Wiele mówiący tytuł, a jednak treść niejednokrotnie mnie zaskakiwała! Jest tu i zagadka, i tajemnica, i mój ulubiony okres w historii, miejscami się pojawia II wojna światowa, i wątek o miłości, i o naszej cudownej służbie zdrowia! Jest to książka prawdziwa, całkiem prawdopodobna, wydarzenia w niej opisane miały szansę naprawdę mieć miejsce!
Jeżeli chodzi o autora, nazwisko kompletnie mi obce, ale po tej powieści z pewnością sięgnę i po inne tytuły pisarza.
Wszystko zaczyna się pod koniec wojny, w ostatnich dniach kwietnia 1945 roku, w okolicach dzisiejszego Wrocławia, wtedy zwanego Breslau. Niemiecki oficer potraktowany zostaje podobnie jak ludzie, których on wcześniej skazywał na śmierć, więc we mnie nie ma dla niego ani krztyny współczucia. Może odrobinkę sympatii wzbudziło we mnie to, że miał malutkiego synka...
W każdym bądź razie tytułowa papierośnica należała do niego i była kluczem do całego zamieszania, jakie toczy się w czasach nam współczesnych. Tu właśnie nasz bohater Aleksander rozpoczyna budowę domu, najpierw znajduje na swojej działce budowlanej papierośnicę, a później robotnicy odkrywają niewybuch i szkielet!
Bardzo podoba mi się niesamowite poczucie humoru, które odnaleźć można na kartach tej powieści. Osoby z otoczenia Aleksandra są nietuzinkowe i niebywale ciekawe, fascynujące. Przyjaciel, dziennikarz śledczy, Karol, ojciec, lekarz na emeryturze, Jan, który wreszcie odważył się realizować swoje marzenia. Próbuje swoich sił na deskach teatru, niespodziewanie odnajduje uczucie.
Autor pokazuje nam, że na miłość nigdy nie jest za późno. Porusza tematy, od których stronimy, uważając na przykład, że babcia, nasza własna matka, nie ma prawa mieć swojego życia, to my jesteśmy bowiem młodzi, chcemy wychodzić, obarczając ją wnukami, nie pytając o zdanie, dziwiąc się, że ona ma jakieś plany! Plany, w jej wieku! Absurd!
Nasza rzeczywistość, nasze polskie realia doskonale oddane są w tej historii, odzwierciedlone w sposób naprawdę godny pochwały, widać w tym pasję i prawdziwą miłość do pisania, frajdę z tego, co zostaje stworzone, literka po literce, zdanie po zdaniu. Wszystko łączy się w jednolitą całość, współgra ze sobą doskonale. Mi ta lektura przyniosła wiele radości, świetnie się z nią bawiłam i miło spędziłam czas, zamieniając się choć na moment w detektywa, zastanawiając się, co będzie dalej i jak zakończy się to wszystko.
"Tajemnica niemieckiej papierośnicy" jest bardzo dobrze skonstruowana, a jej fabuła przemyślana, wciągająca. Dodatkowymi atutami książki są humor i świetny język autora, jedno wynika z drugiego, wszystko łączy się w kompletną historię, wartą poznania. To lekki, zabawny kryminał, nie ma na każdym kroku przelewu krwi, brutalności czy okrucieństwa. Polecam.
Bardzo mnie zaciekawiłaś Aniu i muszę zdobyć tę książkę:) Dzięki za dodanie banerka:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, Madziu, polecam też tytuł "Berlin, późne lato", rozmawiałyśmy o nim ostatnio, pamiętasz?
OdpowiedzUsuńPamiętam:) Mam go w planach:)
Usuń:) nie mogę się doczekać Twoich przemyśleń związanych z tym tytułem ;)
UsuńMnie autor też nieznany, więc tym bardziej dobrze byłoby go poznać:)
OdpowiedzUsuńpolecam :)
UsuńTo coś dla mnie, tak, tak, muszę się za nią rozglądnąć:)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z kolejną nieznaną dla mnie książką.
Zapowiada się bardzo ciekawie:)