzinnym kraju. Brytyjczycy pytają, czy zespół nadal istnieje, i pamiętają, że był on kiedyś bardzo popularny w Niemczech. To oczywiście frustrowało muzyków przez wiele lat.”*

W tej książce nie znajdziemy wcześniej publikowanych wywiadów, opinii, wszystkiego tego, co już zostało powiedziane i napisane. To spojrzenie z zupełnie innego, nowego punktu widzenia, oczami kogoś, kto żył w tamtym okresie, kto uczestniczył w tworzeniu legendy. Powstała historia ulepiona z opowieści bliskich, przyjaciół, dziennikarzy. Bardzo dużą wagę przywiązuje się tutaj do rodzinnego miasta członków grupy, ponieważ autor sądzi, że to miejsce odcisnęło swe piętno na młodych ludziach, jego specyfika, niecodzienny charakter, brak perspektyw. Czy to przeszkadza komukolwiek, czy odbiera drogę do sukcesu? Dla młodych ludzi, mających pasję, kochających muzykę, czy jest istotne to wszystko, a może dla nich nie istnieje niemożliwe, wierzą w siebie i w swoją przyszłość? Czy ktoś jeszcze w nich wierzy, czy ktoś byłby w stanie przewidzieć, że staną się aż tak popularni?

Betty Page, dziennikarka tak wspomina rok 1981:

„Mieli urok takich chłopców ze szkoły. W ich muzyce można było usłyszeć pewną dozę naiwności, ale na tym właśnie ten ich urok polegał. To już był ten moment, że chłopcy, którzy chcieli mieć syntezatory, mogli sobie na nie pozwolić” *

Szukali swojego stylu, próbowali odnaleźć się w tym specyficznym świecie, znaleźć w tym wszystkim indywidualizm i być sobą. Potrzebowali większej pewności siebie, poczucia, że coś znaczą, nabierali dystansu, uczyli się bycia zespołem rockowym, choć początkowo cieszyła ich przypięta łatka zespołu popowego. 
Autor w ciekawy i bardzo interesujący sposób opowiada nam o drodze, jaką przeszli, jaką pokonali wspólnie muzycy. Zaczynali jako chłopcy wyglądający niepozornie i mało profesjonalnie, grali na tanim sprzęcie, bo tylko na taki było ich stać. Marzyli jednak od samego początku o tym, że staną się kimś, kto ma prawdziwy sprzęt, gra doskonale pod każdym względem, nie amatorsko, a zawodowo. Na prawdziwych syntezatorach, na porządnej perkusji, nie na stołach i skrzynkach po piwie, a w profesjonalnym, do tego przeznaczonym miejscu. Zapewne nawet w marzeniach nie fantazjowali aż do tego stopnia, nie spodziewali się tego i nie zdawali sobie sprawy z przyszłości, która ich czeka, jak się przed nimi otwiera. Nie minęło wiele czasu, gdy stali się profesjonalistami, kiedy zaczęli jeździć po całym świecie i zarabiać wielkie pieniądze, byli doceniani, kochani, uwielbiani, sukces przerósł ich najśmielsze oczekiwania. Grali dla ponad 5 milionów osób, w 32 krajach. Ich piosenki, a nawet całe albumy znajdowały się w czołówce światowych list bestsellerów w ponad 20 krajach. To naprawdę wielkie osiągnięcie!
Szkoda tylko, że w domu, w rodzinnych kraju, w Wielkiej Brytanii krytycy nigdy nie potrafili należycie ich docenić, to na pewno bolało. Tak uwielbiany przez tyle osób, przez takie tłumy, zespół, doceniany poza granicami Anglii, na całym świecie, w miejscu, gdzie powinien być wychwalany najbardziej nigdy nie osiągnął tak wiele, jak w innych miejscach. Powodowało to u muzyków smutek i frustrację przez długi czas.


Moim zdaniem najciekawszy z całej książki jest polski dopisek Piotra Metza, szczególnie wywiad z marca 2013 roku z zespołem. Nie twierdzę, że całość jest mało interesująca, ale bez tego zakończenia czegoś by mi w tej historii brakowało, jest ona doskonałym uzupełnieniem całości.

„Jesteśmy z innej, tradycyjnej, analogowej epoki. Żeby pojechać w trasę musimy nagrać płytę. (…) Tak naprawdę my wciąż podświadomie myślimy w kategoriach „winylowych” – pierwsza strona płyty, jej początek, koniec, strona druga. Nie opuszczamy myślenia albumowego. A wersję winylową wydamy obowiązkowo.” *
*wszystkie fragmenty pochodzą z książki „Depeche Mode. I just can’t get enough. Narodziny ikony” Simon Spence


Moim zdaniem książka zasługuje na 5.


„Depeche Mode. I just can’t get enough. Narodziny ikony” Simon Spence, Wydawnictwo Pascal, 2013

Za możliwość poznania tej książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Pascal i Sztukater.

10 komentarzy:

  1. Ostatnio ten zespół jest bardzo mocno na topie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez chwile myslalam ze to nowa ksiazka Anakondy, bo juz 2 na temat czlonkow tego zespolu wypuscila a trzecia planuje na ten miesiac. Juz od dawna jestem pod wrazeniem muzyki tego zespolu a ostatnio coraz bardziej intryguje mnie ich historia. Dlatego chetnie ponalabym te ksiazke.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam muzykę DM od wczesnej młodości (czyli już trochę lat :) Zazdroszczę Ci tej książki!
    Swoją drogą Brytyjczycy ogólnie są dla mnie dosyć oryginalnym narodem, ale żeby nie poznać się na Depeche Mode... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że jesteś fanką tego zespołu... a książka ujawnia wiele ciekawych fragmentów z życia Depeche Mode

      Usuń
  4. Ich stare piosenki uwielbiam, moja siostra ich słuchała, jak była nastolatką, a ja dzieckiem, więc częściowo to sentyment do dzieciństwa:) Tych nowszych nie znam, ale książkę chętnie bym przeczytała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o proszę, kolejna fanka starszych piosenek, ja też tych nowszych nie znam

      Usuń
  5. oj zespół klasyk, trzeba przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń